Salam,
pozdrawiamy z Osh, gdzie wlasnie dotarlismy do pierwszej, wiekszej cywilizacji. W koncu mozemy wziac normalny prysznic - ale to sprawia radoche :) Ostatnie kilka dni dalo nam w kosc. Przejazd z Tadzykistanu do Kirgistanu najbardziej - na przeleczy granicznej dopadla nas naprawde duza sniezyca (taka z mgla i zawierucha). Poniewaz na gorze padalo od trzech dni, to na drodze uzbieralo sie sporo sniegu. Walczenie ze sniegiem zalegajacym na koleinach, ktore oczywiscie zaskakiwaly czlowieka w najmniej odpowiednim momencie bylo naprawde nie lada wzywaniem. 12 km pomiedzy tadzyckim, a kirgiskim punktem kontrolnym jechalismy prawie 3 godziny. Jak snieg sie skonczylo, to mielismy okazje powalczyc z blotem - droga byla naprawde kiepska, a snieg ktory stopnial zamienil wszystko w blotne bajorko. I tak przyczepnosc byla lepsz niz na sniegu. Oj dobrze, ze mielismy zalozone TKC... Potem pognalismy juz bez wiekszych problemow do bazy wspinaczkowj pod Peak Lenina (na 3800) - tam gdzie w zeszlym roku "byli nasi". Oczywiscie spotkalismy polskie ekipy wybierajace sie na sczyt. To byly dwa mile dni odpoczynku - krecilismy sie tylko po okolicy i podziwialismy widoki.
Teraz przed nami dwa tygodnie wloczegi po Kirgistanie, a potem - znak zapytania. Zamieszki w Urumqui moga nam skutecznie pokrzyzowac planowany wjazd do Chin. Sambor i Podos cos o tym wiedza. No nic - mamy jeszcze troche czasu, wiec zobaczymy jak sie sytuacja rozwinie.
Coz na naszej trasie caly czas trafiamy na jakies zawieruchy - albo zaraz za nami (Iran, Feragana), albo przed nami (Xinjang). Jak na razie szczescie sie do nas usmiecha - oby tak dalej.
Sronka zaktualizowana, dla tych co wola czytac relacje na National Geographic - tam tez jest wrzucona aktualizacja (tylko z mniejsza iloscia zdjec).
Buziaki
Ola i Jurek
PS. Lucus kochany w sprawie lancuchow - wyslalam info na stronie ProMotora na naszym watku.
|