![]() |
Jeźykowa wioseczka !!!
|
Och Karolina,wierze w użycie pomarańczowego lakieru.Żądam dowodów ;)
Buraki pastewne dobre są :D ale najlepsza jest marchewka pastewna :D |
3 Załącznik(ów)
Karolajna...
Fish&chips na plazy..blee.. namawiam- wiecej tego nie jedz;) To dobre tylko na wojnie jak niczego innego do zjedzenia nie ma w poblizu :) Podroze ksztalca a Anglia nie jest taka meczaca jak Londyn. Mozna znalezc miejsca i czasy przeplatajace sie ze soba. Wrzuce kilka fotek z ostatnich wycieczek z wybrzeza N/E. Mi sie podoba poszarpana linia brzegowa, ktora przy dobrej widocznosci mozna sycic oczy. Jesli ktos lubi odpoczywac przy otwartych przestrzeniach i szukac inspiracji dla wyobrazni, to godne polecenia sa Whitby,Scarborough,Filey,Hornsea i inne . To sa tereny dla "wilka". Wiatr,morze,gory,doliny i wijace sie w nieskonczonosc podmiejskie i wiejskie drogi biegnace blisko morza po calej linii brzegu.Mozna tez uzyc public path ( z rozsadkiem) i znalezc urokliwe zakatki. Juz sam York jest wspanialym zabytkowym miastem, z wkomponowanymi ruinami zamkow i cytadeli wpisanymi w miasto. Doslownie. Wspaniala Katedra ( obecnie w remoncie) przyciaga turystow z calego swiata.Prawdziwa uczta dla milosnikow zabytkow najwyzszej klasy. A Londyn..coz,jeszcze kilkadziesiat lat temu doslownie splywal gnojem z kazdej dziury.Potworny scisk, napiecie i zanieczyszczenie powietrza,drogie nieruchomosci itp..Tylko kilka parkow i nieliczna otwarta scape. Margaret Thatcher i jej nieustepliwy sposob rzadzenia dokonaly postepu, dzieki ktoremu teraz miesiecznie przylatuje do UK miliony zwiedzajacych. Nie stalo by sie to, gdyby budowle zabytkowe i ich klasyfikacja nie byly dobrze oznaczone,skatalogowane itp.A sa.Nie stalo by sie to tez, gdyby Anglicy nie czuli nad soba surowego Prawa. Ich elokwencja i dobre maniery sa wprost proporcjonalne do gwaltownosci ich natur a mozna to latwo sprawdzic-co tez zrobilem:)..jednak to jest temat @Wilczycy. National Heritage, National Trust i inne organizacje zostaly powolane, by ulatwic zwiedzajacym odnalezienie nawet tych obiektow, o jakich jeszcze nie slyszeli :) Jestem niemal pewien , ze my w Polsce nigdy nie osiagniemy tego poziomu organizacji spolecznej, ktora tak przyciaga osoby majace dosc krajowego burdelu i politycznych przepychanek, by tu zyc, pracowac i ..traktowac ten kraj jako "skocznie".Bo stad wszedzie blisko samolotem. Kilka fociszy, a jak Gospodyni watku zechce do dam kilka wiecej Metalowy dziadek i organiczny maly lodojadacz Chatka 50 mil na N/S od York. Ludzie nadal tak sobie zyja.kto powie ile osob widac na fotce? Klif. Mialem okazje zobaczyc jak osuwa sie zbocze.Bylem jakies 2km od tego. Zwaly ziemi i skal runely w dol a po kilku sekundach uslyszalem gluchy odlos i wibracje w ziemi...pomyslalem- " sporo czasu uplynelo miedzy tym gdy zobaczylem jak sie zapada a tym jak uslyszalem dzwiek..hmm.. to chyba dlatego , bo uszy sa dalej niz oczy..." :) |
Tak se rozmyślam gdzie w wakacje pojechać. Między innymi jest Anglia i chyba w tą stronę będzie to szło. Po zdjęciach tak się zdecydowało.:D
Po Irlandii trochę śmigałem różnymi moto i same te dróżki wiejskie w ch. frajdy sprawiają. :drif: |
Fajne rzeczy piszesz o Anglii, znasz ją od podszewki :) Ja niestety głównie z autostradowego pasa, ewentualnie miejskiego gąszczu... czasem zaplątałam się między żywopłoty na nierówne asfalty... Albo plaża ściągnęła mnie na moment z trajektorii dostawczej.
Może ciekawie byłoby zrobić drugi wątek, taki właśnie angielski w pełnym słowa tego znaczeniu? O pięknych zakątkach, ciekawych drogach, miejscach, które warto zwiedzić... o ludziach, o kulturze. Widzę duży potencjał w Twoich opowieściach, a pewnie znajdzie się wielu wyspiarzy, którzy chętnie coś od siebie dorzucą w tej kwestii, szczególnie że gro z nich jest mobilnych :) Ja jestem ignorantką w wielu kwestiach. To, co dla innych jest ważne i ciekawe, dla mnie niekoniecznie. Za to mam swoje dziwne, małe przyjemności, które też nie każdy rozumie :) Czasem atrakcje na granicy wyobraźni bardziej mnie wciągają niż miejsce poprzedzone budką z napisem "tickets". Stąd następują w tym wątku zawiłości i czasem za asfaltowym zakrętem znienacka pojawia się szuter, żeby po chwili walczyć w korycie rzeki, pod prąd. Nie wiem, czy naddatek treści nie namiesza za bardzo... Co o tym myślisz? Cenię sobie bardzo Wasze komentarze :) A tu na pomarańczowo, dla żądających dowodów... https://lh6.googleusercontent.com/-B...2/DSC05457.JPG Uwaga! Mój pomarańczowy potrafi się przerzucać na to, co aktualnie pod ręką. :D https://lh5.googleusercontent.com/-R...0/DSC05502.JPG |
Mogę wysłać Ci klamki do lakierowania ? :D
|
Powiem jak jest-
Prawdopodobnie ,nie zamiescilbym zadnego wpisu w/w temacie gdyby nie Ty. Karolajna , uwazam ze piszesz fascynujaco,ciekawie ale dla czytelnika jak ja najwieksze znaczenie ma to,iz Twoje slowa sa czyste. Wyczuwam w nich zew wolnosci i szacunek do zycia. Nie wyczuwam tu lansu i pozer-factory. Jesli nie masz nic przeciwko i Admini nie zamierzaja wydzielac z tego watku wpisow to wolalbym kontynuowac u Ciebie.:) Pasuje mi atmosfera dokladnie "tu". Bede dodawal od siebie wpisy o zyciu,ludziach,wszystkim co wiem . Licze jednak na Twoja tworczosc,bo to ta- inspired me. Wzor I kolory na klamkach sa miodzio! Mozna to dodatkowo utrwalic specjalnym lakierem bezbarwnym by przyciagalo uwage na dlugie lata. A...napisz do czego uzywasz krokieta z miesem gdy malujesz? ;) Fajny zestaw. Jutro zaladuje kilka kolejnych fotek. |
WOW! ale zaje**ste klamki :D
Czy Wy też uważacie że gdyby kobiety zajęły się lakiernictwem mogłoby być naprawdę ciekawie? :D Wysyłane z mojego HTC Desire HD A9191 za pomocą Tapatalk 2 |
Bo najważniejsze w wycieczce nad morze jest Fish&Chips. W Szkocji bardzo mi smakowały.
|
Miło sie czyta wspominając minione chwile..;)
Musze napisać że super sie razem latalo. To ze nie stracilismy prawka to normalnie jakiś cud! Masz dar Karolino do pisania, oj masz... Ps. Powodzenia w szukaniu pracy. |
1 Załącznik(ów)
Pewnie, że przyjmuję zamówienia na malowanie klamek :) Priv-atnie :) Za opłatą :D w końcu bezrobotna jestem.
Fish&Chips były rzeczywiście niesmaczne... Ale morze było, zrekompensowało straty... Banditosie, jakoś nigdy mi przez myśl mi nie przeszło, że mogliby mi prawko odebrać ;) No jak... grzecznie się jeździ :) A dziś dla Was urywek z pamiętnika FajfŁanSewen... Cytat:
Dzień jak co dzień. |
Ooo... Beda cycki :lukacz:
Ps. Naszemu wspolnemu koldedze Pussiemu tez nie przyszlo do glowy ze straci prawko... |
4 Załącznik(ów)
Aleosochodzi?
W Londynie jest bardzo dużo firm kurierskich, które mają swoich zmotoryzowanych jednośladowców. Zazwyczaj oprócz tych na „big bajkach” mają też skuterkowców, rowerzystów, wanowców, busistów, itd…. Jest też pewna wiodąca firma – adison lee – która swoją flotę ma naprawdę mocno rozbudowaną. Do usług kurierowych dochodzą taksówkarskie… widziałam też taksówkę motocyklową w ich barwach :) Ciekawa jestem kto z Was by się pokusił na taki środek transportu? Wsiąść z obcą osobą na moto i dać się dostarczyć na miejsce w wielkim mieście… Ktoś chętny? Ja tylko [aż?!] dwa razy dałam się namówić na przejażdżkę jako plecak z obcą osobą ;) Dwukrotnie powoziła mnie africa twin ;) Teraz już się znamy, ja żyję, a oba te ludzkie egzemplarze prawdopodobnie zaglądają do tego wątku :D Wszystkie firmy kurierskie rozstawiają swoich pracowników w strategicznych punktach Lądka. Jednym z nich jest Canary Wharf, w miarę świeże miasteczko biznesowe zbudowane w miejsce dawnych doków nad Tamizą. Załącznik 45990 Miasteczko zabezpieczone przez „bramy” na wjazdach – zdarzało mi się, że panowie/panie przy szlabanie zaglądnęli mi do kufra bądź pobrali odrobinę brudu z manetki na ściereczkę w celu sprawdzenia, czy nie majstrowałam przy jakiś środkach wybuchowych, czy innych, cholera wie jakich… Zazwyczaj jednak kurierzy byli puszczali bez spowolnień – w końcu czekały na nas przesyłki z wielkich banków: Bank of America, Citi group, Barclays… Bramki wyglądały groźnie – w asfalcie zatopione wielkie metalowe „kliny”, aby móc zatrzymać w razie ataku nawet pancerne pojazdy… Takie kliny znajdowały się też często przed wjazdami do loading bay’ów. Przyzwyczaiłam się do tego, z czasem stało się to dla mnie zupełnie normalnym zjawiskiem… Bardziej trzeba było się skupić na ulicach wewnątrz. Nie wiem dlaczego, ale usiane były mnóstwem studzienek kanalizacyjnych w postaci lekko perforowanych blach wielkości mniej więcej metra na 70cm.. [powinnam posługiwać się jednostkami imperialnymi? :D ] Tak więc każdy deszczyk to 100% uwagi na to, co biorę pod koło :) ślizgawka!!! Oczywiście kurier nigdy nie kieruje się do przeszklonych drzwi wejściowych… Wjeżdża do podziemi, tam czekają na niego koperty i paczki. Postroomowcy i ochrona. Z tymi z Canary Wharf znałam się całkiem nieźle. Był Ricky – chyba najsympatyczniejszy i najmłodszy, był mało sympatyczny Platt, który czasem znienacka zapytał o Identyfikator i potrafił nie wydać przesyłki z powodu jego braku, chociaż widywaliśmy się codziennie… Zasady trzeba mieć ;) I był Hawlett, gdzieś pomiędzy nimi. Chociaż… Kiedyś Platt, widząc, że jestem mocno zmarznięta, zaproponował, żebym posiedziała parę minut w środku, zagrzała się i dopiero ruszyła dalej z JEGO wysyłkami… Niesamowite to było, tak się przejęłam, że aż podziękowałam i odmówiłam… Do tego pocztowego pokoiku wchodziło się akurat bocznym wejściem [parkowanie wzdłuż żółtej linii na zewnątrz] – dzwoniło videofonem i czekało na dziwny okrzyk powrotny… wtedy szklane drzwi ustępowały i należało zejść schodami do podziemi, skręcić w lewo i tam, po prawej, znajdowały się drzwi do świata podziemnych ludków, karmionych jedynie światłem jarzeniówek. Miałam się lepiej :) Po pewnym czasie zaczęłam rozumieć, że okrzyk domofonowy oznaczający dla mojego mózgu moment walki z ciężkimi drzwiami tak naprawdę ma swój sens i znaczy: drzwi otwarte ;) Wiele było takich zaśpiewek angielskich, których znaczenia po pewnym czasie się domyślałam, wiele było też takich, których znaczenia nigdy nie odkryłam. Szczególnie mój kontroler Bill miał takie swoje stałe zwrotki, na przykład na koniec jakiegoś wywodu… Intuicja uspokajała mnie, że nie mają one żadnego znaczenia. Po prostu są takim dopełnieniem gadki, żeby nie było zbyt zwięźle. :) Mogłabym je zanucić, ale nie powtórzyć… Łooooo-eja-fenkju… Czasem siedząc przed tym właśnie mcDonald’sem i słuchając co Bill ma do powiedzenia innym przez radio pytałam Polaków, czy rozumieją, co on teraz powiedział? Czasem przetłumaczyli, czasem się tylko uśmiechnęli ;) Załącznik 45989 Ale miałam napisać coś o takich posiadówach porannych w McDonald’sie :) Normalnie siedzieliśmy na trawniczku lub na skrzynce rozdzielczej, z której perspektywy to zdjęcie jest zrobione. O, tu mam nawet uchwyconą tę sławną skrzynkę... Pusta, bo pan sprzątający nawilża NASZ trawnik... Eh, musieliśmy zmienić miejscówkę... Załącznik 45991 Tak było latem. Platany nad nami, kawałek trawki pod nami. Na resztę można było przymknąć oko. To był punkt początkowy mojej pracy, najbliższy mojego miejsca zamieszkania, jakieś 7 mil od domu, raptem 15-20 minut… Tam spotykało się wielu podobnych mi – CYCów, eCourierów, Courier Systemsów, Excelów i innych „czubków”. Tam oczekiwało się na pierwsze zlecenia danego dnia. Było to dobre miejsce, jeszcze nie w „miasteczku”, ale o rzut kamieniem. Dosyć neutralne, nie wywalali nas stamtąd… Pan sprzątający przyzwyczaił się do naszej obecności i zamiatał liście spomiędzy szprych motocyklowych. Największą jednak zaletą tego miejsca był… dostęp do toalety :) O tak. Drugą w kolejności – dach, który kafejka oferowała. Kiedy zaczynało padać przenosiliśmy się najpierw pod daszek zewnętrzny – na fotce widać kilka osób w tle, z prawej, o właśnie tam – stoją i kurzą papierosy. Ale na głowy im nie pada. Kiedy jednak deszcz nie ustępował i naszymi kurierskimi kamizelkami zaczynał szarpać wiatr… Wtedy chowało się do środka. A tam… m… kawa, herbata, wi-fi… tylko radio nie chciało odbierać, a maszynki czasem traciły zasięg i wtedy wkurzony kontroler dzwonił z biura: gdzie jesteś?! Tak więc siedziałam któregoś zimno-ulewnego poranka w środku, na wypasie, popijając obrzydliwą czarną herbatę z mlekiem [nie mieli alternatywy] i czekając na pracę, wyjątkowo ciesząc się, że tego dnia długo na tę pierwszą czekam… Załącznik 45988 kszyyykszyyykszyyyyy 5-1-7 5-1-7 kszyyykszyyyy I have job for you. kszyyykszyyyyykszyyyyyy |
Czytamy, czytamy....
Cytat:
Przez chwile nawet myślałem że ktoś rzucił jakiś urok na Olge, ale kto zrobiłby coś takiego Białej Strzale :confused: Ps. Musisz przyznać że ta robota nieźle podnosi umiejetności jezdzieckie. Jako ciekawostke dodam, że kurierzy wymieniaja olej w silniku raz na miesiac. Osobiście daje mi to jako taki obraz ile mil są w stanie wykrecić "dostawcy ludzkich serc". :bow: |
Cytat:
"Ludzki egzemplarz" numer dwa się melduje ;) Jakkolwiek to zabrzmi dziwnie: byłaś pierwszą, którą wiozłem -moje kompetencje są nikczemnie niskie, ale bardzo się starałem :) Ps. Czytam ale milczę - po przesiadce na DR wolę siedzieć cicho, bo mnie do reszty oskalpują... |
4 Załącznik(ów)
hehe, fajnie, że żeście się odezwali, Egzemplarze... ;)
Mikelosie, było :Thumbs_Up: A gościnność pełną parą :) Dzięki. Bandito - Olga po prostu była zazdrosna i strzeliła focha, nic do siebie nie mamy przecież, lubimy się :) Spójrzcie na ten pełen profesjonalizm. Aż mnie zatkało, jak Banditos wyjął z czeluści Afryki osłonki na felgę, żeby się nie porysowała... :D Załącznik 46025 Załącznik 46026 Załącznik 46027 Obowiązkowy serwis co 5000 mil. Nie należy do przyjemnych, bo traci się cenny czas na dotarcie na miejsce, naczekanie się na swoją kolej mimo umówionej godziny i wykłócanie się o swoje. Normalnie: wymiana oleju i filtra, wymiana klocków hamulcowych. Do widzenia. Rzut oka na stan opon i ewentualna wymiana [zdarzyło się kilka razy], rzut oka na łańcuch i zębatki [chyba też ze dwa razy co najmniej mi wymieniali, ale w różnych motocyklach], czasem padnie łożysko, kiedyś ślizg łańcucha mi się skończył i łańcuch wydawał straszliwe dźwięki przy redukcji biegów uderzając w goły wahacz... Wymiana filtra powietrza. Niekiedy wymiana sprzęgła/linki sprzęgła. Albo całego motocykla ;) Sporadycznie wymiana przepalonej żarówki. Przypomniało mi się, że była jeszcze jedna jazda na stopa z prawie-nieznajomym, czyli już trochę znajomym, kurierem na dodatek. Myślałam, że w korku stracę nogi, kolanami muskałam pojazdy mijane z... konkretną prędkością, ale też pewnością ;) Ale to się nie liczy, bo później nastąpił abordaż i devilka wylądowała w rękach wilka ;) Załącznik 46028 ... przyznam, że przesiadka ze "świeżej", zeszłorocznej hondy nc700 na styraną już kuriersko daeuville nie była wielkim przeżyciem... ale ciekawym na pewno :) |
3 Załącznik(ów)
Poranek jak co dzień. Zostało mi jakieś 2 tygodnie pracy w jUKej. Zdecydowałam się już, że wracam do Polski na dobre. I na złe. Zaczynam patrzeć na wszystko trochę inaczej. Trochę się delektuję, trochę więcej uwagi poświęcam na rozglądanie się. Trochę bardziej się angażuję w życie tu. Ale ze wstawaniem rano coraz gorzej. Już od dawna nie jeżdżę do pracy na 8-mą, ale na 9-tą. Na tą późniejszą też czasem ciężko jest mi się wyrobić. Uwielbiam spać, niezależnie, czy to moje łóżko, czy to łóżko tymczasowe, czy po prostu mój puchowy śpiworek. Jestem zakokoniona – jestem szczęśliwa. Mam się wykokonić – jestem nieszczęśliwa.
Magda wyjeżdżała dziś wcześnie – miała jakiegoś prebooka – wczoraj oznajmili jej, że ma odebrać paczkę o 8-mej z danego miejsca i zawieźć ją tam a tam. Zdarzało się tak. Czasem była to fajna praca, odległa od zgiełku londyńskiego. Czasami ch.. hkhym-owa – jakieś 5 mil z centrum do centrum. Ale zawsze jakaś motywacja do powstania wraz z pierwszym lub drugim pobudkowym dzwonkiem telefonu… Bez czekania w mcDonalds na pierwszą pracę… Dziś wcześniej wstawała tylko Eva, nasza współlokatorka, wychodzi z domu koło 4-tej, czy 5-tej… No nic. Zwlekam się z łóżka, śniadanko, herbatka do termosu, uzbrajanie… Wychodzę jak zwykle trochę z poślizgiem czasowym. Wychodzę… jak co rano podobny widok, ale coś jednak nie tak, jak zostawiłam wieczorem… Co rano patrzy na mnie DRacula, z lekkim wyrzutem, że wsiadam na NC, ale też drapieżnym i wyzywającym spojrzeniem – a może gdzieś pojedziemy? Jestem tu i czekam na Twoje wezwanie! Ale on na mnie nie patrzy dziś rano. Nie patrzy! Nie ma czym! Reflektor zniknął, ubłocony, spokojny błotnik zniknął. Troszkę zużyta już kosteczka przedniej opony wyparowała. Nie ma felgi, linek, żadnego kierunkowskazu… Gdzie podział się bak?? I gaźnik? Dokąd uciekła kanapa i dlaczego to zrobiła? A tylne koło z mitasem-obieżymarokiem? A wydech, który przypalał mi paski od worka i boczek? Zdezerterowali? Dokąd? Dlaczego? Gdzie 16-letni jednocylindrowy silnik o pojemności 650? I olej i filtr powietrza? Gdzie moje kolorowe klamki i czerwone i żółte trytytki? Gdzie do cholery jest mój motocykl?! Odczuwam zjeżenie, a po chwili miękkość kolan… Fuck, a może kurwa wyrywa się z moich ust… Ale to tylko bezwarunkowy odruch ciała. Chwila emocjonalnego zachwiania. Zaraz, zaraz… przecież to tylko motor… Nikomu się nic nie stało, po prostu ten przedmiot zniknął, ktoś go podpieprzył, mogło się tak stać – w końcu pewnie kusiłam los trzymając DRaculę przed domem, przypiętego do słupka łańcuchem… Trzeba było znaleźć mu garaż i płacić za niego cotygodniowy haracz… Kurcze, to mój DRacula... Gula podchodzi do gardła… Nie, to tylko kawałek materii. Daj spokój, nie pękaj. Może to będzie motywacja, żeby wypróbować coś nowego. W końcu miałam suzukę rok, może to wystarczy… Może teraz spróbować DR350? Albo DRZ400? Może coś mniejszodzikszego? A może jednak jeszcze raz DR650? Może uda się upolować jakąś ciekawą sztukę z niemcowni? Jeeeesssuuuu, ależ zdradzieckie myśli w mojej głowie, a stoję jak wryta przed drzwiami domu zaledwie 3 minuty z kaskiem usadowionym na kiepele, gotowa do wylotu do pracy… Nic to. Nieważne co, muszę zostać w Londynie dłużej i zarobić na motura. Innej opcji nie ma. Trzeba zadzwonić na policję… Nie dogadam się z nimi swobodnie, pewnie Ania jest w domu, poproszę ją o pomoc, bo bardzo z niej konkretna i uczynna babka. Doskonale mówi po angielsku i z pewnością mi pomoże. Wracam do środka, idę do Ani i pukam do drzwi… - Aniu? Jesteś? Pomogłabyś mi? Mogę wejść? – pytam stukając do drzwi na piętrze. - Jasne, co się stało? – wchodząc widzę zaspaną Anię unoszącą się na poduszkach w łóżku. -yyy, wiesz, ukradli mi motocykl. Mogłabyś w moim imieniu zadzwonić na policję? Zaraz dam Ci dowód rejestracyjny – mówię jednym tchem, starając się opanować emocje. O dziwo idzie mi całkiem nieźle. Chwila ciszy przerywanej jedynie metafizycznym dźwiękiem rozkręcających się trybek w nienagrzanym jeszcze porannie płynie mózgowym… - Poważnie? Kiedy? Który motorek? Twój? Serio? – mnóstwo skumulowanych, retorycznych właściwie pytań wypada z ust trzeźwiejącej szybko Ani. – Ojej, przykro mi… - Nic się nie stało… bla bla bla – zaczynam tłumaczyć się Ani nie wiadomo dlaczego, pewnie zabijając przytłaczającą mnie wizję świata, który lubi przejmować kontrolę należącą mu się przecież bezsprzecznie. – Zdarza się, trudno. – Kończę optymistycznie. Wykręcam numer i podaję telefon Ance. Płynną angielszczyzną porozumiewa się z gościem po drugiej stronie phonowodu. Wsłuchuję się w pierwsze słowa, ale po chwili odpływam myślami w niedaleką przyszłość – Transport do Polski na święta, powrót… Tyle razy pod naszym domem podjeżdżały wielkie wany na rumuńskich tablicach i tylu chłopa stało obok i raźno dyskutowało o czymśtam… Przecież mogli spokojnie podnieść 150-160-kilogramowe moto i zapakować je do budy. Cóż to jest przeciąć ogniwo łańcucha… Nie robili tego, ale mogliby. Ufać ludziom, czy nie? Jak się nastawić do życia, żeby mimo progów, dziur i przepaści podnosić się z gleby z uśmiechem? Jakoś trzeba, to nie może być trudne. Po chwili widzę rozszerzające się aniowe oczy i lasso porozumienia łapie mnie za szyje – Anka bezgłośnie przekazuje mi jedno, krótkie zdanie: - Chyba mają Twój motocykl! Hę? Jak to? Chyba? E… Nie może być. Przecież to krótka piłka, nie ma Draculi przed domem, NIE MA GO. Ania rozmawia jeszcze chwilę zapisując numer sprawy na karteczce. Ciągle leży w łóżku, a ja już rozebrana z karoserii, zrobiło mi się naprawdę gorąco mimo zimnego poranka… W końcu oddaje mi telefon. - Mają Twój motocykl. Tu jest numer sprawy. Będzie odwieziony na parking policyjny, tu napisałam Ci na który. Ale masz szczęście! – uśmiecha się do mnie. Jacieeeee. Ale jestem szczęściarą! :D c.d.n. Tu sobie parkujemy służbówki... tyłem do wejścia do domu... Ślepa uliczka. Załącznik 46076 A tu, po drugiej stronie, parkuję DRaculę. Ma swój specjalny słupek do przykluczania. Czasem obok zaparkuje któraś Honda. Załącznik 46077 A tu widać nawet czerwony łańcuch Abusa trzymający DeeRkę na uwięzi. Załącznik 46078 kszyyykszyyyyy 5-1-7 5-1-7 kszyyykszyyykszyyyyyyyy kszyykszyyy łot? Ukradli Ci twój pryłatny motosykl? Oh noł! Ajm łrili sory… kszyyyskszyyyy |
To był cios! Ale zarazem jakie ogromne szczeście a to wszystko za sprawa małej usterki... Zgadnie ktoś co uratowało DRakule ze złodziejskich łap?
Czy moze sam Carlos opowie? |
1 Załącznik(ów)
No więc co dalej? Parking policyjny czynny od 9 do 15… Nic to, skoro motur jeszcze tam nie dotarł, musiałam sobie tego dnia odpuścić oglądanie Draculi po drapnięciu. A byłam bardzo ciekawa na ile zniszczenia dadzą mi w kość. Ktoś coś powiedział mojej współlokatorce, że jest jakieś damage… Nie bardzo się tym przejęłam, wiem przecież, jak prostą konstrukcją jest DR-ka. Co mogło się stać? Mogli urwać blokadę kierownicy, mogli zniszczyć stacyjkę, mogli przeciąć kable… Mogli go porzucając obedrzeć… Ale niewiele, przecież to chudy endurak, obedrzeć co? Kierownicę? Rurę? Jakiś plastik? Najbardziej martwiła mnie stacyjka – jeśli w niej zamotali, mogę mieć problem z doprowadzeniem tego do porządku, przecież muszę się jeszcze przez pół Europy dokulać do domu nie strasząc po drodze ludzi… nocując gdzieś w czasie podróży i zostawiając moto pod chmurką… Druga sprawa – nie mam już zabezpieczeń. Jak zostawię DRaculka przed drzwiami? Z łańcucha zostało pół ogniwa. Co zastanę na parkingu? Będę mogła wsiąść i odjechać? Ewentualnie zewrzeć kabelki i jechać? Jak się tam dostanę i kiedy? Ile czasu zajmą mi formalności? Czy wyrobię się z tym do świąt? Ten dzień był z jednej strony wyjątkowo szczęśliwy – poczucie, że jest się dzieckiem szczęścia… z drugiej strony pełen problemów do przemyślenia i rozwiązania…
Chciało mi się śmiać z mojej 5-8-8 [Magdy], która tej nocy zaparkowała swoją nowiutką, tegoroczną hondę nc700 zaraz obok DeeRki. Oczywiście bez żadnych zabezpieczeń, jak od ponad roku… Rano wsiadła na nią i pojechała do pracy ;) Nie zauważając braku Draculi ;) Miałam chyba 3 podejścia do policyjnego parkingu. Bynajmniej sprawa nie wynikała z zawiłości prawnych! Okazało się bowiem, że godziny otwarcia posterunku policji to jedno, a godziny dostępu do placu, na którym stał DRacula to drugie. Dopiero następnego dnia udało mi się zobaczyć mój motorek… Pierwsze podejście było bezowocne w widzenie – zabrałam ze sobą tłumacza przysięgłego, Banditosa, i pojechaliśmy na zwiady… Pani policjantka – o dziwo! – nie była za bardzo podatna na wdzięki Artura i nie chciała nas wpuścić na zamknięty już na noc parking, ale poinformowała nas jak to mniej więcej było… No właśnie… Macie jakieś pomysły? :D Parę osób słyszało tę historię na żywca [przy żywcu?], więc na ich odpowiedzi nie liczę :D Kolejnego dnia po pracy podjechałam obejrzeć Draculę i zastałam takiego boroka… Załącznik 46080 Ucałowałam, podmuchałam, żeby go nie bolało, opatrzyłam taśmą izolacyjną i obiecałam wrócić wkrótce… c.d.n. |
Biedny drakula.
|
Nie słyszałem Twej historii "przy żywcu", więc spróbuję udzielić odpowiedzi:
- zabrakło paliwa... :) |
Dracula upiła krwi złodziejaszkom i tym samym spuściła z nich złodziejską werwę :-)
|
no i ???
|
...spadla klema ;)
|
Cytat:
|
Na pewno ruszyło ich sumienie! Bo to byli pewnie kulturalni złodzieje. Jestem przekonany, że rozcięli łańcuch i ich tknęło.
|
Aaaa to ciiiiiiiiiiiiii
|
Żaden z nich nie wrzucać moto na pickupa, bo uznali, że to odwalanie "czarnej roboty" - czyli rasizm w czystej postaci.
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
:D Jest jeszcze parę możliwości... Nie podejrzewałam mojego motocykla o taką waleczność. I to bez mojego wsparcia! |
Nie chciał się nastąpić ?
|
no weź już napisz :D chyba że... pewnie jak złodziej wsiadł na drke to ona go najpierw korkiem, potem wachą, nogi pozakleszczała podnóżkami, na gumeeeee... potem kierą w ryj... stoppie, znowu kierą w ryj... potem mu świece w nos wsadziła i zapytała czy odpalać?? czy pan odpuszcza?? ......... w sumie to nie wiem, ide po kawe.... :D
|
Ta wersja mi się podoba :D
Banditosie, może Ty przypomnisz, jaką historię usłyszałeś? Czy damy afrykanerom jeszcze trochę pogłówkować? W końcu całkiem nieźle Wam idzie :D |
Cytat:
Ale jako ze DR ma tylko jedna swieczke to wnioskuje ze trafila w sluszna dziurke- nazwijmy ja... gwiazdka ninja;) Milo gdyby bylo potem przepalenie do odcinki tak zeby zlodziejaszek do dzisiaj strzelal z wydechu! I mam nadzieje ze moja XRa tez by sie tak dzielnie opiera zlodziejowi. O afryke mniej sie martwie bo gdyby wwiercila sie swoimi 4 swiecami to nie wiem czy mialby potem na co siadac |
Hehehe... A widzisz, jednak DRacula ma świec na dwie dziurki :D Ale mogła użyć tylko jednej ;) Albo dwóm złodziejaszkom na raz...
|
pewnie jak zobaczyli Polskie blachy to uznali, że z "bielskim piwem" i z :hehehe: nie będą :osy: bo :vis:
|
jak zobaczyli Polskie blachy to oddali... za niski przebieg jak na ten rocznik... :D
|
albo zobaczyli rudą pod siedzeniem :)
|
lisicę?
|
Jakieś 20 lat temu będąc na wymianie uczniów w niemcowni po zaparkowaniu samochodu przy otwartym basenie jeden z "polskich niemców" wrócił do samochodu i na tylnej półce rozłożył szalik z napisem "POLSKA". Stwierdził, że teraz mu samochodu nie ruszą, bo to "turecka" dzielnica. Może coś w tym jest :confused:
|
Graphia..? lisicę?? żeby tylko... :D przynajmniej już wiadomo czemu drka uratowana... złodzieje odpuścili... po tym co zobaczyli pod siodłem... drka została, panią ochroniarz zabrali... :dizzy:
http://assets.motivationalgenerator....ead-ff8f23.jpg |
co to ?
Graphia przefarbowałeś włosy ? |
Co oni zobaczyli pod tym siedzeniem? To co zobaczyli musiało być przerażające że porzucili drakulę. :D
|
...strój Wilczycy na cold weather :D domyślili się skąd go ma i woleli odpuścić niż dostać serie z kałacha :D
http://4.bp.blogspot.com/-9bJ-WqX2Tq...ucha_quito.jpg |
Pod siedzeniem był skórzany kombinezon. Kombinezon miał na głowie rude włosy.
http://gfx.mmka.pl/newsph/466996/1417691.3.jpg |
Wiem co zobaczyli :D w świetle zobaczyli malowania lakierem do paznokci i ... powiedzmy, że nie przypadło im do gustu :Sarcastic:
NIE NIE NIE oni zauważyli, że kierownica jest z lewej strony :haha2: |
i ten sweterek od gruchy :confused:
|
Na mokrym asfalcie mokry Mitas pokazał co potrafi i w popłochu uciekali.
|
Pod siedzeniem deerki naprawdę nie ma zbyt wiele miejsca, ale widzę, że na bujną wyobraźnię aż nadto :D
Jeszcze nikt nie zgadł... |
Cos musialo byc na rzeczy, bo siedzenie faktycznie wyrwali z zaczepow;(
|
Szukali bezpiecznika, który mądra DR-ka poczuwszy obcą dupę (przepraszam 517-cie) na sobie przezornie odłączyła podczas jazdy...
;) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.