![]() |
Ciągnij Panie ten wątek w formie wszelakiej i wszelakimi wariacjami jak Karpiu kable na zbiornikach Rafinerii Gdańskiej. Pada na ryj ale... ciągnie:)
Jak Pan przyśniesz, będę wpadał z dzwonkiem. Bardzo zacne te Pana eseje o różnościach odkrywanych różności. Rozbiórka zaś pełni - znakomita. Elegancko k..., elegancko. |
W ogóle jak ktoś będzie miał okazję pójść na zwiedzanie Filtrów, to zdecydowanie polecam. Wprawdzie nie ma dreszczyku emocji, jak przy samodzielnej eksploracji tuneli, ale i tak warto. Byłam, widziałam, polecam.
I nadal czekam na rozwiązanie zagadki tajemniczych kijaszków! |
Cytat:
Cytat:
Aśka, jeśli masz jakieś foty to koniecznie się podziel. Inaczej przyjdzie po Ciebie El Komendante! Cytat:
|
Oczywiście, że mam. Nawet je dodałam do poprzedniego posta, ale usunęłam przed wysłaniem, bo pomyślałam, że nie będę Ci się w opowieść wtrącać z własnymi obrazkami ;)
To, z czym pewnie każdemu się Warszawskie Filtry kojarzą, czyli filtry powolne https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...02&oe=5F876E1F To, co docenią projektanci czegokolwiek - projekt rysowany ręcznie https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...70&oe=5F88D619 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...b6&oe=5F88529B Oraz luźne obrazki z różnych części Filtrów https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...dc&oe=5F87A582 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...55&oe=5F893875 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...f4&oe=5F86049B I coś, co cieszy fanów pokrętełek i przełączników :D https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...53&oe=5F85C2B4 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...db&oe=5F867012 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...77&oe=5F85AD12 |
Pomieszczenie wajchowni :)
Piękne zdjęcia. Te podziemne. A napisze ktoś jak to działa? Tak mniej więcej? |
1 Załącznik(ów)
Na tej wycieczce byłam 9 lat temu, więc poszłam po wsparcie na stronę MPWiK
Załącznik 100146 A łącząc opis ze zdjęciami, które stawiłam, to tak: - filtry powolne to właśnie ta ceglana "katedra" - filtry szybkie to ta duża hala, marmurowe blaty z przełącznikami oraz zdjęcie zielonej wody - zdjęcie z dużą ilością cegły i dwiema solidnymi rurami to wieża ciśnień i zdaje się, że ona akurat już nie jest używana Bardzo ładna jest też faza ozonowania (mam nadzieję, że nie mylę z natlenianiem), ale na zdjęciu zupełnie nie chciała się odpowiednio zaprezentować. W każdym razie w takim okienku można się wgapiać w ogromną ilość bąbelków bardzo szybko przemieszczających się w wodzie o pięknym zielonym kolorze. https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...8d&oe=5F887460 |
2 Załącznik(ów)
Aśka, dzięki za foty i zdecydowanie zachęcam jak ktoś coś chce dorzucić.
Muszę wpisać filtry na listę "do zobaczenia". Majtas, nie wiem za dużo na temat działania filtrów, ale generalnie przyjmują brudną wodę, która przesącza się przez gąbkę i potem jest już czysta. Coś tam kiedyś czytałem, że ciągłość funkcjonowania filtrów pozwoliła wychodować takie bakterie, których zazdroszczą nam wszyscy. Ale nie wiem jak to z tym jest. W ogóle warto sobie zdać sprawę z wielkości terenu, jaki zajmują Filtry. Powierzchniowo są większe niż Plac Defilad (tam gdzie PKiN). Załącznik 100147 No i temat oczyszczania jest ostatnio bardzo na topie. Nie wiem czy wszyscy są na bieżąco, ale to całkiem zabawne... Załącznik 100148 |
z tego co pamiętam, to transport wody jest grawitacyjny, a odcinek z Grubej Kaśki na Wiśle to kilka km.
architektoniczny i inżynieryjny cud. Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
Poncki, powiem CI tak.
https://i.ibb.co/kB23QGd/IMG-6895.jpg Kolega, co siedział po prawej, to budował... Czajkę:D Trzasnąłem z nim jedną z lepszych wyryp na wschód. 45 dni całe i było SUPER. Pomijając gówniany temat to, mega wiedza w temacie oczyszczania itp. Nadałem mu pseudonim Czysty:}, ale nie z powodu oczyszczalni. Otóż nowoczesne oczyszczalnie dają wysokiej jakości wodę pitną a o tych bakteriach to zaliczyłem ładny wykład. To w temacie kupowania tanich wód w marketach - bezsens kompletny. Czysty, to pasjonat... pomp. No ludziom różne "atrakcje" ryją beret ale ja lubię ludzi z pasją. Potrafię się wtedy nawet wyłączyć - tylko słuchając, co zawsze przychodzu mi z trudem. Niby pompy takie czy owakie ale jak (dwukrotnie w sumie) kimaliśmy na kitajskim przejściu granicznym, to te drugie zaczęliśmy "zwiedzać". Nagle Czysty drze ryja. No to lecę, bo spodziewam się... A tu widzę jakieś pomieszczenie techniczne i to wszystko. A Czysty: - Widzisz te pompy?! I wykład... Zawsze się uśmiecham do siebie jak sobie ten "obrazek z życia" wyświetlam. Trzeba mieć coś z deklem:) P.S. Super foty -aśka-. |
1 Załącznik(ów)
Cytat:
W czasach Lindleya sieć wodociągowa Warszawy dzieliła się na: Górne Miasto – zasilane w wodę z wykorzystaniem wieży ciśnień znajdującej się na terenie Stacji Filtrów, zapewniającej odpowiednie ciśnienie w systemie wodociągowym. Dolne Miasto, czyli Powiśle oraz później Praga – zasilane w wodę wypływającą bezpośrednio ze zbiorników wody czystej. Zgodnie z projektem zbudowano ujęcia wody z Wisły wraz ze Stacją Pomp Rzecznych i Stację Filtrów z urządzeniami uzdatniającymi wodę. Ze Stacji Pomp Rzecznych trafiała ona przewodami tłocznymi do filtrów powolnych w Stacji Filtrów, gdzie była poddawana filtracji. Z filtrów powolnych przechodziła do zbiorników wody czystej. Stamtąd była tłoczona za pomocą pomp poruszanych maszynami parowymi do sieci wodociągowej. Tylko Powiśle, a od 1896 również Praga, były zasilane ze zbiorników wody czystej grawitacyjnie. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C...3w_w_Warszawie Cytat:
Cytat:
A dalej sobie poczytaj tu :D http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/Conten...-_Vars_IV1.pdf A na koniec polecam świetny artykuł, głównie o tym jak wyglądało życie w Warszawie przed powstaniem właściwych wodociągów i kanalizacji. Na zachętę taki cytat: "Większość korzysta z publicznych łaźni – na przykład nad Wisłą, w okolicach Nowego Zjazdu, w oddzielnych gabinecikach są dostępne drewniane wanny dla większej liczby osób, z doprowadzaną rurami ciepłą i zimną wodą. W uproszczonej wersji trafiamy na nadrzeczne kabiny kąpielowe, czyli drewniane budki na palach, przez które przepływa woda. W samym nurcie Wisły otwarcie i bezkarnie może kąpać się tylko biedota. (...) Warto dodać, że na przełomie wieków w najlepszych kurortach europejskich jest popularny uzasadniony pruderią wynalazek: są to tak zwane „maszyny do kąpieli”, czyli zaprzężone w osła czy konia karety do zanurzania wstydliwych dam w bezpiecznej odległości od wypoczywających plażowiczów.(...) Obcy Lindleyowie budzą klasyczne kontrowersje – pomyleni najpierw z Niemcami, a jako Niemcy z Żydami, są posądzani o osobliwy spisek. Ich „niecne zamiary” kilka lat po zakończeniu inwestycji odkrywa niejaki F. R. „Rolnik Nadwiślański” w opublikowanej w 1900 roku broszurze pt. „Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”. (...) " https://www.woda.edu.pl/artykuly/z_h..._warszawskiej/ |
Temat zaciekawił mnie i poczytam sobie. Dziękuje za inspiracje i nie tylko.
M |
Świetne opowiadanie o naszej kochanej stolicy.:Thumbs_Up:Dzięki.:)
|
4 Załącznik(ów)
Ja tam rapowy nie jestem, ale teledysk obejrzałem z przyjemnością.
Myślę, że każdy coś tam może z niego wyciągnąć. Przede wszystkim większość miejsc to ulica Marszałkowska + bliskie okolice. Chodziłem tam do podstawówki. Kumplem z klasy był Ten Typ Mes, a z klas równoległych wywodzi się część składu "Pro8l3m"... jak już tak o hiphopach :) Tramwaje były zajebiste, a zwłaszcza tylne wagony, w których można było siedzieć za sterami motorniczego. Spotkaliśmy taki jeden podczas naszej wycieczki. Załącznik 100194 Scena z 3:47 też tak jakby nam się trafiła :) Załącznik 100195 Saturatorów już nie ma, ale pamiętam jakiś ostatni przy Wareckiej, na Nowym Świecie. Budki telefoniczne też już umarły. Ostatnia jakoś się trzymała na Poczcie Głównej, ale wiadomo... ktoś mógł zrobić zamach za jej pośrednictwem. Zamach w sensie wymach. A kiedyś, po lekcjach szło się do budki z żetonem A, brało się książkę telefoniczną i dzwoniło do Żurkowskiego, że wody nie będzie i niech całą wannę napuści :D No 3 sekundy były za frajer. Można było wykrzyczeć "nie wracam na noc". 2:13 to zagłębie metalowe. Tam się chodziło po śrubki do Gazika. A jak nie tam, to obok na Próżną, do rozpadających się kamienic. Teraz śrubek już nie ma, poznajdowali się właściciele kamienic i parkują tam piękne samochody i przechadzają się piękni ludzie. Sklep z 2:13 wyleciał na rzecz kebaba Sahara, który następnie migrował na Kruczą i ostatecznie upadł. Taki los... 2:29 "Wchodź na dach (...) z tej perspektywy ziemia inaczej wygląda." W teledysku jest też budynek PASTy: Załącznik 100196 Ale nie ma budynku Universalu - bohatera afery FOZZ, a Hotel Forum zmienił się w Novotel. Załącznik 100197 To wszystko nie oznacza, że jest gorzej. Jest zupełnie inaczej :) Nadal są jednak knajpki, które nie udają lat zamierzchłych, ale w nich pozostały. Bar Kawowy przykładowo: https://www.google.com/maps/@52.2452...7i13312!8i6656 I już kończąc, gdyby kogoś "WSW goniło Alejami" to koniecznie trzeba się wybrać do Pana Henryka w Domu Bez Kantów. Telefon zawsze odbiera słowami "Słucham zakład". Szczygę się u niego od małego. |
30 Załącznik(ów)
Podczas gdy po lewej stronie Wisły, na skarpie wiślanej królował „Joli Bord”, czyli wspomniany już wcześniej piękny brzeg, po drugiej stronie było jakby biedniej. Jak okiem sięgnąć tylko „żer” oznaczający po prostu pastwiska, pola i łąki. Wyraźne rozgraniczenie widoczne jest do dnia dzisiejszego. Na Żoliborzu możemy spacerować małymi uliczkami, pośród zieleni, niskiej, willowej zabudowy, a po przekroczeniu Wisły wita nas elektrociepłownia, zgliszcza FSO, kilka salonów samochodowych, sześć pasów ulicy Jagiellońskiej i gigantyczna bocznica kolejowa.
Załącznik 100428 Załącznik 100429 Na pytanie - z czym kojarzy ci się dzielnica Żerań, większość osób odpowie bez zastanowienia, że z Fabryką Samochodów Osobowych. Skojarzenie jak najbardziej prawidłowe (tak przyjęło się mówić) jednak zawiera ono dwa zasadnicze błędy rzeczowe. Po pierwsze FSO nie jest zlokalizowane na Żeraniu, tylko w obrębie Pelcowizny. Po drugie, zarówno Żerań, jak i inne obszary stolicy np. Powiśle, Gocław, Muranów, nie są dzielnicami tylko „rejonami”. Oznacza to, że FSO znajduje się ni mniej, ni więcej, na Pradze Północ. Nie ma to jednak większego znaczenia, biorąc pod uwagę, że FSO is dead. Jak to zdechł ?! Na to pytanie nie podejmuję się odpowiedzieć, bo jest to temat szerszy i dłuższy niż nasza kochana Vistula. Jednak kilka faktów sprawiło, że z FSO czuję się w jakimś stopniu związany. Pierwszy z nich przypomina mi wakacje, które za młodu spędzałem na Bałkanach. Myślę, że poniższe zdjęcie mówi samo za siebie. Do dzisiaj w pamięci mam zapach benzyny ołowiowej po odpaleniu na ssaniu, prędkościomierz rozwijany z rolki, czarne fotele skóropodobne. No i popielniczki… już ich nie robią, podzieliły los budek telefonicznych! Załącznik 100430 W mojej rodzinie pojawiło się też kilka niecodziennych samochodów, z rodowodem FSO. Były to prototypy, które pochodziły z Ośrodka Badań i Rozwoju. Można je było wyrwać na przetargach m.in. na ul. Międzynarodowej. Tym sposobem, do Włoch pojechałem granatowym Caro z benzynowym silnikiem 1,8 od Citroena. Mieliśmy też Cargo, kiedy to jeszcze nie było modne ;) Trafiło się Atu w siwym podkładzie, Atu ze światłami od Caro, żółty Polonez „follow me” z Okęcia i dwa analogi. Tym ostatnim, mój brat wystartował w kultowym rajdzie „Wertep” organizowanym na poligonie w Wesołej. Załącznik 100431 Załącznik 100432 Załącznik 100433 Po upadku FSO, na terenie Warszawy pozostało kilka miejsc i bardzo wiele osób, które chciały podtrzymać motoryzacyjne tradycje stolicy. Powstało muzeum w Norblinie (ostatecznie wykupione przez dewelopera i zamknięte), przez jakiś czas odbywały się imprezy na torze testowym FSO (wykupiony przez dewelopera i zamknięty). Załącznik 100435 Załącznik 100434 Załącznik 100436 Załącznik 100437 Bardzo ciekawym miejscem był kawałek placu oddany we władanie FSOAUTOKLUBu. Chłopaki ustawili tam kilka blaszanych garaży i w wolnym czasie przyjeżdżali dłubać przy swoich „wynalazkach”. Pojawiały się tam bardzo ciekawe fury, ale też i motocykle. To właśnie tam doszło do zakupu Jawy z wątku „JAWAm jeszcze pokażę”. A to moja (niegdyś) Zastava: Załącznik 100438 Załącznik 100439 Załącznik 100440 Załącznik 100441 Załącznik 100442 Ostatnia szansa na odwiedzenie FSO: https://wystawaklasykow.pl/ Dlaczego w tej części Warszawy skumulowało się tak wiele fabryk i uciążliwych zakładów? Prawdopodobnie zadecydowały kwestie logistyczne. Na tyłach FSO, równolegle do ulicy Jagiellońskiej zlokalizowana jest ogromna bocznica kolejowa, która umożliwiała odbiór towarów w zasadzie bezpośrednio z poszczególnych fabryk. Jeśli któraś z nich nie znajdowała się przy szlaku kolejowym, powstawała odnoga. Jedną z takich odnóg postanowiliśmy odszukać. Okazała się być w dużym stopniu zrujnowana i zapomniana… Załącznik 100443 Załącznik 100444 Załącznik 100445 Załącznik 100446 Załącznik 100447 Ciekawym punktem na mapie Warszawy jest również Kanał Żerański. Jego potencjał rośnie wprost proporcjonalnie do stopnia „oddalenia mapy”. Jeśli będziemy analizowali teren na maksymalnym przybliżeniu, w oczy rzuci nam się śluza, która stanowi łącznik pomiędzy kanałem i Wisłą. Jak to mówią „moja osoba” nie zna się na tego typu instalacjach, jednak warto zaznaczyć, że jest to jedyna taka śluza w Polsce. Nie otwiera się jak brama w Soplicowie, tylko raczej jak drzwi w Wolfenstein 3D. Jeśli pokręcimy troszkę scrollem to zobaczymy, że bezpośrednio za śluzą znajduje się Port Żerański. W tym momencie po raz kolejny zaryzykuję stwierdzenie „że większość” Warszawiaków nie ma o nim pojęcia. Tymczasem port istnieje, raczej nie funkcjonuje, ale za to ma swoją stocznię. Załącznik 100448 Jest też jednym z bardziej niedocenianych terenów rekreacyjnych w Warszawie. W słoneczny weekend można tam posiedzieć nad wodą, rozstawić namiot, zrobić grilla, lub zwodować Niewiadówkę… Załącznik 100449 Załącznik 100450 Kolejne oddalenie, przynosi kolejne niespodzianki. Okazuje się bowiem, że jeśli wsiądziemy do kajaka pod Mostem Poniatowskiego, jesteśmy w stanie dopłynąć nim do Zegrza. Nawet jeśli bardzo się spieszymy! Załącznik 100451 Największą ciekawostką jest jednak fakt, że jeśli uda nam się znaleźć nad Morzem Bałtyckim jakiegoś frajera, któremu każemy płynąć z Gdańska w górę rzeki (skręcając tylko kilka razy) okaże się, że odwiedzi on (poza Wyszkowem ;) ) Brześć, Czarnobyl, Kijów i wypłynie w okolicach Odessy, na Morzu Czarnym. Jeśli uda mu się pokonać Podlasie, a wiadomo co robią tam z ludźmi ;) Załącznik 100452 Załącznik 100453 Załącznik 100454 Na koniec zostawiłem temat, który elektryzuje nas najbardziej (no dobra, drugi z kolei). EKOLOGIA Okazuje się, że EC Żerań, przy której zawsze zalega znacząca górka węglowa, przechodzi na zasilanie gazowe. A co to się oznacza?! A to się oznacza, że wzdłuż Kanału Żerańskiego trzeba wyciąć około „wchuj” drzew. Ponieważ takie działanie wydaje się nie do końca zgodne z duchem ECO, w ramach rozgrzeszenia EC Żerań zafundowała rowerzystom ścieżkę po drugiej stronie kanału. Skorzystaliśmy z niej bardzo chętnie. Załącznik 100455 Kolejnym ukłonem w stronę rowerzystów było udostępnienie kładki, która niegdyś służyła do wywożenia popiołu z elektrociepłowni. Aktualnie jest ona znaczącym i bardzo efektownym elementem ścieżki rowerowej poprowadzonej wzdłuż Wisły. Załącznik 100456 Załącznik 100457 |
Ot i dobra to nowina.
Próbowałem kilka lat temu zrobić pętlę wokół Wisły i o ile jadąc na północ wzdłuż Wisłostrady była przyjemna ścieżka rowerowa, to po zjechaniu z mostu Marie Curie Skłodowskiej na drugą stronę Wisły nie udało mi się wbić na cokolwiek blisko rzeki. Wracałem ostatecznie Modlińską... Teraz skorzystam..dzięki |
Dobrze się składa, bo w następnym odcinku napiszę coś o scieżkach nad Wisłą. Generalnie jestem pod ogromnym wrażeniem ilości tras w Warszawie. Trochę przegapiłem ten postęp. Aktualnie nie ma żadnego problemu, żeby zrobić kilkugodzinną pętlę (w różnych wariantach). Nie zawsze są to gładkie ścieżki na 'szosę' zdarzają się odcinki 'chodnikowe' i krawężniki, ale jeździ się przyjemnie.
|
1 Załącznik(ów)
|
To taka metafora, że Polska nam się zwija? ;)
|
Cytat:
|
Ktoś rozpoznaje lokalizację flagi? :)
|
Most jakiś. Gdzieś tam wlazł?
|
most siekierkowski patrząc na lokalizację stadionu narodowego
|
1 Załącznik(ów)
|
To teraz się pochwal po której linie wlazłeś :)
|
25 Załącznik(ów)
Przez stulecia przepływała razem z nami
Modra Wisła najwierniejsza z wszystkich rzek Jeśli pomóc nie zechcemy dobrej pani Pozostanie po niej wkrótce brudny ściek Jasne niebo czysta woda bujna zieleń Nasz prawdziwy niewątpliwy wielki skarb Truć i niszczyć nie pozwólmy polskiej ziemi Ratujmy Wisłę ratujmy nasz kraj Tak przed laty śpiewał Jan Pietrzak. Miałem okazję słyszeć tę piosenkę na żywo podczas występu Kabaretu Pod Egidą. Niewiele z tego występu zrozumiałem bo miałem pewnie koło 10 lat, jednak kilka tekstów usiadło mi w głowie na dobre. Kiedyś w Sezamie wyrecytowałem „a pan mi mówi panie kontrolerze, dym z papierosa puszczając beztrosko (…)” co natychmiast skomentowała ekspedientka: Tak to jest jak dziecko wychowują palacze. Mama wypomina mi to do dnia dzisiejszego :D Trochę wody w Wiśle upłynęło i wiele się zmieniło. Na bank Pietrzak się zmienił ;) Jednak jedno trzeba mu przyznać. Z tym ściekiem trafił „w sedno tarczy”. Na mieście można usłyszeć pewien dowcip, którego specyfika jest taka, że śmieją się z niego na południu, nie śmieją się na północy, a Warszawa wstrzymuje oddech. „Tam gdzie nie dopływa Wisła, gówno będziemy dowozić ciężarówkami.” R.T. Dowcip związany jest oczywiście z kolejną awarią ultranowoczesnej oczyszczalni „Czajka”, która sprawiła, że ścieki wpadały do Wisły w „czystej postaci”. Warszawa nie ma szczęścia do strategicznych obiektów. W przypadku Czajki awarii uległ tunel (!) którym ścieki płyną pod dnem Wisły. Z pomocą przybyli żołnierze, którzy rozstawili most pontonowy, a na nim rurociąg zastępczy. Kilka lat wcześniej, na wiele miesięcy zatopiło nam inny tunel, który chyba jako jedyny w Polsce usytuowany jest wzdłuż rzeki, zamiast w poprzek (!). Jednak wisienką na torcie był pożar stalowego mostu, który trzeba było zbudować od podstaw (!) Kluczowa przeprawa stolicy odeszła w niebyt i zabrała ze sobą wszystkie swoje tajemnice. Jedną z nich jest fakt, że pod asfaltem którym jeździło wielu z Was, przebiegały tory. Jeśli myślicie, że to mityczna trasa prowadząca do PKiN to jesteście w błędzie. Tory służyły do serwisu rur ciepłowniczych lub wykorzystywane były podczas budowy mostu. Załącznik 100855 Załącznik 100856 Większość wydarzeń tragicznych niesie ze sobą określone pozytywy, które nie zawsze dostrzegamy. Tym razem dowiedzieliśmy się, że most można wybudować w 199 dni, zamiast w 3o lat. Następny w kolejności most nosi imię Księcia Józefa Poniatowskiego. Jest to moja ulubiona przeprawa i wiąże się z nią milion wspomnień. Podzielę się tylko dwoma. Nocne Polaków rozmowy, przy parszywym piwie i najtańszych czipsach. Załącznik 100857 Wytworna kolacja w przestworzach, przy okrojonym budżecie. To nie fotomontaż… Załącznik 100858 Poniatoszczak zaistniał też w rockkulturze :) Most Średnicowy to prawdopodobnie najmniej rozpoznawalna konstrukcja w tym zestawieniu. Obstawiam, że gdybym zorganizował sondę na „Patelni”, to połowa respondentów umiejscowiłaby go np. w Gliwicach. Tymczasem to była doskonała miejscówka do picia browarów. Siedziało się albo przy budkach Załącznik 100859 Załącznik 100860 (czego brakuje na zdjęciu?) …albo bezpośrednio na moście. Obie miejscówki były dobrze ukryte i nie narażaliśmy się na nalot stróżów prohibicji. Załącznik 100861 Most Świętokrzyski odwiedziliśmy podczas naszej rowerowej wycieczki. Załącznik 100862 Zajął on miejsce „tymczasowego” pontonowego Mostu Syreny. Jednostka tymczasu w tym przypadku jest równa jednemu mendlowi. Lub jak kto woli, temu mendlu. W sensie, że 15. No! Temu mostu (nowemu) przydarzyło się to, co tamtemu – w poprzednim wątku opisanemu. Tym razem 11 listopada. Załącznik 100863 Podobno miały też miejsce ataki od spodu. Załącznik 100864 Załącznik 100865 Najbardziej fotogenicznym mostem w Warszawie zdecydowanie jest Most Gdański. Odbywają się tam sesje ślubne, nagrywają teledyski zarówno HIP jak i HOP. Ale to wszystko małe miki. Gdański zainteresował nawet scenarzystów z Fabryki Snów. Co prawda tej wschodniej, ale jednak! UWAGA!!! Tylko dla widzów o mocnych nerwach! (0:12) Most Gdański, mimo że wygląda na nowożytny, to jednak podstawy ma dosyć archaiczne. Budowany był w czasach, kiedy na etapie projektu zastanawiano się jak by go tu wysadzić w razie „W”. No i wymyślono tajemnicze drzwi: https://www.google.com/maps/@52.2621...7i13312!8i6656 Załącznik 100866 Załącznik 100867 Wracając jeszcze do Bollywood należy wspomnieć, że i tak najlepsze scenariusze pisze samo życie. Przekonał nas o tym kierowca ZTM, któremu wschodni film akcji wszedł chyba za mocno… Akcja miała miejsce pod Mostem Grota Roweckiego, pod którym znajduje się świetny teren do jazdy na enduro. Oczywiście w świetle prawa wygląda to inaczej… Załącznik 100868 Legalnie, to można tam pograć w turbo-golfa… Załącznik 100869 Ale przecież Wisła to nie tylko ścieki, mosty i picie piwa. To także doskonały teren rekreacyjny. Moim zdaniem Warszawa może się poszczycić naprawdę piękną i różnorodną rzeką. Przede wszystkim wynika to z faktu, że jeden brzeg jest uregulowany i zaspokaja potrzeby hipstersko – imprezowe, a drugi ma charakter dziki i poprowadzona jest nim szutrowa ścieżka pieszo/rowerowa. Załącznik 100870 Załącznik 100871 Mamy też piękne piaszczyste plaże z prawdziwego zdarzenia. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie jest to bieda wysypana wywrotką na beton. Można znaleźć miejsce na ognisko lub grilla. Po prostu jest przyjemnie i jedyne czego brakuje to możliwość kąpieli. Woda zdecydowanie nie jest czysta, ale nie śmierdzi :) Zdjęcie nie powala, ale robiłem je w biegu. Musicie uwierzyć na słowo – jest fajnie! Załącznik 100872 Ważne jest też to, że Wisła jest w Warszawie dosyć szeroka (ma około 300 m.). Dzięki temu nabiera ona charakteru, generuje przestrzeń (tak potrzebną w dużym mieście) i patrząc od strony Powiśla pozwala gapić się na powierzchnię płynącej wody oraz szpaler dzikich drzew i zarośli. Po dniu spędzonym w klimatyzowanym biurowcu jest to miła perspektywa. Tutaj znowu brakuje mi idealnych zdjęć, ale mam nadzieję, że wiadomo o co kaman. Załącznik 100873 Załącznik 100874 Kolega Borunin pisał, że miał problem z wytyczeniem rowerowej pętli „wokół warszawskiej Wisły”. Aktualnie można to zrobić na kilka sposobów, przemieszczając się po świetnych ścieżkach szutrowych lub nazwijmy to utwardzonych. Ponadto mosty dają możliwość wprowadzenia zmian na bieżąco. „Moja osoba” pokonała trasę z Czosnowa do Góry Kalwarii i jest to świetna, urozmaicona trasa. Zdecydowanie polecam! Na wlocie od północy mijamy wyspę, która jest wyrazem ekologicznej postawy stolicy. Ratusz zdecydował, że wynajmie stado kóz, które będą pełniły rolę naturalnych kosiarek i dzięki temu przygotują miejsca lęgowe dla ptaków. Zlecenia podjął się jegomość o dźwięcznym imieniu „Rustam”. Dostarczył on kozy i pozostawił je pod opieką bezdomnego, któremu płacił „kilkadziesiąt złotych miesięcznie i jakieś parówki”. Z czasem kozy zachorowały i Rustam zlecił potajemne pochowanie ich na wyspie, oraz częściowe spławienie z nurtem. I tutaj historia się kończy. Rustam trafił do więzienia, miasto odzyskało pieniądze, a ptaki wysiadują na wyspie swoje potomstwo. No nie zupełnie. Dagestańczyk prowadzi aktualnie gospodarstwo i deklaruje, że „u niego z przepisami jest wszystko OK; no może tak na 80 proc.”. Kozy wypasane są na wolnym wybiegu i szczerze mówiąc przywodzą na myśl klimaty marokańskie :) Załącznik 100875 Załącznik 100876 To właśnie tam (południowo-wschodnia część Wisły) znajduje się najpiękniejszy odcinek trasy, który mieliśmy okazję pokonać. W słoneczną niedzielę, przez nikogo nie niepokojeni przejechaliśmy około 20 kilometrów wąskimi, dzikimi ścieżkami, pośród soczystej zieleni i śpiewu ptaków. Załącznik 100877 Załącznik 100878 Załącznik 100879 |
Super
|
Czyta się czyta :)
|
2 Załącznik(ów)
Załącznik 100887
A mieliśmy kiedyś najdłuższy drewniany most w Europie... Zawalił się niestety ostatecznie pod naporem kry w 1603r. Została po nim tylko : https://pl.wikipedia.org/wiki/Brama_Mostowa_w_Warszawie Jadąc Wałem Zawadowskim możemy odbić na plażę Zawadowską gdzie ponoć można spotkać naturystów vel nudystów. Tak śpiewał Wodecki o "tekstylnych" (podglądaczach) "Znów się będą rozbierać Miss Natura wybierać Przez wieś przeszedł dreszcz W krzakach siedzą tekstylni Gryzą palce bezsilni Zaklinają deszcz." Obok jest Grobla Na Wiśle im. Adama Czausa. https://goo.gl/maps/MKQkrnVpUGe2Dg5P6 Nie dokopałem się póki co do informacji czym zasłużył się pan Adam aby swą własną groblę posiadać. Dostać się można na nią ciekawym betonowym przęsłem prowadząc rower, lub w wersji dla odważnych- nie zsiadając z niego... Fajne wycieczki obywatelu Poncki robicie! Gdybym był kobietą i gdbyś mnie na takie zabierał to chyba bym uklękła i... pierwsza się oświadczyła!:) Pozdr |
Młodzież w mediach niezbyt przyjaźnie opisuje naszą stolicę.
Trwa tam też odwieczna wałka klasowa o władzę w mieście. Ciekawie i bardzo realistycznie opisujesz Pan te miasto. Będąc kilka ładnych km. od tej nadwiślańskiej łachy piachu mimowolnie próbowałem pozbyć się drobinek z okolic palców stóp... Po lekturze tego tematu wniosek nasunął mi się podobny do słów śpiewanych przed wojną: Ps. temat podrzucam na sąsiednie forum, gdzie czasem bywają cudowne dzieci dwóch pedałów. http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=85&t=25447 |
6 Załącznik(ów)
Panowie, dzięki za miłe słowa :Thumbs_Up:
Cytat:
Kim jest / był Adam Czaus niestety nikt nie wie :( Cytat:
Tak miałem napisać, ale okazuje się, że "prawie"... https://www.24gliwice.pl/wiadomosci/...iecie-juz-nie/ Cytat:
Co do ludzi, to panuje uniwersalna zasada: "kto z kim przestaje, takim się staje". Możesz iść do klubu na Mazowiecką, gdzie w oknach tańczą rozebrane laski, a ruch zablokowany jest przez taksówki i limuzyny. Możesz też wybrać się swoim Bentleyem na zakupy w jednym z butików na Mokotowskiej. Jeśli nosisz tęczową torbę i nie jesz mięsa, to idziesz na Plac Zbawiciela. Załącznik 100893 Topisz smutki przy kieliszku, nienawidzisz ludzi, ale kochasz Legiunię? A do tego chcesz zjeść schabowego z ziemniakami zamiast pedalskich frytek? Idziesz do Mistrza i Małgorzatki. Załącznik 100894 Jak pójdziesz, prawdopodobnie oni tam będą ;) Ktoś wyznaczył ci "dedlajn" i musisz wysłać raport ASAP?! Wjeżdżasz na 30 piętro wieżowca szklanych drzwi. Załącznik 100895 Chcesz obejrzeć Monty Pythona w kinie, na starych trzeszczących fotelach i bez akompaniamentu chrupiących popkornów? Wybierasz się do Elektronika. Załącznik 100896 Mają najlepszy kibel w mieście! Załącznik 100897 Jesteś miłośnikiem satyry? Idziesz do Doktora Yry. Załącznik 100898 A czemu o tym piszę? Bo różne grupy / subkultury / wyznania mają swoje oazy w tym mieście. Ale poza tym przemieszczają się po nim, spotykają się ze znajomymi w rewirach "konkurencji" i nic szczególnego się z tego powodu nie dzieje. Chamy i buraki zdarzają się jak wszędzie. Tak jak i wszędzie można spotkać ludzi wybitnych i wartych poznania. Więc jeśli ktoś źle się czuje w Warszawie, to powinien spróbować zmienić towarzystwo. "Bo lepiej na swej drodze spotkać kogoś mądrego niż dać się wysysać przez innego głupiego". Cytat:
|
El`egancko Poncki!
|
Cytat:
|
Cytat:
Być może grobla to fundament pod warszawski oddział... |
10 Załącznik(ów)
Po przejechaniu 110 km musieliśmy zacząć myśleć o noclegu.
Nieodłącznym elementem każdej wyprawy są noclegi w plenerze. Powszechnie wiadomo też, że znalezienie dogodnej lokalizacji graniczy czasem z cudem. Zwłaszcza gdy poruszamy się w nieznanym i nieprzyjaznym terenie. A to zabudowania, a to kamieniste podłoże, brak wody lub brak opału. Jak jest wszystko, to są komary, jak nie ma komarów, to logistyk zapomniał browarów. Zawsze coś... Ponieważ nasza wyprawa została sklasyfikowana jako "przedsięwzięcie mikro" wszystkie powyższe niedogodności nas dotknęły. Ich znaczenie było jednak proporcjonalnie mniejsze niż w przypadku "wypraw prawdziwych" (czymkolwiek one są...). Nocleg był elementem niezbędnym i bardzo ważnym w kontekście realizacji założeń (odsyłam do pierwszych postów). Szukaliśmy sposobu na sprowokowanie pewnej spontaniczności. Przy sztywno wytyczonej trasie było to dosyć trudne. Zdecydowaliśmy, że ruszymy z przypadkowego miejsca (trasa stanowi pętlę) i nocleg będziemy musieli zorganizować tam, gdzie rzuci nas los. Oczywiście najzabawniejsze jest to, że w każdym momencie mogliśmy wsiąść w autobus i w 40 minut być w domu :D Z jednej strony dawało nam to komfort psychiczny, ale z drugiej zmusiło do walki z pokusą powrotu. Zabrakło tyci, tyci :p Nieoczekiwanym problemem okazały się komary. Trafiliśmy na taką plagę, że nie dało się wytrzymać. O swobodnym siedzeniu na ławce nie było nawet mowy. Zdecydowaliśmy się przeprowadzić debatę noclegową. Jedynym względnie bezpiecznym miejscem okazała się kładka nad Wisłostradą. Załącznik 100996 Dopiero w trakcie przeglądania zdjęć zauważyłem napis na glebie: „Mój jest ten kawałek chodnika, nieeee mówcie mi więc co mam pisać”. Pewien jestem, że wtedy nikt z nas nie myślał o pisaniu. Każdy z nas chciał jednak wykrzyczeć: PIĆ! JEŚĆ! SPAĆ! KOMARY SPIER-DA-LAĆ!!! Na miejsce noclegu wybraliśmy lasek przy wylocie na Łomianki. Do celu prowadziły dwie dogodne drogi. Jedna w większości asfaltowa (bardzo szybka) i druga szutrowa nad samą Wisłą (bardziej klimatyczna). W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że przejechane 110 kilometrów po mieście może być nieopatrznie odebrane jako dystans bardzo przeciętny. W praktyce cały dzień byliśmy w ruchu. Przedzieraliśmy się przez chaszcze, dźwigaliśmy rowery po schodach, przeprawialiśmy się przez rowy melioracyjne, nasypy kolejowe i inne przeszkody. Zasadniczo… byliśmy wyjebani w kosmos jak Mario Bros! Dlatego też zdecydowaliśmy się na trasę trzecią, o której istnieniu sobie przypomniałem. Była najkrótsza. To jest właściwy moment, żeby czytelnik przypomniał sobie najbardziej spektakularne przygody związane z wybraniem trasy najkrótszej. Załącznik 100997 Latarnie skończyły się bardzo szybko, jednak ścieżką wytyczony był szlak pieszy, oznakowany dosyć dobrze. Ponieważ do pokonania mieliśmy tylko krótki odcinek, nie chciało nam się wyciągać latarek z otchłani sakw. Pulsacyjne światełko sygnałowe musiało wystarczyć. I zapewne wystarczyłoby, gdyby nie fakt, że ktoś ogrodził swoją rezydencję jebutnym płotem i tym samym szlak zdematerializował się. No ale przecież nie będziemy się wracać! Z rowerów zeszliśmy już wcześniej. Do pokonania mieliśmy półkilometrowy odcinek. Niby mało. Tyle, że po stromym zboczu i bez ścieżki. Zaczęły nam się ześlizgiwać zadnie części rowerów (te z ciężkimi sakwami). Wyratowanie kół przednich powodowało, że poruszaliśmy się jak motocykle żużlowe. Kiedy opanowaliśmy tę sztukę, los rzucił nam kłody pod koła. Brakowało tylko wiejskich kundli podgryzających nam łydki. Ich rolę przejęły pokrzywy, do spółki z komarami. Wszystko to sprawiło, że na nocleg przybyliśmy w humorach względnie złych. Załącznik 100999 Uświadomiliśmy sobie także, że nie mamy piwa… No ale od czego jest CPN?! 25 minut pedałowania w dwie strony i humory nam wrócą. No jasne, że warto! Załącznik 101000 Tak więc ciśnienie zeszło ze mnie ostatecznie. Pozostało wziąć głęboki oddech i cierpliwie czekać. Załącznik 101001 W końcu około godziny pierwszej zasiedliśmy do wspólnej kolacji. Szybko okazało się, że moje piwne podboje skończą się na jednej puszce. Otwarcie drugiej było symbolem podjęcia wyzwania, jednak znalazłem ją pełną i rozgazowaną o poranku. Załącznik 101002 Nocleg zwyczajowo kojarzy się ze snem, jednak w tym przypadku był on tylko chwilowym luksusem. Sakwy miałem wypełnione po brzegi, dlatego zrezygnowałem z namiotu na rzecz hamaka. W trakcie pakowania okazało się, że to nie wystarczy i w odstawkę poszedł także śpiwór. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Komary w trybie ekspresowym dobrały się do mnie i zaczęły kąsać bezlitośnie. Jedynie szczelne zawinięcie hamakowego kokonu dawało jako taki komfort. Cóż z tego, skoro zaraz po zaśnięciu moja dłoń odpuszczała i hamak ponownie stawał się areną krwawej walki. Noc udało nam się jednak przetrwać, a kolejnego poranka przywitała nas piękna pogoda. Załącznik 101003 Duch w zespole podupadł jednak i trzeba go było czym prędzej odbudować. Załącznik 101004 A przecież nic tak nie budzi do życia, jak pożywne i bogate w witaminy śniadanie. Załącznik 101005 Konsumował także fotograf, któremu zawdzięczamy zdjęcia z momentów, w których nikt o pstrykaniu nie myślał. Załącznik 101006 Czemu obraca mi foty, nie wiem. Przyjmijmy, że jest to symbol człowieka na poziomie. |
Się czeka na dalsze losy oraz się poleca na przyszłość
https://a.allegroimg.com/s512/06365a...oducenta-42792 |
Chłopaki się psikali co pół godziny, a ja wcale.
Byliśmy tak samo pogryzieni, a ja oszczędziłem na browar :) Dużymi krokami zbliżamy się do końca relacji. Jeśli jednak w przyszłości pojawi się coś ciekawego w temacie to myślę, że coś skrobnę. Tymczasem jest to ostatni moment aby udzielić odpowiedź na pytanie: Co znajduje się w sakwach?! |
Wiosła?
Ale koledzy właśnie muggi używali i nie pomogła na tych paskudnych krwiopijców? |
9 Załącznik(ów)
Cytat:
Tymczasem dzisiaj w Warszawie zaobserwowano wzmożony ruch. Chyba jakiś mecz na Narodowym... ?! Załącznik 101250 Kibiców było sporo więc podstawili najdłuższy tramwaj Załącznik 101256 i najdłuższy autobus Załącznik 101248 Kibole jak to kibole... Załącznik 101251 Załącznik 101252 A reszta rozsiadła się na trybunach Załącznik 101249 Załącznik 101253 Załącznik 101254 Jeden motorniczy się wkurwił, że nie wróci do zajezdni na fajrant i porzucił tramwaj na Marszałkowskiej... Załącznik 101255 |
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Rozkładaliśmy się w ciemnościach i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, poranek był zagadką. W nocy wyobrażasz sobie piękna łąkę, a po porannym wyjściu z namiotu owszem wita cię soczysta trawka, jednak urozmaicona tajemniczym hasłem "PAZI MINA". To oczywiście klimaty bałkańskie :) Warszawiaków takie klimaty nie dotyczą. Swoje miny wyzbieraliśmy dawno temu. Trochę gorzej jest z tymi łąkami, ale też się znajdą. W takich miejscach ludzie zbierają się, żeby uprawiać sport najdalej od gwaru miasta, jak to tylko możliwe. Ostatnio jakaś dama w ledżinsach z trzema paskami wyszła na dżoging do Lasku Młocińskiego, a jej późniejsze zeznania wyglądały mniej więcej tak: A więc, jak już mówiłam, tego dnia wyszłam na poranny dżoging. Jak co niedziela zresztą. Był ciepły letni poranek, a komary nie dawały się zbytnio we znaki. Szczególnie, że ciągle byłam w ruchu. To nie był mój dzień. Wypiłam co prawda koktajl z grejpfruta i awokada, ale siły nie miałam wcale to a wcale. Nogi plątały mi się, a ręce bezładnie opadały ku ziemi. Musiałam wyglądać jak jakaś pokraka. Jak co weekend wybrałam ścieżkę dydaktyczną. Biegnie się tam po ubitym leśnym dukcie. Po drodze przygotowane są różne takie przyrządy do robienia fikołków, skłonów i innych wygibasów. Nie korzystam z nich, ale bardzo mi się one podobają. Dzięki nim wiem gdzie jestem i ile muszę jeszcze przetuptać, żeby był równy kilometr. Opadałam już z sił całkowicie, kiedy z lasu wyskoczył ten pokrak. Czego chciał nie wiedziałam, jednak przez myśl przeszło mi, że swój do swego ciągnie. Ale ja się tak wystraszyłam, że moc niecodzienna wstąpiła w me ciało i wielkimi susami zaczęłam oddalać się od niego. Tego pokraka w sensie. On był straszny jakiś. Letni poranek, a on ubrał wełniane skarpety i nałożył kaptur. Wyszedł nieoczekiwanie z za drzew i przez ułamek sekundy nasze spojrzenia spotkały się. Miał w oczach ogień, był wściekły i żądny krwi. Ja już czytałam o takich zboczeńcach w okolicy. Nie ma z nimi żartów. Najgorsze było jednak to, co trzymał w rękach. Aż mnie ciarki przeszły. Środek lasu, a on po zaroślach z łopatami do pizzy biega. Nawet nie chcę myśleć co chciał mi zrobić. Załącznik 101270 Ale życiówkę na kilometr - wykręciłam! |
Cytat:
Natomiast wersja z łopatami do pizzy bardziej mi się podoba. Lubię pizzę. Pizza to dobro. |
Cytat:
Cytat:
|
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
|
Jak żeś te balony upchał w te sakiewki? :dizzy:
Prawdziwy expediszyn rower ediszyn. :Thumbs_Up: |
Błagam, powiedz, że masz jakieś nagrania z tej przeprawy wodnej! :D
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Cytat:
Poszukam :) Tymczasem dzisiaj w Warszawie zawitał John McClane :) Załącznik 101332 |
Ej! Ależ to jest świetne zdjęcie!
|
Bo i budynek nie byle jaki :)
|
32 Załącznik(ów)
Zróbmy coś głupiego / szalonego / niekonwencjonalnego. Taka myśl chodziła mi po głowie od samego początku prac nad projektem, jakim stała się rowerowa mikro wyprawa dookoła Warszawy. Ktoś może uśmiechnąć się pod nosem czytając te wzniosłe słowa, ale przygotowanie wycieczki w takiej formie wymagało ogromnego zaangażowania. Samo ułożenie trasy zajęło mi kilka dobrych wieczorów. Zmian było mnóstwo, a kiedy pojawiały się wątpliwości robiłem krótkie rekonesanse. Zleżało mi, żeby wszystko przygotować tip-top.
Załącznik 101449 Tu będziemy przepływać Kiedy poszczególne elementy układanki udało się w końcu poskładać, pojawił się pomysł pokonania Wisły w sposób uniezależniający nas od konieczności korzystania z pomocy osób trzecich. Zmiana, która pozornie wydaje się nieznaczna, spowodowała mnóstwo zamieszania i dołożyła nam pracy. Przede wszystkim musieliśmy zdobyć obiekt pływający, który spełni kilka kryteriów. Pierwszym z nich była objętość po spakowaniu. Musiał zmieścić się w dwóch sakwach, wraz pełnym ekwipunkiem dla jednej osoby. Druga kwestia to ciężar, który nie zabije roweru i pozwoli poruszać się nim z przyjemnością. Ostatnie kryterium to cena. Na rynku dostępne są oczywiście „pontony rowerowe” już od 2500 PLN ale tak jakby nie o to nam chodziło ;) Dętki i wiosła pożyczyliśmy od dobrych ludzi. Rozpoczął się etap testów. Pierwsze próby odbyły się na Jeziorku Czerniakowskim. To chyba jedyne niekomercyjne miejsce w Warszawie, gdzie można pływać w przyzwoitej wodzie. Do naszych celów okazało się wyśmienite. Załącznik 101448 Załącznik 101450 Przez chwilę łudziłem się, że dętka od Uaza będzie wystarczająca. Oświadczam z całą stanowczością, że nie podołała. Dlatego też na tapet wjechał większy kaliber, czyli dętki od ciągnika. Początkowo miała być jedna, ale życie weryfikuje :) Podstawową zaletą dętek stanowiącą o ich wyższości nad pontonem, jest możliwość rozłożenia ich na dwie sakwy. Miejsca zajmują dużo, ale nie jest tragicznie. Powiedzmy, że pozostaje 40% wolnej objętości. Podobnie jest z ciężarem. Guma lekka nie jest, ale obręczy nie pogiąłem. Najgorzej było z przenoszeniem roweru (rowy, tory, kładki). Wiosła mieliśmy dwa, jednak z możliwością połączenia w jedno. Wszystkie przygotowania musieliśmy oczywiście pogodzić z codziennymi obowiązkami, prognozami pogody i stanu wody w Wiśle. Myślę, że w 2006 roku przed wyjazdem na Drinską Regatę było mniej zamieszania. Ale doświadczenie pozostało :) Załącznik 101451 Załącznik 101452 Załącznik 101453 Pewną inspiracją stała się dla mnie także postać Anatolya, który przeprawiał się przez rzekę ze swoją XR 250. Reasumując nie chodziło o samo przepłynięcie rzeki. Chcieliśmy sprawdzić, czy takie rozwiązanie ma rację bytu w warunkach wyprawowych. Czy da się to wszystko ze sobą wozić, ile trwa budowa tratwy, jak to jest na dużej rzece i czy teoria przekłada się na praktykę. Zaczęło się od kompromisów :) Sprzęt zmieścił się do sakw, ale w domu musiał zostać śpiwór. Nie pojechała z nami także pompka, ponieważ nie udało nam się jej zdobyć. Wymusiło to konieczność zmiany kierunku trasy tak, żeby nie nadrabiać drogi do kompresora. Załącznik 101454 Ile by tu dmuchnąć? Na wybór miejsca przeprawy miał oczywiście wpływ wytyczony przez nas szlak. Nie bez znaczenia była jednak kwestia bezpieczeństwa. Wzięliśmy poprawkę na wypadek gdyby zdarzenia potoczyły się nie do końca po naszej myśli. Głównie chodziło o to, żeby nie wpłynąć w rejon prac przy budowie nowego mostu (element obwodnicy Warszawy). Wykorzystaliśmy także systemy znane od lat w motoryzacji. Załącznik 101455 Załącznik 101456 Tratwę zdecydowaliśmy się zbudować w okolicy ujścia Świdra do Wisły. Lokalizacja pasowała nam w zasadzie pod każdym względem, jednak największym atutem była możliwość próbnego spłynięcia odcinkiem płytkiej i przewidywalnej rzeki. Testy na Jeziorku Czerniakowskim owszem odbyły się, jednak bez roweru, na jednej dętce i na stojącej wodzie. A jak to będzie na Wiśle? Konstrukcja tratwy była dosyć prosta, jednak wprowadziliśmy kilka patentów. Przede wszystkim dętka prowadząca została ściśnięta pasami w taki sposób, żeby umożliwić dosiad okrakiem (zdecydowanie ułatwia to wiosłowanie). Wykorzystaliśmy także siatkę, która z założenia ma służyć do łapania ryb, w praktyce wykorzystywana jest do ograniczania wolności kotów niewychodzących, a w naszym przypadku trzymała zad. Załącznik 101457 Od samego początku mieliśmy świadomość, że najsłabszym ogniwem jest łączenie wioseł. Zrobione było na szybko, z tego co było pod ręką. Do wioseł włożyliśmy ameliniową rurkę i wszystko ściągnęliśmy sześcioma śrubami. Długie wiosło pozwalało sprawnie wiosłować i utrzymać zamierzony kierunek. Przenosiło jednak dość duże siły. Załącznik 101458 Pierwsze testy wypadły bardzo obiecująco. Załącznik 101459 Szybko zapakowaliśmy więc przyczepkę . Załącznik 101460 Zdecydowaliśmy, że popłynie ona na smyczy z karabińczykiem. W razie „W” umożliwiało to pozbycie się zbędnego balastu i ratowanie skóry. Załącznik 101461 Załącznik 101462 Początek był bardzo żenujący i trzeba to jasno powiedzieć Świder uznawany jest za rzekę czystą, a w połączeniu z niewielką głębokością staje się mekką dla rodzin z małymi dziećmi. Teraz proszę wyobraźcie sobie minę ludzi, którzy w wodzie po kolana grają we frisbee, a obok nich przepływa gość na dętce i ciągnie za sobą rower. Żeby nie poczęstować mnie gongiem w łeb muszą zrobić przerwą techniczną. Ja płynę powoli, scena się dłuży, a oni w milczeniu obserwują. Czeski film… Załącznik 101463 Załącznik 101464 Na plaży, już przy samej Wiśle, podszedł do mnie gość i pyta skąd płynę :) Kusiło mnie strasznie, żeby coś pościemniać, ale zeznałem zgodnie z prawdą, że dopiero zaczynam. - To w takim razie dokąd płyniesz? - Zasadniczo na drugi brzeg. Opowiedziałem w skrócie o co chodzi, przybiliśmy piątkę i mogłem ruszać dalej. Załącznik 101465 Zdjęcia tego nie oddają, ale w tym miejscu Wisła ma około 700 metrów szerokości. Wygląda na bardzo spokojną rzekę i tak ją odebrałem na samym początku. Muszę nawet przyznać, że byłem zawiedziony tym, jak łatwe zadanie stoi przede mną. Załącznik 101466 Pierwsze kilkaset metrów przepłynąłem dosyć szybko. Okazało się jednak, że do celu nie zbliżyłem się prawie wcale. Prąd okazał się być na tyle mocny, że delikatne wiosłowanie nic nie dawało. Co więcej, zacząłem się zbliżać do brzegu, z którego wystartowałem. Moje samopoczucie bardzo szybko przeszło w tryb „ale będzie wiocha…”. Załącznik 101467 Załącznik 101468 Wziąłem się jednak w garść i stwierdziłem, że trzeba wiosłować. Nie będzie zabawy z „selfie pałką” i opalania. Przyniosło to pewne efekty, ale nadal postępy były marne. Bardziej spływałem niż przepływałem. Zorientowałem się jednak, że zmiana pozycji na bardziej leżącą unosi przód dętki prowadzącej i opory stają się jakby mniejsze. Coś drgnęło. Załącznik 101469 Załącznik 101470 Po jakimś czasie udało mi się osiągnąć punkt poniżej wysepki. W tym miejscu prąd był zdecydowanie słabszy i mogłem chwilę odsapnąć. Przez kilka minut łopatowałem na 100% i było mi to potrzebne. Po pierwsze łapy musiały odpocząć, a po drugie musiałem przemyśleć co dalej. Byłem kawałek za środkiem rzeki i nadal nie było jasne, czy przebiję się przez prąd ściągający mnie do prawego brzegu. Na domiar złego wiosło stało się jakby elastyczne. Duża siła zrobiła swoje i aluminiowy łącznik postanowił pokazać mi co znaczy być najsłabszym ogniwem. Chwilka luzu pozwoliła mi zrobić jedyną fotę na rzece. Załącznik 101471 Kilka minut później miałem już dwa wiosła… co w praktyce oznaczało, że mam jedno o połowę krótsze od początkowego. Tratwy nie byłem już w stanie napędzać. Po pierwsze, dynamiczna zmiana stron wpływała na stabilność, a nie bardzo chciałem wylądować w wodzie. Po drugie zestaw zaczynał się kręcić wokół własnej osi. Czyli zostałem na środku Wisły z rowerem :), bez napędu i zdany na humor prądu. Gdybym był na kajaku, to kilka machnięć załatwiłoby sprawę. Załącznik 101472 Wpadłem jednak na genialny plan. Wiosła przyłożyłem do siebie równolegle, palce zablokowałem na wystających śrubach i w ten sposób stworzyłem wiosło dwustronne. Nie tak długie jak na początku, ale dało radę. Załącznik 101473 Nastrój szybko mi się poprawił, zacząłem wiosłować z całych sił i po jakimś czasie poczułem grunt pod nogami. Udało się! Załącznik 101474 Pozostało tylko spakować cały majdan: Załącznik 101475 I ruszyć w stronę chłopaków, którzy przemierzali szlak konwencjonalny. Załącznik 101476 Załącznik 101477 Załącznik 101478 Spotkaliśmy się w połowie drogi, gdzie w miłych okolicznościach przyrody, przy warszawskim piwku zakończyliśmy naszą mikro wyprawę. Załącznik 101479 Tym samym bardzo dziękuję za uwagę :) |
Ta Wasza mikro wyprawa wymagała więcej fantazji i wiedzy niż niejedna hen daleko.
Gratuluję pomysłu i opowieści z jego realizacji. Wszystko w świetnym klimacie. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.