![]() |
A'propos historii wygodnej dla nas samych i wspomnianej zbrodni w Pawłokomie.
Jakoś tak mnie to nurtowało, bo takie historie są natychmiast stawiane w rozmowach, jako kontra do bestialstwa wołyńskiego UPA i niejako je tłumaczące. Proszę łaskawie o zwracanie uwagi na daty. Do własnego postrzegania problemu potrzebne są nie emocjonalne komentarze, a fakty. Ten film wyczerpująco wszystko rozjaśnia: |
Jechałem w piątek trasą Krościenko-Czerniowce, dużo przystanków autobusowych pomalowane w banderowskie flagi, pod pomnikami narodowymi obok żółto-niebieskich tak samo dumnie stały czerwono-czarne flagi.
A to się im udało jednogłośnie, dziwnym zrządzeniem losu w rocznicę apogeum ludobójstwa... http://fakty.interia.pl/ukraina-ulic...mmentsZoneList Edycja; Wykład trwa godzinę, myślę jednak że to nie będzie czas stracony |
Właśnie zaczynam lekturę poleconą przez ATomka (Od rzezi Wołyńskiej do akcji "Wisła")
Będzie można zatem gruntownie zapoznać się z tematem i wyrobić sobie zdanie. Tak się też składa, że tydzień temu przekraczałem granicę Rosja-Ukraina i zapewne sporo czasu tą odprawę będę pamiętał. Tą po stronie Ukraińskiej, gdyż przez Rosjan zostaliśmy odprawieni szybko i z uśmiechem. Wpierw pogranicznik w mało miły sposób dał nam do zrozumienia, że nasz rosyjski jest kiepski, bo na czerwonym świetle wjechaliśmy na zielony pas do odpraw. Zabrano nasze paszporty i gdzieś się z nimi ulotniono. Po kilkunastu minutach poproszono, by motocykle przepchnąć na boczny pas, ponieważ blokujemy ruch. Podczas, gdy my staliśmy jak dupy na bocznym pasie czekając w upale na paszporty, Rosjanie i Ukraińcy bez problemów wjeżdżali i wyjeżdżali do swoich krajów. Czas mijał i wreszcie kilka osób z obsługi ponownie się nami zainteresowało. Tym razem w ruch poszedł aparat fotograficzny. Obfotografowano nasze motocykle, a po chwili kazano powtórzyć całą tą akcję od nowa. Tym razem z nami w roli głównej . Każdy staną dumnie przy swojej maszynie i z bananem na gębie pozował do zdjęcia. Nawet zażartowałem " czy to na facebooka ? " Po zrobieniu zdjęć ponownie chwila relaksu. Stoimy i czekamy. Opłacało się kolejną "chwilkę" postać w tej "żarce". Spotkał nas zaszczyt w postaci zaproszenia do kierownika zmiany. W budynku w wydzielonym pokoiku pojedynczo wchodzimy na "spowiedź". Pracownik stoi pod ścianą, szef zmiany siedzi za biurkiem. Kamera w oczy, dyktafon "on". Zaczynamy przesłuchanie. Po co przyjechaliśmy na Ukrainę, jak długo tu będziemy ? Którędy pojedziemy i gdzie będziemy spać ? Czym się zajmuję, ile wiozę pieniędzy i jaką walutę ? Czy byłeś kiedyś na Ukrainie ? Pada też pytanie "czy lubisz Ukrainę ? " Z odpowiedzią na pytania nie ma problemu. Gdzieś głębiej coraz mocniej zastanawiam się czy padnie pytanie " co sądzisz o S. Banderze" ? Takowe pytanie na szczęście nie pada. Podpisanie zeznania i kolejny "podejrzany" na rozmowę. Niby to wszystko bez nerwów, niby z lekkim uśmiechem i grzecznie. Zadaję sobie jednak pytanie po co ? Na korytarzu pani pogranicznik prowadzi z nami luźną rozmowę w j. angielskim. Wyczuć można, że oprócz szlifowania języka testuje czy nie zmieniliśmy zdania po wyjściu z pokoju, lub czy nie powiemy czegoś więcej o czym będzie można zameldować przełożonemu. Robert z głębi korytarza, gdzieś z oddali słyszy "nie odprawiać". Na szczęście się przesłyszał, lub zmieniono zdanie. Po kilkunastu minutach dostajemy paszporty i przekraczamy granicę. Pierwszy wariant powrotu był słuszny. Wracać przez Łotwę. Skusiliśmy się na przejazd przez Ukrainę, bo miało być szybciej. Ostatecznie tyle czasu zmarnowaliśmy na granicy, że do wieczora udało się odjechać zaledwie 100km. Zastanawiałem się później czy to był bardziej objaw "sympatii" czy "troski" w stosunku do Polaków :confused: Granicę przekraczało bez problemów wiele narodów byłego ZSRR i nikt takich problemów nie miał. |
Nie wiem gdzie przekraczałeś granicę, ale ja na podstawie swoich wjazdów na Ukrainę z Rosji w przeciągu ostatnich 2 lat, a odbywał się on na dość wydawało by się problematycznym przejściu Kanterminowka/Markowka-obwód Ługański, do zgoła odmiennych wniosków.
Szpiegomania, futrowanie kufrów i "straszenie" ("Ukry" ciebie nie wpuszczą) po rosyjskiej stronie i profesjonalizm po Ukraińskiej. Wyjazd z Polski (Dorohusk) jak i wyjazdy z Ukrainy (Charków/Biełgorod) do Rosji równie mile wspominam ze strony Ukraińskich pograniczników. Wniosek: Nie nakręcajmy się. Każda sytuacja jest indywidualna. To są granicę. |
Atomku zgłoszę Cię do Nagrody Marsa .... za Cierpliwość. Flakon juz się chłodzi. Wpadnij na kawę. Dalej się zastanawiam co ludzie wożą w kufra ch od Turstevh. Co robią motocykliści. ... jeżdżą. .... reszta wychowuje dzieci i pracuje.
|
Przejście Bachivsk - Troyebortne. 3 lata temu jak jechałem tym przejściem też było ok. Podobno im pomagamy, więc dlatego zdziwienie taką kontrolą.
|
7 Załącznik(ów)
Niedawno wróciłem z Ukrainy. Jedynymi, którym należy się cięgi byli polscy pogranicznicy.
Walczyli o coś tam, a robotę mieli głęboko w tym... no... W radio leciały komunikaty, że minister finansów zapewnia, że ruch na przejściach przebiega sprawnie ! A na koniec we wszystkich autach na przejściu po stronie pl. włączono z nerwów klaksony :Thumbs_Down: Zawsze jak odwiedzałem Frankopol pytałem Wołodii o kamienny krzyż polski. Tym razem zrobili mi niespodziankę. Odnaleźli krzyż, wyczyścili i ustawili na swoim miejscu ..miło mi było :) Po drugiej stronie wioski w lesie jest stary (polski) pomnik Matki Boskiej, też zaczęli dbać ..troszeczkę po swojemu, ale jednak :) Załącznik 64197 Załącznik 64195 Załącznik 64196 Załącznik 64198 Załącznik 64199 Załącznik 64200 Załącznik 64201 |
Czy ten koń dostał kroplówkę z tej aparatury na zdjęciu powyżej ??
|
A inaczej by jechał?
|
|
"Projekt uchwały o upamiętnieniu ofiar ludobójstwa, dokonanego przez państwo polskie na Ukraińcach w latach 1919-1951".
grubo.... jeszcze dużo wody w rzekach upłynie nim do nich dotrze, nim zbiorą się ludzie po obu stronach, by zbadać i rzetelnie ocenić. |
Ja tam się nie wypowiadam, bo nasza historia do łatwych nie należy, do tego jest przedstawiana wybiorczo, ciemne rzeczy zamiata się pod dywan, jak wszędzie z resztą. Teraz jest linia na żołnierzy wykletych, choc jak się czyta o wyczynach co po niektórych to włos staje deba, ale krytyka spotyka się z agresją.
|
Śpiew z mogiły.
Leci liście z drzewa, Co wyrosło wolne; Z nad mogiły śpiewa Jakieś ptaszę polne: Nie było — nie było Polsko, dobra tobie! Wszystko się prześniło, A twe dzieci w grobie. Pisał Wincenty Pol po Powstaniu Listopadowym. Pewnie nie przypuszczał, jak często jeszcze jego słowa będą uniwersalne. Huta Pieniacka dwa razy do roku zapełnia się gwarem polskiej mowy. Jeśli ktoś będzie w okolicy, to przypominam i w imieniu Hutniaków zapraszam 23 sierpnia /wtorek/ |
1 Załącznik(ów)
Jadąc po zielonej ukrainie do Huty Pieniackiej (tym razem mocno okrężną drogą) odszukałem miejsce po wymordowanej wsi, od której zaczęła się tzw. rzeź wołyńska: wieś Parośle.
Po sąsiedzku trafiłem do miejsca po spalonej wsi Wydymer, gdzie zastałem taki widok: Załącznik 64790 Siłą rzeczy nasunął mi się ciąg dalszy wyżej zamieszczonego wiersza: Korzeń wrósł w mogiłę, Zieleń słońca łaknie. Skąd do życia soki Kiedy tkanki braknie? Polski rdzeń wyrwany! Wnętrze wypalone! Bez niego nie przetrwa Wiatrem powalone. 'Pamięć trwalsza niż ból i krzyże' |
Atomku, szczerze żałuję że nie mogłem uczestniczyć w twych wyprawach. Wymówki zbędne :mur:.
Ale jeśli będziesz mógł, kiedyś mnie tam zabrać np. w październiku lub listopadzie, lub następnego roku to z przyjemnością palę gumę aby poczuć odrobine Naszej Historii. Szacun:bow: |
8 Załącznik(ów)
Co łączy zagładę Huty Pieniackiej i Parośla?
Obie zostały wymordowane przez formacje przechodzące swój swoisty 'chrzest bojowy' . Jak wcześniej pisałem, zabici przez samoobronę Huty Pieniackiej dwaj ukraińscy ochotnicy z SS Galizien byli pierwszymi ofiarami tej formacji, a zagłada wsi swoistym odwetem. Polska ludność wsi Parośla, wraz z przypadkowymi Ukraińcami padła ofiarą pierwszej formalnej formacji UPA podległej OUN-B- I sotni Hryhorija Perehijniaka "Dowbeszki-Korobki" https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Paro%C5%9Bli_I O odnalezieniu pomnika w Paroślach opowiem innym razem. A tak konkretnie o tegorocznych uroczystościach w Hucie Pieniackiej. Załącznik 65046 Załącznik 65047 Z potomkami Hutniaków odwiedziliśmy wiejski cmentarz. Były rodzinne wspomnienia i wspólne poszukiwania w okolicy kolejnego źródła... Załącznik 67116 Załącznik 65048 Załącznik 65049 Strachopołochy. Z bezpośrednich świadków-mieszkańców Huty Pieniackiej najczęściej przyjeżdża Pan Franciszek Bąkowski. Załącznik 65050 Załącznik 65051 Dumnie prezentuje sztandar, w którym- jak mówi z nadzieją- może przetrwa historia jego starania o pamięć po ukochanej, rodzinnej wsi. Jego świadectwo: Załącznik 65052 "...Tak więc wraży oddziałek w niecałą godzinę polską krwią polał szczodrze swoją Ukrainę⌠Tymczasem ludzka rzeka płynie do kościoła. Każdy z sobą coś zabrał, co uchwycić zdołał: dziewczynka w sukience lalkę czule tuli, obok idzie mężczyzna boso i w koszuli, inny ciągnie dzieciaka na sankach w kołderce, ktoś inny niesie mleko dla malca w butelce, syn dźwiga chorą matkę przed sobą na rękach, tam dzieciak przed bandytą wprost na śniegu klęka, jakiś ojciec maleństwom chleb łamiąc rozdaje, kto się w chodzie ociąga zadźgany zostaje, a każdy, kto jest w marszu według zbójów trudny, ląduje bez niczego do najbliższej studni. Z pochodu wyszedł chłopiec, co iść nie był zdolny i błaga UPA kata, żeby go uwolnił. - Idź-usłyszał natychmiast, tyle, że po chwilce miał bagnet wbity w plecy niczym owad szpilkę. Drugi znowuż odwrotnie...dostał z Nieba cudu: w piekle ginącej wioski, zagłady jej ludu, znalazł się u sąsiadów. Tu go terror zastał. Wypędzona z domostwa wraz z dziećmi niewiasta, zabierając ze sobą małoletnią dwójkę, zabrała ich kolegę. Chroniąc teraz trójkę ruszyła jak kazali w kierunku kościoła. Naraz żandarm niemiecki po polsku zawołał, wyraźnie akcentując znaną gwarę śląską: -Niech pani tam nie idzie, bo tam was wykończą! -pozwalając jej odejść. Odpowiedziała krótko:- Z pana dobry człowiek. Uchroniła dzieciaki w piwnicy schowane, a chłopcem przyjaciółki był Bąkowski Franek. Kiedy siedział cichutko pod stropem ukrycia stracił mamę i tatę w piątym roku życia..." fragment 'Kamienie nie milkną, czyli Huty Pieniackiej żałobny rapsod' Zbigniewa Maurycego Kowalskiego. |
17 Załącznik(ów)
W miarę zainteresowania mordami na Polakach w czasie II WŚ zacząłem wracać w czasie do jego początków. W źródłach, ich początkiem jest pierwszy masowym mord UPA na mieszkańcach Parośli w lutym 1943r. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Paro%C5%9Bli_I
Kto chce- doczyta. Ja opowiem -jak tam dotarłem. Załącznik 65700 Ukraińskim początkiem tegorocznej wędrówki do Huty Pieniackiej, w ramach Jeden wyjazd- jedno źródło był początek rzeki Prypeć na Pojezierzu Szackim. Załącznik 65701 Obok hałaśliwych plaż nad Świtezią można znaleźć ciche miejsce nad równie czystym Pulmieńcem Załącznik 65702 Wielka ilość poleskich kanałów, strug i jezior sztywno wyznacza możliwości szybkiego przemieszczania i jest miejscem samym w sobie do pojeżdżenia bez pośpiechu, z częstą koniecznością wracania tą samą drogą. Rzeki Wyżwa, Stochod i Styr co i rusz objawiały nam swe odnogi a mijane widoki zachęcały do zostania tam dłużej. Drogi leśne prowadzące donikąd w większości z kopnym piachem i wysoka woda w brodach zamiast zniechęcać cisnęła na usta:jeszcze kiedyś tu wrócę na dłuźej. Załącznik 65703 Załącznik 65704 Okońskie źródła Załącznik 65705 Załącznik 65706 Celem był nocleg w okolicach Kuzniecowska, przy cmentarzu Legionistów w Kostiuchnówce Załącznik 65707 Włodzimierzec. To miejsce, od którego swój smutny marsz rozpoczęła pierwsza sotnia UPA podległej OUN- sotnia do zadań specjalnych Dowbeszki-Korobki.Ciekawe fakty tu:http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/972319 a szczegóły tu:http://isakowicz.pl/kolejny-falszywy-bohater-ukrainy/ Załącznik 65708 Posadzony na miejscu spacyfikowanej wsi las skutecznie zaciera wszystkie ślady dawnych jej mieszkańców. Nie sposób znaleźć to miejsce oddalone, bo na dodatek cała okolica wygląda jak po bombardowaniu, usiana jamami i odwiertami dzikich kopalni bursztynu. Każda dróżka bliżej, lub dalej od drogi kończy się starymi bądź bieżącymi odwiertami. Załącznik 65709 Załącznik 65710 Punkty GPS znalezione w internecie zostawiają nas 3km od miejsca. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach odpoczywamy przy drodze i wtedy pojawia się nadzieja na znalezienie pomnika: Załącznik 76963 dziewczyna na skuterku. Po krótkiej rozmowie wykonuje telefon do Babci, która pamięta Babcia wie, ale nie potrafi wytłumaczyć Cierpliwie wykonuje kolejny telefon i kolejny I za kwadrans przyjeżdża motorkiem jej ojciec z odległej o 10km wsi. On chętnie zaprowadzi. Załącznik 65711 Załącznik 65712 Załącznik 65713 Załącznik 65714 Załącznik 65715 Ten pomnik postawił w 1974r ukraiński sąsiad. Podobnie zresztą jak i poprzedni, drewniany z wypalonym tym samym napisem: '14 lutego 1943r w wiosce Parośla nacjonaliści ukraińscy zamordowali 133 polskich mieszkańców wsi' Postawa spotkanych tam ludzi, rozmowa z nimi dawała mi świadomość, że mają czyste sumienie. Wielokrotnie powtarzali- kto dokonał mordu i szczerze współczuli nie wymawiając się jakimiś nie sprecyzowanymi trudnymi czasami. To dla mnie nowe i tym bardziej będę pamiętał te poszukiwania. Dalej jeszcze dwieście km i dwa dni i dojechałem do Huty Pieniackiej. |
:bow:
:Thumbs_Up: |
10 Załącznik(ów)
Załącznik 66180
Jedziemy dalej. W zasadzie to nie wiemy dokąd, bo nie nie mamy planu.Czas zerknąć na mapę. W czasie poszukiwań i jazdy w chaszczach słyszeliśmy co jakiś czas dźwięk motocykla. Teraz wypadł z jakiejś ścieżyny z dwoma wesołymi myśliwcami: Załącznik 66181 -A wy kto? A za czom? A waszych śladów w lesie pełno...A pamiatnik wy naszli?... -Jak ślady widzieli, to i wiedzą, że my naszli... -Nu, takkk... -Takkk... Znaczy, nam trzeba wypić. Z flaszką zdobytą na zapas zawsze jest tak, że znajdzie się na nią stosowna pora. Flaszka jechała z nami od Szacka, była niepozorna, plastikowa i ciut wymięta ale zawartość przednia! Załącznik 66182 -uuuu..kanjak! A wy nie głodni? U nas dzika ptica... Rozwiązuje troki od tobołka i wyciąga za szyję dziką kaczkę... Bierz! Załącznik 66183 -A u mnie takij noż! A pokażyj, jaki u Tebe? Zdecydowanie wyciągam swoją morę... -Moj ja sam zdełał... ale i twoj dobryj! ... -Nuuuu, my popili, to tera postrelajem... Załącznik 66184 Załącznik 66185 Widzę, jak Marcin blednie coraz bardziej na dźwięk łamanej dwururki. Obyło się bez ofiar a flaszka na gałęzi pewnie stoi do dziś... -O! I u was kitajski motocykl... Pamieniajem? - Pomieniajem.A jak w twoim bajku biegi idut? -Normalno. Wsie do dołu! -A potem? -Zawsze do dołu! 1-2-3-4-1-2-3-4... Załącznik 66186Załącznik 66187 - K..wa, ale mocna maszyna! - A i twoja dobra... Odmówiliśmy zaproszenia do domu na kawę, żeby nie mącić nastroju. Na odchodne myśliwcy pokazali 20km skrót na Antonówkę. Las wciąga. Załącznik 66189 Załącznik 66188 |
Czytamy! :D
|
12 Załącznik(ów)
Bardzo mi miło, Maciek!
Załącznik 66195 Wraz z przebytymi kilometrami koniak ustępował miejsca refleksjom. Baza miejscowości kresowych to tysiące opuszczonych, wymordowanych, spalonych wsi i przysiółków. Niektóre były stare, inne zaledwie dwudziestoletnie. Wszystkie były zadbane i zorganizowane. Zwłaszcza te, założone przez osadników wojskowych. W mijanej okolicy- gmina Antonówka- powstało wiele wzorcowych wsi po parcelacji majątków ziemskich. Ich właściciele najczęściej za udział w powstaniach byli przez władze carskie zsyłani na Sybir a majątki przejmowali carscy oficjele. Po zrobieniu na tych ziemiach porządku z sowietami grunty zostały sprzedane z prawem pierwokupu dla Polaków. Nieprawdą jest, że Polacy wywłaszczali i przywłaszczali grunty Ukraińców. Dostęp do ziemi był powszechny dla wszystkich, choć trzeba było za nią zapłacić. Jedyny wyjątek stanowiła ziemia podarowana przez rząd Piłsudskiego 3556 uczestnikom wojny bolszewickiej. Przyjeżdżali z kwitkiem na skrawek ziemi, tworzyli osadę początkowo śpiąc często w ziemlankach i przymierając głodem, bo ich dalszy los nikogo na tym pustkowiu nie interesował. Zwyczajni trudów i pracy z roku na rok dorabiali się rolnictwem, rzemiosłem, harując w lesie... Fakt, że rząd rozbudowując kolej umożliwiał odbiór wszystkiego i dobrze płacił. Liczył się pomysł i wytrwałość. Np. w jednej z mijanych wsi był tartak specjalizujący się w wytwarzaniu masztów do łodzi i jachtów dla gdańskich szkutników... wprowadzali sady owocowe dokształcając się z fachowych szkoleń i wydawnictw... Ech.... Załącznik 66196 Puste dziś kapliczki natrętnie przywołują wspomnienia dawnej świetności. Porównuję czasem zdjęcia z lat trzydziestych-czterdziestych i to co dziś mijam i po prostu mi żal. Kikuty nikomu dziś nie potrzebnych kapliczek są tak bardzo uparte. Uświęca je nie gliniany świątek (często zresztą dawno zestrzelony lub potłuczony) a nabożne litanie, zdrowaśki, pochwalone i zwykłe uchylanie czapki przez wiele pokoleń. Załącznik 66197 słaby bruk, ale pobocze piękne Załącznik 66198 Załącznik 66199 Na chwilę przejeżdżamy Horyń. Dziś wieś Bazaltowe a kiedyś Janowa Dolina. Wielka chluba II RP. Wzorcowy, nowoczesny zakład wydobywczy bazaltu wraz z wzorcowym osiedlem robotniczym. http://niepoprawni.pl/blog/5734/szkoda-janowej-doliny Nie mówię jednak nic Marcinowi o podwójnej tragedii tego miejsca: barbarzyństwa z 1943 i dzisiejszego fałszywego upamiętnienia. Dziś jedziemy na kąpielisko do dawnej kopalni. Należy mu się trochę odpocząć. Załącznik 66200 Załącznik 66201 Po kąpieli w chłodnej wodzie zgłodnieliśmy i w pierwszym napotkanym sklepie kupujemy coś prostego na ząb: Załącznik 66206 Marcin pojadł, popił kwasu z beczki i zaczyna łypać oczyma na boki: Załącznik 66202 Załącznik 66204 Dalsza droga ciągle prowadzi wzdłuż malowniczego Horynia, przez mostki na jego dopływach i rozlewiskach. Wieczorem dojeżdżamy do Klewania i u podnóża starego zamku zostajemy na noc. Załącznik 66203 Załącznik 66207 Ale to już inna rzeczka- biorąca początek niedaleko stąd- Stubła. |
No...
już mnie masz :) |
1 Załącznik(ów)
|
:) dzięki
i tak czekam myśląc , że może pojechaliście dalej... pozdrawiam |
Dalej, za Horyń i Słucz, gdzie Hala wodę nosi to tylko z Tobą!
|
Lekturą do poczytania jest niedawno wydana książka: „Kres. Wołyń, historie dzieci ocalonych z pogromu”
Właśnie leci w Radio Szczecin wywiad z autorami. Konrad Piskała, Tomasz Potkaj i dr Leon Popek po ponad 70 latach otworzyli koperty z pisanymi i nigdy nie wysłanymi listami. I odnaleźli ich nadawców. Potem zdecydowali się opowiedzieć o losach grupy dzieci uratowanych z rzezi wołyńskiej 1943 i 1944 roku. 129 listów, pisanych nieporadnym dziecięcym pismem, często z błędami. Przeleżały pół wieku w pudełku po butach w mieszkaniu krakowskiej profesor Jadwigi Klimaszewskiej. Jest tam karteczka: „Listy dzieci z Pieskowej Skały zwrócone z granicy frontu”. To korespondencja sierot uratowanych z pogromów na Wołyniu, które znalazły schronienie w domu dziecka urządzonym na zamku pod Krakowem. Stamtąd pisały do rodziców, którzy zostali na Kresach. Listy tam nigdy nie dotarły. Dziś dzieci z Pieskowej Skały mają po osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lat. Niektórzy z nich po raz pierwszy opowiadają o swoich przeżyciach. Ze wstrząsających opowieści wyłania się obraz zbrodni na Wołyniu i świadectwo ogromnego poświecenia ludzi, którzy ich ratowali. Jedną z tych osób jest Jadwiga Klimaszewska, która przechowała listy. Koniec wojny nie przyniósł ulgi, obrazy tych wydarzeń dzieci z Wołynia musiały nieść ze sobą przez całe życie. Z różnych względów musiały też milczeć. Aż do dzisiaj. |
Książki nie czytałem jeszcze ale sam Krzesimir dał mi się poznać jako bardzo inteligentny i mocno wyedukowany w temacie, więc i książka może jest rzeczowa i obiektywna. Niestety wiele publikacji obecnie wydaje mi się tworzona na zlecenie, taki mamy klimat obecnie.
http://www.polskieradio.pl/9/5390/Ar...swojej-ksiazce http://uploads.tapatalk-cdn.com/2016...198f33c372.jpg |
6 Załącznik(ów)
Się czyta, się pisze...
Przesopnica Z Klewania jedziemy dalej na południe, w miejsce, skąd wypływa Stubła. Maleńka dziś wieś Peresopnica, to doskonałe miejsce, żeby zajrzeć w głąb historii. Załącznik 66655 Załącznik 66656 Przy drodze rzuca się w oczy niedawno wybudowana świątynia, ale mnie interesuje nieodległe miejsce zaniedbanych prac archeologicznych. Załącznik 66657 Załącznik 66658 Resztki skansenu i dawna cerkiew nie wyglądają zbyt ciekawie, ale... jesteśmy w miejscu jednego z dawnych Grodów Czerwieńskich. Miejsce słynie z tego, że przetłumaczono tu Biblię na język staroruski ze staro-cerkiewno-słowiańskiego. Ok 1560 księżna wołyńska Anastazja Zasławska zleciła opracowanie manuskryptu wraz z kunsztownym zdobieniem, który do dziś jest najważniejszym staroruskim zabytkiem językowym. Dzisiejsza Ukraina uznała go za swój skarb narodowy i każdy prezydent składa na niego przysięgę. Załącznik 66659 Na tablicy informacyjnej miejscowej cerkwi możemy przeczytać o 'stylu dawnoukraińskiej wołyńskiej szkoły nieskażonej wpływem innych kultur' Moja wiedza jest na tyle inna, że pokusiłem się o zebranie faktów: Przesopnica leżała na terenach późniejszego Księstwa Halicko-Wołyńskiego powstałego po rozpadzie Rusi Kijowskiej i była jednym z największych jego ośrodków obok Bełza, Brześcia, Chełma, Czerwienia, Łucka, Przemyśla i Trembowli. -981r u kronikarza ruskiego Nestora znajdujemy pierwszy ślad o tych ziemiach 'poszedł Włodzimierz na Lachów i zajął im grody ich Przemyśl, Czerwień i inne grody mnogie, które i do dziś są pod Rusią' -1018r Bolesław Chrobry odbija tereny zajęte przez Włodzimierza i przyłącza do monarchii wczesnopiastowskiej -1030 za panowania Mieszka II, Grody Czerwieńskie zajęła na nowo Ruś Kijowska -1054 rozpad Rusi Kijowskiej i dalsze rozdrobnienie m.innymi na Ruś Halicko- Wołyńską -1240 podbój Rusi Halicko-Wołyńskiej przez Mongołów i 100 lat zależności od Złotej Ordy -1253 związki dynastyczne z Piastami mazowieckimi -1280 zapędy łupieżcze ks.Daniela wraz z Tatarami (próba zajęcia Lublina i Sandomierza) doprowadziły do odwetu i spustoszenia Rusi wraz ze Lwowem przez Leszka Czarnego -1338 uznanie przez ostatniego z książąt ruskich króla Kazimierza Wielkiego za dziedzica Rusi -1387 ostateczne przyłączenie Rusi do Korony po czterdziestu latach konfliktu o nią z Litwą i Węgrami. 600lat rozbudowy, obrony przed Tatarami, Mongołami i Turkami, rozbiorów i wojen z zaborcami. I ta sama historia do porównania z wikipedii: 'Historia Ukrainy obejmuje dzieje ziem ukraińskich, narodu i państwa ukraińskiego od czasów najdawniejszych do współczesności. Stepowe tereny współczesnej Ukrainy były przez długi czas obszarem transferowym, na którym siedziby swoje zakładały różne ludy koczownicze. Około połowy I tysiąclecia naszej ery na terenach pojawiły się ludy słowiańskie. Założyły one Ruś Kijowską potężne państwo, które jednak ok. XII wieku zaczęło rozdrabniać się na dzielnice, a po najeździe mongolskim znalazło się pod panowaniem chanatu Złotej Ordy. W kolejnym okresie tereny Ukrainy stały się obiektem ekspansji Wielkiego Księstwa Litewskiego, Chanatu Krymskiego, Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i Królestwa Polskiego. Po połączeniu się Litwy i Polski większa część współczesnej Ukrainy znalazła się w obrębie państwa polsko-litewskiego. W wyniku szeregu powstań kozackich i wojen z Rosją obszar ten został podzielony w 1667 roku pomiędzy Rosję a Polskę mniej więcej wzdłuż biegu Dniepru.' Za dużo wrażeń z samego rana. Dobrze, że trafia się niekończąca dróżka w pola kukuryży. Kierunek Góry Krzemienieckie Załącznik 66660 |
Taka mała errata.
Nasz wiedza powinna mieć oparcie w źródłach: archiwach z oryginalnymi dokumentami. Taką Polską Skarbnicą Narodową było przez setki lat OSSOLINEUM. Myślę, że to dobry czas, żeby dowiedzieć się o ostatnich losach lwowskiego Ossolineum i podejściu Ukrainy do tych zasobów. http://kresy24.pl/zdrada-grabiez-nie...o-ukrainskie-w okol-archiwum-ossolineum-we-lwowie-wybuchl-skandal / |
Brawo, dziękuję ATomku:brawo::brawo:
|
1 Załącznik(ów)
Zbliża się dzień Wszystkich Świętych.
Naszła mnie taka refleksja związana z tematem kresowym. W naszej tradycji ten dzień poświęcamy na wspomnienie nieżyjących już bliskich. To mocno zakorzeniony, piękny wyraz naszej wdzięczności i ciągłości z przodkami. Pamięć, świeczka czy modlitwa jest łatwiejsza w miejscu pochówku ich szczątków. A Rodziny Kresowe? Męczeńska śmierć setek tysięcy Polaków na Kresach na dzień dzisiejszy jest upamiętniona choćby prostym krzyżem tylko w 150 miejscowościach. Do dnia dzisiejszego w około 1350 miejscowościach na Wołyniu, gdzie z rąk OUN-UPA ginęli Polacy, nie ma znaku ni mogiły. Gdy o tym myślę, przychodzi wspomnienie Pana Bolesława z pobliskiego Hucie Pieniackiej Litowiska, który dopiero dwa lata temu, mając 90 lat dowiedział się o losie i odnalazł miejsce kaźni swoich rodziców. Załącznik 66742 |
W ramach powrotu do źródeł zachęcam do obejrzenia reportażu Studio Wschód TVP Wrocław.
Wiele mówi się dziś o filmie 'Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego. Mniej o autorze powieści i opowiadań, na podstawie których powstał filmowy scenariusz. Mówi się: dobry film, ale nie dokument. Reportaż z1999r przedstawia powrót Stanisława Srokowskiego do miejsca dzieciństwa: http://wroclaw.tvp.pl/27001263/powrot-odysa-2009 |
Wybierasz się ATomku w tym roku jeszcze na Ukrainę...w tamte rejony...?
|
14 Załącznik(ów)
Marci. Jeżdżę tam co noc :)
Załącznik 67865 Mamy ostatni dzień na dojazd do Huty Pieniackiej. W okolicach Dubna coś mnie podkusiło, żeby tak przejechać, zobaczyć z bliska Góry Krzemienieckie, które od dawna mieliśmy na horyzoncie. Przez pierwsze 20km jechaliśmy drogą ułożoną z betonowych płyt ze szparami na grubość motocyklowego koła. Droga kończyła się w okolicach wzgórza z ogromną biało-czerwoną kopułą i dalej, przez las, wiła się wspaniałym szutrem jak z marzenia: równym, przyczepnym...Dzida! Po pół godzinie byliśmy w ostatniej wiosce- Majdan. Stanęliśmy w cieniu śliwki z dojrzałymi węgierkami i po chwili, jak zresztą zwykle, pojawia się miejscowy gang Brudnych i Złych. Tym razem wyjątkowo wesołych, bo do łez rozbawiło ich porównanie tenery do brudnej swini. Załącznik 67856 Załącznik 67857 I od tej robaczywej śliwki szczęście zaczęło się od nas odwracać Załącznik 67858 W większości zalesione, zaledwie 400mnpm wzniesienia, nie robią wielkiego wrażenia, ale są za to spokojne i pachnące ziołami. Załącznik 67859 W drodze na przełęcz spodziewałem się jakichś kamieni, ale tu był sam kopny piach. Jadąc głęboką koleiną trzeba było mocno odkręcać. Nie mogłem wiedzieć, że jadący busem z drugiej strony góry robi rozpaczliwie to samo. W momencie, kiedy się zobaczyliśmy, ja już nie mogłem skręcić w koleinie i ratunek był tylko w trzeźwości kierowcy busa, który wyrwał się z kolein i poszedł bokiem pełnym gazem. Środek zadupia i taki zbieg okoliczności. Było groźnie. Z wrażenia nie zauważyłem odnogi naszej drogi, co kosztowało kilkanaście kilometrów gapowego po mocno uciążliwym dziurawym asfalcie. Taki też towarzyszył nam przez najbliższe kilkadziesiąt km i fatalnie odbił się na naszej kondycji. W afryce urwała się tuba z zapasowymi dętkami a w tenerze stelaż w ogonie i kufer wesoło dyndał. Że o szprychach nie wspomnę. Jak dociągaliśmy śruby i trytytki Marcin zarzekał się, że tu to już nigdy więcej... że obiecałem, że zabiorę go gdzieś w czarną dupę a to, co tu jest to już za przeproszeniem sama dziurawa dziurwa. Czarna i głęboka! Zbliżaliśmy się do Krzemieńca. Tradycyjnie zajechaliśmy do Onyszkowic i żródeł św.Any myśląc o kąpieli w lodowatej wodzie, ale i tu susza: Załącznik 67860 Załącznik 67861 W krzemienieckim zamku, a raczej w tym, co z niego zostawiła drużyna Krzywonosa złapaliśmy kolejnego nerwa: tablice informują o ukraińskim zamku i jakiejś tajemniczej Włoszce â Bonie Sforza. No, tego nie wytrzymałem. Ani słowa o dawnej Polsce. Wymieniony jest książę litewski Witold i jakiś Kaźmirz okeślony jako Wielki. Marcina z kolei rozbawił kadr z polskiego filmu z podpisem Załącznik 67862 Załącznik 67863 Krzemieniec opuszczamy jakimś wąwozem ze śliskimi wapieniami wprost w objęcia wołyńskiej burzy. Nie było czasu na szukanie schronienia i wyjęty w parę chwil pokrowiec uratował nas od przemoknięcia. Grad tłukł, waliły pioruny i nie zanosiło się na chwilową zmianę. Kiedy w końcu było cokolwiek widać zdecydowaliśmy odjechać- wyrwać się gdzieś dalej, gdzie pada mniej. Zresztą byliśmy głodni i marzył nam się spóźniony obiad w przyklasztornej kuchni w Poczajowie. Załącznik 67864 Załącznik 67866 Tu kolejne mieszane uczucia. Początki budowania pierwszych cerkwi przez Annę Hojską w XVIw, ich rozbudowa przez właścicieli- Tarnowskich i Domaszewskich, dwudziestoletnia, pokutna praca Mikołaja Potockiego na ich rzecz aż do śmierci, postawa bazylianów w XVIIIw w czasie przedzaborowego zagrożenia państwowości dawało wielki rozkwit polskości i katolicyzmu. Carska, porozbiorowa kasacja i konfiskata wprowadziła uzależnienie od Rosji i ławra stała się jednym z filarów prawosławia. I choć uznane za wrogie elementy polskie skwapliwie usunięto, to dobudowana dzwonnica miała wygląd łaciński, nawiązując do wyglądu całego kompleksu. Niestety, to co buduje się dziś nie pozostawia żadnych złudzeń co do wpływów Moskwy. Stołówka czynna tylko do 17, więc niewiele czasu było na zwiedzanie. Ze szczytu wzgórza patrzyliśmy w stronę Podkamienia i mieliśmy nadzieję dotrzeć tam przed zwałami ciemnych chmur. Odnalazłem dalszą część polnej dróżki tak, że wyjechaliśmy w samym Podkamieniu. Choć byłem tam wielokrotnie, dopiero dziś zwróciłem uwagę na zadbaną, odnowioną pamiątkę dawnej Polski z 1913r: Załącznik 67867 Załącznik 67868 Kiedy podjechaliśmy pod klasztor spadły pierwsze strugi deszczu. Mimo zmroku zobaczyłem niedomknięte klasztorne wierzeje i z nadzieją odkręciłem mocniej manetkę. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że klasztorna sień będzie naszym domem na najbliższą noc Załącznik 67870 |
Jakoś tak urwałeś .....
Nie martw się czekam ;) |
Jasna cholera Sławek myślisz, że uda nam się odwiedzić naszą rodzimą Starą Hutę w przyszłym roku?
|
Jak przychodzą pierwsze ciepłe, wiosenne dni, to tamta zieleń, drzewa, rzeki i drogi chodzą ze mną do pracy, do sklepu, po górach i na piwo
..i cały czas smęcą do ucha.. ..a tam jeszcze, koniecznie ! ..i tam jeszcze nie byłeś, a dziadek mówił ..a tam za mało fotek zrobiłeś ..a tamten Pan mieszkał 2 km od Huty i mu obiecałeś, że ... ..a ta starsza Pani też chciała byś zobaczył czy tamten dom.. Tam jest zawsze za mało czasu ..za mało na wszystko :) Misza są rzeczy oczywiste ;) |
Czasami se myśle, żeby znaleźć jakiś sposób na znalezienie Woronówki w lesie. Wiadomo, że nic po niej nie zostało, wszystko spalone ale przynajmniej miejsca. Z Pypła na pewno jest jakaś droga przez las - może dziadek jakieś miejsce charakterystyczne zapamiętał. Ze Starej Huty moja babcia...
|
1 Załącznik(ów)
Dlatego jeżdżę tam motocyklem. To najlepsze narzędzie do przecierania starych ścieżek, które często są jedynym śladem po żyjących tam kiedyś ludziach: na pole, do źródła, do młyna,do sąsiedniej wioski na dziewczyny, do kościoła, na cmentarz...
Załącznik 67882 |
7 Załącznik(ów)
Załącznik 67888
Załącznik 67889 Ulewa nie ustawała. W sieni nie padało, ale był przeraźliwy przeciąg. Pod wieczór pojawił się zakonny braciszek, który wyraźnie nie był zadowolony i dawał nam do zrozumienia, że jak przestanie padać, powinniśmy odjechać. Do Huty Pieniackiej zaledwie kilkanaście km, ale perspektywa jazdy nocą i rozbicia namiotu w czasie ulewy była słaba. Kiedy przyszedł kolejny raz był bardziej rozmowny i gościnnie odkręcił nam nawet wodę w kranie do podlewania ogrodu. Cóż, nie pogardzilibyśmy suchą klasztorną celą , postną kolacją i jaką kwaterką cienkusza, ale widać nie spodziewał się po nas żadnej ofiary a i o przykazaniu „w dom przyjąć strudzonych wędrowców” zapomniał. Zaryglowaliśmy wrota i pomyśleliśmy o kolacji. Ale tylko pomyśleliśmy, bo z prowiantu została nam tylko herbata i koniak Ale żeby tak w świętym miejscu? Zgodnie ustaliliśmy, że jesteśmy tylko w bramie a i jest ciemno… Zza bramy dochodziły jakieś głosy i ktoś dobijał się do drzwi. Kiedy je uchyliłem zobaczyłem grupę przemoczonych turystów. Rezolutny przewodnik prosił o możliwość wejścia choć na chwilę, choć na dziedziniec. Tytułował mnie przy tym Ojcem, na co nie oponowałem bo mam przecież dzieci. Moja broda robiła robotę... -A zwitki wy pryjechali?- przeciągałem- I za czom wy tu w noc? - My z Polszy! -I my Polaki. Dawaj chodź! Kiedy zaskoczeni weszli do sieni i zobaczyli motocykle zrozumieli cały komizm sytuacji… Byli przejazdem i bodaj na chwilę chcieli tu pobyć i popatrzeć choć w świetle latarek. Wychodząc zazdrościli nam mówiąc, że niestety będą spać w hotelu. Świadomość tragizmu miejsca nie pozwalała Marcinowi zasnąć. Na dokładkę sowa tłukła się po rusztowaniu a przeciąg wył do rana. Załącznik 67894 Załącznik 67890 Rusztowania na wieży kościelnej stoją tak długo, że same w sobie niedługo będą zabytkiem. Roboty idą niezwykle wolno, bo całą ekipę stanowi zaledwie dwóch cieśli.. W części klasztoru nadal jest zakład dla psychicznie chorych. Od kilku lat państwo ukraińskie przekazało klasztor w opiekę greckokatolickim Studytom i bardzo mnie ciekawi los choćby krzyży widocznych na każdym kroku na wielu elementach wystroju miejsca. Jak rzeczywistość obejdzie się z historią obronnego klasztoru Dominikanów założonego przez Jacka Odrowąża z pocz XIIw? Załącznik 67893 Załącznik 67891 Załącznik 67892 Bardzo niewygodne jest pytanie o los ludzkich szczątków z klasztornej studni z pogromu ok 600 Polaków szukających tu schronienia w marcu1944r. Studnia była kopana i kuta w litej skale przez tureckich więźniów przez kilkanaście lat, do głębokości 118m. Dziś ma zaledwie 70 i jej sztuczne zagruzowanie kryje mroczną tajemnicę. |
1 Załącznik(ów)
Z relacji świadków, schronieni przed banderowcami w klasztorze poddali się dopiero po zagrożeniu bombardowaniem, zniszczeniem ich świątyni.
Mury stoją do dziś. Załącznik 67902 Po co tam jeżdżę, czego tam szukam? Co znajduję? Niespecjalnie szukam świątyń i cmentarzy, ale najczęściej to właśnie je tu znajduję. Zagony mogił jak okopy i szańce, kapliczki jak strażnice a obronne kościoły i zakony jak bastiony polskości wrośnięte głęboko w ojczystą ziemię. Każdy krzyż i kamień świadczy głęboko o kulturze narodu. Minionej? Zapomnianej? Straconej? Na jej blask nie ma żadnych szlabanów, kordonów i granic czasowych. Jest powiedzenie, że w takich miejscach 'mówią wieki', że 'kamienie wołają'. Mury podkamienieckiego klasztoru dawniej starannie wybielone a dziś wyblakłe i wykruszone trwają w ciszy. Ja tej nocy wsłuchiwałem się właśnie w Tę ciszę, która była raz skromna, raz majestatyczna, raz przerażająco cicha, doskonała. Tylko w takiej można usłyszeć szept, płacz-jęk, westchnienie, czyjś ostatni oddech a może nawet głos swojego sumienia. |
Piękne. Dziękuję.
|
Pierwszy raz niewinnych mieszkańcow- w większości starców, kobiet i dzieci zamordowano 28 lutego 1944. Drugi raz zabijano ich przez dziesiątki lat
dzień po dniu, przemilczając i pozbawiając pamięci o nich, stawiając tablice zakłamujące prawdę o Hucie Pieniackiej, beszczeszcząc miejsce ich kaźni pomnikiem katów. Niestety, mord w Hucie Pieniackiej trwa nadal: https://youtu.be/AVz0yXcmWGo |
Tu więcej jest informacji o tym co się stało http://www.tvp.info/28547288/zdewast...rafil-do-sieci
|
Jeśli nie zrobili tego Ukraińcy , to niech odbudują pomnik jak nie umieli dopilnować . Tylko teraz pomnik musi zawierać informacje kto dokonał tej zbrodni . Nie tak jak na zniszczonym pomniku napisane było tylko to , że zamordowanych tu zostało ok. 1000 Polaków w dniu 28 lutego 1944 r. i żadnej informacji przez kogo . Żadnej poprawności politycznej . Jeśli nie będziemy mówić otwarcie , to nigdy nie będzie żadnego pojednania między narodami . Żadnymi narodami .
Nie można tego odpuścić i myślę że w tym roku 28 lutego powinniśmy stawić się tłumnie w Hucie Pieniackiej . |
12 Załącznik(ów)
Ze spraw bieżących, to Ukraińcy zadeklarowali odbudowę pomnika. Zastanawia mnie tylko w jakiej formie to zrobią, bo ostatnimi dniami miał się we Lwowie dobyć w ramach posiedzenia obwodu panel dyskusyjny zgłoszony przez Swobodę i w nim dwa tematy:
1. Co naprawdę wydarzyło się 28 lutego 1944 w Hucie Pieniackiej? 2. W jakim kształcie zniszczony pomnik będzie odbudowany? A ze spraw zaległych, to został mi ostatni odcinek jesiennego wyjazdu do Huty Pieniackiej. Jesteśmy już niedaleko :) Podhorce. Miejsce magnes. Choć często tu zaglądam, to za każdym razem moją uwagę przyciąga co innego. Bo miejsce ma w sobie wielkie bogactwo geografii, architektury, wielkiej historii z dziejów Polski i historii właścicieli. Przygniata mnie ta ilość dat i nazwisk i szukam jakiegoś wytrycha, żeby dostać się do wnętrza. W przenośni i dosłownie, bo zwykle wszystko tu zamknięte. Dziś pałac we mgle wygląda tajemniczo. Załącznik 68682 Do tej scenerii najbardziej pasuje wspomnienie jednego z ostatnich właścicieli- Seweryna Rzewuskiego. W przeciwieństwie do poprzedników był niechlubną postacią. Choć wraz z ojcem był jednymi z pierwszych zesłańców do Kaługi w Rosjii, to już niedługo jako targowiczanin dowodził wojskami Konfederacji. Zdrajca, karierowicz i warchoł. W czasie Insurekcji Kościuszkowskiej za szereg przestępstw bandyckich zasądzoną mu konfiskatę majątku, przepadek urzędów,publiczne zapomnienie i karę śmierci przez powieszenie. Ponieważ był przebiegły i nie dawał się złapać, tę ostatnią wykonano w desperacji publicznie na... jego portrecie. Dziś w podhoreckim pałacu przypomniano sobie tę postać i w piwnicach, urządzono ekspozycję połączoną z resztek dekoracji teatralnych i pracowni chemicznej Seweryna Rzewuskiego. Ogromna ilość starych słojów z odczynnikami chemicznymi, kolb stojących na regałach jest wspomnieniem jego pasji. Alchemia, magia i wywoływanie duchów przyciągają, ale ja wolałbym tu oglądać choćby maleńką część dawnej świetność Wersalu Podola. Pierwszy raz udało mi się zajrzeć na pierwsze i drugie piętro pałacu, gdzie w czasie wojny była szkoła hitlerjugend, a po niej, aż do 1997 gruźlicze sanatorium. Pożarom i wandalom oparły się piękne alabastrowe futryny drzwi, mozaikowe podłogi i kominki z herbami Sanguszków. Fałszywą jest informacja, jakoby dzisiejszy pałac powstał na miejscu zniszczonego Pleśniska- znanego z czasów Rusi Halickiej . W rzeczywistości Pleśnisko jest oddalone 1,5km i po zniszczeniu go przez Tatarów w XIIw pozostały tam po nim jedynie ziemne wały. Mimo tej retoryki nie udaje się zawłaszczyć wspaniałej historii miejsca. Miejsce dzisiejszego pałacu to darowizna króla Władysława Warneńczyka dla rodu Pohoreckich z 1440r. Koniecpolscy, Sobiescy, Rzewuscy, Sanguszkowie... 600lat tradycji. W Podhorcach w pałacu zarządzał ojciec Juliusza Słowackiego, a jako drwal pracował ojciec Józefa Cyrankiewicza Z racji, że jest to forum motocyklowe, warto wspomnieć ostatniego właściciela Podhorców, Romana Sanguszko. Wielkie miłośnik automobilizmu, uwielbiał szybką jazdę i posiadał jedną z największych w świecie kolekcji markowych samochodów. Słynął z dowcipów a jeden z najbardziej znanych to ten, jaki przygotował swojej ciotce. Zaprosił ją na przejażdżkę po okolicy jednym ze swoich wyścigowych bugatti, rozpędził się i uderzył całym impetem w mur pałacu, czym ciotunię niemal śmiertelnie przeraził. W rzeczywistości była to wcześniej misternie przygotowana kartonowa atrapa muru. Dzięki automobilowej pasji jego i Włodzimierza Dzieduszyckiego z niedalekich Pieniak do dziś pozostało wiele okolicznych dróg. Załącznik 68683 Dziś znowu spotykamy Polaków, których poznaliśmy w klasztorze w Podkamieniu. Jeżdżą po okolicy szukając rodzinnych miejsc. Ślady ich Astry krzyżowały się z naszą ścieżką a ich opowieści zweryfikowaliśmy już nazajutrz. Załącznik 68684 Załącznik 68685 kolejny gratis od losu i możemy obejrzeć wnętrze podhoreckiego kościoła. Jedziemy okrężną drogą przez Sasów. W przydrożnym sklepie robimy zapasy na noc i jemy do syta. W sklepie są stoliki a miła sklepowa robi nam herbatę. Zaczyna się przejaśniać, co ma wielkie znaczenie w drodze na Werhobuż i dalej, skrótem do Huty. Załącznik 68686 Załącznik 68687 Cerkwa w Werhobużu ma odnowiony dach i złocenia. Następnym razem muszę zajrzeć do środka. Załącznik 68688 Dziś tradycyjnie tylko szybki rzut okiem na ciągle uwięziony Bug, tankowanie źródlanej wody i próba przejazdy przez werhobuską górę. Choć wjechać się udaje z łatwością, to po drugiej stronie dosłownie polegliśmy w rozoranym polu. Z trudem wracamy na szczyt i pozostaje próbować łatwiejszą drogą przez las do Łukawiec i dalej do Pieniak. Zdjęcia Marcina. Załącznik 68678 Załącznik 68679 Ślady Astry. Chłopaki nie brali pod uwagę wersji- nie da się! Załącznik 68681 Załącznik 68680 Jechali, jechali i pryjechali a tak naprawdę, to ten stan jazdy do Huty Pieniackiej trwa we mnie nadal. Jak kiedyś dzięki Darkowi, Mirkowi, później Zbyszkowi a dziś Marcinowi, przeżywam na nowo kolejną przygodę. Przeglądam zdjęcia i zastanawiam się co jest za tamtą górką, dlaczego nigdy nie pojechałem przez Opaki, jak znaleźć starą drogę do Pieniak... mówiąc krótko, już tęsknię i chce się jechać! Kto to wie czy jeszcze kiedyś a może jednak już niedługo... Załącznik 68690 |
ATomku tylko tyle :bow:.
|
czyta się!
|
5 Załącznik(ów)
Zanim zaroi się od zdjęć z błotka wśród zielonych i kwitnących bezdroży, podzielę się wrażeniami
i zdjęciami z szarym i smutnym tłem. Zimowy wyjazd do Huty Pieniackiej od czterech lat wpisał się w mój kalendarz a mówiąc dosadnie, wrył się w mój mózg. Zawsze towarzyszą mu silne emocje: oprócz tych najsilniejszych związanych z ludobójstwem jest i obawa związana z pogodą. W tym roku- mało motocyklową. W końcu i tak data jest sztywna, więc zostaje dopasować się tak, by nie tylko przeżyć, ale zyskać jak najwięcej tej motocyklowej radości. Od nowego roku niestabilna sytuacja na lwowszczyźnie: szereg niewyjaśnionych zdarzeń (zniszczenie kryjówki- muzeum UPA, wysadzenie pomnika w HP, spalenie kilku okolicznych cerkwi i szereg zabójstw) skłaniała do obmyślenia dogodnych wariantów jazdy. Tak, jak w zeszłym roku Renant, tak teraz Marcin Terefere wspomógł mnie swoją obecnością. Po raz pierwszy wykupiłem poszerzone o terroryzm ubezpieczenie, jednak ta świadomość działała niestety w dwie strony. Załącznik 69191 Załącznik 69192 Poranny śnieg skutecznie ograniczał wybór do głównych dróg. -3 też nie zachęcało, bo rozjeżdżony przez samochody śnieg mogło gdzieś przyłapać. Koło Zamościa termometr ma dość i zaczyna pokazywać -43 a nawet -60, -80 i zdycha. Od razu mi cieplej. Taki wyjazd to jak psota małego dziecka, kiedy ciekawość z przekroczonej bariery i czasem świadomość poniesionych konsekwencji nie jest w stanie jej powstrzymać, czy ograniczyć. Radość jest silniejsza. Załącznik 69418 Załącznik 69194 We Lwowie dowiadujemy się, że z harmonogramu uroczystości wypada wieczorna msza w katedrze. Wszyscy pojechali na nocleg do Brodów, żeby nazajutrz mieć bliżej i na 12.00 zdążyć do Huty Pieniackiej. My szukamy miejsce na nocleg a jego wybór przynosi bonus w spotkaniu Radosnych Czarnuchów. Wśród zabytków ucinamy sobie z Madafakinges pogawędkę o przydatności Mitasów 09 na oblodzonym, bazaltowym, lwowskim bruku. Jest moc! Załącznik 69195 |
Weeken we Lwowie piździ wiatrem, śniegiem, nie chce się wychodzić z ciepłego hotelu, ale trzeba zwiedzać... a tu przed hotelem w pruszącym śniegu afryczka i terefere i jeszcze znajoma twarz:D
Od razu człowiek się podbudowuje i humor się poprawia. Szacun za determinację.:bow: |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:20. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.