![]() |
:)
Rumuński język jest super! Prawie jak łacina :D |
Mygosi pewnie spodobalo sie rumuńskie "dzień dobry" ;)
|
Dzień 7 – 29 maja 2014 – jak Farcau zdobywaliśmy
13 Załącznik(ów)
Dzień 7 – 29 maja 2014 – jak Farcau zdobywaliśmy; część 1
Dlaczego Farcau? Właściwie to dlaczego Maramuresz? Od momentu kiedy zobaczyłem wspaniale zrobiony film Louisa z 2011 zapragnąłem pojechać na Maramuresz. Najbardziej zapierały dech fragmenty z wjazdu na Farcau. Coś niesamowitego. Evvil skontaktował się z Louisem, dostał od niego track, ale z zastrzeżeniem, żebyśmy się nie pchali tam Afrykami. :oldman: Nie rozumieliśmy ostatniego zdania… Porankiem znów podzieliliśmy się według tego samego klucza co dzień wcześniej. Cofnijmy się na chwilę do poprzedniego dnia...:friday: Załącznik 48875 Śliwowicy wprawdzie poprzedniego wieczora nie mieliśmy, ale pozostaliśmy wierni co do reguły zapijania. Z tą małą colą to się Tomek wygłupił, potem zresztą przepraszał Załącznik 48876 Wracając z knajpy wpadliśmy na pomysł zrobienia sobie zdjęcia grupowego. Humory dopisywały do tego stopnia, że nasze serca otwarły się na ludzką niedolę. Napotkany na przystanku bezdomny gestem poprosił nas o papierosa, a my w nadludzkim odruchu dobroci złożyliśmy się po 10-20 lei i wręczyliśmy my mu sporą sumkę. Papierosa też dostał, mógł sobie nawet wybrać markę. Następnego dnia do wyjazdu stawił się: Wojtek (you understand), Krzysiek, Mateusz, Tomek, Marek, który generalnie jeździł z Transalpami, i ja. Sawy pożyczył nam navi z trackiem, dzięki Sawy. Z Borsy pomknęliśmy da Repedea, asfaltem oczywiście. To stamtąd rozpocznie się faktyczny wjazd na Farcau. Po około 50 km docieramy do Repedea, gdzie akurat odbywa się targ przy głównej ulicy. Na poboczu można chyba kupić wszystko: od owoców i warzyw po okna z profili PCV. Jadąc szosą przez Repedea track kieruje nas w lewo, w jakąś wąską uliczkę, na którą normalnie nie zwrócilibyśmy uwagi, i zaczynamy wspinać się po brukowanej drodze w kierunku rosnących przed nami gór. Jadę pierwszy, tempo mamy dobre. Wyskakuję zza osłoniętego krzakami zakrętu, z naprzeciwka pędzi VW Golf, tylko ręką zdążyłem ostrzegawczo do kierowcy machnąć i patrzę w lusterko spodziewając się najgorszego, bo za mną leciał Tomek. W tym samym momencie widzę zapalające się światła stop w golfie i Tomka wylatującego zza zakrętu. Naprawdę niewiele brakowało. Ufff, znowu uratowałem komuś życie. Jedziemy dalej. Brukowana ulica przechodzi w kamienisto/szutrową górską drogę. Ciągle w górę, wspinamy się, ale niepokoi mnie, że jest jakoś za łatwo. Louis mówił :oldman: Afrykami się nie pchajcie, a my łykamy to jak małe Kazie. Wreszcie staję przed trudnym wyborem, bo pojawia się pewna niejednoznaczność: czy jechać dalej drogą skręcającą w lewo czy wspiąć się jakimś ostrym podjazdem jeszcze lewszym niż droga. Wybieram podjazd i wjeżdżam pod niego z łatwością i profesjonalną pewnością siebie. Zaraz za podjazdem zatrzymuję się i czekam aż wszyscy wjadą. Bo wiecie, ja jestem taki, że czekam na każdego i jeśli ktoś upadnie to biegnę mu pomagać. :) No i właśnie wszyscy wjechali, pojechali trochę wyżej, ja ruszyłem za nimi ….. i jakoś lamersko się wypierdzieliłem. Powiało teraz lekką amatorką. Musieliśmy zawrócić na track. Poczułem już, że coś nie tak z paliwem. Znowu problemy z pompą? Aaaa, zapomniałem nadmienić, że poprzedniego dnia po powrocie z dużej wódki i kilku piw razem z Mateuszem pożyczyliśmy od Sawego pompę mikuni i podłączyliśmy do mojej Afry. Ale jak podłączyliśmy :lol19:!!!! Przewód chyba odpowietrzenia/napowietrzenia baku podłączyliśmy jako podciśnienie do pompy, ale jeszcze z tym jakoś jeździłem, bo nawet nie pamiętaliśmy tego. Po paciaku paliwo przelało się pod/nad membranę pompy i nie działało to już dobrze. Motocykl tracił moc w najmniej odpowiednim momencie. Załącznik 48877 Pod ten podjazd jeszcze wjechałem jak mistrz i czekałem komu pomóc Załącznik 48878 Ale potem na wolnych obrotach albo mi zaczynała się dusić lub wręcz wariować i wchodzić na 3000 obr. Jedyna pomoc na jaką mogłem liczyć to ta ze zdjęcia. Potem było coraz gorzej, vide zdjęcia poniżej Załącznik 48879 Procedura standardowa – przechodzimy na grawitację Załącznik 48880 Jedziemy dalej. W końcu wyjeżdżamy ponad linię lasu i ………łaaaaaaaaał, :drif: i tak już zostaje nam do końca. Załącznik 48881 Niemal co kilkaset metrów zatrzymujemy się i ………..łaaaaaaaaaaaa Załącznik 48882 Szyja boli od kręcenia głową, gdzie oczu nie przyłożysz tam góry i pagórki po horyzont. Niski pułap skłębionych ciemnych chmur jeszcze bardziej potęguje piękno Karpat. To już koniec łatwego. Teraz zaczyna się dopiero prawdziwa walka. Musimy wjechać kolejno… Załącznik 48883 Na pierwszym podjeździe upadam. Zresztą nie tylko ja. Wyraźnie moja tylna opona Metzeler Enduro Sahara nie daje rady. Ale podnoszę się, zjeżdżam i próbuję jeszcze raz. Już, już niewiele brakuje….. i znowu gleba. Chłopaki pomagają mi się pozbierać, ale ja nie dam rady jechać. Wyręcza mnie Mateusz, który musi jeść dużo kaszy ze skwarkami, bo skąd w nim tyle sił. Zdobywamy pierwszą halę. Jeszcze tylko czekamy na Marka, ale on chyba nie da rady… A tu niespodzianka, Marek się wpyrkał, a taki niedoświadczony. Załącznik 48884 Jestem wykończony, W Y K O Ń C Z O N Y… Kuźwa dalej nie dam rady. :mur: Następny podjazd poważnie wystawia na próbę moją silną wolę Załącznik 48885 Pierwszy zaatakował ten podjazd Tomek na swoim Tigerze XC. Ładnie poszedł, aż dziwne, bo ten motocykl był cały czas zepsuty, (ktoś w końcu to musiał powiedzieć). Potem Mateusz, już byłem pewny, że wyglebi, a jednak jakimś cudem wjechał. Następny Krzysiek, Wojtek… wjechali. Ja pier….ę, ja nie dam rady, nie jadę i już. Marek też chce zostać, też ma Saharę. Taaak, najlepiej zwalić na opony… Chłopaki wjechali na pierwszy podjazd, ale wyżej już nie jadą tylko szukają trawersu i znikają mi z oczu. Marek chce zobaczyć co jest dalej na tej hali, a ja się waham… Zalega cisza, nie słychać warkotu silników, tylko wiatr.. Możecie to sobie wyobrazić? Waham się, czy zostać z Markiem i uratować tylko jego, czy jechać za chłopakami i uratować cztery istoty… Odpowiedź jest tylko jedna… Dylemat następny: na jedynce czy na dwójce? Nie pamiętam na którym biegu, ale wjechałem gładziutko. Na górze zatrzymałem się, żeby zawołać Marka, ale go nie widzę. Chłopaków też zresztą nie, ale jest w trawie jakiś lekko widoczny ślad więc po nim jadę. Ślad doprowadza mnie do jakiejś krowiej ścieżki, w oddali widzę chłopaków jak zmagają się przy jakimś żlebie. Uf, uratowałem ich…. Załącznik 48886 Załącznik 48887 Jestem w euforii. Jak ja się cieszę, że pojechałem za nimi... CDN |
Dobrze że Śluza przejął inicjatywę, bo ich dwa dni były ciekawsze niż nasze :)
- Chłopaki, wstawajcie już piąta rano ;), jedziemy na Farcau. - .................. @#$@#$@#$@!!@ - No dawajcie jedziemy - ..... HRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRrrrrrrrrrrrrrrrr rrrrrrrrrrrrr .... O 9 przy śniadanku. - Coś robimy? - Na razie trzeźwiejemy O 11 przy drugim śniadanku - Coś robimy? - ... można by się zacząć gdzieś zbierać - A chce wam się? - ........ - to czekamy na natchnienie. |
Ja to nie wiem jakie narkotyki chlopaki wciagali nosem z samego rana... Ale pilismy to samo i w takich samych ilosciach a z rana kazdy z nich zwarty i gotowy o nieludzkiej porze gdzies kolo 8-9... Zadowoleni z siebie i z zycia... Cyborgi :)
|
Sawy, ale co szutry widzieliśmy z daleka, to nasze, nie?
|
O przepraszam przepraszam :) sa dowody w postaci zdjec i filmow ze kazdego jednego dnia (nawet tego najgorszego) poruszalismy sie dziarsko (lub troszke mniej dziarsko) po drogach ktore smialo mozna zakwalifikowac jako "la boga la boga jaki hardkorowy off!" :)
|
Dobrze,że zostałem tam gdzie zostałem. Patrząc na te transzeje na fotosach to bym się szybciej sfajtał niż przejechał. Ale było miło. Chociaż ze strachu przez całą drogę bardziej skupiałem się na ściskaniu zwieraczy niż na podziwianiu panoramy :) taki ze mnie jeździec ...hehe
|
"Wybawicielu nasz" :) małe sprostowanie. Tiger jak Afryka sie nie psuje. Na rajdzie podlaskim zawalilem piachem sprężynę silnika krokowego ktory blednie podawał odczyt. Po wyczyszczeniu chodzi jak brzytwa :)
|
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:08. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.