![]() |
Cytat:
Cytat:
Syn (17 lat) zainaugurował wczoraj rok szkolny w USA. Nie ma lepszej edukacji od podróży. |
"Nie ma lepszej edukacji od glana na zębach" :) raczej, a podróżowanie można uskuteczniać jeśli się ma na to środki i czas, lub przynajmniej jedno z tych.
To samo co 95% tzw squotersów, krastowców itp na pytanie jak wam się udaje przeżyć odpowiadają "rodzice dają". W wieku 20lat udawało mi się pojeździć po najbliższym tylko świecie i to tyle ile miałem z 3 miesięcznych studenckich wakacji minus 2 miesiące roboty by zarobić na to jeżdżenie bo robota w trakcie roku akademickiego to były bieżące wydatki :) ale odbijam sobie :) Moi rodzice, chociaż nie biedują, to jeśli coś chciałem to se musiałem zarobić sam :) ktoś wcześniej napisał "dzieciaki są szczęśliwe gdy rodzice są szczęśliwi" i wydaje mi się to zamknięciem tematu. Sam rodzicielem jeszcze raczej długo nie będę, ale jak już kiedyś będę to przede wszystkim przekażę im, że mają być szczęśliwi no matter what. Z tupetem do przodu w stylu: "jeśli masz ojca który woli popierniczać endurakiem po pustynii to chyba znacznie lepiej niż mieć takiego który szczyt planów wyjazdowych koczy na budce z browarem dwie ulice dalej" "być może jak będziesz się nadawał to ojciec kupi Ci enduraka i sam pokaże jak to jest zajebiście" "rodzina nie kończy się na obiadku i wspólnym zdjęciu" "świat nie kończy się na rodzinie, są jeszcze przyjaciele, dalecy znajomi, w ogóle nieznajomi, kompletni obcy spotkani w drodze a przynoszący na mordkę grymas szczęścia" |
Cytat:
Nie trzeba mieć nawet odwagi by jechać w nieznane. Odwagę, trzeba mieć, ale żeby zostawić dom, pracę, obecną dziewczynę czy....... (tu można wstawić dowolne coś) i pojechać. Sam tego doświadczyłem. Dziś nie mam już takiej odwagi, za dużo zależności, że stracę to coś co mam ( a to przecież takie ulotne, jedna porządna powódź czy pożar i konto będzie czyste.... ). |
Swieta prawda.Ja na dzis tlumacze sobie wszystko wymowke,ze "...mam psa i nie mam go z kim zostawic".W sumie tak jest i nic nie wymysle.Zawsze powtarzam,ze jak juz go nie bede miec,to wtedy...Ale jak naprawde bedzie:confused:Pewnie znowu bedzie cos...
|
Kiedyś fajnie ujął to Sambor, nie wiem czy to wymyślił, ale od niego to słyszałem i mi się spodobało.
" Jak ktoś chce znajdzie sposób, jak ktoś nie chce znajdzie powód." Pozdrawiam |
Napisałam cały elaborat,ale w związku z "cudownie" działającymi na nowym serwerze guzikami mi go wcięło, streszczę się więc.
Wspólne podróżowanie (z partnerem życiowym), pomijając fantastyczne doznania, fajnie spędzony czas, miłe wspomnienia, etc. doprowadziło mnie również do poważnego zastanowienia nad CENĄ PRZYGODY - ewentualną- a mianowicie, w sytuacji "niepomyślnych wiatrów", co zdarzyło się kilkorgu z naszych znajomych motocyklistów, nasze dzieci zostają bez rodziców. Dotarło to do mnie tak dobitnie,że w zasadzie wycofałam się z czynnego motocyklizmu - Wojtek jeździ, ja zasuwam pieszo...po górkach:). Edit by 7Greg jak widać to nie zawsze wina guzików :) Napiszę z punktu widzenia tej "drugiej strony", czyli matki-kury, co to w domowe ognisko dmucha, etc.... Częste wypady weekendowe mojego męża mnie irytowały, odczuwałam to jako czas" zabrany"mi i dzieciakom, bo na co-dzień praca zmianowa z nockami włącznie, odsypianie, itd.O ile więc weekend miał wolny, to chciałam, abyśmy spędzili go razem. Tak było kilkanaście lat temu . W "międzyczasie" oboje dojrzewaliśmy i ewoluowaliśmy w naszym związku, rosły także nasze dzieci i "uwiązanie" związane z opieką nad nimi, warunkami niezbędnymi dziecku do podróżowania, etc., również się zmieniało. Obecnie to para nastolatków, która od wyjazdu z rodzicami woli wspólnie spędzony czas z rówieśnikami, bo pierwsze sympatie i takie tam... Odbyliśmy we dwoje kilkanaście podróży, najdłuższa liczyła ponad 12tys.km i trwała miesiąc. W tym czasie nasze dzieci były pod opieką dziadków. Z tej podróży "przywiozłam" kilka doznań : 1/tęsknotę za dziećmi przeplatającą się z odpoczynkiem od ciągłego "mamo, a on mnie opluł, a ona mnie ugryzła,...co jest na obiad?...gdzie moje skarpety?...podrzucisz mnie na korki z anglika?"...etc, etc. 2/ wspaniałe wspomnienia, które będę nosić w sercu na zawsze (bo jak mnie Alzheimer dopadnie, to z pamięcią d....), 3/ pozytywne zmęczenie i poczucie,że ,mieszkam w apartamencie 5*, po 25 noclegach pod namiotem/gołym niebem/w rowie 4/strach - bo uzmysłowiłam sobie,że jadąc w taką podróż we dwoje, podwójnie ryzykujemy. Czyli przy braku dobrego wiatru (co jeszcze dobitniej uświadomiłam sobie po śmierci znanych mi motocyklistów) nasze dzieci zostałyby sierotami. To ostatnie doświadczenie tak mocno wpłynęło na mnie,że trochę wycofałam się z aktywnego motocyklizmu (zwłaszcza po śmierci Ashanti), bo dla żadnej przygody, nawet najwspanialszej nie jestem skłonna zapłacić tej najwyższej ceny - chcę widzieć i brać czynny udział w dojrzewaniu, dorastaniu i usamodzielnianiu się moich dzieci. Wojtek jeździ, ja przerzuciłam się na turystykę pieszą i gonię po górkach. |
Cytat:
Ciekawy temat, co zostało już wcześniej stwierdzone. Chyba w ogóle doświadczyłem jakiejś prekognicji zbiorowej bo również ostatnio duuuużo myślałem o tym co trzeba zrobić, żeby wyjechać w podróż... Kasa w tych zastanawianiach się była na ostatnim miejscu. Każdy ma jakieś marzenia wyjazdowe a moje największe marzenie jednak wymaga wielu przygotowań i ... zniknięcia na dłuuugo. Więc kiedy? Na emeryturze??? Zostawić teraz rodzinę? :Thumbs_Down: Marzeniami da się żyć jak król - jak śpiewał klasyk. Póki co musi wystarczyć. Uczę się jeździć z dziećmi. Są małe ale będą coraz większe i coraz łatwiej będzie się z nimi porozumieć. matjas |
Na pewno nie ma co generalizować i przyszywać wszystkim jeden przepis na życie - tak powiada moja przekora.
Każda decyzja wystawia rachunek i czasem nawet inkasuje "resztę". Bierność, asekuracja również. Jest masa formuł, masa mentalności, poziomów elastyczności i życiowych sytuacji. Zauważyliście, że od ludzi trudnych wymaga się mniej? Podróżnik też jest w jakimś sensie kimś trudnym. Gdyby moje podróże były okupowane notoryczną tęsknotą, cierpieniem i strachem, zrezygnowałbym z nich. Na szczęście gdy wyjeżdżam, zazwyczaj wyłączam standardowe myślenie i przechodzę tzw reset systemu. Czasami nawet zainstaluje mi się nowa wersja i nie jest to microsoft ;-) Z ogólników dodam, że - jak ze wszystkim - najgorsze są skrajności. |
7Greg - już Ty wiesz co :D. Dziękuję:).
|
Ja sie zgadza, z Leną dzieci zmieniają perspektywę i to na dobre w dobrym znaczeniu tego słowa. Moja żona za żadne skarby nie siądzie na motor ze mną bo sie obawia ze osierocimy dzieci. Jakieś dalsze wyjazdy są niemożliwe nie zostawię ich na dłużej a jak mam urlop to chce z nimi spędzać czas.
I tak Matias nieuchronnie nasze pasje większość z nas zrealizuje na emeryturze niestety już nie na naszych królowych. |
Cytat:
Każdy ma inne priorytety i trzeba to uszanować!!!!! |
Cytat:
Cytat:
|
Zdecydowana większość z Nas, czytających relacje z dalekich podróży tu na tym forum czy innych, nigdy się w taką nie wybierze. Myśl, że jednak kiedyś może...jest bezcenna.
A jak już do niej dojdzie doświadczenie zdobyte na własnej skórze gdzieś daleko od domu że: Człowiek będący w dalekiej podróży jest święty... zostaje na zawsze:) |
Bo marzenia i nadzieja sa najwazniejsze w zyciu;)
|
kłote MarekM:
Jako młodzieniec pouczę starszego bardziej doświadczonego, że tekstu w cudzysłowie nie czyta się dosłownie. W sensie, że podróżować można na dwa sposoby... można mieć temat zorganizowany, wystarczające fundusze, zakupione i zabrane przewodniki albo można wyjść z chałupy z 10zł w portfelu. Bywają przypadki masakrycznych wypadków/przypadków/przygód w czasie "podróżowania" - taki przypadek więcej uczy niż brak przypadku. Tyczy się to również życia codziennego... to taki trochę synonim "na błędach się uczysz", ale kto by młodego słuchał z uwagą ;) |
no...!ja juz od dawna slucham ;)
|
Cytat ze znanej kiedyś bajki :
"Hej! powiedział Ryjek. Odkryłem ciekawą ścieżkę. Wygląda niebezpiecznie. Jak niebezpiecznie? spytał Muminek. Powiedziałbym, że niezwykle niebezpiecznie odparł poważnie mały zwierzaczek Ryjek. W takim razie musimy wziąć ze sobą kanapki i sok postanowił Muminek" Pozdr. |
"Glan na zębach" to z pewnością nie jest moja definicja "doświadczenia", ale nie wykluczam, że i tak można sobie ten termin tłumaczyć.
Jeżeli natomiast mówimy o tzw. przypadkach, to tutaj budżet nie zawsze ma znaczenie. |
Czytam wątek i widzę, że nie jestem sam w swych dylematach i rozterkach podróżniczo - rodzinnych.
Za każdym razem gdy wyjeżdżam sam na dalszy wypad offowy żałuję, że nie będzie mi towarzyszyła żona z synem, bo ...... poprostu nie się da tego pogodzić. Za każdym razem gdy wyjeżdżam z żoną bardziej turystycznie żałuję, że nie będzie z nami syna, bo ....... motor jest tylko dwuosobowy, a my nie żyjemy w Laosie, czy Cambodży gdzie jest to pojazd wielorodzinny. Od kilku lat jest tak, że wysyłamy syna na kolonie, a my z żonką w tym czasie lecimy gdzieś dalej. Za każdym razem mam poczucie, że spełniam swoje egoistyczne zachcianki i że teraz powinniśmy być wszyscy razem i przeżywać tą podróż wspólnie. Podczas każdej podróży mamy przynajmniej jedną sytuację podbramkową, gdzie nie wiele brakuje aby nasz syn dorastał bez nas. Przeważnie z czyjejś głupoty, ale i czasami z mojej nieuwagi (widoki, krajobrazy itp..... sami wiecie). Sytuacje te rodzą mocne przemyślenia i przewartościowania, co ważniejsze w życiu. Dwa koła są moją wielką pasją, ale powoli dojrzewam do poczynienia pewnych zmian i kompromisów. W przyszłym roku choćby puszką to rodzinnie, a na moto raczej solo. Pewnie odnośnie tego drugiego moja połówka będzie mało zadowolona, ale ........ może mnie przekona :) |
|
Pierwszą motocyklową "podróż" zorganizowałem w 1993r do Czechosłowacji!
Było 9motocykli(7jawa/2mz). Wyjazd wtedy dla Mnie NA KONIEC ŚWIATA, choć w sumie zrobiliśmy około 600km i byliśmy "naObczyźnie" przez około 2tygodnie. Byłem świeżo po rozłące, złamane serce 20latka, po prawie 4letnim związku! Wyjazd z Kolegami, jezioro, zabawa i "depresja" na myśl o powrocie do domu... ...mineło 20lat, Żona, Dziatwa i dalej radość na możliwość wyjazdu gdzieś tam, jednak po minięciu tygodnia zaczyna się cklić to "brzęku" Małżowiny, do fukania dorastającej Córki i porannych skoków obunóż na klatę ojca - 3letniego Syna ;) Po 3tygodniach każde spotykane małe dziecko wywoływało w mej małorozgaraniętej głowie, dość długą zawiechę! -Co z u Nich? Co z nimi, jakby coś Mi się stało? Wielka radość na myśl o powrocie do domu... Na "PodróżSwegoŻycia" czekam, aż Dziatwa pójdzie naSwoje i wtedy z mą Panią pognamy...z kuframi, nie na lekko ;) Pozdro Orzep p.s. Polecam artykuł Beaty Pawlikowskiej "Między myślą, a czynem", dla mających odchowaną Dziatwę, środki, chęci i jedoncześnie obawy! "Pomiędzy myślą a czynem istnieje przestrzeń wielka jak ocean. I równie wielka jest różnica między wyobrażaniem sobie podróży a znajdowaniem się w drodze. Kiedy siedzisz w domu, w wygodnym fotelu, i zastanawiasz się, czy wyruszyć w drogę, zakodowany głęboko w twoim umyśle strach przywołuje wizje wszystkiego, co może stać się przyczyną tragedii albo cierpienia. Ten strach jest ubocznym efektem naszej zachodniej wielkomiejskiej cywilizacji. Z jednej strony dostarcza ci iluzji wolności od ubóstwa, głodu i bezdomności, a z drugiej jednocześnie czyni z ciebie niewolnika pieniędzy, kredytów, komunikatorów i cho-rób spowodowanych przez chemiczne dodatki do masowo produkowanego taniego jedzenia. W końcu jednak pojawia się wizja upragnionego urlopu i niespodziewanie wybucha dawno tlące się pragnienie przygody. Wyruszyć w nieznane, ściskając w pięści kamyk zielony albo – jeszcze lepiej – kartę kredytową w dowolnym kolorze, która pozwoli kupić to, co za pieniądze jest do zdobycia. Bilet na autobus, zimne piwo, nocleg w hotelu, wejściówkę do słynnych ruin. Ale co z tym wszystkim, czego karta kredytowa nie jest w stanie załatwić? – Przecież taka podróż może być niebezpieczna – podpowiada poruszona wyobraźnia i podsuwa wizje tego, co w niesprzyjających okolicznościach może się zdarzyć. A jeśli nie będzie ani jednego wolnego miejsca w hotelu? Co wtedy? A może przepadną wszystkie rezerwacje? Co wtedy? A może mój bagaż nie doleci i zostanę bez niczego? A może zostanę okradziony? To niebezpieczny kraj. A jeśli zostanę zaatakowany na ulicy? A jeśli nie będę umiał się dogadać? A jeśli?... To jest właśnie jedna z najbardziej niezwykłych tajemnic podróżowania. W teorii wszystko wygląda groźnie. W praktyce staje się łatwe. To bardzo prosta zależność. Tak długo, jak rozważasz wyruszenie w podróż w teorii, wyobraźnia będzie ci podsuwała powody do strachu, rozterek i niepewności. Dzieje się tak dlatego, że każda podróż jest wy-trąceniem z dobrze ci znanej strefy bezpieczeństwa. Podróż to wszystko, co jest nieznane, nieprzewidywalne i potencjalnie niebezpieczne. Ale z drugiej strony, oprócz zaszczepionego w podświadomości strachu przed nieznanym, człowiek posiada też absolutnie fantastyczną instynktowną umiejętność odnajdowania się w nowym otoczeniu i przystosowywania do zmieniających się warunków. Dzięki temu, gdy w trakcie podróży rzeczywiście znajdziesz się w trudnej sytuacji, twój umysł natychmiast przystępuje do znalezienia rozwiązania. W konkretnej sytuacji, gdzieś na końcu świata, twój umysł instynktownie będzie starał się znaleźć w tobie potrzebną odwagę, siłę i samodzielność. I na pewno ją znajdzie. Tym się różni podróżowanie w teorii i w praktyce. To pierwsze syci się twoim strachem, a to drugie daje ci potrzebną siłę. I ta siła zostaje w tobie na zawsze. " |
Ktoś już tu pisał, że dzieci potrafią znieść więcej niż nam się wydaje. To prawda. Przekonaliśmy się o tym z żoną będąc na biwaku pod namiotem. Chłopaki mieli jeden 3 latka a drugi roczek. W nocy przyszła taka burza z błyskawicami i grzmotami, że żona i ja dygotaliśmy ze strachu. Chłopaki leżeli między nami i spali jak nigdy. W tym roku pojechaliśmy w maju na podobny biwak namiotowy z dwumiesięcznym dzieckiem. Ludzie pukali się w głowy i nie mogli uwierzyć, że tak można. Jednak można.
|
Nooo jak słysze w robocie młode mamy że one to nie pojadą tam lub tam bo warunki dla dziecka muszą byc idealne, woda w basenie taka albo jakiekolwiek wyjazdy odpadają bo dziecko małe, to se myśle że ruszyła podkloszowa produkcja dzieci delikatnych.
|
dzieciary pod namiotem super dają radę /4 i 2/. w tym roku pierwszy raz od kiedy zawiązała się pierwsza fasolka pojechaliśmy w końcu pod namiot. to już pięć niemal lat!
a jakiż fun jest przy rozbijaniu :D :D :D jajebe... tak szybkiej akcji gubienia szpilek i plątania sznurków jeszcze w życiu nie widziałem. jedyna moja obawa dotyczy biwakowania nad wodą - tu jednak jak wiadomo zawsze trzeba mieć oczy dookoła łba :( człowiek nie wypoczywa z dzieciakami tak jak sam... ale jak to już było pisane powyżej - zostawiam w chacie, żal, że zostają. jedziemy razem - chciałoby się jednak MÓC WIĘCEJ niż z nimi. wybieram jednak wariant #1 matjas |
Ja też po raz pierwszy pojechałem w skały na wspin z dzieciakami 2,5/4. Obawy głównie miała małżonka, ale ostatecznie ametysty brylanty i sportowe samochody przekonały ją i było WSPANIALE. Dzieciaki zadowolone, żona zadowolona a ja robię to co lubię. Wyjazd na 4 dni 2 dni w skale 2 dni z rodzinką i jest pięknie :D
A pomoc jaką dzieci oferują zazwyczaj staje się niezapomnianą przygodą w ułamku sekundy. Kurczak może wylądować na środku pokoju (na co czeka kot), bułka tarta może zmienić się w śnieg, ziemniaki mogą robić za formuły 1, mąka oczywiście najlepiej nadaje się do malowania twarzy siostry. Uwielbiam gotować z dzieciakami! |
Nie wiem gdzie to wrzucić? Może tutaj?
http://turystyka4x4.pl/samotne-wilki-dakaru/ |
Bardzo fajne, dzięki Lupi :Thumbs_Up:
|
:) tak to jest Dakar !
Dzięki Lupi ! |
:Thumbs_Up:
fajny tekst, to właśnie ci kierowcy to prawdziwi bohaterowie rajdu, a nie teamy pakujące miliony zielonych w udział, |
To są tytani! Zawsze mnie ciekawi, jak herosi z pierwszych stron gazet czy teamów fabrycznych zachowaliby się na ich miejscu, i na odwrót, co oni pokazaliby mając do dyspozycji całe to zaplecze. I zawsze dochodzę do wniosku, że każdy jest na swoim miejscu, tak miało być i już.
|
Bardzo ładnie stopniowane napięcie na zdjęciach;ostatnie jest świetnym ujęciem samotnego wilka.
Często ci bezimienni (korzenie bujnych kwiatów),budują daną markę/przedsięwzięcie.Słowa uznania dla marzycieli i ich mechaników.Lub 2w1. |
Samotny wilk na dakarze musi być również samotny w życiu (bez odpowiedzialności za rodzinę). W innym przypadku to skrajna głupota. W zeszłym roku rozwaliłem sobie prawą dłoń przez głupi upadek spowodowany zmęczeniem i odwodnieniem. Nie martwiłem się powrotem z Czech, martwiłem się jak będę kąpał trzymiesięcznego syna.
|
strobus: głupota - nie głupota. Z jednej strony jeden musi wykąpać 3 letniego syna a z drugiej 16 letni syn takiego wilka dakaru ma starego który popierniczał endurakiem na Dakarze :)
|
''Samotny wilk na dakarze musi być również samotny w życiu (bez odpowiedzialności za rodzinę). W innym przypadku to skrajna głupota.''
Nie byl bym tak szybki w ocenie. W zyciu kazdy ma priorytety- kazdy swoje i to co dla Ciebie jest glupota dla innego jest calym zyciem! Wiec zachowaj kolego dla siebie tak szybkie oceny innych bo mozesz kiedys czasem zarobic za brak szacunku ,od tych ktorzy inaczej postrzegaja swiat i maja inne priorytety niz Twoje ''jedyne wlasciwe'' a wypowiadajac takie oceny obrazasz ich oraz sens ich zycia.Wiecej tolerancji i otwarcia na swiat! Pozdro |
Głupotą można nazwać także tego, co ma rodzinę a jeździ motocyklem po polskich drogach.:D
No i inaczej się jedzie wiedząc że ma się za sobą wsparcie techniczne a inaczej (ostrożniej) gdy wiemy że musimy sami dać sobie radę. Pojechali dla przygody. Też tak chciałbym. Przejechanie tej samej trasy, poza terminem rajdu, już tak nie nobilituje. |
Ludzie mowa o pięknej przygodzie, walce, pustyni, motocyklach, pasji. Po co gadać o głupocie, po co jej szukach w tak ważnym dla nas wydarzeniu ??!!! Głupota nas znjadzie sama tyle jej wszędzie!
|
Głupio, to mieć ojca, który nie wie co to Dakar :D
|
Miasto w Senegalu ?:confused:
:D |
A to mi się dostało :)
Sorki Panowie / Panie jak jadę na zawody sportowe to nie po przygody, a po wynik. Parę lat w sporcie wyczynowym spędziłem. Jest masa rajdów w których można się wyżyć - patrz rajd Albani opisywany przez Olę. W rajdzie o którym tu mowa giną ludzie. Przygotowania do tego rajdu kosztują czas, pieniądze i co z tego ma amator? ( taki jak opisany w przedmiotowym artykule - beż żadnego wsparcia). Przejedzie ze 4 etapy, popełni głupi błąd z przemęczenia. Z czego być tu dumnym? W takcie zabawy w sport nauczyłem się jednego powiedzenia: walka gołej doopy z batem - to właśnie przeżywają w/w amatorzy na tym rajdzie. To jest moja prywatna opinia. Pozdrawiam |
myślisz, że w takiej Argentynie (przygoda sama w sobie) jest głupiej mieć wypadek niż za domem na "gupiej" górce, bo zachciało się skoków?
Po co jeździć do Azji, jak do Ciechocinka można tez przecież pojechać. Dla mnie ktoś kto ma parcie na wynik jest bardziej niebezpieczny, niż ten co tylko ma zamiar przejechać a uzyskanie dobrego wyniku to tylko wisienka na torcie a nie cel sam w sobie. |
Ziarko dostałem po nosie za swój niewyparzony język. Krytykę przyjąłem i przedstawiłem swe uzasadnienie. Argentyna fajne miejsce, Ciechocinek także. Piszesz, że niebezpiecznym jest ten który ma parcie na wynik? Ten trenuje, ma wsparcie, poparcie $, sprzęt i parę innych rzeczy. Jedzie w czołówce, z samotnym wilkiem nie spotyka się na trasie w czasie jazdy, spotykają się w ambulansie. Tam jest dla niego niebezpieczny?
Argumentacja Miszy i Dubela dała mi do myślenia. Sformułuję jeszcze raz swe przemyślenia w temacie: Dakar to rajd w którym reklamują się wielkie koncerny. Profesjonaliści nadają kształt tej imprezie. Amator bez żadnego wsparcia nie ma tam czego szukać. Koszty wysokie, ryzyko odniesienia kontuzji bardzo duże, turystycznie - lipa. Ja lubię wyluzować w czasie jazdy na motocyklu. Pobawić się na wydmach, polatać po krętych szutrach, przejechać się po jakimś zadupiu asfaltem, itp. Tego na rajdzie Dakar, moim skromnym zdaniem, nie znajdziesz. Dla mnie koniec tematu, zdania nie zmieniłem, obiecuję solenną poprawę w kwestii stylu swych wypowiedzi. Szerokości |
Strobus, nie rozróżniasz ryzyka od zagrożeń.
Dakar to legenda - i z tym się mierzymy. Czy to skrajna głupota? Jeśli zawody są głupie, to mogę się zgodzić że Dakar to ich skrajność :D |
Są takie miejsca gdzie człowiek chce się zmierzyć z samym sobą, nie ważny jest wynik w klasyfikacji. Dla tych na dole jest to za zwyczaj głupota i brak wyobraźni. Z tym się akurat nie zgadzam, to właśnie ona pcha mnie coraz dalej. Dostaliśmy od Kogoś paczkę prezentów w postaci marzeń, której wielu boi się otworzyć, a ja pytam - jakie jest bez nich życie?
Niech każdy zada sobie to pytanie, wówczas być może niepotrzebne będą takie dyskusje ;) Aha, najgorszym rozwiązaniem dla moich bliskich jest Alzheimer i paczka pampersów przy łóżku - tak na prawdę liczy się jakość. I jeszcze jedno człowiek realizujący się prócz tego że jest trudny we współżyciu, to jednak nadrabia jego jakością! |
No właśnie... ;)
adwenczer musi byc non stop :) PS. sorry że tu piszę, ale tam się nie da. Elwood, kamieniołom będzie bez ograniczeń wozidłowych :) Znaczy zlot w kotlinie będzie w listopadzie na pewno a gdzie to się jeszcze okaże, bo są 3 mega miejscówki jako kandydaci, ekipa zone breslau zdecyduje się na jedną oraz poda do wiadomości publicznej namiary gps lub wedle przydatności wskazówki inne. Jedne będzie potrzebne - albo ciepły śpiwór albo ze 4 koce i tyle starczy. Adwenczer zawsze :) |
Dodam, jeszcze od siebie, że tu działa prawo paradoksu.
Wybierając wokół komina, z lenistwa "zapominamy" czasem założyć rękawice, kurtkę z ochraniaczami, jeździmy mniej ostrożnie. Wybierając się w długa, trudną trasę, przed samym wyjazdem poprawiamy wiele w motocyklu, sprawdzamy hamulce, linki, wymieniamy łożyska, itp. i wiedząc jednak że trasa jest trudna to jedziemy tak by ją jednak przebyć cało. |
Cytat:
Odnośnie wyjazdów-rodzina jest najważniejsza! A jak ona na wyjazdy nie puszcza lub sama też nie chce jeździć to znaczy, że źle wybraliśmy. By pogodzić "wspólne życie" i wyjazdy zrezygnowałem z motocykla który kochałem ktm lc4adv, na szczęście za zgodą współpartnerki na rzecz lc8adv-teraz możemy podróżować wspólnie (do namiotu musi się przyzwyczaić...) |
nooo należy rozgraniczyć ludzi należących do pewnych grup społecznych ze względu na przekonania lub konieczność pewnych zachować i na takich "że to fajne, i modne i cool albo poza-mainstreamowe, albo od jutra będę squotował ale max do zimy bo zimą ciężko". Jakoś najczęściej spotyka się tych ostatnich. Z ust tych ostatnich padają stwierdzenia typowo "w klimacie" ale z tym klimatem nie mają nic wspólnego. Hipokryzja pełną gębą. Nic nie mam do tych co serio żyją tak jak chcą a nie tak jak im każą i robią to na 100%. Chociaż nie... jednak mam - absolutny szacunek.
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.