![]() |
Szesnasty dzień: w drodze do Czitral
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Po przeleżeniu całego dnia i przyjęciu tony chemii poczułem się lepiej, choć podejrzewam, że schudłem jakieś 5 kg. Nic to-nie przyjechałem do Pakistanu coby się nad sobą użalać!:-) Cztery lata temu w Korytarzu Wahańskim zrobiłem takie zdjęcie: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Tutaj krótkie wyjaśnienie: Gienia (mój motocykl na zdjęciu powyżej) stoi w Tadżykistanie. Rzeka za Gienią to Pandż, który jest jednocześnie linią graniczną oddzielająca Tadżykistan od Afganistanu. Za rzeką jest Afganistan, a ośnieżone w dali szczyty to Pakistan. Już wtedy zastanawiałem się, czy możliwe jest dotarcie do miejsca, z którego będzie widać Korytarz od strony Pakistanu. W najbliższych dniach mieliśmy to sprawdzić:-) Po wyjeździe z Gilgit przez klika godzin jechaliśmy całkiem znośnym asfaltem wzdłuż rzeki Gilgit, a krajobrazy były piękne jak zwykle na Terenach Północnych:-) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Wioski zdarzały się średnio co pół godziny, a raz tego dnia trafiliśmy na miasteczko. We wszystkich tych miejscowościach zauważyliśmy jedną uderzającą różnicę w porównaniu do wcześniej odwiedzanych miejsc: Podobnie było w dalszej części tej drogi - nie widzieliśmy śmieci przy drodze, wałęsających się psów itd. Jakby Pakistan 2.0!:-) Dosyć często natomiast zdarzały się osuwiska na drodze. Wydaje mi się, że na tej drodze spotkaliśmy najwięcej utrudnień podczas naszej wyprawy. Po kilku godzinach jazdy byłem już zmęczony i osłabiony więc zaczęliśmy szukać jakiejś miejscówki na nocleg. Po chwili dołączyło do nas dwóch miejscowych chłopaków których poczęstowaliśmy herbatą. Niestety nie znali angielskiego więc komunikacja była utrudniona. Niemniej jednak wieczór upłynął w miłej atmosferze choć od gadania bolały nas ręce:-) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 W ciągu dnia w równych odstępach czasu karmiłem siebie i poiłem coby nadrobić uszczuplone zapasy sadełka. Wieczorem mimo to byłem osłabiony i wcześnie zaległem do śpiwora. W nocy spałem jak kamień. Szczerze powiedziawszy gdyby nie zdjęcia i filmy to niewiele zapamiętałbym z tego dnia...A fajny był!:-) |
Napieraj Pan dalej!
Miło się czyta i ogląda. Fajnie, że opisujesz szczegółowo drogę. Może komuś uda się podążyć Waszymi śladami :rolleyes: |
Super relacja, pisz Pan dalej:)
A w ogóle to zazdro. |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Biorę sobie tę radę do głowy..w tym roku zaczynam..będą to wyjazdy bliższe niż w tym temacie opisane, ale powoli do przodu:)
Może kiedyś i tam zawitam..piękne przestrzenie:Thumbs_Up: |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Siedemnasty dzień: przełęcz Szandur
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 W nocy padał lekki deszcz, ale rano przejaśniło się i po śniadanku mogliśmy ruszać dalej. Na drodze nadal leżał całkiem fajny asfalt często jednak przetykany osunięciami skał i związanymi z tym remontami. Czasami trzeba było chwilę poczekać, aż koparki się uwiną z robotą, ale nie był to jakiś straszny problem. Po około dwóch godzinach jazdy trafiliśmy do bardzo fajnej wioski - był w niej nie tylko sklep, ale też stacja benzynowa Oraz młyn Mieliśmy też okazję zaobserwować ubój rytualny kurczaków, ale nie będę tego opisywał. W każdym razie nie jem już kurczaków. Jak się okazało to była ostatnia wioska przed przełęczą Szandur i dobrze się stało, że wzięliśmy tam paliwo. Później były jeszcze 2 czy 3 małe osady, ale już bez sklepu czy stacji benzynowej. Krajobraz stawał się za to coraz bardziej dziki i coraz piękniejszy Po około godzinie od wyjazdu z wioski z paliwem wjechaliśmy po raz kolejny na tej wyprawie do motorkowego raju - nagle po którymś z zakrętów otworzyła się przed nami wielka, piękna dolina otoczona górami. Środkiem doliny wiła się błękitna rzeka wśród zielonych traw...i takie tam poetyckie dyrdymały:-) Zresztą zobaczcie sami Za zakrętem otworzyła się kolejna dolina, potem następna... Modliłem się, żeby to się nigdy nie skończyło. Było po prostu cudownie, choć temperatura nie rozpieszczała. Niestety nic nie trwa wiecznie i w końcu zaczęliśmy wspinaczkę na przełęcz. Plus jednak był taki, że planowaliśmy wracać tą samą drogą - obiecaliśmy sobie więc nocleg w jakimś zajebistym miejscu!:-). Dolinki leżały na wysokości 3000mnpm, więc wspinaczka na przełęcz wiązała się ze spadającą temperaturą i słabnącymi motorkami. Na szczęscie jednak nie było tak źle Po około godzinie wspinaczki dojechaliśmy do szczytu przełęczy i znaleźliśmy tam coś w rodzaju sklepu z miłym Panem, który poczęstował nas herbatą i chlebkiem oraz jakąś mieszaniną gotowanych warzyw na oleju. Było to niby smaczne, ale zasada była taka że unikamy oleju bawełnianego bo podobno źle działa on na nasze nieprzystosowane żołądki. Tak więc wciągnęliśmy chlebek, popiliśmy herbatką i śmignęliśmy w dół przełęczy. [YOUTUBEHD]WLh4VP6cXjI[/YOUTUBEHD Zjazd z przełęczy nie był już tak fajny jak wjazd - jechaliśmy w większości po drodze wyżłobionej w zboczu góry, a w dolinie widać było schludne wioski. W jednej z takich wiosek wzięliśmy żarcie i wodę i zaczęliśmy szukać noclegu. Tym razem poszukiwania zajęły nam chwilę, ale w końcu się udało. Pod wieczór przyszedł do nas pasterz na krótką pogawędkę https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Radek szczególnie się ucieszył, bo w końcu miał okazję trzymać w ręku coś dużego i twardego...:-) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 A miejscówka na nocleg wyglądała tak: |
Cytat:
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Osiemnasty dzień: asfaltowy Czitral.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 W trakcie naszej wyprawy polegaliśmy na tracku przekazanym nam przez Salmana - właściciela agencji turystycznej, która zapewniała nam opiekę i transport podczas transferów do/z Islamabadu. Do tej pory droga była super, ale nasza prośba o wytyczenie nam tracka w pobliżu Korytarza Wakhańskiego i granicy z Afganistanem chyba przerosła Salmana. I tym sposobem zaliczyliśmy pierwszy mało ciekawy dzień na tej wyprawie:-). Po obudzeniu się i śniadanku w pięknych okolicznościach przyrody śmignęliśmy dalej w dół kierując się początkowo na północ w kierunku miasteczka Mastudż. Czasami na naszych zdjęciach i filmach widać z daleka piękne oazy zieleni zagubione wśród skalistych dolin. Coś takiego jak na zdjęciach poniżej: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Po wjeździe jednak do takich miejscowości czar pryska i ta romantyczna uroda krajobrazu nie robi już takiego wrażenia. Nie mówię, że to gorzej czy lepiej - tak po prostu jest. Przykładem może tu być Mastudż Ja osobiście nic nie miałem przeciwko temu, bo poznawanie kultury tego kraju było dla mnie równie ważne jak jego urocze krajobrazy. Za Mastudż skręciliśmy w lewo na południowy zachód i trafiliśmy na dużą budowę drogi prowadzącej do Mastudż. Miało to swój plus, bo po dwóch dniach spędzonych na kamieniach milo było śmigać po miękkim piaseczku:-) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Po dwóch godzinach trafiliśmy na asfalt i jechaliśmy sobie na południe właściwie bez celu, bo track prowadził nas wciąż w odległości 20-30 kilometrów od granicy. Jazda była męcząca, bo to asfalt...:-), do tego wioski pojawiały się coraz częściej i mieliśmy wrażenie zbliżana się do cywilizacji. W pewnym momencie wszyscy jak na komendę zatrzymaliśmy się i po 4-ro sekundowej dyskusji postanowiliśmy zawrócić i poszukać szczęścia w innym miejscu. No i prawie udało nam się... Po nawrotce skierowaliśmy się w na Łąki Kaklaszt i było tam pięknie, ale... tylko na drona, słit focię i tak dalej. Jakoś to miejsce nam nie podpasowało - może dlatego, że nie mieliśmy żarcia i wody:-). Nacieszyliśmy się troszkę widoczkami i postanowiliśmy śmignąć do znajdującego się w dolinie miasteczka Buni na jakieś zakupy. Powiem szczerze, że Buni mnie urzekło - wkoło były piękne widoki na otaczające góry, było czysto i jakoś tak....hmmm, po prostu fajnie!:-). Solidarnie postanowiliśmy zostać tutaj na noc i poszukać jakieś fajnej miejscówki. Po kilku minutach znaleźliśmy takie miejsce u Anwara, z którym spędziliśmy większość wieczoru rozmawiając o rożnych sprawach. Przedstawiciele Rodziny Anwara przed zjednoczeniem Pakistanu należeli do doradców króla Czitral, a hotel w którym mieszkaliśmy był w przeszłości ich domem. A dom był piękny:https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Po zapadnięciu zmroku poszliśmy na małe zakupy i zwiedzanie miasta. Było super, a przy okazji kupiliśmy i pożarliśmy najlepszy chlebek na tej wyprawie https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Ten dzień nie był zbyt udany pod względem motorkowym, ale rozmowa z Anwarem i pobyt w Buni wynagrodziły nam tą niedogodność:-) |
Dziewiętnasty dzień: poddajemy się!:-)
https://lh3.googleusercontent.com/mJ...-no?authuser=0 W rozmowie z Anwarem dowiedzieliśmy się, że droga do Korytarza Wahańskiego trwa 2 dni jazdy samochodem oraz jeden dzień na koniu. Prawdopodobnie bylibyśmy w stanie skrócić na naszych motorkach część samochodową do jednego dnia, więc nie byłoby tak źle. Główny problem polegał jednak na tym, że potrzebny był permit którego nie mieliśmy. No nic-postanowiliśmy zajechać tak daleko jak się da żeby uspokoić sumienie:-). Po dobrym śniadanku i pożegnaniu z Anwarem ruszyliśmy na przełęcz oddzielającą Buni od naszego celu. Mogę powiedzieć tak: pierwsza godzina jazdy była cudowna! https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Problem polegał jednak na tym, że po zjeździe z przełęczy zaczęła się niekończąca wioska z kałużami, dziurami, kurczakami, psami. Do tego dochodził charakterystyczny element architektury widoczny chyba w całym Pakistanie: mury. Każdy dom otoczony jest wysokim murem-podejrzewam że chodzi o trzymanie kobiet w środku. Niemniej jednak jak jedziesz wąską drogą przez wieś i z obu stron masz wysoki mur to czujesz się prawie jak w tunelu... Poza tym po prostu nie było tam ładnie... Czulibyśmy się zapewne inaczej mając przed sobą wyraźny cel do osiągnięcia. Tego jednak dnia celu nie mieliśmy-pojechaliśmy więc do miejsca gdzie widać tą oto górę: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Tam właśnie mieliśmy dojechać i przesiąść się na konie, oczywiście pod warunkiem posiadania permitu:-). Droga powrotna była równie męcząca, ale zatrzymywaliśmy się częściej coby się czegoś napić i pogadać z ludźmi https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Jadąc w głąb doliny minęliśmy piękną miejscówkę idealnie nadającą się na biwak. Tam właśnie postanowiliśmy zanocować dzisiejszego wieczorka. Najpierw jednak trzeba do tego miejsca dojechać... Potem były już krzesełka i podziwianie pięknych okoliczności przyrody https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Podczas rozbijania namiotów Wojtek zauważył coś dziwnego na oponach https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 To cholerstwo rosło w trawie i było twarde jak drut. Mieliśmy tego pełno w klapkach, butach itd. Musieliśmy też zmienić miejsce biwakowania coby nie dziurawić naszych materacy Potem na szczęście była już tylko sesja zdjęciowa i lulu https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 |
Piknie:)
A jak komunikacja z lokalesami - tzn. jaki język głównie tam funkcjonuje i jak można się dogadać? (oprócz machania rękami:)) |
Cytat:
Pozdrawiam trolik |
Dwudziesty dzień: rajska dolina
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Tej nocy spało mi się bardzo dobrze-wieczorem było ciepło więc można było dłużej pogadać i nie trzeba było uciekać przed chłodkiem do śpiworów. Nie lubię zbyt wcześnie iść spać-budzę się wtedy w środku nocy i jestem do niczego rano. Po śniadanku zebraliśmy się szybko, i ruszyliśmy w drogę, bo kolejny nocleg czekał nas w rajskiej dolinie!:-) W ferworze walki Wojtkowi rozleciał się but, więc trzeba było go naprawić. W tym celu zajechaliśmy na chwilę odwiedzić szewca w Buni Przy okazji wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę, po czy ruszyliśmy dalej. W drodze powrotnej postanowiliśmy śmignąć drugą stroną rzeki tym samym omijając Mastudż i te wielkie remonty drogowe. To była bardzo dobra decyzja!:-) Podczas jazdy w przeciwnymi kierunku umknął nam jeden szczegół - księżycowy krajobraz na szczycie przełęczy Szandur. Wydaje mi się, że kolor i konsystencja podłoża były spowodowane obsunięciem się zbocza góry. Wrażenie jady po tym czymś było niesamowite - jechało się jakby po mące, która jednak stwardniała na kamień. Gdzieniegdzie jednak podłoże było miękkie i koła zapadały się po piasty. To był czad!:-) Po wyjeździe z "księżyca" było już "normalnie":-) Po wjeździe do rajskiej doliny zaczęliśmy szukać miejsca na biwak, bo słonce zachodziło już za górą, robiło się ciemno i chłodno - w końcu byliśmy na wysokości ponad 3000mnpm:-). Z miejscówką nie było łatwo, bo wzdłuż dolny wiał zimny wiatr przenikający do kości. Musieliśmy znaleźć coś takiego, co chroniłoby nas od wiatru i jednocześnie pozwalało cieszyć się widoczkami:-). W końcu jest! Święty Graal!:-) |
Dwudziesty pierwszy dzień: trałtfisze
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Noc była zimna jak cholera, ale pomny doświadczeń z Deosai uciekłem wcześnie do namiotu i zasnąłem. W związku z tym oczywiście obudziłem się około 3ciej i do rana przewracałem z boku na bok. Plusem naszej miejscówki było to, że słoneczko zawitało z samego ranka i już ok 7mej można było wyjść z namiotu na ciepełko. Wyciągnęliśmy więc maty i grzaliśmy się niczym koty podziwiając przy okazji piękno przyrody. Gdzieś tak około 11tej zebraliśmy się do jazdy, która trwała całe 2 minuty, bo przecież trzeba było robić drony, zdjęcia, filmy...:-) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Piękne lenistwo! Uwielbiam te chwile na wyprawach kiedy nie trzeba się spieszyć, wokół jest pięknie i można zapełniać twardy dysk w łepetynie pięknymi widokami. Piszę teraz te słowa i jestem znowu w tej bajkowej dolinie i czuję słońce ogrzewające mój zmarznięty, uśmiechnięty pysk:-) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Pełni szczęścia dopełniły krowy ubrane w piękne futerka. Uwielbiam oglądać te fajne zwierzaki na wolności, szczególnie w takim cudownym miejscu. Kiedyś w Pamirze miałem bliskie spotkanie 3go stopnia z rogami takiego zwierzaka-na szczęście przeżyłem i od tej pory żywię do nich sentyment. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Dolinę opuściliśmy wczesnym popołudniem i ruszyliśmy powoli w drogę powrotną do Gilgit. Nie szło nam zbyt szybko, bo widoczki były całkiem spoko... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Poniżej jest ciekawy filmik: czysty strumień z gór wpływa do rzeki, która przepłynęła przez kilka wiosek. Ta rzeka wpływa później do Indusu, który zasila w wodę Gilgit i wiele innych miast. Aż strach pomyśleć jak wygląda Ganges...:-) Po kilku dniach na diecie zielsko-chlebowej potrzebowałem białka zwierzęcego coby nadrobić zaległości w sadełku. Na kurczaki nie mogłem patrzyć, ale po drodze od czasu do czasu widzieliśmy coś w rodzaju stawów hodowlanych zasilanych wodą z rzeki. Przy jednym z takich miejsc znaleźliśmy mały hotelik i zatrzymaliśmy się tam na nocleg mimo wczesnej godziny. Resztę popołudnia i wieczór spędzaliśmy na obżeraniu się tymi wspaniałymi trałtfiszami:-). Sam osobiście pożarłem ponad dwie tace tego dobra i szczęśliwy położyłem się spać https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 |
Dwudziesty drugi dzień: ostatni dzień wyprawy.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Pobudka była bardzo przyjemna - świeciło słoneczko, było ciepło, a brzuszek przyjemnie burczał w oczekiwaniu na śniadanie. Po śniadanku poszliśmy jeszcze obejrzeć zalew znajdujący się kilka kroków od naszej miejscówki https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 To miał być ostatni dzień wyprawy, więc nastroje nie były zbyt fajne - mimo ciągłych sraczek, zimna, braku higieny itd ten kraj i Ludzie są po prostu wspaniali. Te ponure myśli były na szczęście osładzanie tym, że nasz pobyt w Pakistanie potrwa jeszcze kilka dni:-). Mieliśmy do pokonania niewiele ponad 100 kilometrów, więc bez pośpiechu zebraliśmy się w dalszą drogę i często po drodze robiliśmy przystanki dla podziwiania widoczków: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Po drodze minęliśmy kilka przyjemnych wiosek przyklejonych do brzegu rzeki. Było też jedno fajne miasteczko - przejeżdżając przez nie czułem żal, że to już ostatnie takie miejsce na naszej drodze. Ostatnie bazary, ostatnie kolory...dotarło chyba do mnie wtedy, że nasza wyprawa powoli się kończy... Jeszcze kilka ładnych widoczków... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 W końcu mimo baaardzo powolnej jazdy dotarliśmy do Gilgit Zatrzymaliśmy się jeszcze w naszej ulubionej knajpie żeby zjeść coś w miarę pewnego w stosunkowo czystym miejscu. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Właściwie to nie mam już o czym pisać tego dnia, więc wrzucę zdjęcia. Szewc: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 Elektryka https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0 to był fajny dzionek jazdy z pięknymi widokami |
Pięknie:) Fotki zjawiskowe.
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Dwudziesty trzeci dzień: Gilgit na motorkach.
Kolejny piękny dzionek w krainie Muminków!:-). Plan był taki, że po śniadaniu zbieramy się na lekko i śmigamy ostatni raz nacieszyć się klimatem Gilgit. Pogoda była cudna, temperatura około 30 stopni. więc w sam raz na wycieczkę w krótkim rękawku:-). Trochę kłóciło się to z moją zasadą minimalizowania ryzyka podczas jazdy na motorku, ale co tam...:-). Smutno było ostatni raz wyjeżdżać z bazy... Nasza baza była ulokowana w dzielnicy Danior, która znajduje się na południe od centrum na lewym brzegu rzeki. Za każdym razem musieliśmy więc przejeżdżać przez taki fajny most - zawsze dawało mi to kupę radości, bo był tam pierwszy fajny widoczek na miasto i otaczające góry. Po przejeździe przez most skręciliśmy w prawo do miasta, ale nie zajechaliśmy daleko - trzeba było przecież zapodać soczek mangusiowy!:-) Gilgit jako stolica "obłasti" Gilgit-Baltistan jest miastem większym niż te, które widzieliśmy na Terenach Północnych. Jeśli jednak chodzi o zabudowę czy "architekturę" ja nie widziałem jakichś większych różnic w stosunku do innych miejscowości w regionie-miałem wrażenie, że cały czas jadę przez taką samą wioskę jak te, których minęliśmy dziesiątki po drodze. W trakcie zakupów poczułem znajome, acz niemiłe bulgotanie w żołądku, które stopniowo przesuwało się coraz niżej grożąc ...hmmmm... wiadomo czym...:-). Postanowiłem więc czym prędzej wracać do mojego ukochanego kibelka, w którym spędziłem tyle przyjemnych chwil... Pisałem już wcześniej, że mimo pozornego chaosu panującego w ruchu drogowym czułem się stosunkowo bezpiecznie podczas jazdy na motorku, - mimo braku oznakowania drogowego, świateł, przejść dla pieszych itd można było spokojnie śmigać mając świadomość tego, że wszyscy widzą wszystko. To moje przekonanie zostało zniszczone przez rzeczywistość - na szczęście w ostatni dzień jeżdżenia na motorku. Nie wiem jak czułbym się gdyby ta przygoda spotkała mnie w pierwszych dniach wyprawy. Na szczęście Panu nic się nie stało oprócz siniaków. Powiedziałem, że widziałem całe zajście i mogę służyć jako świadek jeśli trzeba....Pan zapytał: a po co??:-). Na chwilę zapomniałem, że jestem w Pakistanie:-). Po chwili dołąćzył do nas sprawca zamieszania i zostawiliśmy ich samych coby dogadali się między sobą. Reszta dnia upłynęła nam na pakowaniu, spędzaniu czasu w toalecie...:-) Ogólnie standard:-) |
Pierwszy filmik z serii. Miłego oglądania!:-)
|
Ło matko, a co to za novum?? Ruch w Pakistanie zrobił się prawostronny (0:37)?
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Kolejny odcinek serialu:-). W końcu dosiadamy nasze niezawodnie rumaki i śmigamy piękną drogą do Szimszal. Miłego oglądania!:-)
|
Pierwsze 10 s:)
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Prosto po wyjeździe z Szimszal śmignęliśmy do pieknej doliny Czapursan. Miłego oglądania!
|
Po powrocie do Gilgit i małej naprawie motorków skierowaliśmy sie na Husze.
|
Deosai. Odludne, surowe, przepiękne miejsce.
|
Na koniec wycieczki zawitaliśmy do Islamabadu. Miłego oglądania!
|
Dzięki za tę relację, taki głos z innego świata. Ostatni filmik super:)
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:15. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.