Spróbuję "ponęcić" słowem, zachęcając do przybycia na to spotkanie po Grodźcem, jak to się mówiło przed wiekami turniej dzielnych jeźdźców-rycerzy. Przełom kwietnia-maja to pamiętna data w historii zamku. W 1549 roku odbył się tutaj najhuczniejszy turniej rycerski na Śląsku, który zgromadził 102 rycerzy, którym towarzyszyły 123 damy i 99 giermków.
Wprawdzie rycerzy spod znaku AT będzie więcej, lecz tylko ze względu na łaskawość Sambora, który poszedł na łatwiznę i poprzeczkę ustawił na poziomie nędznej kupki srebrników. Drodzy uczestnicy, spróbujcie spełnić ówczesne kryteria (szlacheckie pochodzenie, nie sprzeniewierzenie się czynem i słowem wierze chrześcijańskiej i władcy pominę milczeniem), zaczynamy:
-uczciwość ( nie trudnienie się kradzieżą ani rabunkiem, nie złamanie nigdy przysięgi)
-bez ucieczki z pola bitwy
-wierność żonie, jak ktoś jeszcze pozostał to
-baczono, aby uczestnicy nie zhańbili czci damskiej lub dziewiczej.
Jeśli już będziecie na tej mecie nocować to warto uważać, gdyż straszą tam Rycerz w Szkarłatnym Płaszczu, pocztylion z Rybnicy, Czarny Rycerz oraz Krwawa Elfrieda. Najnowsza historia tego miejsca jest równie tajemnicza, jak choćby Dzieła Lenina ratujące życie właścicielowi zamku przed Red Army, jak powojenna działalność znanych wrocławskich artystów, którzy posprzątali po wyzwolicielach to co z wyposażenia pozostało. To również banda XXI-wiecznych szwedów, którzy tutaj szukali wikingów. A propos mety, a właściwie tutejszej Mety, która była piękną, kochliwą i zdradziecką niewiastą. Otóż ... , zresztą szczegóły na miejscu.
A okolice wymarzone do szlajania się po bezdrożach, przy których tor motocrossowy (sporo tego w kraju) to mały pikuś.
|