![]() |
3 Załącznik(ów)
Greg namawiał mnie to przyjmowania dziwnych pozycji aby tylko fotka dobrze wyszła.Średnio mnie się to podobało ,ale chęć bycia sławnym zwyciężała. Załącznik 27639Pozycja na autostopowicza. Dobrze, że nie wiało zbytnio, choć przelatujący obok helikopter przypomniał o przestrzeni oraz wysokości na jakiej byliśmy. |
2 Załącznik(ów)
Samo Preikestolen leży na wysokości 604 metry. Płaska powierzchnia wierzchołka o wymiarach 25 na 25 metrów, jest jedną z największych atrakcji turystycznych tego kraju. Załącznik 27642 Po zejściu z Preikestolen postanowiliśmy dołożyć trochę kilometrów i obejrzeć nasz obiekt z innej perspektywy. |
2 Załącznik(ów)
Droga była zupełnie pusta.Żadnych ludzi ,żadnych samochodów tylko dzika przyroda i odgłos motocykli. Gdy dotarliśmy na drugą stronę mocno przyglądałem się skale na, której niedawno byliśmy. Był już taki wątek na forum, ale dla zobrazowania wycieczki wklejam panoramę.Osoby spostrzegawcze wychwycą"ambonę" Wielkość obszaru jaki zajmuje klif dociera do mnie dopiero z tej perspektywy. Załącznik 27647 Biorąc pod uwagę, że sprawnie nam poszło a było około południa zdecydowaliśmy,że szukamy noclegu rozpakowujemy się i lecimy pojeździć bez zbędnego bagażu. |
Samo Preikestolen oglądając z kompa przechodzą ciarki po plecach :Thumbs_Up:
p.s cały czas mam wrażenie , że było zimno ;) |
5 Załącznik(ów)
Nasz camping był spokojny i cichy z dużą ilością przestrzeni.
Znajdował się nieopodal innej atrakcji turystycznej mianowicie tzw. Kjerag czyli góry z najwyższym punktem 1100 metrów. Góra ze względu na nasze zmęczenie i brak czasu musi poczekać na inne czasy. Niestety oprócz Lofotów musiałem dorzucić kolejny nieodwiedzony punkt w Norge. Na campingu bez problemu opłukaliśmy siebie oraz maszyny strudzone tysiącami kilometrów. Rozpakowanie zajęło nam chwilkę, ale wiedziałem ,że jak pozbędę się kufrów to lepiej będę konsumował zakrętasy. Czekała nas wycieczka do Lysebotn czyli miejscowości do której dojazd droga lądową możliwy jest tylko latem. Sama wieś jest miejscem w którym stacjonuje wielu base jumperów z całego świata skaczących z pobliskich klifów. Gdy moim oczom ukazała się panorama zakrętów przypominająca drogę troli wiedziałem, że będzie ostra jazda. Było sucho i nie było samochodów.Jechaliśmy w dół pokonując zakręty z coraz większą prędkością. Kilka razy zapomniałem się, ale pusta droga wybaczyła mi te błędy. Załącznik 27648 Wioska w oddali wyglądała zachęcająco a świetna pogoda i idealna temperatura wprawiały nas w idealne humory. Załącznik 27649 Załącznik 27650 Gdy już zjechaliśmy na dół leżąc na trawce obserwowaliśmy pontony z silnikiem przypływające wraz ze śmiałkami którzy skakali wcześniej ze skał. Czas trochę się zatrzymał i pamiętam dokładnie, że zamyśliłem się mówiąc do siebie- udało się. Do domu masz już bliżej niż dalej. Drogę z góry na dół pokonaliśmy dwa razy z bananem na twarzy.Rysiek tarł kolanami na wszystkie możliwe sposoby i dawał co jakiś czas cenne wskazówki. Dzień długi a drogi fantastyczne dlatego zdecydowaliśmy się jechać przed siebie. Wymienialiśmy się prowadzeniem i oddychając głęboko koncentrowałem się na technice jazdy. Tyle kilometrów przejechanych wspólnie pozwala już rozpoznawać niektóre ruchy i przyzwyczajenia kompana wyjazdu. |
7 Załącznik(ów)
Księżycowy bezludny krajobraz zastanawiał mnie i coraz częściej nachodziły mnie myśli jak tutaj życie wygląda zimą. Załącznik 27658 Zjazd z głównej drogi raczej nie przypominał szutrów, ale enduro to enduro dlatego zmuszałem Rycha do fotografowania mnie jako gwiazdy offroadu. Greg jednak był na etapie,że to właśnie jego Bmw musi być uwiecznione na tle tej przepieknej przyrody.Sesja biemdablju trwała w nieskończoność a ja zacząłem zdobywać poszczególne pagórki. Załącznik 27655Załącznik 27656 Szło mi różnie, raz gorzej raz lepiej ku uciesze Ryśka filmującego co niektóre wydarzenia. Załącznik 27657Załącznik 27659 Załącznik 27660 |
Calgon
Dawaj dalej i chyba na zlocie w Twierdzy podpytam o szczegóły, bo widzę już kierunek na ten rok. Muszę tylko jakieś 2oo zdobyć, bo Trampek przeszedł w nowe ręce ;) |
3 Załącznik(ów)
Powrót na camping upłynął nam na nagrywaniu filmików z prymitywnego aparatu, które mam nadzieje uda mi się zamieścić.
Asfalt wił się dlatego dla zabawy i treningu wchodziliśmy coraz szybciej w zakręty, co na jednym skończyło się dla mnie niezłym przestrzałem, ale bez wywrotki(Jarek At podobno wiesz o który zakręt chodzi:-) ) Jeździliśmy jak dzieci w te i spowrotem. W pewnym momencie mój silnik zgasł to znów zapalił. No pięknie pomyślałem. Jak błyskawica przeszyły moją głowę myśli serwisanta. -paliwo nie halo?(niemożliwe),świece,kable itp. Dobra jadę i zastanowię się na campingu. Zaparkowaliśmy, odpoczęliśmy i zakomunikowałem Ryszardowi że moja maszyna dała mi jakiś sygnał. Mam przeczucie, że gdzieś nie ma jakiegoś styku.Raz kręci raz nie kręci. Greg spokojnie rozpakował weka zarzucając go na kuchenkę i wysłuchał moich obaw. -Calgon idź zrób drinka a ja się przyjrzę Wracając ze szklaneczkami wiedziałem już , że zacznę od rozebrania modułu z przyciskiem od rozrusznika. Greg usiadł na schodkach z wolna popijając a ja zabrałem się za serwis. Okazało się to słuszne i za pomocą mojego pilniczka do paznokci oraz mini słoiczka z wazeliną z którą Rysio się nie rozstaje usunęliśmy awarię. Po złożeniu z dumą odpaliłem. Suma sumarum pękniecie stelaża w Kandałakszy, brak czujnika luzu w Petersburgu oraz brak styku w przycisku przełącznika rozrusznika w Norwegii okazały się jedynymi awariami podczas wyjazdu. Nic nie stało się z motorami takiego co pokrzyżowałoby nam plany choćby w 1 %. Uznałem wyjazd za bezawaryjny za co ucałowałem moją 20 letnia Afrykę 100 razy. Kolejny dzień miał się skończyć w Oslo. Do przejechania mieliśmy ok 400 km. Żwawo ruszyliśmy na wschód mijając tamy i zbiorniki wodne na których Norwedzy żeglowali i pływali kajakami. Nie było by w tym nic dziwnego wszak było lato, ale na poboczach leżał śnieg. Cały czas nie mogłem się nadziwić jak na takim zadupiu utrzymują drogi w takim stanie. Załącznik 27690 Będąc 50 km od Oslo zaczęliśmy szukać noclegu.Bez sensu było pchać się do stolicy i przepłacać.Miejscówka w Drammen oddalonego od stolicy ok 40 km. okazała się właściwa. Camping był jednym z gorszych na jakich spaliśmy a obecność wszędobylskich i krzykliwych dzieci Pakisów dawała sie we znaki. Łożko i prysznic nieopodal rekompensowały wrzaski. Gdy już oporządziłem się i zza firanki obserwowałem leniwy dzionek Pakisów, Rysiek stwierdził ,że musimy wybrać się na zakupy. -Chleb i masło się kończą. Wyskoczyliśmy na shopping. Rysiek sprawnie kroił chlebek w samoobsługowej maszynce do krojenia uśmiechając sie do siebie a ja zawiesiłem się przy regale z masłem i serkami. -Rychu nihuja nie moge zakumać, które to masło w tym barbarzyńskim języku. Rychu chciał błysnąć wszak o Norwegii wie wszystko. -Calgon Ty to sie zawsze cyrtolisz -Tu masz masełko kupujemy i spadamy. -Dobra dobra luzik pomyślałem W ten o to sposób staliśmy się posiadaczami czegoś co przypominało sraczkę a smakowało jak skwaśniały jogurt z duża ilością cukru. Miałem w końcu okazję trochę pociągnąć z Rycha. - Nie myślałeś o o tym ażeby wykładać Norweski w Polsce? zapytałem -Może zrobić Tobie kanapeczki z masełkiem na jutro? Rych mruczał coś pod nosem, ale generalnie mieliśmy ubaw. |
Calgon pamiętam dobrze tamten zakręt i ubaw współtowarzyszy jak walczyłem o życie na poboczu zgrabnie omijając skały ;)
Jakiś taki dziwny ten zakrętas był co potwierdzają twoje doświadczenia :). |
piknie
>> Uznałem wyjazd za bezawaryjny za co ucałowałem moją 20 letnia Afrykę 100 razy. << i sprzedajesz właśnie jakieś plastikowe cóś :) ?? :) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:54. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.