![]() |
2 Załącznik(ów)
Cytat:
Załącznik 126302 Załącznik 126303 |
Ropuch - ja Cię nie poznaje! Tyle mięsa a Ty już wymieniasz? ;)
|
12 Załącznik(ów)
Czwartek, pobudka w Grazu, spodnie suche, buty mokre, jak to u żaby :-). Zbieramy się szybko i opuszczamy Graz. Pan był żeby zjeść śniadanie na starówce ale szybko go zmieniamy na inny. Śniadanie na OMV na autostradzie i lecimy dalej w kierunku Villach. Tam miało być tradycyjnie tankowanie bo poza autostradą nawet 40 centów różnicy ale po drodze Ropuch mi coś tam macha i pokazuje na bak. To ja mu pokazuję 5 palców, że 50 km i stacja. Okazało się, że on myślał, że 5 km. Za 10 km pokazuje mi znowu na bak, to ja mu 4 palce i się zorientował, że to dziesiątki :-). Na oparach lądujemy w Pörtschach am Wörther See i tankujemy wcześniej. Okazuje się przy okazji, że piękna miejscówka nad jeziorem Wörthersee, czuć "piniądz" ale też klasyczny austriacki ordnung. Villach już pomijamy, dalej tylko włoskie tunele, wiadukty, tunele, wiadukty itd. Za Udine na radarach i w realu znowu czarno. Ubieramy się w co mamy :-) i dalej jazda. Chmury okazały się groźniejsze na radarze niż w realu więc Ropuch spodnie miał suche. Po drodze tankowanie w Vincenzie i dalej monotonia. Autostrada w Austrii to w porównaniu z odcinkiem Venecja - Turyn, super hiper odcinek widokowy :-).
Nie ma co opisywać na tym kawałku włoskiej autostrady, poza upałem, włoskimi kierowcami unikających prawych pasów na trzypasmowej autostradzie nie ma nic ciekawego raczej wkurzającego :-) Jeszcze szybkie espresso i kanapeczka i Turyn się zbliża. Załącznik 126513 Pomiędzy Milanem i Turynem trafiamy w okno pogodowe i przejeżdżamy pomiędzy dwoma dużymi burzami i tyle było już deszczu na cały wyjazd. Poza jakimś deszczykiem w nocy i kilkoma kroplami w Ostrawie na powrocie. Mówiłem, jak jadę to nie pada :-))))). W okolicy Turynu Ropuch zauważa na bramkach pasy z wymalowanym motocyklem i twierdzi, że to pas dla moto , bramka jest krótsza i za darmo. No to jazda, bokiem i bez biletów. Moja teoria jest inna na ten temat. Mianowicie, kilka lat temu włoskie organizacje moto protestowały i żądały zniesienia opłat lup wprowadzenia połowy opłaty na autostradach. Nie wypaliło to ale wprowadzono zniżki dla posiadaczy ichniejszych "VIATOLI". Jeżeli posiadasz urządzenie to masz rabat. No i te pasy z wymalowanym moto są właśnie żółte ( jak pasy dla automatów), szlaban jest krótszy, dlatego że czujniki mogą nie wykryć motocykla i nie blokują się przejazdy, po prostu jedzie się obok szlabanu ale system wykrywa urządzenie i kasuje. Na niektórych pasach żółtych jest znak zakazu moto , dlatego że szlabany nie są krótkie. Ropuch twierdzi, ze historycznie tak jeździli i nic nie przyszło. Jak będzie teraz się okaże :-) Późnym popołudniem docieramy do Salbertrand. To wioska przed Bardonecchią. Ponieważ byłem już kilka razy na Stelli, spałem na "górze", to proponuję towarzystwu małą zmianę. Spanie na "górze" ma swoje uroki , trzeba tam być ale jest też upierdliwe. Jeżeli jesteś tam kilka nocy, to codziennie musisz i tak dymać kilkanaście km po szutrach , kamieniach góra, dół , bo twoje trasy są w około. Na miejscu są tylko cztery ToiToie i stumych. Woda w nim wiadomo jak z lodówki. Codziennie po trasach masz 100 kilo piachu na sobie i 3 kilo w zębach. Prysznic wtedy jest zbawieniem. Więc i tak codziennie w ostatnich wyjazdach, na koniec dnia jeździliśmy na kemping Gran Bosco w Salbertrand i korzystaliśmy z socjalu za małą opłatą. Dlatego też proponuję bazę od czwartku do soboty po południu na kampingu, a z soboty na niedzielę na "górze". Szybkie konsultacje z Zylkiem i decyzja kamping. Tak oto pod wieczór zawitaliśmy na kempingu Gran Bosco - baza wypadowa setek motocyklistów w tym rejonie. Załącznik 126507 Załącznik 126508 Na miejscu czekał już Zylek, wygodne panisko :-) przyjechało sobie w kilka godzinek swoim busowozem i zajadał pizzę popijając piwko. Później już tylko wieczorne rozmowy Załącznik 126511 Dzień był długi i monotonny ale cóż zawsze to lepiej niż 1600 km na raz :-) Załącznik 126510 Trzeci dzień, może drugi i pół prędzej :-) , to już klasyka. Rano pobudka i że to piątek, a w piątek droga przez galerie del Seguret zamknięta, to wyjazd w kierunku Asietta. Po włosku Strada dell'Asietta. Załącznik 126514 Niemcy, a jest ich tam dużo nazywają ją Asietta KaammStrasse, czyli drogę po graniach ( czy tam po grzebieniu ). Ma ona kilkadziesiąt km i jedzie na wysokości ponad 2000 m.n.p.m. Można na nią wjechać od Sestriere, Sauze'd Olux lub od Colle delle Finestre. Każdy wjazd jest świetny bo i tak później już cały czas w górkach. Ja miałem przyjemność wjeżdżać kilka razy z każdej strony, Zylek też, więc Ropuch musiał zdać się na nas. Szybkie śniadanie, kawka i wyjazd z kampu w kierunku Susa. Tankowanie i podjazd na Colle delle Finestre. Załącznik 126512 Wjazd na Finestre od Susy, czyli co najmniej 30 nawrotów w odstępach nie raz nawet 50 m. Później szuter. Załącznik 126509 Szuter w tym roku jakiś okrągły i luźny, ciężko było się na nim utrzymać. Myślałem , że to efekt Giro d'Italia ale sprawdziłem, w tym roku nie jechali. W każdym bądź razie podjazd pierwszy raz nie należał do przyjemnych, po prostu było ślisko, jechało się jak po piłeczkach. Załącznik 126515 A to już dream team Załącznik 126516 No i widoczki Załącznik 126517 Załącznik 126518 CDN |
10 Załącznik(ów)
Asietta jest zamknięta dla pojazdów silnikowych w środy i w soboty od 9 rano do 17. Jeżeli ktoś się wybiera to warto o tym pamiętać, Po za tymi godzinami jest otwarta i też ma swój urok. Na pewno nie ma tylu motocykli i samochodów, w lecie dzień długi więc można spokojnie objechać. Jadąc od Finestre, najpierw właśnie wjeżdża się na Colle del'Assietta 2472m.n.p.m, później jest jeszcze kilka przełęczy : Colle Lauson 2491, Colle Blegier 2379, Colle Costapiana 2322, Col Basset 2424 i zjazd do Sestriere.
Jak jest pogoda to jest to jedna z ładniejszych szutrowych tras w Europie. To nie tylko wyjazd na jakąś górę i zjazd, tylko 30 km po graniach, a w tej części Europy to nie jest normalna sprawa. Załącznik 126527 Załącznik 126528 Załącznik 126529 Załącznik 126530 Załącznik 126531 Załącznik 126532 Załącznik 126533 Z ciekawostek, to jak pierwszy raz byłem w tych rejonach, a nawet trochę dalej bo w Alpach francuskich, to takich "chłopków" siedzących na krzesełkach i robiących zdjęcia motocyklistom, kolarzom, czy tez fajnym furkom widziałem słownie dwóch. I to z jednej firmy. Dzisiaj jest ich jak grzybów po deszczu , nawet na Assiettcie. Efekt poniżej ale ze znakami wodnymi. Załącznik 126534 Załącznik 126535 Załącznik 126536 Można zamówić gadżety albo same odbitki. Przyznam się, ze w 2012 zamówiłem sobie odbitki, no bo jak się samemu jeździ to się ma pamiątkę. Ciekawe czy taki biznes wypalił by na patelniach w Chabówce - może jako zdjęcie typu "ostatnie pożegnanie" :-) , kto jeździł ten wie o czym mowa. |
Pogoda była naprawdę PETARDA - fajnie się czyta wiedząc o czym jest pisane i znając uczestników wycieczki za miasto, faktycznie - pięknie tam :)
Tylko ten GS1150 jakiś takiś w stylu retro i średnio pasuje do okoliczności przyrody - na szczęście nadanrzał :) |
16 Załącznik(ów)
Piszę post pod postem, bo niestety ale jak się więcej załączników daje to coś wywala i roboty na dwa razy.
Cały czas jesteśmy w piątek i jedziemy po Strada Assietta. No dobra już zjeżdżamy do Sestriere. To miejscówka znana z olimpiady w Turynie i dość popularna w tej części miejscówka narciarska. W lecie mnóstwo rowerów, zarówno górskich jak i szosowych. Generalnie włosi lubią pedałowanie, taki chyba ich sport po piłce. W Sestriere zaczyna się asfalt ale dla na na niedługo. Po kliku kilometrach zjazdu wjeżdżamy do doliny Argrntera. Od co najmniej dwóch lat, wjazd kosztje 5 euro. Przynajmniej inflacja ich nie dopadła, bo jak w 2021 roku Zylka tam zabrałem to też tyle kosztował wjazd. W 2012 kiedy byłem tam pierwszy raz było za friko, podobnie jak w 2014 i 2018. No dobra, nie ma co narzekać - przynajmniej można wjechać i droga jakoś utrzymana. Na początku dolina to coś na kształt naszej Chochoowskiej, dość szeroka, środkiem wartki strumień, tylko wysokość nie ta. Valle Argentera na wjeździe leży na 1650 m.n.p.m. Na końcu można się wspiąć na 2440 m.n.p.m ale to już na prawdę inna dolina, która ma swoje odgałęzienie i jest jakby na wyższym piętrze - to Valle de Gran Miol. To właśnie końcówka drogi na Gran Miol, bacówka ze stajniami i dalej tylko szlaki. Załącznik 126537 Załącznik 126538 Załącznik 126540 A tu Zylek odkrywa, że jego centrum dowodzenia wszechświatem w postaci Garmina przestało łądować. Załącznik 126539 Próba reanimacji okazuje się porażką, to znaczy nie do końca, bo stwierdza, że to raczej na zasilaczu - więc odpuszcza z naprawą i spadamy. Jedziemy w dół do Argentery i skręcamy do schroniska na Alpe Plane, leży sobie na 2100 m.n.p.m i mają tam swojskie serki i wędliny. Piwo tez mają ;-) To już można powiedzieć tradycja, bo już drugi raz tam staję na pożywienie. Dojazd do schroniska prawie jak w Theth :-) Załącznik 126545 Załącznik 126546 Załącznik 126547 A w schronisku specjały lokalne Załącznik 126541 Załącznik 126542 Załącznik 126543 Zjechać można z tą samą drogą co się wjechało lub wybrać wariant stromy. Początek cholernie stromy i z luźnymi głazami ale na ciężkim sprzęcie da się rade. Załącznik 126544 Dzięki temu można zrobić pętelkę a nie jechać tą samą drogą. Oczywiście wrócić z doliny trzeba i tak tym samym szlakiem bo jest doliną ślepą dla zmotoryzowanych ale to zawsze jakieś urozmaicenie. Cała dolina, a nawet dwie to jakieś 13 km w jedną stronę, robiąc schronisko - pętelka to następne 30 km po szutrach. Po wyjeździe z doliny czuć już zmęczenie u wszystkich. Dobijamy jeszcze następny szutrowy odcinek na Sagnaa Longa i zjeżdżamy po trasie narciarskie. Oczywiście jest ona legalna, w lecie to dojazd do domków i górnej stacji narciarskiej, w zimie niezła nartostrada. Tak dojeżdżamy do Claviere. To małe miasteczko narciarskie na granicy z Francją. Że Ropuch tu pierwszy raz to proponuje się dobić małą pętelką asfaltową przez Francję do Bardonecchii i dalej na kamping. Ropuch mówi ok, Zylek mówi pass, bo chce jechać naprawiać ładowanie centrum dowodzenia wszechświatem. No to ładujemy z Ropuchem do krainy żabojadów, spadamy do doliny Claree i przez przełęcz Col de l'Echelle 1762 wjeżdżamy do Bardonecchi. Załącznik 126548 Załącznik 126549 Załącznik 126550 Załącznik 126551 Dalej już tradycją stają się zakupy w markecie w Oulx i powrót na kemping. Na kempingu piwko i próby reanimacji zasilacza w garminie u Zylka. Odpadł na lutach jakiś element, coś jak dioda , kondensator czy coś, nie wiem , nie znam się , zarobiony jestem. Ja się upierałem, że to się na taśmę zrobi , Zylek że lutowanie potrzebne. Niestety jak gospodarz kempingu uraczył mnie w 2012 roku kompresorem do czyszczenia filtra powietrza, tak tym razem lutownicy nie miał. No to mówię , jadę do marketu coś tam kupimy. To wskakuję w krótkich gaciach na brykę i ładuję do marketu, tam lutownica za dziesięć ojro i powrót. Piwko , prąd , cyna w jakiś dziwnych paskach , poparzony palec i jest - uratowani !!!!! Zlutowane , działa. To co piwko , lizo , winko i do spania - jutro maraton po Francji :-) Załącznik 126552 |
Czyta się!
Widzę ze tam bez Ciebie można się normalnie zgubić!! |
Cytat:
Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka |
Cytat:
Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka |
Wielkie dzięki za tę relację! To prawdziwe kompendium wiedzy i zachęta, żeby się tam wybrać!
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:18. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.