Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Smak Porto [Wrzesień 2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=10667)

lena 21.11.2011 10:40

10 Załącznik(ów)
Jazda nocą staje się normą podczas tej podróży, nie stresujemy się więc gorączkowymi poszukiwaniami noclegu o zachodzie słońca.
Jest 2 października, postarzałam się o kolejny rok i znowu spędzam ten dzień motocyklowo, poza domem (rok temu w zacnym towarzystwie w Białej :Thumbs_Up:).
Rysuje się więc szansa kolacji przy świecach :D.
Mała, lokalna restauracyjka pozytywnie nas zaskakuje.

Załącznik 26112

Załącznik 26113

Język francuski jak zwykle stawia nas w nieco kłopotliwej sytuacji, ale w tym wypadku obie strony mają chęć porozumienia, więc po małej etiudzie z pogranicza pantomimy i kabaretu na nasz stół wjeżdżają lokalne specjały, mmmmniam!

Załącznik 26114

Załącznik 26115


Rozgrzani i posileni ruszamy z zadzieją ujrzenia pięknie oświetlonego wiaduktu Millau. I tu ...suprised - kryzys jest wszędzie :D :

Załącznik 26116


Lokujemy się na lądowisku paralotniarzy, skąd mamy luk na nasz cel.


Załącznik 26117


Rankiem widok radykalnie się zmienia :).


Załącznik 26118


Załącznik 26119


Załącznik 26120


Musimy ponownie wjechać na autostradę, żeby dotrzeć do punktu widokowego. Wysyłamy kilka mms - ów. Między innymi do dezerterów, którzy deklarowali się wcześniej na ten wyjazd :D i to bynajmniej nie z dobroci serca, ale ku podniesieniu ciśnienia.
Robimy przerwę na francuskie śniadanko w typowej pasitterie : Croque Monsieur + Roule au fromage i kawa :).


Załącznik 26121

lena 21.11.2011 10:47

[/quote]
Cytat:

Napisał majki (Post 207078)
Aż musiałem wpisać w gógle, żeby zobaczyć co to znaczy. Ach te kobiety i ich kolory.

To nie trzeba było w szkołę kamieniami rzucać :haha2:. Ach ta dzisiejsza młodzież :D

lena 21.11.2011 10:58

7 Załącznik(ów)
Punkt widokowy przy wiadukcie Millau okazuje się strzałem w dziesiątkę. Oszczędni niech nie żałują 4 E na przejazd motocyklem ( osobówka 7 E :)), bo poza informacją turystyczną jest tu też "kawałek" Prowansji.

Załącznik 26142

Załącznik 26143

Załącznik 26144

Załącznik 26145


Sale audiowizualne w bardzo dynamiczny i ciekawy sposób prezentują miasta i miasteczka Pirenejów, czyli zabytki, kulturę, sztukę, wypoczynek i turystykę oraz faunę i florę. Na miejscu można obejrzeć np. gablotę z mrówkami :) (żywymi !), rękodzieło a także zakupić regionalne produkty i pamiątki w niewielkim sklepiku.


Załącznik 26146

Załącznik 26147

Zawracamy -ostatni przejazd przez wiadukt.

Załącznik 26148

bajrasz 21.11.2011 11:20

Architektura Gaudiego powala na kolana. Co Wojtek konsumował w tej lokalnej restauracyjce...jagnię to było...wygląda bardzo apetycznie.

lena 21.11.2011 11:26

9 Załącznik(ów)
Na Prowansję czekałam przez całą podróż. Żałuję,że nie udało nam się dotrzeć tutaj na przełomie czerwca i lipca, czyli w porze kwitnienia lawendy. Moje zmysły rozgrzewały relacje i zdjęcia Jaru (dzięki za podpowiedzi :)) :Thumbs_Up: (ale także Lupusa i 7Grega z innych rejonów Europy - dzięki chłopaki), nie mogłam się więc doczekać tego zakątka Francji. I nie zawiodłam się ! Widoki. klimat, ludzie...fantastyczni. Jeżeli miałabym wybrać sobie miejsce na dom w obrębie Europy, to zdecydowałabym się osiąść właśnie tu.

Planujemy pokręcić się po lokalnych dróżkach, więc jako bazę wypadową obieramy Awinion. Niedogodności kempingowe równoważy fantastyczny widok na starówkę miasta : mury obronne, pałac papieski i most St Benezet.


Załącznik 26155

Załącznik 26156


Nocne eksploracje mamy we krwi.

Załącznik 26157

Pałac papieski z przyległościami.

Załącznik 26158

Załącznik 26159

Czyżby Majki zmienił zdanie i jednak postanowił do nas dołączyć? Niestety :Thumbs_Down:, to lokales.

Załącznik 26160

Miasteczko tętni życiem. Stare mury mieszczą nie tylko restauracje i hotele, ale również urzędy i zwykłe mieszkania, w niezwykłym wszak otoczeniu.

Załącznik 26163

Załącznik 26161

Załącznik 26162

lena 21.11.2011 11:33

1 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał bajrasz (Post 207097)
Co Wojtek konsumował w tej lokalnej restauracyjce...jagnię to było...wygląda bardzo apetycznie.


I smakowało równie dobrze jak wygląda :). To był stek wołowy, choć Wojtek ubolewał,że nie wieprzowy :D, bo On świniożerca jest.

Załącznik 26164

JARU 21.11.2011 12:31

Zastanawiam się tylko, czemu do mnie nie zajechaliście ;)

lena 21.11.2011 12:34

Cytat:

Napisał JARU (Post 207121)
Zastanawiam się tylko, czemu do mnie nie zajechaliście ;)


Tak to właśnie jest, jak się blondynka dogaduje :dizzy:. Byłam przekonana,że zjechałeś już do Polski.

jorge 21.11.2011 13:03

Cytat:

Napisał lena (Post 207088)
Musimy ponownie wjechać na autostradę, żeby dotrzeć do punktu widokowego. Wysyłamy kilka mms - ów. Między innymi do dezerterów, którzy deklarowali się wcześniej na ten wyjazd :D i to bynajmniej nie z dobroci serca, ale ku podniesieniu ciśnienia.

No i wiedziałem, że to nie z okazji pamięci, a z okazji co by płakać :mur:. ale i tak dzięki :bow:

BLOB 24.11.2011 08:32

:umowa::lukacz::confused:
No ile jeszcze ??..................................... mam czekać

wojtekm72 24.11.2011 09:11

W imieniu organizatora przepraszam , dopiero na początku grudnia dalsza cześć wycieczki :bow: / się pozbyłem z domu , wysłałem gdzieś gdzie dostęp do świata utrudniony /:D

lena 02.12.2011 19:35

Już jestem i jak się lekko ogarnę po izraelskich atrakcjach, to mam nadzieję skończyć tę relację do świąt :haha2:.

lena 02.12.2011 21:01

17 Załącznik(ów)
W trakcie spaceru uliczkami Avinionu, wysiada bateria w aparacie. Mamy blisko do kempingu, Wojtek idzie więc ja podładować, ja w tym czasie robię zakupy na następny dzień i czekam...czekam... Zdążyłam obejrzeć wszystkie witryny sklepowe w okolicy i odrzucić dwa zaproszenia na drinka (coby stanu zapalnego w teamie nie wzbudzać :p), choć suszyło mnie piekielnie. Wracam wkurzona do namiotu, gdzie zastaję moją "sarenkę" w objęciach Morfeusza. Przed namiotem znajduje dwie puste butelki po winie - cóż, jak widać ładowanie baterii wymaga dostarczenia duuużo "prundu" :Sarcastic:.
Śpimy niemal do południa. Nagle Wojtek się zrywa i atakuje parkujący na sąsiedniej parceli kamper. Coś tam machają rękami, bo "Oni" to Francuzi, po czym mój mąż wraca z nietęgą miną. Twierdzi,że zostawił wczoraj wieczorem u miłej, starszej pary ładowarkę z baterią do aparatu, tymczasem kobieta twierdzi,że ów sprzęt odebrał, czego on z kolei zupełnie nie pamięta:dizzy:.
Po przeszukaniu namiotu, bateria okazuje się być na swoim miejscu, czyli w aparacie :) - ależ to francuskie wino ma kopa !:D
W lepszych nastrojach (bo foty jednak będą :)) jedziemy eksplorować okoliczne prowansalskie miasteczka.


"Zegarowa" knajpa i młyn wodny w Cavaillon.

Załącznik 26557


Załącznik 26558
Załącznik 26559


Załącznik 26560


Załącznik 26561




Fontaine de Vaucluse.



Załącznik 26562
Załącznik 26563


Załącznik 26564



Gordes.Wyblakłe kamienne domy przyczepione do urwistego zbocza, renesansowy zamek i wąskie, strome uliczki brukowane kostką...


Załącznik 26565


Załącznik 26566

Widok na okolicę...
Załącznik 26567


Świątynne drzwi.

Załącznik 26568


Prowansalski sklepik.

Załącznik 26569

Kręte, wąskie uliczki.

Załącznik 26570


Skalne formacje i groty.

Załącznik 26571


...i znowu panorama...


Załącznik 26572


Opuncja figowa na wyciągnięcie ręki.

Załącznik 26573

jorge 02.12.2011 21:45

Jaki Wojtek przystojny :D

lena 02.12.2011 22:27

20 Załącznik(ów)
Zachęceni pogodą i widokami, jedziemy do Roussillon. Naszym oczom ukazuje się "królestwo ochry" : czerwono - różowo - żółte urwiste skały, na których wyrastają kolorowe domy.

Załącznik 26574

Jesteśmy zdziwieni odmiennością widoków, wszak nie pokonaliśmy wielkiej odległości, a znaleźliśmy się jakby w innej krainie :dizzy:.


Załącznik 26575


Załącznik 26576


Załącznik 26577


Usiłujemy coś zjeść, niestety okazuje się,że o tej porze możemy jedynie napić się kawy/drinka, lub zjeść deser - kuchnia odpala o 17 !:Thumbs_Down:

Jedziemy więc dalej gonieni głodem. Mijamy Lacosta, gdzie również kuchnia odpoczywa :Sarcastic:, dalej do Bonnieux, gdzie po obchodzie miasteczka usiłujemy odpalić maszynę. Niestety, bez skutku :Thumbs_Down:.
Robi nam się gorąco. Wojtek zaczyna dłubać przy aku, potem coś tam rusza przewodami..., nagle motor sam odpala i gaśnie. Jakieś cuda panie się dzieją. Ja nie mam pojęcia o co chodzi, bowiem dział techniczny omijam szerokim łukiem. Siadam na ławce obok i kombinuję czy koło ratunkowe typu "telefon do przyjaciela" może pomóc. Widzę,że Wojtkowi zaczynają trząść się ręce. Jesteśmy 70 km od Avinionu, gdzie został cały nasz bagaż i część "sprzętu ratunkowego". Podchodzi do nas jakiś Francuz i próbuje pomóc - wraca po chwili z jakimiś "drucikami" i kabelkami, to miłe z jego strony :).
Problemem okazuje się wtyczka reglera (?) - chyba tak to się nazywa - jest przytopiona i powoduje zwarcie. Wojtek jakimś cudem dostaje się do bezpiecznika znajdującego się pod tą wtyczką i wymienia go. Próba odpalenia się powodzi :Thumbs_Up:.

Załącznik 26578


Załącznik 26579


Mamy dość zwiedzania na dziś. Wracamy do Avinionu, gdzie taśma izolacyjna czyni cuda i jutro ruszymy dalej. Oto nasz cel:


Załącznik 26580


Mont Ventoux - "Góra Wiatrów" wznosi się dumnie 1909 m n.p.m. Szczyt masywu bieli się z oddali - nie jest to bynajmniej śnieg, ale drobne wapienne kamienie. Na wierzchołek prowadzi kręta i stroma szosa. Morderczy podjazd niemal co roku pokonują kolarze w Tour de France. Spotykamy wielu ich naśladowców. Szacunek, czapki z głów , etc. Są po prostu wielcy !

Załącznik 26584

Załącznik 26585

Załącznik 26586

Szczyt jest coraz bliżej:


Załącznik 26580

Załącznik 26581

Załącznik 26583

Załącznik 26582



Poziom cukru można sobie podnieść po wyczerpującej wspinaczce ::)

Załącznik 26587

Załącznik 26588


Widoki są przednie, polecamy :Thumbs_Up:


Załącznik 26589

Załącznik 26590

Robimy przerwę, bo naszym celem poza zwiedzaniem jest również konsumpcja i delektowanie się lokalnymi przysmakami, a jeżeli można to połączyć z kąpielą słoneczna, tym lepiej :).


Załącznik 26591

Załącznik 26592

Załącznik 26593

lena 02.12.2011 22:28

Cytat:

Napisał jorge (Post 209264)
Jaki Wojtek przystojny :D

No wiesz, nie brałam kota w worku :).

lena 02.12.2011 23:27

11 Załącznik(ów)
Spotykamy bliźniaków (twins) :).


Załącznik 26595


Ostatnia chwila na lans...

Załącznik 26596


...i zjeżdżamy w dół...

Załącznik 26597


Kierujemy się w stronę kanionu Verdon. I znowu poczciwy GPS wymyśla dla nas niebanalna trasę, przez urocze prowansalskie wioski i miasteczka, wśród lawendowych pól. Zazdroszczę tym, którzy maja ten widok na co dzień :).

Załącznik 26598


Załącznik 26599


Załącznik 26600


Załącznik 26601


Załącznik 26602


Przy okazji uczymy się, w jaki sposób należy zabezpieczać swój "skarb" :)'...


Załącznik 26603


oraz jak wiele odmian dyni uprawia się we Francji :)

Załącznik 26604


Załącznik 26605

lena 03.12.2011 21:46

9 Załącznik(ów)
Wieczorem docieramy do Castellane. Czuć chłód. Rozbijanie namiotu przebiega sprawnie, ale ta czynność już nas wkurza. Taj nocy marzniemy. Przed czasem stoimy pod drzwiami recepcji, żeby dowiedzieć się, gdzie dostaniemy zamówione śniadanie. Zostajemy skierowani do stolików stojących na zewnątrz, co lekko nas dziwi, zwłaszcza że jest rześko. Ale już po chwili nastrój poprawia nam typowo francuskie menu :croissant + ciepła bagietka +masło + duuuża kawa z mlekiem + konfitura morelowa. Pycha ! I wszystko za jedyne 9 E :).

Załącznik 26622

Pakujemy się i ruszamy w kierunku Wielkiego Kanionu Verdon, żeby zobaczyć jego najbardziej spektakularne fragmenty.
Jedziemy D952 do La Palud - sur - Verdon, skąd D23 zataczamy pętlę wzdłuż części kanionu. Pięknie, ale i niebezpiecznie - droga wije się rantem wąwozu jak skalna półka, w przeważającej części niczym nie zabezpieczona :o


Załącznik 26623

Załącznik 26624

Załącznik 26625

Dzięki remontowi nawierzchni Route des Cretes (D23) zostajemy skierowani na kilometrowy odcinek typowej szutrówki :Thumbs_Up:, z widokami na klimatyczny, miejscowy rozgardiasz.


Załącznik 26626

Załącznik 26627

Winogrona, którymi poczęstował nas właściciel tego przybytku okazały się pyszne !

Załącznik 26628

Chwila na rozprostowanie nóg.

Załącznik 26629

No i zaczynają się widoki z wyższej półki :).

Załącznik 26630

lena 03.12.2011 22:47

13 Załącznik(ów)
Nie mamy czasu na objazd całego kanionu, a szkoda. Ta mała pętla rozpala naszą wyobraźnię. Planujemy kiedyś tu wrócić :).
Słońce tego dnia nie sprzyja nam w kwestii robienia zdjęć, więc jakość nie jest najlepsza. Ale choć częściowo chcemy przybliżyć tym z Was, którzy jeszcze nie mieli okazji zobaczyć Verdon, jak niesamowita jest lokalizacja trasy wokół kanionu.


Załącznik 26631

Załącznik 26632

Załącznik 26633

Załącznik 26634


Raj wspinaczkowy.


Załącznik 26635

Załącznik 26636


Wracamy do Castellane.

Załącznik 26637


Konsumując obserwujemy...


Załącznik 26638

... lanserów :D

Załącznik 26639


Wyjeżdżamy z miasteczka :).


Załącznik 26640

Załącznik 26641

Załącznik 26642

Załącznik 26643

lena 05.12.2011 10:15

22 Załącznik(ów)
Zmierzamy w kierunku Nicei. Niespodziewanie naszym oczom ukazują się fragmenty budowli gdzieś na szczycie wzniesienia, które zaczynają "rozrastać się " w dół zbocza. Przyglądamy się z zainteresowaniem.


Załącznik 26702

Załącznik 26703



Widzianymi przez nas ruinami, okazuje się cytadela w Entrevaux, do której po stromych urwiskach z miasteczka wiedzie umocniona 20 bramami i poprowadzona zakosami ścieżka.


Załącznik 26704


Wojtek zauważa reklamę muzeum motocykli i postanawia je obejrzeć. Drogę wskazuje nam sympatyczna para żandarmów :)


Załącznik 26705


Wchodzimy do twierdzy.

Załącznik 26706

Kluczymy wąskimi uliczkami w poszukiwaniu celu, zgodnie z zasłyszaną instrukcją : " Prosto, potem druga w prawo i trzecia w lewo" :D

Załącznik 26707

Na szczęście widać tu ślady życia, więc w razie potrzeby będzie gdzie zapukać do drzwi.

Załącznik 26708


Ludzi spotykamy mało, zapewne sjesta :). Wreszcie trafiamy na znak,że zmierzamy w dobrym kierunku.

Załącznik 26709

Na miejscu okazuje się jednak,że nici z oglądania - zamknięte :Thumbs_Down:. Cóż, pozostaje nam więc spacerek klimatycznymi uliczkami.


Załącznik 26710

Załącznik 26711

Dowiadujemy się,że Entrevaux było biskupstwem od XII wieku aż do rewolucji. Znajdujemy Ancienne Cathedrale o barokowym wystroju.

Załącznik 26713

Umawiamy się,że Wojtek poczeka na mnie w przyjemnie chłodnym wnętrzu świątyni. Gdy wracam po chwili widzę grymas na jego twarzy. Okazuje się,że pokonała go barokowa ławka, z której z wdziękiem próbował się wydostać. Padł jak długi i zdrowo się poobijał :haha2:- żeby starego ministranta takie atrakcje spotykały ! Bark obity, ale działa. Aparat dzięki metalowej obudowie ma szanse zaliczyć z nami kolejne wyprawy. Śmiejemy się do rozpuku, a dobry nastrój trzyma nas aż do Monaco :).

Niceę mijamy niejako bokiem, trafiając na bulwar rodaka:

Załącznik 26714

Panoramę miasta podziwiamy z góry, nie zapuszczamy się tym razem w głąb metropolii.

Załącznik 26715

Załącznik 26716


Przed nami Monaco i zapach forsy :D.

Załącznik 26717

Tym razem spotykamy urocze bliźniaczki :)...

Załącznik 26718


...i odwróconą do góry nogami polską flagę :) - protestujemy !

Załącznik 26719

Adam i Ewa przykuwają uwagę :haha2:.

Załącznik 26720

Monte Carlo i obiekt wielu westchnień - kasyno.

Załącznik 26721

Załącznik 26722

Obserwujemy jeszcze przez jakiś czas mekkę milionerów. Ściemnia się, zaczyna się nocne życie miasta. Ruszamy w drogę.

Załącznik 26723

Załącznik 26724

Zatrzymujemy się przez chwilę na wzgórzu powyżej Monaco i cieszymy się ostatnimi w tej podróży ciepłymi chwilami. Przed nami Włochy i ichniejsze autostrady, za które zapłacimy jak za "zboże". Dopiero po powrocie dowiemy się,że można było tego uniknąć :D.

lena 06.12.2011 00:10

10 Załącznik(ów)
Początkowo staramy się omijać włoskie autostrady - przerabialiśmy ten temat już 2 lata temu : 14-17 E za 150 km :Thumbs_Down:. Po mniej więcej godzinie dociera do nas,że w ten sposób tę trasę będziemy przebywać 3 dni - jest ciemno, a boczne drogi bardzo kręte. Decyzja o nocnej jeździe przesądza sprawę. Kierujemy się na Genuę, potem na Trydent, dalej na Bolzano. Jakieś 25 km na północ za tym ostatnim zaczyna padać. Kasjer przy zjeździe z autostrady radzi nam przeczekać w pobliskim S. Martino in Pass. Jest 1.30 w nocy. Chronimy się wraz z motorem na przystanku autobusowym, na którym jak czas pokaże będziemy zmuszeni spędzić 6 godzin :Thumbs_Down:.Burza, która się rozpętała przeszła nasze najśmielsze oczekiwania - wichura, pioruny, deszcz nawalny... Juz wiem co znaczy nocleg w pełnym rynsztunku, z kaskiem na głowie włącznie - przynajmniej deszcz nie smaga po twarzy :).


Załącznik 26781


Około 8 rano na przystanku zaczyna gromadzić się młodzież szkolna. Niektórych rodzice zapewne nie obejrzeli przed wyjściem z domu, bo szczękając zębami paradują w krótkich spodenkach, podczas gdy wiatr łamie innym przechodniom parasole. Pod dachem robi się tłoczno, wypychamy wię królową na zewnątrz.
Wojtek mimo wciąż trwającej ulewy idzie na rekonesans i przynosi dobrą nowinę - nieopodal jest hotel i pokoje gościnne. Docieramy na miejsce i dzięki uprzejmości gospodarzy zajmujemy pokój na poddaszu, gdzie liżemy rany i odsypiamy trudy fatalnej nocy. Ponoć jutro ma nie padać :D.

I fucktycznie nie pada, ale jest lodowato. Udaje nam się przejechać około 50 km i musimy się zatrzymać. Grzane manetki nie rabotajut, ręce zgrabiały więc ogrzewamy je na szklance caffe latte. Pytamy obsługę o temperaturę na zewnątrz - nie przekracza dwóch stopni :Sarcastic:. Na pobliskich wzgórzach i szczytach gór pojawia się śnieg. Zimowa inicjacja jest więc za nami :D.

Załącznik 26782

Załącznik 26783

Załącznik 26784

Na granicy włosko - austriackiej niewiele się zmienia (poza zdecydowanie niższą ceną przejazdu :Thumbs_Up:) - temperatura nie rośnie a śniegu nie ubywa.

Załącznik 26785

Mijamy wesołą austriacką ekipę produkującą ser. Chłopaki też się rozgrzewają :).

Załącznik 26786

Załącznik 26787

Załącznik 26788

Wojtek zakupuje stylowe rękawice, które umożliwiają nam dalszą podróż.


Załącznik 26789


Od Grossglockner dzieli nas około 70 km. Nasze wahania przerywa właściciel restauracji, w której zatrzymujemy się na obiad. Spadł śnieg i od tygodnia trasa jest zamknięta :(. Cóż, może innym razem.

Załącznik 26790

lena 06.12.2011 00:37

5 Załącznik(ów)
Takiego zakończenia naszej podróży się nie spodziewaliśmy. Tak, tak, wiedzieliśmy że "jesień idzie, nie ma na to rady"..., ale żeby tak od razu grudniowo się zrobiło ? Co to, to nie.
Napawamy się zimowym pejzażem i ruszamy dalej, mając nadzieję, że dalej będzie lepiej, ...znaczy cieplej :).

Załącznik 26791


Załącznik 26792


A tu surprise :D. GPS miał nas zaprowadzić na najbliższą autostradę, ...już, zaraz, zaruteńko... Jak zwykle strzelił focha i nawinęliśmy sporo kilosów okrężną, lokalną, zaśnieżoną drogą :).


Załącznik 26793


Załącznik 26794


Załącznik 26795


Jak to się robi? To proste - zakłada się opony zimowe i dzidaaaa :haha2::haha2::haha2:.

Dopadamy noclegu gdzieś w okolicach Bratysławy, gdzie w ramach relaksu oglądamy ichnią wersję "Tańca z Gwiazdami". Szczególnie intryguje nas jedna z par : męsko - męska. Patrzymy na siebie z uśmiechem i pada hasło : "Jakby Greg z Calgonem" :haha2::haha2::haha2:. Chłopcy byli bezkonkurencyjni !

Rankiem na koń i galopem przez Słowację do domu (jakieś 800 km), z postojem na dociążenie takbaga tuż przed granicą - czekolady Studenckie, Becherovka, kilka nowych ponad 40-voltowych smakołyków do przetestowania, etc.
Do domu docieramy 9 października, wieczorem :).


Podsumowanie:

* Przez 30 dni przejechaliśmy 11 500 km.
* Jedyna awaria to przypalona wtyczka reglera (u Kiciego padł regler).
* Większość planu zrealizowana.
* Pogoda dopisała częściowo - wniosek : nie odkładać na wrzesień tego, co możesz zrobić już w czerwcu.
*Ceny paliw - wyższe niż się spodziewaliśmy, ceny noclegów (zwłaszcza we Francji) - poniżej oczekiwań i kalkulacji (poza kilkoma wyjątkami :)).


KONIEC

bajrasz 06.12.2011 03:48

Jak po raz pierwszy byłem z Azją w Norwegii, to nasz zaprzęg wyglądał równie imponująco, a końcowe kilometry były równie chłodne. Wtedy było źle i niedobrze, ale wspomnienia pozostały tylko w ciepłych barwach. Dzięki za umilenie kilku wieczorów. Jeśli jedziemy gdzieś z pasażerkami, to one powinny pisać relacje. Umiejętność zwracania uwagi na niuanse nie jest naszą zaletą. Tylko reglery, srery i jakieś giepeesy...nuda. Wojtkowi się chyba trochę przytyło, po tych sałatkach;)

lena 06.12.2011 10:23

Cytat:

Napisał bajrasz (Post 209698)
Jak po raz pierwszy byłem z Azją w Norwegii, to nasz zaprzęg wyglądał równie imponująco, a końcowe kilometry były równie chłodne. Wtedy było źle i niedobrze, ale wspomnienia pozostały tylko w ciepłych barwach. Dzięki za umilenie kilku wieczorów. Jeśli jedziemy gdzieś z pasażerkami, to one powinny pisać relacje. Umiejętność zwracania uwagi na niuanse nie jest naszą zaletą. Tylko reglery, srery i jakieś giepeesy...nuda. Wojtkowi się chyba trochę przytyło, po tych sałatkach;)


Bardzo proszę, się rozpisałam :dizzy:, a miało być krótko i na temat :D.
Przytyło się mnie, a nie jemu - On ma ten gen po mamusi = "z tyłu liceum...":haha2::haha2::haha2:.

7Greg 06.12.2011 10:26

Najważniejsze, że wróciliście cało. Już dawno się ogrzaliście więc całe zimno poszlo w niepamięć. Tak jak pisze Bajrasz - wspomnienia pozostaną. :)

lena 06.12.2011 10:29

Nawet jak było zimno, to nie jęczeliśmy, tylko staraliśmy brać temat na wesoło. W końcu nie po to brałam piersiówkę,żeby być" miękką fają" :D.

wojtekm72 06.12.2011 12:46

Bójcie się , zaraz ja zacznę pisać , Dzięki jeszcze raz wszystkim za to i tamto....:) :Thumbs_Up: :D .

Kici 06.12.2011 13:17

Cytat:

Napisał wojtekm72 (Post 209750)
Bójcie się , zaraz ja zacznę pisać , Dzięki jeszcze raz wszystkim za to i tamto....:) :Thumbs_Up: :D .

I nie tylko ty, parę rzeczy muszę sprostować :p lub pokazać oczami degustatora win, tylko czasu brak.

Machalescu 23.12.2011 12:51

Obaj panowie obiecali, że coś dodadzą, ale jak widać milczą:) Korzystając z przerwy wklejam tekst, który napisałam zaraz po powrocie z "wycieczki". Obiecałam sobie, że nie będę tego przerabiać, ani nawet czytać przed wklejeniem, tak więc macie okazję poznać trochę nieoszlifowaną wersję wydarzeń.

Zdjęcia Francja:
https://picasaweb.google.com/jautta/Porto2011Francja


10.09 - początek podróży. Warszawa - Poznań - Noc z Duchami (nocleg na zlocie pod granicą niemiecką, wspólne *****zenie i chrapanie w jednej dużej sali. Szczęśliwa, bo w kufrach zmieściło się więcej niż myślałam i wreszcie ulga, że po tylu tygodniach przygotowań nic już nie muszę załatwiać.

11.09 - przejście graniczne w Zgorzelcu, spotkanie z Leną i Wojtkiem, Niemcy. Pozytywne zaskoczenie, że Niemcy nie są tak nudne jak słyszałam, małe miasteczka, poszukiwania noclegu w deszczu i ciemności

12.09 - Francja - katedra w Metz, piękne witraże i magiczny spokój w środku. Panowie nawet okiem nie rzucili Nocleg na campingu nad jeziorem, spacery wieczorne z miejscowym psem i winem.

13.09 - Fr - Reims - katedra Notre Dame, nawet się Wojtkowi i Kiciemu podobała, w środku kicz turystyczny, na zewnątrz monumentalne i wzniosłe. Wieczorem spacer po Rouen, miejscowa kuchnia i powrót nocą przez wsie na Camping.

14.09 - Fr - Mont Saint-Michel - z całej Fr najbardziej sprawiło mi radość łażenie właśnie po mt st michel. Piękne miasteczko średniowieczne z zamkiem i klasztorem na wyspie. Przypływy i odpływy, skały na około, labirynt tajemniczych uliczek, małych sklepików i kawiarenek. Zajrzeliśmy jeszcze raz tam wieczorem, miasteczko wymiera, ale dzięki temu można odkryć bez-turystyczny urok. Oczywiście się zgubiłam zaglądając w coraz to nowe zakamarki i biegnąc za kotem z gołębiem w paszczy, ale Kici mnie znalazł. Jeśli się ktoś zastanawia co we Fr zobaczyć to właśnie to!!!

15.09 - Fr - Carnac - megality, największe skupisko, po irlandzkich widoczkach nie zrobiło wrażenia. Sceneria zbyt piękna, mało mgły i deszczu jak na oglądanie megalitów Załatwianie we Francji wszystkiego na migi lub rysunki, angielski się nie przydaje.


16, 17.09 - Fr - zamki nad Loarą - miło było usłyszeć po tygodniu migowego język polski od babci Branickiej w jednym z zamków. Pranie, dwa dni siedzimy w tym samym miejscu. Nie mogę się już Hiszpanii doczekać.

18.09 - Fr - Saint-Emilion - winnice, miasteczko, katakumby. Kłótnia o fasolkę, zgubiony telefon


Zdjęcia Hiszpania Pn i Portugalia:
https://picasaweb.google.com/jautta/...aPnIPortugalia

19.09 - Hiszpania!!!
Trochę dojazd nam zajął, ale nie żałuję, kilka pięknych rzeczy we Francji zobaczyłam. W Hiszpanii witają nas Pireneje, autostrady poprowadzone przez góry za pomocą tuneli i wysokich wiaduktów - kunszt budownictwa drogowego. Góry budowniczym zupełnie nie przeszkadzały, a za to widoki na około zapierające dech w piersiach. Fascynująco brzydkie robotnicze i "nowoczesne" Bilbao z muzeum Gugenheima (Lena pewnie ma zdjęcia), a zaraz potem ocean i palmy. Radość kierowców - tanie paliwo Nocleg: "Kici, gdzie jesteśmy? - Coś na T...., sprawdza z gps - A, Laredo". Kuchnia hiszpańska - Platos Qombinatos (ziemniak, jajko, mięso wołowina chyba, sałata = lechuga, nowe słówko i piwo. Niechiszpańska teqila na plaży

20.09 - H - Altamira i okolice - rysunki naskalne w pięknych krasowych jaskiniach. Przewodnik, który mieszanką hiszpańskiego i angielskiego ożywiał historię sprzed 25000 lat, niestety nie wolno było robić zdjęć... Z tego co widziałam w Hiszpanii północnej, to najbardziej jest warte zobaczenia. Jaskinie na wzgórzach, drapieżne ptaki kołujące nad naszymi głowami, pierwszy wjazd po serpentynach na motorze. Nocleg - gdzieś nad oceanem, dzikie klify, kozy i sosny. Hałasujące przez całą noc fale. Mój ulubiony kemping, chociaż lenie i wojtkowi kojarzy się z zapachem krów, który nie chciał odczepić się od nich przez kolejne 300 km i kocimi sikami Z jednej ocean z drugiej góry Picos de Europa, tak trasa prowadzi nas na zachód. 300 km dziennie. Znów wiadukty, widok rzek wpadających do oceanu wśród gór, Ribadeo z daleka.

21.09 - H - Santiago de Compostella - piesi pielgrzymi po drodze, wariaci Muszelki. Obserwowałam z ukrycia jak na plac w Santiago przybywają kolejne osoby, patrzyłam na ulgę jaka się maluje na ich wykończonych, opalonych twarzach, na bose opuchnięte od pęcherzy stopy, na to jak się wzajemnie ściskają i płaczą ze szczęścia. Dla nas nie był to jednak cel i koniec podróży, trochę im zazdrościłam tego spokoju i ulgi, i tego, że im się udało. A przed nami kilka ciężkich dni. Kuchnia lokalna - tortilla = omlet, nie dajcie się nabrać, to nie Meksyk. My się daliśmy i na obiad jedliśmy omlety Galicja smutna i szara. Mrówki i obleśny camping przy Vigo. Marzenie o plaży i kąpieli w oceanie nie spełnione. Piwo i oliwki poprawiają na chwilę humor.

22.09 - Portugalia - zawód, brzydko, zimno, mgła. Domki niebieskie z kafelkami, drzewka cytrusowe, ale ogólnie mało przyjaźnie i mało wakacyjnie. Zwiedzanie nie bardzo nam idzie.

23.09 - P - jeszcze przed Porto, motor kaput, warsztat w portugalskiej wiosce, lokalesi. Nadrabianie czasu, więc ja i Kici Porto widzieliśmy przelatując przez nie w korkach Nie żałuję, bo wiem, że dalej było lepiej, ale wtedy ogólna szarość. Nocleg pod gołym niebem w okolicach Lizbony z szumem wiatraków współczesnych obok. Chyba stare wysypisko śmieci. Wyspałam się tam jak nigdy wcześniej. Radość. Nawet deszcz mnie nie obudził. Nalewka z wiśni z zamku w Obidos nas ogrzewała Wprawdzie to tylko 50 ml na 4 osoby, ale jakoś dało radę

24.09 - P - Sintra - pałace, zamki, trochę klimatu arabskiego wreszcie. Potem ciach autostradą na dół Portugalii z Lizbony do Albufeiry. Prosta kreska, ale może za mało snu, za dużo jechania i grupa się rozpada. Ja i Kici marzenie o plaży i jednym dniu bez moto, Wojtek i Lena marzenie o domku. Od tej chwili dwie różne wycieczki. Meldowanie sobie wieczorem gdzie śpimy. Pierwsza noc we dwoje samotnie, smutek, pustka. Strasznie śmierdzimy, ale brak energii na cokolwiek. Ciemno i strasznie.

25.9 - P - PLAŻA !!!!!!!
Marzenie spełnione, to co w nocy wydawało się straszne okazało się rano pięknym kempingiem, rzut beretem od plaży, w przyjaznym małym miasteczku. Turystycznym, ale nie w stylu Sopot, tylko w stylu Bieszczady, Dębki itd. Jedzenie krabów. Ogólny relaks i spłukanie nieprzyjemności szarej Portugalii powyżej. Radość. Ale i poczucie porażki po rozłamie.

26.09 - P - PLAŻA
no i klify Sagres, ale to tam taki szczegół Przystojni surferzy

27.09 - P - PLAŻA Skały, kraby żywe. Może jeszcze zostać na trochę? Ale nie, przygoda wzywa, dupa na moto i Hiszpania.

Zdjęcia Hiszpania PD i środkowa, Andora i powrót
https://picasaweb.google.com/jautta/...aAndoraIPowrot

28.09 – H - Zostawiliśmy plażę w Alvor w Portugali i pomknęliśmy na wschód do granicy z Hiszpanią. Tam wjechaliśmy w piękne góry i kręte drogi w okolicach Rondy. Adrenalina, serpentyny, zdjęcia z tylnego siedzenia. Po drodze przypadkowo znaleziony zamek mauretański. Wspólny nocleg w okolicach Rondy. Ronda – miasto położne nad urwistym wąwozem, muzeum corridy. Potem poszukiwania wąwozu El Chorro. Polecane na forum kładki niedostępne dla zwiedzających. Puste wymarłe miasteczko, tylko babcia sprzedająca kawę w szklankach na stacji śpiewająca coś po Hiszpańsku, nielegalne przekradanie się tunelem pociągowym jak najbliżej kładek. Giblartar – odmiana kompletna, ruch, hałas, zwariowane ulice, meczet, lotnisko na ulicy, Afryki nie widaćJ Dalej jednak decyzja, że jedziemy osobno. Lena i Wojtek wzdłuż wybrzeża do Barcelony, my środkiem Hiszpanii do Andory

29.09 – H – Grenada – kolejki do Alhambry, odpuszczamy, miasto, gorąco, tłok, korki, masakra. Wybieramy pusty środek Hiszpanii. Po drodze niższe góry, lasy, cisza, spokój. Camping w gaju oliwnym. Na migi poznajemy co tubylcy lubią pić. Anis np. (35 % przezroczyste i gęste, anyżkowe, piją w szklankach do brandy). Barman ogólnie brandy i whisky preferował

30.09 – H – okolice Bailen - ten sam camping w środku niczego, spokój, wypoczywamy, spacer nad wodospad, basen, Anis. Rozmowy na temat gości campingu. Z migowo Hiszpańskiego zrozumiałam, że jakiś polski polityk tu nocował, upił się i go policja w kajdanach zamknęła Traktują nas jak szalonych, że na moto tyle km robimy, gość jakąś małą Hondą śmiga po okolicy, zazdrości nam troszkęJ

01.10 – H – Calzada de Calatrava, zamek zbudowany przez zakon, który w tych rejonach najzacieklej z Maurami walczył. Dalej na Północ w poszukiwaniu wiatraków DonQuichota. Przypadkiem odkrywamy Alarcon, miasto na wzgórzu otoczone przepaściami i płynącą w dole rzeką. Decydujemy, że jedziemy do oporu. Szkoda nam czasu na nocleg. Wjeżdżamy nocą w góry i trochę się strasznie robi. Po drodze dziwne miasto Teruel, w środku pustkowi, tętniące życiem. Jednak stacje benzynowe okazują się już zamknięte. Opuszczamy miasto z nadzieją, że gdzieś po drodze coś się znajdzie. Znów pustkowia i góry. 1 w nocy i nic. W końcu niebieskie światełko mówi, że daleko nie pojedziemy. Decyzja śpimy w krzakach, a rano się pokombinuje. Wybraliśmy jednak złe miejsce, a ja złą porę na robienie sobie kolacji. Grzebałam przy motorze jeszcze, a nagle ciemności dobiegł krzyk Piotrka. Myślałam, że go jakiś człowiek napadł, ale chodziło na szczęście tylko o lisa, który się zawziął na moją kanapkę, a Kici go chciał odstraszyć. „Tylko lis” był na tyle uparty, że stwierdziliśmy, na pewno wściekły i się wycofaliśmy z jego rejonu na najbliższą stację benzynową, oczywiście zamkniętą (motor cudem dojechał, prawie widziałam jak Kici dmucha w przednią szybkę, żeby się tylko te 5 km jeszcze udało przejechać). Niespokojna noc na stacji, znaczy Kici chrapie, a ja wpatruję się w ciemność.

02.10 – H- Wschód słońca odkrywa przed nami ciepłe i oświetlone i zamykane od wewnąrz kible – sieroty z nas, ale na spanie jest już za późno. Odkrywamy też automat do tankowania, ale nie akceptujący naszych kart płatniczych. Masakra. Czekamy. Kici biega po okolicy szuka człowieków. Koło 8.00 zaczęli podjeżdżać lokalesi żeby zatankować, ale tak samo wściekli odjeżdżali, bo automat wybredny. Czekamy. Jest Niedziela. Jesteśmy w dupie pośrodku niczego. 10.00 nadal nikt się nie pojawia. No dobra, czas się przyznać, wzywamy ASS PZU. Zanim jednak zaczęli działać, pojawił się spóźniony właściciel stacji ze swoim ojcem, który rozstawił sobie krzesełko przed stacją, jak na filmach i małym pieskiem. Uffff, udało się . Andora. Usypiam z tyłu, Piotrek chyba się wyspał. Jedziemy przez Mordor, a wszędzie motocykliści, wreszcie robi mi się ciepło. Andora warta obejrzenia, kosmiczne górskie pomieszane językowo miasto i państwo. Pireneje. Ponad 2000 wysokości serpentyny.

03.10 – przeprawa przez Pireneje, Francja. Jak tylko góry się skończyły i przywitała nas widoki rodem jak z ojczyzny wiedziałam, że to już koniec wakacji. Smutno się zrobiło, ale byłam też dumna z siebie, że tyle widziałam, tyle zobaczyłam, że przetrwałam tyle kilometrów (Kici oczywiście zawiedziony, że za mało błota i masakryJ
Millau, zdjęcie z dedykacją dla Jorga (wysłał ci Kici już?)

04.10 –Fr - powrót, jak bym przez Raszyn jechała, nuda,,, zwiedzamy stacje benzynowe
05.10 – niemcy – autostrada, nuda, liczę martwe zwierzęta, z 800 km na raz, bleeee, małe miasteczko chwila radości
06.10 - czechy, korony i wcale nie tańsze paliwo, noc w Szklarskiej Porębie, zimno i deszcz nagle
7.10 – DOMJ euforia spotkani z rodziną, opowieści, prezenty, a potem pustka, skończyło się, dupa, dupa, dupa, chcę jeszcze...

calgon 28.12.2011 19:28

Zabierałem się kilka razy aby ogarnąć wątek w całości.Zawsze coś mi przeszkadzało.
Lena Wasza wycieczka może być wielka inspiracja.Ogarnęliście dużo podczas tej wyprawy.
Podobało mi się i szacun zarówno dla kierujących jak i plecaków.
Po przeczytaniu można zdać sobie sprawę ile się nie widziało!

ps.Podkolanówki sa ok!

lena 29.12.2011 18:06

Cytat:

Napisał calgon (Post 212665)
Zabierałem się kilka razy aby ogarnąć wątek w całości.Zawsze coś mi przeszkadzało.
Lena Wasza wycieczka może być wielka inspiracja.Ogarnęliście dużo podczas tej wyprawy.
Podobało mi się i szacun zarówno dla kierujących jak i plecaków.
Po przeczytaniu można zdać sobie sprawę ile się nie widziało!

ps.Podkolanówki sa ok!



Tak, tak...już planujemy następną podróż. Dobrze,że mamy tyle zdjęć, zawsze możemy wrócić do tego co zobaczyliśmy i przypomnieć sobie minione wydarzenia.
p/s. Podkolanówki już czekają razem z kocykiem na kolejne wyprawy :D.

Machalescu 24.07.2014 15:53

Właśnie siedzę w pracy i marzę o jakiejś podobnej lub zupełnie innej wyprawie :)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:15.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.