![]() |
Ucku w kopaniu umiłowany...
Cytat:
po drugie promo - to oczywiste, że blokowanie innych jest nie fair ale i z rozrusznikiem umiejętność odpalenia z biegu i "dosiadu" się przydaje. Z doświadczenia wiem, że w niektórych sytuacjach gdy sprzęt jeszcze sie toczy naciśniecie startera i strzał ze sprzęgła ratują i w ogóle nie dochodzi do zablokowania, zatrzymania, odwracania motocykla i jazdy z górki. po trzecie primo - rozumiem, że kolega jak "harcerz do stokrotki i w pokrzywy po pas...". A jak braknie kolegów albo wszyscy gentalmani co Ladies przodem puszczają? "Niechaj zawsze w grząskie i mokre miejsca Pan Nasz w Niebiesiech jako pierwszego prowadzi z rozrusznikeim sprzęta pod jeźdźcem wprawnym abym radości miał wiele a butów swych w bagnie zostawiać nie musiał..." po primo czwarte - lepsze znam sposoby na gibką i sprawną obręcz biodrową... i nie jest to hula -hop :p Doceniam dzidągi bez rozrusznika, akumulatora i całego elektrycznego osprzętu... za ich lekkość, zwinność i prostote budowy. Sam na xl350r i xr400 doświadczałem co kopniak znaczy z rozprężnikiem automatycznym i manualnym, wiem ile radości daje obudzenie piecyka jednym przemyślanym ruchem nogi... poezja. :p Ale... ten magiczny guziczek po prostu ułatwia życie. W pokłonie z szacunku dla błotno - terenowych, Twych i pozostałych Ladies osiagnięć zastygam a na ripostę czekam... Oddany Spławeniusz ;) |
..a więc jak pisałam wcześniej >>> nawet jak się ma rozrusznik ( a faktycznie ułatwia strasznie życie, fajny jest ogólnie :p ) to trzeba się nastawić, że będzie miał awarię:oldman: ( mój ma już miesiąc prawie, co jest bardziej chyba wkurzające niż sam brak rozrusznika ) i wtedy przydaje się umiejętność kopania oraz znajomość sprzęta na tyle, aby kopniak zadziałał, ale nie zabolał ani nas , ani moto - więc trza ćwiczyć przy każdej okazji, takie jest moje zdanie :Thumbs_Up: z każdą próbą odpalenia idzie mi chyba coraz lepiej :vis:
morał z tego taki >>>> gdy się da, użyj kopa :oldman: Jola, Ty to masz za.... jak Ci elektryka padnie, to wtedy nie ma wyjścia > pchanie na zawołanie:haha2: |
Ucek ma łatwiej - dwupaka kopie się łatwiej.
Chinol miał pecha - jego moto strasznie źle paliło po glebie. Baba - daję coraz lepiej rade bez giziczka. A ja - nie martwie sie w zimie ładowaniem aku :) pzdr |
dobrze BABA gada :beer2:- trzeba być człowiekiem renesansu i umieć kopnąć, jak się kopkę ma. Jak się nie ma, to nie powód do płaczu. A głównie mi się rozchodzi o to, aby posiadanie rozrusznika nie było warunkiem sine qua non zakupu motocykla - liczy się całokształt zalet/ wad maszyny.
Spławiczku, ja ci ripostować nie będę - bom dziś w podłym, jadowitym nastroju i jeszcze chlapnę coś, a potem mi język uschnie i z grobu będzie wystawać.. :) Najważniejsze jest własne doświadczenie - ja tam nigdy rozrusznika nie miałam, latałam i latam sobie po górach, błotach i podjazdach, latam dużo solo, absolutnie bez jakiejś tarumy zgaśnięcia, bo od wścieklaka AD 2002 dostałam taki wycisk w kopaniu (skubaniec odpalał w najlepszym wypadku od 10 i to porządnego.. :vis:), że teraz to ..z palcem w uchu (za przeproszeniem) swoje i innych sprzęty, jak trzeba, to odpalam. A fakt, że obiektywna nie jestem, bom ortodoks dwusuwowy i do tego właściwie teraz tylko hard enduraki uznaję :p A żeby zgrabnie powrócić do meritum.. ;) Kolejny super rejli wynalazek mi się przypomniał: http://apteka.epacjent.pl/40519,komp...axi-n1578.html o takie cudo! :);) Trzymasz to to w zamrażalniku na stałe i jak tylko gdzieś przygrzmocisz i się przy tym złamiesz/ zwichniesz / spuchniesz / zsiniejesz / stłuczesz, to przykładasz (wg instrukcji) - i rekonwalescencja skraca się do niezbędnego minimum. Fantastyczny gadżet dla osób uprawiajacych sporty wszelakie, posiadajacych potomstwo w wieku ekperymentującym i wszystkich po starych, ale odnawiających się wciąż kontuzjach. Z drugiej strony, jak cię na moto mocno przewieje i bark / kark / lędźwie / szyjka boli jak.. s***syn, to wyjmujesz to to z zamrażalnika, wrzucasz do gotującej się wody i przykładasz (wg instrukcji) - po nocy ból mija jak senny koszmar. Bardzo zacna rzecz :oldman: |
A propos technologii rejli, to BartekJ opowiedział mi o interesującym patencie stosowanym przez "Brudasów" w temacie potu kapiącego z czół uznojonych w trakcie zmagań w terenie : podobnież ( i tu poprosze o wybaczenie, jeśli komuś wyda się to za bardzo hardkorowe :p ) wkładki higieniczne wklejane w kask na wysokości czoła zapobiegają temu uciążliwemu procesowi i pozwalają cieszyć się jazdą bez zakłóceń :D.
Ciekawe :haha2: Ps. no tak, nie przelogowałam się . To pisałam ja, cebe. |
Takie wkładki na czole, to kolejny powód by nie patrzeć pod koło - jak dobrze się ustawisz, to spływa po karku ;):haha2:
A z ostatnich impresji górskich - zawsze bierz ze sobą ciepłe majtki (nie tylko kalesony, ale normalne rowerowe ciepłe majtki z dodatkowym "wygąbczeniem" w okolicy klejnotów). A szczególnie zabieraj ciepłe majtki, jak jedziesz na OFF na południe Europy i ma być na pewno gorąco.. Na pewno jak się pogoda zdupczy i spadnie do zera, docenisz takie rejli barchany (lub ich brak.. :D). Można takie nabyć w każdym większym sklepie sportowym - szczególnie w sezonie jesiennym. Zimą ubieram się na cebulkę - gacie zwykłe, grubaśne gacie termoaktywne, potem gacie rowerowe i kalesony, spodnie endurowe i jest git :Thumbs_Up: - góra mniej cebulkowa i możliwa do zdejmowania (w czasie ćwiczeń jest dużo cieplej, niż na przelotkach). |
Cytat:
|
Cytat:
|
Cytat:
To się rozumie samo przez się. jak również to, ze z nad tych pięknych pachnących chmurek pięknie świeci słońce :oldman: |
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:24. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.