![]() |
Hm... z takiego długiego pobytu w kilbu też by była fajna relacja :D. Skrobnij coś ;).
|
Cytat:
Cytat:
|
a nie lepiej drukarke?
|
Muszę pomyśleć nad czymś takim
http://img.gadzetomania.pl/images/pu...sion_pce_1.jpg albo takim http://kupa.pl/pl/uploads/news/kibelek.jpg No ale dość spamowania bo autor nas pogoni :) |
Cytat:
Do perpetuum mobile juz calkiem blisko :D:D Cytat:
|
16 Załącznik(ów)
Kazachstan
3 sierpnia Nagle krajobraz gwałtownie się zmienia – na horyzoncie pojawiają się wielkie góry samolot zniża lot, kołuje pokazując nam całą panoramę by zaraz wylądować u podnóża gór. Jesteśmy w Almaty! Poloneza czas zacząć. Dzwonimy do naszego punktu kontaktowego – Polki w Kazachstanie, która zaoferowała pomoc logistyczną. Cisza. Raz, drugi, trzeci. Nosz kur… co jest? Całość planu bazuje na zostawieniu betów i przyczepy właśnie w Almaty. Miny nam rzedną. Za chwile rzedną nam jeszcze bardziej jak za 1 kawę na lotnisku płacimy 650 Tenge, czyli 6 dolców. Mamy przedsmak cen w Kazachstanie… Niejednokrotnie jeszcze się natniemy… Ale nic, Sambor dzwoni dalej. Po 1,5h jest! Na rybach była. Mamy adres – bierzemy taksówkę i jedziemy. Taksówkarze z rozpadającej się Łady i Merca nie mogą znaleźć adresu, jeżdżą tam i nazad, na koniec oczywiście chcą nas naciąć na więcej niż się umawialiśmy. Dajemy 2500 Tenge i odmawiamy dalszych negocjacji. Wyglądali na zmartwionych, choć i tak nas nacięli na tysiaka jak się dowiadujemy później. Przy okazji dokonujemy kolejnej obserwacji: po ulicach jeżdżą same wypasione terenowe Lexusy, Gelendy (Mercedesy G) stjuningowane przez AMG i inne wypasione dżipy. Najgorsze to już były toyoty L100, ale za to wersja ze złotymi literkami… Cale bogactwo z handlu ropa i gazem znajduje się tutaj oraz w stolicy Kazachstanu – Astanie. Miasto brzydkie, brudne zatłoczone i zakorkowane – niczym specjalnym nie może się pochwalić. Raczej omijać jak można. Za to mieszkanie pani Alicji położone na zamkniętym i strzeżonym osiedlu (p Alicja jest menadżerem na kontrakcie dużej polskiej firmy) i jest raczej wypasione. Korzystamy po kolei z prysznica, po trzecim dniu – jest naprawdę przyjemnie. Miło sobie gawędzimy, a w tym czasie p. Alicja szuka nam hotelu, bo wiemy już, że chłopaki 4x4 nie dotrą przed nocą…No i kolejny szok – ciężko o pokój za mniej niż 100 dolcow … Z przerażeniem zaczynamy przeglądać nasze topniejące pliki dolarów, nie ma co, jak tu chwilkę pobędziemy, to będzie kaplica. Rachunek w restauracji za 350 dolarów dopełnia obrazu klęski i rozpaczy. Nawet nowo zawarta znajomość z doradcami prezydenta do spraw energetyki i bezpieczeństwa Kazachstanu nie osładza nam tego wieczora. Jest SMS – dżipy napierają non stop, walcząc z wiejącym buranem – prosto w pysk. Celują na 1 w nocy. Zamawiamy dla nich pokoje w hoteliku za 80 dolców za dwójkę – niech się przynajmniej wyśpią i wykapią po ponad tygodniowej podróży… Załącznik 1223 4 sierpnia. Załącznik 1238 Są ! Budzi mnie pani z recepcji, że na parking zajechali nasi przyjaciele. Miło zobaczyć ich zmęczone gęby, na przywitanie wystąpili w świeżutkich podkoszulkach sponsora – wiec nawet można ich przytulić! Zamieniamy kilka słów i kładziemy ich spać. Z przykazaniem, żeby nie wstawali do 12 w południe. To będzie długi dzień… Załącznik 1228 My zaś o 0800 wstajemy i zaczynamy rozkulbaczać przyczepę – spisała się doskonale, motorki bez uszkodzeń, tylko niemiłosiernie brudne. Cóż, za nimi 6000 km. Powoli montujemy kufry i sakwy, przepakowujemy bety decydując, które zostają z nami a które u pani Alicji. Załącznik 1225 Załącznik 1226Załącznik 1230 Jakoś schodzi nam niemiłosiernie dużo czasu, na tym kursowaniu tam i z powrotem – w końcu jesteśmy gotowi. Przebijamy się przez zakorkowane miasto, tankujemy, po drodze zostawiamy przyczepę w magazynie. Witaj wesoła przygodo! Załącznik 1231 Jest już po 16. Marzenia o biwaku w Kanionie Czaryń prysnęły jak bańka mydlana. Przed nami 300km do granicy kirgiskiej. Zaczyna lać…Sambor, masz w ryj, miało nie padać. Pustynia miała być… Załącznik 1232 Dłuuugie proste, nie trzeba kombinować, nowe TKC akurat się zetrą, można spokojnie wczuć się w role kierowcy 400 kg potwora. Przez głowę przemykają myśli czy aby wszystko wzięte, czy coś się nie zjebie, czy wrócimy cali i zdrowi. Woda zaczyna wlewać się przez rękawy… Kurwa, obiecałem sobie po Indiach, że w starej kurtce już nie pojadę… Czemu jej nie zostawiłem gdzieś pod New Delhi? Cierp teraz, pacanie. Irma tez twierdzi, że coś ma mokro koło kieszeni spodni… Załącznik 1229 Dobra. Na budziku 200km – stajemy w przydrożnej knajpie. Pierwszy mój kontakt z pielmieni i mantami. To pierwsze to cienki rosołek z kołdunami mięsnymi a drugie to duże pierogi z baraniną i kapustą. Do baraniny podchodzę bezkrytycznie, pierogi tez lubię a rosołek na mokrego zziębniętego motocyklistę działa kojąco. Wpitalamy. Jeszcze zieljonyj czaj, pogawędka z Kazachem o dalszej drodze (dobrze, że ostatnie dwa lata uczyłem się rosyjskiego na nowo) i jedziemy dalej. Wreszcie krajobraz się zmienia, pojawiają się pierwsze pagórki, droga zaczyna się wić pomiędzy pokrytymi żółtą krotką trawa pagórkami upstrzonymi dziwnymi czarnymi kamieniami – jakoś kojarzą mi się z lawa wulkaniczną… Załącznik 1224 Wreszcie jest! Droga opada i przecina rzekę Czaryń pewnie w jednym z jej najniższych punktów kanionu – uchodzącego za drugi największy po amerykańskim Grand Kanionie. Załącznik 1237 Niestety wiele z tego nie zobaczymy – zaczyna się już ściemniać – a my mamy dzień w plecy. Stajemy zerknąć na rzekę w dole a tu zaczyna coś śmierdzieć z motocykla Jojny… No nie, dymi się z pompy, którą dałem Jojnie do testowania. Swojej Mikuni po modyfikacjach chciałem dać druga szansę, wiec Jojna wpakował moja elektryczna po wymianie styków i płytki do siebie. No i teraz kopci się z dekla. Wadliwą pompę wymieniamy na stary sprawdzony oryginał i oddalamy się w zapadającą ciemność. Załącznik 1236 Ostatnie przebłyski zachodzącego słońca ukazują w oddali pasmo Tien Szan – z granicą gdzieś pomiędzy zaśnieżonymi szczytami. Załącznik 1235 Załącznik 1227 Po nocy dojeżdżamy w końcu do Kegen gdzie tankujemy pod korek kazachskie paliwo i jedziemy w kierunku kirgiskiej granicy. Znikł asfalt, zrobił się szuter. W koło panuje całkowita ciemność zwalniamy więc do 40 – 50. Za chwilkę Samborowi przebiega przed samym nosem spętany koń. Zwalniamy całkowicie czując, że nocna jadza na tym pograniczu to niebezpieczna zabawa. Mamy nosa – niebezpiecznych koni jest więcej na dodatek na drodze leżą znienacka duże kamienie. A my oczywiście świecimy w niebo zamiast na drogę. Z mroku wyłania się granica kazachsko kirgiska. Załącznik 1233 Jesteśmy już w górach Tien Szan, może niezbyt wysoko, ale zimno okrutnie a na dodatek celnicy bawią się z nami w kotka i myszkę, niemożliwie przeciągając procedury i zabawiając nas rozmową. My głusi na podteksty, szczekając zębami, znosimy ich szykany. W końcu tracimy jedno piwo na rzecz przyjaźni polsko-kazachskiej i po 2 h idiotycznego kiblowania na granicy jesteśmy w Kirgizji! Dodam ze nasze nieważne druczki wiz kazachskich tym razem przeszły bez zająknięcia… Załącznik 1234 Rozbijamy namioty na jakiejś łące 5 km za przejściem i walimy się spać. Brrr… zimna ta noc będzie… cdn. |
:Thumbs_Up:
|
czyli akurat na dlugość kupy?
|
Podos, nie przejmuj sie nim. Zapewniam Cie, że nie wszyscy Gdańszczanie to tacy ignoranci :) No dalej dalej noooo :) PS: kurwa, skończyła sie srajtaśma :P
|
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:57. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.