Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Coca Kola-gdzie komary w dupę tną (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=3911)

felkowski 13.08.2009 13:29

Super, że piszecie o takich spotkaniach. W sumie takie spotkania z lokalesami potrafią być naprawde fajną stroną wyjazdu. Mam wrażenie, że im biedniejszych ludzi się spotyka tym milej się to potem wspomina. Chyba, że to specyfika wschodu ??? Super się czyta proszę o jeszcze......

deptul 13.08.2009 16:13

Poranek to jakiś koszmar. Plecy tak bolą, że nie potrafię chodzić. W głowie milion myśli a wszystkie czarne… Łykam prochy. Po jakimś czasie zaczynają działać tłumiąc ból i uniemożliwiając zebranie myśli na dłużej niż na 0,00001s. Tego dnia skupiam całą swą moc Rycerza Jedi na dwóch rzeczach. Po pierwsze nie spać, po drugie nie zgubić tylnego światełka Bajrasza. Niby proste a wcale takie nie było...
Dzień wcześniej patrząc na mapę zastanawialiśmy się jak będzie w Apatytach… Miasteczko położone u podnóża najwyższych gór na Kolskim – Chibin. Tam musi być pięknie, bo w końcu gdzieś musi być. Co prawda jesteśmy już od jakiegoś czasu w Rosji i przestajemy dostrzegać wszechobecny syf, sterty śmieci i wątpliwą urodę miejscowej zabudowy. Zaczynamy cieszyć się pięknem przyrody i gościnnością ludzi. Pełni optymizmu wjeżdżamy do Apatytów.
Prawie, bo tradycyjnie wjazdu do murowanego miasta broni posterunek milicji z uzbrojonym w kałacha, hełm i kamizelkę kuloodporną żołnierzem i stojącym obok milicjantem.
Stoj!! Dokumenty!
Hmmm… pierwszy raz na zatrzymują. O co im chodzi?
Powód zatrzymania był banalny. Ile pali, ile kosztuje, skąd i dokąd jedziecie.
W końcu wjeżdżamy do miasta i przeżywamy prawdziwy szok. To miasto to kwintesencja sowieckiej polityki.
Wybudujcie towarzyszu wiecie rozumiecie jakieś miasto. Ot powiedzmy takie nie duże o… o tu je postawcie. Okolica piękna i dzika. Przyda się Wam tam jakaś osada. Będziemy tam produkowali…coś.
Przyszedł jednak taki dzień, w którym zaprzestano produkcji tego czegoś. Z zakładów zostały mury. Zostali też ludzie.. Widok jest przygnębiający…


http://img22.imageshack.us/img22/1228/apatyty.jpg


Widząc napis na murze aż się chce zorganizować wycieczkę dla tych wszystkich młodych gniewnych w koszulkach z podobizną towarzysza Che.

NASZ CEL - KOMUNIZM
http://img263.imageshack.us/img263/4513/apatyt.jpg
<O:p</O:p


Wierzcie lub nie, ale to była najładniejsza rzecz, jaką widzieliśmy w Apatytach….

http://img44.imageshack.us/img44/5927/statoil.jpg


Tak. To nie żart. To stacja benzynowa Statoil’a.
<O:p
Przy wyjeździe kolejna kontrola. Tym razem pierwsze pytanie jakie padło, to „po co tu przyjechaliście?” Najsensowniejsza odpowiedź jaką wymyśliliśmy to „zatankować”.
Z prawdziwą przyjemnością wróciliśmy na naszą ukochaną M-18.
Kierunkiem, w którym zmierzaliśmy był Murmańsk. Miasto, o którym wiele czytaliśmy i wiele słyszeliśmy a w tych opowieściach nie było niczego dobrego...<O:p</O:p
#$#%% te i inne słowa cisnęły nam się na usta. Jeśli tak źle mówią i piszą o Murmańsku to jak tam musi być skoro nawet nie wspominają o Apatytach?!?! Może zawrócić??

myku 13.08.2009 20:23

Apatyty wedlug czlowieka z Niemiec
 
Nie bylo wcale tak zle.No moze troche duzo zlowrogich nam psow.Nie wiedziec czemu mialy do nas negatywne nastawienie.Tak jak zle,tak i brzydkie.Jedynym sposoben na ich atak byl strzal z tlumika w wykonaniu deptula,albo moj klakson tuz przed ugryzieniem.No moze jeszcze przystanki autobusowe nie byly najladniejsze.Cala reszta byla ok.I jakbym wczesniej nie zapowiedzial juz powrotu do Wrocka rozejrzalbym sie za jakas dzialka:drif:.Miasto bylo pieknie polozone i stalo przed nami otworem.W kazdym razie wszystkie fabryki i zaklady pracy.Hasla na murach,a raczej ich resztkach motywowaly mnie do dalszej podrozy z naszymi pozostalymi bohaterami .Nie bylo zle.Ale zanim dojechalismy do Apatytow,przypadkowo znalezlismy sie na Kolskim.Nie wiem czy to bylo zaplanowane,ale skoro juz tam zawitalismy ...Odplyw byl niesamowity.Jak wszystko W Rosji-wiekszy i dluzszy.Po wieczornych jazdach po Morzu Bialym,obilo mi sie o uszy,ze bajrasz nazwal mnie Dzizusem.Troche to i tak wygladalo.Bardzo fajne doswiadczenie.Na Islandii mialem okazje pojezdzic po czarnej,wulkanicznej plazy,ale zeby tak po dnie moze...cos nowego czym sie mozna chwalic.Malolaci byli uroczy,ale cwani.Nie dalem za wygrana po stracie ciezko zapracowanych eurasow,zlociszy,rubli,nie wspominajac o M&M`sach.Dlatego we Wroclawiu mam caly parapet ragulek.Podobno wystepuje tylko w trzech miejscach na swiecie,na Kolskim,gdzies w Azji i ...u Myka we Wroclawiu;).Powrot na M18 byl ciezki.Na szczescie byl plan:kapiel w Morzu Barentsa.Ale przed tym byl w planie Murmansk,a takze piekne przydrozne miejscowosci. Moze deptul wspomni o tym :haha2:.

zombi 14.08.2009 00:52

Super!!! Leże w hotelu i czytam zaległe posty, a odniosłem wrażenie jakbyście w knajpie opowiadali przerywając sobie wzajemne.

matjas 14.08.2009 10:28

no i sie skonczylo i musze zaczac pracowac. a ja kcem jeszcze jeszcze jeszcze !!!
troche obgryzłem pazury :p
rewelacyjna relacja!
matjas

giziu 14.08.2009 10:33

Rewelacja to za mało powiedziane, przy Ich lekturze wyobraźnia tak działa, że mam wrażenie, że byłem razem z Nimi ( może kiedyś pozwolą mi razem jechać ). Dawać następne odcinki :)

bajrasz 15.08.2009 19:22

11 Załącznik(ów)
Jedziemy do Murmańska, jest chłodno, a nawet zimno. Deptul nie wygląda dobrze. Leki które łyknął, złagodziły ból kręgosłupa, ale przewracają mu kiszki.
Teraz będzie o kupie. Mało kto, a może nawet nikt, nie wspomina o takich sprawach, a bywało ciekawie i wytworzył się pewien rytuał.
Więc nasamwpierw(ciekawe słowo mi wyszło) trzeba przewidzieć, że się chce. A dlaczego? Bo: trzeba się szczelnie ubrać, zrobić próbę generalną ściągania portek-jeszcze w namiocie,
wyciągnąć jakieś paskudztwo na komary i spryskać wszystkie odsłonięte części ciała-to nawet była przyjemna część;), ubrać się ponownie, szybko znaleźć odpowiednie miejsce i kładąc ogień zaporowy sprajem, dokonać zrzutu. Wszystkie te czynności nie gwarantowały ujścia z placu boju, bez uszczerbku na „dumie”. Tym bardziej, że nasze „offy” nie rabatały zbyt dobrze w ichnich warunkach.
Lokalesi wspominali coś o jakimś zielsku, którym trzeba się nacierać, lub kupić ich-ruski off, co to nawet niedźwiedzie odstrasza, ale jakoś nie udało nam się go nabyć -może i lepiej, bo kto wie, czy miałby kto pisać tę relacje.

Załącznik 6713

Tym samym ból krzyża, chyba, był lepszy od rozstroju kiszek . Po kolejnym awaryjnym przystanku, nawet w oczach Myka, pojawiło się współczucie.
Deptul się poddaje. Sięga po telefon i dzwoni do Asi, grzebiąc w przepastnej apteczce-a ja się boję pomyśleć, jakie tym razem będą skutki uboczne, tym bardziej, że Marcina jest już dużo mniej i wygląda źle. W tak zwanym międzyczasie, mija nas McGregor i Borman w wersji rosyjskiej. Dwa adwenczery GS, kufry i takie tam inne atrybuty podróżnicze i jedyne co robią, to podnoszą rękę w pozdrowieniu… tyle ich widzieli. Nie było by to nic zaskakującego, ale to są jedyne, kolejne dwa z pięciu motocykli, spotkanych w Rosji, po środku niczego. Jakoś tak bez sensu. Myku ma używanie.

Załącznik 6714
Załącznik 6715

Do Murmańska dojeżdżamy strasznie zziębnięci. Gość z cepeenu, daje nam kilka wskazówek, oraz wspomina o nowym pomniku, który jest duży i duży i oczywiście jest to żołnierz bohater.
Jest to miasto portowe, i jak chyba w każdym mieście portowym ,w każdym zakątku świata, jest wyczuwalny taki irracjonalny luz i swoboda. Jest to „coś”, czego nie potrafię nazwać, hmm…taka lekka anarchia. Żołnierza widzimy non-stop, ale nie bardzo wiemy jak tam dojechać, a pytać nam się nie chce, więc tak sobie krążymy. Nagle widzę ścieżkę chyba dla pieszych i skręcam-będziemy się tłumaczyć potem. Już prawie, prawie, gdy kończy nam się możliwość dalszej jazdy, bo zostało nam zaledwie z dwieście metrów, ale strasznej stromizny i po wielkich śliskich głazach.
-No to dupa, znowu płacimy-myślę słysząc wdzierające się auto za nami
Wyłania się za krzaka Hilux, i nie jest to milicja! Wysiada gość, już z gotowym stwierdzeniem: kapcie dobre, dacie radę. Teraz piszę we własnym imieniu. Podjazd który nam chłopaki pokazali, był może ze stu metrowy, ale pod takim kątem, że kurwaaaa. I nie było to błocko, piach, czy inne czepne materiały, tylko duże gładkie powierzchnie skał. Żadnego miejsca na pomyłkę, bo po lewej urwisko i z trzysta metrów niżej port-tylko dzida do przodu. Hilux momentami jechał na dwóch kołach! Daliśmy radę, ale mam ciśnienie i już wiem, że w dół, to się nie uda.
-Spoko, w dół pojedziemy asfaltem, przecież jest droga-informuje mnie kierowca Hiluxa(sic)
Załącznik 6716
Załącznik 6717
Załącznik 6718
Załącznik 6719

Chłopaki wypatrzyli nas na wjeździe do miasta, i tak sobie za nami jeździli. Offroudują również na wścieklakach. Rybaczyj, mają pochytany i służą radą.
Innych kilka miejsc również, ale to tajemnica;) Proponują nocleg. W sumie, nie wiem dlaczego nie skorzystaliśmy z zaproszenia?
Przeprowadzają nas przez ½ miasta, gdzie przechwytuje nas Sasza i Wiera, wyprowadzając na obwodnice-to są właśnie te sytuacje, które mnie w tym kraju pozytywnie rozmiękczają-ludzie i bezinteresowna pomoc i serdeczność.

Załącznik 6720
Załącznik 6721

Zostawiam chłopaków przy drodze-szukam miejscówki. Klasa, jeziorka, piachy, a że jakieś groby i dacze kloszardów, to pikuś, jesteśmy strasznie zmęczeni.
Kolacja, walka z komarami i odpadamy.

Załącznik 6722
Załącznik 6723

MISIEK 15.08.2009 23:16

Gitarrra...

newrom 16.08.2009 11:31

Zara, znaczy wieźliście wódkę te parę tyś km czy można ją kupić na końcu świata ? Bo jeśli wieźliście z Polszy to butelka musiała mieć straszne zembiska żeby się obronić ;)
Zajefajnie się czyta, szczekam na ciąg dalszy :)

myku 16.08.2009 12:22

Zembiska to mial deptul.Chowal ja na samym dnie kufra .Na codzien pilismy zwykly bimber po 12 zl.Ale smakowal jak wodka.

deptul 16.08.2009 14:29

A właśnie, że nieprawda!! Na wódę obraził się samiec α, bo nie taka jak na zlotach:confused:
Przyszedł jednak taki moment, w którym jak mówi porzekadło „na bezrybiu i rak ryba”. Poszła, jako deser po daniu głównym, którego wielkości mocno nie doszacowaliśmy:D

myku 17.08.2009 02:43

Widzac,ze chlopaki nie kwapia sie do pisania relacji,postanawiam dorzucic swoje trzy euro(i tak je z %-mi sobie od was odbiore).Wczoraj skonczylem czyscic moja niunie po tej wycieczce.Trwalo to trzy dni,ale wyglada jak w czerwcu.Jesli ktos bylby zainteresowany kupnem prosze sie zglaszac...Nowe hobby jest przed oczami.KTM-a po Islandii jeszcze nie doczyscilem,choc staram sie jak moge.Swiadczy to o wprost niewiarygodnej roznicy w rodzaju wyjazdu.Ale o tym moze jeszcze wspomne przy relacji z Islandii.Jezeli sie w koncu do tego przyloze.Nie umiem wstawiac zdjec i to mnie troche hamuje.Jestem tempakiem w tym temacie i wole zrobic komus lazienke o jakiej szejkowie w Dubaju moga pomarzyc,hehe...Powiedzenie:idzcie na moja galerie i obejrzyjcie sobie nie jest zbyt ambitne.Dlatego nie proponuje tego,zwazywszy,ze foty z Islandii sa jeszcze w rozsypce.Ale wracajac do tematu,bo znowu mysli o bajeraszu zwiodly mnie na boczne tory.Pomalu zblizalismy sie do konca naszej podrozy po Rosji.Murmansk byl jej ukoronowaniem.W sumie dla niego zdecydowalem sie jechac z chlopakami.Na poczatku lat 80-tych moj ojciec jezdzil do Rosji na delegacje.Murmansk,Magadan.Tata byl monterem jakichs tajemniczych urzadzen elektrycznych.jak ktos lapie,to bedzie wiedzial jakich i na czym.hehe..Tak wiec nazwy tych miast nie byly mi obce.Przed rokiem Mroq-u wspomnial cos o Murmansku w Olence(kawiarnia).Ja sie nakrecilem i wiedzialem,ze tam z nim pojade,Jednak ten jegomosc woli Sobotke i Sudety,wiec plany legly w gruzach.I nagle odbierajac kalendarze na 2009 od bajrasza,jakos w lutym, dowiaduje sie o planie.Szybka decyzja.Jade!Murmansk byl jak dla mnie spelnieniem marzen.To o czym mowia chlopaki jakos mnie omijalo.Zimno,auta z czarnymi szybami,biegunka...Dla mnie bylo wszystko super.Nie jechalem do Rosji,zeby podziwiac krajobrazy,wszystko co tam bylo widzialem juz.Interesowal mnie kontakt z ludzmi,jacy oni sa.Jaki ja bede w konfrontacji z nimi.Jak z moim rosyjskim??W szkole bylem kozak,ale po tylu latach trudno oczekiwac czegos znaczacego.Offroad-a mialem na Islandii i to takiego o jakim ekipy z Rumunii czy innej czesci Europy moga pomarzyc.Wolalem wjechac w jakas zabita dechami wioche i z kims pogadac.Napatrzec sie na przerazajaca wprost biede i mimo to zawsze ujrzec usmiechniete twarze.Od wjazdu do Rosji ani razu nie czulem wrogosci do nas,ani nie czulem sie niepewnie,czy jakos tak.W sumie najmilsi ludzie jakich do tej pory spotkalem.Co do kobiet,sprawa gustu:confused:.Nie powiem ladne.W Pietrowawodzku,byla taka jedna.Oj zalowalem,ze nie jestem sam.:p.Rosjanie byli powsciagliwi co do obcych,ale widzac,ze sie staramy, no i niemiecka rejestrracje;),miekli.Fantastyczni.Bardzo otwarci,ciekawi i pomocni.
Wracajac do Murmanska.Celem bylo dotarcie do Saszy-pomnika.Faktycznie,za cholere nie moglismy znalezc drogi do niego.A ta ktore nam wytyczyl Wiktor z towarzyszem,przerazila mnie.Modlilem sie,zeby to byl zart,ale oni nia pojechali,bajrasz pojechal.Liczylem na deptula,ale po dluzszej chwili namyslu tez zdecydowal sie ruszyc.Widzialem siebie lecacego do portu po zboczu.Czegos tak brutalnego nie robilem nigdy w zyciu.Sliska,gladka skala o kacie nachylenia jakies 1000000%,a po lewo port,tylko kilkaset metrow nizej.Jakos sie udalo,ale dopiero nastepnego dnia bylem z siebie dumny.Troche ryzykowne to bylo i moze niepotrzebne.Wiktor okazal sie kolesiem w 100% w temacie OFF.Jego kolega ciagle z kims telefonowal i to troche mnie niepokoilo.Jak sie pozniej okazalo,niepotrzebnie.Wymienilismy sie numerami tel. jakby co i w razie kolejnych wizyt.Zaproszeni do ich garazu odmowilismy.Nie powiem,zebym sie bal,bo lubie takie sytuacje,ale jakos dobrze bylo jechac dalej.Dzis tak jak i bajrasz mysle,ze troche szkoda.Mysle,ze mogloby byc ciekawie.Moze bylismy tego dnia zmeczeni i chcielismy juz miec kolejny cel za soba.Wyjezdzajac z Murmanska,mielismy okazje przejechania go calutkiego.Nie wiem,czy bylo to celowe,czy moze nie bylo innej mozliwosci,ale mialem wrazenie,ze Murmansk to najwieksze miasto na swiecie.W kazdym razie najdluzsze.Marzenie sie spelnilo.Nastepnym celem byl Plw.Rybacki.Dzis wspominam wizyte w Murmansku,za jeden z fajniejszych momentow tego wyjazdu.Wypasione fury z czarnymi szybami jadace rowno z nami przez iles tam kilometrow,slicznotlki robiace nam zdjecia na ulicy.Lans,lans,lans...Ale taki mily i przyjemny.Poprostu jechalismy przez to miasto a reszta dziala sie niezaleznie od nas.Zeby nie bylo to tak daleko,napewno czesciej bym tam goscil...:rolleyes:

deptul 17.08.2009 11:28

Hmmm. Coś mi się wydaję, że zapomnieliśmy napisać o Monchegorsku. Nic to. Napiszemy później.
Murmańsk, jak już wspominałem, jawił nam się, jako smutne, brudne, biedne miasto w którym ludzie żyją za karę. Takie wyobrażenie mieliśmy po przeczytaniu i wysłuchaniu kilku relacji. Bzdura. Może tak widzi się to miasto wsiadając do pociągu w Warszawie i wysiadając w Murmańsku. Dla nas było tam pięknie i kolorowo. Równe, szerokie drogi. Sklepy, kawiarnie, tłumy ludzi i stacje benzynowe, na których tankujesz i płacisz. Czyli na odwrót niż "normalnie". Jednym słowem widoki, od których troszkę zdążyliśmy odwyknąć.
Ba! Ktoś zadał sobie trud i na trawniku ułożył z kolorowych kamyczków pierdykną rybkę!! Do tej pory takie rzeczy się nie zdarzały. Mieszkańców mijanych wsi, miast i miasteczek cechował minimalizm i zdawało się, że oszczędzają siły nie dbając zupełnie o otoczenie. No w ostateczności stawiali pomnik w formie czołgu, walca, samolotu, ciężarówki, pepeszy. Wszystko to bohaterskie i poświęcone ojczyźnie, ale kolorowa rybka niezwiązana w żaden sposób z obroną miasta?? Szok.
Lokalesi twierdzili, że jest nieco depresyjnie. Zwłaszcza zimą a zimy bywały tam srogie. Bywały, bo coś się skiepściło w przyrodzie i już takie nie są. Ledwie kilkanaście stopni na minusie:)
Na zakończenie naszej wycieczki spotkaliśmy marynarza, który zaczynając swą morską przygodę zawitał do Murmańska. Zawitał zimą i nie podzielał naszego zachwytu tym miastem. Twierdził, że pierwszy i ostatni raz w życiu widział spadające ptaki i nigdy wcześniej i nigdy potem nie było mu tak zimno. Może trzeba najpierw zobaczyć kilka innych osad żeby docenić betonowe piękno Murmańska?? Nie wiem, ale w naszym przypadku tak właśnie było.

deptul 18.08.2009 15:25

23 Załącznik(ów)
W naszej wycieczce planem był brak planu. To znaczy był taki żeby jechać na północ. Po kilku dniach wiadomo było tyle, że wjedziemy do Murmańska. Z wcześniej wymienionych względów, najbardziej zależało na tym Mykowi. Ja i Bajrasz bardzo chcieliśmy wjechać w Rybacki. Cała reszta to owoc wielogodzinnego planowania. Planowaliśmy co wieczór do upadłego.:D Nie wiem po co, bo rano któryś z nas twierdził, że gdzieś tam będzie fajniej. Na co pozostała dwójka zgodnie mówiła „dobra”. :)
W końcu jednak nadszedł długo wyczekiwany dzień! To dzisiaj mamy wjechać w Rybacki!
Naczytaliśmy się relacji pisanych przez Rosjan na advrider, tym z com na końcu:Thumbs_Up: Czytaliśmy też o innej ekipie z Europy, której tam nie wpuścili. Mało tego, zabronili im przekraczania granicy w Kirkenes!
Czyli wielka niewiadoma. Wpuszczą? Nie wpuszczą? Zobaczymy już za chwilę. Obóz zwijamy dziwnie szybko. Może „magia” tego miejsca tak na nas działa? Bajrasz pisał o grobach i daczach bezdomnych. Prawdę pisał. Spaliśmy w bardzo dziwnym miejscu, za to pięknie położonym. Mój wewnętrzny spokój burzyły jedynie krzyże i prowizorycznie zbite z byle czego domki.
Rano nawet już nie pytam o śniadanie. Odpowiedź znam na pamięć;) „Wyjedzmy stąd i zatrzymajmy się w pierwszym fajnym miejscu”. Poszukiwanie pierwszego naprawdę fajnego miejsca godnego aby w nim śniadać, zajmują nam zwykle coś między 12 a 14 godzin. Roman Bratny może się od nas uczyć!
Jedziemy śliczną drogą a po lewej i prawej widać resztki zasieków. Już w Murmańsku wielojęzyczny napis poinformował nas o kategorycznym zakazie zjeżdżania z asfaltu. Gdzie niegdzie widać jakieś ścieżyny odchodzące od głównej drogi. Nawet przy najmniejszej z nich są dwie linie groźnie wyglądających tablic informacyjnych i co rusz widać samotnie stojące, dziwne budynki – pewnie stacje meteorologiczne:haha2: Nie próbujemy nawet się zatrzymywać. Zresztą nie musimy bo zatrzymuje nas brama a przy niej wojsko.

Załącznik 6757

Biorą paszporty i dokument motocykli a po chwili pytają gdzie jedziemy. „Na rybacki” – odpowiadamy chórem. Proszę bardzo. 50m dalej skręćcie w prawo. Aaaaaaaaaaaa Jesteśmy na Rybackim!!!!! Zaczyna się tak sobie a dalej jest tak, że. ze… Zresztą zobaczcie sami.

Załącznik 6763Załącznik 6760
Załącznik 6761Załącznik 6764
Załącznik 6762Załącznik 6753
Załącznik 6754Załącznik 6749
Załącznik 6747Załącznik 6748
Załącznik 6765Załącznik 6767
Załącznik 6766Załącznik 6746
Załącznik 6752Załącznik 6751

Były też oczywiście pominki.

Załącznik 6756Załącznik 6755

I resztki opuszczonych budynków.

Załącznik 6745Załącznik 6758

Ile dalibyście za taki widok z okna??

Załącznik 6759

<O:p
Spotykamy naszych przyjaciół Mc Gregora i Bormana:Sarcastic:
Tym razem Bajrasz zajeżdża im drogę i własnym ciałem blokuje możliwość przejazdu. Serio. Gdyby nie to, to pewnie buraki znowu pojechaliby dalej. Po krótkiej i bezsensownej wymianie zdań odblokowujemy im przejazd. Najbardziej interesują ich moje buty:mad:Na odchodnym pytają jeszcze o rzeki. Czy były przejezdne i głębokie. W naszej grupie najlepiej brodzenie wychodziło Bajraszowi, więc pewnie napisze jakiś osobny wątek na ten temat;):haha2: Może nawet poradnik?? Kto wie?
Po chwili nadjeżdża kawalkada 4x4. Chłopaki zatrzymują się i gadamy sobie chwilkę. Jadą z Litwy i cieszą się jak my z wjazdu na ten półwysep. Jeszcze w zeszłym roku było to niemożliwe bez specjalnego zezwolenia!
<O:p

Załącznik 6750

Jest jeden problem…. Paliwo. Do wjazdu w półwysep od ostatniej stacji jest 80km. Do kolejnej 40. Mamy pełne kanistry ale w Rybacki możemy wjechać tylko na tyle na ile pozwala nam paliwo.W zasadzie to ja jestem słabym ogniwem w tym planie i gdybym mógł to wywaliłbym dynojety, K&Na i inne wynalazki żeby tylko zrobić kilka kilometrów więcej…
Mocno knujemy ale wyżej dupy nie podskoczymy…. Rodzi się co prawda plan na przyszły rok. Bardzo fajny plan:p
Jak już zdążyliście się zorientować nasz Germaniec wszędzie był i wszystko widział.;) Tutaj jednak łaskawie zgodził się przyznać, że poza Islandią nigdzie nie było tak pięknie… W Islandii nie byliśmy a Germańcowi nie wierzymy z założenia:D

newrom 18.08.2009 23:01

Zajebiście mi się podoba Wasz sposób planowania kolejnych odcinków :-)

podos 19.08.2009 11:34

Cytat:

Napisał deptul (Post 70520)
...i gdybym mógł to wywaliłbym dynojety, K&Na i inne wynalazki żeby tylko zrobić kilka kilometrów więcej...

oj głupi ty, głupi... A mowili koledzy mnie wsadzać tego ;)
Ale piękne miejsce - pilegrzymkowe widać. Muszą byś niezłe ryby...

myku 19.08.2009 19:57

Jak i rzeki ,to i ryby...:haha2:

Andrez 21.08.2009 10:34

Pany, co z dalszą relacją?????? Czekam i czekam a tu cisza!!! Dawać kolejne odcinki!!:mur:

deptul 21.08.2009 11:10

Już za chwileczkę, już za momencik..:D
Czekamy na Bajrasza, który ma oczywiście w ryj, bo zamiast pisać to se pojechał. Ja też mam w ryj bo miałem jechać z nimi.:mur:

DrStar 21.08.2009 19:07

Przeczytałem, po dłuzszej przerwie kilka stron na raz. Zajebiścia relacja, fajnie napisana i taka realna ... Macie talent Panowie :)

DrSpławik 24.08.2009 10:27

Cytat:

Napisał deptul (Post 70926)
Już za chwileczkę, już za momencik..:D
Czekamy na Bajrasza, który ma oczywiście w ryj, bo zamiast pisać to se pojechał. Ja też mam w ryj bo miałem jechać z nimi.:mur:

Ja mam o jeden w ryj mniej, bo :at: za samcem alfa...

a wszyscy dostaniecie "patrola".

:D

Wegrzyn 24.08.2009 22:31

Cytat:

Napisał DrSpławik (Post 71165)
Ja mam o jeden w ryj mniej, bo :at: za samcem alfa...

a wszyscy dostaniecie "patrola".

:D

A co to ten patrol :dizzy: :) ??

bajrasz 25.08.2009 00:39

Nie chciej wiedzieć, bo musiał byś zostać moją żoną i nauczyć się wędkować...i to drugie jest chyba raczej łatwe:D

Wegrzyn 25.08.2009 21:12

No dobra, to wolę nie wiedzieć :mur:
A tak poza tym relacja zajebiaszcza :drif:

myku 26.08.2009 00:21

moze i zajebiaszcza,tylko nasz bajkopisarz jakos nawala i sie ociaga...

myku 26.08.2009 00:30

Cytat:

Napisał deptul (Post 70926)
Już za chwileczkę, już za momencik..:D
Czekamy na Bajrasza, który ma oczywiście w ryj, bo zamiast pisać to se pojechał. Ja też mam w ryj bo miałem jechać z nimi.:mur:

no i ja mam w ryj,bo jakos mi umknelo,ze jedziecie gdzies beze mnie...:Sarcastic:

bajrasz 26.08.2009 00:34

10 Załącznik(ów)
Jeszcze dwa słowa o Rybackim. Jak tam wjechaliśmy, wykrzyczałem, a raczej napisałem, takiego esemesa do „przyjaciela”: „Kurwaaaa, jestem w offroadowym raju!!!”
I faktycznie jest to miejsce, które by zadowoliło każdego malkontenta, a i również Podosa-pod warunkiem, ze zabrał by wędkę;)
Szybkie szutry, piachy, kamolce, przeprawy rzeczne(które tylko ja zaliczyłem;) ), błocko i krzaczory…jednym słowem wszystko, co dusza zapragnie, żeby się terenowo upodlić.
Rybacki, to taka powierzchnia jakiegoś naszego jednego, dwóch województw, gdzie w pigułce, mamy całą północna Rosję, czyli tundrę, tajgę, surowość pólnocy-czyli nic …i wszystko…taka wisienka na torcie całego Rosyjskiego etapu..
I to taką czystą i naturalną, nie zrypaną ideologią, zdewastowaną przemysłem…taki bajerancki zakątek, który zniknie, za rok dwa, bo z racji otwarcia, zrobi się bardzo popularny!
Pozostałości po osadach wielorybników, przepompowni paliw, wojskowych baz, są jedną z tych atrakcji, których nie byliśmy w stanie, do końca poznać …dlaczego…pisał wcześniej o tym Deptul.
Jeszcze kilka fotek:
Załącznik 6859
Załącznik 6860
Załącznik 6861
Załącznik 6862

Z Rybackiego wyjeżdżamy na resztkach paliwa i mamy poczucie niespełnienia. Jest to zakątek ziemi, któremu trzeba poświecić trochę więcej czasu,
tak jak północnej części Murmańska i Kolskiego! I jest plan;)
Wydawało nam się, że już wszystko zobaczyliśmy. Że jest bida z nędzą, że społeczna paranoja, że piękne okoliczności przyrody. Murmańsk i Rybacki nas naładował pozytywnie, po wcześniejszych doświadczeniach. A ostatnie odwiedzone miejsca, miały być tymi co pozostawiają „dobre wrażenie”.
Wydaje nam się, że kończymy przygodę z M18, miło i sympatycznie, ale nie! Tak jak wisienką był rybacki, tak kamieniem w trybach naszej podróży, stały się ostatnie kilometry.
Na horyzoncie widać deszczowe chmury . Może trzeba założyć kondony. Zielone wypiera ziemia wypalona do fundamentu. Przekraczamy kolejne wzgórze, i widzimy, że to nie chmury deszczowe, to smog, taki Mordor w realu.:
<o></o>Załącznik 6863
Załącznik 6864
Załącznik 6865
Załącznik 6866

Tolkien tworząc swój mityczny świat, nie wpadł by na to, że może on istnieć naprawdę …ta jego ciemna strona mocy. Tak właśnie wyglądają ostatnie nasze rosyjskie kilometry. Plus kilometry koszar, zgrupowań wojska, ciężkiego sprzętu, baz paliwa i haseł na ścianach budynków: Gdzie My, Tam Mir…kurwaaaaa.
Mamy nadmiar rubli, czyli należy je szybko „upłynnić”. Wpadamy w środek totalnej paranoi – Zapolarnyj, bo mniej paranoicznie brzmiało niż Nikiel, czy Sputnik. Kupujemy chrupki i chipsy, bo…bo my nie pijemy wódki i nie jemy mięsa;) Tu to dopiero jesteśmy zjawiskiem, i jakoś dziwnie zaczyna nam się śpieszyć do granicy.
Znów powracają obawy. A może nas nie wypuszczą. Znowu wojsko, znowu dokumenty i spisywanie numerów rejestracyjnych, Jeszcze tylko 20sto kilometrowy pas graniczny, gdzie jesteśmy obserwowani z wieżyczek wartowniczych i granica. Taka zupełnie inna niż ta w Narvie. Czyściutko i elegancko. Znowu deklaracje, pieczątki.
-U was dragi są-pyta jeden z celników
-U mnie nie, ale u germańca tak-odpowiadam
Celnicy się śmieją, tylko Myku jakoś spoważniał
Chwilę później już jesteśmy po stronie norweskiej.
Kurwaaa, jak w disnejlendzie-skwitował Deptul.
I faktycznie tak jest. Cicho, schludnie i nawet pachnie trawa. Jesteśmy uratowani. Zaraz za Kirkenes, łapiemy hytte, kąpiel, deserek i germaniec rozpoczyna manewry wojenne, ale o tym niech sam opowie;) dodam tylko, że groziło to poważnym konfliktem miedzynarodowym:)
Załącznik 6867
Załącznik 6868

myku 26.08.2009 01:04

:confused::confused::confused:...no dobra.Wyjechalismy z Rybackiego.Szkoda,bo byl naprawde fajowy.Nooo moze nie jak na Islandii,ale fajowy.Mozna bylo poodkrecac na szutrach tak ze rzucalo tylem,robic uslizgi,ze deptul myslal,ze sie wygupiam,a to byla walka o przezycie.Pojezdzic po luznych kamieniach i piachu.Fajnie,fajnie...Ale na nas czekal Sputnik,Nikiel i Zapolarnyj.Trzy miejscowosci,ktorych do konca nie rozumialem.Sputnik to poprostu bazy wojskowe ciagnace sie kilometrami wzdluz drogi.Dziwilem sie,ze go nie zaorano,gdyz wszystko i tak bylo przestazale i dwa tomachawki zalatwilyby sprawe.Nikiel,...o zgrozo:dizzy:.MORDOR z "wladcy pierscieni".Dowod na to,ze jak sie chce to wszystko mozna zepsuc i wypalic.Ale o dziwo to Zapolarnyj wywarl na mnie najwieksze wrazenie.Moze dlatego,ze tam zaopatrywalismy sie w kroplowki(czyt. wodke).Spedzilismy chwile przed sklepem,czekajac to na bajrasza,deptula i to ta wlasnie chwila nastroila mnie bardzo pozytywnie do tego miasta.Zagadal do mnie lokales,ktory mial obydwie szczeki ze szczerego zlota.Oczywiscie pijany i myslalem,ze chce ode mnie kase.Cos tam opowiadal i jak juz szykowalem sie do odparcia prawego sierpowego,to on zyczyl mi powodzenia i szczesliwej podrozy.Oj glupi ze mnie polaczek...Ludzie zatrzymywali sie na ulicy,tylko po to,zeby pomachac ostatniemu odjezdzajacemu-w tym przypadku mnie.Inni wychodzili,ze swoich miejsc pracy i czekali az odpalimy motocykle.Bylo tak...romantycznie.Wokol totalny rozpierdziel.Znowu potwierdzilo sie,ze to ludzie z nawet najgorszego miejsca moga zrobic mila i fajna okolice.Wyjezdzalem z Zapolarnego jako ostatni i szczerze mowiac ...smutny.Przed nami byla juz tylko granica i jakies 40km do niej.Nie bylem szczesliwy wyjezdzajac z Rosji.Ostatnie dni byly naprawde fantastyczne.Norwegia mnie nie cieszyla,choc mialem co do niej plany.Obawialem sie tylko granicy:Jak to nie macie meldunku???No i te narkotyki,ktore zekomo mialem w kufrach,hehe...Bylby numer,gdyby celnicy wzieli ten zart na powaznie:vis:.Norwgia-hmmm...musze sie napic:chleje:

Marcin SF 26.08.2009 10:24

no Myku, już rano to już żeś się i napił i wyspał. Dawaj mi tu o manewrach wojennych !!

kajman 26.08.2009 11:13

Kuźwa - no to zaraziliście mnie - jade tam w przysżłym roku
Przęłom czerwca i lipca - coby najdłuższe dni były

Poza tym zauwazyłem że potem wracając przez Norwegie w tym okresie jest w miarę dobra pogoda

deptul 26.08.2009 11:22

Oj tak… O urokach tych miejsc niechaj świadczy fakt, że Norwescy turyści jeżdżą do Kirkenes pooglądać sobie Zapolarny, bo to jedyne ruskie miasteczko widziane z zachodu.
Praktycznie cały obszar od Murmańska do Kirkenes jest jedną wielką bazą wojskową. Widać, że nasi bracia Słowianie mają niezłego pierdolca, jeśli chodzi o bratnią pomoc sąsiadom. Gotowi są udzielić jej w każdej chwili. Wszystko jest tam tak zorganizowane żeby w trzy minuty, osiem pierdylionów czołgów wspomaganych przez zylion samolotów znalazło się w Skandynawii. A z drugiej strony…. pełen luzik. Kolorowe domki, zapach kwiatów i spokojnie żyjący sobie ludzie.
Granica:cold: Na drodze zatrzymuję nas brama. Droga zamknięta?! Czekamy... Wychodzi żołnierz i zabiera nam dokumenty. Po chwili jednak wraca. Chciał przykozaczyć i popisać się swoją pamięcią notując w niej trzy tablice rejestracyjne. Nie wyszło, więc musiał wrócić z kartką papieru i ołówkiem:) Pewnie ta niemiecka mu nie weszła do głowy;)
W końcu brama się otwiera i możemy jechać. Jedziemy i nie możemy się nadziwić. Jak tu czysto! Jak tu ładnie! No tak... Oprócz drogi, lasu i ogromnych wież strażniczych z małymi ludzikami na ich szczytach, nie ma tutaj nic więcej. Nie ma śmieci, przemysłu i ruin. Dlatego ładnie. I tak przez 20km… W końcu jest! Granica. Zatrzymujemy się i natychmiast otacza nas chmara żołnierzy, celników i sam nie wiem, kto jeszcze. Wygląda to trochę komicznie, bo na przejściu jesteśmy tylko my a obsługa wygląda na mocno znudzoną. Prawdziwe kino zaczyna się jednak po stronie norweskiej. Rosjanie nas wypuścili a w Norwegi wszystko zamknięte na głucho. Bajrasz, jako alfa mówi, że to piiiiiiiiii i przejedzie chodnikiem obok szlabanu. Powstrzymujemy go i robimy mały rekonesans waląc w każde napotkane drzwi. W końcu jakieś ustępują. W środku siedzi jakiś gość. SAM. Oprócz niego nie ma nikogo więcej…. Morda mu się śmieje na nasz widok, bo ma znajomych w Zgierzu i tydzień temu od nich wrócił. No to jesteśmy w Norwegii. Wygłodniałe fiordy już nie mogą się doczekać naszego widoku :) Na pierwszym postoju dostrzegamy jednak pewien drobny dysonans. Zarówno my jak i nasze niunie jesteśmy nieźle oblepieni błockiem, robalami i wszystkim co raczyło wejść z nami w kontakt. Tym czasem świat dookoła jest taki czysty i kolorowy…. Mijane motocykle lśnią chromami i wypolerowanym lakierem. Znowu na nas patrzą ale jakoś inaczej... Jakby bardziej z góry? A może to przez to, że na GSie siedzi się wyżej?:D

myku 26.08.2009 15:59

Ufff...Tak sie napilem,ze az zasnalem.O Rybackim mozna sie rozpisywac,ale lepiej jest tam poprostu pojechac.Zeby nie tracic czasu,najlepiej jest pociac przez finlandie.A naprawde warty jest zobaczenia.Na granicy bylo rzeczywiscie dziwnie spokojnie.Obie strony byly iscie europejsko wyposazone.Wszechobecna kultura i zyczliwosc.W Norwegii zaczal u nas pracowac dodatkowo zmysl wechu.Juz nie jechalo jakas smola,czy topiacym sie asfaltem.Wszystko bylo cacy.Zadnych dziur,piachu na jezdni,zlowrogich nam psow.W Kirkenes musielismy znalezc keszstejszyna i tak to przejechalismy go chyba z piec razy dookola.Ja spotkalem,jak to deptul nazwal "krajanow",a byli to nic wiecej jak pospolici germance,ktorzy to na widok ziomala mowiacego polnisch w towarzystwie dwoch slowian dziwnie sie tylko gapili i bali sie odezwac.Od tej pory spotykalem ta narodowosc nadzwyczaj czesto.Co do manewrow wojennych,to byla to raczej proba desantu z checia zagrabienia obcego mienia.Na kempingu narobilismy trzode,przeplatana z najebka.Wszyscy juz spali,a nam przyszlo do glowy sie upijac.Bajrasz chcial za osiemnascie flaszek jezdzic z gola dupa na afryce i strzelac z tlumika.Mowil:"Osiemnascie flaszek i macie tu taki hejzel jakiego nie widzieliscie".Jednak jego garza byla nie do zaakceptowania.Naszymi sasiadami okazala sie wycieczka z germanii.Trzy GS-y i Afryka.Nie umialem wytlumaczyc,jak to mozliwe,ze nie bylo na nich ani jednej plamki,muszki lub nawet odcisku palca.Jakby ich teleportowano do Kirkenes.Wszyscy grzecznie juz spali w nowkach namiotach,a w nas wzbierala zlosc.Pomysl byl taki,zeby im poprzewracac dwukolki,zniszczyc namioty i wygonic cala ta brac z kempingu.Jednak troche szkoda nam sie ich zrobilo i dalismy im spokoj.Nie znaczy to jednak,ze zachowywalismy sie cicho.Slowianska dzicz!Poranek byl jeszcze dziwniejszy.Motocykle niemcow byly juz spakowane i przygotowane do drogi.Wszystko jak w reklamie Touratecha,jednak po germancach ani sladu.Znikneli.Troche trwalo zanim wyjechalismy z tego kempingu,a po "krajanach" ani sladu.Hmmm...Jakie bylo moje zdziwienie i radosc,jak ich pare dni pozniej spotkalem na Nordkappie.Zostalismy kolegami.:kumbaya:

deptul 27.08.2009 11:07

11 Załącznik(ów)
Działania dywersyjno zaczepne okazały się naszą słabą stroną. Wszystko przez ten brak nocy!
No nic. Wykąpani, z pełnymi brzuchami zaczynamy, jak co wieczór, wielkie knucie. Knujemy gdzie spędzimy następne dni. Nordkapp!! Krzyczy Myku. Ja chcę jechać na Nordkapp!!! Próbujemy Mu perswadować, że już tam był, że już widział, zdjęcia nawet ma. Wszystko na nic. Był, ale było bez sensu i należy pojechać jeszcze raz żeby się przekonać czy rzeczywiście jest bez sensu czy z sensem tylko trzeba dłużej tam pobyć. Hmmmm W sumie ma to sens:) i wobec takiej argumentacji jesteśmy bezsilni. No to mamy nowy cel, ale jazda do niego najkrótszą drogą byłaby sporym nietaktem i już mamy nowy plan:haha2:Nordkapp, ale wcześniej jedziemy do Gamviku. Po drodze widoki zapierają dech. Północ jest bardzo OK.

Załącznik 6888Załącznik 6889
Załącznik 6892Załącznik 6891

Po dotarciu na miejsce mamy małe zderzenie z rzeczywistością.
Nie ma żadnej hyte. Jest hotel i hostel. Wybieramy ten drugi. Jest pralka, suszarka, kuchnia, TV, młode dziewczyny w recepcji.
Jest wszystko. Cena za ten komfort w, przypominam, hostelu wywala nas przez zamknięte drzwi prosto w siodła naszych motocykli. Coś koło 500zł za pokój. Witamy w Skandynawii.

Załącznik 6890

Na mapie widzimy cieniutką niebieską kreskę łączącą Gamvik z Nordkappem. Słuchajcie! Plan jest taki!. Krzyczy któryś z nas. Na Nordkapp popłyniemy sobie promem!! A co?!
Miła pani w biurze próbuje wbić nas na prom, który nie zabiera samochodów. Wspomina coś o dźwigu, motocyklach na pokładzie itp..
Ooooo zajebiście!!! Już widzimy naszą fotę w kalendarzu. Nawet zaczynają się spory czy bardziej pasują miesiące zimowe czy te letnie.
Niestety. Kapitan okazał się być sztywniakiem i jakoś nie podzielał naszego optymizmu i pomysł z dźwigiem też mu się nie spodobał. Nie to nie. Łachy bez.
Mamy przyjechać następnego dnia po bilety, bo prom, który nas zabierze odpływa o pierwszej w nocy. Jest 20:00 więc mamy trochę czasu. Nawet więcej niż trochę.
Rozbijamy namioty, palimy ognicho, nie pijemy wódki i nie jemy mięsa. Dzień, jak co dzień.

Załącznik 6893Załącznik 6894
Załącznik 6895Załącznik 6896

Spokój Myka zakłóca widoczna w oddali góra z kopcem na szczycie. Hm hm hm... zachrumkał. Idę! Powiedział i poszedł. Po co? Nie wiemy.

Załącznik 6898Załącznik 6897

Jak wrócił to Go o to pytaliśmy, ale też nie wiedział. Ot taka germańska zachcianka.

W końcu jedziemy po bilety. Bajrasz zostaje, bo mu się nie chcę. Mija z godzinka i wracamy a dupy nam prawie odpadają ze śmiechu, bo nie ma wolnych miejsc na promie. Wiemy, że Bajrasz tego nie kupi. Dobrą godzinę próbujemy Go przekonać, że trzeba się już zwijać i jechać. Na kołach, bo prom nas nie zabierze. Myślę, że uwierzył dopiero po jakiś 100km.

myku 27.08.2009 17:35

W sumie to do dzisiaj nie wiem,po co wlazilem na ta gore.Byla niedaleko,dosyc wysoka i na moje haslo,ze za pol godz tam bede wysmiano mnie,cos mnie ruszylo.A raczej to ja ruszylem dupe i pobieglem.Do polowy wbieglem,bo bylem jeszcze nadczczo,ale pozniej byl to tylko szybki marsz.Zabawnie bylo patrzec na oddalajacych sie deptuli i bajraszow.Wszystkie troski i zmartwienia pozostawilem za soba,w dole:).Przede mna byla tylko chec zdobycia szczytu z tajemnicza wieza.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72355524340482
W miare wchodzenia pojawialy sie ciekawe widoki,wiadomo z gory lepiej wszystko widac,a nasz oboz stawal sie tyci.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72417424134850
Byla juz noc,a wlasciwie to jakos kolo pierwszej w nocy.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72461186374338
W koncu dotarlem do owej wiezy.2,5m wysoko ulozony stos luznych kamieni.Oczywiscie ze sie na nia wgramolilem i wtedy widzialem juz dokladnie wszystko.Nawet przez chwile wydawalo mi sie,ze widze przedmiescia Wroclawia.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72856094330786
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72636782141602
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72710689867586
http://picasaweb.google.de/nelusia21...72801230739026
No ale bylo juz pozno i moglo mi sie poprostu wydawac.Spacerujac tak sobie przy juz wschodzacym sloncu,wrocilem do obozu,gdzie nic odkad wyruszylem na moja wyprawe sie nie zmienilo.Hmm...:Sarcastic:
Aha..Na ostatnim zdjeciu po lewej stronie w poscie deptula "widac" mnie jak stoje na wierzy i macham.hehe...

Zoltan 28.08.2009 20:23

rzeczywiście, widać że to Ty tam stoisz i machasz, hehe :)
Nawet nie wyglądasz na zbyt zmęczonego wspinaczką na górę :D

Wegrzyn 28.08.2009 21:52

Fajnie..... czekamy na ciąg dalszy :drif:

bajrasz 01.09.2009 22:02

15 Załącznik(ów)
Tak naprawdę już teraz powinniśmy zakończyć tę relację, bo tyczy ona Kolskiego, a nie lanserskiego kręcenia się po Skandynawii, czy gdziekolwiek indziej. Ale niech będzie.
Nadal jesteśmy w podróży i nigdzie się nam nie spieszy, a nawet pojawia się plan 2782 - a może Ukraina, bo przecież mamy po drodze;) Nie do końca wiemy po drodze czego, ale brzmi fajnie.
Tak naprawdę mamy poczucie niespełnienia. Dopiero po opuszczeniu Rosji, gdzie targały nami różne uczucia-chętnie, i już natychmiast, byśmy tam wrócili. Tak, czy siak Norwegia śliczna jest,
więc dzida do przodu.
Załącznik 6985
Załącznik 6986
Załącznik 6987
Załącznik 6988
Załącznik 6989
<o>
</o>***

Faktycznie, informacja, że jedziemy a nie płyniemy, potraktowałem jak dobry żart. No ale skoro już jesteśmy na północy Norwegii, to czy popłyniemy, czy pojedziemy na Nordkapp, to już mało istotne…liczy się lanserskie zdjęcie z globusem., bo i tak odwiedziliśmy Gamvik-faktyczny szczyt Europy.<o></o><o></o>
Po jakiejś setce, moja niunia zaczyna przerywać i się dławic.
-Pompa!
-Moduł!
-Regler!
-Niskie ciśnienie w przednim kole!
Rady kolegów sypią się jak z rękawa. Tym bardziej, że wszyscy jesteśmy mechaniorami pierwszej wody. Musze wspomnieć o germańcu, bo jak tego nie zrobię, to będzie nas znowu terroryzował ujawnieniem obciążających nas materiałów filmowych. Więc dzięki Mykowi wymienione zostały świece…bo miał i miał też klucz do świec…jako jedyny…ooo dzięki Ci Wielki Germański Najeźdźco.
Na miejscu oczywiście zwykłe dziękuje nie wystarczyło. Przez kolejne kilka dni słyszałem, jak to niby byśmy utknęli gdzieś pośrodku dzikiej, nieprzyjaznej i pogańskiej Norwegii, gdyby nie przezorność i dobre niemieckie przygotowanie! Tak na marginesie-Spławik masz w ryj.
Załącznik 6990
<o>
</o>Na Nordkapp docieramy w bólu około szóstej, siódmej rano. Niby piękny błękit, ale wietrzysko chce nas zdmuchnąć z drogi. Po raz pierwszy w życiu zakręty biorę w przeciw przechyle.
Deptul walczy o życie-coś nie tak ma z regulacją tylniego zawieszenia i motongiem miota na lewo i prawo.
Godzina jest wczesna, bramki wjazdowe martwe, zero kogokolwiek …więc wjeżdżamy oczywiście pod sam globus-lanserska fota i chcemy zmykać szukać jakiegoś noclegu. Ale nie, Herr Rafael zostaje, bo ma misję, a mnie się wydaje, że brak gadżetów to powoduje, czyli będzie twardo czekać na otwarcie sklepów z suvenirami. Zgadujemy się na telefon i trzydzieści kilometrów dalej lądujemy w bardzo przyjaźnie wyglądającym rowie. Zasypiamy w oka mgnieniu. Jakieś pięć godzin później, budzimy się już w komplecie. Haaa, żebyście wiedzieli jaką cenę(cena+germańska prowizja) sobie krzyknął zdobywca suvenirów, za lanserskie naklejki z Nordkappu-Kurwaaaa;)
Załącznik 6991
Załącznik 6992
Załącznik 6993
Załącznik 6994

Asfalty norweskie mordują nam opony. Zaczynamy przeliczać nie na kilometry, ale na dni i godziny. Umorusane niunie, kostki i nasz ogólny wygląd, faktycznie nie pasuje do ogólnego wizerunku „motocyklisty-podróżnika po Skandynawii”., ale o tym wspominał już Deptul. Skoro Nordkapp, to po drodze Finnmark, gdzie Myku, mimo, że nie ma już miejsca w swoich bagażach w przewrotny sposób pozbywa jednego z wszech obecnych reniferów skóry, i to całkiem tanio. Potem na niej śpi i drapanie oraz obrzęki skóry zwala na wszechobecne ugryzienia komarów;). Tu też się potwierdza nam niecny plan, uknuty na rybackim. Finmark jest kolejną taka wspaniałą krainą-trochę jak dolina Naretwy ze skałami przez które przedziera się woda, i trochę jak Karelia z bagnami, rozlewiskami i mnóstwem robali, i trochę jak południowa Norwegia, bujna i zielona. Czyli taki kolejny zakątek, który jest trudny do eksploracji na ciężkich, zapakowanych motocyklach. I tu mam na myśli faktyczną eksplorację Finnmarku, czyli jazdę po ścieżkach dla skuterów śnieżnych, gdzie wyznacznikiem tych ścieżek są znaki, a nie droga, a nie przemknięcie asfaltami. Nooo, ale plan planem, a my się nadal lansujemy-oczywiście następnym przystankiem jest Rowamieni i wioska Świętego Mikołaja. Deptul jakoś się ożywił i zaciera ręce.
-Chłopie, co jest?-pytam-bo tego typu zachowanie u Marcina, mnie trochę niepokoi
-Kurwaaa, pogadamy sobie o tych wszystkich listach, które wysłałem!
-Ooo! O właśnie!-wykrzykuje Myku
Hmmm, czyżbym tylko ja był zawsze grzeczny.
Załącznik 6995
Załącznik 6996
Załącznik 6997
Załącznik 6998

O tym że Finlandia jest smaczna, ale jazda po niej -bez „niej”, i bez wędki na pstrągi, jest raczej nudna, to już się przekonałem w zeszłym roku. Gdyby nie te „skróty”, które są pięknymi, szerokimi i szybkimi szutrami ,po środku których za wzniesieniem potrafi sobie stać renifór z zamiarem uśmiercenia całej trójki….to nuda Panie. No niby ładnie, niby dużo wody, piękne wodospady, jeziora, ale jakoś bez sensu i gdyby nie Nokia i chyba najbardziej wyluzowany naród jaki znam, aaa i Święty Mikołaj, co to go, tu nie powinno być, i jeszcze trzeba zapłacić za wizytę-i tylko dlatego w ryja nie dostał za te listy-to jak dla mnie nuda razy 4.
Ostatni nocleg w Finlandii, spędzamy na tym samym kempingu, co ja w zeszłym roku. W tym samym domku i w towarzystwie tych samych kaczek żebraczek. Myku nagle odkrywa w sobie zdolności mechanika i naprawia swój bojowygermańskijednośladnajeźdźczycotosięniepsujen igdy, przy okazji demontując niunie Deptula. Deptul raczej nie reaguje. Cały czas coś mruczy pod nosem. Brzmi to jakos tak jak: Myy, Miii, Miki, Mikołaj... chyba Milołaj;)
Załącznik 6999

myku 01.09.2009 23:24

I tu musze sie wtracic w opowiesc.Zanim posypia sie sprostowania i zaprzeczenia,poprosze Deptula o opublikowanie zdjecia,ktore powinna zobaczyc Azia,jak to jej kochas bawi sie w towarzystwie mezczyzn.:D

deptul 02.09.2009 23:25

Cytat:

Napisał myku (Post 72771)
I tu musze sie wtracic w opowiesc.Zanim posypia sie sprostowania i zaprzeczenia,poprosze Deptula o opublikowanie zdjecia,ktore powinna zobaczyc Azia,jak to jej kochas bawi sie w towarzystwie mezczyzn.:D

Nie wiem. Nie znam się. Zarobiony jestem;)

Wioska Pana Mikołaja jest naprawdę bardzo fajna. Jeśli macie pociechy to na pewno warto je tam zabrać. Jest to oczywiście targowisko próżności i święto komercji, ale w bardzo dobrym stylu i guście. Wszystko ładne, kolorowe i z certyfikatem UE. Raj dla Germańca:)
Gdyby w tym roku Mikołaj ominął Polskę to… to przez nas. Ponieważ nie za bardzo było gdzie to rozbiliśmy namioty na czymś, co przypominało wybieg dla renifera Rudolfa. Nawet jakieś sanie stały. Mikołaj nie dostał w ryj tylko, dlatego, że spotkanie z nim kosztuję 50jurków. W dupie go mamy a on wie, za co.
Fińskie szutry… O tak!:drif: Spotkaliśmy lokalesa odzianego w gips. Okazało się, że jest posiadaczem AT i członkiem fińskiego klubu posiadaczy. Akurat ma przerwę w jeździe bo wywinął spektakularną glebę. Pogawędziliśmy chwilę i chciał nas obdarować mapą z zaznaczonymi zajefajnymi szutrami!! Problem był taki, że mapa była 250km od miejsca, w którym byliśmy i do tego nie w tą stronę! Każdy dodatkowy kilometr w tym kraju był zdecydowanie ponad nasze siły. Szutry OK., ale tam gdzie zaczyna się asfalt zaczyna się też dramat. Finlandia wciągnęła nas po szyje:vis:. Wpadliśmy w jakiś depresyjno-maniakalny nastrój i wydawało nam się, że nigdy stamtąd nie wyjedziemy. Serio! Ten kraj to koszmar. Piękne równe drogi, szerokie pobocza, uprzejmi kierowcy i rozsądne ograniczenia prędkości, które zdecydowanie należy respektować. A dookoła takie nasze Mazury w makro skali. Nuda. Mój licznik nie działa już od jakiegoś czasu, Myka licznik też nie działa (to wyjaśnia skąd się biorą w niemcowni motocykle z niskim przebiegiem ;) ) do tego samiec alfa zabrał mi mapę… jedziemy za nim zupełnie nie wiedząc gdzie jesteśmy. Jedziemy… jedziemy…jedziemy… i kalkulujemy w naszych głowach ile to kilometrów już dzisiaj pokonaliśmy. Żaden z nas nie spojrzał na zegarek a szkoda. W końcu Bajrasz zatrzymał peleton i w kilku niecenzuralnych, ale ciepłych żołnierskich słowach wyraził swą dezaprobatę dla pokonanej drogi. W wolnym tłumaczeniu powiedział, że było to 20 najdłuższych kilometrów w jego życiu. Na początku mu nie wierzyłem, bo na moje oko ujechaliśmy ze 100 może 150km. Niestety miał rację… Taka właśnie jest Finlandia. Nuda. Prawie całujemy pokład promu w Helsinkach.
Opony zamówione i czekają na nas w Białymstoku. Zamawialiśmy je będąc gdzieś na północy, bo rzeczywiście schodziły w oczach a w planach przecież Ukraina:) ale, że planowanie idzie nam najlepiej to nie martwcie się. Zbliżamy się do końca tej nudnawej opowieści.

Azja 03.09.2009 00:47

Cytat:

I tu musze sie wtracic w opowiesc.Zanim posypia sie sprostowania i zaprzeczenia,poprosze Deptula o opublikowanie zdjecia,ktore powinna zobaczyc Azia,jak to jej kochas bawi sie w towarzystwie mezczyzn.:D
Interesujące...nie przerywaj Myku;)

DrSpławik 03.09.2009 09:53

Cytat:

Napisał Azja (Post 72946)
Interesujące...nie przerywaj Myku;)

Interesujące to będzie jak zacznie zabawiać się z Himbami... Podobno 1 Himba = 30 krów = 1 Africa bez predkościomierza.
Kiub już mnie ostrzegał...

Wegrzyn 03.09.2009 23:22

Tak w sumie szczerze powiedziawszy, to nie wiem czy to dobrze, że to koniec tej "przynudnawej" ;) opowieści, bo moim skromnym zdaniem i pewnie nie tylko moim, to jak się ta opowieść skończy to powinniście już jechać w drugą wyprawę, żebyśmy mieli co czytać w dłuuuugie zimowe wieczory :drif:. Moim zdaniem jedna z najfajniej opisanych wypraw. Czekamy na ciąg dalszy. Może coś jeszcze wam umknęło ..... :)

myku 04.09.2009 00:27

Nie tylko cos.Nawet dosyc sporo.Bajrasz,Deptul-do tablicy!

Babel 07.09.2009 22:28

Cytat:

Napisał ENDRIUZET (Post 73713)
Właśnie przeczytałem ... od deski do deski ... świetnie napisane ... nad niektórymi czuwa duch Karola Maya, Alfreda Szklarskiego i Wojciecha Cejrowskiego (sorry Wojtek) ... nikt nie jest wieczny ... chyba, że jest WIECZNY :D

Ja to jeszcze raz sobie przeczytam :D- jak dla mnie rewelacja na równi z relacjami Felka

deptul 08.09.2009 00:06

6 Załącznik(ów)
No dobra. Bajrasz świnia nic nie pisze, bo pewnie knuje jakiś chytry plan na 2010. Na razie nie ma się, co przejmować, bo plan ten, choć zacny, zmieni się jeszcze niejednokrotnie;)
Dla tych, którzy zdążyli zapomnieć to w pierwszej wersji naszej wycieczki mieliśmy jechać do miasta na D w Afryce. Pojechaliśmy zupełnie gdzie indziej i do tego w inną stronę. A dojechaliśmy i wrócili tylko, dlatego, że wziąłem mapę. Bajrasz miał kompas, ale nie było w nim igły:haha2:
No, ale do rzeczy.
Wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazywały, że coś wisi w powietrzu.
Tego wieczora karmiąc wspomniane kaczki i jednocześnie obserwując jak niemiecka precyzja zmaga się z japońską myślą techniczną - spotkaliśmy Fina.

Załącznik 7153
</O:p
Niby nic nadzwyczajnego, bo wciąż jesteśmy w Finlandii. To spotkanie było jednak inne…. dziwne….
Gość nie mówił po angielsku!!! Ponieważ wcześniej nie piliśmy wódki i nie jedliśmy mięsa a ów Fin krok też miał z lekka marynarski, znajomość wspólnego języka nie była nikomu potrzebna. Bajrasz przyniósł szesnastokartkowy zeszyt w kratkę bez marginesu i długopis. Dobrą godzinę rysowaliśmy to, co chcieliśmy sobie przekazać. Kolo jeździ na Harym i nawet potrafi wyartykułować dzwięk swojego silnika co niejednokrotnie czynił:)

Załącznik 7154

Było fajnie. No ale prom odpływa coś koło 11 a my musimy wstać jakoś o 6:00 bo jesteśmy w czarnej dupie i do Helsinek mamy kawałek. Przed takim wyzwaniem jeszcze nie stawaliśmy! Owszem, zdarzało się, że wstawaliśmy o 6:00 ale PM. AM nigdy! O dziwo udało się choć łatwo nie było. Oczywiście nikt wcześniej nie pomyślał o paliwie i zaczyna się robić nerwowo. Tak jakoś czujność w człowieku zamiera po dotarciu do zachodniej cywilizacji… Żeby gdziekolwiek dojechać, musimy (muszę) zatankować a to nie takie proste. Automatyczne stacje nie lubią naszych kart. Niemieckich też nie lubią, co trochę poprawia nam humor ;) Gotówki już nie mamy a stacji z żywym człowiekiem nie ma. I tu po raz kolejny germańska przezorność zwyciężyła nad polską fantazją… Nadeszła czarna godzina, więc Myku wyciągnął zza pazuchy gotówkę na czarną godzinę. Jesteśmy (jestem) uratowani! Echhhh… Niemiec, ale o gołębim sercu :) Gnamy do Helsinek i jakoś nie wierzymy, że uda się nam zdążyć. Udało się i jesteśmy na promie. Na promie nuda. Tłum szturmuje sklep wolnocłowy. Popijamy jakieś napoje, deszcz raz pada a raz nie pada…nuda.

Załącznik 7155 Załącznik 7156
Załącznik 7157 Załącznik 7158

<O:p</O:p
Plan jest taki. Na noc zatrzymamy się w Estonii. Będąc w Estonii modyfikujemy plan i jedziemy dalej, bo zaczynamy czuć jakiś dziwny ciąg na polandowo a do tego zaczyna się robić ciemno!! Dziwne uczucie. Powrót jakoś nas nie martwi, bo w zasadzie to jeszcze nie wracamy :) Tak sobie jadąc, dojechaliśmy do miejscowości Bryzgiel nad Wigrami. Zajęło nam to jakieś 19 czy 20 godzin? Nie pamiętam. Omamy zaczęły się u mnie dużo wcześniej:vis:
Kwatery już znamy a Właścicielka zna nas, bo spaliśmy u niej jadąc tam a teraz śpimy jadąc z powrotem. Dziwi jedynie, że pozwoliła też nocować Bajraszowi ;) (Bajrasz pewnie sam chcę powiedzieć, co zrobił, więc dajmy Mu tą szansę:haha2:)
No to jesteśmy w Polsce! Rano krótka wizyta w sklepie, bo trzeba odkupić kilka rzeczy - poprzedniej nocy wybraliśmy się na małe safari do nie swojej lodówki:) i gnamy do Białegostoku.

myku 08.09.2009 23:47

Von Nordkapp nach Breslau
 
W Kirkenes,jak w Kirkenes.W sumie myslalem,ze bedzie tam Bog wie co,ale nie bylo.Ot taka sobie miejscowosc,gdzie zawijaja promy.Pytaniem bylo tylko,jak wrocimy do Polski?Pewnie,ze moglismy z buta pociagnac,ale nie o to nam chodzilo:).Ja uparlem sie,zeby jechac na Nordkapp,a po drodze na Przyladek 7Grega,a wlasciwie to do Gamvik.Czytalem w relacji tego kolegi,ze bylo fajnie i ze to jest wlasnie najdalej polozony na polnoc punkt Europy na ladzie stalym,gdzie mozna dojechac na dwukolku.Nie zapominajmy,ze Nordkapp lezy na wyspie.Dlatego steroryzowalem kolegow Bajrasza i Deptula i pojechalismy na polnoc.Droga byla cudowna.Okolica urocza.Roslinnosci zero.Przypominalo to troche moja ukochana Islandie,choc,jak strasznie odmienna.Rozbilismy nasz Lager miedzy Gamvikiem a Mehamnem,Urocza okolica.Przyszlo nam tam niestety troche dluzej zabawic,choc nie narzekam.W koncu ruszylismy na Nordkapp.Tak,tak...Wiem,ze to komercja i ze tylko GS-iarze tam jezdza po naklejki.I ze to nie ten klimat i ze w ogole nie wypada o tym wspominac w dobie Mongolii,Syberii czy Afryki.Ale ja mam to gleboko w dupie:Sarcastic:.Chce tam pojechac i juz.To nic,ze przed trzema laty juz tam bylem.Nie bylo tak jakbym chcial i teraz mam szanse to naprawic.Jadac przez cala "noc"-:haha2:,dojezdzamy do celu jakos o 6.15 AM.Troche dziwne jest jechac na polnoc i miec wysoko na niebie slonce przed soba.Bramki pootwierane,nie trzeba placic-git mysle.Bajrasz prowadzi pod sam globus-git mysle.Deptul jezdzi w kolko ja za nim-git mysle.W sumie to nie musze juz myslec,bo wszystko jest git.Zywej duszy,zadnych turystow,zadnych najezdzcow,tylko my-git.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...74660723162626
Odlaczam sie od towrzyszy,ktorym nagle zrobilo sie sennie i zostaje tam trzy godziny.Polecam wszystkim wizyte w kinie,odwiedzenie kawiarni i obydwu kaplic.Wszystko to ominelo mnie za pierwszym razem.W sumie jest fantastycznie-20 stopni i blekitne niebo.Wiatr oczywiscie szalenczy.Jednak jak wszystko co dobre i ta wizyta szybko dobiega ku koncowi.Gdzies tam Deptul i Bajrasz spia,a ja musze ich znalezc.Ale jakbym wtedy wiedzial,ze znajde ich spiacych w rowie przy bocznej trasie,to zostalbym jeszcze z 3 godz.:p.Po drodze mijam mnostwo reniferow.Jedne sie pasza,inne przechodza przez droge.Robi sie jakos tak fajnie.Ogolnie ostatnie 130km do Nordkappu i z niego,sa wspaniale.W ogole nie odczuwa sie tej odleglosci.No dobra,Bajrasz i Deptul budza sie.Jedziemy dalej do Alty,a stamtad dalej juz w kierunku Finlandii.Znajdujemy bardzo ladnie wypaszony kemping,gdzie udaje mi sie kupic skore renifera.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...79267068496482
Byla ona dla mnie o tyle bardziej warta,ze nie kupilem ja w lanserskim sklepie w Rovaniemi,ale od prawdziwego rzemieslnika z Finmarku.Oczywiscie duzo taniej niz mialo byc.Jakims cudem mieszcze ja do mojego niemieckiego worka i z bananem na gebie jade dalej.Wjezdzamy do Finlandii i jakos nie mozemy z niej wyjechac.Dluzy nam sie strasznie kazdy kilometr i jakos brak nam checi na cos wiecej,Gdyby nie Deptul,pewnie umarlibysmy z nudow.A dlaczego?? A dlatego,ze uparl sie,zeby jechac do Rovaniemi.Uff...No to jedzmy!Ale jak sie dowiedzialem w jakim celu,to az mi serce zaczelo szybciej bic!!!:blues:

myku 09.09.2009 00:20

cd...
 
W sumie to nie chodzilo mi o Mikusia,zeby go tak bez pytania w ryj?!Moim celem byl Kolega z Warszawy,ten z ul.Zelaznej,czy jakos tak.Bajrasz,jaka to ulica? Nie chcialem prac Swietego,a jedynie sie rozgrzac przed ta wlasciwa bojka i walka!Tylko,jak zobaczylem,ze zeby mu dac w gebe musze zaplacic...o nie!Tu odezwala sie moja germanska natura.W Deptulu z reszta taz.Udalo mu sie tym razem wiec piszcie dalej,naiwniacy ,do niego Briefy i wierzcie,ze wam wysle wymarzone prezenty.O trzodzie,jaka zrobilismy w jego wiosce,juz nie wspomne.Powiem tylko,ze spalismy niespelna 100 metrow od jego domu:Thumbs_Up:.I to na jego Grudstücku :D.I nie placac.Dalsza droga przez Finlandie to gehenna.Jedziemy,spimy,spimy,jedziemy.No i Finlandie kupujemy:D.Stoi taka buteleczka orginalnie z Finlandii u mnie w kuchni:Thumbs_Up:.W koncu dojezdzamy do Helsinek.Korki itd.Przed wjazdem na terminal,w Deptula i Bajrasza wstepuje duch lansu.Jeden wpina w bagaz gumowe laczki,a drugi pusta butelke po Coli.Ze to niby taki ADV-Nordkapp,hehe...hihi..;).No i przeciwsloneczne Brylle,ala Blues Braders."Jestesmy twardzi i nie damy soba pomiatac..."-koniec cytatu.Ludzie sie gapia,ja sie czerwienie i udaje,ze to nie z tej wycieczki jestem:haha2:.Na promie udaja antyterorystow i wprowadzaja podroznych w stan niepokoju."A nuz podlozyli bombe...",slysze.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...80740090774306
Trzy godziny niepokoju.Ja nie moge robic zdjec,tylko mysle:"Co z nami bedzie,co z nami bedzie...?"
Jednak wszystko okazuje sie strachami na lachy:p.Ja z calej tej sytuacji wyciagam to co najlepsze i doznaje objawienia,o ktorym wie tylko Deptul i Bajrasz.Uff,jak sobie przypomne...:at:.W sumie to nic wiecej sie nie dzieje.Dzida i jeszcze raz dzida.Jakos okolo 2.00 w nocy dojezdzamy do naszego noclegu.Wszystko bez problemu i jakichs Zwieschenfälli.Noc z Deptulem mija spokojnie,a jakby niby miala wygladac,ale za to rano nie ma wody w kranie i przychodzi mi wskoczyc do Wigry:Thumbs_Up:.

myku 09.09.2009 00:25

cd..
 
A...,Bajrasz okazal sie nie liderem,tylko cheerleader-em.Tak,zeby bylo wszystko jasne:haha2::D.A my jak te owce...

deptul 09.09.2009 10:03

Cytat:

Napisał myku (Post 73991)
.Znajdujemy bardzo ladnie wypaszony kemping,gdzie udaje mi sie kupic skore renifera.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...79267068496482
Byla ona dla mnie o tyle bardziej warta,ze nie kupilem ja w lanserskim sklepie w Rovaniemi,ale od prawdziwego rzemieslnika z Finmarku.

Ja pierdziu! Jaka ta skóra podobna do Bajrasza!!:haha2:

bajrasz 10.09.2009 14:24

10 Załącznik(ów)
Prom nas strasznie rozleniwił, a może tylko mnie i to te dwa zimne drinki. Jedyną nad wyraz ożywioną osoba był Her Rafael. Przyczyniła się do tego jedna taka, bardzo atrakcyjna finska harlejówa, co to pamiętała czasy pterodaktyli, ale tak jak one, dobrze skamieniała. Wystarczy wspomnieć, że Myku zaczął się drapać tylnia łapą za uchem…zresztą my też;)
<o></o>Załącznik 7225

Chciało by się powiedzieć, że z Talina do polandowa, to już żabi skok…i tak potraktowaliśmy ten „kawałek”. Jestem jednak zdania, że przeloty rzędu tysiąca kilometrów, są mało rozsądne.
Do Bryzgielu/a (nie wiem jak się odmienia) zjechaliśmy przed drugą w nocy. Pomimo dewastacji deski klozetowej z przyczyn różnych, podczas ostatniej wizyty, Asia-właścicielka, zostawia klucze w drzwiach-to pewnie zasługa listu, który jej zostawiłem, choć Myku jest innego zdania;) Szabrujemy lodówkę i nakrywamy się kołami. Jest strasznie gorąco, a raczej duszno…zresztą jedno i drugie.W nadziei, że jadąc będzie lepiej, docieramy do Białegostoku, gdzie czeka na nas z oponami- co to się miały przydać, a się nie przydały, ale lans był;)- i dobrym słowem Jacek(TA). Od momentu wjazdu do Polski, przeżywamy koszmar drogowy. Jeden wielki siwy dym. Nawet nie chcę wiedzieć, jaką traumę przeżywa taki Sambor, czy Izi, lub ktokolwiek inny, kto powrócił ,z takich totalnych bezdroży!
Jacek zabiera nas, na absolutnie przefantastyczną golonkę-nagrodzoną jakimiś medalami-do Czarnej Białostockiej. Warto! Zajazd obok stacji Bliska.
Od tego momentu wycieczka już jest prywatna, więc napiszę tylko, że pocisnęliśmy ścianą wschodnią. I był to jeden z ciekawszych kawałków podróży. Do tego stopnia, że dwa tygodnie później zrobiłem go już w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody.
<o></o>Załącznik 7226
Załącznik 7227
Załącznik 7228
Załącznik 7229
Załącznik 7230
Załącznik 7231
Załącznik 7232

Finiszujemy w Kletnie, gdzie miała być ostra imprezka. Ale z racji, że my nie pijemy wódki i nie jemy mięsa…to wiało nudą.
<o></o>Załącznik 7233

Takie krótkie podsumowanie. Straciliśmy prawie miesiąc na bezcelowym kręceniu się motocyklem, robiąc coś około 12tys km, wydając przy tym jakieś straszne pieniądze-najwięcej Myku, bo cały czas musiał stawiać;)
Do Rosji nie warto jechać, bo:
-wódka droga
-wacha droga
-brak ciepłej wody i przyzwoitych hoteli
-kiepskie, lub brak dróg
-bardzo nie mili ludzie
Generalnie pała, nie jedźcie tam;)
Aaa, i żeby nie było, że nie dbaliśmy o stosunki…Polsko-Niemieckie
Załącznik 7234

Dziękuję wszystkim czytaczom, za poświęcony czas.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:36.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.