![]() |
Dzień 7 4.08.2016 Czwartek
Wyspani, wypoczęci i w dobrych nastrojach przygotowujemy się do wyjazdu. Jemy śniadanie z naszych zapasów, potem jeszcze kąpiel, pakowanie i możemy jechać. https://lh3.googleusercontent.com/Of...Z=w868-h651-no Droga przez Kazachstan, to długie, proste odcinki gdzie nic się nie dzieje, jest mały ruch, nie ma co oglądać, po prostu, nuda. Mamy z Maxem zainstalowane interkomy, więc gadamy trochę, ale ile i o czym można gadać przez setki kilometrów. Na takich właśnie nudnych odcinkach, włączamy jakąś fajną muzyczkę. Przed startem z hotelu włączam „Play” i leci. Najpierw Budka Suflera „Sen o dolinie'' i „Cisza, jak ta'', a teraz „Dżem'' śpiewa, że „W Życiu piękne są tylko chwile” no i ma całkowitą rację. My w tym czasie wyjeżdżamy z Chromtau i dojeżdżamy do M32. Max jedzie przodem, ja za nim. Jest wesoło, jest fajnie, chce się żyć. M32 jest trochę wyżej niż ulica którą dojeżdżamy. Jest wcześnie, na drogach pusto, widoczność dobra z prawej i z lewej. Jedziemy niezbyt szybko. Patrzę w prawo - pusto, patrzę w lewo – jeden samochód, ale dosyć daleko, znowu jadąc patrzę w prawo i … jeb. Przywaliłem czachą w Afrykę Maxa. Ale przecież jego nie powinno tu być, obaj powinniśmy już być na prawym pasie M32 w kierunku Karabutak. Co się stało ? Ja myślałem, a właściwie to nie myślałem bo byłem pewien, że jest tyle czasu i miejsca, że spokojnie pojedziemy, a Max w tym momencie pomyślał „a co się będziemy spieszyć, poczekamy, niech sobie przejedzie'', czy coś w tym rodzaju, no i było jeb. U Maxa nic, bo trafiłem w płytę bagażnika u mnie dziura w czasze po prawej stronie. https://lh3.googleusercontent.com/Zx...v=w868-h651-no Światła całe, nocą tylko się okazało, że prawe lekko przestawione w prawo i do góry. Wkur...ny na maksa, tzn. maksymalnie na siebie, muszę się opanować. Jedna chwila rozprężenia, nieuwagi, braku koncentracji i już nie jest tak radośnie jak przed chwilą. Zrozumiał bym, gdybym przywalił w jakiś obcy samochód, albo on we mnie, ale my dwaj ? Jeden w drugiego ? Bez sensu kużwa ! No nic, trzeba jechać dalej. https://lh3.googleusercontent.com/IV...j=w868-h651-no Bar – zajazd przy trasie. Jemy coś lekkiego, kawa, ciastko i lecimy dalej. Jeszcze dobrze nie ruszyliśmy spod baru, a Maxowi wypada telefon. Wisząc na przewodzie słuchawek, uderza w grunt i pęka ekran. Dobrze, że tylko pęka, bo w takim stanie jeszcze nadaje się do użytku. https://lh3.googleusercontent.com/Vo...O=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/C9...h=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/J1...P=w868-h651-no Na M32 z Chromtau do Aralska jest tylko jedna stacja benzynowa, a odcinek ten liczy 520 km, dlatego trzeba tam szczególnie uważać, czyli najlepiej mieć zapas. https://lh3.googleusercontent.com/vd...9=w983-h651-no Lecimy. https://lh3.googleusercontent.com/xD...l=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/iZ...j=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Iw...c=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Xm...N=w868-h651-no W Aralsku zjeżdżamy na obiad. Te bary przy trasie, to praktycznie jedyne miejsca w których można odpocząć od upału – mają klimatyzację. Za płow, kurdak, piwo, kawę płacimy 30 pln. https://lh3.googleusercontent.com/Gd...v=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/KR...Z=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/vn...n=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/qf...5=w868-h651-no Lecimy dalej, a przy drodze po prawej, jezioro widzimy. https://lh3.googleusercontent.com/iC...F=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/eH...-=w983-h651-no Grzechem było by nie skorzystać z takiej okazji, w takich warunkach, więc zjeżdżamy i bierzemy przyjemną kąpiel. https://lh3.googleusercontent.com/bf...w=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/SO...9=w868-h651-no Po chwili dołączają do nas Kirgizi wracający z Moskwy do Biszkeku. Po kąpieli zakładamy mokre ciuchy i lecimy dalej. Dzisiaj mamy szanse na dobry dystans, ale … Lecimy szybko, a za nami terenówka. Wyprzedzamy co się da, min. ciężarówkę na ciągłej. Po chwili widzę w lusterku sygnały koguta. Wyprzedza nas policja, zjeżdżają na pobocze, zatrzymują się, a my za nimi. Z samochodu policyjnego z prawej wysiada szybko policjant i macha pałką na przejeżdżającą właśnie terenówkę, ale ta się nie zatrzymuje. Policjant mówi coś do nas, wskakuje do samochodu i szybko, na sygnale pędzą za terenówką, a my zostajemy na poboczu. Co teraz mamy robić ? Czekać ? Jechać za nimi ? Tak czy tak, wcześniej czy później nadziejemy się na nich i mandat murowany. Ustalamy, że wjedziemy w step, przyczaimy się za wzgórkiem i przeczekamy aż policjanci wrócą. https://lh3.googleusercontent.com/yd...p=w868-h651-no Jedziemy, stajemy za wzgórkiem i czekamy … czekamy … czekamy obserwując drogę, ale wracających policjantów nie widać. Pomyśleliśmy, że dłużej nie będziemy czekać i pojedziemy stepem wzdłuż drogi jakiś czas i potem na nią wyjedziemy. Jedziemy. Step w tym miejscu jest lekko pofałdowany, ale na początku jakoś nam to idzie. W pewnym momencie słyszę klakson i widzę zakopaną Afrykę. Zostawiam Trampka i wracam do pomocy Maxowi. Jedziemy dalej i za chwilę ja jestem zakopany. Wyciągamy Trampka i próbujemy jechać dalej. Próbujemy, ale co chwilę któryś z nas siedzi w piachu. Kaski i kurtki przenosimy z miejsca na miejsce, przepychamy się na kolejne miejsce i tak powoli do przodu. Wzgórki coraz wyższe, temperatura sięga chyba 40 stopni, a pot leje się ciurkiem nie tylko po plecach. I po co było nam wchodzić do jeziora ? https://lh3.googleusercontent.com/gT...S=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/9e...u=w983-h651-no Gdzieś po dobrej godzinie, mamy dość tej nierównej walki. Jesteśmy wypompowani, coraz trudniej wyrwać motor z piachu i przepychać przez kolejne wzgórze. Niech się dzieje co chce, wracamy na drogę, ale i to nie jest łatwe, bo trochę żeśmy się od drogi oddalili. W końcu jakoś się nam to udaje i co się okazuje ? Jesteśmy w tym samym miejscu w którym żeśmy w step wjechali, a jedyna korzyść to zaoszczędzone ileś tam dolarów, bo policjantów już żeśmy nie spotkali, ale i tak cenę „zapłaciliśmy '' wysoką. Lecimy. W Bajkonurze tankujemy paliwo i za pełny zbiornik E92, płacę 23 pln. Zrobiło się ciemno, więc tuż za Bajkonurem zjeżdżamy pierwszą drogą w step na nocleg. Zjadamy jedną puszkę paprykarzu z naszych zapasów i tym razem będziemy spać pod gołym niebem, pod niebem Bajkonuru, patrząc w gwiazdy. W tym miejscu, kosmos wygląda niesamowicie, a my, malutkie istoty, nie potrafimy ogarnąć tego ogromu. https://lh3.googleusercontent.com/-y...B=w868-h651-no Dystans 740 km Temperatura 42* |
Świetna, klimatyczna relacja!
Na kolejne odcinki czekam z niecierpliwością. :) |
Oj Heniu, Heniu. W Turcji to ja potrzaskałem czachę, a teraz Twoja do klejenia. Czekam na c.d.
|
Cytat:
|
Dzień 8 Piątek 5.08.2016
Wcześnie rano budzi nas wschodzące słońce i wtedy okazuje się, że rozbiliśmy się w jakimś rumowisku. Pozostałości po bazie rakietowej, czy cuć ? https://lh3.googleusercontent.com/pD...1=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Nj...f=w868-h651-no Temperatura szybko rośnie. Jemy kolejną puszkę z naszych zapasów i wyjeżdżamy z rumowiska na M32 w kierunku na Kyzyłordę. Szybko połykamy kilometry. Droga … tankowanie … droga … Rezerwa na ogół włącza się przy 200 km. Paliwo marnej jakości, niezależnie czy jest to E92, czy E95. https://lh3.googleusercontent.com/vF...l=w868-h651-no Droga dobra, równa, lecimy szybko. Obwodnica Kyzyłordy. Duże skrzyżowanie M32 z drogą lokalną. Lecimy równo. Jakieś pół kilometra za skrzyżowaniem, chaltuje nas policja na pobocze, stoi tam już kilka samochodów. Okazało się, że oczywiście lecieliśmy trochę za szybko. W okolicy wiaduktu mają zainstalowane kamery, które nagrywają na bieżąco i na bieżąco kasują. Max zostaje zaproszony do policyjnego samochodu i ma okazję obejrzeć sobie nasz przejazd na dużym ekranie, ale za tą przyjemność musimy zapłacić 40$. https://lh3.googleusercontent.com/3-...G=w868-h651-no Lecimy. Po pewnym czasie widzimy po prawej chałupkę z napisem „kafe''. To, że „kafe'' nie jest tak ważne jak to, że przy chałupce rosną drzewa, a jak rosną drzewa to jest cień i na dodatek obok stoi spory zbiornik z wodą i z węża leje się bieżąca woda. Nie można nie skorzystać z takiej okazji, żeby coś zjeść, odpocząć i ochłodzić się w przyjemnym cieniu. Nigdy wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będziemy marzyć o możliwość odpoczynku w w zacienionym miejscu. Starsza pani oferuje nam … oczywiście „kurdaki'', a do tego czaj i salat, za co płacimy 2100 Tenga. W oczekiwaniu na posiłek, ucinamy sobie drzemkę w chłodnym wnętrzu chaty, a po posiłku odpoczywamy jeszcze jakiś czas na zewnątrz. https://lh3.googleusercontent.com/OG...4=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/vT...0=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/VG...I=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/DA...D=w868-h651-no http://https://lh3.googleusercontent...D=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/FZ...1=w868-h651-no Kiedy zaczynamy przygotowywać się do dalszej drogi, czyli zakładam kurtkę i buty, czuję nagle, że coś mi cieknie po twarzy, patrzę na Maxa, a on mówi … krew. Ocieram ręką nos, a tam oczywiście czerwono od krwi, leci i nie zamierza przestać. W takim stanie, raczej nie pojadę, więc szykuje się przedłużony odpoczynek. Kładę się na wznak na drewnianym podeście obok zbiornika z wodą, zmoczona chustka na czoło, tampon z papierowego ręcznika w nos i czekamy. Po pewnym czasie czuję, że jest dobrze, krew przestała lecieć, obmywam twarz wodą, do nosa nowy tampon i jedziemy dalej. Przystanek na arbuza. Tutaj również, cień jest najważniejszy. https://lh3.googleusercontent.com/P1...-=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Rk...u=w868-h651-no Kolejne tankowanie na stacji gdzieś za Szyimkent i znowu krew z nosa. Leci mocniej niż za pierwszym razem, to znak, że chyba jestem już mocno zmęczony. Znowu mamy dłuższy odpoczynek, a ja tym razem zalegam w cieniu za stacją, wprost na kostce brukowej z kurtką pod głową. Pamiętam, że nawet się trochę zdrzemnąłem. Z Szymkentu do Taraz mamy 180 km i chcemy tam dotrzeć na nocleg. Droga dobra, tylko silny, boczny wiatr przeszkadza w jeżdzie, targając nami na prawo i lewo. Gdzieś po 100 km. okazało się, że to nie był największy problem, bo tu droga nagle się skończyła. To znaczy, droga jest, ale w budowie, a ruch odbywa się utwardzonymi poboczami, w tumanach kurzu, raz prawą, raz lewą stroną drogi. Nie mamy jednak wyboru, musimy jechać dalej, chociaż jest coraz trudniej, bo robi się ciemno, a jazda w kurzu i to w ciemności naprawdę nie jest łatwa. Jestem wykończony, Max zresztą też. Póżną nocą dojeżdżamy do Taraz. https://lh3.googleusercontent.com/Xp...x=w868-h651-no Szukamy jakiegoś noclegu, ale na obrzeżach miasta nic nie znajdujemy i w ten sposób, gdzieś w centrum trafiamy do hotelu „Orda'' z czterema gwiazdkami i za pokój płacimy 16000 Tenga. W tym jednak momencie, kasa się nie liczy. Musimy mieć łóżko, łazienkę, klimatyzację, musimy się dobrze wyspać, wypocząć, bo jesteśmy wypompowani, a przed nami jeszcze kawał drogi. Grubo po północy idziemy spać. Można by powiedzieć, że był to dosyć spokojny dzień. https://lh3.googleusercontent.com/ie...3=w868-h651-no Dystans 870 km Temperatura 41* |
Jednak nie udało sie Wam uniknąć niemiłego epizodu z Kazachską Policją.
|
Nie udało się i to nie było ostatnie spotkanie, ale ja nie powiedział bym, że były to jakieś niemiłe spotkania. Takie są uroki podróżowania po świecie, ot kilka dolarów i sprawa załatwiona. Przy czym, panowie policjanci byli bardzo uprzejmi i towarzyscy (przynajmniej "nasi" tacy byli) i cały ten proceder bardziej polega na rozmowie i targowaniu, niż na wymierzaniu surowej kary. Oni 100$, my 10$, Oni 50$, my 10$ itd. kto kogo przetrzyma. Poza tym, nigdy nie byliśmy zatrzymani bez popełniania wykroczenia, więc u nas targów by nie było.
|
Henry ten pokój na ostatnim foto wygląda dokładnie tak samo jak ten w którym myśmy spali. Gdzie to było dokładnie? Nad krzesłem wisiał telewizor a na wejściu po prawej była łazienka. Chyba że taki stajl w większości kazachskich hoteli :).
|
Cytat:
|
Hotel nazywa się "Orda", naprzeciw łóżek był stolik a nad nim telewizor na ścianie. Za ścianą z telewizorem, łazienka była. Patrzyliśmy, ale nigdzie nie dało się zauważyć wydrapanego napisu " Emek tu był''. Poza tym, wystrój pokoi prawdopodobnie był taki sam w całym hotelu.
W następnym odcinku będzie zdjęcie tego hotelu. |
To dawaj następny.
|
Czekamy na więcej
|
Czekamy, czekamy!
|
Eeeee bez przesady. Ja nie czekam :) Miało być przekleństwo a jadą i jadą i cały czas jest fajnie.
|
Dzień 9 Sobota 6.08.2016
Wstajemy o 7.00, oczywiście czasu miejscowego, bo u nas jest godzina 3.00. Czy wypoczęci ? Nie do końca, bo w lokalu po drugiej stronie ulicy odbywało się wesele, było dosyć głośno a na dodatek gdzieś w środku nocy obudziła nas kananada fajerwerków. Jemy hotelowe śniadanie i lecimy na granicę do której mamy jakieś 15 km. https://lh3.googleusercontent.com/Y9...X=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/k5...b=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/xH...P=w868-h651-no Przed granicą jeszcze tankowanie, oczywiście pod lufą karabinu. https://lh3.googleusercontent.com/TM...q=w868-h651-no A tak w ogóle, stacje benzynowe, oprócz oczywiście sposobu tankowania i płacenia, mają jeszcze inną specyfikę. Prawie zawsze kiedy tankowaliśmy (szczególnie w Kazachstanie), obok nas pojawiali się ludzie ciekawi świata zadając standardowe pytania: Skąd ? Dokąd ? Po co ? Jak długo jedziemy ? Ile kosztuje motor ? Ile pali ? Ile ma koni ? Ile pojemności ? Ile pojedzie ? Na początku było to nawet przyjemne, być w centrum zainteresowań, pochwalić się, że jedziemy z Polski, że przejechaliśmy już 2 … 4 … 6 tys. kilometrów. Bywało, że na jednej stacji, kilka razy trzeba było powtarzać te same odpowiedzi i wtedy zaczynało to irytować, bo w końcu...ile można ? Ale, bywały też pytania „ Kto i ile wam za to płaci ? '' Odpowiadaliśmy, że nikt nam nie płaci, że sami jedziemy i sami za wszystko płacimy i wtedy było wielkie zdziwienie. Jak to, żeby samemu tak jechać w świat, tyle kilometrów, motorem, tak się męczyć i jeszcze za własne pieniądze ??? Bez sensu ! Może i mają rację ? Przejście kazachskie wygląda w ten sposób, że wchodzi się do pomieszczenia w którym na środku stoi budka w którym pracuje jeden celnik, a drugi w jednym z pomieszczeń i obsługuje przez okienko. Do tych dwóch okienek, ustawiają się długie kolejki „mrówek''. Celnicy piszą...piszą ...piszą, a ludzie stoją w dusznym, rozgrzanym pomieszczeniu bez klimatyzacji. W końcu jesteśmy przy okienku, paszporty, stempel i przechodzimy dalej. Wychodzimy z budynku z drugiej strony, ale i tak musimy wrócić przed budynek, bo tam stoją nasze motory. Jedziemy na przejście kirgiskie, a tam z kolei szybko i sprawnie i już jesteśmy po drugiej stronie, całość jednak zajęła nam 2 godziny. Kasę wymieniamy po kirgiskiej stronie, bo tylko tam są kantory. Za 100 $ dostajemy 6750 Somów. Kirgizi lubią nowe banknoty, używanych nie chcą przyjmować, a jeżeli, to liczą po dużo niższym kursie. Lecimy i po pewnym czasie widzimy przed sobą spienione wody rzeki Talas, spadające z zapory na Zbiorniku Kirova, a z monolitycznych ścian budynku zapory, patrzy na nas wódz Rewolucji Pażdziernikowej, Włodzimierz Ilicz Lenin. https://lh3.googleusercontent.com/FX...g=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/on...m=w868-h651-no Objeżdżamy jezioro i dojeżdżamy do miejscowości Kyzyl-Adyr. Tam zjeżdżamy do przydrożnego baru i zamawiamy … a cóż by innego, „Kurdak'' za 560 somów, bo tak naprawdę nic innego nie było. Wtedy jeszcze, „Kurdak'' był naprawdę smaczny. W trakcie jedzenia podchodzi do nas gospodarz i proponuje żeby iść za nim za namiot, a tam będziemy mieli okazję rezać barana. Ja się nie zdecydowałem, Max chyba poszedł, a co tam robił, nie wiem ? https://lh3.googleusercontent.com/yK...6=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/_3...G=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/-a...O=w432-h651-no Po „Kurdaku'', gospodyni częstuje nas jeszcze kymysem. https://lh3.googleusercontent.com/DZ...U=w868-h651-no Lecimy, ja prowadzę. W planie mamy, dotrzeć do Osz na nocleg. Droga w budowie i znowu jedziemy w tumanach kurzu. Gdzieś za Tałas, Max mówi, że nie będziemy gadać, bo zdejmuje Midlanda do doładowania. Ok będzie cisza radiowa. Lecimy. Jest gorąco, duszno, a do tego kurz na remontowanej drodze. Gdzieś na kolejnych światłach podjeżdża Max i mówi żebym szukał jakiegoś „kafe'', musi napić się kawy i odpocząć bo zasypia. Ok. będę zwracał uwagę, ale koniecznie musi być cień. Lecimy. W pewnym momencie, widzę po prawej, głęboką zadrzewioną zatokę, a w jej głębi, budynek „kafe'', miejsce jakiego szukamy. Na poboczu, pomiędzy drogą a barem stoi Tir. Omijam Tira odpuszczając gaz z zamiarem zjechania za nim do baru. Kiedy jestem już za Tirem, nagle coś uderza mnie z tyłu z taką siłą, że padam podcięty na asfalt i sunę ślizgiem ok. 8 m. W czasie upadku i ślizgu cały czas siedzę na motocyklu trzymając kierownicę. Na nogach mam buty Sidi Adventure, zwykłe spodnie moro, na kolanach ochraniacze Zandona, kurtka Vanucci zapięta, rękawice Mechanixa, kask Caberg Rhyno. Kiedy motor się zatrzymał, wygrzebałem się spod niego i widzę z tyłu leżącą na asfalcie pracującą Afrykę i Maxa leżącego bez ruchu na poboczu. Straszne myśli przelatują przez głowę. Zanim ja zdążyłem wstać z asfaltu, do Maxa dobiegło już trzech ludzi, dwóch kierowców ze stojącego Tira i właściciel baru. Max się nie rusza. Ja sprawdzam, czy jestem cały, czy wszystkie kończyny sprawne i idę do Maxa po drodze wyłączając Afrykę. Max leży około 15 metrów ode mnie, zanim do niego doszedłem, otworzył oczy i powoli zaczął odzyskiwać świadomość. Kirgizi podtrzymywali Maxa, pytali czy jest ok. ale Max powiedział żeby go nie ruszać, że musi odpocząć. Pytam Maxa co jest, w jakim jest stanie, ale mówi, że nie wie, że musi poleżeć bez ruchu. Max leży i przychodzi do siebie, a ja tymczasem podnoszę i ściągam nasze motory na pobocze obok baru. Max zaczyna poruszać rękami i nogami, sprawdza czy wszystko ma całe. Na szczęście kończyny całe, więc powoli wstaje i przemieszcza się pod bar, w cień obok motocykli i tam kładzie się na kurtce. Ja sprawdzam jakie mam uszkodzenia i straty. Lewy but i ochraniacz kolana lekko przeszlifowane, Spodnie przytarte na tylnej kieszeni i tyłek w tym miejscu również, kurtka na łokciu cała, ale łokieć przytarty. Jak przychodzi co do czego, to oryginalne ochraniacze, czy to w spodniach, czy w kurtce, nigdy nie są na właściwym miejscu. Max tymczasem dochodzi powoli do siebie i okazuje się, że generalnie jest cały, ma tylko przytarty (przeszlifowany) na asfalcie lewy bok, jest poobijany, no i jest w szoku. Właściciel baru, przyniósł niebieski środek do dezynfekcji którym Max delikatnie smaruje ranę. Zdaje się, że była to Pyoctanina, czyli wodny roztwór Fioletu Gencjanowego. https://lh3.googleusercontent.com/iQ...K=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/m0...b=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/HN...5=w868-h651-no Sprawdzam co z naszymi motorami, jakie mamy straty i tak; Afryka – pęknięte szkło w prawym reflektorze i zagięta stopka hamulca nożnego i to chyba wszystko. Myślę, że przed znacznie gorszymi skutkami tego upadku, uratowały Afrykę gmole, gmole wykonane przez, a jakże, Henrego. Transalp – NIC. Dosłownie nic, nie licząc oczywiście przeszlifowanych na asfalcie stelażo-gmoli tylnych i gmoli przednich, produkcji, a jakże Henrego. Ktoś pytał, jak moje gmole turystyczne chronią kanistry w czasie gleby. Tutaj była nie tylko gleba, ale porządny szlif i na gmolach zainstalowane miałem kanistry z paliwem. Kanister cały, przetarta została guma mocująca i pasek nośny, którymi przymocowany był kanister. https://lh3.googleusercontent.com/uy...K=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Lw...3=w868-h651-no W międzyczasie Tir odjechał, a właściciel „kafe'' zaprosił nas do siebie na czaj. Wypiliśmy herbatę, poleżeliśmy, odpoczęliśmy i czas się zbierać, trzeba jechać dalej, chociaż do Osz już raczej nie dotrzemy. Zbieramy się powoli i sprawdzamy jak będzie się jechało po wielkim upadku. Prowadzi Max. Na początku jedziemy bardzo asekurancko, ostrożnie, w głowach ciągle mamy to, co nam się przydarzyło i pytanie; jak to możliwe ??? Jedziemy. Zjeżdżamy na stację, żeby zatankować i wtedy widzę, że gdzieś spod gażników, kapie paliwo. Kiedy zakręcam kranik, przestaje. To nie jest czas i miejsce żeby się tym teraz zajmować, sprawdzimy co się stało na postoju. Pytam obsługę stacji o nocleg i okazuje się, że za ok. 20 km będziemy mieć motel. Ok. dzisiaj dalej nie będziemy jechać. Jedziemy. Rzeczywiście, po ok. 20 km widzimy po prawej motel „Alim'', nowo budowany obiekt dla Tirów. https://lh3.googleusercontent.com/ga...z=w868-h651-no Bierzemy pokój na pięterku za 1500 somów. Na dole jest bar i duża sala biesiadna, przed motelem parking dla osobówek, parking strzeżony dla Tirów, zadaszone wiaty. Właściciele bardzo mili, uprzejmi, uczynni. Mamy trochę czasu, więc bierzemy się za wyciek w moim Trampku i stopkę hamulca w Afryce. Właściciel motelu ściąga nam do pomocy swojego mechanika. Po zdjęciu siedzenia z Trampiego, okazało się, że jeden z przewodów paliwowych jest lużny i zsunął się z końcówki. Zaciskamy go dodatkowa drucikiem i problem zostaje rozwiązany. Stopka przy Afryce, przy użyciu młotków i szczypiec również wróciła do właściwego stanu. https://lh3.googleusercontent.com/PT...5=w868-h651-no Przed nocą, mamy jeszcze czas na odpoczynek i kolację. Max organizuje z córką właścicieli jakieś miejscowe karty do telefonu, żeby mieć darmowe połączenie z domem, czy cuś takiego. https://lh3.googleusercontent.com/7A...P=w868-h651-no Max zamawia tradycyjnie „manty'' za 120, a ja dla odmiany „żarennyj łagman'' za 130 somów. „Łagman'' to oczywiście mięso z makaronem z dodatkiem warzyw. Bardzo smaczne. https://lh3.googleusercontent.com/za...U=w489-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/PL...3=w489-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/vP...5=w868-h651-no Kolejny dzień pełen wrażeń dobiega końca i aż strach myśleć, co przyniesie nam jutro. https://lh3.googleusercontent.com/aL...Q=w868-h651-no Dystans 140 km Temperatura 34* |
Zaczynam rozumieć dlaczego taki tytuł relacji...
|
A przecież, to jeszcze nie jest koniec wyprawy :vis:
|
Plan dotarcia z Taraz do Osh dość śmiały mieliście. Nam też się wydawało że te 680 km pykniemy w jeden dzień :haha2:.
Ale na brak przygód na wyprawie to wy Panowie narzekać nie mogliście. A to nawet nie połowa drogi. Dawaj dalej Henry. |
Zaczynam odnosić wrażenie, że to nie Bartang stanowi zagrożenie ;)
|
Nie wiem jak tam bylo u Was ,ale czestym bledem jest odpuszenie gazu zaraz po wyprzedzeniu tira ,ciezarowki i nie zostwieniu miejsca dla kolegi ,ktory rowniez wyprzedza jadac zaraz za toba.Pal szesc jak nikt nie nadjezdza z przeciwka...
Nie raz rzucalem miesem pod nosem na kolege z przodu |
Dobra relacja, dzieje się.. Czytam więc pisać proszę! :P
|
Mam kumpla co najpierw zabiera się za wyprzedzania TIRa przez 5 minut a potem w połowie TIRa nagle się rozmyśla i po hamulcach..! :D
Już nie jeździmy razem bo jak z przodu jest to jw a jak z tyłu to po dwóch TIR'ach już GO nie widzę w lusterku. |
jak na ironię też na własne oczy widziałem taki przypadek, niewiele przed zakrętem tira wyprzedza jeden moto a drugi pakuje za nim gdy nagle ten pierwszy heble a drugi ładuje mu się w tłumik... na szczęście nikt orła nie wyciął a skończyło się na przemieszczaniu tłumika w pierwszym i rozwaleniu chłodnicy oleju (GSXR jezcze olejak ) w drugiem.
|
Wszystko się zgadza, że jazda w grupie to jest sztuka, ale ... ten Tir stał na poboczu :Sarcastic:
|
Jazda w grupie tak z moich doświadczeń 3-4 moto, chłopy z jajami, sama przyjemność..Moich innych trzech kumpli wystarczy ze ten przede mną ruszy leym palcem prawej ręki i wiem co zrobi i idę za nim jak w dym! Pojemność moto drugorzędną sprawa.. kumpel na TA 650 daje rade za 990, i dl 650 tez nie odstaje..
Sorki wzięło mnie na wspominki z latania w sezonie..tęskni się..:( |
A były jakieś miłe niespodzianki?
Trip mega wyczerpujący, sytuacje którymi obdzieliłby kilka wyjazdów. Kłóciliście się? Pisz Henry, pisz |
to już tak zawsze będzie, że przychodom myślą ...o Boże jest kolejny odcinek :)
pozdrawiam i czekam |
Cytat:
Kłóciliście się ? Nigdy ... ani razu ... dziwne co ? :D |
henry jedziesz dalej ... góry coraz wyższe to i przygody pewnie będą lepszej klasy :)
|
Dawno nic się tu nie działo, henry czekamy! :D
|
W ODCINKU ZNAJDUJĄ SIĘ DRASTYCZNE SCENY I OPISY, CZYTASZ I OGLĄDASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Dzień 10 Niedziela 7.08.2016 Odpoczynek był nam bardzo potrzebny, szczególnie po wczorajszych wydarzeniach. A tak w ogóle, to dobrze by było zaplanować jakiś dzień bez jazdy, odpocząć od siedzenia, wyprostować członki. Ciągła jazda, uporczywe, monotonne nawijanie kilometrów, szczególnie w takich warunkach, mocno daje się nam we znaki. Rano, generalnie czujemy się dobrze, jedynie przetarty bok Maxa zaczyna mu coraz bardziej dokuczać, chyba dlatego, że się zasklepia. Dzisiaj, nigdzie się nie spieszymy. Spokojnie zjadamy śniadanko, jeszcze raz przeglądamy nasze motki, a potem pakujemy rupiecie i przygotowujemy się do drogi. Plan na dzisiaj, to dotrzeć do Osz, a że jest to niewiele ponad 500 km po asfalcie, więc z realizacją nie powinno być problemu, oczywiście, jeżeli nic się nie wydarzy. https://lh3.googleusercontent.com/xB...N=w983-h651-no Ten pan w środku, to właściciel motelu. Sympatyczny i przyjemny człowiek. https://lh3.googleusercontent.com/9t...K=w868-h651-no Wraz ze swoim mechanikiem, prezentują nam pojazd zbudowany przez tego drugiego. Wiecie co napędza ten pojazd ?... zmotany silnik od K750 ! https://lh3.googleusercontent.com/5e...c=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/ov...O=w868-h651-no Lecimy. Droga wspina się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu jesteśmy na przełęczy Otmok na wysokości 3326 mnpm. Trampi, w porównaniu z rokiem ubiegłym, spisuje się dużo lepiej, chociaż to dopiero 3300, a przecież przed nami 4600 i jak wtedy sobie poradzi ? https://lh3.googleusercontent.com/yk...p=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/L_...Q=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/DV...n=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Uy...v=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/SY...A=w868-h651-no Za przełęczą, jak to za przełęczą, droga schodzi coraz niżej. Tutaj raczej nie ma prostych, nudnych odcinków, jest zakręt za zakrętem, czasem serpentyny. Jedziemy czujnie, trzymając dystans, bo w głowach ciągle jeszcze mamy dzień wczorajszy. Widoki, jak to w tej części Kirgistanu; góry po prawej, górki po lewej, zielono, brak drzew, temperatura na tej wysokości znośna. https://lh3.googleusercontent.com/sG...9=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/pH...9=w868-h651-no Praktycznie, wszędzie wzdłuż górskich dróg widoczne są obozowiska pasterskie. Jurty, budki, kontenery, pasące się stada kóz, owiec, koni. Czasem te zwierzęta spacerują sobie po drodze, przechodzą z jednej na drugą stronę, odpoczywają na niej. Na ogół zachowują się bardzo przewidywalnie, są spokojne, ale i tak przejeżdżając obok, trzeba zwolnić i zachować szczególną ostrożność. Lecimy tak sobie wchodząc w prawe i lewe zakręty, oglądając górskie widoczki, relaksując się jazdą, omijając czasem zwierzaki. Ruch na drodze niewielki. Zbliżamy się do, dosyć ostrego prawego zakrętu za którym droga opada w dół. Po prawej, wysoka skarpa ograniczająca widoczność, po lewej dosyć szeroka równina, na której rozstawione są jurty i pasą się konie i owce. Jedziemy niezbyt szybko. Na lewym poboczu tego zakrętu, pasie się klacz obok której hasa sobie wesołe żrebię. W pewnym momencie z na przeciwka nadjeżdża samochód osobowy marki Mercedes, zdaje się C200. Samochód zbliża się do koni, my jesteśmy około 20 m od tego miejsca. Klacz nadal pasie się spokojnie, żrebak biega dookoła, a Mercedes jedzie nie zwalniając. W momencie kiedy Mercedes dojeżdża do klaczy, skaczące radośnie żrebie wypada na jezdnie. Pisać dalej ?????????????????????????????????????????????????? ???????? Jesteśmy jakieś 20m od tego miejsca !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Żrebie wylatuje w powietrze, a z rozerwanego brzucha tryska fontanna krwi i nie tylko, po czym pada na asfalt. Tam gdzie powinien być brzuch, jest zgnieciona miazga która pulsuje konwulsyjnie, a żebra sterczą nienaturalnie wypiętrzone. Z rozbitego, wgniecionego przodu Merca, również tryska fontanna, ale płynu chłodniczego. Mercedes jedzie jeszcze jakiś czas, po czym się zatrzymuje. https://lh3.googleusercontent.com/hq...n=w983-h651-no Klacz, w pierwszej chwili stoi nieruchoma, ale po chwili zaczyna nerwowo i chaotycznie biegać dookoła leżącego żrebaka, co chwila go obwąchując. Wyrażnie widać, że klacz rozumie i zdaje sobie sprawę z tego co się wydarzyło. Zjeżdżamy na pobocze i tam się zatrzymujemy nie zsiadając z motorów. Jestem w szoku o wiele większym niż po naszym, wczorajszym wypadku. Cały się trzęsę, jestem rozbity, nie mam siły zsiąść z motocykla, jeszcze nie wierzę, że „TO'' się wydarzyło i to na naszych oczach. DLACZEGO ? ...CZEMU ?...PO CO ?...O CO CHODZI ?... DLACZEGO NAS TO DOTYKA ? … CO JESZCZE MOŻE SIĘ WYDARZYĆ ? … CZEMU NIE MOŻEMY SPOKOJNIE JECHAĆ JAK INNI ? ... Strach zagląda nam w oczy ! Jadąc przez stepy Kazachstanu, widzieliśmy zabitego na drodze, spuchniętego konia. Drogowcy założyli mu pas na nogi i ściągali gdzieś w step, prawdopodobnie na żer dla drapieżników. To jednak wydarzyło się gdzieś tam, kiedyś, poza nami i nie zrobiło na nas większego wrażenia. Tym razem było inaczej. Pamiętam, że siedząc jeszcze na motocyklu powiedziałem do Maxa „To koniec, nigdzie więcej nie pojadę''. Długo tak siedzimy, nie mogąc się ruszyć. Max pyta „ Fotografujemy to ?'' Ja mówię „Nie” Max jednak zrobił jedno zdjęcie. Siedzimy w milczeniu czas jakiś, potem, bez słowa ruszamy i jedziemy nic nie mówiąc. Każdy z nas walczy ze swoimi myślami, analizuje wszystko co się do tej pory wydarzyło, a najbardziej to, czego byliśmy świadkami przed chwilą.. Jedziemy. Nic mnie nie cieszy, wszystko jest obojętne. Po zjechaniu z gór na równiny, zrobiło się strasznie gorąco, a temperatura wzrosła do ok. 40 * Zjeżdżamy do jakiejś miejscowości przy trasie, żeby napić się czegoś zimnego, zjeść loda, odpocząć w cieniu. „Kafe'' nie było, ale sprzedawczyni zrobiła nam kawę i popijamy przed sklepem. Nad głową Maxa, pod dachem z blachy siedział sobie gołąb w gniazdku. Jeżeli na dole było ok. 40*, to ile było pod tą blachą ? https://lh3.googleusercontent.com/Qp...S=w868-h651-no W dalszym ciągu nic nie mówimy, jesteśmy poobijani psychicznie a Max dodatkowo fizycznie. Rana na boku, trochę jednak dokucza. https://lh3.googleusercontent.com/Ml...e=w868-h651-no Jedziemy i kolejny przystanek na lody i coś zimnego do picia. https://lh3.googleusercontent.com/24...Z=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/HU...k=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/6Z..._=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Id...6=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/lv...0=w868-h651-no Lecimy dalej. Stacja w Kypczak Tala, tankujemy całkiem normalnie, czyli ile chcemy. https://lh3.googleusercontent.com/QQ...o=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/kX...T=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/f9...C=w868-h651-no Chłopak z obsługi, na imię ma Murat, pracuje tam razem z żoną w systemie zmianowym 24/24. Również jest motocyklistą i ma fajnie zrobioną Jawę 350. Po zatankowaniu i rozmowie ze standardowymi pytaniami, zostajemy zaproszeni na zaplecze i poczęstowani arbuzem, którego Murat kupił specjalnie dla nas z tankującego na stacji samochodu. Rozmawiamy o tym jak się żyje w nas i u nich, czemu młodzi uciekają w świat w poszukiwaniu lepszego życia i troszkę oczywiście o polityce. Moglibyśmy tak długo siedzieć, a nawet zostać na noc, ale my chcemy dotrzeć do Osz, dlatego niestety musimy podziękować Muratowi za gościnę. https://lh3.googleusercontent.com/5q...s=w868-h651-no Lecimy dalej. Dzień szybko się kończy, a do celu jeszcze daleko, dlatego do Osz wjeżdżamy już nocą. Szukam hotelu De Luxe przy ulicy Alisher Navoi w którym spaliśmy w ubiegłym roku, ale w ubiegłym roku ulica Alisher Navoi była rozkopana, a teraz takiej nie widzę, tym bardziej nocą. Przejeżdżam jedną ulicę dalej, ale wracając, trafiam prosto na nasz hotel. Dostajemy pokój za 1500 somów, w tym samym korytarzu w którym w ubiegłym roku spał Sylwek z Bananem. https://lh3.googleusercontent.com/9Y...k=w868-h651-no Dystans 540 km Temperatura 41* |
Soczysty odcinek, zwłaszcza przez tego arbuza :-)
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Cytat:
|
Pamiętam tunel ze zdjęcia. Wjechałem do niego z zabrudzoną osłoną reflektorów. Gdyby nie tylne światełko Varadero Raberta bliski byłem decyzji zatrzymania się. Kompletnie nic nie widziałem, a kierowałem się jedynie na Roberta motocykl. Miałem cykora.
Pomimo tych przygód, czuję, że wyprawa zakończy się dobrze :Thumbs_Up: |
Cytat:
|
Jak to spiewl Ryszek Ridel, trzeba miec forse i wolny czas. Pozdrawiam żuku.
|
"Jak to spiewl Ryszek Ridel, trzeba miec forse i wolny czas. Pozdrawiam żuku. "
Znam ludzi, co mają jedno i drugie. I co z tego. Jaj nie mają, by gdzieś dalej wyjechać. |
Cytat:
|
Zapominacie o jajnikach :D
|
Cytat:
wytapatalkowano |
Zgadza się.
Niektórzy mają czas,forsę,a i tak nigdzie nie pojadą. Bo mają jajniki (czyt. dziewczyny,żony,etc.,a te,w znakomitej większości,cenią sobie spokój domowego ogniska). A podróżujące panie,potwierdzają wyjątek,stereotyp.I tak się to kręci,nie zawsze dobrze nasmarowane. |
Cytat:
:dizzy::dizzy::dizzy: Chyba dalej je robisz. Chyba, że jakies zaślepki produkujesz? ;) |
Dzień 11 Poniedziałek 8.08.2016
Wstajemy dosyć póżno i udajemy się na bazar po drugiej stronie ulicy z zamiarem kupna pamiątek, ale takowych nie znajdujemy. Cały bazar to taki nasz mini Tuszyn, plus oczywiście chińszczyzna. https://lh3.googleusercontent.com/1P...y=w868-h651-no Przy bazarze jest mnóstwo kantorów w których kupujemy Kirgiską walutę i za 100 $ dostajemy 794 Somoni. W kantorach nie lubią małych nominałów i podniszczonych banknotów, a najbardziej cenią nowe 100 i 50 – tki. W barze obok hotelu jemy śniadanie i około południa startujemy do Sary Tash. https://lh3.googleusercontent.com/Eb...O=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Mk...2=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/_u...q=w868-h651-no Gdzieś w połowie drogi, widzę motocyklistów jadących z przeciwka, więc zjażdżamy na pobocze i czekamy z nadzieją, że oni też się zatrzymają. Najpierw podjechało trzech, potem dwóch, a za nimi jeszcze czterech i okazało się, że to ekipa Sambora wracająca z Tadżykistanu. https://lh3.googleusercontent.com/B7...w=w868-h651-no Prawie sami nieznajomi. Prawie, bo wśród nich, udało się dostrzec uśmiechniętą gębę Szparaga https://lh3.googleusercontent.com/xX...-=w868-h651-no a tych dwóch motocyklistów, to dziewczyny i jedną z nich jest Marta, córka kolegi Wujka. https://lh3.googleusercontent.com/kW...0=w868-h651-no Wymieniamy się wrażeniami z drogi, co tam słychać na M41, jak z paliwem, co ciekawego widzieli, warto czy nie warto jechać i takie tam. W końcu, pora ruszać dalej, więc oni pędzą na północ, a my na południe. https://lh3.googleusercontent.com/Lr...c=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/d0...l=w868-h651-no W Sary tankujemy na jedynej stacji https://lh3.googleusercontent.com/L4...g=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/S8...p=w868-h651-no i zajeżdżamy do hoteliku „Akun'' w którym spaliśmy w ubiegłym roku, kiedy odbiliśmy się od granicy w Kara Myk … zostałem rozpoznany od pierwszego wejrzenia. Gospodarze zrobili remont i teraz więcej pokoi przystosowanych jest do przyjęcia podróżnych. https://lh3.googleusercontent.com/N7...k=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/6r...H=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/wi...U=w868-h651-no W sklepie-barze, zamawiamy pierogi i kurczaka, ale przyznam, że kurczak rewelacyjny nie był. https://lh3.googleusercontent.com/NY...z=w868-h651-no Spotykamy tam małżeństwo belgów z trójką dzieci. Cztery miesiące temu wyjechali w podróż która potrwa jeden rok. Specjalnie do tego celu przystosowali Mercedesa Transportera. https://lh3.googleusercontent.com/5x...9=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/ue...W=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/_Z...h=w983-h651-no Lecimy dalej, bo w planach mamy dotrzeć do Karakul w Tadżykistanie. Z Sary Tash wyjeżdżamy w kierunku Kara Myk i po kilku kilometrach odbijamy w lewo. Na początku jest asfalt, który przechodzi w szuter, kiedy wjeżdżamy w wysokie góry, dalej to już tylko ubity grunt. Droga biegnie wzdłuż szerokiego koryta rzeki, której wody mają barwę brunatną, a powodują to minerały które rzeka napotyka na swojej drodze. https://lh3.googleusercontent.com/nu...x=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/qj...Z=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/XI...Y=w868-h651-no Przejście Kirgiskie. https://lh3.googleusercontent.com/Sh...v=w983-h651-no Dojeżdżamy do zamkniętego szlabanu za którym stoi kilka budynków. Czekamy, jesteśmy sami. Po jakimś czasie przychodzi strażnik, sprawdza paszporty i otwiera szlaban. Podjeżdżamy pod budynek po prawej pod którym stoi się grupa rowerzystów, która aktualnie jest odprawiana. Kiedy przychodzi kolei na nas, po wysokich metalowych schodach wchodzimy do środka. Niewielki pokój, biurko za którym siedzi celnik, za nim na ścianie flaga kirgiska, w rogu pokoju szafa pancerna oklejona naklejkami. https://lh3.googleusercontent.com/e2...Q=w868-h651-no Odbierają nam „wremiennyj wwoz'', pieczątka w paszport i możemy jechać, ale … celnik pyta czy nie mamy naklejek. Oczywiście mamy, więc kolejne trzy naklejki trafiają na szafę pancerną i teraz już możemy jechać. https://lh3.googleusercontent.com/ki...x=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/t4...=w1063-h651-no Przejście Kirgiskie oddalone jest od Tadżyckiego o … nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że ponad dziesięć kilometrów. Droga całkowicie gruntowa, kolorowa, dziurawa, krzywa. Przejście Tadżyckie, podobnie jak Kirgiskie zamknięte, trzeba zatrzymać się przed bramkami i czekać na pogranicznika. https://lh3.googleusercontent.com/CV...-=w868-h651-no Czekanie nie trwa jednak zbyt długo, po kilkunastu minutach przychodzi chłopak z kałachem i otwiera bramki. Przejeżdżamy obok dwóch beczek przerobionych na pomieszczenia służbowe i zatrzymujemy się przy tym małym, białym budyneczku po lewej. Pogranicznicy sprawdzają papiery, pieczątka i … znowu pytanie o naklejki. Oklejamy kolejną ścianę i możemy jechać dalej. Te okazałe obiekty w środku, to budynki nowego przejścia. Kiedy w przyszłym roku będziecie jechać w Pamir, to już tam będziecie odprawiani. Tymczasem my, okrążamy budynki i z drugiej strony podjeżdżamy do małej budki po lewej. Tam, celnik mówi, że musimy opłacić jakiś podatek drogowy 25 $, lub 78.80 Somoni. Max przelicza szybko i okazuje się, że 79 Somoni = 11 $ ! Lecimy. Droga to szuterek, ale niestety ostra tarka powodującą wibracje. Temperatura drastycznie spada, robi się zimno. Na odcinku Osz, Sary Tash temperatura wynosiła średnio 26*, a tutaj zrobiło się 12* i dodatkowo wieje zimny wiatr. Po przejechaniu kilku kilometrów, zatrzymujemy się, żeby założyć cieplejsze ubranka i wtedy Max zauważa, że nie ma tablicy rejestracyjnej. Tablica odpadła jeszcze w Kazachstanie i Max woził ją na worku przypiętą gumami. Na przejściu zdjął ją, żeby pokazać celnikowi i chyba niezbyt solidnie zabezpieczył, a wibracje spowodowały, że tablica odpadła. Ja zostaję na drodze, a Max wraca szukać tablicy. Po pewnym czasie wraca uszczęśliwiony, bo znalazł tablicę kilkaset metrów za przejściem. https://lh3.googleusercontent.com/1m...=w1053-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Su...v=w983-h651-no Zrobiło się póżno, a do Karakul mamy jeszcze ok. 60 km. Od granicy, jesteśmy już na wysokości powyżej 4000 m, a mimo to, motory jadą całkiem rażno. Pędzimy na tyle, na ile pozwala nierówny szuter. Do Karakul docieramy o zmroku, i już na początku rzuca się w oczy jurta i napis „homestay'' na budynku, ale my wjeżdżamy w wioskę w poszukiwaniu sklepu. https://lh3.googleusercontent.com/NW...8=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/fx...v=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/mn...A=w868-h651-no Labirynt domków i uliczek, nic nie znajdujemy, wracamy więc na początek, czyli do jurty. Motory garażują na zamkniętym podwórku, a my będziemy spać w budynku w pokoju dla gości. https://lh3.googleusercontent.com/Xd...A=w868-h651-no W jurcie mieszkają gospodarze i tam też będziemy jeść kolację. https://lh3.googleusercontent.com/EQ...q=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/t2...-=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Mh...q=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/4_...f=w868-h651-no Max czuje się fatalnie. Ma bóle głowy, szumy, zawroty, drgawki, to prawdopodobnie skutek zmiany wysokości. Ja na razie czuję się dobrze. https://lh3.googleusercontent.com/PE...I=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/ey...a=w868-h651-no Dystans 285 km Temperatura 26 / 12 * |
Niewiem czy moge sobie pozwolic ale z racji ze kolegi Henrego nie znam to smiem twierdzic ze to on jakis pechowy i nie ogarniety niz sama wyprawa ;)
|
Tej "czekoladowej" rzeki pomiędzy granicami, to ja do końca życia nie zapomnę :)
|
@henry "Gdzieś w połowie drogi, widzę motocyklistów jadących z przeciwka, więc zjażdżamy na pobocze i czekamy z nadzieją, że oni też się zatrzymają.
Najpierw podjechało trzech, potem dwóch, a za nimi jeszcze czterech i okazało się, że to ekipa Sambora wracająca z Tadżykistanu." Tak sobie przeglądam od czasu do czasu tą fotorelacje a tu tu nagle patrzę, że nawet się tam spotkaliśmy :). Mały ten świat. Pozdrawiam :) |
Super zdjęcie, to pod opisem z tablicą rejestracyjną :Thumbs_Up:
|
Cytat:
Ja opisuje tylko to, co nam się przydarzyło, a z jakiej to było przyczyny ? ... nie mam pojęcia :vis: |
Henry mialem na mysli Twojego kolege hehe
Dziwnie mi sie zdanie zlozylo ;) Ciebie poznalem osobiscie Swoją drogą bacznie śledzę temat i czekam na więcej :) |
Czytam i czekam............................................ .................................................. ...
Na ten armagedon! ;) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:30. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.