Bo bajrasz się trochę opitala, to może kawałek historii:
Osieł Байраша był moim osłem! To ja go wykarmiłem, wychuchałem, czyściłem kopytka, podkładałem miękką wyściółkę do snu. Uprząż touratecha fundowałem nie bacząc na koszty. Poiłem drogimi olejami, smarowałem, polerowałem, dawałem pozłacane modelarskie złączki. Pod kopytko kładłem płaskie kamyki żeby tylko nie zaliczył gleby ze zmęczenia. To pode mną robił pierwsze niepewne kroki po szutrowych drogach, rżąc z podniecenia i wyrywając się do przodu.
To prawda. Pozwoliłem by dosiadł go Mroq ale ten krzywdy mu nie uczynił. Osieł tylko się skarżył, że ciężka cholera była. Ale uradził.
A później Tatarzyn jęknął: daj się przejechać, daj się przejechać!... i tyle osła widziałem. A teraz puszą się po Norwegiach, Magadanach, Pamirach i innych zadupiach. Menda zdradliwa…i jeszcze głupio zęby szczerzy. Znaczy osieł.
A pamiętam jak stał przykurzony pod motorownią na Żegiestowskiej i łypał na każdego, nie ważne kto, byle go zabrać do domu, do stajenki, do ciepełka. Dałem szansę gadzinie. Zabrałem. Kochałem. Dbałem. I co? Poszedł do innego…A jaki cwany. Jak już był po słowie z Байрашэм , to kusił mnie szeptem: nowa tenereczka wyszła, spróbuj, ma błyszczące kopytka i inne bajerki, leciutka, zgrabniutka. Kup sobie, raz się żyje! Dałem się podpuścić podłej szkapinie. Nabyłem, a później miesiąc leżałem w gipsie. A Байраш się cieszy i jeszcze judzi: nigdy osieł nie chorował, nigdy kopytkami się nie zaparł, posłuszny taki i kochany! Bydlę! Znaczy osieł.
|