Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   INDIE, HIMALAJE, Sierpień 2010 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=6577)

JaroGL 09.12.2010 20:46

Niestety nie szczepilismy sie na nic. Postawilismy na profilaktyke.
W tym miejscu gdzie sie strułem zamówiłem najbezpieczniejsze żarcie jakie mogłem czyli ciapate z dżemem. Pech chciał że gościu dorzucił coś do tej ciapaty co było nie zjadliwe i mnie załatwiło.

JaroGL 09.12.2010 22:14

10 Załącznik(ów)
Rano moje dolegliwości trochę ustąpiły, ale nie byłem w stanie wsiąść na motor. Ogarnęła mnie słabość, zażyłem różne specyfiki, taki stan trwał ze 2 godziny, chłopaki sie niecierpliwili, bo czas leciał a my musielismy w tym dniu dojechać do Keylong, a po drodze 2 przełęcze do przejechania Lachalung La i Baralacha La. Ok. 10 wmusiłem w siebie omleta i zacząłem pakowanie. Wszystkie wnetrzności mnie bolały, wlazłem na motor jakoś i jazda. Kazdy dołek to tragedia, ale cóż nie ma wyjscia trzeba jechać bo inaczej na samolot nie zdążymy. Do tego złamany amor, strzelający łańcuch i predkośc max 30.

Załącznik 17539

Załącznik 17540

Załącznik 17541

Mijamy znów te same miejsca choć od drugiej strony wyglądają inaczej.
Potem przełęcz.

Załącznik 17542

Załącznik 17543

Załącznik 17544

Za przełęczą dopada mnie ból, akurat jest balkon widokowy. Zatrzymuje się tam. W czasie gdy ja zdycham chłopaki się lansują i robią fotki nad urwiskiem.

Załącznik 17545

Załącznik 17546

Załącznik 17547

Jedziemy w dół w stronę Sarchu, trafiamy na remont mostu. Musimy odczekać swoje. Hindusi obracają wsporniki mostu na drugą stronę bo się wygięły jak banany a teraz się muszą wyprostować ;).

Załącznik 17548

CDN

JaroGL 09.12.2010 22:31

10 Załącznik(ów)
Przed Sarchu dopada mnie następny pech, spada łańcuch, nie mam siły zabrać się za robotę. Chłopaki pojechali do przodu więc zostaję sam, siadam na kamieniu i czekam. Oglądam piekne widoki.

Załącznik 17552

Załącznik 17553

Załącznik 17554

Załącznik 17555

W końcu po dłuższym czasie Talax się lituje i wraca do mnie. Zakładamy łańcuch, jest luźny jak cholera ale nic nie poradzę, cieszę się, że jeszcze się nie urwał. Tuż przed wioską trafiamy jeszcze konwój wojskowych ciężarówek, jest ciasno, nie mam siły mocno trzymać kiery, rzuca mna na kamieniach az w końcu zahaczam o tylne koło ciężarówki. Odpada pół błotnika, nawet nie zaliczyłem liscia, spadam coby mnie nie dorwali. W Sarchu stajemy na herbatkę, potem kontrola i dalej w drogę na drugą przełęcz.

Załącznik 17556

Załącznik 17557

Załącznik 17558

Reszte drogi idzie w miarę gładko, Wąski załatwia z tego co pamiętam kilka litrów paliwa bo by nie dojechał do Keylong, moje zdrowie się trochę poprawia. Do Keylong docieramy późno, nocujemy w tym samym miejscu i zamawiamy znów Spring Rolle. Jutro wizyta u mechanika.

Załącznik 17559

Załącznik 17560

Załącznik 17561

talaxon 13.12.2010 00:40

cze Jarki świetnie że tyle pamiętasz i chce się to tobie opisywać wielkie dzięki :Thumbs_Up:

a co z naszymi planami ? rozwijają się może ? myślę że już zacząć przygotowania pobudzę Krzyśka !

Dunia 13.12.2010 10:19

Piękne miejsca, piękne fotki, z pewnością niesamowite przeżycia....ale choroba może wszystko to zniszczyc a także pozostawic trwałe ślady ( np wzw A lub B)....a to kraje endemicznego występowania niektórych chorób...niestety w wiekszości tych chorób profilaktyki nie ma ( tylko malaria ale tez na krótko-tylko, że na malarię brak szczepionki)

http://www.szczepieniadlapodrozujacych.pl/

JaroGL 13.12.2010 15:09

10 Załącznik(ów)
Na ten dzień plan był prosty. Dojechać jak najdalej, ale zanim wsiedliśmy na sprzęty najważniejsza była wizyta u mechanika aby zreanimować mój motor, Talaxa i Młodego. Wymieniłem łozysko w tylnej zębatce, która już prawie zębów nie miała od tych zrywów i strzałów łańcucha, łańcuch został skrócony o dwa ogniwka żeby dało się go naciągnąć. Amortyzatora tylnego niestety gość nie miał takiego jak mój, ale spasowały używki od jakiejś starej 500-tki za jedyne 17 zł za parę. Chłopaki swoje sprawy też pozałatwiali i mogliśmy startować. Wreszcie zaczęła się normalna jazda w moim wykonaniu, zdrowie tez mi się polepszyło. Zatankowaliśmy w Tandi paliwko i do przodu na Rothang Pass. Do Grampu pogodę mieliśmy elegancką, widoki też.

Załącznik 17690

Załącznik 17691

Załącznik 17692

Załącznik 17693

Załącznik 17694

W Grampu zaczyna sie podjazd na przełęcz, niekończące sie serpentyny, dość dużo samochodów i plac budowy, co powoduje, że droga jest strasznie zniszczona i trudna do przejechania. Wszędzie leżą kamienie, jest dużo piachu, motocykl tańczy w lewo i w prawo, wyprzedzamy samochody jadące przed nami itd. Przed szczytem zaczyna się chmurzyć i robi się przenikliwie zimno. Przełęcz przejeżdżamy nawet nie wiedząc kiedy ponieważ jest taka mgła, że nie wiemy gdzie jedziemy, samochody widzimy jak juz sa metr od nas, dobrze, że chodziaż asfalt jest. Niestety nie długo, na zjeździe znów roboty drogowe, ale tym razem w błocie i nad urwiskami. Pada deszcz. Jeden błąd i lecimy w otchłań bo nie widać dna. Błoto i kałuże momentami głębsze od osi koła, ślisko jak diabli. Po ok. godzinie morderczego zjazdu, zaczyna być coś widać.

Załącznik 17695

Załącznik 17696

Załącznik 17697

Dojeżdżamy do miejsca gdzie jest kilka knajp. Dalej jest zimno. Kupujemy czekoladki aby złapać trochę energii. Młody próbuje odpalić kuchenkę benzynową, aby zrobic kawę ale średnio mu to wychodzi, ale zbiegowisko się robi bo myślą że chcemy lokal spalić. Hindusi ubrani w kombinezony narciarskie , niezły widok , he he. Ruszam dalej z Talaxem w strone Manalli, reszta na siłe próbuje zagotować wodę na kawę, cały czas pada, jedziemy nadal ostrym zjazdem.

Załącznik 17698

Załącznik 17699

Tworzą sie korki, przeciskamy się. Spotykamy znów tego Angola na tym pomarańczowym Royalu, tym razem ma pecha bo urywa mu się linka gazu.
Nie mozemy pomóc bo linka jest u Krzyśka.
Przed Manalli zatrzymujemy się i czekamy na chłopaków. Dojeżdżają, ruszamy z kopyta, ale Talax się gubi i myli droge, my oczywiście o tym nie wiemy i czekamy na niego, gdzieś koło Naggar delektujac się miejscowymi jabłuszkami i konopiami :D. Jest ciemno, nijak nie mozemy się skontaktowac. Wysyłamy smsy ale nie wiemy czy doszły. Wracam po niego do tego samego miejsca co ostatnio się widzielismy, sprawdzam po drodze wszystkie warsztaty, ale nigdzie go nie ma. Wracam do chłopaków. Decydujemy, ze szukamy noclegu przy drodze tak aby było motory widać. Po jakimś czasie przyjeżdża Talax. Okazało się, że skręcił w Manalli w prawo i jechał drugą stroną doliny aż do Kullu i jak dostał smsa to wracał tą stroną którą my jechaliśmy. Znów było trochę nieporozumień, ale najważniejsze, że jesteśmy w komplecie.

talaxon 13.12.2010 17:25

moja prawda brzmi - ja wybrałem główną drogę (tą mieliśmy jechać), a panowie zabłądzili do czego nie chcą się przyznać (tylko przez przypadek ich trasa była ładniejsza) za to mieliśmy fantastyczne widoki i mnóstwo ostrej jazdy w dzień.

sambor1965 14.12.2010 14:49

1 Załącznik(ów)
fajnie sie to czyta. Mam wrazenie jakbym tam byl.
A poniewaz w kompie gdzies mi sie ostala jakas rzadka mapka to dorzucam ja tu majac nadzieje ze potomnosci sie przyda, bo u mnie zginie anichybnie.

Cumuulus 15.12.2010 19:22

Nie daj się prosić i wklej resztę zdjęć ;)

JaroGL 16.12.2010 21:46

8 Załącznik(ów)
4.09 był dniem dla tych co lubią przeciskać się na zyletki między samochodami w niekończacym się korku w górskiej scenerii z przepasciami, oberwanymi drogami i wszystkim na drodze co jest sobie w stanie człowiek wyobrazić. To był poprostu horror i walka o zycie, choć nie ukrywam, że dość dobrze się w tym czułem. Poprostu była jedna zasada kto sprytniejszy ten jedzie. Oczywiście teraz jestem z tej jazdy dumny bo wyszedłem bez szwanku, ale uwierzcie mi jak tam jechalismy to nie było nam do smiechu. Oczy dookoła głowy. nie było nawet czasu popatrzyć na okolice. Żałuje tylko jednego, zbyt mało nakreciłem filmów z tej jazdy bo teraz są to najczęściej puszczane filmy dla znajomych. W sumie to na tym powinienem skończyć, ale jakies jeszcze przygody mielismy wiec coś skrobne.
Poczatek dnia nie zapowiadał takiego armagedonu na drodze, była jazda głebokim wąwozem wśród zieleni i pięknych widoków.

Załącznik 17733

Załącznik 17734

Były jakies zabytki i mosty wiszące oraz wodospady na ponad 100 a moze i 200 metrów.

Załącznik 17735

Załącznik 17736

Załącznik 17737

Wąski miał problemy ze sprzętem, przerywał mu strasznie i co jakis czas wyrzucał z siebie kłęby dymu, wiec co chwilę grzebaliśmy przy nim.

Załącznik 17738

Od Mandi zaczęła się walka o zycie na drodze, ale o tym juz pisałem, choć tak naprawdę nie ma słów aby to opisać. Szkoda, ze nie miałem mocniejszego sprzęta ;) :at:. Pamiętam, że miejscami padał też deszcz co skutkowało tym, ze cały syf z drogi lądował na naszych twarzach i ubraniu. Śmierdzieliśmy normalnie rynsztokiem. Pamietam, że gdy zrobiła się szarówka podjeliśmy decyzję, że stajemy w najbliższym mozliwym miejscu na nocleg. Oczywiści jak na złość nie było nic przez wiele km. Jechaliśmy więc po ciemku wśród tych samochodów bez swiateł, u nas też z oswietleniem kiepsko było, aż zatrzymaliśmy sie w jakiejś zapyziałej knajpie, bo głód był wielki. Jednak jak zobaczyłem, że miejscowi stamtąd wychodzą i puszczają pawie, a oni są odporni na wszystko, to pomyślałem, ze jak tam coś zjemy to bedzie nasze ostatnie jedzenie. Ruszyliśmy dalej, aż w końcu trafiliśmy do hotelu w strugach deszczu. Wygladaliśmy jak kocmołuchy. Nie wiem nawet gdzie był ten hotel, ale myślę że w okolicy Bilaspur.

Załącznik 17739

Załącznik 17740


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:55.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.