Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Szkocja 2012 - tam podobno pada deszcz... - relacja (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=13784)

Tymon 01.08.2012 01:43

Isle of Skye
 
1 Załącznik(ów)
Czas ruszać - zdjęcia zrobione, nogi rozprostowane...
Na konia!
I w drogę!

Z Dornie na most łączący z Isle of Skye jest przysłowiowy rzut beretem...

Szybka fota - jeszcze przed mostem:


I już na wyspie

Po szybkiej naradzie postanawiamy jechać na północ wschodnim wybrzeżem wyspy przejeżdżając przez miejscowości:
Corry, Sligachan, Portree, Staffin...

Pierwszy dłuższy postój:

Banditos wiecznie nie wyspany kładzie się przy Oldze i zasypia...

Po jakimś czasie dołącza do niego Robin...
A ja jako, że nie potrafię spać w kasku kręcę się po okolicy - od czasu do czasu uspakajając przejezdnych
-"Nic się nie stało - oni tylko śpią..."
Po 30 minutach ruszamy w drogę...
Pamiątkowa fota

Łyk wody ode mnie z camelbaka

I jedziemy

Po jakimś czasie jesteśmy już na północy wyspy - ma intuicja podpowiada mi aby skręcić w lewo (był znak - ale chłopaki myślą, że to ja wywęszyłem taką miejscówkę...)

Za Staffin jest droga prowadząca do Uig z punktem widokowym - warto tam zajechać - miejsce nazywa się Cuith Raing i jest konkretne...

Seria zdjęć na Naszą Klase, portale randkowe i inne fejzboki...
-To stamtąd przyjechaliśmy!?
- Nie stamtąd!!
Ku?

Nie! Pajacy'KU!!
Panorama z Cuith Raing

Powrót do maszyn
Takie ło na fejsbooka:
Wracamy z powrotem na trasę - moglibyśmy pojechać od razu do Uig ale plan był dojechać na północ więc lecimy na północ:
Po drodze kilka zdjęć

Fajna miejscówka na biwak (już prawie na samej północy wyspy po prawej stronie drogi przy opuszczonym budynku - świetne widoki na przebudzenie z rana) - niestety jeszcze było za wcześnie na rozbijanie się,,,
Zdobyliśmy północ - wcale nic tam ciekawego nie było...

Resztę dnia spędzamy na powolnym poszukiwaniu miejsca pod biwak:

Spontanicznych wypadach poza drogę (Off-Road)

I robieniu zdjęć górom:

To zdjęcie jest ostatnim zdjęciem z tego dnia... -dlaczego?
MESZKI (jebane)...

Tak - były tak natrętne, że potrafiły atakować nawet podczas jazdy...
Dojechaliśmy do pola namiotowego (wybrzeże Loch Brittle) - gdzie - mieliśmy nadzieje, ze dzięki bliskości zatoki ich (meszek) nie będzie...

Niestety brak wiatru rozwiał szanse na spokojny wieczór przy piwku i innych czaso zakrzywiaczach...

Robin podirytowany postanowił poszukać innego miejsca (bez meszek)...
Grupa się rozdzieliła - my zostaliśmy...

Szybkie stawianie namiotów :haha2:, gotowanie strawy, walka z meszkami(jebanymi)...

Rozstawiliśmy się na samym końcu pola - coby nie przeszkadzać innym (plan - jeszcze przed pojawieniem się meszek - był taki aby zalkoholizować się conieco i poimprezować - nawet ognisko na plaży było planowane...)

Przyleciały oddziały meszek, Robin pojechał, morale grupy były niskie...


Podsumowanie dnia 3:
Kilometrów nakulanych: ok. 350km
Start: Rano(pewnie okolice 10??)
Stop: Wieczorem (pewnie okolice 21??)

Moja tylna opona:
Załącznik 32811
środkowy pasek zrównuje się z kostkami...

Pawel 01.08.2012 02:01

Pisz Tymon pisz to juz niedługo powspominamy port w Ullapool.

A nie, sorry. Zapomniałem, że Ty nie pamiętasz :-)

banditos 02.08.2012 02:49

Dajesz Tymoniasty!



Po wypiciu pifka i wypaleniu fajki pokoju zlecialy sie chyba wszystkie meszki w okolicy!
To byla jakas masakra - wlazily po butach pod spodnie wciskajac sie wszedzie gryzac niemilosiernie. Nawet do zupy, ktora jedlismy chodzac do okola namiotow.

Jako ze bylismy na koncu pola a do kibla byl ladny kawalek, wiec lodpalilem Olge i dlugim slidem na szutrze wbilem sie pod bude z prysznicem, wzbijajac tymany kurzu.
Ledwo zeba umylem a tu wpada mnie kobita do meskiego ustepu w obcislych leginsach z dekoltem do pępka i pyta czy moze mi jakoś pomóc brrrr...
Sadzac po stroju myslalem ze to lokalna kurewka.
Jako ze nie gustuje w bezzebnych natarczywych kobitach po 50 szybko odpowiadam - dziekuje, nie skorzystam.

Babajaga chyba skapowala sie ze biore ja za ladaco, bo takiego buraka dostala, ze malo sie nie zapalila.
Nie przeszkodzilo jej to jednak w tym, zeby opierdolic mnie za jazda na komarze po polu.
Mowie ze czytalem regulamin 3 razy i nie ma nic o zakazie poruszania sie pojazdami do kibelka, znakow zakazu tez brak. Wiec jesli ma problem to niech dopisze sobie jutro taka info na bramie.
Opuszcza meska laznie bez buziaka mruczac pod nosem zebym wiecej nie jezdzil.

Po powrocie do namiotu opowiadam Tymonowi o podrywie.
Pali wieprzka i pryka tam skad dopiero wrocilem.

Tymczasem w moim namiocie trwa walka z meszkami.
Po 2 min slysze ze kolega wraca- mysle sobie, ten ma dopiero ruchy.
Ale gdze tam- zapomnial recznika!
Po kolejnych 2 min wraca ponownie po baterie do aparatu.
Nie mija minuta i jest z powrotem po baterie do kompa.
Prawie udusilem sie ze smiechu;)

Wlascicielka musiala sobie wlosy z pod pach wyrywac widzac jak Tymon jezdzi w ta i spowrotem, ale chyba nie byl w jej typie bo pozostawia go bez odwiedzin.
Tak przynajmniej twierdzil Mr T- czy to prawda, nie wiem.
Koniec koncow udaje mu sie zabrac wszystkie klamoty, bo dlugo nie wracal.

W koncu slysze znajome pryk, pryk...
Kiedy jest juz na miejscu okazuje sie ze zapomnial zabrac ladowarki i musi jechac jeszcze raz!!!

Teraz tylko czekalem az wypierdola nas z pola na pozarcie meszek.

Udaje sie jednak przespac do rana bez wizyty seksownej Lolity.

W nocy budi mnie dziwny dzwiek. Jakby deszcz, niestety byly to wyglodniale miniaturki komarow probujace dostac sie za wszelka cene do namiotu.

Tymon 02.08.2012 03:09

Hehe.. a ten drapieżny ptak co cala noc latal i skrzeczal nad namiotami? Mnie on zasnac nie dawal...

EDIT:
Dodaje Klip z pierwszych 3 dni wyjazdu:
Zapraszam także do subskrypcji!


Pawel 02.08.2012 12:23

moze to byla ta pani w getrach

Tymon 08.08.2012 05:45

dzień 4 - 30 maj 2012
 
Godzina 8:58 - sprzęty gotowe do drogi (prawie) - Banditos - tym razem to na niego trzeba było czekać - pakuje się na kuńa... (proszę zwrócić uwagę na szykowną Woalkę na głowie modela...)
https://lh4.googleusercontent.com/-m...0_08-58-51.jpg

Ruszamy z Banditem - musimy odnaleźć Robina - wysylam SMS'a do Robina, że nadjeżdżamy...

Niestety "SS" ze względu na brak zasięgu dochodzi kilkanaście minut przed naszym przyjazdem - Robin szybko zwija biwak...
Ja robię zdjęcia ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-r...0_10-07-22.jpg

Ekipa gotowa - ruszamy - wyjeżdżamy z Isle of Skye - nie wiem dlaczego - nie zrobiła na mnie jakiegoś powalającego wrażenia... OT - wyspa z górami...
https://lh4.googleusercontent.com/-9...0_10-24-46.jpg

W pierwszej miejscowości po zjechaniu z wyspy szukamy jakiejś miejscówki (taniej) na śniadanie... - nie udaje się nam - dostajemy cynk, że w miejscowości Plockton można zjeść dobre (tanie) śniadanie...

Czyli wiemy gdzie jechać dalej...
W oczekiwaniu na zamówione śniadanie...
Chłopaki "obczajają" miejscowe towary, ja - przyzwyczajony do życia w celibacie - robię zdjęcia...
https://lh5.googleusercontent.com/-S...0_12-46-15.jpg

Z Banditosem byliśmy tak głodni, że sterroryzowaliśmy kelnerkę - aby dostać porządne śniadanie...
W trakcie śniadania dyskutujemy (demokracja) nad mapą - gdzie jedziemy, odzywa się też Paweł - pyta się gdzie się spotykamy - jednogłośnie ustalamy, że w Ullapool...

Po śniadaniu czas w drogę...
Trasa wąskimi drogami - mijanki co jakiś czas... - jednak my na motocyklach możemy jechać bez zatrzymywania się... - wszyscy nam uprzejmie udzielają skrawka drogi - coby można było przejechać...

Stromeferry, Achnitee, Ardarroch...

Tak Ardarroch... - tu się zaczyna zabawa...
Powoli - nie znienacka...

Droga (oczywiście wąska) zaczyna nieśmiało wspinać się coraz wyżej...
Oczom naszym ukazują się góry...
https://lh6.googleusercontent.com/-l...0_13-21-05.jpg

Ja jako narwany przewodnik (aka. przewodniczący) korzystam z każdej z okazji aby zjechać z "głównej" trasy...

Najczęściej po kilkuset metrach okazywało się, że to jednak "ślepa uliczka(droga)" (chłopaki chyba nie za bardzo byli zadowoleni...)

Tu na przykład dojechaliśmy nad jakąś tamę...
https://lh3.googleusercontent.com/-x...4-01-16hdr.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-n...0_14-04-55.jpg

Jedziemy dalej...
Droga - wąska, stroma, z wieloma zakrętami...
GoPro ustawione na film - więc zdjęć niema...

Tu zdjęcia ze szczytu:
https://lh5.googleusercontent.com/-m...4-28-47hdr.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-3...0_14-29-10.jpg

Teraz zjazd na drugą stronę...
Jadę przodem, GoPro nagrywa film...
Cisnę, kładę się w zakrętach, liczę na to, że nic z przeciwka nie jedzie...
Winkle się kończą...
Patrze w lusterko, chłopaków nie ma...

Zatrzymuję się na poboczu i czekam...
...
...
Chłopaków nie ma... - decyzja - trzeba wracać - zaniepokojony wracam pod górkę...
...
Po kilku winklach widzę w górze chłopaków podnoszących moto...
Stres...

Po chwili dojeżdżam - okazuje się, że Robin zaliczył lekką glebę na zakręcie na którym ja sam miałem "ciepło" (myślę, że Robin opisze sytuację - liczę na to)...

Na szczęście straty małe:
https://lh6.googleusercontent.com/-Q...0_14-39-25.jpg

Lekkie przetarcia na kurtce, rozwalone zamknięcie kufra centralnego, wygięty kierunkowskaz, porysowana owiewka i zgubiony iPhone (hehe jak dla mnie to nie strata ;) :P )

Kufer naprawiamy i zabezpieczamy zamknięcie za pomocą "gumowych linek"
iFon się znajduje... zbieramy sprzęty z kufra, prostujemy kierunkowskaz...

I jedziemy dalej - bardziej ostrożnie...
Trasa z Ardarroch do Applecross - warta polecenia - wg mnie - jedna lepszych tras motocyklowych w Szkocji... Winkle, winkle, winkle... (szkoda, że ruch dwustronny...).

Teraz już bardziej "lajtowo" z Applecross do Shieldaig
https://lh4.googleusercontent.com/-1...0_15-38-00.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-D...0_15-56-37.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-s...0_15-56-38.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-o...5-59-23hdr.jpg
Krótka przerwa i odpoczynek:
https://lh3.googleusercontent.com/-0...0_18-33-00.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-x...0_18-36-04.jpg

Po jakimś czasie jedziemy dalej...
Moje przeczucie przewodnika znów daje mi znać...
(chłopaki pewnie w kaskach przeklinali moment kiedy mi dali pozycje przewodniczącego ;) )
- skręcam z głównej drogi w jakiś szuter...
Droga prowadzi w górę... -jednak jak to na wyspach szybko się okazuje, że to "Dead end" ale jakie widoki: :)
https://lh5.googleusercontent.com/-l...0_18-53-00.jpg

Zdjęcia, wywiady itp... - wracamy do głównej drogi...
- tu okazuje się, że jest jeszcze jedna opcja na "offa" - szybko bez wahania skręcam w prawo...
https://lh5.googleusercontent.com/-9...0_19-13-28.jpg
Dojechaliśmy z Banditosem prawie pod tą wieże... Ja zaliczyłem spektakularną glebę (będzie chyba na filmiku)...

Robin z szosowymi oponami przeklina w kasku swoje opony:
https://lh6.googleusercontent.com/-L...0_19-18-59.jpg

W międzyczasie Robin koresponduje z Pawłem - Paweł jedzie z Nottingham aby się z nami spotkać w Szkocji... pisze też, że jedzie już cały dzień w deszczu i nie zapowiada się, że z niego wyjedzie (godz. ok. 19) - a u nas słonko :)

Czasu mało - a do Ullapool trochę "kaemów" - koniec op*#r%£?ania się... - czas jechać na spotkanie z Pawłem!

Godzina 21 - jesteśmy w Ullapool, zakupy w Tesco, Tymon zostaje przy motocyklach (waruje) - chłopaki robią zakupy...

Godzina 21:30 - jesteśmy na kempingu - już z daleka widzimy wysoką postać Pawła - czeka na nas...

Razem wjeżdżamy na kemping...
Szybkie rozkładanie

Tymon dostaje zjeb od kolesia w namiocie... (6metrów między namiotami musi być minimalnie - nie wiedziałem...)
https://lh3.googleusercontent.com/-U...0_22-14-01.jpg

Prysznice, pranie, itpe...

Czas na pierwszą na Szkockiej glebie (nie licząc wizyty u Zenona) najepkę!!
Pomimo meszek, zimna, i ciemności:
https://lh5.googleusercontent.com/-K...1_00-36-40.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-U...1_00-36-46.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-R...1_01-51-47.jpg

Chłopaki trochę się przestraszyli jak rozlalem 0,7 "JD" na jedno rozlanie do kubków... "- bo po co mieszać to z Colą??"
(na szczęście było jeszcze jedno 0,7) :D
https://lh3.googleusercontent.com/-g...1_02-15-42.jpg

Trzeba było opanować sztukę picia przez "Woalkę":
https://lh6.googleusercontent.com/-3...1_02-03-20.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-Z...1_02-03-57.jpg

Potem podobno był jakiś port, niby, że chcieliśmy kupić świeże ryby... - nie wiem... nie pamiętam... :D
Ktoś to pamięta??

P.S. - Nasze opony pod koniec dnia:
https://lh5.googleusercontent.com/-h...912/laczki.jpg

Nasza trasa:
http://www.webpagescreenshot.info/i/...01255334am.png

Start: ok 9rano
Stop: ok 21...
Najechanych kilometrów: (wg mapy 316, wg tripmasterów: 339km)

Robin 31.08.2012 21:33

Cytat:

Napisał TyMoN (Post 253122)
https://lh5.googleusercontent.com/-9...0_19-13-28.jpg
Dojechaliśmy z Banditosem prawie pod tą wieże... Ja zaliczyłem spektakularną glebę (będzie chyba na filmiku)...

Robin z szosowymi oponami przeklina w kasku swoje opony:
https://lh6.googleusercontent.com/-L...0_19-18-59.jpg

Jak tu nie przeklinać skoro górka była bajeczna, ale przynajmniej sobie popatrzyłem jak chłopaki sie bawią
https://lh3.googleusercontent.com/-Y...0406120583.jpg

calgon 01.09.2012 11:56

dajesz chłopaku-czytam czytam. Tego Haggisa bym wciągnał.

Zenon 02.09.2012 23:05

Zagladam tu raz na miesiace i caly czs na biezaco jestem...
Halo! pisac, malowac, zdjecia pokazywac!!!

Tymon 03.09.2012 23:18

Cytat:

Napisał Zenon (Post 256336)
Zagladam tu raz na miesiace i caly czs na biezaco jestem...
Halo! pisac, malowac, zdjecia pokazywac!!!

I ja na bieżąco jestem...
Czekam i czekam aż ktoś coś napisze... :P

Cytat:

Napisał Pawel (Post 245406)
Ja jeszcze kontynuowac nie moge. Moja rola zacznie sie od slow.
Dnia czwartego...

;)

Zdjęcia już mam powybierane, wszystko gotowe do jazdy... yyy... do pisania...

;)

Pawel 04.09.2012 01:03

Napiszę, napiszę. Od czwartku urlop więc więcej czasu będzie.

Tymon 18.09.2012 20:22

dzień 5
 
Poranek - czas wstać - zjeść coś i się zwijać w drogę, głowy ciężkie po wczorajszym wieczorze...

Standardowo śniadanie: jajecznica z 6 jajek i Rashers'y - czyli plastry bekonu... - polecam na biwaki - małe to to, na grila można wrzucić, do jajecznicy,,, i dzięki temu, że słone nie trzeba wozić soli ze sobą...
Jedząc jajecznice - uzgodniliśmy, że jedziemy na północ - zobaczyć miejsce, w którym oficjalnie rozpoczęło się Long Way Down z McGregorem, tym drugim kolesiem i ich ekipą...

Zwijamy namioty, sprzątamy pobojowisko po wczorajszej imprezie i niemrawo wyruszamy w trasę...

Jest już po 13...

Pierwszy widoczek...

Jedziemy lightowo...

Często zatrzymujemy się i robimy lanserskie zdjęcia...

Most Caolas Cumhann

Za mostem zatrzymujemy się, oczywiście zdjęcia...

Banditos "schodzi na kolano"

A potem "na koło"

Na parking po jakimś czasie zajeżdża niemiec na takiej ło wydumce:

Jedziemy dalej - znów widoczki, wąskie dróżki z zatoczkami do mijania się
- coraz mniej cywilizacji...

Chłopaki się śmieją z mojej suszarki do skarpet - ale fakt - wiszące po obu stronach skarpety, falujące na wietrze podczas jazdy musiały wyglądać śmiesznie...

Dojeżdżamy na północ - droga A838 wspina się na płaskowyż - na którym przez kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów nie spotykamy ani jednej osady...
Temperatura spada do ok. 12stopni, niebo zasnute jest nisko wiszącymi chmurami, wieje wiatr...
- niestety nie mogę znaleść nic na temat tego domu - było coś o nim w nawigacji - jakiś punkt przy drodze - więc pewnie coś ciekawego... - opuszczony dom - przy drodze A838...

Równolegle do tej drogi ciągnie się stara droga - którą postanowiliśmy pojechać... - troche błota, kilka przepraw przez rowy, - fajna zabawa... - lekki poślizg przedniego koła - Tymon się podpiera prawą nogą i czuje jak mu się coś nadrywa w okolicach kolana... - reszte wyjazdu miałem problemy z chodzeniem - ale na szczęście przeszło...
(jak ogarne się to będą filmiki z tego i innych dni)

Około 22 dojeżdżamy do Johns O'Groats - miejsca skąd Evan McGregor i Charley Boorman rozpoczeli Long Way Down... - szukaliśmy charakterystycznych kierunkowskazów - ale nic nie znaleźliśmy - a przy okazji sami się pogubiliśmy... - chłopaki gdzieś zamarudzili, ja nie popatrzyłem w lusterko i okazało się, że jestem sam...

Po jakimś czasie się odnaleźliśmy i zaprowadziłem grupę na fajną miejscówkę :D
"Znaków nie ma - ale i tak jest Zaj#?*$çie"

Long Way Down zaczyna się w Johns O'Groat - chłopaki mówią, że jest to najbardziej wysunięty na północ skrawek Wielkiej Brytanii...

Patrzymy sobie na mapę... - fakt - jest daleko wysunięty na północ... ALE...
Jest coś co się nazywa Dunnet Head... i to jest właśnie najbardziej wysunięty na północ skrawek Wielkiej Brytanii (nie licząc wysp)
- co robimy?
- jedziemy tam - może tam będą znaki których szukamy...

Znaków znów nie ma... ale też jest... Fajnie - jest latarnia... jest kamienna tablica... Robimy zdjęcia

Jest już 22:30 - cały czas jasno - czas zacząć szukać miejscówki na nocleg...
Był lekki stres - ale znaleźliśmy w końcu miejsce przy jakiś starych budynkach(chyba pozostałości jakiś wojskowych fortyfikacji czy cuś...)

Namioty rozbite, grill rozpalony - zaczyna padać... - pierwszy deszcz na tym wyjeździe... temperatura w okolicach 4stopni... :)
Zakładamy co się da i grillujemy... - budynek osłania nas przed wiatrem i większymi opadami...

Około 3kładziemy się spać - niebo na północy prawie całą noc było jasne...
Całą noc padało i było zimno...

Podsumowanie dnia:
Start: ok.13
Stop: ok. 23
Kilometry: wg Tripmaster'ów: 320km wg googla: 290km

Nasza trasa:

Pawel 18.09.2012 23:29

Nie zmieściłem się przed TyMoNem więc szybko coś napiszę. Otóż moja przygoda ze Szkocją zaczęła się się w środę a więc 4 dni po TyMoNie, Banditosie i Robinie. Pierwszy plan był teki, że we wtorek zjawię się u Zenona (Zeneon dzięki za zaproszenie mimo że nie skorzystałem) a w środę rano złapię chłopaków gdzieś na trasie, ale po przemyśleniach przyjąłem opcję środową. Moja droga nie należała do najprzyjemniejszych bo 7h na autostradzie nie można uznać za udane szczególnie w momencie kiedy pana deszcz a buty zaczynają wpuszczać wodę. Niestety o mało nie stałem się ofiarą małej ilości stacji benzynowych i po dłuższej jeździe na rezerwie trochę zacząłem się obawiać przymusowego postoju gdzieś... Ale jak po deszczu zawsze przychodzi słońce tak na mojej drodze (no może trochę z boku) pojawiła się petrol station. Co prawda z najdroższą benzyną jaką kiedykolwiek tankowałem, ale nie ma co wybrzydzać. Wtedy byłem naprawdę szczęśliwy. Zanim dojechałem do miejsca spotkania wyszło słońce i zaczęły się widoki, a ja tankowałem nawet jak miałem jeszcze pół zbiornika. Na miejsce dojechałem ok 15min przed resztą grupy.

Tymon 04.10.2012 17:56

Dzień 6
 
1 Załącznik(ów)
Dzień 6 to już po części "powroty" - zdobyliśmy północ - dalej tylko wyspy, wiatr, pewnie i deszcz...

Wstajemy wcześnie z rana - padało całą noc - zimno było - jak przestało padać - szybko się zerwaliśmy aby zwinąć cały majdan - nawet nie pamiętam czy coś jedliśmy...

Namioty na chwile spuszczone ze śledzi - szaleją...

Obóz zwinięty - kunie przygotowane do drogi - POJECHALI!
Kierunek:
Południe... wschodnim wybrzeżem.

Dunnet Head po raz drugi - tym razem w promieniach słońca

Pojechaliśmy.
Z Dunnet Head do John O'Groats, potem Wick i inne mieściny i dojechaliśmy do Inverness.

Po drodze była armata

A w Inverness popas i Pizza, kebab i inne przysmaki z tradycyjnej kuchni szkockiej.
Pojedli?, Popili? - to.... kima... :D

Jedziemy dalej!
Szybko w kierunku Loch Ness od południowej strony w dół jeziora...
Spektakularna gleba przy zawracaniu Tymona (jedna z wielu podczas tego i innych wyjazdów) - połamany uchwyt od GoPro, pierwsze rysy na stelażu od MertaSpecialParts, wbity prawy ciężarek na kierownicy blokuje mi gaz...

Loch Ness nie robi na mnie wrażenia - chyba przez tą glebę - humor mi się popsuł - w planach było pływanie w jeziorze ale sobie dałem na luz... (jeszcze bym się utopił albo zjadłby mnie Nessie ;) )

Udało się jednego potwora uchwycić na zdjęciu
Africus XRV'us Lochness'us:

W drodze do Fort Agustus:

I teraz sie wydało dlaczego moje Heidenau K60-Scout tak szybko zeszło...
Głupawka z nadmiaru przejechanych kilometrów...A to wszystko przez Banditosa...

Highland Cows - polowałem na nie cały wyjazd - widziałem setki świetnych zdjęć tych pięknych krówek - i też chciałem sam takie ło zrobić...
- niestety jak się trafiły to daleko za płotem :/

Na mapie wypatrzyłem ciekawą nazwę - tak jakby nam Czarnuchom bliską: "Loch Affric" - od razu wiedziałem, że będzie to wspaniałe miejsce...
Po drodze - znaleźliśmy otwarty las - więc czas na Tszode leśną:(okolice punktu "M"na mapce)
Klimaciarska fota zrobiona przez Banditosa - o dziwo nie przyciął nic - kadr w miare dobry...

W czasie jak Robin bookował sobie prom - my (Banditos, Paweł i ja )znaleźliśmy kałużę (jak mali chłopcy - im bardziej głęboka tym lepsza!)...

Mądruję się o kadrowaniu a sam nie jestem najlepszejszy w tej sztuce :D

Kąpiel błotna:

Afryki po kąpieli błotnej - od razu im się oczka uśmiechają...

Po lesie dojechaliśmy nad rzekę (chyba się nazywa Affric (jeśli Glen to rzeka))

Plan był aby się tam gdzieś w okolicy rozbić na dziko...
Ale zaatakowały nas meszki...
Więc uciekliśmy na kemping w okolicy Cannich (tak jakby na kempingach nie było meszek...)(punkt "N" na mapce.)

Podsumowanie:
Start: ok. 8 rano!!
Stop: ok. 22
Przejechane kilometry:
wg google: 340km
wg tripów: 390km (trochę błądziliśmy i była też tszoda po lesie)
Nasza trasa:

Zenon 06.10.2012 02:02

Cytat:

Napisał TyMoN (Post 261635)
- niestety nie mogę znaleść nic na temat tego domu

to pasterska chata jest;) se mozna przekimac, dobrze zostawic swieczke, albo kolki w podziekowaniu... jak trafisz na taka co ma dach i sens jest cos zostawiac.

http://en.wikipedia.org/wiki/Bothy

Cytat:

Napisał Tymon (Post 261635)
Po lesie dojechaliśmy nad rzekę (chyba się nazywa Affric (jeśli Glen to rzeka))

Glen to dolyna po ichniemu;)
A w dolynie rzeka bywa.

Pozdrawiam

Zenon

Pawel 06.10.2012 12:15

Cytat:

Napisał Zenon (Post 261871)
to pasterska chata jest;) se mozna przekimac, dobrze zostawic swieczke, albo kolki w podziekowaniu... jak trafisz na taka co ma dach i sens jest cos zostawiac.

W tej nie było sensu zostawiać niczego. Zostały tylko mury.

Tymon 06.10.2012 16:14

Cytat:

Napisał Zenon (Post 261871)
to pasterska chata jest;) se mozna przekimac, dobrze zostawic swieczke, albo kolki w podziekowaniu... jak trafisz na taka co ma dach i sens jest cos zostawiac.

http://en.wikipedia.org/wiki/Bothy



Glen to dolyna po ichniemu;)
A w dolynie rzeka bywa.

Pozdrawiam

Zenon

Ta chata (a raczej jej resztki) to nie był schron - na jednej ze ścian była duża wygrawerowana w kamieniu "tablica" - niestety nie czytelna już - podane były jakieś daty i nazwiska...

Tymon 15.10.2012 22:37

dzień 7
 
Wstajemy rano - wczorajsza - pożegnalna impreza (przerwana przez pana kempingowego) daje się we znaki...

Robin już spakowany na konia - dziś wraca do domu - na mniejszą wyspę zwaną Irlandią...

Pożegnalne zdjęcia:

My standardowo, na luzie i w bałaganie gotujemy poranną strawę...

Jedząc patrzymy na mapę i planujemy - zaplanowaliśmy pokazać Pawłowi Applecross - więc tam dziś jedziemy!

Zwijanie obozu, pakowanie i w drogę...

Po drodze fajne widoczki:
Kalendarz 2013? ;)

Tu już przed samym Applecross:

Czas jechać!
Przejazd z Applecross (pkt. G na mapie) do Ardarroch (pkt.H)
Na miejscu Robinowej gleby zdjęcie pamiątkowe (i chyba jedyne na tym odcinku):

I jedziemy dalej...

Banditos pokazuje jak kocha swoją Olgę:

Znów zwiedzamy zamek Eilean Donan - tym razem wchodzimy na wysepkę - bo pana od opłat już nie ma :D

Po drodze na wyznaczony z rana biwak szukamy sklepu...
Kupujemy też pierwsza i ostatnią na wyjeździe szkocką whisky :) w celu kulturalnej degustacji :)
Nie znam się - ale WHYTE&MACKAY mi przypasiło :) - zeszła nad wyraz szybko - chłopakom też chyba przypasiła...

Dojeżdżamy na miejsce wyznaczonego biwaku - pod Fort William w drodze na wyciąg narciarski po prawej strony głównej drogi znajdujemy las...

Namioty rozstawione - AKCJA!

Jak zawsze na biwaku - bałagan, grill i najepka...

I późniejsze jej efekty:
Troll leśny:

Podsumowanie:
Start: ok. 13
Stop: ok. 21
Przejechane kilometry:
wg google: 325km
wg tripów: 330km
Nasza trasa dnia 7

Tymon 21.11.2012 15:18

dzień 8 - pościg na południe
 
Dzień 8 szwędaczki po szkocji był ostatnim dniem który spędziliśmy razem.

Był to też dzień który wieczorem na biwaku oceniliśmy jako bezsensowny...(ale o tym zaraz...)

Na nocleg rozłożyliśmy się pod Fort William - blisko centrum górskiego - przy którym zimą jest wyciąg narciarski a latem wyciąg i trasa downhill'owa.

Wybrane miejsce wydawało się dość ustronne...
Jednak z rana obudziła nas czworonożna bestia grasująca w resztkach naszej kolacji - libacji...
A raczej obudziło nas wołanie właścicielki bestii - która na próżno starała się uratować resztki naszego grill'a...

Okazało się, że się rozłożyliśmy przy dość ruchliwej ścieżce leśnej - miejscu porannych spacerów z psami, przejażdżek na rowerach czy innych joging'ów...


Niczym się nie przejmując sporządziłem śniadanie (znów jajka i inne bekony).

Z okazji, że ruch się robił coraz większy szybko zwinęliśmy obóz i postanowiliśmy podjechać do naszego znajomego już Mac donalda na kawkę - gdzie opracujemy trasę na dziś.

Z okazji, że to była Niedziela - spotkaliśmy tam wielu motocyklistów - dużo plastików i innych armatur - była jednak też grupa na motocyklach ADV z Norwegii - a z nimi RD04 :)

Przy kawce oglądaliśmy mapę - nie było pomysłu - "wszystko już w tej Szkocji widzieliśmy"...

Postanowiliśmy zacząć odwrót - kierować się na południe - tam - wpadł nam w oko półwysep Kintyre - znany min. z piosenki Paul'a Mccartney'a pt. Mull Of Kintyre.


Szybkie wyznaczenie trasy, ostatnie łyki kawy i w drogę...

Po 3godzinach pałowania 130-140km/h dotarliśmy na półwysep:

Po następnej godzinie dojechaliśmy na jego północny cypel (Southend).

Półwysep tak samo nudny jak wyżej zapodany hicior McCartney'a...
Odwrót - lecimy na północ - zahaczając o TakeAway z chińczykiem i ichnym
Fish&Chips.

Pochłaniając (tak byliśmy głodni, że inaczej tego nie mogę nazwać) fastfooda zdecydowaliśmy, że walimy do oporu na Glasgow - coby na następny dzień z rana się rozjechać każdy w swoją stronę...

Jest misja - Z Campbeltown do Glasgow jest ponad 200km... godzina późna(ok.18) - niby nic ale riderzy już zmęczeni...

Na konia i lecimy - Ile się da - jak szybko się da...

Po drodze przystanek na sikanie i głupie zdjęcie: ;)

W okolicach 21:30 zajeżdżamy na przydrożny parking w okolicach Duck Bay na jeziorze Lomond (ok 30km od Glasgow).

Rozstawianie namiotów.

Szybka kolacja (resztki z chińczyka).

Zdjęcia Afryczek na tle zachodzącego na różowo słońca.

I spać... - zmęczenie odebrało nam chęci na jakiekolwiek imprezy pożegnalne...

Dzień - mało atrakcyjny - jechaliśmy na siłę, nie zobaczyliśmy nic ciekawego, zmęczenie po ponad tygodniu jeżdżenia dawało mi się we znaki (człowiek jednak nie przyzwyczajony... psychicznie) humor już nie dopisywał...

Półwysep Kintyre powinniśmy sobie darować a w zamian nawiedzić ponownie Zenona i wprosić się na wycieczkę po Edynburgu...

Podsumowanie:
Start: ok. 14
Stop: ok. 23
Przejechane kilometry:
wg google: 432km
wg tripów: 445km
Nasza trasa:
http://www.webpagescreenshot.info/i/...01222722pm.png

banditos 21.11.2012 22:50

W koncu leniu zabrales sie do pisania;)

Pawel 21.11.2012 23:26

Dobrze Tymoniasty pisze że ten plan był trochę nieudany. Ja pamiętam że było zajebiście zimno na tym cypelku i moja Afryczka straciła okularki, ale za to nocleg był w zaj... miejscu.

Tymon 19.12.2012 16:20

dzień 9 - "powroty są do dupy"
 
Przed pojściem spać - ugaadujemy się, że wstajemy wcześnie i się rozjeżdżamy - plan ambitny - bo chcemy wstać wcześnie, naprawdę wcześnie - plan jest wstać o 5... - tak!! - PIĄTEJ RANO...

Budzik ustawiony na 5 mnie budzi, - wysłuchuję ze śpi-wora czy współtowarzysze podróży już są na nogach... - cisza...

Zadowolony, że nie jestem tym co nie wstał o ustalonej porze postanawiam pospać jeszcze "chwilę"...

Po jakimś czasie ze snu wyrywają mnie nawoływania:
- EEeeee!!! - wstajemy!!?? - było to bardziej pytanie jednego z chłopaków - już widocznie się wyspał,,,
- No ja już wstałem dawno - tylko sobie leże i czekam na Was - odzywam się - coby nie było, że śpie...

Jest 6:30.
Piękny, słoneczny poranek.
Bez śniadania i kawy zwijamy obóz.

ok. godziny 7? Wyjazd w kierunku Glasgow.

Tymon 22.12.2012 18:09

W Glasgow ostatnie szkockie tankowanie, pożegnanie z chłopakami i w drogę...
Paweł jedzie w swoją stronę - my z Banditosem jedziemy razem - plan był aby pojechać razem... - niestety zapatrzyłem się na nawigację i przeoczyłem zjazd a autostrady...

Zostało mi pomachać na do widzenia i cisnąć samemu do Cairnryan...
Trochę smutno jechać tak samemu... - po prawie 2tygodniach człowiek się przyzwyczaił do jazdy w grupie...
Teraz tak jakoś pusto w lusterkach...

- ale nie czas płakać...

Jedziemy na prom - w uszach muzyka gra - ładna pogoda - aż szkoda wracać...
W głowie pomysł czy może po powrocie objechać Irlandię dookoła...

Około 9 dojeżdżam do Cairnryan - po drodze miałem kupić pamiątki, ale jakoś się nie udało - samo Cairnryan - to dziura - nawet pocztówek nie można kupić... - zostaje prom...

Dojazd na prom:

W porcie podjeżdżam do budki z biletami, wyciągam "plastikowy pieniądz" i chce kupić bilet...
£40 - brak funduszy na koncie... :/
Szukam po kieszeniach pieniędzy - znalazłem £20 w drobnych - pytam, się czy mogę zapłacić w połowie (jeśli na koncie jest wystarczająca ilość funduszy) - okazuje się, że brak...

Odjeżdżam od budki - i wykonuje telefon do przyjaciela.
- zaloguj się na moje konto (tu podaje piny, hasła, numery kont), i przelej z konta oszczędnościowego na główne połowę tego co tam jest (taką mam taktykę - aby nie wydać wszystkich oszczędności przypadkiem).

Operacja przebiegła pomyślnie - kolega coś marudził, czy nie przelać wszystkiego bo i tak prawie nic nie zostanie... - ale się uparłem...

Bilet kupiony!
Czekam na prom... - wszyscy poszli na kawę, na śniadanie... - mnie nie stać... - trzeba kupić upominki, wachę na dojazd do Galway...
Liczę, kalkuluje... - wychodzi na to, że Irlandii już chyba nie objadę... - trzeba walić prosto do domu :(

Na pocieszenie i zabicie czasu strzelam fotki Afri...


To co zostało z opony...

I takie tam...

Przyjechali inni motocykliści

Przypłynął prom, zjadł dużo samochodów, ciężarówek i innych motocykli - i popłynęliśmy na mniejszą, zieloną wyspę...
Siedząc na pokładzie obserwowałem jak wybrzeże Szkocji się oddala i maleje...

- Przemyślenia młodego podróżnika...
Pierwsza moja wyprawa właśnie się kończy, chciałoby się ją przedłużyć - chociaż o kilka dni - objazd Irlandii - to był pomysł - wschodnim wybrzeżem na południe - potem na północ zachodnim... (wpadłoby jakieś 2k km) - niestety - nie stać mnie na to...

Skoczyłem zrobić zakupy - sklepik na promie strasznie słaby a za razem DROGI...
Zalogowałem się przez WiFi na konto - tam pustki - przelałem ostatnie pieniądze...
Starczy akurat na 2 tankowania i coś na ząb...

Uśmiecham się do siebie - znowu na styk...
Pieniądze są - a czasem ich nie ma - nie ma sensu się dołować...
Zaliczyłem fajną przygodę, poznałem nowych ludzi, zobaczyłem piękne miejsca... - To się liczy...

Wysyłam do Hero SMS'a zapowiadając się, że będę na obiad (mój stały trik - załapać się na obiad u znajomych :) - wkońcu jestem studentem :D ).

Hero odpisuje, że jest u Grzegorza (Ascona88 ) w Navan i tam będzie czekał - dostaje namiary GPS.

Prom przybija w Belfaście.
Pogoda się zmieniła - na zachodzie widzę ciężkie, czarne chmury...
(uśmiecham się w kasku - "Irlandia wita nas")

Odpalam navi, wpisuje adres Ascony, zakładam szpej, zapinam bieg i jade...

W drodze do Navan nastaje "wiekopomna chwila":

Dojeżdżam do Grzegorza - o dziwo nie zmokłem - pogoda nawet tak jakby słoneczna :)

Chwilę gadamy, Grzrgorz odkręca mi śrubę którą trzeba odkręcić do regulacji zaworów (bo przed wyjazdem ją zdewastowałem) i daje mi swoją.

Jedziemy z Hero do jego domu gdzie przy smacznym obiadku daję się namówić aby zostać na noc...
Piwko, i Polaków nocne rozmowy, mały pokaz zdjęć, i opowiadania do wczesnych godzin porannych...

Dojazd na prom:

Juz w Irlandii

Podsumowanie dnia:
Start: ok.7
Stop: ok. 17??
Kilometry:
- dojazd na prom wg google: 162km
- z promu do Hero wg google:198km
Łącznie: 360km

Tymon 26.12.2012 18:16

Dzień 10 "Dojazd do domu"
 
Wstajemy z rana - okolice 10... (chyba)

Hero jadąc do pracy odprowadza mnie do Kolaska pod dom.
Tam spędzam kilka godzin, załapuje się na obiad :D - pokazuje zdjęcia, opowiadam...

Ok. 16 wsiadam na kunia, wyjeżdżam z garażu i kieruję się do Galway
Po drodze trochę pobłądziłem w wielkim mieście Dublinie, nalewam wachy i wbijam się na autostradę...

Przy wyjeździe z Dublina widzę stoi ktoś pod mostem na autostradzie i mi macha... - wytężam wzrok - widze Afra piękne czarne malowanie...

Darius!!

Zatrzymuję się pod następnym mostem (Pogoda typowo Irlandzka (pierwszy prawdziwy deszcz od prawie 2tygodni) Darius dojeżdża - gadamy chwilę - potem ruszam w trasę...

Coś ok. 18:30 zajeżdżam pod dom...
Dublin-Galway
Na liczniku ok. 250km więcej niż dnia poprzedniego...
Łącznie w ciągu całej wyprawy (a raczej wyjazdu) - od tankowania w dzień przed wyjazdem do dnia powrotu nakulałem 3,760km
Spaliłem ok. 210l wachy.

przybliżone wydatki:
- Wacha: ok. 350euro
- Prom (do i ze Szkocji): 95euro
- Kempingi ok. 50ero??
- Wyżywienie ok. 50ero?
- Alkohol ok. 50ero??
- Inne ok.25ero
Razem: Ok. 620Euro*
*nie jestem pewien czy to tyle...

Opony
przód TKC80 - wyząbkowały się bardzo...
Tył Heidenau K60-Scout - zeszła bardzo szybko
- ogólnie zadowolony jestem z tego kompletu - pomimo ww.
zero problemów z przyczepnością.
Nowe K60:

K60 po 3k km (700km po szkockim asfalcie):

K60 po jakiś 2k km zrobionych na szkockim asfalcie:

K60 w ostatni dzień w Szkocji (jakieś 3kkm nakręcone w Szkocji ok. 6kkm zrobione od założenia):
(Teraz pod łóżkiem czeka na założenie Mitas E07)

Afryka spisała się na wyjeździe wyśmienicie - na szkockich winklach, nie było nam równych ;)
Na autostradach przydał by się 6-ty bieg ;)

Na szczęście koleżanka chętna na wyjazd wymiękła - nie wyobrażam sobie jazdy w 2osoby (problemy z pakowaniem, brak miejsca, brak możliwości podzidowania etc...)

Straty:
- Wygięta dźwignia zmiany biegów.
- połamany uchwyt od GoPro
- zgubione okulary przeciwsłoneczne
- kilka nowych rys na gmolach i rozdziewiczone stelaże


Ogólnie wyjazd był za#*^?%ty!
Gdzieś kiedyś słyszałem, że jak się Szkocję zobaczy raz to na pewno się tam wróci - jest to chyba prawda - chciałbym tam jeszcze wrócić...

Jak uda mi się w końcu kupić lepszy komputer to zmontuje jakiś filmik z całego wyjazdu - pojedynczych dni nie chce mi się montować - zanudziłbym Was ;)

Jakie wyniosłem wnioski z tego wyjazdu:
- nie ma sensu planować ALE - dobrze jest mieć odrobione zadanie domowe - i wiedzieć co nieco o miejscu do którego się jedzie...
Trochę ciekawych miejsc przeoczyliśmy jadąc na "czuja"...

Nie warto się nigdzie spieszyć - 300km dziennie to taki optymalny dystans...
Czasami warto zapłacić za Kemping ;)
Dobra Ekipa to podstawa!

Na LUZIE BEZ NAPINKI!!

P.S. - jak Wam ktoś mówi/ostrzega przed meszkami, nje rajciee twardzieli... tylko się na te potwory przygotujcie... Bycie "tfardym" niee dziala - tylko moskitiera z drobnymi dziurkami, jakies rękawiczki, skarpetki grube, do nich spodnie (coby mendy się pod nogawkę nie dostały)...

Dzięki za uwagę - życzę Wam wesołych świąt i Szczęśliwego Nowego Roku - niech będzie on dla Was (jak i mnie) rokiem licznych wypraw/wyjazdów/nawiniętych kilometrów!!

Do siego roku!!

Pawel 26.12.2012 20:42

Ja Tymon z tej wyprawy nadal pamiętam te je...ne meszki i z tego powodu powrót do Szkocji mnie nie kusi, ale perspektywa zobaczenia tych górek i fajnej jazdy zawsze ciągnie.
Jednakże wyjazd uważam za bardzo udany mimo, że dołączyłem później

Tymon 26.12.2012 21:07

Taaak.... meszki....
O dziwo jakos zapomniawszy o tych potworach...
Z meszkami czy bez - chetnie sie tam wybiore po raz kolejny... moze nie w tym roku, czy za dwa... ale kiedys w przyszlosci...

Pawel 26.12.2012 21:12

Ja w nadchodzącym roku chciałbym przejechać przez Walię i Kornwalię

banditos 28.12.2012 01:39

Cytat:

Napisał TyMoN (Post 279416)
Taaak.... meszki....
O dziwo jakos zapomniawszy o tych potworach...
Z meszkami czy bez - chetnie sie tam wybiore po raz kolejny... moze nie w tym roku, czy za dwa... ale kiedys w przyszlosci...

Taaak... Najbardziej daly sie we znaki w dniu kiedy Robin zostawil nas samych. Do tego te ptaszydlo co latalo cala noc nad namiotami drac pape przez cala noc!
Chyba R. musi postawic flache za to....:umowa:

Tymon 29.12.2012 01:59

Robin miał nosa i znalazł miejsce gdzie ich nie było...
...albo tak nam tylko powiedział ;)

Tak czy inaczej tej nocy było ciężko...

Wonski 30.12.2012 17:14

Cytat:

Napisał TyMoN (Post 279399)
P.S. - jak Wam ktoś mówi/ostrzega przed meszkami, nje rajciee twardzieli... tylko się na te potwory przygotujcie... Bycie "tfardym" niee dziala - tylko moskitiera z drobnymi dziurkami, jakies rękawiczki, skarpetki grube, do nich spodnie (coby mendy się pod nogawkę nie dostały)...

Zgadza sie. Ja podczas wyprawy do Szkocji w Maju 2011 dostalem w prezencie od Lysego moskitiere na kapelusz. Nie przydala sie ale byla. Moze wlasnie dlatego sie nie przydala... bo byla. W przypadku kombinezonow przeciwdeszczowych sytuacja wygladala nieco inaczej. Byly i przydawaly sie caly czas!

Niemniej jednak Szkocja jest piekna i kazdemu polecam. Fajna relacja Tymon!!

Pawel 30.12.2012 23:19

Ja sie na wyjazd przygotowalem. Pojechalem uzbrojony w dwa rodzaje sprayow i dwa generatory wysokiej czestotliwosci, ale szybko sie przekonalismy za na te mendy nic nie dziala. Przez lata swojej egzystencji musialy zmutowac i uodpornic sie. Jak sobie przepomne to az mnie trzesie.

Tymon 31.12.2012 04:31

Cytat:

Napisał Wonski (Post 279955)
Zgadza sie. Ja podczas wyprawy do Szkocji w Maju 2011 dostalem w prezencie od Lysego moskitiere na kapelusz. Nie przydala sie ale byla. Moze wlasnie dlatego sie nie przydala... bo byla. W przypadku kombinezonow przeciwdeszczowych sytuacja wygladala nieco inaczej. Byly i przydawaly sie caly czas!

Niemniej jednak Szkocja jest piekna i kazdemu polecam. Fajna relacja Tymon!!

I tym postem mi przypomniałeś coś!!

P.S.2. - Wszyscy przestrzegali nas przed pogodą... - teraz uznaje to za spisek... - specjalnie pożyczyłem od CbrPaddy (irlandzki kolega z forum xrvireland.org) przeciwdeszczowego kondoma - który całą wyprawę tylko zawadzał i stresował mnie, że go zgubię... (teraz przypominało mi się, że jeszcze go nie oddałem)

W Szkocji NIE PADA!!! - tych co w to wątpią - zapraszamy (My "wyspiarze mniejsi") na zieloną wyspę!! - sam - ofiaruję się na przewodnika - i stawiam Guinessa/Jamesona/Powersa/Paddego albo innego Smithwicks'a dla chętnych :)

Cytat:

Napisał Pawel (Post 280000)
Ja sie na wyjazd przygotowalem. Pojechalem uzbrojony w dwa rodzaje sprayow i dwa generatory wysokiej czestotliwosci, ale szybko sie przekonalismy za na te mendy nic nie dziala. Przez lata swojej egzystencji musialy zmutowac i uodpornic sie. Jak sobie przepomne to az mnie trzesie.

Ja się tylko cieszę, że nie zmutowały i nie nauczyły się przegryzać moskitier... :D

Pomimo, że byłeś uzbrojony - pamiętam, że musiałeś dokupić moskitierę... :P

hero 31.12.2012 17:29

jak ja bylem w Szkutland tez nie padalo.

Tymon 06.11.2013 17:44

Sorry, że wykpuje stary wątek ale w końcu udało mi się ruszyć część z ok. 70 Gb materiałów video i poskładałem coś takiego:


smigacz 06.11.2013 17:59

:bow::bow::bow:to jest dopiero video-foto relacja.:brawo:

walenty 06.11.2013 19:59

Fajna składanka
 
Fajna składanka. Znam trochę te okolice, bylem parę miesięcy (Inverness i na północ) więc miło sobie przypomnieć. Nurtuje mnie jednak dlaczego ruska muzyka, Szkoci mają całkiem fajną. Czekam na dalszy ciąg. Zdrowia.

Tymon 06.11.2013 20:09

hehe Rosyjska ale coś w stylu szkockiej! (celtyckiej) :)
Jak znasz jakieś fajne lokalne zespoły do których mi się YT nie doczepi o naruszanie praw autorskich to daj cynk :)

P.S. Inverness o północ będzie w dalszej części relacji :)

Pawel 06.11.2013 20:54

Czekam na dalsza czesc, jak ja juz bede.

ex1 06.11.2013 21:24

Tymon.. organizuje wyprawę do Szkocji na wiosnę 2014, będziemy szukać offa.. chcialbym zrobić offem jakąś większą pętlę..

pomożesz? :)

Tymon 06.11.2013 22:52

Cytat:

Napisał ex1 (Post 346309)
Tymon.. organizuje wyprawę do Szkocji na wiosnę 2014, będziemy szukać offa.. chcialbym zrobić offem jakąś większą pętlę..

pomożesz? :)

Bardzo chetnie pomoge ale niestety cienko to widze - tu na wyspach raczej ciezko o dluzsze odcinki "ofowe" - wszystko tu pogrodzone murkami, bramami itp... Nie wiem jak jest w UK ale podczas pobytu w Szkocji to ofik byl sporadyczny - tylko jak cos otwartego sie trafilo... :/

Ale jak cos to postaram sie byc pomocnym...

ex1 06.11.2013 23:39

wiem wiem że łatw nie będzie...dlateg tym bardziej zależy mi na jak największej liczbie tas... będę szukal w trasach rowerowych...

czy można po scieżkach motocyklami latać? czy też nie można nawet an górę sobie wjechac..?

- Chcielibyśmy też odwiedzić najpiękniejsze miejsca widokowo a z drugiej strny interesują nas miejsca jak najbardziej odludne

no i na te górkę fajnie byłoby wjechać....



przyjazd planujemy na przełomie kwietnia i maja, chcemyzalapać się na zlot ADV UK. :)

Tymon 06.11.2013 23:44

W planach mielismy wjechac na Ben Nevisa - podobno kiedys ktos wjechal na szczyt jakims starym Fordem to myslelismy ze Aframi damy rade...

Na miejscu na kempingu koles ktory na nim pracuje powiedzial nam ze rok temu (wtedy) ktos tam wiejchal motocyklami (ale nie bylo to legalne - zrobili to wczesnie z rana...) Po wspinaczce (zbuta) doszlismy do wniosku ze musialy to byc lekkie sprzety...

banditos 07.11.2013 22:53

Ex1 w Szkocji nie ma latania offem ;( Praktycznie wszystkie drogi "wyancwaltowane".

PS
Miej na uwadze że za nielegalne offowanie zabieraja moto pozostawiajac mandacik na ÂŁ1000

pies_kaflowy 07.11.2013 23:05

A czasami strzelaja.

http://www.bbc.co.uk/news/mobile/uk-...shire-17113810

Zenon 07.11.2013 23:06

A na przełomie kwietnia i maja jest mokro. Bo jest duży opad atmosferyczny.

Zapraszam na wódkę i fasolę. Mieszkam pod Edynburgiem.

Całuje

Zenon

banditos 07.11.2013 23:10

Cytat:

Napisał Zenon (Post 346489)
A na przełomie kwietnia i maja jest mokro. Bo jest duży opad atmosferyczny.

Zapraszam na wódkę i fasolę. Mieszkam pod Edynburgiem.

Całuje

Zenon

Zenek a do drewutni nie zaprosisz? :smoking::smoking:

ex1 07.11.2013 23:26

kruca fix.. wyczytalem gdzieś ze właśnie najmniejsze opady są na wiosnę oraz w okolicy września i października..

trochę mnie załamujecie tym nielgalnym offem. generalnie wszędzie jest nielegalny, dlatego nie chcemy latać na szagę.. chcemy latać drogami rolnymi i różnymi dojazdówkami. nie znajdzie się..? gdzie jest największe odludzie..?

Zenon 07.11.2013 23:27

Cytat:

Napisał banditos (Post 346491)
Zenek a do drewutni nie zaprosisz? :smoking::smoking:

Wędzarni :D

Chrust 07.11.2013 23:39

Ex1 z tym offem to nie jest do konca nielegalne chodzi tylko o to ze nie można po prywatnym terenie a właściwie można tylko po wyznaczonym czyli green linach. To co koledzy napisali jest prawda w uk nikt się nie bawi. Kiedyś jeden z miejsowych wjechał na plaże bajkiem "zawsze chciał" po kilku może 7 minutach z za winkla już płynęła łódź policyjna lub lub straży wybrzeża nie czekali dzida. Chodzi o to że ludzi to mają dziwny zwyczaj uprzejmego aczkolwiek wstydliwego donoszenia, wszystko oczywiście w trosce o naturę. Bo zjazd z drogi wyznaczonej = katastrofa. Reasumując jadąc do uk czyli szkocji musicie się przygotować, tzn zaplanować trasę dużo bardziej niż w rumunii. Green linów jest sporo tylko trzeba poszukać ich w necie. Tu masz linki jak to w Walii wygląda.
http://www.lfr-wales.co.uk/index.php?topic=401.0
http://www.trf.org.uk/registration-help.html
pomijajac wszystkie utrudnienia warto przyjechać do uk. pozdrawiam

Tymon 07.11.2013 23:41

Hehe wedzarnia :D


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.