Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Albania 2016 oczami Zeta (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=27800)

Navaja 09.11.2016 19:32

Dziękuje.
1. Wychodzi na to, że jechaliście nową SH31. Jadąc SH31 od Kukes za miejscowością chyba Kolesjan jest rozwidlenie i nowa SH 31 odchodzi w lewo a stara szutrowa SH31 leci dalej, po przecięciu rzeki ciagnie się wzdłuż niej po lewej stronie jadąc na południe aż do mostu w Muhurr gdzie znowu przecina rzekę i dociera do Peshkopii. Pytałem, bo się zmartwiłem, że tą starą tez już wyasfaltowali. Co ciekawe googlemaps cały czas starą podaje jako główną drogę.:dizzy:
2. Po przejechaniu mostu w Muhurr jadąc od strony Peshkopii i skręcając w lewo byliście już na SH36, która ciągnie się do Burrel. Gdbyście za mostem pojechali w prawo do dojechalibyście starą SH31 do Kukes.

Dawaj więcej zdjęć. :D

PS. cholera. I znowu zaraz będzie polew, że GS się popsuł. ;)

barthelemi1 09.11.2016 20:12

Rewelacja, piękne widoki i świetne traski;)

Mieliście problemy z dętkami/oponami?

Zet Johny 09.11.2016 20:22

Nie było ani jednego kapcia. Się teraz zastanawiam czy nie opisać po krótce naszego wyjazdu.

kylo 09.11.2016 21:54

Nie zastanawiaj się za długo, pisz!:lukacz:

Erw 10.11.2016 07:48

Ja nie miałem tyle szczęścia. Gwóźdź 10cm na pętli Theth ;)
https://lh3.googleusercontent.com/E6...366-h768-rw-no

zaczekaj 10.11.2016 08:35

W Theth też miałam kapcia i do dzisiaj nie wiem jaka cholera mi dętke przebiła.

wytapatalkowano

barthelemi1 10.11.2016 09:29

no to pogratulować;)
uwielbiam oglądać jak ujeżdzacie Afry, wyglądają tak imponująco. Cholera a pode mną jak motorynka... :(

Zet Johny 10.11.2016 20:27

3 Załącznik(ów)
Postanowiłem w skrócie opisać mój wyjazd do Albanii. Może to kogos zainteresuje:D
Dzień I - 3.06.16

Wyjeżdżamy w piątek rano tj. chyba o 6. Trasa wiedzie przez Stary Sącz, Piwniczną a później kierunek na Poprad. Na nawigacji moje ulubione ustawienie czyli najkrótsza trasa. Na południe od Popradu wjeżdżamy w fajny teren zalesiony z wieloma zakrętami. Jedzie się świetnie, ruch na tej drodze symboliczny ale wiemy że się to zmieni bo mamy gdzieś koło południa przejechać Budapeszt. Rzeczywiście w Budapeszcie ruch duży ale nie zamierzamy się spieszyć. Dalej kierunek południowy. Jest słonecznie i spokojnie. zatrzymujemy się a to na tankowanie a to na jakąś kanapkę a przede wszystko kawa. Jesteśmy samowystarczalni. Mamy palnik na benzynę, mamy wodę, kawę i cukier.
Suniemy spokojnie bo nocleg mamy z polecenia przed granicą Chorwacką. Jedziemy m.in. przez miejscowość Packs nad Dunajem. Mieści się tam elektrownia atomowa.
Pod wieczór dojeżdżamy na nocleg do Campingu Arena w miejscowości Dunaszekcső. dunarena.hu
Jest tam restauracja w której zaraz po zatrzymaniu i dogadaniu noclegu (10 €/osobę) wypijamy schłodzone piwo Soproni.
Załącznik 67062
Trzeba przyznać że smakowało. Nasz lokal w którym będziemy spać to pokój z trzema łóżkami i łazienka. Co nam się spodobało to to że motocykle można było postawić pod zadaszeniem zaraz obok.

Załącznik 67060
Załącznik 67061

Zet Johny 10.11.2016 20:40

7 Załącznik(ów)
Dzień II
Pobudka bodajże o szóstej. Śniadanko i oczywiście kawa na zewnątrz. Omówienie trasy i gdzieś koło 7 już suniemy w kierunku granicy Chorwackiej. Jest sobota i ruch jest mały. Ciągniemy przez Osjek i Vukovar w którym zatrzymujemy się przy wieży ciśnień która dzisiaj odgrywa rolę pomnika po wojnie która się przetoczyła na początku lat 90-tych przez Bałkany.
Styki nas nie puszczają żeby się wspiąć na górę.

Załącznik 67063



Jedziemy dalej. Navi proponuje żeby zahaczyć o Serbię a później dopiero Bośnia i Hercegowina. Pasuje nam to. Zaraz za Tovarnik przejeżdżamy na serbską stronę mocy, żeby już w miejscowości Sremska Rača przekroczyć rzekę Sawa i pojawić się w Bośni.
Kierujemy się na Tuzle. Droga kręta z dużymi ubytkami asfaltu (R459).To tam w pewnym miejscu zobaczyłem czerwoną tabliczkę żeby uważać na miny. Pamiętam że przed Tuzlą odwiedzamy sympatyczną miejscówkę - Gornja Tuzla.
Na małym ryneczku uzupełniamy zapasy wody i spotykamy bardzo sympatycznego starszego Pana który podobno należy do okolicznego klubu motorowego. Rozmawiało się ciężko bo ani rosyjskiego ani angielskiego nasz znajomy nie znał, ale uśmiechy i uściski dłoni sprawiły że było bardzo wesoło.
Ciągniemy się dalej przez Tuzle w kierunku na Sarajevo. GPS wybiera nam takie drogi że jest dosyć interesująco. Czasami jakiś szuterek nawet. Niestety jeszcze nie miałem mojego Zumo tak obcykanego żeby mi zapisywał trasy - a przynajmniej nie mogę teraz tego znaleźć. Pamiętam że bodajże w Tuzli navi nas pokierowało w bok w jakieś osiedle i rzeczywiście był to skrót ale droga była tak bystra że chwila niezdecydowania i mogłoby mi zabraknąć jedynki. Z kolei przy beemce Grzegorza szybszy ruch manetki mógł skutkować backflipem.
Gdzieś po drodze jakiś ciepły posiłek i kawunia.
Przez Sarajevo przejeżdżamy dosyć szybko i lecimy w stronę Czarnogóry a konkretnie chcemy jechać doliną rzeki Drina.
Załącznik 67064
Granicę przekraczamy w Hum. Przejeżdżamy przez most na Tarze i pozdrawiani przez wielu miłośników raftingu jedziemy na południe wzdłuż rzeki Piva.
Załącznik 67065
Zaczyna się jazda w niezliczonych tunelach wzdłuż rzeki Piva a później wzdłuż jeziora Pivsko.

Załącznik 67066
Załącznik 67067


Przed mostem na jez. Pivsko odbijamy na planowany nocleg u Daniela w Eko-Selo Durmitor w miejscowości Trsa. U Daniela byliśmy już w zeszłym roku także powitanie jest bardzo wesołe i sympatyczne.
Zaraz po zejściu z motocykli dostajemy po bani Rakiji własnej produkcji. Później już na stole króluje piwo Niksicko. Po jakimś czasie trafia na stół danie mięsne dla trzech facetów. Porcja była tak obliczona że ledwo to wciągnęliśmy.
Niestety zdjęcie z przykurzonej komórki:
Załącznik 67068

Długie rozmowy wieczorowe, śmichy chichy i do spania.

Zet Johny 11.11.2016 10:53

15 Załącznik(ów)
Dzień III
Pobudka około szóstej (trudno taki regulamin wycieczki). Jest rześko. Pięć stopni na plusie.
Obżarci na wieczór nie jemy teraz śniadania tylko pakujemy klamoty i w drogę. Oczywiście w stronę Parku Narodowego Durmitor. W parku rewelacja - 7 stopni Celsjusza i słońce prosto w oczy. Oczywiście z tym słońcem to tak nie cały czas ale czasem można było się zaskoczyć. Ruch zerowy tak że śmigamy śmiało. Durmitor to punkt obowiązkowy dla kogoś kto jedzie do Czarnogóry.
Załącznik 67072
Załącznik 67073
Załącznik 67074


Dojeżdżamy do drogi P5 i suniemy na południe do miejscowości Savnik. Asfalt masełko i jeszcze chyba cały czas z górki. Tylko cały czas poniżej 10 stopni C. W Savnik skręcamy w naszą ulubioną drogę R18. Droga mało uczęszczana ale chyba nie przez zakaz wjazdu który widzimy w pewnym momencie. Kręcimy się po wielu zakrętach to do góry to na dół żeby dotrzeć do E65 przed miejscowością Kolasin.
Załącznik 67075
Załącznik 67076
Załącznik 67077


Tam dopiero okazuje się że mamy puste żołądeczki i należy się nam dłuższy postój. Gotujemy wodę na herbatę a później oczywista na kawę i naprawdę głodni wpieprzamy ile się da co kto ma.
Po jedzeniu pasowało by się zdrzemnąć ale regulamin tego zdecydowanie zabrania więc jedziemy w stronę Kolasin a później M9 do miejscowości Andrijevica. Trasa świetna częściowo leśna po kiepskim asfalcie co nam w ogóle nie przeszkadza. Można tam sobie uzupełnić wodę w wielu przydrożnych studniach. Docieramy do Andrijevicy i tam robimy tankowanko i idziemy do Francy. France lubimy bo rok wcześniej się z nią spotkaliśmy w Kotorze. Jest to dobrze wyposażony sklep spożywczy ze świeżym pieczywem przeważnie pieczonym na miejscu. Obsługa bardzo sympatyczna nawet do tego stopnia że piekarz w pewnym momencie rzucił całą robotę w kąt i przyszedł oglądać motocykle. Jak się znowu spotykamy z Francą to trzeba to uczcić. Zjedliśmy po lodzie na patyku (regulamin nie zabrania :-) )
Chwila odpoczynku i ciśniemy w stronę Gusinje. Trochę się zapędzamy i mijam skręt na przejście graniczne a więc zwiedzamy z siedzenia motocykla miasteczko a później dopiero uderzamy na granicę.
Na przejściu pustki. Szybko załatwiamy formalności w jednej budzie i w drugiej i jesteśmy w Albanii.
Jedziemy nieśmiało drogą SH20. Na początku jest trochę asfaltu ale po może kilku kilometrach zaczyna się droga nie tyle szutrowa co gruntowa. Widać co chwilę ekipy budowlane które coś tam majstrują przy umocnieniach, przepustach a dopiero dużo dalej z nawierzchnią. Początkowo ciężko było mi się przestawić z jazdy asfaltowej na terenową, ale z każdym kilometrem kierowanie przychodziło mi z większą łatwością.
Załącznik 67078


A w dodatku droga zaczynała się poprawiać i zmieniła się w pewnym momencie w szeroką szutrostrade czekającą na masę bitumiczną po której śmigały mercedesy w tumanach kurzu.
Na jednym takim wypłaszczeniu zarządzamy postój związany z częścią gastronomiczną.
Grzegorz wyciągnął z bagażu 2 litry gulaszu. U niego to chyba tradycja bo rok wcześniej też gulaszem częstował w Rumuni. zatrzymaliśmy się przy jakimś pomniku upamiętniający jakąś przyjaźń albo wręcz przeciwnie. Nie ważne. Najważniejsze ze był stolik drewniany i ławki a w niedalekiej odległości potok.
No więc poszedł na warsztat gulasz z “Francowatym” pieczywem a późnie kto zgadnie ….., oczywiście kawunia. Nasz posiłek co chwilę zostaje przerywany pozdrowieniami z pędzących i trąbiących merców.
Załącznik 67079
Załącznik 67080


Po gatce szmatce ruszamy dalej SH20 w kieruku do Hani i Hotit. Zaraz zaczyna się asfalt i niezłe śmiganie po serpentynach. Kto mógł to pozamykał opony a kogo styki nie puszczały to na szczycie mógł dotrzeć papierem ściernym.
Załącznik 67081
Załącznik 67082
Załącznik 67083
Załącznik 67084




Na górze pamiątkowe zdjęcia i ciupiemy dalej. Już popołudniem (na zegarek rzadko spoglądałem) docieramy do Hani i Hotit i celem kolejnym jest pętla Thet. Ale wiemy że jej dzisiaj nie zrobimy, zostawiamy to na następny dzień ale chcemy się zbliżyć jak najbliżej żeby wcześnie wyskoczyć z bloków startowych na Theth. Jedziemy do Koplik i skręcamy na SH 21 ale jakoś nas gps tak poprowadził że jechaliśmy ciekawą drogą z luźnym tłuczniem a później koło zakładu karnego który stał w szczerym polu.
Docieramy spokojnie do miejscowości Boge i chyba w jedynej lokalnej restauracji dogaduję się z młodą dziewczyną w kwestii noclegu (swoja droga dobrze znała angielski). Zaraz koło tego lokalu był kawałek trawnika i tam mogliśmy się rozbić za jedyne 2€ od osoby. Mieliśmy do dyspozycji wc które także służyło nam jako prysznic (świadczyła o tym przykręcona do ściany bateria i kawałek przewodu ze “słuchawką”na końcu).
Załącznik 67085
Załącznik 67086


Sympatyczny wieczór z zimnym Niksickiem i rozmowach zakończył dzień.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:47.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.