![]() |
Dawaj, dawaj. Czekamy.
|
Fajna historia! Czyta się! :lukacz:
|
Dawaj dalej, czekamy jak kanie dżdżu.
Pozdrawiam! |
Dżony chyba złapał gumę:)
|
Jasnadupa ale mam zaległości. Nie z planem wycieczki bo ten ciągle płynie ale z publikacją wydarzeń. Bez zbędnych wymówek kontynuujemy podróż. Tak jak wspomniałem w ostatnim wątku a dodał resztę swoim słowem Szanowny Kolega pościg prawie nas doścignął. Czekaliśmy pół nocy aż nas dogoni ale nie dogonił. Przez błędy komunikacyjno-topograficzne Miotacz wycieńczony kilkunastogodzinną gonitwą zatrzymał się ostatecznie gdzieś w hotelu w Kostomukszy na noc. Noc to dużo powiedziane, przyjechał chłop nad ranem na kwaterę a o świcie musiał spadać dalej.
My kisimy się od rana w namiotach. Obudził mnie nie wschód słońca ale deszczyk. Puchowy śpiwór skutecznie stawia opór chłodu poranka ale jednak stukanie w namiot rzęsistego deszczu nie daje spać. Nie spieszy się nam z powstaniem wszak czekamy na tego czwartego, telefon milczy. Mija już chyba dziewiąta a my ciągle gnijemy w namiotach. W sytuacjach kiedy leje deszcz trzeba przeorganizować poranny obrządek. Ubieramy się na gotowca do jazdy praktycznie już w namiocie, pakowanie gratów także odbywa się pod daszkiem. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Wyłazimy tak w końcu z nory kiedy z daleka słychać jakiegoś narwanego młodzieńca na BMW. Czuć w powietrzu, że nie oszczędza gazu. Trrrrrrrrrrrrrrrrbbbbbbbbbbbbbbbbbbrrrrrrrrrrrruuu uuuuuuuuuummmmmmmmmmm, pojechał w chuj dalej. Ehh, przez ostatnie dni nie spotkaliśmy żadnego motocyklisty więc jest duża szansa, że to Miotacz właśnie nas minął i pocisnął dalej poniesiony pędem poranka. Łapie za telefon i próbuję go wydzwonić. O dziwo jest zasięg i nawet wezwany się odzywa, na zad wracaj na mostek i w lewo. Dziwnym trafem podjeżdża gość w takim samym jak nasze brytyjskim moro, pasuje do reszty. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 My już prawie gotowi do drogi więc szybkie przywitanie i ciśniemy dalej. Plany przed nami ambitne. Tego dnia chcemy dobić do federalki i wjechać już na Kolski. Ciśniemy więc dalej tymi szutrami, jest nawet czas na jakieś foto sesje. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Miotacz całą drogę gonił asfaltem na szosowych kapciach i na miejscu chciał zmienić na kostki. Jak opisał chwile wcześniej tylną oponę zepsuł tłumik więc został mu tylko przód. W najbliższej wiosce szukamy zmieniacza opon żeby dokonać czynności. On czyni dzieła my robimy śniadanie z resztek. Praktycznie codziennie zamiast niedobrych jajek, które przetestowaliśmy wcześniej robimy sałatkę grecką, paradoksalnie w Rosji. Sałata, pomidor, ogórek, biały ser. Wystarczy wszystko mieć w jednej sakwie i po 200km szutru mamy gotową sałatkę grecką. Dziś podawana na podjeździe wulkanizacji, woda na herbatę ze studni. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Nasz pościgowiec ma jednak jeszcze inne rarytasy. Nie wiem jakie ma kontakty z wojskowymi w każdym razie zamiast zabrać dodatkowe ocieplane gacie zabrał piętnaście racji żywnościowych. Smakuje to jak smakuje ale kiszkę można zapchać i to na kilka sposobów. Ja tam nigdy jedzenia nie odmawiam, Loki też nie wygląda na drobnego więc na każdym przystanku wpierdzielamy puszki z gulaszem, mielonką i innym badziewiem. Na ciepło, na zimno, na sucho, na mokro, wszystkie sposoby. Jakaś to taka ucieczka od monotonii drogi bo nie ma co ukrywać jest nuda jak cholera. Serio, wiele kilometrów w dupie mam ale ten las chyba się nigdy nie skończy. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Ja to tak w ogóle jestem cwaniak i wiem jak się ustawić w peletonie. Kupiłem sobie kiedyś urządzonko, raz pokazałem że umiem je obsługiwać i jak się odnaleźć w terenie. Orientację mam dobrą więc każdy mi ufa, że poprowadzę dobrze. I tak od dawna jeżdżę pierwszy. I wcale nie zazdroszczę tym, co nie muszą się martwić o nawigację... Kurzawa okrutna. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Zbliżamy się do federalki więc skończył się i szuter. Nie ma co na siłę szukać offroadu w końcu tyle jeszcze przed nami ! Ciśniemy prościutko na północ. Po drodze mijamy znak, jakieś województwo - Polarnyj Krug? Światowe miejsce a gość leje pod słupem... :confused::bow: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Na asfalcie droga mija jakoś wolniej. O dziwo się rozpogodziło ale to marne pocieszenie. Dojeżdżamy do Kandałakszy i robimy zakupy, plan na jutro jest ambitny i trzeba się dobrze przygotować. Mimo słońca i środka lata piździ okrutnie. Jest też problem z miejscówką do spania. Jedziemy wzdłuż południowego brzegu półwyspu. Na nocleg przy morzu nie ma szans bo zdmuchnie nas wiatr, nie damy rady wysiedzieć. Teren mocno pagórkowaty i ciężko odbić gdzieś w las. Po kilku podchodach znajdujemy miejscówkę. Dosyć ciasno ale cztery namioty się zmieszczą. Siedzimy poubierani we wszystko co mamy grzejąc się ogniskiem. Rano przymrozek, optymistycznie. Pakujemy graty i próbujemy złapać kontakt ze światem. Ruszamy w interior. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Ale najpierw chcemy sprawdzić gdzie kończy się droga. Celem Kuzomen. Droga do nikąd ale takie lubię. Jechać dziesiątki kilometrów do punktu, w którym nie ma nic żeby później wracać tą samą drogą. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Asfalt zmienia się w szuter aż ostatecznie droga zaczyna meandrować i wjeżdżamy na plażę. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Plaza to dużo powiedziane, rozlewiska wzdłuż brzegów Morza Białego. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Wśród wielu śladów na piachu próbujemy znaleźć własną ścieżkę. Mamy to, Kuzomenske Piesky. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Niby nic ale jakby tak w Łebie. W tym miejscu do morza uchodzi rzeka Warzuga. Zastanawiam się skąd w tak niedostępnym krańcu świata powstała osada. Do najbliższego miasteczka ze sklepami ponad 100km, warunki do życia bardzo trudne. Wiatr urywa głowę, wszechobecny piach uniemożliwia komunikację. W osadzie co prawda są wyznaczone „ulice” jednak s nto po prostu piaszczyste szlaki. Chodniki dla pieszych stanowią drewniane kładki ponad nim. Dużą rolę z pewnością odgrywa tutaj morze i Warzuga, to one zapewniają pracę i komunikację. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 W jednym z opuszczonych domostw chronimy się przed wiatrem i kończymy dzisiejszą porcję wojskowych racji Miotacza. Czas wracać bo na dziś jeszcze przed nami sporo wrażeń... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Nie wiem co o tym napisać. Lubię przygotować się do wyjazdu jeszcze w domu. Dziesiątki godzin spędzone nad mapami google w przybliżeniu, szukanie ścieżek i szlaków żeby nie robić wyjazdu sztampowego. Fajnie wywinąć jakiś numer i zobaczyć ciekawe miejsca nawet jeśli docelową atrakcją okaże się kałuża. Pośród wędrówek po internecie trafiłem na jakieś rosyjskie forum 4x4 i wpis o tej drodze. Zacząłem szukać, na youtube mało, na forach motocyklowych również niewiele. Jak się później okazało to offroadowy klasyk. Ale o tym za chwilę. Wróciliśmy do Umby zrobić zakupy na zapas. O Umbie gdzieś przewinął mi się wpis że to miasteczko jakich wiele na Kolskim, typu „zamknięta strefa”. Główna droga prowadzi dookoła miasta ale sklepu tam żadnego więc skręcamy do miasteczka. Wraz z tablicą z nazwą miasta stoi duży znak typu – nie da się przeczytać jadąc, kilkanaście linijek tekstu. Prawdopodobnie o tym, że jeśli nie masz po co albo nie masz przepustki to nie wjeżdżaj. Zatrzymaliśmy się przy pierwszym sklepiku jaki napotkaliśmy. Wchodzimy z Lokim kupić wódkę i wodę, reszta zostaje na zewnątrz. Przez okno widzę, że podjeżdża milicja. Oho, czyli jest tak jak myślałem. Niby grzecznie ale jednak spore oburzenie dlaczego tutaj wjechaliśmy skoro wyraźnie o zakazie informuje znak. Tłumaczymy, że chcieliśmy tylko na zakupy i zaraz spadamy dalej. Na szczęście bez większych problemów ale milicja nie opuszcza nas do momentu wyjazdu z miasta. Wjeżdżamy jeszcze tylko na zaprawkę dotankować do pełna. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Robi się już wczesne popołudnie a ja mam coraz większe wątpliwości, chodzi o to co przed nami. Jest plan żeby przebić się do Kirowska przez centrum półwyspu. Niby jest jakaś droga ale prowadzi przez bagniska i rzeki, to droga raczej typu na Kraza albo zimnik. Na stacji kolejka do dystrybutora więc zagadujemy jeszcze miejscowych o możliwości terenowe przejazdu. Mówią, że autem 4x4 da radę ale są brody bo mosty zarwane już dawno, no i wszystko zależy od stanu wody bo może być różnie. No i mamy uważać na „jamy” cokolwiek to znaczy. Serce chce ale umysł mówi nie jedź, można objechać asfaltem. Niby po to się tutaj przyjechało ale słabo zatopić motocykl kilka tysięcy kilometrów od domu tym bardziej w miejscu, gdzie nie ma kto wyciągnąć z gówna, to nie federalka. Na szczęście w żyłach płynie gorąca krew więc wjebaliśmy się w niezłe bagno. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 |
Kurna, jak w serialu sensacyjnym. W takim momencie koniec odcinka!!
|
Cytat:
|
"Na szczęście w żyłach płynie gorąca krew więc wjebaliśmy się w niezłe bagno."
dobry tekst na zakończenie odcinka :D |
Ram, tam, tam, po pas szlam. Pięknie:)
|
Klasa Wyrypa. Właśnie doszły do mnie te pustynne DPM. Jak Wam się te ciuchy sprawdziły?
|
Panie Dżony, dawaj Pan dalej. Się czyta.
|
Cytat:
Wracając do wyrypy, dla Emka wrzucam mapkę poglądową a dla reszty zainteresowanych kilka ruchomych obrazków podsumowujących etap. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Nie mogę wrzucić filmu na youtube bo podobno nie posiadam praw autorskich do muzyki. A srał na nich pies, pewnie jakbym wykupił konto premium wszystko by działało. Jest za to link do dysku googla, proszę https://drive.google.com/file/d/12EH...ew?usp=sharing |
2 Załącznik(ów)
Ja w 2016r byłem na samotnej wycieczce w Karelii i nigdy nie miałem żadnej kontroli milicji. W Rosji to przede wszystkim nie rozmawia się o polityce tak samo zresztą ja na UA czy tym bardziej na BY. Byłem 10 dni w czerwcu i 7 dni padało. Karelia i Kolski super:Thumbs_Up: Czytam czytam i wspominam....
|
Кино świetnie pasuje do ruchomych obrazków. 👍
|
Cytat:
|
Dżony (i inni) , zakładajcie konta na rumble albo odysee, mi poblokiwali filmy które miałem 10 lat i gdzieś w tle radio leci. Na pochybel jutubom
Czyta sie |
Cytat:
Byłem w Ruskeala a to do granicy z Finlandią może 20km. W Suojarwi tez i dalej dziczą na północ. Ech wrócił bym tam jeszcze raz.... Piszta piszta bo ciekawe |
Cytat:
Takie spodnie Gore MTP są też dość popularne wśród motocyklistów a to za sprawą suwaków na prawie całych nogawkach. Sporo tego można tanio dostać na eBay czy jakichś sklepach z demobliem, np: https://www.thearmyandnavystore.co.u...s-mtp-mulicam/ P.S. Oczywiście czyta się ;-) |
1 Załącznik(ów)
Cytat:
|
Ta droga z Umby do Kirowska to piękna sprawa, też miałem przyjemność tam popływać. Ciekaw jestem jak Wam poszło.
|
Cytat:
A teraz z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy historii, zwłaszcza, żeś zakończył ostatni odcinek w sposób wybitnie dramatyczny! |
Jest już popołudnie. Przed nami koło 200km drogi przez tajgę. Nie mamy pojęcia czego się tam spodziewać a tym bardziej ile czasu nam to zajmie. Optymistycznie zakładam, że około dwóch dni. Paliwa mamy w zapasie, jedzenie też się znajdzie więc spokojnie możemy biwakować po drodze. Przygotowując się do wyjazdu wyczytałem gdzieś, że po drodze jest kilka osad. Osad, to dużo powiedziane. Będziemy mijać Vostochnoye Munozero, które prawdopodobnie jest opuszczone i większą osadę Inga, gdzie możliwie ktoś mieszka.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Droga zaczyna się niewinnie. Ot szuter przez las, krajobraz jaki mamy już od dobrych kilku dni. Droga jest jednak mniej uczęszczana i zarośnięta. Widać, że mało używana. Mijają tak pierwsze kilometry, kilka opuszczonych domów, jakieś kałuże ale nic wielkiego. Nad strumieniami drewniane mostki w całkiem niezłym stanie. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Powoli zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno jedziemy dobrą trasą, miało być przecież zupełnie inaczej. Co kawałek przejeżdżamy przez większe kałuże czy rozlewiska ale to raczej nic strasznego. Raptem kilka pierwszych sprawdzamy z buta ale kolejne idą już z marszu. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Skoro dojechało tu Audi to i my chyba damy radę... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Auto rozkraczone ale sądząc po śmieciach od produktów spożywczych w środku widać, że w ciągłym użyciu. Służy chyba jako chatka przetrwania aby w nocy schować się przed misiem. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Droga meandruje między bagnami, w większości usypaną groblą. Po terenie widzę, że cały czas jedziemy sporo powyżej poziomu wody więc czuję się swobodnie. Zrobiliśmy tak dobre kilkadziesiąt kilometrów w sumie bez większych przygód. Dojeżdżamy do osady Vostochnoye Munozero. Kilka drewnianych chat w rozsypce chociaż jedna wygląda jakby całkiem niedawno ktoś ją opuścił. Miejsce do życia dla prawdziwych outsiderów.. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Odjeżdżamy jeszcze kawałek od osady i dostajemy to po co tu przyjechaliśmy. Jest pierwszy most z tych co to zawaliły się dawno temu. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Rzeka niezbyt głęboka ale nurt wartki a na dnie spore otoczaki. Głębokość nie robi tyle problemu co manewrowanie i utrzymywanie kierunku jazdy podskakując na śliskich kamieniach. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Przeprowadzamy się nawzajem i chwilę później jedziemy już dalej. Zakręt za zakrętem zaczynają się bagniska. To takie nie wiadomo co, ani to kałuża ani bród na rzece. Po prostu zalany kawał drogi, która w tym miejscu widocznie schodzi kawałek poniżej âpoziomu wodyâ. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Woda w nich brunatna więc sprawdzamy już z buta, słusznie bo można się bardzo zdziwić. Zazwyczaj jak obierze się dobry tor jazdy wody wcale nie jest tak dużo, gorzej jeśli trafi się w koleinę wykopaną przez samochody. Nie raz się zdarzało, że badający grunt idzie sobie spokojnie z wodą przed kolano, odbija lekko w bok i jest do uda. Dalej droga zaczyna wyglądać już tylko gorzej, poligon. Pomijam wszechobecne błoto, większych problemem jest mnóstwo drewna nawrzucane w dziury, koleiny, wzdłuż, w poprzek, wszędzie. Pewnie w jeździe autem 4x4 kłody pomagają przed zapadaniem się w błocie jednak motocyklem sporo się trzeba naćwiczyć aby po tym jechać. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Kolejny most, który przestał spełniać swoją funkcję. Trzeba robić dołem. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Było takie jedno rozlewisko gdzie utopiłem motor. Niby wody nie tak dużo, przez siedzenie się nie przelewało ale zaczął się dusić i zgasł. No i dupa, stoję tak w tym bajorze i próbuję go wypchać do brzegu. Miotacz był akurat w pobliżu więc pomógł wyszarpać na brzeg. Przez tłumik się nie wlało na pewno, zostaje airbox â w DR jest pod siedzeniem. Rozkręcam osłony a w środku ledwo trochę wody na dnie, poniżej poziomu gaźnika, do tego filtr wydaje się suchy. Silnik kręci więc cylinder pusty a mimo to nie chce zaskoczyć. Złapał na chwilę, na wolnych obrotach pyrka ale po dodaniu gazu gaśnie. Woda w paliwie, spuszczam szlam z komory pływakowej, zalewam świeżą benzynką i zapala od strzała. Skręcam wszystko i jedziemy dalej. Zastanawiam się tylko którędy woda dostała się do gaźnika. Kolejne ułatwienia terenowe, które nam bardziej przeszkadzają. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Tę âkałużęâ zapamiętałem najbardziej. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Ciągnęła się chyba z 300 metrów i miała kilka zakrętów. Miotacz ruszył z buta na rekonesans a my czekamy na wiadomości. Diagnoza taka jak się spodziewaliśmy. Niby nie tak głęboko ale jak się obierze dobrą trasę. Pewnie, tylko skąd wiedzieć jak jechać skoro woda brunatna. Na dnie pełno belek i kamieni, no i te koleiny... Jakoś się pchamy, trochę boczkiem, trochę środkiem jakoś tak na czuja. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Miotacz poszedł przodem, w F800GS wloty powietrza ma najwyżej z nas więc przejechał bez problemów. Ja ciągle z duszą na ramieniu żeby znowu nie zalać silnika. No i dupa, zgasł. Dodatkowo zawisnąłem płytą na kamieniu i ani rusz w przód ani w tył. Schodzę i próbuję wydostać osiołka z opresji, z pomocą przychodzą koledzy i znowu wypychamy go na brzeg. Tym razem od razu zaczynam od spuszczenia wody z gaźnika. Tak samo jak poprzednim razem po tym zabiegu silnik odpala. W oczku olej ciemny, nie widać masła więc powinno być ok. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Co tu dalej pisać, kolejne bagnisko, tam spędziliśmy trochę czasu żeby przepchnąć wszystkie motocykle. Klasycznie kilkaset metrów błota, belek i głębokich kolein. Padł nawet pomysł aby spróbować bokiem po tej trawce ale tam to chyba mogą chodzić tylko łosie bo człowiek zapadał się do kolana w muł. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Z racji tego, że wyjechaliśmy z Umby po południu a jedziemy już dobre kilka godzin zrobiło się późno. Nikt nie zwracał uwagi na godzinę bo ciągle jasno i jakoś straciliśmy rachubę czasu. Jest już dobrze po 20 a my głęboko w dupie. Nie ma szans na biwak gdzieś w tym terenie bo dookoła ani jednego suchego miejsca. Do tego jesteśmy zgnojeni do pasa, wszystko mokre na wylot, ciągle pada deszcz co nie pomaga w wysychaniu. W tym miejscu przestałem już robić zdjęcia, morale trochę zaczęło upadać. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Jak wspomniałem wcześniej, wyczytałem o jeszcze jednej osadzie, która prawdopodobnie jest zamieszkana. Może uda się postawić namioty gdzieś na podwórku albo chociaż przespać w opuszczonej chacie, których na pewno będzie tam sporo. Do Ingi zostało kilkanaście kilometrów. Teoretycznie to kawałek ale wiedząc jak wygląda droga...? Nie mamy wyjścia, jedziemy. Zaczął się nawet kawałek drogi, który wyraźnie wjeżdżał wyżej i droga zrobiła się sucha. Jednak był to krótki kawałek. Bagno, rozlewisko i bród. Mijamy jeszcze ich kilka. Dojeżdżamy w końcu do punktu kulminacyjnego. Ułożone na drodze belki wyglądają jak pomost.... Pomost nad jeziorem. Kurwa to nie jezioro tylko droga, przez którą musimy się przebić. Nie będę ukrywał ale faja mi zmiękła. Tysiąc myśli na minutę co tu zrobić. Przecież nie będziemy zawracać przez to wszystko, może uda się przejechać. A co jeśli za chwilę będzie kolejne rozlewisko, jeszcze większe ? Przechodzi mi przez myśl, żeby przepchać motocykl na wyłączonym silniku. Chłopaki dotychczasowe przeszkody wodne robili bez większego szwanku ale u mnie coś ewidentnie niedomaga, że gaźnik zaciąga wodę. No nic, tradycyjnie Miotacz idzie badać teren. Ma coś w sobie chłop, że się nie boi albo przynajmniej tak wygląda i robi dobre wrażenie. Pakuje się w bajoro jak gdyby jutra miało nie być, jakby niesiony jakąś wyższą mocą. Albo po prostu wierzy mocno, że nie może się nie udać? I chwała mu za to bo ja byłem bliski kapitulacji. Wraca po chwili, w kasku nie widać dobrze wyrazu twarzy ale sądząc po oczach nie jest kolorowo. Jedzie pierwszy a my z daleka obserwujemy. Trzyma się prawej strony i nawet nie jest tak głęboko aż tu nagle zsuwa się w jakąś podwodną jamę i pół motocykla ginie pod wodą. Pełen gaz i wyjeżdża z drugiej strony. Loki jedzie następny. W AJP ma dosyć wysoko umiejscowione wloty powietrza i podobnie jak poprzednik â górą, dołem, piecem i wyjeżdża. Gregori na starej XR, pyr pyr zachowawczo. Ja jadę ostatni, początek nie taki zły na końcówce wiem, że będzie dół. O dziwo udaje się przejechać bez szwanku i dzięki poradom poprzedników omijam jamę. Mamy to już za sobą i po cichu liczę, że to może koniec. Inga zbliża się na mapie ale jednak ciągle to kilka kilometrów, suchych kilometrów. Droga ponownie wznosi się ponad poziom bagnisk i jedziemy kamiennym duktem przez las. Do osady dojeżdżamy już bez problemu, tylko co dalej. Zaczynają się drewniane chatki, raczej opuszczone. Mijamy je i zatrzymujemy się w centralnym miejscu wioski. Z daleka widzę, na podwórku jednego z domostw kobietę. Zsiadamy z motocykli i idziemy porozmawiać. Tutaj zaczął się najpiękniejszy moment tego dnia. Nie ten offroadowy raj, który mamy za sobą a to co otrzymaliśmy w zamian za nasz trud. Myślę, że z daleka wyglądaliśmy jak najemnicy z Donbasu. Każdy ubrany w moro, ujebany od stóp do głów od błota. Podchodząc do płotu nie zdążyłem nawet zdjąć kasku i tak zaczęliśmy rozmowę z babuszką. Pytamy o nocleg, czy można tu gdzieś postawić namioty. Chwila rozmowy a ona co na to? Chodźcie do mnie do domu. Będę spała z wnukiem w kuchni na zapiecku a wy weźmiecie nasz pokój. Zbieram szczękę z podłogi. Starsza kobieta, sama na tym odludziu z kilkuletnim wnuczkiem pod opieką. Bez zawahania, nie widząc nawet naszych twarzy, nie pytając nawet skąd i po co tutaj przyjechaliśmy zaprasza nas do domu.... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Podjeżdżamy bliżej domu i zaczynamy ściągać zgnojone rzeczy. Tobołki i ciuchy motocyklowe zostawiamy w szopce/przybudówce przed domem. I tak nie wyschną do jutra a zresztą chyba nie ma to nawet sensu bo przed nami prawdopodobnie powtórka z dziś.. Z domu bije błogie ciepło, kobieta dokłada do ognia aby rozgrzać chałupę. Jest cudownie. Przebieramy się w suchą bieliznę a mokre skarpety wieszamy przy piecu. Parzy się czaj i nic więcej nam już do szczęścia dziś nie potrzeba. Wyciągam z dna torby rezerwowy podarunek na taką właśnie okazję, babuszka nie chce przyjąć butelki rudej żołądkowej ale ja nie ustępuję. Małego Saszkę raczymy batonikami. Gregori wiezie jeszcze żelazny zapas jedzeniowy w postaci 3 paczek obiadu liofil i to jest właśnie ten moment. Nie chcemy kobiety objadać z zapasów więc odmawiamy i prosimy tylko o wrzątek. Stoję tak z nią w kuchni, rozmawiamy o okolicy i trudnych warunkach życia. Ona gotuje kolejny czajnik wody na herbatę i tak dla żartu rzuca âwody mamy u nas pod dostatkiem (...)â. Mimo tragizmu dzisiejszej sytuacji śmieję się, ona też zrozumiała chyba, że z wodą mieliśmy dziś dużo do czynienia. Okazuje się, że mieszka tam już tylko w sezonie letnim. Na zimę wraca do Kirowska do córki, Saszka to właśnie jej syn. Kiedyś mieszkała tu cały rok ale czasy trudne i wynieśli się do miasta. Podobno w osadzie âna stałeâ mieszka tylko dwóch-trzech zakapiorów co to im tutaj dobrze. Upolują coś w lesie do jedzenia, drewna narąbią, aby tylko ktoś gorzałę przywiózł... Babcia z wnuczkiem idą spać a my siedzimy jeszcze trochę nad butelką myśląc co tu na nas czeka kolejnego dnia... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 |
Piękności!:Thumbs_Up::Thumbs_Up:
|
Ciepły, suchy kąt po całodniowym taplaniu w gunwie, bezcenne. :lukacz:
|
I co dalej, co dalej.......:lukacz:
|
W oczekiwaniu na kolejny odcinek czas umile Wam filmem z tego etapu
https://drive.google.com/file/d/1zR_...w?usp=drivesdk |
Dżony, widzę lekkie braki w wyposażeniu. :D
O tak to cza. https://static.tildacdn.com/tild3264...G_5855_1-3.jpg |
Cytat:
Ale po co strzelać do komara z armaty. Chernyavskiy może i zrobiłby to pontonem, ale po co, jak wszystko dało się zrobić na kołach :smoking: |
Wiadomix że FAT rządzi :Thumbs_Up:. Dawać chopy dalej.
|
Miotacz pisz coś a nie wszystko ja muszę :D
|
W pojedynkę trochę gorzej:dizzy:
|
Świetna przygoda! Dawajcie dalej :)
|
W zasadzie mam tylko kilka reminescencji...
Pierwsza to przejazd przez ową JAMĘ... Wjeżdżając w tą kałużę prowadził mnie Loki... Tyle, że do zakrętu :mur: :lol8: . Gdy go mijałem pokazał mi ręką na swoje kolano dając mi znać, że nie jest głęboko :D :mur: :haha2: . Chyba myślał, że zaraz za nim się zatrzymam... No, ale ja pojechałem... No i było wody po torby :dizzy: . Jak się zorientowałem, zacząłem wypatrywać chłopaków w tyle, ale z rozpędu przejechałem zakręt i ich nie było :mad: . Ostało się jedno rozwiązanie... Dwója i gazu... Opona słaba, ale piec mocny. Ufff. Udało się. Gdy po przejechaniu tego odcinak wróciłem już na pieszo do chłopaków nie mogli zobaczyć moich spokojnych oczu :dizzy: Reminescencja dwa... Gdzieś na trasie zawisłem na kamieniu. Jakoś tak dziwacznie się władowałem pomiędzy nie, że aż mi moto zgasło... Nie pierwszy, nie ostatni raz pomyślałem. Jednak ten raz był inny, bo silnik nie chciał nawet zakręcić. Szybkich kilka wyuczonych trików i diagnoza postawiona. Padł czujnik od kosy. Kładę więc motocykl na boku, sięgam po scyzoryk i tnę kable... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Awaria niby szybko ogarnięta, ale nim cokolwiek zrobiłem, widzę "błędne" spojrzenie Lokiego. Godzina późna, ale nie powinno mu brakować snu. Jednak chłop wyraźnie coś rozkminia... Analizuje naszą marszrutę i raptem widać w jego oku błysk... Przełom. Widać, że plan w jego głowie staje się ostry niczym cięcie żyletki... W końcu nie wytrzymuje i sięga doi rogala, wyciąga z niego butlę piwa i walimy na hejnał... Na bocznych chyba nie stoją :beer2: :lol19: Reminescencja trzy... Babeczka szaleje, bo ma gości... Innostrańców. Dała nam pokój, napaliła w piecu na którym suszą się nasze rzeczy. Chce nam uchylić nieba. W końcu Gość w dom...Bóg w dom... Jej dom został wybudowany zaraz po wojnie i do dziś nie ma prądu, ale jest agregat. Skoczy więc szybko do somsiada po paliwo... Wybijamy jej ten pomysł z głowy... Od pewnego czasu jesteśmy za kręgiem polarnym, a w lipcu oznacza to dzień polarny... Widno jest i brak zasięgu, to po co komu prąd... Reminescencja cztery. Rozmowa z naszą wybawicielką o zwierzynie. Spotkalismy na trasie ślady łosia. Były też łuski po śrutówce. Pytamy więc i o gospodarza lasu - niedźwiedzia... Babeczka mówi, że w tym roku jest spokój, ale w poprzednich latach "gulijał"... Trzeba było psy do chałup chować... Reminescencja pięć... Mały Saszka, lat wówczas sześć. Jako, że babeczka nie chciała od nas w zasadzie nic czuliśmy się w obowiązku spełnić życzenia jej wnuka. Niech chłopak ma choć odrobinę "zachodniej rozpusty", bogactwa. Babcia narobiła mu zdjęć, ale nie byłbym sobą, gdybym i ja jednego nie zrobił :) . Kawałek po wyjeździe sprzedałem BeeMkę i jest to teraz dla mnie nostalgiczne zdjęcie... pożegnalne... rozwodowe... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 |
Pięknie! Miotacztruskawek, nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na kij na poboczu drogi znaczący jamę, w którą za chwilę wpadniesz? 31sekunda Twojego filmu.
|
Macie Panowie Cojones !!!
|
Cytat:
|
Ot taki znak UWAGA ustawiany przez kierowców w trosce o innych kierowców. Czasem zwykła gałąź, a świadczy o wrażliwości na bratnią duszę. Kultura zanikająca w tzw. cywilizowanym świecie, gdzie zastąpiła je postawa roszczeniowa względem służb, za który utrzymanie płacimy.
Przed chwilą pomogłem zepchnąć uszkodzoną beemkę z zatłoczonej drogi. Jej kierownik sam ją powoli popychał, ale omijające go pojazdy ze zdenerwowanymi kierownikami mało co nie urwały mu otwartych drzwi, przez które jednocześnie próbował kierować. Zepchnęliśmy, podczepiliśmy linkę i zaholowałem do warsztatu. Zwykła uprzejmość i poczucie integracji w drodze. Przyznaję, że wielokrotnie, gdyby nie taka gałąź wetknięta w jamę, byłoby blado. Jeszcze raz przy okazji: dziękuję za świetną opowieść i zdjęcia, na większości których tak naprawdę to nic nie ma :D |
Cytat:
Praktycznie zdjęcia do całej relacji można by zrobić w parku o powierzchni 10arów a i tak by się nikt nie zorientował, że to ciągle to samo miejsce :haha2: To jednak nie koniec opowieści, zbliżamy się dopiero do półmetka dziwnych przygód, kilka ciekawych zwrotów akcji jeszcze przed nami. Więc na podziękowania przyjdzie czas :kumbaya: |
Jak to tylko las? A plaża, a morze, a łąka, a sklep, a miasteczko, a pomnik? To jeszcze kij ale, że wody nikt nie dostrzegł to jakieś dziwne jest. Wszyscy tylko las widzą.
Pisz Pan dalej. |
Cytat:
PS. Nie to, że Grześ jest na doczepkę... Bardziej chodziło, żeby pasowało do alternatywnej nazwy Czterech Pancernych :p |
Napisz coś o tym co robi dzień polarny z banią :D byliśmy mniej więcej na tej samej wysokości co Wy.
Był to dla mnie jeden z większych elementów wyjazdu na północ, które zrobiły na mnie wrażenie - po tygodniu czułem się jak po trzech tygodniach na wyjeździe. Tak wypoczęty i wyjebany jednocześnie :D |
Jak długi dzień polarny to dopiero około 23 przypomina się o noclegu :-)
|
Nie chcę kraść wątku ale dodam, że pierwszego 'dnia' nie spałem 38h, drugiego jakieś 28 a potem to już była luretka. Z reguły zaypiałem około 2 w nocy a budziłem się o 7 i tak w kółko. Co parę dni nieco więcej snu.
Tup miał jakiś wyjebany w kosmos warszawski zegarek co pokazywał parametr body battery - było wiecznie poniżej 5% przez pierwszy tydzień. Pod koniec trzeciego tygodnia jakoś byliśmy już bardziej podładowani ale to głównie, że obczailiśmy lepiej kwestię szukania noclegów - nie to, żebyśmy byli ekspertami ale było lepiej. OSMAND okazał się NIE ZA STĄ PIONY. W ślad za lekturą tego wątku znowu zacząłem tęsknym okiem patrzeć na mapę Finlandii. Gdybym mógł i były warunki spakowałbym się nawet i dzisiaj. Pisz. m |
No to nie kradnij tylko jedziesz tu kolego z relacją własną bo ileż można czytać o zarazie i oponach do NAT. ;)
|
Nie odczuliśmy jakoś specjalnie dnia polarnego. Jedyny mankament to, że za długo się siedzi przy ognisku, kiedy się orientujesz że czas spać jest dobrze po północy. Dodatkowo przy ognisku stosowaliśmy substancję, która w połączeniu z całodniową jazdą w offie skutecznie usypiała kierownika.
W Polsce latem też robi się jasno ok 5-6 rano więc do tego czasu spokojnie było można spać bo substancja działała. Gregori miał dodatkowo taką podpaskę na oczy co to robi w głowie noc ale ja tego nie potrzebowałem :D |
1 Załącznik(ów)
Murmańsk. Jak by co to jest 3 w nocy:haha2:Przepraszam za wjazd.Piszta bo ciekawie piszecie
|
Cytat:
|
Piękne, czyta się!
|
Cytat:
|
Ale piszcie tu też swoje sprawy i pytania ! Nikt z Was nie wcina się przecież w wątek a to dobry przerywnik i dodatek do całości między odcinkami :)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:56. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.