![]() |
Cytat:
|
Cytat:
|
zajeibiaszcza relacja trzoda dzida i najepka :D
|
Robert totalnie gratuluje spaśnej relacji jak dla mnie bomba czekam na kolejne odcinki!
|
No pogratulować tylko:Thumbs_Up:
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Dzień 17. Mist Africa Ust-Kamczacki. Przejechane 447km.
Przed wyjazdem, Izi dzwoni jeszcze do centrali Hondy w Japonii, bo nie wiem gdzie sprawdzić olej w moto. http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...2/P7260659.JPG W nocy musiało trochę popadać (a jak się później okazało to i wulkan miał erupcję i ciemno i mglisto jest) bo z cementowej drogi zrobiło się nawet przyjemnie. Piasek przybrał konsystencję prawie betonu:) http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260662.JPG http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270668.JPG http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...2/P7270673.JPG Wyjeżdżamy na główną i walimy na Ust-Kamczacki. Po ok.80 km wydaje nam się że, jesteśmy w Alpach, gdyby nie brak asfaltu i widoczne wulkany. http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270676.JPG http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270677.JPG Droga robi się węższa, taka jak u nas, i zaczynają się zakręty, to w lewo to w prawo. Proste i płaska droga się skończyła. Jest słonecznie i ciepło. W oddali widać ciężkie i szare chmury z nad oceanu. Znaczy się tam jest cel naszej wycieczki. Ust-Kamczacki leży nad brzegiem oceanu miasteczko coraz bardziej się wyludnia. Jest podzielone na stary Ust-Kamczacki ..... i nowy. http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270682.JPG http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270715.JPG http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270733.JPG Stary leży na drugim brzegu rzeki Kamczatka, gdzie udajemy się promem. Przed wyjazdem do Saszy dzwonił Locha informując że statek do Władywostoku mamy we wtorek o 24.00. A że była niedziela mieliśmy sporo czasu, żeby wrócić do Pietropawłowska Kamczackiego. Na promie zaczepia nas gość, mówi że ma daczę na starym Ust-Kamczackim, jest zupa ucha i że przyjechał z Pietropawłowska Kamczckiego. Są z nim znajomi. http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270685.JPG http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270705.JPG Za chwilę telefon od Saszy gdzie jesteśmy, bo on już po przeprawie w Kluczach. W daczy najebka, kilku gości wali wódę, piwo i nie wiadomo jeszcze co. Kolesie mówią, że prom kursuje co trzy godziny, więc mamy sporo czasu żeby pozwiedzać. Ale nasi zapraszający, chcą zapakować się z nami na dryndy i jeździć. Izi bierze jednego z nich (tego co najtrzeźwiej wyglądał) i pojechali. Po powrocie Iziego, pojechaliśmy na Myst Africa (to jeden z tajnych celów wyprawy), półwysep przypominający afrykański kontynent. Pojedliśmy, popiliśmy, zwiedziliśmy przetwórnię ryb i wracamy na prom. http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270708.JPG Adorator Iziego płynie z nami, chce nas odprowadzić. Na promie okazuje się, że chce się z nami zabrać do Pietropawłowska. Cóż….prom dobija do brzegu, więc łycha i nie ma nas. Jest 17.30 niedziela. Mamy do Przejechania 750 km do Pietropawłowska Kamczackiedo z tego 30 km po asfalcie i przed sobą jeszcze 2 duże przeprawy! Czad, mamy nadzieję, że Sasza nie nudzi się za bardzo z Krychą czekając na nas w Kluczach. Cóż robić zapierdalamy. http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270723.JPG http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7270726.JPG Dojeżdżamy na wariata do pierwszej przeprawy w kierunku Kluczy. Promu niet, ludzi niet, Sasza od nas zaledwie 1 km na drugim brzegu. Izi jedzie na most remontowany sprawdzić czy da się przejechać. Okazuje się że to byłoby samobójstwo. Nasze telefony coś nie rabotajet. Z chmur wyłania się Kluczewska Sopka, a nagle z krzaków wychodzi gość z wielkim plecakiem, odganiając od siebie roje komarów. To paraszucista. Mówi że za 30 min będzie prom bo z PKC do UST-Kamczacki jedzie autobus. Widać, że komary nie dają mu żyć, więc częstujemy go sprajem przeciw sukinsynom. Przeprawiamy się na drugą stronę, gdzie czeka Sasza z Krystyną i jakimś żarciem jest 20.30. Mina Saszy jakaś niewyraźna, z tego co sobie przypominamy, to będą ostatnio w bani w Maternie, nikt z nas się do Krychy nie dobierał. No i słyszymy: - dzwonił Locha z PKC. Mówi, że jutro o 12 musimy być w porcie, żeby dryndy załadować. No k…..a, piknie. Jesteśmy 700 km od PKC, prawie wieczór, a jutro w południe mamy być w porcie?! Decyzja krótka, jedziemy!!! Bo i co mamy zrobić? Następny statek nie wiadomo kiedy odpłynie do Władywostoku, może za tydzień, może za dwa? Wjeżdżając na stację Izi zagapia się na tubylczą skośnooką piękność i nie zauważam zajebistej dziury, aby się nie wywalić podpiera się nogą wyprowadza 250kg Africę. W tym momencie już wie że nie jest dobrze. Na stacji nie może już zejść z motocykla. Mówi, że chyba jest kiepsko, skręcone kolano, gacie w kolanie robią się ciasne. Pomagamy zejść z motocykla, na twarzy grymas bólu. Ledwo chodzi, a przed nami jeszcze kawał drogi i coraz mniej czasu. Sasza karze nam jechać, on z Krychą swoim tempem dojadą do PKC. http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...2/P7270748.JPG Jest dobrze po 21.00 jedziemy cały czas w odstępach co najmniej 1km bo kurz jest straszny. Słyszę jak moja babcia nie może już łapać powietrza. Filtr zapchany. Jadąc do w tamtą stronę, jechałem max 70 km/h i wydawało mi się że drynda się rozleci. Teraz pędzluję 110 km/h, Iziego nie mogę dopaść. Większość dziur w które wjeżdżałem, teraz przelatuję. Modlimy się, żeby tylko opony wytrzymały. Dojeżdżam jednak do przeprawy jakimś cudem i robi się ciemno. Stoi prom na nim tylko wielki pies. Na drugim brzegu rzeki widać, że ktoś też czeka na prom, palą ognisko. Dupa nie popłyniemy już dzisiaj. Izi zbiera drzewo na ognisko, próbuje rozchodzić bolącą nogę, ja szybko rozbieram moto żeby filtry wyczyścić. http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/P7270735.JPG http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/P7270742.JPG A że mam K&N w gaźnikach nie jest to takie proste. Za chwilę przyjeżdża Sasza z Krystyną. Zbierają drewno i robią ognisko, bo Izi już ruszać się nie może całkiem. Zaczynamy myć filtry z rzece a tu podjeżdża jeep i pada pytanie: płyniecie? jak tak to już. Cholera. Zbieramy plastiki, zbiorniki, śrubki, kanapy i wszystko inne z bagażem włącznie i luzem na prom wrzucamy. Na drugim brzegu wyładunek prędki, bo goście z jeepa tylko kogś tam zabierają i wracają z powrotem. My jednak szczęśliwi że o 24.00 udało się przekroczyć rzekę. Koleś, którego widzieliśmy z drugiego brzegu rzeki, dyfer w aucie już 3 dni naprawia. Pytamy się czy możemy się rozbić i czy ognisko przeszkadzać nie będzie. Gość na to, że nie ma sprawy tylko o 4.00 zawsze przychodzi niedźwiedź wody się napić i ryb nałapać, ale jak nam to nie przeszkadza to możemy zostać, on osobiście śpi w aucie. Krystynie się nie uśmiechało spotkać oko w oko niedźwiedzia więc trzeba było nocleg pod dachem znaleźć. Gość z auta mówi że ok. 1km dalej mieszka rybak i może nas przenocuje. Sasza pojechał pogadać z rybakiem a my w tym czasie moto poskładaliśmy. Sasza wrócił rybak nas przenocuje. http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/P7270745.JPG http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...2/P7270747.JPG Plan taki, ze śpimy 2-3 godziny i dalej dzida do PKC aby na prom zdążyć. Przenosimy się więc do rybaka jest już 1.00 idziemy spać w beczce cysternie. Wszędzie tego używają na Syberii komary łatwiej wybić i uszczelnić aby nie wchodziły no i niedźwiedź się tak łatwo nie dobierze. |
Cytat:
|
no, zrobilo sie extremalnie. Sa problemy jest zabawa!
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:37. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.