![]() |
Cytat:
Panowie, dzięki wszystkim za miłe słowa :Thumbs_Up: Cieszę się niezmiernie, że Wam się podobało i że mogłem umilić Wam czas w te długie, zimowe wieczory. Jednak, moja zasługa jest tu raczej niewielka, bo to nie ja byłem reżyserem tej historii, to los, albo jak kto woli przeznaczenie rozdawało karty, a my byliśmy tylko uczestnikami. Gdyby to wszystko się nie wydarzyło, nie było by co opisywać, po prostu. |
Panowie, świetna przygoda i jeszcze lepsza relacja! Gratuluję!
Wczoraj byłem na spotkaniu, na którym grupa podróżników opowiadała o miesięcznym trekkingu po Nepalu. Materiału mieli na całą noc opowieści a streścili po łebkach wszystko w 40 minut. W zasadzie niczego się tam nie dowiedziałem.. Panowie, czytałem tą opowieść z wypiekami na twarzy i niecierpliwie czekałem na każdą kolejną część. Dzięki wielkie! Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Epilog
I to miał być koniec ... ale nie. Po 17 dniach od powrotu do domu, 8 września, wieczorem po kolacji, czuję się jakoś niewyrażnie, a nocą przekleństwo wraca ze wzmożoną siłą. Nic mnie nie boli, ale regularnie co godzinę muszę biegać do kibelka i znowu wszystko ze mnie leci. Wirus działa nadal. Rano jestem zmęczony i niewyspany, ale to nic w porównaniu z kazachskim stepem. Można by rzec, że to w pewnym sensie przyjemność. Jestem przecież w domku, nic nie musze, robie co chce, a wszystko co zrobie będzie dobrze. Dlatego rano, ide se z wizytą do mojego doktora, pokazuje mu wszystko, tzn. leki i wypis ze szpitala w Aktobe. Doktór przeczytał, obejrzał kazachskie leki i stwierdził, że … jest dobrze, tzn. jest dobrze, bo to taki chwilowy nawrót zatrucia pokarmowego. Zastosuje nowe, lepsze, nasze leki i sraczka szybko przejdzie. Wierzę mojemu doktorowi, bo czemu miałbym nie wierzyć, przecież to tylko sraczka jest, a ja jestem w domu, u siebie i żadna sraczka mi nie straszna. Będzie dobrze. Po zastosowaniu nowych leków, sraczka rzeczywiście ustąpiła … po dwóch dobach wprawdzie, ale specjalnie mi to nie przeszkadzało. Można się przyzwyczaić. Od tej pory już nic mi nie dolega, jestem zdrowy, przekleństwo najwyrażniej minęło, a dziś pozostały nam tylko wspomnienia. I to już naprawdę będzie KONIEC opowieści. Dziękujemy za uwagę – Max i Henry https://lh3.googleusercontent.com/Gk...K=w868-h651-no |
Świetnie się czytało i oglądało! Brawo Wy!!!!!!!!!!
|
nawet złapałem się na tym, że zapomniałem gdzie to Wy pojechaliście :) świetna relacja
|
Kozacy jesteście Panowie. Zazdroszczę odwagi, przygody jednocześnie współczuję sraczki i męczarni.
|
Ten opis wyprawy jest dla mnie naprawdę wartościowy.
Po pierwsze pokazuje że czasem nawet wydawać by się mogło drobne zdarzenia powodują spore komplikacje czy też zmianę nastroju/ nastawienia do wyprawy ( problemy gastryczne czy traumatyczny widok potrąconego zwierzęcia). Po drugie - fajnie się czyta że nie zawsze wszystko jest różowo - różne niemiłe przeżycia zdarzają się tez innym -to przeciwności dopiero ukazują charakter człowieka. Pozdr i dziękuję. |
hahaha Horrrtel âAralskâ !!!!!!!!!!
Swietna nazwa mialem tam z zona kaca stulecia( zreszta prawie codziennie tak bylo) po wodce w knajpie naprzeciwko, spalismy w Prezydenckim Apartamencie w z widokiem na palace sie smieci, bylo wspaniale!!!!!!!!!!!!! Wiedzmy tzz byly!!!!! |
Bomba relacja, właśnie skończyłem. Jeszcze dodam moje 3 grosze w kwestii tytułowego "przekleństwa". Myśmy łykali probiotyki codziennie podczas wycieczki (miesiąc). To jest takie coś co się bierze przy antybiotyku. Codziennie do wyczerpania zapasów łykaliśmy te piguły i odpukać "przekleństwo" nas nie dopadło.
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:10. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.