![]() |
i ja Projekt już skończony?
|
Wszystkim niecierpliwym polecam dzisiejszy dodatek "Podróże" do Dziennika Polskiego :)
|
CZOSNEK - jak mawiają szacowni koledzy: "MASZ W RYJ". Przestań się droczyć i dawaj dalej. Jak typowy facet - podpuści, rozochoci i ...zostawi. Nieładnie!
|
Wklejają we fotoszopie swoje Afryki na zdjęcia Sambora. Trochę to trwa, wyrozumiałości.
|
12 Załącznik(ów)
Dzień ósmy
Załącznik 8370 Rano przy dość parszywej pogodzie zajeżdżamy na granicę gdzie wita na taki oto widok. Przed autobusem w błocie w dwu szeregu stoją milczący pasażerowie a przed nimi paląc papierosa leniwie spaceruje strażnik z kałachem wiszącym na ramieniu. W swej chorej wyobraźni zastanawiam się, czy zdołamy uciec w momencie kiedy zacznie się egzekucja pasażerów. Egzekucja jednak się nie odbyła (przynajmniej podczas naszego tam pobytu) wobec tego podjechaliśmy do odprawy. Młody pogranicznik jakoś nie czuje bijącego od nas ducha przygody (dzięki Bogu nie czuje tez bijącego od nas ducha „niewidziałemmydłaijestemz tegodumny”) i twierdzi, że dalece przyjemniejsze jest leżenie z czajem przed telewizorem. Nie komentujemy tej jawnej ignorancji i po załatwieniu formalności jedziemy do Uzbeków. Zanim jednak to uczyniliśmy odbyliśmy pogawędkę z pewnym Uzbekiem, który to podjechał na granicę Transitem na…. Nowosądeckich blachach. A teraz drodzy Państwo wkraczamy Kafkowski świat.<o></o> Miejsce akcji:<o></o> Głęboki step. Pośrodku błotnistej mazi stoi 5 blaszanych baraków, pomiędzy którymi drepta kilkanaście osób, każdy trzymając kurczowo w ręce przynajmniej jeden urzędowy druk. <o></o> - Dzień dobry<o></o> - Dobry. Paszporty proszę. No tak w zasadzie wszystko w porządku, lecz aby mogli panowie wjechać do kraju U należy przejść wnikliwe badania lekarskie, gdyż jak panowie zapewne wiedzą niewidzialne gołym okiem mikroby mogą siać ogromne spustoszenie w śród narodu U a na to nasz troskliwy rząd pozwolić sobie nie może. Więc rozumieją panowie, że nasza sprawna służba medyczna musi poddać panów wnikliwym badaniom na obecność chorobotwórczych dro-bno-ust-ro-jów. <o> </o> Proszę oto druk urzędowy, którego, Ostrzegam! Należy strzec jak oka w głowie. Z tym oto drukiem proszę skierować się do drugiego budynku na prawo, gdzie odbędzie się badanie lekarskie. <o> </o> A i B wziąwszy druk od urzędnika 1 posłusznie zapukali do drzwi służby medycznej i po usłyszeniu dobiegającego zza drzwi przyzwolenia weszli do środka. W na wpół zaciemnionym pomieszczeniu za starym drewnianym biurkiem w oparach tytoniowego dymu siedział Naczelny lekarz. <o> </o> - Dzień dobry, pierwszy odezwał się B zakłócając tym samym nabożną ciszę należną temu miejscu. <o> </o> W odpowiedzi rozległ się pełny powagi i autorytetu pomruk po którym ponownie zaległa cisza przerywana tylko, ordynarnym w tych warunkach bzyczeniem muchy.<o> </o> Druki są? Rozległo się po chwili zza dymnej zasłony.<o></o> A i B posłusznie podali otrzymane formularze. <o></o> Tak hmmm tak tak…w rzeczy samej – Naczelny lekarz prowadził ze sobą naukową dysputę w sprawie stojących przed nim przypadków. Tym czasem ukryta głęboko w ścianach skomplikowana aparatura medyczna musiała prześwietlić na wskroś A i B gdyż naczelny lekarz nie tracąc czasu na rozmowę z pacjentami, którzy i tak nie pojęliby zawiłości medycyny Przybił na dostarczonych formularzach swą medyczną pieczęć. <o></o> Budynek nr 1 – rzucił krótko na koniec naczelny lekarz, po czym ponownie rozmył sie wśród dymu <o> </o> A i B skłoniwszy się pełni szacunku dla tej instytucji wyszli z gabinetu w poszukiwaniu budynku nr 1.<o> </o> W budynku nr 1. Zapracowany urzędnik niższego stopnia wręczył im po egzemplarzu kolejnego ważnego druku kierując ich od razu do okienka znajdującego się w nieoznaczonym budynku, w którym znajdował się kserograf. <o> </o> Kserograf jako szalenie skomplikowana maszyneria wymaga osobnego budynku, w którym może przebywać tylko wykwalifikowany personel uprawniony do jego obsługi. Budynek kserografu dobrze strzeżony ze względu na swą zawartość pełni także funkcję kantora wymiany walut. <o> </o> Przez wąskie okienko w budynku kserografu A i B wsunęli otrzymane druki wraz z paszportami. Z głębi rozległ się szum świadczący o rozruchu maszynerii i po dłuższej chwili z okienka wysunęła się ręka obsługi ze świeżo wykonanymi kopiami dokumentów. Płacąc ustalona sumę za wykonanie kopii oraz za podpis na druku A i B powrócili do budynku nr 1.<o></o> Zapracowany urzędnik przejrzał dokładnie przyniesione druki. Wiedział, że druki te trafią za chwilę do najważniejszego urzędnika z budynku nr 2 więc nie mógł pozwolić sobie na przeoczenie jakiejkolwiek pomyłki w wypełnionym przez A i B formularzu. <o> </o> Budynek nr 2 mieścił w sobie tylko jeden gabinet. Gabinet urzędnika najwyższej rangi obsługującego Pieczęć. Już pierwsze spojrzenie na urzędnika uświadamiało, że jest to człowiek cieszący się ogromnym autorytetem pozostałych urzędników. Potężny ten człowiek z sumiastym wąsem zasiadał za wielkim biurkiem, które oprócz fotela stanowił jedyne wyposażenie biura. <o> </o> Najwyższy urzędnik łaskawie skinął głową w kierunku A i B przyzwalając tym samym na podejście do biurka. <o> </o> A i B delikatnie położyli na biurku urzędowe formularze. Najwyższy urzędnik otworzył powoli szufladę biurka skąd bardzo ostrożnie wyciągnął wielki stempel, atrybut jego stanowiska. <o> </o> Z namaszczeniem położył stempel na gąbce, świeżo nasączonej tuszem po czym z nieukrywaną dumą przyłożył stempel do druków.<o> </o> - Budynek nr 3. Powiedział łagodnie najwyższy urzędnik, z satysfakcją przyglądając się idealnemu odciskowi pieczęci na formularzach.<o></o> <o></o> W budynku nr 3. Za wielką księgą zasiadał starszy urzędnik obok, którego za zydelku przysiadł młody urzędnik uczący się fachu od bardziej doświadczonego kolegi. Praktykant ten miał przed sobą mniejszy zeszyt, w którym zapisywał skrupulatnie wszystko co podyktował mu jego mentor. A i B wręczywszy starszemu urzędnikowi dokumenty cierpliwie czekali aż młody urzędnik staranną kaligrafią wpisze w zeszyt wszelkie dane dotyczące A i B. <o> </o> Nierozważnie myśląc, że to już wszystkie formalności A i B skierowali się w kierunku motocykli lecz szybko zostali poinformowani przez wstrząśniętego takim zaniedbaniem urzędnika o konieczności udania się do jeszcze jednego budynku w celu dopełnienia ostatniej formalności. Naprawiwszy swój karygodny błąd A i B zasiedli na motocykle. Ujechawszy 10 m zostali ponownie zatrzymani przez urzędnika zajmującego się przeszukiwanie bagaży na wypadek prób przemytu towarów zakazanych w kraju U. <o> </o> Po dokładnym przeszukaniu bagaży, urzędnik wręczył po małym druczku, który to druczek został odebrany przez kolejnego urzędnika stojącego na straży szlabanu. <o> </o> Tym samym A i B zawitali do kraju U.<o></o> <o> </o> Podczas całego tego cyrku ponownie spotkaliśmy się z ekipą Central Azja Team z Drawska. Tym razem było o wiele więcej czasu na rozmowy. Niestety nas gonił termin wizy tranzytowej oni natomiast mieli tygodniową wizę turystyczną więc pożegnaliśmy się przy baraku nr. 3 po czym ruszyliśmy w drogę. Przed wyruszeniem wymieniliśmy jeszcze pieniądze w granicznym kantorze. To dopiero był interes. Za 1 banknot 100 dolarowy dostaliśmy 2 grube pliki banknotów. Łącznie 180 000 sommoni przy czym najwyższy nominał to 1000 sommoni. Czując się niezwykle ważni ruszyliśmy dziarsko aby szastać kasą jak na prawdziwych krezusów przystało. Załącznik 8371 Ciężkie jest życie lokalnego dzianego macho bo oto przed nami droga do Nukus wzdłuż linii klejowej. Na mapie wygląda to mniej więcej tak. Nic nic, granica, nic, nic, nic, tak jakby coś..ale gdzie tam.. nic. Nic ,nic Nukus.<o> </o> O dziwo tuż za granicą wita nas nowiutki asfalt. Niestety radość ze 120 km/h trwa jakies 5 kilometrów, po których wjeżdżamy w piękne błoto. Załącznik 8360 <o></o> Niewesoło. Przed nami kupa kilometrów, mało czasu a jechać się za bardzo nie da bo motocykle tańcują na błocie aż miło. <o> </o> Przebijamy się na żwirowe pobocze i przez jakiś czas jedzie się całkiem dobrze. Niestety po czasie na poboczu pojawiają się zwały żwiru przygotowanego budowy drogi. Przez pewien czas jakoś je omijamy lecz robi się to niebezpieczne gdyż kupy żwiru zasłaniają prawie cale pobocze a wąski przejazd jest tuż nad głębokim rowem. Chcąc nie chcąc wracamy w bloto. Załącznik 8361 <o></o> Na szczęście po chwili robi się troszkę lepiej więc troszkę przyspieszamy. Po 20 km asfalt, który znów kończy się po 5 km błotem. Po czym znów asfalt i znów błoto. I tak jedziemy sobie radośnie drogą prostą jak drut. Tym samym dowiadujemy się po co robi się zakręty w stepie. Gdyby nie dziury byłaby spora szansa na zaśnięcie z nudów więc może to celowy zabieg drogowy hmmm.. w każdym Razie tutaj postawiono na dziury jako budzik. Pierwszy zakręt pokonaliśmy z dreszczykiem emocji po przejechaniu 233 km w linii prostej.<o> </o> Krajobraz, może ze względu na niedawny deszcz dość paskudny i ponury. Załącznik 8362 Zatrzymujemy się w przydrożnym barze szczerze zdziwieni jego obecnością na tym kompletnym odludziu. Załącznik 8363 Jemy sobie płow, kiedy pod bar podjeżdża nexia wypchana młodymi Uzbekami. <o> </o> W ten sposób poznajemy Żorę. Żora jest kierowcą przewożącym pracowników z Szoczi do Nukus. Facet jest nadpobudliwy. Przez 5 minut nie usiedzi w miejscu. Biega, coś tam krzyczy, siada, je, krzyczy, biegnie, przebiera się, krzyczy. Albert !! Bartek!!! Gdzie jedziecieee ????!!! - do Chiwy. Charaszo!!!! Ja z Chiwy!!!! Pojedziecie za mną skrótem!!!!! 140 motory pójdą???!!! - No pójdą ale tu strach więc może 120? – piszczymy. 120!!! Charaszooo!!!!!<o> </o> Dolewamy benzyny z kanistrów siadamy na motocykle po czym zobaczyliśmy chmurę dymu spod nexii i tyle Żorę widzieli. <o> </o> Ciśniemy na ile odwaga pozwala ale gdzie tam, Żora już w nadświetlnej. Na szczęście jedziemy już asfalto-dziurą więc tempo nawet niezłe. <o></o> Po ok. 20 km widzimy rajdową nexię stojącą na poboczu a załogę grzebiącą w bagażniku . Albert!!!! Bartek!!!! Wsio charrrrrraszo!!!!!! Jedźcie dalej!!!! Dogonię was!!!! No w to to akurat ani przez moment nie wątpimy. <o></o> Krajobraz się zmienia. Błotnisty step przechodzi w półpustynie. Załącznik 8364 W pewnym momencie po lewej stronie zauważamy dolinę. Zgodnie z mapą jest to ślad po wysychającym morzu aralskim. W dali na horyzoncie widzimy jakieś wysokie budynki. Wyglądają jak nowoczesne drapacze chmur, które kiedyś były z widokiem na morze. No i kup sobie człowieku drogi apartament nad morzem. Echhh.. Załącznik 8369 Okazuje się, że drapacze chmur to opuszczona fabryka. Zajeżdżamy na stację benzynową. Obrazek jak z postnuklearnych wizji. Pustynia, stary wskazówkowy dystrybutor, obok którego na sznurku wisi czaszka psa czy podobnego stwora. Martwa cisza przerywana tylko skrzypieniem zardzewiałem bramy poruszanej wiatrem. <o> </o> Gdy kończymy tankowanie. W chmurze pyłu na pełnej lufie mija nas Żora. Tak jest zajęty rozwijaniem prędkości (a może akurat biega po samochodzie) , że nas nie zauważa i po chwili znika za horyzontem. <o> </o> Po krótkim odcinku konczy się asfalt a zaczyna piękny szuter. Do tego wiatr zawiewa piaskiem z wydm na drogę tworząc piaskowe smugi. Napawamy się tym odcinkiem czując się jak na rajdzie Berlin – Samarkanda. Załącznik 8366 Jadę za Bartkiem. W pewnym momencie widzę kamień wielkości dużej śliwki wylatujący w zwolnionym tempie spod tylnego koła Afryki Bartka. Z tępym zainteresowaniem podziwiam piękną paraboliczną trajektorię lotu kamienia, który nie doczekawszy się uniku z mojej strony wali prosto w szybę kasku. Uvex enduro po raz pierwszy na tym wyjeździe udowadnia swą pancerność. Załącznik 8365 <o></o> Dojeżdżamy do Nukus gdzie zaczyna się zieleń oraz wschodnia architektura. Oczarował nas cmentarz Załącznik 8367 <o></o> W Nukus starym zwyczajem błądzimy przez co prawie wjeżdżamy do Turkmenistanu, kiedy w końcu trafiamy na właściwą drogę w kierunku na Chiwę zapada już zmrok. <o> </o> Po drodze jemy przepysznego amura i powoli rozglądamy się za miejscem na rozbicie namiotów. Przejeżdżamy przez most pontonowy na Amu darji po czym zjeżdżamy nad wodę poszukać noclegu. Wjeżdzamy w jakieś mało przyjemne miejsce. Podczas odwrotu Bartek chcąc sprawdzić jedno miejsce zjeżdża nad wodę zakopując się całkowicie w piachu przy próbie wyjazdu pod górę. Jest późno, jesteśmy zmęczeni a tu trzeba wypychać to bydle. Po pierwszej próbie nażarłem się piachu i ogólnie bardziej przypominałem piaskowego dziadka niż hmm…mnie. Załącznik 8368 <o></o> Druga próba w postaci wzięcia na hol skończyła się urwanie holu i paniczną obroną przed lotem drugiej Afryki do rowu. <o></o> Trzecia próba w formie odkopania i zepchnięcia Afryki aby ponownie zaatakować z rozbiegu zakończyła się w końcu sukcesem. <o> </o> Podczas dalszej drogi na Chiwę podejmujemy kolejną rozpaczliwą próbę znalezienia biwaku spełniającego nasze ą ę wymagania. Wjeżdżamy w jakieś sady. Na dzień dobry przepychamy Motocykle przez rów wykopany w poprzek drogi przy okazji kładąc jedną Afrykę a następnie wjeżdżamy w jakąś dziwną okolice z opuszczonymi domami. Przy okazji dzienny dystans złowieszczo pokazuje 666 kilometrów. Spluwamy szybko przez lewe ramię… następnym razem stanę trochę bardziej z boku za Bartkiem. Śpiewamy od tyłu coś z repertuaru Wioletty Villas i uciekamy na asfalt. I tak właśnie szukając noclegu dojechaliśmy do Chiwy a że była 2 w nocy to nawet nie protestowaliśmy gdy zatrzymała się koło nas taxówka z wesołymi Paniami każącymi jechać za sobą. Jak się jednak okazało wyciągana na prędce brylantyna do włosów i sygnety okazały się zbędne bo Panie były pracownicami hotelu. Nie mając już siły na nic, zapłaciliśmy 20 $ za dwóch i poczłapaliśmy do pokoju. Pokój nas onieśmielił swą czystą pościelą, klimatyzacją, jednorazowymi szczoteczkami do zębów, mydłem, pastą do zębów itp. Do tego sprawił, że nasz poziom twardzielstwa dramatycznie poleciał na pysk. Chlipiąc cichutko zasnęliśmy wtuleni w czystą poduszeczkę.<o></o> |
Proszę wybaczyć takie przestoje ale naprawdę chwilowo mam wielki kryzys czasowy i tak sobie skrobie po kilka zdań
|
aaaaaaaaaaaaaaaaa... jakie pyszniutkie. jak tak czytam to Twoje pisanie to mysle ze moglbys rownie dobrze nam napisac o przejezdzie na trasie Krakow > Wieliczka i tez gryzlbym pazury.
pisz nam bo piszesz pieknie. zdrv matjas |
Wybaczam, skrob dalej, bo wiele osób na to czeka.Fajnie się czyta. Pozdrawiam.
|
Zajebiaszczo napisane, poprostu super. Masz przechlapane chłopie, już się nie wykręcisz! ;)
|
No, jak Lena Ci wybaczyła, to my maluczkie nie mamy nic do gadania ;) Wszystko zostało Ci wybaczone :haha2:
Swiat Kafki piękny :Thumbs_Up: |
" Gdy kończymy tankowanie. W chmurze pyłu na pełnej lufie mija nas Żora. Tak jest zajęty rozwijaniem prędkości (a może akurat biega po samochodzie) , że nas nie zauważa i po chwili znika za horyzontem " .... łaaaaaaaa pięknie napisane .... :D :D :D ... ADHD po rosyjsku :)
|
SUPER!!!!SUPER!!!!! SUPER!!!!:drif::drif: ja zamiast pracowac to tak sie wczytalem ze zapomnialem gdzie pracuje i gdzie jestem, zaraz jak bede wychodzil z firmy to bede chcial namiot spakowac i wsiac zeby pojechac gdziekolwiek pomimo "pieknej":vis: pogody :dizzy::dizzy::Thumbs_Up: tak trzymaj:D
|
26 Załącznik(ów)
Dzień dziewiąty<o>
</o> Okazuje się, że w cenę pokoju wliczono także śniadanie. Schodzimy proszę ja was da stołówki a tam nie stołówka tylko sala balowa. Załącznik 8399 Oprócz nas śniada tylko jedna osoba. Śniadanie całkiem ok., jednak jestem zbulwersowany brakiem srebrnej zastawy. Przecież nie od dziś wiadomo, że srebro wspaniale podkreśla smak. Doprawdy barbarzyński kraj.<o></o> Załącznik 8400 Po śniadaniu biegniemy zwiedzać miasto. <o></o> Załącznik 8401 Chiwa nas zachwyca. Otoczone murami stare miasto kryje w sobie przepiękne zabytki, wąskie uliczki a przede wszystkim świetny klimat. Załącznik 8402 Na szczęście jest bardzo mało turystów, dzięki czemu czujemy się jak w normalnym mieście a nie skansenie. Łazimy, pstrykamy zdjęcia, zagadujemy z miejscowymi i ogólnie chłoniemy klimat. Załącznik 8404 Załącznik 8403 Niesamowitą sprawą są uliczne studia fotograficzne, gdzie można przypozwać za szezlągu wśród plastikowych kwiatów, na tronie wśród plastikowych kwiatów, przy niesłychanie groźnym plastikowym tygrysie już bez kwiatów itp. Itd. Załącznik 8405 Uzbecy bardzo chętnie pozują do zdjęć nawet bez tygrysa. Poproszeni, zawsze ochoczo prężyli się do zdjęcia. Załącznik 8406 Uzbecy okazują się niesamowicie sympatycznymi ludźmi. Zarówno w Chiwie jak i w każdym innym miejscu jakie mieliśmy okazję zobaczyć. Pomimo tych wszystkich ostrzeżeń w innych krajach obywatele Uzbekistanu pozostali w naszej pamięci jako najserdeczniejszy naród na naszej trasie. <o> </o> Najchętniej zostalibyśmy tutaj dłużej a przynajmniej na wieczór ale niestety czas nas goni i trzeba ruszać. Żegnamy się z Chiwą i jedziemy w kierunku Buhary.<o> </o> Jedziemy wśród zieleni, przy drodze kwitnie handel arbuzami, winogronami i wszelkimi innymi dobrami. W ogóle nie wiedzieć czemu przypomina mi się Krym.. jakiś taki podobny klimat. <o> </o> No i tak szczerzę się do otaczającego świata dopóki w gębie nie lądują mi flaki wielkiej ważki, której truchło smętnie spoczęło na szybie kasku. Domykam szybę co oszczędza mi dalszych degustacji a żarcia co niemiara dookoła. Nie wiem czy to plaga czy normalna sprawa ale w powietrzu latają tysiące ważek. <o> </o>Załącznik 8412 Jednocześnie stwierdzamy, ze Uzbekistan pała ogromnym uczuciem do Deawoo, a zwłaszcza do rajdowych wersji wszelkich modeli tej marki. Zwłaszcza szybkie niczym wiatr TICO z dodatkowymi spojlerami nie dają nam najmniejszej szansy na drodze. <o></o> Znów wyjeżdżamy na pustynie co jakiś czas zatrzymując się tylko przy licznych postach kontrolnych, na których standardowo leci seria: kuda?, skolko itp. <o> </o>Załącznik 8411 Załącznik 8413 Załącznik 8414 <o> </o> Jedziemy wzdłuż wielkiej Amu-darji , będącą jednocześnie rzeką graniczną z Turkmenistanem. Załącznik 8407 Załącznik 8408 W zaistniałej sytuacji w przydrożnym barze wpieprzamy po raz kolejny genialnego Amura. Załącznik 8409 Bar prowadzi bardzo sympatyczna rodzina z fajnymi dzieciakami, z których jeden, o wyglądzie buddy rozwalił nas zupełnie swym nieporuszeniem na czynniki zewnętrzne. <o> </o>Załącznik 8410 <o> </o> W Buharze z powodu braku oznakowania przez ponad godzinę szukamy starówki. Są za to znaki zakazujące jazdy na motocyklach. Jak się później dowiedzieliśmy władza zakazała bo się chłopaki zabijali na potęgę. „Szumacherów u nas mnogo” refleksyjnie skwitował nasz rozmówca. W przeciwieństwie do małej Chiwy, Buhara to duże miasto więc krążymy trochę bez sensu. W końcu dojeżdżamy, pytamy o nocleg i po 10 minutach już wjeżdżamy na podwórko rodziny zapytanego. Załącznik 8415 Przebieramy się w cywilne ciuchy i już po ciemku idziemy zwiedzać. Fajny klimat, lecz to już pełna komercja z kupą turystów z Włoch czy Niemiec. Załącznik 8416 Załącznik 8417 Po zwiedzaniu zasiadamy w jednej z wielu knajp pod otwartym niebem aby w końcu wyzwolić tłumioną od granicy potrzebę szastania kasą. <o></o> Załącznik 8418 Kładziemy się przy stole jak należy. Zamawiamy baranie szaszłyki, sałatki, butlę lokalnego wina coś tam jeszcze a na deser faję wodną. Pięknie no po prostu pięknie a jedzenie i wino rewelacyjne. <o></o> Załącznik 8419 Panowie prezesi proszą o rachunek, szykują te pliki mamony, patrząc z wyniosłą pogardą na innych…. No jakby nam w pysk dali… co za kraj jak pragnę zdrowia. Za tą kasę co widnieje na rachunku w Polsce to schabowego na spółe byśmy dostali… bez kapusty. <o></o> Pokonani wleczemy się do łóżek…. <o> </o> Dzień dziesiąty<o> </o> Dziś mkniemy AUTOSTRADĄ do Samarkandy! No dobrze. Może parę dziur jest ale na naszej A4 nie takie rzeczy się dzieją i to za grubą kase. Niezrażeni dziarsko ciśniemy naprzód. No i co z tego, że przebiega przez wsie bez żadnego odgrodzenia od wiejskiego pobocza? I w zasadzie co w tym niezwykłego, że jeden pas na odcinku 500m dzisiaj akurat jest targiem a drugi jest miejscem pogaduszek? No i tego pana stojącego w poprzek ładą też bym nie potępiał. W końcu zakupionych arbuzów nie będzie chłopina dźwigał Bóg wie gdzie? A że inny jedzie na wózku ciągniętym przez osiołka? W końcu prawy pas jest do powolnej jazdy. <o></o> Troszkę zaniepokoiła nas łada jadącą prawym pasem pod prąd no ale przecież nie wszystko trzeba rozumieć. <o> </o> Sytuacja na autostradzie zupełnie nie dziwiła natomiast kierowców dalekobieżnych autobusów. Kilkanaście ton, 120km/h i klakson to dość niegłupie argumenty w dyskusji na temat pierwszeństwa. Autostrada jak to autostrada, szybko doprowadziła nas do Samarkandy. <link rel="File-List" href="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_filelist.xml"><!--[if gte mso 9]><xml> <o:OfficeDocumentSettings> <o:RelyOnVML/> <o:AllowPNG/> </o:OfficeDocumentSettings> </xml><![endif]--><link rel="themeData" href="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_themedata.thmx"><link rel="colorSchemeMapping" href="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_colorschememapping.xml"><!--[if gte mso 9]><xml> <w:WordDocument> <w:View>Normal</w:View> <w:Zoom>0</w:Zoom> <w:TrackMoves/> <w:TrackFormatting/> <w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone> <w:PunctuationKerning/> <w:ValidateAgainstSchemas/> <w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid> <w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent> <w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText> <w:DoNotPromoteQF/> <w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther> <w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian> <w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript> <w:Compatibility> <w:BreakWrappedTables/> <w:SnapToGridInCell/> <w:WrapTextWithPunct/> <w:UseAsianBreakRules/> <w:DontGrowAutofit/> <w:SplitPgBreakAndParaMark/> <w:DontVertAlignCellWithSp/> <w:DontBreakConstrainedForcedTables/> <w:DontVertAlignInTxbx/> <w:Word11KerningPairs/> <w:CachedColBalance/> </w:Compatibility> <m:mathPr> <m:mathFont m:val="Cambria Math"/> <m:brkBin m:val="before"/> <m:brkBinSub m:val="--"/> <m:smallFrac m:val="off"/> <m:dispDef/> <m:lMargin m:val="0"/> <m:rMargin m:val="0"/> <m:defJc m:val="centerGroup"/> <m:wrapIndent m:val="1440"/> <m:intLim m:val="subSup"/> <m:naryLim m:val="undOvr"/> </m:mathPr></w:WordDocument> </xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml> <w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true" DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99" LatentStyleCount="267"> <w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/> <w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/> </w:LatentStyles> </xml><![endif]--><style> <!-- /* Font Definitions */ @font-face {font-family:"Cambria Math"; panose-1:2 4 5 3 5 4 6 3 2 4; mso-font-charset:1; mso-generic-font-family:roman; mso-font-format:other; mso-font-pitch:variable; mso-font-signature:0 0 0 0 0 0;} @font-face {font-family:Calibri; panose-1:2 15 5 2 2 2 4 3 2 4; mso-font-charset:238; mso-generic-font-family:swiss; mso-font-pitch:variable; mso-font-signature:-1610611985 1073750139 0 0 159 0;} /* Style Definitions */ p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal {mso-style-unhide:no; mso-style-qformat:yes; mso-style-parent:""; margin-top:0cm; margin-right:0cm; margin-bottom:10.0pt; margin-left:0cm; line-height:115%; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:"Calibri","sans-serif"; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-fareast-font-family:Calibri; mso-fareast-theme-font:minor-latin; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin; mso-bidi-font-family:"Times New Roman"; mso-bidi-theme-font:minor-bidi; mso-fareast-language:EN-US;} .MsoChpDefault {mso-style-type:export-only; mso-default-props:yes; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-fareast-font-family:Calibri; mso-fareast-theme-font:minor-latin; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin; mso-bidi-font-family:"Times New Roman"; mso-bidi-theme-font:minor-bidi; mso-fareast-language:EN-US;} .MsoPapDefault {mso-style-type:export-only; margin-bottom:10.0pt; line-height:115%;} @page Section1 {size:612.0pt 792.0pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} --> </style><!--[if gte mso 10]> <style> /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-priority:99; mso-style-qformat:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin-top:0cm; mso-para-margin-right:0cm; mso-para-margin-bottom:10.0pt; mso-para-margin-left:0cm; line-height:115%; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:"Calibri","sans-serif"; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-fareast-font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-theme-font:minor-fareast; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin;} </style> <![endif]--> Zanim jednak dane było nam rozkoszować się zabytkami Samarkandy przeżyłem pierwszy zawał na tym wyjeździe. Na Jednym z postów po udzieleniu odpowiedzi na zestaw pytań standardowych o cenę , szybkość i markę, jeden z policjantów wyższych rangą zasiada na mojej Afryce. Pozuje kolegom do zdjęć coś tam się wierci aż w końcu prosi żeby zapalić moto. Nie podejrzewając niecnych planów odpalam Afri a ten jedynka, gaz i dawaaaaaaj poszedł w świat. Jak tylko Bartek doprowadził mnie prądem z akumulatora do świadomości zacząłem kombinować jaki pekaes powinienem złapać aby dostać się do Polski i jak właściwie przetransportować połamany motocykl. Ku mej niepojętej uldze policjant po chwili wrócił a żeby mnie dobić manewrował na placu lepiej ode mnie………. <o></o> Za względu na rozpoczynający się międzynarodowy festiwal muzyczny, wszystkie drogi prowadzące do głównych zabytków zostały zamknięte. Zostawiamy motocykle przy policjancie blokującym drogę i biegniemy zwiedzać. Załącznik 8420 Załącznik 8421 Pięknie ale podobnie jak w Buharze tak i tutaj pełna komercja. Robimy zdjęcia, zwiedzamy bazar i jedziemy pod mauzoleum Tamerlana. Załącznik 8422 Tam też haltuje nas policja i każe się wynosić. My jednak nie odpuszczamy i coś tam ględzimy, ze musimy, że wiza się kończy, że daleka podróż aż w końcu panowie wymiękają. Nie możemy zostawić jednak motocykli przed mauzoleum, więc prowadzą nas do pobliskiej bramy. Za brama jak się okazuje też siedzi kilku policjantów popijających herbatkę. Grzecznie pokazują miejsce gdzie możemy postawić motocykle i puszczają na zwiedzanie. Załącznik 8424 W szale zwiedzania zupełnie niechcący weszliśmy tylnym wejściem do samego mauzoleum, kilka fot i idziemy do wyjścia a w tym przypadku głównego wejścia. Okazało się, że w zasadzie to powinniśmy kupić bilety, jednak widok pani bileterki tnącej komara leżąc twarzą w biletach, odwodzi nas od tego zamiaru. Nie godzi się budzić. Niech śpi niebożątko. <o> </o>Załącznik 8423 <o>Policjanci pilnujący motocykli na pożegnanie poczęstowali nas herbatą. Drobiazg ale jakże miły. </o> Następnym postojem jeśli nie liczyć przerwy obiadowej z dzieckiem gumą w roli głównej jest już granica. <o></o> Standardowo wypełniamy deklarację i już mamy podchodzić do stołu z urzędasem właściwym gdy zaczepia nas inny, ogląda deklarację i każe nam wpisać ile kasy mamy przy sobie. Zamiast go olać w jakimś tępym widzie wpisujemy kilka dolarów i jakieś ruble co zostały z Rosji. I to był błąd. <o></o> - Panowie drodzy a co to za pieniądze?<o></o> - aaa no tak nam zostało troszkę.<o></o> - Nooo jak? Przecież na wjeździe deklarowaliście, że nic nie macie. Złamaliście prawo!!!!!<o></o> - A no to dej Pan ten papier i za chwilę będzie papier właściwy – Z bananem na gębie staram się zabrać urzędasowi deklaracje i wypisać nowe już bez wpisanej kasy.<o></o> - Jak to ?? Nie lzja!! Przestępstwo!!<o> </o> Widać po facecie, że nie chodzi mu o łapówkę a raczej chce pokazać władzę lub po prostu z nami pogrywa. <o> </o> Podchodzimy do tego przypadku psychologicznie<o> </o> Podejście nr 1. Na bidnego leszcza<o> </o> - ojej no to co robić ojejej ej? <o></o> - Wracać na granicę gdzie wjeżdżaliście i wypełnić jeszcze raz deklarację.<o></o> - ojejej ej <o> </o> Podejście nr 2. Na połechtaną próżność czyli przedstawienie urzędnika jako wyroczni, jedynej i ostatecznej władzy.<o> </o> - No ale jak to tak? Wasz urzędnik na wjeździe powiedział, żeby nic nie wpisywać więc my go grzecznie posłuchaliśmy.<o></o> - przecie jest napisane jak byk na deklaracji, że należy wpisać co się ma!!!<o></o> - no niby jest ale skoro URZĘDNIK mówi, ze nie trzeba to my słuchamy URZEDNIKA a nie jakiś tam papierków. Całą nadzieję, wiarę i miłość pokładamy w URZĘDNIKU<o></o> - napisane jest, że nie wolno!!!<o> </o> Podejście nr 3. Na kompleksy wobec sąsiadów<o> </o> - No wiecie co…….? Przejechaliśmy tyle granic i nikt nam nie robił problemów NAWET Kazachowie a WY takie sceny urządzacie.. aj aj aj. <o></o> Podejście nr 4. Na: No to proszę bardzo, zostajemy tutaj z wami i mamy to w głębokiej dupie fiu fiu fiu<o> </o> Podejście nr 4 okazało się na tyle skuteczne, ze po chwili prowadziliśmy już towarzyska rozmowę o dalszych naszych planach. Urzędnik i jego kumpel okazali się w gruncie rzeczy całkiem fajnymi ludźmi, zwłaszcza kiedy nie mogli wyjść z podziwu, gdy dowiedzieli się , że trasę Granica – Chiwa pokonaliśmy w 1 dzień. Nie wiedzieć czemu z dość sporą drwiną, czy raczej z tonem jakim mówi się o ciężkich przypadkach psychiatrycznych wypowiadali się o rowerzystach i turystach pieszych. <o> </o> Tak sobie jeszcze chwilkę pogadaliśmy, po czym w pełnej zgodzie pożegnaliśmy i zajechaliśmy pod posterunek Tadżycki. <o> </o> Tutaj wszystko poszło w tempie ekspresowym. Bardzo uprzejmy dowódca, wypisał nam Strachowkę czy coś tam innego, skasował za to 30 $ pokazując przy tym z 10 razy urzędową księgę chcąc nam koniecznie udowodnić, że jest to opłata jak najbardziej legalna. Trochę śmieszna sprawa. Zapłaciliśmy mu te 30$ zaraz po tym jak nauczeni doświadczeniem, zaklinaliśmy się na wszelkie świętości, że nie wwozimy ani jednego dolara i wszystko bierzemy z bankomatów. Cała ta operacja nie zrobiła najmniejszego wrażania na komendancie, który pożegnał się z nami miło doradzając przy okazji, żebyśmy skrócili sobie droge do Duszanbe przez nieczynny tunel, przekupując strażnika pięcioma dolarami, których przecież nie mamy. <o> </o> W pierwszej wsi czujemy się jak z gazetek dostarczanych przez świadków Jehowy. Wszyscy do nas machają, uśmiechają się. Jest tak ckliwie, ze jeszcze brakuje dzieci głaszczących radosnego lwa jak to miało miejsce na obrazkach w w/w publikacjach.<o> </o> Kończy się asfalt i zaczynają góry. Miła odmiana po płaskich krajobrazach w jakich nam było dane poruszać się do tej pory. Pniemy się w gorę przy zapadającym zmroku. Gdy zapada noc wjeżdżamy w pole nieopodal wioski i po nieudanych próbach rozpalenia kuchenki idziemy spać pod niebem Tadżykistanu. (W zasadzie pomiędzy nami a niebem Tadżykistanu znalazły się jeszcze 2 warstwy namiotu, no ale to już nieistotne detale)<o></o> |
Śpiąca bileterrka jest świetna - mały fotomantaż zróbcie, dopinając gdzieś z boczku Afri i zdjęcie do kalendarza na przyszły rok stanie sie pewniakiem!
|
A ten "Mały Budda" sądząc po fatałaszkach z falbankami jest panienką!
P.S. Czosnek, mam nadzieję,że nie tylko ja doceniam Twoje poświęcenie - bo sądząc po porze nadawania to jest to spory wysiłek. Dzięki. |
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Załącznik 8425 Eeee nie jest źle. Czytają ludzie, wystarczy popatrzyć na licznik odwiedzin. Niedługo mi sodówa do łba uderzy ;) |
Czytają, czytają ... gratuluję dobrego pióra i wspaniałej wycieczki :drif:
|
jak jest coś zacnego:Thumbs_Up: to czytają, :oldman:powinieneś to wydać w formie albumu z takimi niebanalnymi opisami, sukces murowany. Gdybym miał dzieci to czytałbym im to 20 min dziennie, a nawet 30... co by mnie Turbodymoman nie zawstydził, ale jeszcze nie mam, to czytam sobie sam, na bieżąco :D
|
Cytat:
Relacja dla mnie git, jak wszystko, co piszesz. Nie znamy się wcale, ale może się to kiedyś zmieni? Do zobaczenia kiedyś na trasie :at: kolego. |
:D Ryjek mi się cieszy, jak by ktoś mi stówkę do kieszeni wsadził - zajebioza bombowo się czyta :Thumbs_Up:
|
16 Załącznik(ów)
Dzień jedenasty<o>
</o> Budzą nas głosy. W odróżnieniu od głosów, które codziennie nakazują mi zabijać w imię szatana te należą do dzieci z pobliskiej wsi. Załącznik 8426 To jest ciekawe w Tadżykistanie. Choćbyś się zakopał 5 metrów pod ziemią i wyrzucił łopatę to nad ranem okaże się, że siedzi obok ciebie dziecko z przynajmniej jednym kumplem. Załącznik 8427 <o></o> Zbieramy tobołki i wjeżdżamy na drogę do Duszanbe.<o> </o> Pewne nazwy są dla mnie magiczne. Mają w sobie jakiś niesamowity magnetyzm. Zawsze fascynował mnie Bakczysaraj czy Ajudah. Podobnie było z Damaszkiem i wieloma innymi miejscami czy zjawiskami typu zorza polarna. Niesamowicie magicznie brzmi dla mnie też Tajga. Widzę je oczyma wyobraźni, gdzie mieszają się bajki z dzieciństwa, opowieści, legendy fragmenty filmów czy książek podróżniczych. Pomimo, że w rzeczywistości miejsca te często dalece odbiegają od tych wyobrażeń to magia nazwy pozostaje. Podobnie magicznie brzmiała od zawsze dla mnie „droga do Duszanbe” i właśnie teraz, siedząc na motocyklu jedziemy po niczym innym jak po drodze do Duszanbe. Załącznik 8428 <o></o> Droga nas zachwyca. Pniemy się w górę. Pod nami rzeka a nad nami góry. Droga to w zasadzie szuter i kamienie więc tempo raczej nie porywa ale gdzie tu się spieszyć skoro widoki urywają dupę? Załącznik 8429 Załącznik 8431 <o></o> Robimy sobie przerwę w miejscu gdzie woda spływa po skałach z gór. Nabieramy wody, jemy arbuza, gapimy się widoki i moczymy nogi w strumyku. Załącznik 8430 Załącznik 8432 <o></o> Po jakimś czasie dojeżdżamy do zamkniętej drogi prowadzącej do tunelu, mającym nam skrócić drogę. Przed szlabanem miejscowi potwierdzają, że należy strażnika przekupić to puści. <o> </o> Bartek bierze 5$ i idzie negocjować. Widzę z daleka, że strażnik oporny. Podchodzę i już we dwóch negocjujemy. Bidny strażnik jako jedyny chyba nie wiedział o tym, że jest przekupny.<o> </o> Poci się , mówi, że nie wolno za prikaz prezydenta, że jak go złapią to będzie miał przerąbane. Widać, że naprawdę nie chce nas puścić. Mówi o wodzie, która zalała tunel, że niebezpiecznie. Zaczynamy wątpić, że się uda ale z pomocą przychodzi jeden z miejscowych i coś strażnikowi tłumaczy. W końcu biedny strażnik bierze te 5$ i bardzo niechętnie nas puszcza prosząc, że jakby co to nie tędy jechaliśmy. <o></o> Po kilku kilometrach wspinaczki podjeżdżamy do wlotu tunelu. Z przejęciem wjeżdżamy do tej jaskini smoka… po czym po minucie wyjeżdżamy zdegustowani z drugiej strony. Co to miało być? O to cały ten cyrk? Wiadukt pod rondem grunwaldzkim dostarcza bardziej ekstremalnych przeżyć. <o> </o> Jedziemy dalej co chwilę robiąc foto-stop. Załącznik 8433 Jedziemy, jedziemy a tu nagle wyrastają przed nami 2 wielkie ziejące chłodem wjazdy do tunelu. Acha, no tak, więc to takie buty. Tunel ma ok. 5km długości rozciągniętych na wysokości 2670m. Powoli wjeżdżamy w ciemność. Załącznik 8434 Zimno, ciemno, droga zalana wodą a do tego jeszcze woda lejąca się z sufitu. Za plecami znika światło na wjeździe a przed nami w oddali majaczy światełko na wylocie. Światełko na wylocie okazało się gazem jadącym z przeciwka. Kiedy nas minął przed nami pozostała tylko czarna otchłań. Jedziemy powoli omijając co głębsze kałuże i rowy. Przy końcu tunelu trzeba zjechać w boczny korytarz wykuty w skale. Tunel co prawda tez jest wykuty w skale, jednak ten korytarz nie ma obudowanych ścian betonem przez co czujemy się jak w jaskini. Zanim tam wjechaliśmy, przez dłuższy czas obserwowaliśmy walkę załogi kamaza, który utknął na wjeździe. Załącznik 8435 Kamaz zahaczył paką o wielki kabel wiszący u sufitu przez co nie mógł ani się cofnąć ani pojechać w przód. W końcu uwolnili się od kabla a my jaskiniowym objazdem wydostaliśmy się na zewnątrz. Załącznik 8436 Od tego momentu jedziemy chińskim placem budowy. Na całym odcinku do Duszanbe dzielne żółte ludziki budują drogę i tunele. Załącznik 8439 <o></o> Na kilkanaście kilometrów przed Duszanbe zaczyna się nowiutki asfalt. Cieszymy się jak idioci z każdego zakrętu i większego przechyłu motocykla. Tak się pierwszorzędnie bawimy, że po chwili lądujemy w Duszanbe. Załącznik 8441 <o></o> Ale jak to tak? A gdzie mała wioseczka zagubiona wśród szczytów? Gdzie osiołki i ludzie w tradycyjnych strojach? Gdzie, ja się pytam te stada owiec pasących się na głównym placu miasta. Zamiast tego wjeżdżamy do nowoczesnego wielkiego miasta o szerokich 2 pasmowych drogach w każdą stronę. Człek niestety w pewnych sprawach jest ignorantem. Podobnie wyobrażałem sobie Khatmandu, które okazało się jeszcze większym miastem położonym na wysokości Zakopanego. Załącznik 8437 <o></o> Od razu szukamy urzędu gdzie możemy dostać pozwolenia na wjazd do GBAO (w sensie w Pamir). Podjeżdżamy pod adres wskazany przez gościa na granicy i w efekcie lądujemy pod pałacem prezydenckim. Załącznik 8438 Prezydent jednak jako człek zapracowany nie znalazł czasu aby wypisać nam pozwolenia więc strażnik kieruje nas do urzędu MWD gdzie się tym ponoć zajmują. <o></o> Przebijamy się w korkach przez miasto aby wylądować w dzielnicy gdzie mieszczą się wszystkie ważniejsze instytucje państwowe, w tym ichnie KGB . <o></o> Niespodzianka. Kto by pomyślał, że to kompletnie nie to MWD, które jest nam potrzebne. Dostajemy kolejny adres urzędu emigracyjnego, który na pewno jest tym właściwym. Po kolejnej rundzie wokół miasta stajemy pod tym „na pewno właściwym, jedynie słusznym urzędem” Załącznik 8440 <o></o> Panowie urzędujący nie zostali jednak poinformowani o tym, że są „na pewno właściwym, jedynie słusznym urzędem” i robiąc wielkie oczy kierują nas do OWIR. Jako, że topografia Duszanbe już nam z reki je po kilku minutach meldujemy się pod OWIR’em.<o> </o> Żeby było śmieszniej OWIR mieści siew bloku z wielkiej płyty, gdzie w parterze znajdują się okienka dla interesantów. Dodam, że okienka wychodzą za zewnątrz budynku a poczekalnia to ławki pod drzewami. <o> </o> Żeby tradycji stało się zadość podchodzimy najpierw do niewłaściwego okienka. Przy okienku właściwym pani prosi nas o jakieś druczki, które to można dostać w okienku znajdujacego się wewnątrz budynku. Wewnątrz budynku wesoła ekipa strażników informuje nas, ze owszem, okienko dobre ale dziewuszki już sobie poszły do domu i że zapraszają jutro. <o> </o> W zanadrzu mamy jeszcze adres agencji turystycznej gdzie podobno też można zdobyć pozwolenie. Szybko wracamy do centrum gdzie wg wskazówek miejscowych docieramy do agencji. <o> </o> W zasadzie o drogę pytamy z czystej formalności ponieważ i tak, niezależnie od tego gdzie się znajdowaliśmy i gdzie chcieliśmy dojechać zawsze brzmiały mniej więcej tak:<o> </o> Prrriama! Swietafor! Prrrrriama, prrrriama, pieriekroska iiiii prrrrrriaaaaaaama!!! <o> </o> Tak czy inaczej w agenci mile panie informują, ze tak, pozwolenia jak najbardziej ale w poniedziałek, bo wtedy właśnie przychodzi pan z pieczątką a poza tym jest już 17 i nic dzis nie załatwimy. <o> </o> Chcąc nie chcąc musimy zostać tutaj na noc. Podjeżdżamy pod największą i najtańszą gostinice w mieście o nazwie WACHSZ mieszcząca się w centrum. Kiedy już mamy się meldować zagaduje do nas koleś prowadzący hotelik, zapewniający, że u niego prześpimy za 20$ ze śniadaniem (w gostinicy trochę drożej) Jedziemy za typem. Po 7 km wściekli wyjeżdżamy na zadupie przy dworcu autobusowym. Hotelik miesci się w podmiejskim domku. Całkiem fajny klimat, dużo turystów z całego świata (hotelik jest opisany w lonely planet) Koleś prowadzi nas do pokoju po czym radośnie oświadcza, ze 20 $ ale od osoby. <o></o> Jestem pokojowo nastawionym człekiem ale w tym momencie mam ochotę temu wyżelowanemu pajacowi przypier… w pysk. <o> </o> Wściekli postanawiamy wracać do WACHSZA. Wracając zatrzymujemy się u przydrożnego wulkanizatora gdzie zmieniamy opony. <o> </o> Duszanbe to jednak magiczne miejsce. Na stacji benzynowej baki naszych Afryk cudownie się powiększają przyjmując w siebie o jakieś 4 litry benzyny więcej niż mają pojemności. <o></o> Wykończeni idziemy spać. <o></o> |
Ładnie piszesz Czosnek i całą prawdę, to z urzędami to samo życie:)
Ale to jest Azja:D fabryka przygód:o pozdr. |
Cytat:
To niestety nie koniec urzędów :vis: |
3 Załącznik(ów)
Dzień dwunasty<o>
</o> <o></o> O 9.30 nasze szczere oblicza wyrastają przed okienkiem w OWIR’ze .<o> </o> Za 10 sommoni dostajemy druczek, o którym wiemy tylko tyle, że jest on niezbędny do szczęścia Panu w innym okienku. Jednak sam druczek to tylko połowa spełnienia Pana z okienka. Do pełni szczęścia niezbędny jest druczek z kasy, do której czym prędzej się udaję. Okienka kasowego strzeże Pan, u którego należy kupić za 1 sommona karteczkę uprawniającą chyba do podejścia do kasy. Wypisaną karteczkę Pan strzegący kasy podaje Panu w kasie i w ten sposób już bez przeszkód mogę uiścić 18 sommoni. Otrzymane potwierdzenie wpłaty wręczam uroczyście panu w okienku właściwym. <o> </o> Pan zbiera do kupy wszystkie papiery, patrzy mi głęboko w oczy i powiada: „Zawtra”<o></o> -Jak to zawtra ??? co też pan, no jak słowo daje!! My musimy dziś w Duszanbe wyjechać! Nam w Pamir nada! Dzisiaj a nie zawtra! <o> </o> Gość dostrzegając nasza desperację, cos tam pomruczał i kazał przyjść za 30 minut. Po chwili woła mnie do okienka. <o></o> W okienku wita mnie sympatyczna pani w mundurze i bez zbędnej gadki rzuca „Zawtra”<o></o> Jednak nie wie biedna, że oto stoi przed nią ex-student Politechniki Krakowskiej, który to zęby zjadł na Paniach z dziekanatu a jak wiadomo panie z dziekanatu to elita elit wśród urzędniczek. <o> </o> Nie dając szansy na manewr obronny roztaczam przed Panią kapitan cały mój urok osobisty w wyniku czego omdlewająca kapitan prosi aby przyjść za 4 godziny.<o> </o> Wykorzystujemy ten czas na poszukiwanie mapy Pamiru. Jeździmy po całym mieście ale map ani widu ani słychu. W drodze powrotnej samochód jadący przed Bartkiem hamuje, Bartek daje po hamulcach ale założone wczoraj opony uślizgują się i wali facetowi w zderzak, kładąc przy tym Afrykę. Podnosimy motocykl blokując przy tym Główną ulicę. Facet z samochodu jakoś specjalnie się nie przejął zderzakiem, zapytał czy wszystko ok. i pojechał sobie dalej. <o></o> <o></o> Po czterech godzinach wracam do okienka dzierżąc czekoladki dla Pani kapitan. Teraz to już jest nasza! Jednak tak czy inaczej mamy wrócić za 2 godziny. Nie mając już mocy walimy Siena trawniku przed OWIR’em i obserwujemy z daleka świat biurokracji.<o> </o> Snujemy domysły dlaczego nie ma jeszcze naczelnika. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę uznaliśmy, to że bardzo gruba Pani naczelnik utknęła w korytarzu wobec czego artylerzyści muszą nagwintować korytarz aby przestrzelić Panią naczelnik do gabinetu.<o> </o> W końcu ok. 17 po 7 godzinach oczekiwania dostajemy upragnioną przepustkę i tyle nas widziano w Duszanbe. Załącznik 8443 <o></o> Kierujemy się na przełęcz Khaburabot leżącą na wysokości 3252 m. Po 50 km za Duszanbe kończy się asfalt a my cały czas pniemy się serpentynami w górę. Załącznik 8444 Po 180km zapada zmrok. Załącznik 8445 <o></o> Zjeżdżamy nad rzekę za wioską. Księżyc zbliża się do pełni więc nie potrzebujemy latarek. Wysoko nad nami widać światła ciężarówek wspinających się po serpentynach. Leżymy na trawie i gapiąc się w księżyc pijemy wino. <o></o> |
19 Załącznik(ów)
Dzień trzynasty <o>
</o> Dziś ciąg dalszy ataku na Khaburabot a potem Rushan. Załącznik 8474 Załącznik 8475 Cały czas wspinamy się w górę (w przeciwieństwie do wspinania się w dół i cofania do tyłu) po dziurawej drodze. Jazda w takich warunkach jest męcząca ale to co widzimy dookoła rekompensuje każdy wysiłek, aż budzi się dusza poety. <o> </o> Witajcie, kochane góry, O, witaj, droga ma rzeko! I oto znów jestem z wami, A byłem tak daleko! I patrzę w zachwycie na skały Na rzekę hen tam w dole I wołam zachwycony O kurwa !! O ja pierdolę!! <o> </o> Takie właśnie mniej więcej odczucia nam towarzyszyły przez cały pobyt w Tadżykistanie. Czasem tylko zmieniał się ton w jakim wypowiadane były ostatnie dwa wersy. Załącznik 8476 Załącznik 8477 <o></o> Po zaliczeniu kolejnej dziury, motocykl zaczyna mi szarpać, i z paskudnym odgłosem tarcia ściąga momentalnie na lewo. Przekonany, ze to flak schodzę z Afryki a tu okazuje się, że tylna część błotnika wlazła pod górną krawędź płyty chroniącej silnik. Zdziwiony tego typu awarią wyciągam błotnik spod płyty i jadę dalej. Załącznik 8478 Załącznik 8479 Po kolejnej dziurze sytuacja się powtarza. Ponownie wydobywam błotnik, przy okazji zauważając, że z lewej strony urwało się mocowanie błotnika przy śrubie. Naprawiam to prowizorycznie i kontynuujemy jazdę. Załącznik 8480 <o></o> Przy okazji postoju na obiad (pyszne mięso, zupa, miska kefiru i ciepła lepioszka) zabieram się za naprawę błotnika. I jak na fachowca inżyniera przystało urywam śrubę. Kleję śrubę taśmą zbrojoną co na pewien czas rozwiązało problem. Załącznik 8481 <o></o> Przed nami jedzie stare żiguli, które przy okazji przejazdu przez rzekę zamiast mostu wybrało bród, w efekcie czego utknęło na środku rzeki z woda wlewającą się przez drzwi.<o> </o> Spiesząc na ratunek bohatersko rzucamy się w rwącą rzekę (no rwało mnie troszkę w kolanie wieczorem ) Niestety daremny okazał się nasz trud. Żiguli utknęło na dobre pomiędzy kamieniami. Po chwili podjeżdża ekipa w pajero i wspólnymi siłami wypychamy maszynę z wody. Na pamiątkę pozostało nam poczucie dobrze spełnionego obowiązku oraz woda w butach. Załącznik 8482 Załącznik 8483 <o></o> Gdy zatrzymaliśmy się przed samą przełęczą aby napawać się niesamowitą panoramą zatrzymuje się koło nas Wypasiona ciężarówka Mercedesa. Wyskakuje z niej Niemiec koło 50. Facet wybrał się na wyprawę z trzema kolegami z czego każdy jedzie swoim samochodem. 2 ciężarówki i 2 land rovery. W ciężarówce jest wszystko.. noo może jacuzzi nie miał ale też nie mogę tego na 100% stwierdzić. Załącznik 8491 Załącznik 8484 <o></o> Na samej przełęczy wita nas wojskowy, twierdząc, ze zdjęć nie można robić bo to strefa graniczna. Jednak za 10$ jest w stanie stworzyć świat bez granic. W delikatny sposób prosimy aby się cmoknął i jedziemy 20m dalej, gdzie trzaskamy zdjęcia dowoli. Załącznik 8485 Załącznik 8486 Zjazd z przełęczy odbywa się po dużo lepszej drodze, więc dość szybko meldujemy się na poście kontrolnym u podnóża góry. Załącznik 8487 <o></o> Po dokonaniu formalności siadamy na motocykle. Bartek rusza przodem i po chwili znika za zakrętem. Przekręcam kluczyk, naciskam starter, kontrolki gasną i cisza….<o></o> Ponawiam próbę i… cisza. W tym momencie serce zjechało mi wątroby. Moduł padł… a może regulator napięcia… nie mamy zapasu, czyli jestem w dupie. Ani w te ani we w te. Blady ściągam siedzenie, żeby się dostać do narzędzi i widzę, że plastik trzymający akumulator się odkręcił. Okazało się, że w wyniku braku trzymania akumulator latał sobie swobodnie a co za tym idzie poluzowały się klemy. Takiego uczucia ulgi jak wtedy, nie przeżyłem od bardzo dawna. Załącznik 8489 Załącznik 8488 <o></o> Już po ciemku wyjeżdżamy za wieś szukać noclegu. Postanawiamy zjechać nad rzekę nad którą prowadzi wąska kamienista ścieżka. Pierwszy jedzie Bartek. Po ciemku nie zauważył, że dróżka kończy się głębokim piachem. Motocykl zarzuca, Bartek odruchowo podpiera się nogą, która dostaje się pod kufry i motocykl całym ciężarem kładzie się na tej nieszczęsnej nodze. Podbiegam do wrzeszczącego z bólu Bartka i podnoszę Afrykę na tyle aby mógł wyciągnąć nogę. Drugie tego dnia niesamowite uczucie ulgi. Noga cała. <o> </o> Rozbijamy namioty i tradycyjnie przed snem żłopiemy wino (dziś akurat dość paskudny kagor) Załącznik 8490 <o> </o> |
czytam relacje z kolejnych dni i uśmiecham się pod nosem, bo przypominają mi się XIX wieczne opisy podróży dyliżansem (taka ichniejsza africa twin?). Od zapisów „wyczerpałem już był wszystkie pozycje, obroty, wybiegi…wszystkie nawet iluzje, na jakie zdobyć się może sztuka siedzenia” (walka z bólem kręgosłupa), po „widać, tym trzaskiem bicza, tem głośnem trąbieniem, że wjeżdża znaczna jakaś osoba podróżna, od niey to wielkich nowin dowiedzieć się można, Idę ją witać, zręcznie cokolwiek wybadać” ;) Aaaa są też wierszyki okolicznościowe jak choćby ten, równie udany jak Twój „trakt ciasny i pokrzywiony, puste po drodze zagony, nędzne wioski i kościoły, to góry, to znowu doły, za brzydkim lasem, las drugi, trzęsące się mostki przez strugi. W miałkim piasku powóz tonie, że go ledwo ciągną konie. Lud niewdzięczny i łakomy, po kątach gościnne domy, a w nich naymniejszey wygody, ani chleba ani wody” :) p.s. no i oczywiście są też zapiski o urzędnikach ;)
|
30 Załącznik(ów)
Dzień czternasty
Teraz będzie zdecydowanie więcej zdjęć niż tekstu bo co tu pisać, kiedy obrazy mówią same za siebie Tradycyjnie budzą nas trochę irytujące dzieci, więc szybko zwijamy się w drogę. Załącznik 8493 <o></o> Po drugiej stronie rzeki pojawiają się wioski. Widać ludzi, zwierzęta. Mając świadomość, że to Afganistan odczuwamy delikatny dreszczyk emocji, pomimo tego, że wioski niczym się nie różnią od tych po Tadżyckiej stronie. Załącznik 8495 <o></o> Jedyną rzeczą przypominającą o tym, że nie zawsze było tutaj tak spokojnie świadczą znaki ostrzegające o minach. Załącznik 8494 Z tego co się dowiedzieliśmy nie są to jednak pozostałości po wojnie afgańskiej lecz po tutejszej wojnie domowej. <o></o> Zatrzymujemy się przy wraku wozu opancerzonego wysadzonego w powietrze na minie. Załącznik 8496 <o></o> Oczywiście robimy zdjęcia, łazimy, oglądamy, wąchamy. Kiedy wracamy na drogę po zaspokojeniu potrzeby taniej sensacji mija nas miejscowy samochód. Kierowca widząc nas przy wraku robi wielkie oczy i puka się zamaszyście w głowę. Widząc to nachodzi nas refleksja, że pole chyba nie do końca zostało rozminowane. Sztywni powoli kroczymy w kierunku drogi czekając na huk i lot w kierunkach wszelakich. Nie wyleciawszy w powietrze siadamy na Afryki i jedziemy na Rushan co chwilę mijając kolejne znaki z których uśmiecha się (bo w zasadzie nie ma innego wyjścia) czaszka z wymownym podpisem „Danger!! Mines!! Załącznik 8497 Załącznik 8498 Załącznik 8499 <o></o> Na skrzyżowaniu dróg jemy obiad z miejscowymi, którzy opowiadają nam troszkę o sąsiedztwie Afganistanu. Pytają czy tam też jedziemy, bo dla nich to nic nadzwyczajnego. Zapytani o wojnę mówią, że owszem gdzieś tam w głębi w okolicach Kabulu czy w Kandaharze się leją ale tutaj to cisza i spokój. Przypomniało mi to sytuację w Stambule kiedy to zobaczyłem na ulicy reportera TVN mówiącego z przejęciem o planowanych zamachach bombowych. Kiedy zapytałem miejscowego co się dzieję, ten wyśmiał mnie, mówiąc, ze zawsze tak jest gdy studenci wracają na studia i żeby wyluzować. Od tamtego czasu zawsze staram się doniesienia w mediach dzielić przez 10. Załącznik 8500 <o></o> Po kilku godzinach pięknej drogi dojeżdżamy w końcu do Rushan. Załącznik 8501 Załącznik 8502 Załącznik 8503 Załącznik 8504 Załącznik 8505 Załącznik 8506 Załącznik 8507 Załącznik 8508 Tam jemy obiad u bardzo miłej rodziny i wjeżdżamy w dolinę Bartang biegnącą przez sam środek Pamiru. Załącznik 8509 <o></o> <o></o> Rozdział trzeci Czyli:<o> </o> Mamo! Ja już nie chcę Pamiruuuu…..<o> </o> Dolina zaczyna się eleganckim równym szutrem. Po dotychczasowych dziurach czujemy się jak na autostradzie, pomimo tego, że w dolinie drogi a raczej droga jest o wiele węższa niż do tej pory. Załącznik 8510 Załącznik 8511 Załącznik 8512 Załącznik 8513 Po raz kolejny widoki rozkładają nas na łopatki. Droga to pnie się w dół to opada. Momentami droga biegnie praktycznie na poziomie rzeki, która miejscami wcina się w drogę. Początkowo wjeżdżamy w te miejsca niepewni czy to tylko kałuża czy może głęboka dziura wyrwana przez rzekę. <o></o> Zawsze przerażała mnie ciemna skłębiona woda. Rzeki w Tadżykistanie miejscami doskonale spełniały te warunki. Nie wiem czy jest tak zawsze czy tylko wtedy gdy topnieje śnieg w górach, tak czy inaczej nie chciałbym do takiej wpaść. <o></o> Załącznik 8514 Załącznik 8515 Załącznik 8516 Załącznik 8517 Rozglądamy się za noclegiem, jednak oprócz drogi po lewej stronie mamy skały a po prawej rzekę. W końcu zatrzymujemy się przy opuszczonym domu z resztkami sadu. Schodzimy z motocykli, kręcimy się dookoła ale jakoś żaden z nas nie kwapi się do rozbijania namiotów. Odczuwamy jakiś dziwny niepokój. Oczywiście od razu wkręcamy sobie historię o złu, które zeszło z gór i zabrało mieszkańców. Za dużo strasznych opowieści w dzieciństwie sprawiło, ze dwóch zimnych twardzieli podróżników podwinęło ogony i pojechało dalej. <o></o> Załącznik 8518 Załącznik 8519 Załącznik 8520 Niedaleko jednak znaleźliśmy kawałek bezkamienistego brzegu pod wielką skałą. Pełnia księżyca, silny wiatr, góry i wino stworzyły magiczną atmosferę. Gdyby jeszcze tylko wymienić tego zarośniętego typa siedzącego obok na jakąś miłą panią byłoby już zupełnie romantycznie. Załącznik 8521 Załącznik 8522 <o></o> |
Cytat:
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Są między nami ludzi którzy potrafią korzystać z życia
|
27 Załącznik(ów)
Dzień piętnasty
Załącznik 8550 <o></o> Jedziemy otoczeni niesamowitym krajobrazem. Równy szuter zostaje zastąpiony przez fragmenty równego szutru, przeplatanego rumoszem skalnym, piachem aż po wielkie otoczaki. Załącznik 8551 Droga to często wąska ścieżka przyklejona do skały. Mijamy małe wioski liczące kilka domków utopione w oazach zieleni. Załącznik 8554 <o></o> W jednej z nich, gdzie pytamy o benzynę zagaduje do nas dwóch śmiesznych typków wyglądających jak animowani. Coś tam kręcą, wiją się jak łasiczki-cwaniaczki z kreskówek, aż w końcu pytają czy nie chcemy czegoś tam kupić. Użyli jakiejś partyzanckiej nazwy więc dopiero po dłuższym czasie zorientowaliśmy się, ze chcą nam sprzedać rubiny. Jednak rubiny kontrastują z pięknym błękitem naszych oczu więc dziękujemy i jedziemy dalej z widokiem na ośnieżone szczyty. Załącznik 8552 Załącznik 8553 <o></o> W kolejnej wiosce przejeżdżamy przez rzekę i tam na postoju okazuje się, że w wyniku wytelepania i paru gleb Bartkowi popękały stelaże od kufrów. Nie bardzo da się z tym jechać więc gdy zbierają się miejscowi dowiadujemy się ,że w sąsiedniej wsi jest majster ze spawarką. <o></o> Bartek zostawia cały dobytek oraz mnie a w zamian bierze ze sobą miejscowego i jadą do wsi jak amant z panną na disco. Załącznik 8557 Załącznik 8555 <o></o> Ja w tym czasie usiłuję opalić się nad rzeką ale oczywiście w momencie kiedy wystawiłem swe oblazłe ciało na promienie słoneczne, słońce z obrzydzeniem schowało się za chmury. Nic to! Nadrobi się na solarce! I tak rozważając podobne egzystencjalne problemy nie zauważyłem kiedy przysiadł się do mnie gość. Gościem okazał się bardzo sympatyczny, troszkę jąkający się człowiek ok. 30.<o> </o> - dawaj pajdiom. Czaju popijem, kartoszki wkuszamy – zapraszał serdecznie. <o> </o> Z żalem wytłumaczyłem, że muszę czekać na kolegę. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę gapiąc się w rzekę, po czym wesoły człowiek poszedł do domu.<o></o><o> </o> Nie minęło 10 minut kiedy wrócił niosąc dla mnie talerz moreli. I tak posiedzieliśmy sobie jeszcze trochę gapiąc się w rzekę i plując pestkami. <o> </o> Tutaj po raz kolejny żałowałem, że goni nas czas i nie możemy sobie tak po prostu pobyć z ludźmi. Kiedy mój nowy kolega po raz kolejny zapraszając na kartoszki poszedł do domu, na drodze pojawiła wielka wiązka chrustu.<o></o> - Zdrastwujtie – zagadały gałęzie wesoło. <o></o> - Zdrastwujtie – odpowiedziałem odruchowo.<o></o> - Dawaj! Czaju popijem – zatrząsła się radośnie wiązka chrustu.<o> </o> To wydało mi się podejrzane. Wodę to ja rozumiem ale od kiedy gałęzie piją herbatę. Przyjrzałem się wiązce dokładniej. Po gumofilcach podążyłem w górę. Pomiędzy nimi a chrustem odkryłem małego zasuszonego dziadeczka, zerkającego na mnie wesołymi oczami.<o> </o> Znów z żalem musiałem podziękować. Po krótkiej sympatycznej rozmowie, dziadziuś podreptał w swoją stronę, ja natomiast wróciłem nad rzekę. Załącznik 8556 <o></o> W końcu zza zakrętu wyłoniła się Afryka. Wyjazd zakończył się sukcesem choć nie bez przygód. We wsi okazało się, ze spawarka owszem jest ale właściciel niezbyt biegły w jej obsłudze, więc Bartek musiał sam spawać. Może i nie byłoby w tym nic niezwykłego bo to końcu inżynier mechanik ale gdy spawarka podpięta jest bezpośrednio luźnymi kablami do słupa to już jest jakaś atrakcja.<o> </o> Napisał chłop krótki list do rodziny, ucałował świętą panienkę i odpalił spawarę….. Dwa wiadra wody na gębę ocuciły go na tyle, że mógł kontynuować spawanie. Po tym sukcesie zapakował miejscowego na tył i wrócili do mnie. <o></o> Po powrocie miejscowy zabrał nas na obiad do tradycyjnego domku we wsi. Po obiedzie (ziemniaki z cebulą i sałatka) odwiedziliśmy najstarszy dom we wsi, który podobno miał kilkaset lat. Załącznik 8558 Załącznik 8559 Okazało się, że mieszka w nim z rodziną mój nowy znajomy jąkała. Załącznik 8561 Żal mi było, że daliśmy się porwać na tamten obiad zamiast zjeść z tą bardzo fajną rodziną, zwłaszcza, że jak się później okazało zdrowo nam policzono za spawanie i obiad. <o> </o> Ruszyliśmy dalej. Trochę zaczął nas niepokoić brak benzyny, która w dolinie jest towarem deficytowym. No ale trudno się dziwić skoro przejeżdża tędy jeden gaz w tygodniu. Mamy nadzieję, że w kolejnej wsi coś znajdziemy. Załącznik 8562 Załącznik 8563 <o></o> W oddali widzimy gigantyczna zaporę. Załącznik 8564 Nie wnikając w sens jej istnienia w środku Pamiru podjeżdżamy bliżej. Okazuje się, ze to nie zapora ale skały do złudzenia przypominające tamę. Na szczycie „zapory” znajduje się płaskowyż, z którego rozciąga się piękna panorama na otaczające góry. Załącznik 8565 <o></o> Tam też przez pewien czas kręcimy radośnie kółka, radując się płaskim terenem pokrytym drobnym szuterkiem. <o></o> Szczęście nasze nie trwa jednak długo i po paru kilometrach już „normalnej” pamirskiej drogi naszym oczom ukazuje się brak drogi. Brak drogi w tutejszych okolicznościach nie do końca porywa się w brakiem drogi w naszym rozumieniu. To co dla nas jest np. kupą kamieni i rowem w poprzek, to tutaj jest definiowane jako „normalna” . Jednak w tym przypadku droga kończy się w rzece co zapewne w tutejszej nomenklaturze drogowej określone jest jako „droga powiatowa o nawierzchni luźnej” . Załącznik 8566 <o></o> Patrzymy w zadumie na to skrzyżowanie analizując scenariusze na najbliższą przyszłość. Widzimy, że coś tu kiedyś wjeżdżało a jakieś 20 metrów dalej wyjeżdżało co świadczy o przejezdności.<o></o> Z drugiej jednak strony widzimy ciemna zapier… wodę.<o></o> Co tam. Trzeba spróbować! Próba nie granat! Pozostało nam na tyle mózgu, żeby najpierw sprawdzić nurt i dno. W tym celu wyskakuję z portek i dziarsko wkraczam do wody. <o> </o> Czy widział kto kiedy żeby furmanka wygrała z pociągiem? Moje żałosne truchło zapewne byłoby atrakcją wędkarską w najbliższej wsi gdyby nie Bartek, który bohatersko złapał mnie za rękę i wyciągnął na brzeg. Okazało się, że dno zaczyna się metr poniżej drogi a prąd jest taki, ze nie sposób utrzymać się na nogach.<o> </o> W oczach stanęło nam widmo rejterady. Rozpaczliwie szukamy miejsca gdzie można by się przeprawić lecz poszukiwania zakończyły się porażką. <o> </o> Widzimy jednak, że droga po drugiej stronie łączy się z dróżką schodzącą wysoko z gór. Wracamy do najbliższej wsi mając nadzieję, że widziana ścieżka okaże się przejezdnym objazdem. Załącznik 8567 Ku wielkiej radości miejscowi wskazują nam dróżkę pnącą się wysoko w góry mówiąc, że tędy ominiemy rzekę. Dzień się powoli kończy więc nie tracąc czasu wjeżdżamy na wskazaną drogę. Szaro. Dookoła nas potężne, nagie szczyty a my wspinamy się mozolnie po ciasnych i bardzo stromych serpentynach na wysokość 3100m. Załącznik 8569 <o></o> Jakby tego było mało jedziemy walcząc z bardzo mocnymi powiewami wiatru niosącego ze sobą wielkie chmury piasku. Wszystko to wydaje się być takie nierzeczywiste. Czujemy się jak jakim nieprawdziwym, abstrakcyjnym świecie.<o> </o> Po wyjściu z kolejnego ciasnego zakrętu dostaję tak mocne uderzenie wiatru, że wylatuję z motocyklem na pobocze uderzając przednim kołem w głaz. Motocykl wali się na bok tracąc przy okazji kufer. Ja jeszcze kawałeczek jadę ale już bez motocykla, po czym zalegam w piachu. <o> </o> Mija dłuższa chwila zanim Bartek jadący z przodu, skoncentrowany na utrzymaniu motocykla na drodze zauważa straty w taborze. W końcu wraca na piechotę rozsądnie zostawiając motocykl gdzieś tam na górze. Podnosimy moją Afrykę, prostuję kamieniem mocowanie kufra po czym montuję go na stelażu. Uderzenie o ziemię okazało się na tyle mocne, że stelaż wygiął się bardzo ładnie, przez co zamocowany kufer smętnie sterczy w górę. Rani to wielce moje zamiłowanie do symetrii. Kiedy po zakończeniu całej tej operacji sięgam po kask odłożony uprzednio na przydrożny kamień stwierdzam, że kasku na kamieniu niet. Dokładne oględziny okolicy nie stwierdziły obecności kasku. Patrzę na Bartka i widzę, że myśli to samo co ja. W milczeniu wychylamy się i spoglądamy w dół. W dole, jakieś 40 m niżej dostrzegamy czarną plamę. <o></o> - Acha. Czyli w najbliższej wsi trzeba będzie kupić arbuza, wydrążyć, pomalować na czarno i chronić przed kozami. <o></o> Schodzę po skale aby zebrać smętne szczątki mojego ulubionego dekla. O dziwo po drodze znajduje tylko jeden fragment, będący bardziej ozdobą niż żywotna częścią kasku. Cala reszta leży troszkę niżej. Z niedowierzaniem podnoszę, kask, oglądam z każdej strony, szukam pęknięć, lecz oprócz kilku małych odprysków nie znajduję nic. Daszek cały, szyba bez ani jednej rysy. Tym samym kask Uvex enduro po raz kolejny udowodnił swą jakość. Załącznik 8568 <o></o> Kiedy w końcu dostajemy się na szczyt widoki po raz kolejny nas zatykają. Kolejna piękna panorama z piętrzącym się potężnym Pikiem Rewolucji w roli głównej. Załącznik 8570 Załącznik 8571 <o></o><o></o> W miejscu, w którym czujemy się jak zdobywcy leży normalna wioska, gdzie między domami biegają dzieciaki. Załącznik 8574 Jedynym pojazdem we wsi jest Ural z koszem, który na nasz widok popisuje się terenową jazdą i trzeba przyznać, że nadaje się do tego. Motocykl załadowany 5 osobami śmiga lekko po kamieniach. Niestety tutaj też nie można kupić benzyny. Załącznik 8572 Załącznik 8573 <o></o> Po krótkich poszukiwaniach znajdujemy właściwą drogę i powoli, wąską dróżką nad przepaścią zjeżdżamy do rzeki. Tym sposobem po 2 godzinach znajdujemy się 20m od miejsca skąd zawróciliśmy. Załącznik 8575 Załącznik 8576 Robi się ciemno, padamy na pysk ale chcemy dojechać przynajmniej do wioski widocznej w oddali. <o></o> Bartang jednak nie odpuszcza tak szybko. Końcówkę pokonujemy jadąc strumieniem by wyjechać w wyschniętym korycie rzeki. Jazda po dużych otoczakach wypompowuje nas całkowicie. Już po ciemku jedziemy jak te 2 zombi za wieś w poszukiwaniu miejsca na namioty. Wpatrzony w światła Afryki przede mną nie zauważam sterczącej z pobocza skały. Walę w nią prawym kufrem, który po raz drugi tego dnia odpada a ja po raz drugi wystrzeliwuję się z siedzenia.<o> </o> Stwierdziwszy, że w naszym stanie i po ciemku dalsza jazda to samobójstwo, rozbijamy się za pierwszym większym głazem. Ze zmęczenia ogarnia nas totalna głupawa. Rechoczemy jak idioci a żeby było mało, Bartek zupełnie poważnie zapragnął ugotować pier.. wiśniowy kisielek. W obliczu tej abstrakcji moje ostatnie zwoje mózgowe poległy.. Zapadłem w ciemność Załącznik 8577 <o> </o> |
Coś pięknego!
Czosnek, zrób z tego książkę! Tylko nie cenzuruj sam siebie.. |
Cytat:
Niestety gdy powiem lub napiszę brzydkie słowo zaczynam zniewieściale chichotać i robię się czerwony więc cenzura obowiązkowa ;) |
Czemu ostatniego zdjęcia nie ma w kalendarzu :)?
Szapo ba Panowie, szapo ba! |
Szacun wielki
|
Cytat:
|
Na ostatnim zdjeciu po prawej jest jakis napis na zboczu?? Czy to cos ze man nie tak??
|
Cytat:
|
Zdjęcia pikne a tekst no cóż; nie wiem co pijesz/palisz żeby tak pisać, ale nie przestawaj .....
|
tak sie składa ze jestem czysty - dawno nie paliłem... a pic w środek dnia nie lubię...
tak czy inaczej widzę tam jakby kamyki ułożone w jakiś napis,,, EDIT: szkoda ze zdjęcie w malej rozdzielczości - może dałoby rade przeczytać co tam jest napisane :D |
Cytat:
|
27 Załącznik(ów)
Dzień szesnasty<o>
</o> Motocyklista 1: <o></o> - Jednakowoż dzisiaj musimy dojechać do Karakul gdyż jak dobrze wiesz, mieliśmy dokonać tego wyczynu już wczoraj.<o></o> Motocyklista 2:<o></o> - Nie sposób się z tobą nie zgodzić. Niestety w wyniku trudności natury obiektywnej zamarudziliśmy tutaj dłużej niż planowaliśmy.<o> </o> Razem:<o> </o> - Zatem dalej, raźno siadajmy na motocykle aby jeszcze dziś spędzić noc w Karakul!!!<o></o> Chór:<o></o> - O święta naiwności ! O święta naiwności !<o></o> <o> </o> Rano naprawiam szybko latający kufer i w drogę.<o> </o>Załącznik 8642 <o> </o> Po przejechaniu 7 kilometrów motocykl dławi się i staje. Od dłuższego czasu jechałem na rezerwie więc tym sposobem staje się posiadaczem 300 kilogramowej hulajnogi. <o></o> Na luzie staczam się akurat na tyle aby gdzieś tam w dole pojawiła się wioska. <o></o> Biorę od Bartka puste kanistry i ruszam na nieplanowana przechadzkę po górach. <o> </o>Załącznik 8643 <o> </o> Po ok. 20 minutach docieram do pierwszego domu. Zapytany właściciel prowadzi mnie na drugi koniec wsi gdzie mieszka miejscowy biznesmen. Załącznik 8644 Biznesmen jest właścicielem jedynego sklepu we wsi oraz jedynej stacji benzynowej w promieniu 200 km. Idziemy razem poza wieś gdzie mieści się dystrybutor z benzyną. <o></o> Pan rezolutnie ściąga wielką kłódkę z zakopanego do połowy w ziemi, pordzewiałego zbiornika, wyciąga miarkę w formie wiadra , strzepuje popiół z papierosa i pyta: - ile?<o></o> Biorę po ok. 7 litrów do każdego kanistra i kieruję się do motocykli. Na koniec dostaję jeszcze od poznanego na początku człowieka worek moreli, które zrywamy u niego pod domem. <o></o> Tuż za domem zaczyna się ostre podejście. 2 kanistry, upał oraz wysokość sprawiają, że te 40 metrów pionie pokonuje na 5 rat. W końcu wyczołguję się na bardziej plaski odcinek skąd widać już motocykle. Lezę jeszcze kilkanaście metrów po czym zalegam zwłokami na kamieniu i macham do Bartka, który schodzi przejąć kanistry. <o> </o> Wlewamy benzynę do baku i postanawiamy jeszcze raz zatankować, tym razem bezpośrednio do motocykli. Tutaj nasunęło mi się pytanie: - Po jakiego ch… targałem obydwa pełne kanistry. Nie znajdując satysfakcjonującej odpowiedzi zajeżdżamy pod dystrybutor.<o> </o>Załącznik 8645 Po zatankowaniu tego wybornego paliwa moja Afryka zamieniła się w znany i lubiany ciągnik Wladimirec. Jechałem więc przy akompaniamencie dźwięków samochodu Baltazara Gąbki zostawiając za sobą kłęby czarnej sadzy. Najbardziej niepokojącym był jednak towarzyszący efektom audio wizualnym bardzo duży spadek mocy. O dziwo Bartka Afryka praktycznie nie odczuła różnicy w paliwie. <o> </o>Załącznik 8646 <o> </o> Zanim dojechaliśmy do kolejnej wsi Rush czekała nas przeprawa przez most. <o> </o> Ów owoc lokalnej myśli inżynierskiej składał się z poprzecznych żerdzi ułożonych w odległości ok. 50 cm od siebie oraz z kilku dziurawych desek ułożonych luźno w 2 pasy pod koła. <o> </o>Załącznik 8647 Początkowo chcieliśmy przejechać po tym tradycyjnie lecz po bliższych oględzinach stwierdziliśmy, że jest całkiem spora szansa, że skończymy w rzece z połamanymi o żerdzie nogami. Pokonywanie mostu na piechotę też nie okazało się łatwe. Bartek trzymając Afrykę za kierownicę sadził kroki od żerdzi do żerdzi, Ja natomiast szedłem po deskach trzymając motocykl od tyłu za kufry. <o> </o> W Rush wprosiliśmy się na obiad do sympatycznej rodziny a przy okazji pobawiliśmy się w lekarzy dając aspirynę dla gorączkującego dziadka. <o> </o>Załącznik 8648 Załącznik 8649 <o> </o> Wg. Naszej arcydokładnej mapy Pamiru w skali 1:3 000 000 od Ruhsz do Karakul prowadzi prosta jak drut świetnej jakości żółta droga. <o></o> Załącznik 8650 Załącznik 8651 Zamiast się polepszyć, droga zamieniła w wielkie kamieniste gówno z jeszcze jednym wspaniałym mostem tuż przed ostatnią wsią przed Karakul – Kudara. <o></o> Załącznik 8652 Z Kudara do Karakul pozostało ok. 120km. Licząc na odnalezienie mitycznej żółtej drogi mijamy wieś i dziarsko ciśniemy na wschód. <o> </o>Załącznik 8653 Załącznik 8656 Już pierwszy podjazd za wsią to czołganie się na jedynce pomiędzy kamieniami. Duże okragłe kamienie przechodzą w mniejsze okrągłe kamienie, te natomiast w piach a ten z kolei w błoto , który płynnie przechodzi w ostry rumosz skalny. Załącznik 8654 Załącznik 8655 Często pełzamy podpierając się nogami z 2 stron motocykla. Miejscami droga ginie zupełnie. Załącznik 8659 Załącznik 8658 Załącznik 8657 Część drogi pokonujemy korytem wyschniętej rzeki by wyjechać na czymś w rodzaju zaschniętej pooranej kanałami lawy.<o></o> Załącznik 8664 Załącznik 8665 W końcu dojeżdżamy do miejsca gdzie droga znika pomiędzy dużymi otoczakami. Załącznik 8661 Czołgamy się usiłując utrzymać motocykl w pionie. Obrana przez nas droga kończy się jednak w strumieniu płynącym przez środek owej kamiennej łąki. Załącznik 8663 Po dłuższym czasie udaje się nam odnaleźć cos co minimalnie przypomina bród. Moja Afryka nie radzi sobie z wyjazdem pod każdą większa przeszkodę. Wyje, pierdzi i gaśnie przez co Bartek musi mnie wypychać. Załącznik 8662 Zmasakrowani fizycznie wjeżdżamy na wąską dróżkę pnąca się w górę, na której zatrzymuje nas zator z piargu. Zsiadamy z motocykli jednak oprócz śladów kóz na piargu, który zsunął się z góry nie widzimy nic. <o> </o>Załącznik 8660 Patrzymy na mapę i jej żółtą drogę lecz z tej, wynika, że rzekę powinniśmy mieć po prawej stronie natomiast my mamy ją po lewej. <o> </o> - Nie ta droga – wyduszam z siebie załamany. Pomyliliśmy drogi. Przegapiliśmy zjazd na żółtą. To pewnie jest jakaś ścieżka pasterska…..wracamy. <o></o> Zmierzcha się. Od Kudara przez ok. 5 godzin pokonaliśmy 35 km. Zmiażdżeni wizją powrotu tą samą drogą zawracamy. Jadąc rozglądamy się nadaremno za alternatywnym szlakiem. Postanawiamy wrócić do Kudara i zapytać się gdzie jest droga właściwa. <o> </o> W połowie drogi na horyzoncie ukazuje się ściana kurzu. <o></o> Zgodnie z zasadą „jak masz w życiu pecha oraz nieszczęść kupę złamiesz sobie palec wycierając dupę „ wjeżdżamy w sam środek burzy piaskowej. Na szczęście burza trwa na jedynym w miarę sensownym odcinku drogi więc jest bezboleśnie. <o> </o>Załącznik 8666 Na kilka kilometrów przed wsią zastaje nas noc. Jedziemy już tylko i wyłącznie siłą woli. Na kamienistych serpentynach kierownica lata mi jak chce. Zatrzymuje się przekonany, że nie mam powietrza w przedniej oponie. Okazuje się jednak, że to ze zmęczenia nie mam już siły utrzymać prosto kierownicy. Bartek przeżywa dokładnie to samo. <o> </o> We wsi pytamy czy można rozbić namioty jednak zapytany nie chce o tym słyszeć i zaprasza nas do swojego domu, Nie protestujemy.<o> </o> Dom składa się z 2 dużych izb. Jedna to sypialnia dla ok. 10 osób, druga to coś w rodzaju pokoju dziennego z jadalnią. Załącznik 8668 Mieszkańcy częstują nas herbatą, lepioszką, ciepłym mlekiem i jajecznica. W Kudara nie ma prądu więc siedzimy przy świecach. Palące się świece tworzą w chatce atmosferę bezpieczeństwa i przytulności. Po dzisiejszej trasie jest nam tutaj niesamowicie dobrze. (edit: własnie zauważyłem, że to latarka była a nie swieca...pardon ) Załącznik 8667 Pytamy o własciwą drogę do Karakul.<o></o> Odpowiedź wali nas w łeb jak porządna sztacheta w remizie. <o> </o> - Jechaliście dobrą droga. Innej tutaj nie ma. <o> </o> Okazało się, że zawróciliśmy tuż przed przełęczą po której zaczyna się płaska jak stół pustynia.<o> </o> Czyli jutro po raz trzeci musimy pokonać najgorszy odcinek tego wyjazdu…. <o> </o> Przez chwilę rozważamy odwrót z Bartang lecz idea ta szybko upada<o> </o> Wykończeni fizycznie i podłamani psychicznie kładziemy się spać. <o> </o> Nie możemy jednak zasnąć. Snujemy najgorsze wizje. Wizją przewodnią jest lot w przepaść w drodze na przełęcz. Do tego niepokoi nas ilość benzyny, zwłaszcza, ze moja Afryka pali chyba 10 litrów na 100km. Żeby tego było mało słyszymy deszcz uderzający o okno w suficie. <o> </o> A co z żółtą drogą?? A to, że ona nie istnieje, nie istniała i prawdopodobnie istnieć nie będzie. Jest to marzenie lokalnego kartografa, który miał wizję autostrady trans bartangskiej… <o></o> |
Super :D Że też Ci się chce o 3 w nocy pisać ... Wydaje mi się że mieszkańcy tego Pamiru całego to myślą że na zachodzie jest tylko jeden model motocykla :D Co przyjedzie ktoś z daleka to te dwie lampki z przodu ma :D SUPER SUPER SUPER!!!! I ZA MAŁO :P
|
Cytat:
Dwie lampki z przodu ma też m.in. ST i stary Tajger ;) |
Cytat:
Czytam, czytam, dziękuję za to że Ci się chce pisać. |
Cytat:
Tak naprawde pisze z czystego egoizmu. Kiedy ten Niemiec Alzheimer zacznie mi chować różne rzeczy to będę mógł sobie przeczytać gdzie byłem....pod warunkiem, że nie zapomnę, że to opisałem ;) |
24 Załącznik(ów)
Dzień siedemnasty<o>
</o> <o></o> O 6 jesteśmy już na nogach. Na zewnątrz zimno i mokro a góry pokryte śniegiem. <o></o> Załącznik 8692 Wczorajsza trasa, na którą nałożyły się nasze nocne wizje w połączeniu z dzisiejszą pogodą sprawiają, że zbieramy się do dalszej jazdy jak na egzekucję. Miejscowi zapytani o benzynę wskazują nam dom, w którym mieszka właściciel jedynego ziła we wsi.<o></o> Żegnamy się z mieszkańcami domu, kiedy podchodzi do mnie właściciel domu i pokazuję, że chce kasę za nocleg. Trochę zdziwiony pytam ile na co gość rzecze – 100. 100 ichniej kasy to ponad 20$. Dość mocno zdegustowani wręczamy mu 20$ i jedziemy po benzynę. Właściciel ziła może sprzedać nam tylko po 3 litry na motocykl. Mało, cholernie mało ale już nie ma odwrotu. Bierzemy te 6 litrów, za które płacimy jakąś abstrakcyjnie wysoką sumę (też chyba ok. 20$) i wyjeżdżamy głęboko zniesmaczeni. <o> </o>Załącznik 8693 Wczorajszą trasę do miejsca obsuniętego piargu udaje nam się pokonać w niewiele ponad 2 godziny. Niestety w wyniku tego samo-nakręcenia się jadę niesamowicie wysztywniony co przekłada się na idiotyczne 4 gleby. Załącznik 8694 Wczorajszy piach zamienił się miejscami w błoto nie widoczne na pierwszy rzut oka. Dowiaduję się o nim dopiero w momencie gdy wywija mi tylne koło a ja leże obok. <o> </o> Tak czy inaczej dotarliśmy do miejsca wczorajszego odwrotu. <o> </o>Załącznik 8695 <o> </o> Na czworaka pokonujemy zasypany odcinek i rozpoczynamy wspinaczkę na przełęcz. <o> </o>Załącznik 8696 <o> </o> Nie możemy uwierzyć, że gość jeździ tędy ziłem. Wąska dróżka z tak ciasnymi i stromymi zakrętami, że Afryką ciężko wykręcić a co dopiero ciężarówką. <o> </o>Załącznik 8697 Jesteśmy już prawie na wys. 4000 metrów a moja Afryka z każdym metrem coraz bardziej traci moc aż w końcu staje na amen. Wymieniamy filtry powietrza co przez chwilę pomaga jednak po kolejnym zakręcie motocykl staje nie poradziwszy sobie z kamienistym podjazdem. <o> </o> Próbujemy na pych jednak niewiele to daje a pchający Bartek już po chwili leży dysząc i charcząc. Takie uroki wysokości. <o> </o> Załącznik 8698 Najgorsze jest to, że aby moja afryka ruszyła trzeba odkręcić gaz do końca licząc, że w pewnym momencie wystrzeli do przodu. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że musi wystrzelić prosto w duże, luźne kanciaste kamienie znajdujące się akurat na zwężeniu i tak wąskiej dróżki. Jeśli na jednym z nich podrzuci mi koło to mam wielką szansę aby z całym majdanem w trybie niezwykle przyspieszonym pofrunąć w przepaść. <o> </o> Następuje zmiana. Siada Bartek a ja pcham. W końcu Afryka załapuje i przeskakuje po kamieniach a Bartek nie chcąc zatrzymywać tej sieczkarni w obawie przed kolejnym zgonem dojeżdża na szczyt przełęczy. <o> </o> Ja pokonuję ten odcinek z buta próbując przekonać płuca, ze na zewnątrz nie na nic specjalnie ciekawego i nie muszą wyłazić.<o></o> Załącznik 8699 W końcu jest! Pustynia! Alleluja! Teraz byle jak najdalej do przodu przed końcem paliwa. <o> </o>Załącznik 8700 Załącznik 8701 <o> </o> Góry coraz bardziej się rozstępują robiąc miejsce pustyni. Po przejechaniu dosłownie kilku kilometrów moja Afryka staje. Załącznik 8702 Do Karakul ok. 80 km a ja na rezerwie. W normalnych warunkach powinno starczyć jednak przy obecnym spalaniu wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jestem w głębokiej dupie. W desperacji dolewam do baku benzynę z kuchenki po czym koncentruję się tylko na jednym. Byle dalej. Załącznik 8703 Jedziemy szeroką pustynią z widokiem na pięknie ośnieżone szczyty. Załącznik 8704 Załącznik 8705 Zatrzymujemy się na foty jednak w obliczu widma zostania tutaj na amen jakoś mniej niż zwykle zachwycam się widokami a te są po prostu niesamowite. <o> </o>Załącznik 8707 Załącznik 8708 Żeby naszemu twardzielstwu stało sie zadość wjeżdżamy prosto w śnieżycę. Zimno, mokro i gówno widać. Śnieżyca się kończy ale żeby równowaga została zachowana, po przejechaniu 60 km kończy się rezerwa. <o> </o>Załącznik 8706 Załącznik 8710 Załącznik 8711 Bartek dopiero przełączył na rezerwę więc odlewamy od niego ok. 1 litra. Tankowanie to starcza na przejechanie jeszcze 5 km. Załącznik 8712 Załącznik 8713 Na szczęście udało się dojechać do asfaltu prowadzącego do Karakul. Nie odlewamy już benzyny z drugiej Afryki bojąc się, że w ten sposób żaden z nas nie dojedzie do cywilizacji. <o> </o>Załącznik 8714 Załącznik 8715 <o> </o> Postanawiamy, że ja czekam a Bartek jedzie z kanistrami do Karakul po benzynę. <o> </o> Jak postanowiliśmy tak też uczyniliśmy. <o></o> Jest pusto, ponuro i zimno jak cholera a do tego mam mokro w butach od przeprawy przez strumień, w którym utknąłem.<o> </o> W końcu wraca Bartek. Jest siny z zimna ale zdobył, wg zapewnień sprzedawcy ostatnie 5 litrów benzyny w całym Karakul. Zatrzymujemy jeszcze kirgiskiego uaza, którego kierowca sprzedaje nam jeszcze 2 litry. Oczywiście nie musze już wspominać o tym, że podczas przetaczania benzyny palił papierosa pochylony z zainteresowaniem nad strumykiem benzyny.<o> </o> Po dojechaniu do Karakul do pełni wizerunku brakowało nam już tylko węglowych guziczków i marchwianego nosa. Bartek zsiadł z motocykla pierwszy kiedy zapalono pod nim ognisku, mnie polano wrzątkiem i już razem zameldowaliśmy się w Homestay (tak się zwie takie niby schronisku w domu u ludzi) <o> </o> Oprócz nas zameldowała się tam także śmieszna czeska ekipa, która właśnie zakończyła wyprawę na Pik Marksa. Kiedy trochę się rozgrzaliśmy przy rozkosznie ciepłym piecyku poszliśmy w „miasto” poszukać telefonu. <o></o> Telekomunikacja Tadżycka S.A. mieści się w jednym z domów mieszkalnych. Po wyłuszczeniu naszej potrzeby, zostaliśmy skierowani przez starszego Pana do następnych drzwi.<o></o> Następne drzwi prowadziły do pomieszczenia o wymiarach 100x150cm, za wyposażeniu, którego znajdował się taboret oraz okienko. W okienku po chwili pojawił się poznany przed chwilą Pan wręczając kartkę, na której napisałem numer telefonu. Pan wykręcił numer i po chwili mogłem już przekazać światu, że jeszcze nie należy wyprzedawać naszych gratów. <o> </o> Następnym punktem wycieczki był sklep wielobranżowy. Sklep sprzedawał nic oraz benzynę. Wyraziliśmy wielkie zainteresowanie benzyną, której miało nie być. Umówiliśmy się na tankowanie jutro rano po czym poczłapaliśmy pozachwycać się największym jeziorem Tadżykistanu leżącym na wys. 3914 m. Wyszło słońce więc pomimo zimna zrobiło się całkiem przyjemnie. Załącznik 8716 Wróciliśmy do domu akurat na pyszny obiad (ziemniaki z mięsem), posiedzieliśmy jeszcze chwilę z Czechami po czym w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, walnęliśmy się spać zrzucając z siebie całego psychicznego doła. |
Cytat:
Dobrze sie to czyta i można się wczuć w sytuację i klimat. |
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:34. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.