Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Kwestie różne, ale podróżne. (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=80)
-   -   Afryka 11 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=9364)

Elwood 01.07.2011 02:02

O wszystko dopytacie już samego Lupiego.
Dla mnie osobiście, Marsylia przebija wszystko w Europie.
Ale padam z nóg a i umysł nie nadąża...

Dunia 01.07.2011 10:49

Jak to w Klasztorze...zapewne wydarzenia tej deszczowej nocy na zawsze okryje mgla tajemnicy....

graphia 01.07.2011 11:08

... bo jeśli to był Closter.... to już zupełnie coś innego :)

Lupus 01.07.2011 16:25

No napisz kurwa jak to się w tym klasztorze skończyło, sam jestem ciekaw!

baggins 01.07.2011 16:29

Cytat:

Napisał Lupus (Post 185535)
No napisz kurwa jak to się w tym klasztorze skończyło, sam jestem ciekaw!

:lol19:,
Twoich werrsji też jesteśmy ciekawi, żeby nie było :D

Lupus 01.07.2011 17:23

Jestem - cały i zdrów na ciele. Piorę się i doprowadzam swój umysł do stanu równowagi. Dziś chciałem znależć w nocy zamek od namiotu żeby się odlać. Mam trochę rozregulowany czas i robię sobie wyrzuty że jeszcze nie jestem w drodze. Stuknęło 25 tys z tego prawie 18 w afryce. To była trudna droga, i właściwie tylko swojemu niesamowitemu szczęściu zawdzięczam szczęśliwy powrót. Dziękuję wam wszystkim za dobre myśli wysyłane do mnie w tych czasem trudnych dniach. Mam prawie 30 GB zdjęć i filmów i mam nadzieję że część z nich będzie nadawała się do pokazania wam, ale muszę mieć na to sporo czasu. Sudan nie wypalił bo nie dają wizy przez Darfur, Wiza Nigeryjska trudna do załatwienia - zamieszki na północy, pustynie Nigru, Mali pow Timbuctu i Gao i Czadu - porwania dla okupu - cena białej skóry poszła ostro w górę. Stąd moja decyzja podróży na południe, malaryczne ale bezpieczne, i powrót drogą nad oceanem. Tym razem zrobiłem ponad 7 tys km więcej po Afryce niż 2 lata temu i częściej wybierałem drogi lokalne, myślę że w wielu miejscach widziano białą skórę po raz pierwszy od wielu lat. Nigdy nie spotkałem się z agresją w stosunku do mnie, jedynie w Nigerii po której zrobiłem 3,5 tys km wydawało mi się że wszyscy na drodze chcą mnie zabić, puki nie zorientowałem się że oni wszyscy chcą się wzajemnie pozabijać. Motocykl nie znaczy tam więcej niż człowiek, więc często lądowałem na poboczu. Tam się wyprzedza na czwartego. Muszę pozbierać myśli i wrócić do normalnego życia, czego wymaga ode mnie rodzina i garstka przyjaciół, ale moje życie znów trochę się zmieni, decydując się na taki wariacki wyjazd trzeba się z tym liczyć. Obiecałem sobie że następnym razem będzie nas 3 wliczając starego. Robimy ognicho kiedy chcecie, może być gorzała - nie przeszedłem na islam chociaż byli tacy którzy tego pragnęli - przywódca Tuaregów nadał mi nawet nowe imię które gdzieś mam zapisane.
ps
Słonik Faziego był zawsze przy mnie, dzięki stary!

Ola 01.07.2011 17:58

Witaj Lupusie - Wilku. Cały, zdrowy i z baaaardzo dużym zapasem ciekawych doświadczeń - czyli lepiej być chyba nie mogło. Nikt Ci nie odpuści opowieści. Oczywiście Rodzina ma pierwszeństwo, ale potem...

Pozdrawiam

fassi 01.07.2011 18:57

Lupusie,
na ta mila wiadomosc czekalem i sie ciesze ze jestes caly w domu :hello:
Doloze do palnika za Twoja przebyta szczesliwa podroz ;) Najwazniejsze zdrowym byc, a reszte sie zalatwi.

A ten slonik... ten slonik zaczal swoja historie na poludniu Indii, w klasztorze mnichow buddyjskich, dal mi go stary mnich, na lyso ogolony, z pomalowana twarza. Cos tam mruczal po swojemu, obszedl mnie dookola i powidzial 'lak'.

Ow slonik powedrowal do Europy gdzie mieszkal w mojej kurtce motocyklowej, pozniej przeprowadzil sie do plecaka kiedy zwiedzal z mna Japonie. Widocznie taniec mnicha tchnal cosik w tego slonika, bo ow slonik pogonil niemiecka policje i z yakuza w porcie w Tokyo tez dal rade :D

Teraz ow slonik widzial kolejny kontynent, pojechaliscie i szczesliwie wrocili.

Cza wypic, chopie, cza wypic


ps. spotkalem przypadkiem eminencje z czaderskiej ambasady (tej na poltorej fotela) na zakupach w miescie. Patrzyla na mnie jakos tak dziwnie, wyglodniale. masz jakies odrutki na taki uroki?

Lupus 03.07.2011 20:41

Dzięki Adagiio, masz rację jeśli chodzi o pomysł, był nieźle jebnięty nawet nie wiesz jak. To że wróciłem cały i zdrowy zawdzięczam jedynie niesłychanemu szczęściu jakie towarzyszy mi w życiu i być może uporowi z którego nie mogę być dumny bo to cecha nieprzyjemna na co dzień. Miałem parę przypadków gdy mogłem zabić siebie lub innych...o włos. Mój system bezwizowy też był mocno naciągnięty, a afrykańskie pierdle nie mają podobno klimy. Tym niemniej jestem wróciłem, trochę mądrzejszy i pewnie już nie ruszę sam dupska, a to ze względu na to że czasem samemu jest bardzo źle...no chyba że mi coś znowu odpierdoli.
Dla geografów:
Maroko, Sahara Zachodnia, Mauretania, Mali, Niger, Nigeria, Kamerun, Nigeria do Zatoki Gwinejskiej, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Senegal, Mauretania, Sahara Zach, Maroko. Razem z Europą 24971, bez, trochę poniżej 18tys. Mapkę spróbuję zrealizować ale muszę mieć trochę czasu, bo moja droga czasem dostawała niezłego świra, szczególnie w Nigerii i B Faso, a garmin nie zapisuje tak długiego szlaku. Nie jestem zadowolony z fotek, chociaż przywiozłem ich tonę plus trochę filmików, a to dla tego że jak jest gorąco to się nic nie chce, nie mówiąc o kreatywności, a jak się dzieje coś ciekawego to znaczy że trzeba spierdalać. Większość czasu marzyłem o zimnej coli - ekstaza picia zimnego trunku jest najwyższa na świecie! Marzyłem o niej i śniłem - nie tęskniłem nie pożądałem kobiety - marzyłem o zimnej coli. Coś jednak wybiorę i wrzucę ale proszę o czas.
Moja droga zaczęła się tam gdzie poprzednio ją skończyłem, czyli w Timbuktu - Bamako i przyznam że dopiero tam zaczęła się inna Afryka. Siedzę sobie spokojnie na coraz mniej bolącym tyłku, odparzenia wygojone, patrzę na deszcz, zieleń, stare drzewa w ogrodzie, warkot motocykla pomału cichnie. Dzisiaj przespałem całą noc. Nie mówię wiele, wystarczy mi że tu jestem.

Elwood 04.07.2011 00:22

Dzięki Bracie, że dałeś mi troche pożeglować z Tobą.
Kończąc temat klasztoru, spałem przecież celę obok Ciebie, ale kompletnie nic nie słyszałem! Mi zginęły skarpetki...
Do zobaczyska!

Lupus 05.07.2011 16:01

Ciekawe, że wielu pyta mnie o zapachy i smaki czarnego lądu? Właściwie to można je określić w paru zdaniach: zapach pustyni i buszu to zapach pyłu, rozkładu i czasem palonych ognisk. Słońce skutecznie wysusza wszystko co zawiera lotne substancje. Smaki - przede wszystkim słodycz cukier owoców mango i im podobnych, słodko gorzki smak parzonej zielonej herbaty z miętą, czasem lekko cierpki smak bananów, ostre smaki przypraw, papryki. Mięso kóz owiec, wielbłądów i wołów zazwyczaj przypalone i wewnątrz twarde, lekko gorzkie (rodzaj drewna), wędzone ryby, również gorzkawe, jasne pieczywo w smaku podobne do naszego.
Z moją nędzną pamięcią poradziłem sobie, notując wrażenia minionego dnia na dyktafonie, miejsca obozowania zaznaczałem na GPS nadając im charakterystyczne nazwy i robiąc poglądowe zdjęcia. Myślę że jeśli znajdę czas to składając tą łamigłówkę, opiszę moją drogę i urozmaicę ją fotkami. Myślę że do tego czasu powrzucam co nieco, czuję się bowiem zobowiązany - wiem że parę osób to po prostu interesuje.
Chciałem również zaznaczyć że podróż afrykańska bardziej przypomina pracę górnika niż lot motyla, a większość czasu zajmuje dopracowywanie strategii omijania dziur, albo też kombinacje w dosiadaniu moto, tak żeby dupsko nie bolało. Faktem jest również że gada się do siebie, stale, jest to sposób na to żeby nie ocipieć w upale, siedząc samotnie na kanapie po 10, 12 godzin
Spotkałem wielu bardzo życzliwych ludzi, i tak na prawdę bardzo żałuję że nie miałem dla nich więcej czasu, szczególnie przyjaciół Gastona, który spodziewa się dziecka w związku z córką jednego z wodzów Tuaregów, człowieka wykształconego z którym miałem przyjemność dzięki Gastonowi trochę pogadać. Zapytał mnie on przed rozstaniem o imię, oraz nadał nowe, arabskie, właściwie tuareskie (język tamaszek) . Gaston wyjaśnił mi potem zawiłość problemu i jego genezę: imię ma znaczenie, a ja widocznie zaimponowałem tuaregowi swoją samotną podróżą i być może uśmiechem który mnie nie opuszcza. Imię Jisza w tamaszku oznacza Jezusa, proroka (islam) który podobnie jak ja podróżował sam i niósł ze sobą radość i wiatr . Powiedział również że jestem muzułmaninem, chociaż tego jeszcze nie wiem ;)
Gaston jest moim przyjacielem, jeszcze z czasu 1 pobytu w Afryce, gdzie spotkałem go jako szefa policji w Timbuktu, teraz pracuje i uczy w policyjnej szkole w Bamako.

Dunia 05.07.2011 18:34

Zapachy i smaki każdy odbiera inaczej..dla mnie to też był głównie zapach kurzu i potu tubylców, często brudu i gnijących na poboczach śmieci...zapach zmęczenia...
Co ciekawe ten całkowity brak refleksji...kompletna niezdolność mojego mózgu do większego wysiłku intelekutalnego niż było to potrzebne dla orientacji w terenie....to chyba upał powoduje zwolnienie myśli i zanik reflekcji...rodzaj intelektualnej wegetacji....

Lupus 06.07.2011 11:56

Do kolegów, którzy czasem zaglądają na ten wątek, mam pytanie: chodzi o to w jaki sposób chcieli by, abym opowiedział o swojej podróży. Czy ma to być historia dzień po dniu, czy raczej ciekawe tematy związane z Afryką, podróżą, wrażeniami?
Sporo czasu jeszcze minie zanim przygotuję rzetelną i dopracowaną informację, więc chcę w sposób bardzo nieprofesjonalny przekazać garść wrażeń. Zaznaczam, że moje opowieści dotyczyć będą Afryki Prawdziwej i Mojej, więc nie każdego może taka relacja zainteresować. Jak już zaznaczyłem większość czasu zajmuje walka z upałem i zmęczeniem. Intelekt faktycznie szwankuje, a cały organizm nastawia się na przetrwanie.
Tak więc proszę Was o wypowiedź dotyczącą sposobu przekazania informacji i wrażeń z Czarnego, a właściwie pomarańczowo - zielonego lądu.

Marco Polo 06.07.2011 12:02

Najlepszym rozwiązaniem dla nas byłoby gdybyśmy zobaczyli dwie wersje:). Proponuję wrażenia i własne przemyślenia spisać na gorąco i przelać na elektroniczny papier a relację dzień po dniu na spokojnie pisać na "boku" i okraszać zdjęciami :) Z góry dziękuję za cokolwiek, bo wiem, że ja tego nie doświadczę :( - raczej.

Wegrzyn 06.07.2011 12:07

Jestem tego samego zdania co Marco Polo. Dzień po dniu to osobny wątek, a chociaż część informacji i przemyśleń w tym wątku :)

Ronin 06.07.2011 12:16

Cytat:

Napisał Marco Polo (Post 186180)
Najlepszym rozwiązaniem dla nas byłoby gdybyśmy zobaczyli dwie wersje:). Proponuję wrażenia i własne przemyślenia spisać na gorąco i przelać na elektroniczny papier a relację dzień po dniu na spokojnie pisać na "boku" i okraszać zdjęciami :) Z góry dziękuję za cokolwiek, bo wiem, że ja tego nie doświadczę :( - raczej.

popieram :)

Wilku Afrykański, spisz teraz co Ci siedzi w głowie, jeszcze na "świeżo", wrzuć parę fotek, które wywołają w nas chęć zobaczenia wszystkich jeszcze szybciej niż dotychczas, a relację dzień po dniu, którą z chęcią i ogromnym zainteresowaniem przeczytam, pisz spokojnie, przeplatając licznymi zdjęciami :)

A "ciekawe tematy związane z Afryką, podróżą, wrażeniami" - może jako oddzielne podsumowanie?

Najlepsze by były dwie powieści:
- relacja dzień po dniu
- ogólne przemyślenia/wrażenia dotyczące Afryki


Jakkolwiek to zrealizujesz, miej świadomość, że są osoby, które czekają i przeczytają, co tylko Pan Globtroter, Eksplorator napisze :Thumbs_Up: :)


PS. oczywiście wszystkie zdjęcia na Picassie z poprzedniego wyjazdu przejrzane ;)

Dunia 06.07.2011 12:44

Cytat:

Napisał Lupus (Post 186178)
Do kolegów, którzy czasem zaglądają na ten wątek,

koleżanki czasem też zaglądają w ten wątek....mnie inetersuje indywiduane spojrzenie.."Twoja Afyka" ale prawda jest taka, że nawet jeśli napiszesz relację dzień po dniuĺ w reprotrskim stylu to będzie Twoja relacja....
ps trzecią wersję napisze.....hmm

Ashanti 06.07.2011 19:14

Lejdis-y to bardzo chętnie zdjęcia zobaczą. :Thumbs_Up:
Opis własnych wrażeń z pobytu w Afryce odzwierciedli duszę podróżnika, która miała możliwość wędrować przez tak fascynujący i zróżnicowany kontynent. :)
Napisz o ludziach po drodze spotkanych, widokach, o zapachu ostrego jedzenia i świeżych owoców. :) Opisz przygody jakie cię spotkały i jak się podróżuje po pomarańczowej ziemi.:at:

Marcin-BB 07.07.2011 00:25

A ja myślę Wojtku, że mógłbyś teraz nam tu napisać "na gorąco" swoje wrażenia i spostrzeżenia okraszone kilkoma zdjęciami.
A po sezonie- jak już zrobi się zimowo i spokojnie- powinieneś usiąść z Elwoodem w zaciszu Twojego domu na Jazowej i przy flaszce czegoś niezdrowego ale pysznego napisać książkę o swoich przygodach na Czarnym Lądzie i po drodze do Afryki!:). Sukces murowany!
P.S. Przepalankę na ognisko już zapobiegawczo pędzę!:D

zombi 07.07.2011 14:48

Lupus,
raz jeszcze wielki szacun. Co do relacji. Chciał bym przeczytać w takiej formie jak tobie utkwiła ta podróż - wtedy będzie ona naprawdę autentyczna i wciągająca. Jak dla Ciebie był to ciąg kolejnych dni to taka forma jest dobra. A jeżeli "duch" wyjazdu łączy różne miejsca i czas to dawaj to co Ci się posklejało w głowie - może być naprawdę ciekawe.

Elwood 08.07.2011 19:21

Zakonnica, to pikuś.
Po nakręceniu tego kawałka, zrozumiałem wszystkie traumy Lupiego.
Z poprzedniej wizyty na Czarnym Lądzie...


milka 09.07.2011 12:36

przeczytałam i aż się musiałam zarejestrować na forum ;) świetna podróż, świetnie napisane, uśmiałam się do łez! warto spełniać swoje marzenia...

czekam niecierpliwie na relację i fotki! sory, że w pierwszym poście się wymądrzam ;) ale z doświadczenia wiem, że najlepiej pisać jak najszybciej, potem te najgorętsze wrażenia nieco się zacierają...

pozdrawiam wszystkich na powitanie :)

Marcin-BB 09.07.2011 14:36

Elwood - mocny kawałek- faktycznie to daje pogląd na cale ryzyko tej afrykańskiej przygody Lupusa. A sam bohater poopowiadał wczoraj nam co nieco przy ognisku!:) Nie mniej wszyscy czekamy z niecierpliwością na Twój finał historii z zakonem i przygody w Marsylii?? Bo Wojtek stwierdził, że on niewiele już pamięta i liczy tylko na sms-y zapisane w Twoim telefonie!;-)

Dunia 09.07.2011 16:31

Niezły czad...kiedyś w Gwatemali spotkaliśmy grupę pijanych miejscowych , którzy podobnie bawili się bronią, ( bez szympansa oczywista), ...lepiej trzymać sie od takich " guerillas' z daleka:)

Lupus 14.07.2011 19:42

2 Załącznik(ów)
Wrzucam trochę punktów sypialnych nazwanych parkingami, jakichś innych które muszę rozpoznać, oraz szlak z bamako do domu, tyle udało mi się wyciągnąć z GPS. Zumo pamięta chyba ok 18 tys? Są błędy; w Nigerii część drogi mi się nie otwiera (ok 1000 km), w Togo ok 150 to też fikcja, tam mi się zwiesił. Dla mapiarzy gratka, dla innych nuda, postaram się coś napisać jak tylko znajdę na to czas. Przepraszam za zwłokę, ale muszę sobie odpocząć po urlopie!

PARYS 14.07.2011 23:17

Lupus a coś ty sobie tam za szlaczki namalował w podpisie? To to twoje imię muzułmańskie jakieś?

Wolo 15.07.2011 00:02

Cytat:

Napisał Lupus (Post 187431)
Wrzucam trochę punktów ...

Wizualizacja dla tych, co nie chcą ściągać pliku:

Flash:
Lupus Afryka 2011

<object codebase="http://fpdownload.macromedia.com/get/flashplayer/current/swflash.cab" height="300" width="400">

<embed type="application/x-shockwave-flash" src="http://www.everytrail.com/swf/widget.swf" quality="high" flashvars="units=metric&mode=0&key=ABQIAAAA_7wvFEi 7gGngCZrOfos63hSN1xyBy-BzBD--25ZLXpVi3GfbehTQlZCXdpUFII2A5CGeExVTCyX1ow&tripId= 1188545&startLat=12.606934989&startLon=-8.013291964&mapType=Terrain&" play="true" pluginspage="http://www.adobe.com/go/getflashplayer" height="300" width="400"></object>


Non flash:

Lupus Afryka 2011 at EveryTrail
<iframe src="http://www.everytrail.com/iframe2.php?trip_id=1188545&width=400&height=300" marginheight="0" marginwidth="0" frameborder="0" height="300" scrolling="no" width="400"></iframe>
<script type="text/javascript" src="http://www.everytrail.com/trip/widgetimpression?trip_id=1188545"></script>

Elwood 15.07.2011 00:39

Cytat:

Napisał PARYS (Post 187472)
Lupus a coś ty sobie tam za szlaczki namalował w podpisie? To to twoje imię muzułmańskie jakieś?

Stare arabskie przysłowie, w którym Lupusik nawiązuje do kóz, co mu namiot wpierdoliły.

Właśnie dopisałem finał w zakonie i treść poszła na wycieczkę. Pewnie dlatego, że opuściłem jeden soczysty fragment z siostrą Diesel.
A niech tam, spróbuję innym razem.

Trasa Wojtka niczym lasso rzucone w Sahel.

Dunia 15.07.2011 11:29

A może to jakieś moce tajemne sprawiły, że wydarzenia tamtej deszczowej nocy w klasztorze, z których nasz bohater niewiele pamięta powinny pozostac nieujawnione???....wszak mury klasztorne od wieków chroniły nie tylko cnotę niewiast ale i dumę rycerzy.....jednakże im tajemnica większa tym ciekawośc nasza się wzmaga...pisz zatem Kronikarzu swą opowieśc żywo a szczegółów nam nie żałuj, bośmy tu wszyscy czytania spragnieni...:D

Lupus 15.07.2011 13:10

Dzięki ci Wolo za wspaniałą oprawę moich nędznych danych. Spróbuję je nieco uzupełnić i wpisać - uzupełnić szlak, ale muszę to zrobić ręcznie, opierając się o pamięć i wajponty, oraz nazwać wajponty tak żeby miały sens. Miałbym do ciebie wówczas prośbę o podanie trasy w sposób zrozumiały. Mam też trochę filmików w mp4 i zastanawiam się czym je obrobić i jak zapodać, bo normalnie mają sporo bajtów?

Lupus 15.07.2011 18:04

Nie wiem jak to się robi, ale się nauczę! Nigeria ADHD, chłopaki ustawiają się do fotki
<iframe width="560" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/AgaV-NtzHY8" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Dojazd do granicy z Kamerunem. Tu mogłem sobie jeszcze pozwolić na filmowanie :)
<iframe width="560" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/21DY9wIMCRs" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

Lupus 15.07.2011 20:40

Większe wrażenie robiłem na czarnulkach, ten czar singla, sposób w jaki z niego schodziłem, zdejmowanie rękawiczek, potem kask, i wiesz, sposób zarzucania brody (włosy miałem krótsze), ten lans po prostu rzucał je na kolana. Gdyby nie temperatura, wciąż musiał bym uprawiać seks, a to pono niebezpieczne jest nieco.
Filmiki tylko dla kumpli na zamkniętych sesjach!

Dunia 16.07.2011 23:09

Cytat:

Napisał Lupus (Post 187610)
Większe wrażenie robiłem na czarnulkach, ten czar singla, sposób w jaki z niego schodziłem, zdejmowanie rękawiczek, potem kask, i wiesz, sposób zarzucania brody (włosy miałem krótsze), ten lans po prostu rzucał je na kolana. Gdyby nie temperatura, wciąż musiał bym uprawiać seks, a to pono niebezpieczne jest nieco.
Filmiki tylko dla kumpli na zamkniętych sesjach!

Zapewne tak właśnie zdejmowałeś rękawiczki...hmm bardzo sexi..
http://www.youtube.com/watch?v=7A-e7...eature=related

Lupus 17.07.2011 01:30

Zostawiam was na parę dni, muszę trochę popływać, dowodnić nieco organizm, zniknąć w zielonej polskiej dżungli. Potem coś naskrobię i może zafocę. Przepraszam za zwłokę.

Lupus 18.12.2011 14:51

3 Załącznik(ów)
Minęło trochę czasu, a ja mam coraz to większego kaca związanego z niedotrzymaniem obietnicy kontynuowania wątku afrykańskiego. Do przodu więc!
Zastrzegam jednak sobie dużą dowolność dysponowania waszym czasem i cierpliwością. Poganianie zupełnie nic nie da - muszę mieć po prostu trochę chęci i weny, taki ze mnie artysta. Będzie to wątek raczej literacki, chociaż dorzucę też pewnie parę ilustracji. Oglądacze będą mieli przejebane a priori, dlatego też przenoszenie tego do relacji nie ma większego sensu. Nie piszę relacji dzień po dniu, nie będę się trzymał również wybranych tematów - będę jak wiosenny wiatr poruszający gałęźmi coraz to innego drzewa. Tak mi dopomóż Allah.
Marzenia
Mamy je wszyscy, a na tym forum większość z nas marzy o podróżach. Chciałbym na wstępie naubliżać tym co mówią (myślą) że kiedyś tam... Onanizują się opowieściami innych, kiepskimi fotkami z gdzieś tam. Marzenia są po to by je spełniać, teraz, jutra nie ma, jutra może nie być, jutro zostaniecie śliniącymi się dziadkami i opuści was nawet nadzieja i miłość. Ja miałem to szczęście że w bibliotece ojca, podróżnika marzyciela, prócz literatury klasycznej (Sartre, Proust, Hemingway, Hugo itpd) znalazłem również Podróże Guliwera i Przypadki Robinsona Kruzoe (nie mylić z przygodami niejakiego Cassanovy, oraz opowieści kurtyzan pana Aretino).W późniejszym czasie oczywiście uzupełniłem własnymi siłami księgozbiór dotyczący podróży w czasie i przestrzeni.
Realizacja moich młodzieńczych marzeń spełniła się w nieco innej niż zwykle formie; jestem podróżnikiem w przestrzeni i w duszy, mojej i innych. Będąc sam mogę całą swą energie spożytkować na poznawanie innych, cieszenie się różnorodnością życia i myśli innych. Poznaję też siebie, czasem bardziej niż bym chciał. Zaglądanie głęboko w mroki swojej duszy jest niebezpieczne, aczkolwiek, jak sądzę potrzebne. Można zbudować sobie w ten sposób solidne fundamenty, na których wznieść można gmach tolerancji i stąd dostrzec piękno innej osoby, jej marzenia i cierpienie. Nauczyć się Widzieć i Słuchać.
Nie jesteśmy piękni, ale możemy do tego dążyć, i ma to sens.
Jaka jest Afryka?
Taka jaką ją zobaczysz.
Dla jednegoosoba którą widzisz nie znaczy nic, inny odda za nią życie.
Afryka to kontynent wypalony słońcem, wilgotna dżungla pełna insektów i życia we wszystkich nawet najdrobniejszych formach. Puste, najpiękniejsze na świecie plaże, szalone wichry i potężne deszcze. Przestrzeń, którą trudno opisać. Trzeba chociaż trochę kochać Afryką żeby zanurzyć się w Jej otchłań. Ona być może odda ci miłość z wzajemnością - nie zabije Cię.
Afryka zmienia człowieka, zawsze wracasz z tamtąd inny. Jeśli masz przyjaciół na których ci zależy - nie zaczynaj tej zdradliwej intymnej przygody. Po pewnym czasie nie będziesz z nimi miał o czym pogadać. Ja z 2 podróży po Afryce wróciłem wypalony jej żarem. Nie była to po prostu kontynuacja pierwszej przygody, ale zagłębienie się w jej krwioobieg.
przywiozłem wielkie zmęczenie, ale nie podróżą, lecz bezpośrednim obcowaniem - można powiedzieć że wpuściła mnie do swego łoża. Miałem również parę przygód z pogranicza życia i śmierci. Samotna droga w temperaturze powyżej 50 st zamieniała się czasem w coś z pogranicza snu. Bardzo niebezpieczny stan, czułem się wówczas jakbym unosił się w powietrzu, a czas przestrzeń i ziemia przenikały się wzajemnie i nie dotyczyły mnie zanadto. Tak kocham Afrykę, ale nie wiem kiedy tam wrócę. Jest zaborcza i mordercza w swej naturze Podziwiam Ją i mam dla niej szacunek.

Lupus 19.12.2011 21:37

6 Załącznik(ów)
Faktycznie chyba zbyt wiele filozofii a za mało Afryki. Ciekawym dla mnie zagadnieniem była zawsze jej granica. Najprostszym rozwiązaniem jest jej granica naturalna, czyli Cieśnina Gibraltarska. To miejsce w którym serce najmocniej bije, gdzie myślę - jestem w Afryce, albo jestem w domu. Faktycznie wiele się zmienia. Zmieniają się przede wszystkim ludzie, zaczynają się tzw majfriendzi, czyli przyjaciele w niedoli. Zawsze zaskakują mnie ich niesamowite zdolności lingwistyczne i ilość kumpli na całym świecie.
Trochę denerwujący jest jednak ich brak zdecydowania ile kosztuje niezobowiązująca przyjaźń, szczególnie na początku znajomości. W sumie bardzo fajni kompani i prawdziwi przyjaciele w potrzebie. Nieszczęśliwie jednak im dalej na południe, majfrendów zaczyna ubywać i w końcu zanikają prawie zupełnie. Wolą Allaha jednak ich miejsce zajmują chłopaki na czekpointach, jeszcze bardziej przyjacielscy, tyle że uzbrojeni. Drobna informacja dla podążających w tamte okolice - jeśli usłyszycie słowo "kudu", należy niezwłocznie zapomnieć języka którego używało się w celu komunikacji i rżnąć głupa. To pomaga! Słowo to mimo paru setek języków okolicznych plemion egzystuje na Saharze i okolicach i wszędzie znaczy to samo.
Dla mnie Afryka zaczyna się na wichrowych wzgórzach, pięknych i jeszcze zielonych wzniesieniach na granicy Maroka i Sahary Zachodniej gdzie wiatry od oceanu zrywają linki namiotu, a zachody słońca są najpiękniejsze. Jest to również fizyczna granica Sahary, dalej już tylko kamienie piach i parę tys km plaż. Jest jeszcze jedno miejsce które mógł bym nazwać jej Granicą a jest to granica Maroka z Mauretanią, miejsce szczególne. Kilka km błądzenia wśród zaminowanych piaszczysto kamiennych wzgórz, parę wypalonych wraków samochodów - i jesteśmy w Mauretanii. Tu czas zaczyna nabierać już innego wymiaru i czas na to by przypomnieć sobie medytacje Zen. Tu Afryka powie nam dzień dobry. Czy ją pokochamy? Cóż wiele zależy od nas.

Zdjęcia
1 Wichrowe Wzgórza
2 Sahara Zachodnia - Witamy
3 W pobliżu granicy Mauretańskiej
4 Wybrzeże Sahary Zach
5 To samo
6 Na zwrotniku Raka w oparach zioła

PiotrW 19.12.2011 22:04

Nie załapałem o co chodzi z tym kudu. Czy mógłbyś to przybliżyć? W Afryce wschodniej lub południowej kudu to kudu - gatunek zwierzaka i nikt nie ma nic innego na myśli.

Lupus 19.12.2011 22:13

Podarunek w Mauretanii, Mali Nigrze Nigerii, Togo B Faso

leff 20.12.2011 03:10

Lupus, ten pierwszy wpis sprzed kilku dni jest szczególny: piękny, osobisty, fantastyczny. Moja znajoma dostała bzika na punkcie Afryki, chociaż nie jeździ na 2oo. ;)
O Afryce pisze niemal tak samo jak ty. Coś jest w tym Czarnym Lądzie, że tak bardzo potrafi urzec ludzi. Ja byłem jedynie nocą na Saharze wiele, wiele lat temu i nigdy nie zapomnę ciszy, która mnie wówczas otoczyła. :)

Adagiio 20.12.2011 09:20

Za każdym razem wracając do Afryki robie to ze świadomością że już coś widziałem , dotknąłem i poczułem jej smak . Ten smak który tak bardzo uzależnia , bardziej niż jaki kolwiek inny .
Będę tam już niebawem , nie myślę o świętach , o nowym roku i wszystkim z tym związanym , mam w głowie tylko ją , Saharę .
Przepraszam że Ci się wpierd.. łem w temat , ale nie wytrzymałem .

Lupus 23.12.2011 13:59

Hranice
Tak, to one w trakcie podróży po Afryce są zgrozą i wybawieniem, etapami podróży, gorejącym punktem pod kaskiem który rozpala naszą wyobraźnię, rozprasza nudę, nadaje chwilowy sens istnieniu. Na granicach kumuluje się to co rozprasza się w pozostałej przestrzeni. Jest to miejsce spotkań, nowych znajomości, przyjaźni, irygator przeróżnych uczuć, nadziei i zwątpienia.
Miasta które mijamy są zazwyczaj nijakie, prawdziwych atrakcji musimy szukać gdzieś pod skórą, granica daje to wszystko niejako naturalnie, a białemu zostawia zazwyczaj nieco więcej wspomnień. Piszę tu o granicach leżących na szlaku, takich nieco bardziej rozgarniętych, bywają bowiem również senne, zakopane w piachu trudne do znalezienia miejsca, o których Bóg zapomniał.
Te małe graniczki są dla podróżującego zazwyczaj miejscem prawdziwego odpoczynku i nieodpłatnej przyjaźni. Można tu spokojnie zrobić kupę w miejscu do tego przeznaczonym, zabezpieczonym przed hienami, można dosypać krwi do cukru, nie odmawiając pustynnego napoju złożonego z zielonej herbaty, mięty i olbrzymiej ilości cukru. Zawartość cukru w cukrze w tej herbatce znacznie przekracza nasze 100 procent, a mięta i stężona teina stawia na nogi i orzeźwia znakomicie. Cukier daje kopa na dalszą drogę. Na tych małych zazwyczaj znajdziesz piekielnie znudzonego i wyspanego ponad wszelką miarę człowieka, który za parę minut rozmowy oddałby swoją nędzną pensję. W Togo zdarzyło mi się przekraczać graniczkę, gdzie nawet siedzący w ciemnym kącie, niezauważony przeze mnie wcześniej czarny brat, z entuzjazmem wdał się w rozmowę z zagubionym białym, tak że nawet kajdanki na jego rękach nie przeszkadzały szczególnie w konwersacji.
Małe granice mają swój specyficzny, południowo - liryczny klimat, rodem znad czarnej Missisipi. Tu nie pytają cię o ubezpieczenie, termin ważności wizy i inne pierdoły. Zjawiasz się jak duch światła, wyrywasz świat z marazmu gorącego zwątpienia i znikasz jak on, zostawiając trochę wiary w sens istnienia. Tutaj na zadane przez ciebie pytanie, otrzymujesz odpowiedź " no problem"
Zupełnie inaczej jest na Dużej Granicy - tu lepiej nie pytać o to czy jest jakiś problem, bo znajdzie się gdyby teoretycznie nawet go nie było. Tutaj wszystko ma swoją cenę, a jeśli jeszcze jej nie ma, zostanie skutecznie wynegocjowana. Negocjacje na Dużej Granicy należą do jej sedna. Można powiedzieć że jeszcze nie było Granicy, a były już one. Warto je zaakceptować a'priori, wówczas proces przekraczanie zacznie być znacznie bardziej znośny a nawet ciekawy. Można z niego uczynić nawet sztukę i cieszyć się z jej doskonalenia. Sztuka negocjacji dostarcza wielu mocnych wrażeń i jest niezwykle podobna w swojej formie i intensywności do podbojów miłosnych i sztuki kochania. Jedynie owoce tej czynności są inne. Moje negocjacje z celnikiem w pięknym miasteczku mauretańskim zwanym Rosso i znanym z niesamowitej inicjatywy tamtejszych celników skończyły się tym że miał on łzy w oczach i zostałem jego najlepszym przyjacielem za jedyne 10 euro. Duże Granice budzą także w sposób zdecydowany nasz intelekt, drzemiący po długiej pełnej pyłu i żaru drodze, ożywiają nasze myśli i uczucia. Jakie one będą zależy właściwie tylko od nas. Miejscowi po prostu robią swoje i dość rzadko używają broni, chyba że ich do tego zmusimy.
O Dużych Granicach napiszę jeszcze pewnie nie raz, o małych pewnie też. Teraz bolą mnie już oby dwa paluchy, a muszę jeszcze wkleić fotki. Pa, Czarnuchy
ps, zdjęcia wrzucę później bo nie wchodzą, może są za duże?

Zazigi 23.12.2011 18:06

Dzięki Lupus, podróżowanie w Twoim wydaniu to jakiś niesamowity i niepowtarzalny stan duszy. Często w podróży próbuje wskrzesić w sobie młodzieńcze widzenie świata, zapał i emocje ale wobec tego co czytam u Ciebie mam wrażenie, że moje podróżowanie ogranicza się prawie wyłącznie do przemieszczania:) Czekam na każdy kolejny wpis i życzę Ci Wesołych Świąt!

Lupus 26.12.2011 11:19

Czekpointy, czyli bardzo małe granice o nieograniczonych możliwościach rozrywkowych.
Zaczynają się one, jadąc na południe zachodnim szlakiem, gdzieś za Agadirem, a właściwie za Wichrowymi wzgórzami, czyli na granicy Sahary Zachodniej. Początkowo są to zwykłe krawężniki i stopklatki. żołnierze nieźle wyszkoleni w swoim fachu, których interesuje przede wszystkim jakiś numerek wpisany do paszportu, no i ew ile to ma i ile jedzie. Nie są specjalnie znudzeni, bo ruch na północy kraju dość wzmożony, to i obowiązki wzywają. Czasem z małej budki wylizie jakiś facet w czerni, to wtedy wiadomo że przepytywanie będzie bardziej szczegółowe. Zazwyczaj są to pytania dokąd i skąd, tak jakbym to wiedział. Skąd? No przecież wiadomo - z domu z Polski, aha, a dokąd? Też do domu tyle że dookoła świata. No to już gorzej. Ja mówię o podróży a ten wymienia coraz to inne miasta, pewnie musi coś wpisać w rubryczkę. Zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem jest podanie następnego kraju, albo jakiegoś miasta po drodze. Generalnie z Marokańczykami to same nudy, więc starasz się zbyć go czym prędzej, tym bardziej że jak pójdzie do swojej budki w celach służbowych, to można spokojnie przygotować sobie posiłek, albo dokładnie wyczyścić nos z tygodniowych osadów. Na taką i inne okazje mam przygotowane tzw Fisze, gdzie jestem opisany w miarę dokładnie łącznie z ilością wielbłądów i kobiet jakie posiadam. Fisze są najważniejszą rzeczą jaką posiadam, są one alfą i omegą w kontaktach mundurowych na tym kontynencie. Dość istotną informacją dla czekmistrza jest zazwyczaj mój zawód i tu trzeba być sprytnym. Zazwyczaj wystarcza nauczyciel, bo budzi szacunek, natomiast nie grzeszy nadmiarem kasy, natomiast bywają takie czeki gdzie nie ma to większego znaczenia i zainteresowanie zawartością moich kieszeni i sakw przewyższa zwyczajową powściągliwość. Wówczas dość skutecznym rozwiązaniem jest wymyślanie jakiegoś specjalnego, zniechęcającego zawodu. Na czekach w Nigerii np. przywiązanie żołnierzy do moich jeszcze nieodkrytych skarbów było tak wielkie, że w cieniu bardzo dużych drzew o nieznanych mi nazwach byłem wałkowany, aż do skutku. Zaczynało się od poczęstunku słodką herbatką, dostawałem również coś do obgryzania i na etapie spożywania darów Allaha facet wyciskał ze mnie Gift, czyli Kudu. Ludzie którzy mnie znają, wiedzą że jest to prawie niemożliwe, jako że jestem uwarunkowanym genetycznie i zaprawionym w bojach sknerą absolutnym, tak że jedyną zdobyczą czarnych panów z kałachami i kamizelkami kuloodpornymi był mój nieznacznie zmodyfikowany nr tel. z solennym zapewnieniem że zaopiekuję się nimi jak tylko dadzą nogę.
Największym zainteresowaniem nieodmiennie cieszyły się moje rękawiczki. W Nigerii już pełne dziur, zajmowały całkowicie wyobraźnię wojaków. Wyobrażali sobie pewnie że w tych rękawiczkach z kałachem, garnkiem na głowie i kamizelce zostaną panami świata, a przynajmniej okolicy. No więc Władza, Miłość i Uwielbienie. On w rękawiczkach mówi: ...no i przyprowadź jeszcze swoje siostry, ona - tak Panie.
Jedzie Prezydent, a on prezentuje broń i widzi błysk podziwu w oczach Wodza. No nie wiem, z rękawiczkami miałem kłopot, tak że starałem się je ściągać przed kontrolą. Kiedyś przypadkiem któryś z wojaków wypatrzył mój wojskowy kapelusik upchany w owiewce i z zazdrością oznajmił że oni nie mają takich ładnych, a ja to pewnie jaki wojak też jestem. Kapelusika nie dostał, ale wpadłem wówczas na pewien pomysł - w trakcie kontroli wkładałem ów ładny, sugerując że to moje zwykłe nakrycie głowy pułkownika , owszem nauczyciela w wojskowej szkole. Zmieniał się jedynie rodzaj wojsk, pancerne robiły spore wrażenie. Musiałem tylko nieco zmienić swój zwykły sposób zachowania na bardziej sztywny, z lekkim uśmiechem zadowolonego z podwładnego - Ojca Trepa.
Nigeria to zaprawdę kraj w którym można było by się doktoryzować w temacie czekpointów. Naliczyłem tam co najmniej 5 rodzajów formacji wstrzymujących, szczęśliwie nie trafiłem na tych nieumundurowanych, chociaż wówczas było to całkiem możliwe. Moja skóra w tym czasie z racji swego koloru posiadała wartość znacznie przewyższającą wielbłądzią.
Na temat stacji krótkiego pobytu napiszę jeszcze, temat to niezwykle ciekawy i w pewnym sensie określający byt i świadomość miejscowych społeczności.
Zdjęcia wkleję niebawem, jak je pomniejsze.
Wesołych Brudasy! (i czarnulki)

Lupus 12.02.2012 21:25

Dziękuję wszystkim czarnym ryjom i ryjówkom za zaufanie w sprawie wiadomej. Gdybym się jeszcze dnia uprzedniego nie narąbał był po drodze do Wawy, to pewnie ogarnął bym to jakoś lepiej. Oświadczam również że wszystkie telefony które zapisałem mam, ale nie wiem czyje są!
Wzruszyłem się, taki już jestem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:36.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.