![]() |
12 Załącznik(ów)
Rozpoczyna się 6. dzień wycieczki. Plan na dzisiaj to przejechać znaną wszystkim, drogą DN7C, zwaną Transfogarską. Wjeżdżam na nią od strony południowej.
Załącznik 125461 Załącznik 125462 Załącznik 125463 Są serpentyny, choć widoków na razie brak, bo droga wiję się w lesie. W okolicach jeziora Vidraru wyjeżdżam z lewej agrafki i widzę, że ok. 50 metrów przede mną, na środku mojego pasa ruchu stoi jakiś samochód na awaryjnych. Stoi, zamiast jechać. Zbliżam się do niego i dopiero po chwili zauważam przyczynę jego postoju…, i zatrzymuję się za nim jak wryty. Szybciutko gaszę silnik i zdejmuję z uchwytu komórkę, służącą za nawigację. Strzelam 3 fotki. Przez okno kierowcy granatowego transita zaczynają wypadać kawałki kanapek, a niedźwiadki zaczynają zbliżać się do ciągłej linii środka jezdni. I znowu jarzę z pewnym opóźnieniem, co najmniej jak diesel na mrozie, że takie zachowanie ani nie jest właściwe, ani bezpieczne. Za sobą słyszę pojedynczy klakson, obracam się i widzę, że takich gapiów jak ja jest już kilku w kolejce za mną, a ten jeden trzeźwiej myślący użył klaksonu. Jego dźwięk zachęca mnie do ruszenia, choć mam przecież miejsce w I rzędzie tego teatru😊. I wtedy popełniam równie głupi ruch. Niewiele myśląc (jak widać myślenie nie jest moją najmocniejszą stroną), powoli z lewej strony mijam stojącego przede mną transita, czyli tak jak podczas zwykłego manewru wyprzedzania. I w tym krytycznym momencie znajduję się na drodze między niedźwiedziami a ich jedzeniem… Co uzmysławiam sobie…, właśnie – z pewnym opóźnieniem😊 Jak już jestem 30 metrów od ich pazurów i kłów. Załącznik 125464 Moje pierwsze w życiu spotkanie z niedźwiedziami, i to z tak bliska! Śmiem twierdzić, że w krytycznym momencie były ode mnie w odległości nie większej niż 1,5-2 metra. Ale długo nad tym nie rozmyślam, ponieważ na którymś z kolejnych ostrych zakrętów znowu „czai się” niedźwiedź! Tym razem wyrośnięte bydle znajduje się na jakiś metr za krawędzią asfaltu. Ale jaja! Już się nie zatrzymuję na fotę😊. Tych niedźwiedzi jest w tej Rumunii jak psów. Bezpańskich. Po kolejnych 40 minutach jadący z przeciwka samochód miga do mnie długimi, ostrzegając mnie, że… za kolejnym zakrętem znowu niedźwiedź. Ubaw po pachy, jak w zoo😊 Załącznik 125465 Załącznik 125466 Nie udało się przejechać całej Transfogarskiej. W okolicach szczytu Vanatarea lui Buteanu (2507 m npm), czyli ok. 20 km przed końcem, zalega śnieg… Spotykam tam dwóch motocyklistów z Francji, również wykonujących odwrót taktyczny. Załącznik 125467 Załącznik 125468 Załącznik 125469 Na biwaku szum potoku, śpiew ptaków, cykanie świerszczy a może i cykad? Różowe wino, ser i chleb. Na deser batonik czekoladowy „Autentic ROM”, o niepowtarzalnym smaku likieru, a może rozpuszczalnika, niewątpliwie innym niż „koncernowe” słodycze. Jestem w dolinie, a wokół mnie zalesione górki. Komarów brak. To jest prawdziwy odpoczynek. Rozłożenie biwaku nieco wcześniej, kąpiel w potoku, rozmyślanie nad przeżytym dniem i pięknem tutejszego krajobrazu. Spokój. Delikatny wiaterek, jak muśnięcia welonu panny młodej. I te zapachy bystrza potoku, kamieni, ziemi, wilgoci, może i tabaki nawet😊. Rewelacyjne miejsce😊. Nic mi więcej nie potrzeba. Po pewnym czasie tak się już tu zadomowiłem, że postanawiam wybrać się na niewielki spacerek do lasu. Załącznik 125470 Załącznik 125471 Załącznik 125472 |
Niedźwiadkowa historia uzmysławia, że na takich biwakach też mogą zawitać pod namiot, pytanie co wtedy, miałeś jakieś narzędzie do odstraszenia? Pewnie nie myślałeś o tym? Znajomi byli w Rumuni to akurat jeden z nich pijany ścigał niedźwiedzia żeby mu kask założyć, Polacy to stan umysłu :-)
|
Masz rację. Oczywiście, że myślałem, ale... pozytywnie:) A także robiłem co mogłem, żeby nocą nie przyszły w odwiedziny, resztki jedzenia na noc zawinięte w folie i wiszące na drzewie sporo od namiotu, śmieci też zawinięte i wiszące. BTW, oczywiście wyjeżdżając rankiem z biwaku wszystko zabrane ze sobą i jedynym śladem mojej bytności pozostaje zgnieciona trawa pod namiotem. Żadnych śladów.
Czy miałem narzędzia do odstraszania? Nie..., choć gaz miałem, lecz nie ten wielki na niedźwiedzie. Już Bear Grylls uczył, że jak spotkasz na swej drodze niedźwiedzia i już nie ma szansy na zejście mu z drogi, to weź nad głowę swój plecak, bo im większy mu się wydajesz, tym on ma mniejszą ochotę cię popieścić. |
10 Załącznik(ów)
Dzisiaj przejazd Transalpiną (DN67C). Co prawda jest jeszcze oficjalnie zamknięta (do 20.06.2023), ale z przeciwka co rusz spotykam wracających z drugiej strony motocyklistów. Cała jest przejezdna, ja przejeżdżam ja startuję z krańca północnego i zmierzam ku południu.
Załącznik 125493 Załącznik 125494 Załącznik 125495 Załącznik 125496 Załącznik 125497 Gdy byłem na wysokości wioski Ranca (wyciągi narciarskie, kilka hoteli, knajpa) dojechałem do jadącego przede mną białego bmw. Obaj pyrkaliśmy jakieś 45 km/h, ja ze 100 metrów za nim. Ponieważ padało nie zamierzałem jechać szybciej. W pewnym momencie, przy jednym z hoteli białe bmw bez kierunkowskazu zjeżdża na prawe pobocze. Podczas gdy go właśnie mijam, bmw nie zatrzymując się na tym poboczu, płynnie zaczyna robić nawrotkę, wcale nie patrząc do tyłu i w lewo. Cisną mi się na usta wyrazy, bo na nic się zdaje moje trąbienie, już nie mam czasu i miejsca odbić w lewo! Ostatecznie, zjawiony kierowca białego bmw gwałtownie wciska hamulec w podłogę i przejeżdżam może 50, może 80 centymetrów przed maską jego automobilu! Na marketowym parkingu zauważam samochód z charakterystyczną nalepką (czarny wykrzyknik na żółtym tle). Już wcześniej widziałem takich kilka, jedną na tablicy rejestracyjnej motocykla (przyklejona tak, że zakrywała jedynie ze 20% tablicy). Zagaduję młodego właściciela pojazdu i dowiaduję się, że niedawno zrobił prawo jazdy, a taką wlepkę można kupić na stacji benzynowej. Niestety, na każdej kolejnej takowych brak, a miałem ochotę zakupić ich kilka. Załącznik 125498 Izvorul La Gropan, atrakcja w postaci ciepłych (tym razem) źródeł ulokowanych pod mostem. Lekko ciepłych de facto… Bezpłatnie. Do filarów mostu przymocowane wieszaki na ubrania. Na ścianie wisi zegar wskazujący poprawną godzinę. Klapeczki, szlafroczki, kultura. Ciche rozmowy. Atmosfera dość miła, zostałem zaproszony do środeczka, mimo, że wydawało mi się, że nie ma już miejsca. Po mnie weszły jeszcze 4 słusznej postury osoby. Na koniec najbardziej rozmowna pani pyta czy jestem z Polski? Tak, a skąd wiecie? A, po prostu widzimy. Załącznik 125499 Załącznik 125500 Załącznik 125501 Dzień kończę w towarzystwie szerszeni, co niestety wychodzi na jaw już po rozłożeniu namiotu. Obserwuję miejsce wylotu (spod zielonej plandeki kryjącej deski) i wygląda na to, że na raz wylatuje 1 (słownie: jeden) szerszeń. Może w ogóle jest samotnikiem? Spowalniam swoje ruchy podczas niezbędnych czynności i staram się nie robić żadnych szelestów. Ze spożyciem wiktuałów przenoszę się na drugą stronę polanki. W konsekwencji wieczór, noc i poranek udajemy, że siebie nie zauważamy i jest ok. Załącznik 125502 |
Spoko relacja 👍
Cytat:
https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...3c310511c2.jpg |
10 Załącznik(ów)
Cytat:
---- ---- ---- ---- ---- O 4 rano zostaję brutalnie obudzony przez… koncert jakiegoś ptaka! Solista umiejscowił się pewnie tuż nad moją głową😊 Rano jadę wzdłuż Dunaju, zawsze chciałem zobaczyć jego słynne fale😊 Załącznik 125526 Droga prowadzi mnie północną Bułgarią na wschód, a od miasta Pleven dalej na południe kraju. Załącznik 125529 Deszcz popaduje tym razem mało intensywnie, ale dłużej. Staję na popas pod daszkiem, a po południu zaś gdy niebo się rozpogadza postanawiam zażyć kąpieli pod prysznicem. Po drugiej strony szosy, naprzeciwko zadaszonego stołu, z kranu ze ściany leci woda. Załącznik 125527 Załącznik 125528 Droga nr 35 robi się coraz bardziej atrakcyjna. Przejeżdżam przez Przełęcz Beklemoto (Trojanski prochod), którą ktoś w opiniach wujka g. opisał jako „malowniczą z ostrymi zakrętami przez gęste lasy bukowe, z miejscami niesamowitymi widokami, głównie od strony południowej”. Ja jadę od północnej i też nie narzekam. Załącznik 125530 Na przełęczy znajduje się 35-metrowej wysokości Łuk Wolności, który „został poświęcony pamięci <rosyjskich i sowieckich> wyzwolicieli”. Mniejsza o historię. Ta gigantyczna kamienna budowla umieszczona w tej scenerii robi na mnie duże wrażenie! Widoki i przestrzeń wspaniałe! Załącznik 125531 Załącznik 125532 Załącznik 125533 Załącznik 125534 Dzień kończę na biwaku zadekowany pomiędzy grabami. Ni to las, ni to łąka. Załącznik 125535 Usypiając słyszę, że zaczyna padać deszczyk. W nocy budzi mnie huk ulewy siekącej w namiot. Gdy przestaje zaś padać, do mych uszu docierają niepokojące (czym spowodowane?) dźwięki, jakby ktoś w odstępach 10-12 sekund rzucał kamykiem w pustą plastikową butelkę… Już całkowicie rozbudzony zaczynam podejrzewać, że jakiś cierpiący na bezsenność lokels w coś się ze mną bawi… Jestem bliski wyjścia z namiotu, ale ostatecznie dosypiam do rana😊 |
11 Załącznik(ów)
Budzę się jeszcze przed budzikiem i postanawiam skoczyć do stolicy Bułgarii, to tylko 2 godziny stąd po niemal pustej drodze E871.
Załącznik 125567 Załącznik 125568 Załącznik 125569 Załącznik 125570 Siedzę w maku, zapycham buły z frytkami i korzystam z wifi. Skoro jestem już w stolicy, to może znajdę jakąś „atrakcję” do obejrzenia. Wybór pada na muzeum dzwonów w jakimś parku. Jadę tam, zostawiam motocykl na parkingu i człapię przez ten park, a coraz większy żar leje się z nieba. Idąc widzę, że gugiel zrobił mi psotę, mogłem dojechać (prawie) na miejsce z drugiej strony. Odkrycie to ostatecznie zniechęca mnie do tych dzwonków, robię w tył zwrot. Z Sofii gnam 3-pasmową (rzadko jest 2-pasmowa) autostradą w kierunku Plowdiv i dalej już lokalnymi drogami na południe. Załącznik 125571 Załącznik 125572 Załącznik 125573 Załącznik 125574 Jestem w Rodopach, nieopodal znajduje się zaznaczony na mojej mapie Belintash, z notatką „Amazing place! It is possible to drive almost to the top you will need to walk the last 600 meters only”. Miejsce, w którym jestem nie robi na mnie równie wielkiego wrażenia, może przez te 600 metrów, które sobie daruję. Za to dalsza droga (861) w kierunku Pamporovo, z licznymi zawijasami jest bardzo przyjemna, mimo licznych samochodów i żadnych widoków (prowadzi przez las). Po drodze jedno z licznych tankowań, ale pierwsze (i ostanie zarazem) na stacji w żółto-niebieskich barwach i nazwie „Perfect” (albo „Perfekt”). To był jedyny przypadek, kiedy nie dało się zapłacić kartą revolut. I jedyny w mym niedługim życiu, kiedy po tym fakcie z lady zostały mi zabrane kluczyki do motocykla przez obsługującą ten przybytek matronę imieniem Wio.leta… Kręta wąska droga prowadzi wąwozem rzeki Bujnowskiej. Podobno Bujnowo to najdłuższy kanion w Bułgarii i „jedna z najciekawszych w tym kraju tras turystycznych”. Nie zostałem „oszołomiony” przez jej piękno, ale końcowy odcinek rzeczywiście ciekawy. Załącznik 125575 Załącznik 125576 Jest już przed godziną 19.00 i od dobrych 30 minut rozglądam się za miejscem na biwak. Wydaje mi się, że jestem na końcu świata i że bez trudu powinienem coś znaleźć, ale wciąż po obu stronach drogi tylko pionowe skały (w końcu to wąwóz), gdy niespodziewanie dojeżdżam do wioski Yagodina. Nie poddaję się w poszukiwaniu noclegu w naturze, przejeżdżam wioskę jedną, na chybił trafił wybraną drogą. Po obu stronach zabudowania, ludzie spędzają wieczór na ławkach, bawiące się dzieci, asfalt się zwęża, prę do przodu i dojeżdżam do jego końca. Dalej już tylko brama wjazdowa do ostatniego gospodarstwa… Wstyd mi, że pyrkaczem robię zamieszanie. Ostatecznie ląduje w wioskowym (ale wielkim, 3 piętrowym) hotelu, pełnym emerytowanych Anglików. Załącznik 125577 |
12 Załącznik(ów)
75 km na zachód Bułgarii jadę fajną, krętą drogą przez góry. Ładnie tu i zielono.
Załącznik 125583 Załącznik 125584 Załącznik 125585 Załącznik 125586 Okolica bogata w kamień, co rusz widzę ludzi parających się rozbijaniem młotkiem większych głazów na kawałki oraz stosy płaskich kamieni ułożonych równiutko na paletach. Załącznik 125587 Gdy tak medytuję nad ciężką pracą tych ludzi, mijają mnie 3 wozy konne, a każdy z nich „po brzegi” wypełniony ludźmi. W ostatnim z nich dostrzegam serdecznie machającą do mnie rękę chłopaczka, na oko 6-7-letniego. Odwzajemniam ten miły gest i postanawiam dać mu czarną naszywkę naszego Forum. Trzymałem ją specjalnie na podobną okazję od początku wyjazdu😊. Wyjmuję ją z kieszeni i umieszczam w prawej dłoni, po czym ruszam powoli z pobocza drogi i zrównuję swoją prędkość z ostatnim wozem, chwilę jadę tuż koło niego. Wozy jadą przy samej prawej krawędzi drogi, na drodze ruchu pojazdów brak (safety first). W pierwszej chwili nikt z tego ostatniego wozu mnie nie zauważa, są oddani własnym rozmowom, jadę tak z 10-15 sekund i nic, robię więc wrrruuum i też nic… No więc lekko trąbię i wtedy oczy kilku pasażerów zauważają mnie. Wskazuję palcem chłopaka, ktoś go klepie i gdy mamy już kontakt wzrokowy podaję mu drobiazg. Mam nadzieję, że naszywka sprawiła mu radość. Załącznik 125591 Załącznik 125592 Niemal w samym centrum Macedonii zlokalizowany jest Monastyr Treskaviec, podobno jedno z najładniejszych sanktuariów w kraju. Aczkolwiek w ruinie raczej… Załącznik 125593 Załącznik 125594 Natomiast prowadząca do niego droga i okolica są pierwszej klasy. Załącznik 125595 Nabieram w baniak prysznicowy wody i zjeżdżam z monastyru 5 km, by rozbić namiot koło kamiennych bloków. Biwak jest widoczny z wąskiej drogi prowadzącej do monastyru, co jakiś widzę na niej biegaczy i samochody. Załącznik 125598 Przychodzi mi do głowy, że jestem takim „podróżnikiem-naturystą”, najchętniej na biwaku poruszającym się na golasa. Dzisiaj jednak ze względu tych, co lubią biegać zakrywam spodenkami swoje zakamarki, by ich nie wystraszyć😊 Załącznik 125599 |
Czyta się:Thumbs_Up:
|
16 Załącznik(ów)
W drodze na północ Macedonii mijam cmentarz. Zatrzymuję się, bo wydaje mi się, że „fronty” nagrobków, czyli strony wraz z danymi zmarłej osoby i jej zdjęciem są odwrotnie niż u nas.
Załącznik 125618 Na autostradzie spoko, brak niepokojących napisów o opłatach, ale przed stolicą kraju kasują na bramkach jakieś drobne za przejazd. Zajeżdżam na Stary Bazar w Skopje. W samo jego serce, zgodnie ze wskazówkami nawigacji. Trochę mi nieswojo, bo uliczki bardzo wąskie, atmosfera jakby na Krupówkach, ale szybko ustawiam się koło 2 zaparkowanych wcześniej skuterów i gaszę silnik. Zaraz jednak podchodzi do mnie tubylec i pokazuje mi palcem (…), że nielzja. Dobra, cofam te 200 metrów na parking wskazanego hotelu. Rzeczywiście, niepotrzebnie wcześniej się tam pchałem. Zostawiam motocykl i zbędny szpej pod okiem młodego parkingowego w cieniu betonowego zadaszenia. Komfort, bo żar leje się z nieba. Chodzę trochę, głównie za czapkami muzułmańskimi. Zagaduję jednego przechodnia, wskazując na jego nakrycie głowy, a ten momentalnie kieruje mnie do właściwego człowieka. Nabywam u niego tradycyjnego białego albańskiego muchomorka i jeszcze w innym miejscu bawełniane czapeczki w kilku kolorach. Załącznik 125619 Załącznik 125620 Wielka hala spożywcza. Owoce, warzywa, przyprawy, sery, fajny klimat. W części „przemysłowej” widzę całe góry klapek, ubrań, zasilaczy różnego rodzaju, części rowerowych, płyt CD z muzyką (wspomnień czar przeniósł mnie na chwilę na Stadion X-lecia), ale szybko mijam te cuda. Zjadam smacznego kebsa w knajpie Luksor i w innym miejscu wypijam też dobrą kawkę, by jeszcze trochę poczuć klimat tego miejsca. Podobno Stary Bazar w Skopje to „największy bazar na Bałkanach, ustępujący tylko temu w Stambule. Położony na wschodnim brzegu rzeki Vardar stanowi centrum handlu, co najmniej od XII wieku”. Załącznik 125621 Załącznik 125622 Załącznik 125623 Załącznik 125624 Załącznik 125625 Załącznik 125626 Załącznik 125627 Załącznik 125628 Ukontentowany posiłkiem płacę za parking i po niecałej godzinie docieram do Kanionu Matka. Parkuję motocykl na samym końcu przy restauracji (znowu w cieniu:)), czyli najbliżej wejścia do kanionu. I znowu jakiś lokalny szeryf sprzedający watę czy dmuchany ryż palcem poucza mnie, że nie wolno. Dziwne, że samochodom wolno. Ignoruję go, bo czekający na klientów taksiarze kiwają do mnie z aprobatą głowami. Przebieram się za normalnego turystę, a buty, kurtkę i kask dzięki uprzejmości pracowników restauracji zostawiam gdzie trzeba, tym razem nie pilnowane, ale wiem, że będzie ok. Załącznik 125629 Wbrew temu, co napisały Bezdroża („widoki są tak fantastyczne, że trudno znaleźć porównanie”), jest to po prostu fajny kanion, nic specjalnego szczerze pisząc. Ale szarpnąłem się na rejsik łódką mieszczącą na pokładzie ze 20 osób i była to miła rozrywka i ochłoda. 20 minut płynięcia, 20 minut na zwiedzanie oświetlonej jaskini i powrót. Mnie „zwiedzanie” zajęło jakieś 7 minut (z dojściem i powrotem na brzeg), bo wolałem pozostały czas wykorzystać na kąpiel, przy braku pozostałych uczestników wycieczki. Wskoczyłem do rzeki i… niemal zarżałem z zimna😊. Po chwili doszedłem do siebie, popływałem chwilę i wdrapałem się z powrotem na łajbę. I słyszę pytanie, czy jestem z Polski? Padło ono po polsku z drugiej łajby od „kapitana” imieniem Orhan. W ciągu 20 lat wożenia turystów łódką, w tym wielu Polaków, doskonale nauczył się polskiego. Pogadaliśmy jedynie ze 2-3 minuty, bo stojąc na burcie mojej łupiny, nagle znowu zapragnąłem ochłody😊. Na koniec daję sympatycznemu Orhanowi prezent z Polski, a niech ma! Długopis z napisem „Polska”. Załącznik 125630 Załącznik 125631 Załącznik 125632 Przez kraik Kosovo przejeżdżam z południa na północ w 2 godziny 40 minut. Biwak w Montenegro, na zarośniętej łące pomiędzy wioską, a rzeką. To był bardzo przyjemny dzień! Głównie chyba dzięki swojej odmienności od poprzednich😊 Załącznik 125633 |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:16. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.