![]() |
Strasznie długo nic się nie działo - aż do 09.10.2018 - co tak długo tam robiliście ?:haha2:
|
Cytat:
|
Początek dziwnie przypomina mi nasz wyjazd na "Stany.." W 1 dzień na autostradzie w PL z powodu braku paliwa "zdechła" moja królowa.
Taki początek oznacza jedno. Wyjazd zapewne mieliście udany :D |
Piątek 10.08.2018
Noc nad rzeką minęła dobrze. Wstajemy dość wcześnie, zjadamy śniadanie i lecimy dalej. Oznajmiam chłopakom, że dobrze by było być dzisiaj już w Kazachstanie, w Uralsku. Czyli musimy machnąć dziś 700 km. Da się zrobić ale trzeba się spiąć. Na zachętę wspominam, że może by hotelu poszukać jeśli dojedziemy do Uralska. Zdjęć z poranka nie robimy. No może oprócz Marka. Marek zawsze wstawał najwcześniej, czasem nawet godzinę przed resztą. Nim się obudziliśmy to On był zawsze już ogolony, wykąpany, często też spakowany i gotowy do drogi. Nie marudził tylko cierpliwie czekał na resztę. I to było mega motywujące bo choć się czasem nie chciało to trzeba było ruszyć dupkę z namiotu i dąłaczyć do Marka bo co chłop sam będzie czekał i oglądał jak się reszta pakuje.:D https://i.postimg.cc/3wt4q0cX/IMG-20180810-045811.jpg https://i.postimg.cc/Hxjc1Wqf/IMG-20180810-050040.jpg No to lecimy. Mamy dziś do przejechania największe miasto jakie mamy na drodze w Rosji- Saratów. Z tego co wyczytałam i usłyszeliśmy od spotkanego na V-stromie kolegi , za Saratowem droga znacznie się pogorszy a prędkość spadnie. W ogóle mnie to nie martwi, wręcz się cieszę na taką odmianę. Czekam więc niecierpliwie aż km zlecą. Dojechaliśmy do Saratowa i powoli w tym upale przebijamy się do przodu. Miasto jest rzeczywiście duże. Na jednym z większych skrzyżowań zatrzymuje nas policja. Po obejrzeniu naszych dokumentów robimy sobie wspólną fotkę. https://i.postimg.cc/J0q93mnz/IMG-1910.jpg https://i.postimg.cc/DZMWvWLq/IMG-1913.jpg https://i.postimg.cc/XXMp5T2q/IMG-1915.jpg Fotki zrobione, policja puszcza nas dalej więc lecimy prosto na Most Saratowski, most ma prawie 3km długości i kiedyś był najdłuższym mostem w Rosji. Rozlega się z niego całkiem fajny widok na Wołgę, Saratów i Engels. W Engels chłopaki robią jeszcze zapasy olejowe bo akurat przy drodze stało kilka sklepików motoryzacyjnych i jedziemy już prosto w stronę granicy z Kazachstanem. Z tego co pamiętam przy drodze nie ma już dużych miast, aby coś kupić czy zatankować trzeba zjechać z drogi te parę kilometrów. https://i.postimg.cc/KzmfPTgt/IMG-1927.jpg https://i.postimg.cc/GhtMgvgQ/IMG-1930.jpg https://i.postimg.cc/HLDBLRYZ/IMG-1933.jpg Tak więc na tankowanie przed Kazachstanem zjeżdżamy tuż przed granicą do miejscowości Ozinki. https://i.postimg.cc/xCgRtdKh/IMG-1938.jpg Zatankowani to jedziemy. Tym razem przejścia graniczne poszły bardzo szybko. Robimy sobie parę fotek przed wjazdem na przejście ale opieprza nas za to pogranicznik https://i.postimg.cc/90WkQSp5/IMG-1955.jpg Po kazachskiej już stronie zaczepiają nas goście od strachówek. Po kilkuminutowej debacie decydujemy się ją zakupić. Trochę później tego żałowałam bo bardzo długo czekaliśmy aż nam wszystkie dokumenty wydrukują. Było już po 20:00, słońce zaczęło zachodzić a my mieliśmy jeszcze kawałek do Uralska. W końcu się doczekaliśmy. Jedziemy dalej, Robi się ciemno a droga się kończy. Zaczął się szuter. Najgorzej było jechać za ciężarówką. Kurzyło się niemiłosiernie ale zaciskam zęby i cisnę na chłopakami. Nie chciałam zostawać z tyłu bo kiepsko widzę w ciemności, musiałam się trzymać w miarę blisko poprzedzających mnie czerwonych światełek. Gdzieś na jednej wyrypie wyskoczyłam nieco do góry aż mi sakwa spadła. Montuje ją z powrotem i jedziemy. W końcu zaczął się nowy asfalt a po kilkunastu km zaczął rozprzestrzeniać się piękny widok na rozświetlony Uralsk. Dojechaliśmy do miasta koło 23:00 w nocy. Tak jak zaproponowałam rano Łukasz zaczął szukać hotelu. Podjechaliśmy pod jeden. Pani, która nam otworzyła była bardzo zdziwiona widząc nas w progu. Tłumaczymy, że hotel, że noclegu szukamy ale jej mina nie zmienia się. Mierzy nas od góry do dołu i wciąż jest zdziwiona. Mówi, że noclegu tu nie znajdziemy. My również byliśmy nieco zszokowani wyglądem i zachowaniem kobiety. Cóż, to wszystko wyglądało jakbyśmy trafili wprost do kazachskiego burdelu :D:mur: :haha2: No nic, jedziemy dalej. Zaglądamy do innego hotelu ale po jego wyglądzie już wiemy, że na ten nas nie stać. Szukamy dalej. Zatrzymujemy się pod jedną dyskoteka o nazwie Tarantino jeśli dobrze pamiętam. Stoi tam kilka dziewczyn więc chłopaki trochę ucieszeni. Ja z Bartkiem rozmawiamy za to młodym studentem, który studiuje w Czechach. Obiecuje nam pokazać mały hotelik w pobliżu. Jedziemy za nim i trafiamy na miejsce. Początkowo została dla nas uzgodniona dobra cena ale ostatecznie w recepcji zaczęła rosnąć. Nie dogadaliśmy się więc się zmywamy. Ktoś tam rzuca hasło by jechać za miasto w krzaki ale Łukasz się nie poddaje i wciąż jeździ za hotelem a my za nim. Mi też już przechodzi ochota na wygody. Bo jaki to sens lokować się hotelu o 1 w nocy kiedy to rano i tak trzeba wstać i jechać dalej? Jest coraz później. Pokierowani przez policjanta stojącego przy drodze lądujemy nawet na dworcu PKS ale i tam coś jest nie tak. Zaglądamy jeszcze w dwa miejsca a na końcu wyjeżdżamy kawałek od miasta bo wg maps.me powinien być jakiś hostelik. Podjeżdżamy pod adres, ale nic nie wskazuje na to, żeby była tu gościna. Jest ciemno. Druga w nocy a my jesteśmy w dupie bo zachciało się hoteli. Nagle podchodzą do nas lokalesi. Rozmawiamy chwile i tłumaczymy czego szukamy. Miejscowi noclegu nam nie dadzą ale wskażą gdzie można rozbić namioty. Jedziemy za nim i docieramy nad rzekę, której kompletnie nie widzimy. Jesteśmy za to tak zmęczeni, że postanawiamy zostać. Rano się okaże gdzie my w ogóle śpimy. Przejechane 700 km |
Aska nie każ znowu tyle czekać!
|
Cytat:
|
Czeka się i czyta się!
|
nareszcie! :-)
pozdrawiam trolik |
Sobota 11.08.18
Około 8:30 budzi nas słońce i rosnąca temperatura. Jesteśmy trochę niedospani ale entuzjazm nie znika. Ja, Bartek i Marek o 9:00 jesteśmy już spakowani i gotowi do dalszej drogi. Na Łukasza i Marcina musimy jednak trochę poczekać ponieważ rozbili namioty z dala od nas i Marek swoim porannym krzątaniem nie był w stanie ich obudzić :D https://i.postimg.cc/FRYm3Ltb/IMG-1963.jpg https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...da81d2c57d.jpg Lecimy sobie powoli dobrym i szerokim asfaltem. Ruch jest niewielki. Mijamy tylko co jakiś czas ciężarówki. Pierwsze kilometry w otoczeniu stepów były dla nas wszystkich nowością ale niestety widok szybko nas nudzi. Upał zaczyna doskwierać coraz mocniej, dochodzi południe. Robi się wręcz nużąco i sennie. Wjeżdżamy do miejscowości Zhympity i chwilowo się budzimy ale niestety senność nas z powrotem dopada. Przede mną jedzie Marcin. Widzę kątem oka lecącego w jego stronę ptaka. Ptak leci na wysokości jego głowy i wciąż nie zmienia kierunku. Jest już blisko do zderzenia ale ufff. Marcin dostrzega gagatka i odbija w lewo. Zagrożenie minęło ale Marcin coś nie wraca na swój pas. Wręcz przeciwnie. Jedzie na lewy pas i zbliża się do pobocza. Serce podchodzi mi do gardła. Nie wiem co się dzieje. Usnął? Trampek zjechał na pobocze. Marcin walczy o utrzymanie się na motocyklu i nie zjechanie w step. Zaczynam rozumieć. To nie ptak a kapeć w przednim kole. Przy prędkości 100km/h. Widok naprawdę nieciekawy i wzbudzający strach. Na szczęście udaje mu się bezpiecznie zatrzymać. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby z naprzeciwka coś jechało... Chłopaki przystępują do zmiany dętki. Opona na szczęście cała. https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...aa11f442c5.jpg https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...027c785647.jpg https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...7491e53be2.jpg Ciśnienie długo z nas nie schodzi. Obudziliśmy się wystarczająco. W przydrożnej knajpie zatrzymujemy się na obiad i oranżadę. Pierwszy raz też korzystam z takiej prawdziwej wschodniej toalety. No trza się będzie po prostu przyzwyczaić. Na smród i odruchy wymiotne szybko znalazłam sposób (chusteczki nawilżające) https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...e4d1c1e7e6.jpg Na ścianie wisi duża mapa Kazachstanu. Dociera do mnie jak dużo jeszcze kilometrów trzeba zrobić w tym nudnym stepie. https://i.postimg.cc/wMWhPZ4Y/IMG-1966.jpg https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...e7861d79eb.jpg Posileni lecimy dalej. Plan na dziś jest taki by dojechać do Aktobe nad rzekę Ilek. Plan udało się zrealizować. Obkupieni wcześniej w arbuza i melona meldujemy się na rzeką. Miejsce super, duża szeroka plaża i ciepła w miarę czysta woda. Aż nam się zachciało motórem przejechać po plaży. Pierwszy jedzie Łukasz. Niestety daleko nie ujechał. Trza było wyciagać :haha2::haha2: https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...5349ad224a.jpghttps://uploads.tapatalk-cdn.com/201...5cbf97716e.jpg W czasie gdy chłopaki usiłują odkopać Afrykę w naszą stronę zmierza gość z lornetką. Okazuje się, że obserwuje czy nie ma kłusowników (a przynajmniej tak to zrozumiałam). Spytany czy możemy tu zostać na noc, zgadza się. Pomaga nam także wytargać motór. https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...df2c11cc06.jpg Jako, że więcej chętnych do jazdy po plaży nie było, przystępujemy do rozbicia obozu, prania oraz kąpieli. Na koniec szamamy arbuza i idziemy odespać poprzednią noc. https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...cb618ec356.jpg Przejechane ok 480 km |
Daloby rade znaleźć jakies współrzędne miejsca gdzie sie rozbiliście na tej plaży?? cztery razy tam przejeżdzałem i nie zajarzyłem że nad rzeką może być plaza... :-)
pozdrawiam trolik |
Cytat:
Dokładnych danych nie mam. Ale było to gdzieś tu bądź ciutkę niżej https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...6e0792dbc1.jpg Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
senks :-)
|
Wyjazd marzenie!
Czekam z niecierpliwością na dalsze części. |
Pamir? A gdzie to jest?
Niedziela 12.08.18
Siódmy dzień drogi. Sądziłam, że będzie to szło sprawniej i w tydzień dojedziemy do Kirgistanu a my tu mamy jeszcze jakieś 1700 km stepu :vis: Człowiek był twardy i pewny siebie póki nie przyszło mu brać samemu w tym udziału :haha2: Nagle się okazuje, że to nie takie hop siup. Kilometrów zostało sporo więc zbieramy się z plaży. Kawałek za Aktobe zatrzymujemy się na śniadanie co by już później jechać i jechać. https://i.postimg.cc/qB5NBhPq/IMG-1993.jpg https://i.postimg.cc/SKC6C7pg/IMG-20180812-094925.jpg W Chromtau zatrzymujemy się na tankowanie. Na stacji spotykamy małą grupę Hiszpanów na ktm 690. W jednym coś się posypało więc mieli tam dłuższą przerwę na serwis. Po chwili na stację wjechały kolejne motocykle- trzy nakedy na białoruskich blachach. Dwie kierowniczki i pan :) Fajnie było w końcu spotkać innych motocyklistów w trasie. A po sklepie biegał taki futrzak :) https://i.postimg.cc/jjHxzC3H/IMG-5021.jpg https://i.postimg.cc/QMJBj6DZ/IMG-2006.jpg Odpoczęliśmy trochę od upału więc czas gnać dalej. Ledwo co wpadliśmy w rytm aż tu nas kazachska policja zatrzymuje. Lekko przerażeni zatrzymujemy się grzecznie przed radiowozem. W myślach już najgorsze scenariusze. Przecież tu jest straszna policja i walą mandaty. Tak mi wiele osób opowiadało przed wyjazdem. Nawet sobie drobne dolce wzięliśmy na ten cel. Podchodzimy do funkcjonariuszy i Łukasz nagle wypala ,,Możemy sobie zrobić fotkę?'' Wszyscy byliśmy lekko zdezorientowani ale zupełnie niepotrzebnie. Zostaliśmy zatrzymani tylko z ciekawości. Porobiliśmy kilka fotek, Marek dał policjantom swoje strażackie pamiątki a w zamian dostaliśmy wielkiego melona. https://i.postimg.cc/nznDmy2L/IMG-2013.jpg https://i.postimg.cc/2yMy0MQh/IMG-2016.jpg No i zostaliśmy też poproszeni o przesłanie zdjęć na telefon jednego policjanta. Musieliśmy niestety odmówić ponieważ nasze telefony nie mają bluetooth a internet jest za drogi. Policjant popatrzył na nas lekko zdziwiony po czym wyciągnął z kieszeni smartfona takiego samego jak nasze i zaczął nam tłumaczyć co i jak trzeba zrobić. Zaczęliśmy się z Bartkiem śmiać sami z siebie, że kazachski policjant musiał nas uczyć obsługi :haha2::haha2: https://i.postimg.cc/7YJf5P4V/IMG-20180812-153226.jpg Kilkadziesiąt kilometrów za Karabutak Marek nagle zatrzymuje się na poboczu. Afryka odmawia dalszej jazdy. Marek szybciutko ściąga bagaże i razem z Bartkiem szukają przyczyny. Chyba pompa paliwa ale też okazuje się, że Afra pali jeden z bezpieczników. Nie wiemy za co on odpowiada a Łukasz z Marcinem nie dostrzegli, że nas nie ma i pognali dalej. Wsiadam na Trampka i gnam za chłopakami bo być może Łukasz będzie miał wiedzę co to za bezpiecznik. https://i.postimg.cc/k5q3PswS/IMG-5004.jpg https://i.postimg.cc/SQ5BxkDk/IMG-5003.jpg Gdy jesteśmy już wszyscy w komplecie wiemy już, że nic nie wiemy. Nie mamy wyjścia i chłopaki dzwonią do Szynszyla. Ja w międzyczasie zajmuje się krojeniem melona. Stoimy w pełnym słońcu, daje to w kość gorzej jak jazda w kurtkach. https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...b42603c1b1.jpg Gdy już wydaje nam się, że sytuacja jest opanowana lecimy dalej. Robimy zaś kilkanaście czy kilkadziesiąt km i znowu stajemy. Chłopaki coś tam grzebią w pompie, kręcą i lutują. Ostatecznie nie udaje się pompy naprawić i Markowi zmniejszył się zasięg. https://i.postimg.cc/L5bYrnpq/IMG-2029.jpg https://i.postimg.cc/3Jk3ttbJ/IMG-5016.jpg Słońce jeszcze wysoko a my słabo stoimy z dzisiejszym przebiegiem więc nie ma gadania i ciśniemy. Upał wciąż daje w kość. https://i.postimg.cc/kG473sJs/IMG-5031.jpg Niebo powoli zmienia kolory. Mimo tych przerażających przestrzeni dookoła jest całkiem ładnie. Zaczynam lubić te stepy. Pojawia się też coraz więcej wielblądów, które przyciągają wzrok. https://i.postimg.cc/s2w8drMF/IMG-5047.jpg https://i.postimg.cc/zD0nCG9Y/IMG-2030.jpg Słońce niebawem się schowa a my jesteśmy na wysokości Aralska. Szybka decyzja, że dziś hotel. Mamy okazję jeszcze zobaczyć przejazd pary młodej. Zamawiamy dziś sytą kolację i piwo. Po takim upale wszystkim się chciało chłodnego napoju mimo, że ekipa nam się dobrała mało alkoholowa. No i w sumie dobrze :) https://i.postimg.cc/dQkqBWfQ/IMG-5053.jpg https://i.postimg.cc/Bt97cZVF/IMG-5055.jpg Przejechane ok 600 km |
Cytat:
Dajesz! |
Fajna relacja 😉
Wysłane z mojego BLA-L29 przy użyciu Tapatalka |
Mam nadzieję, że w końcu dojedziecie w fajne miejsca ;)
|
My też trafiliśmy na wesele w Aralsku:-). Nieźli imprezowicze muszą tam mieszkać chyba :-)
pozdrawiam trolik |
My też trafiliśmy na wesele w Aralsku-nieźli imprezowicze muszą tam mieszkać :-). Wygląda na to, że mieliśmy też więcej szczęścia do pogody. Gotowanie jajek mieliśmy tylko w ostatni dzień Kazachstanu jadąc w tamtą stronę :-)
pozdrawiam trolik |
Jedzie sie i czyta :)
|
Cytat:
|
Poniedziałek 13.08.18
Wyspani i wypoczęci wstajemy. Po śniadaniu Łukasz z Marcinem jadą poszukać lokalnego spawacza, ponieważ stelaże w Trampku powoli poddają się pod ciężarem kufrów. My w międzyczasie pojechaliśmy się zatankować na zaś. Po powrocie chłopaków zbieramy się w dalszą, nudną drogę. Dzieło kazachskiego spawacza. Nie wiem właściwie dlaczego poprzeczka jest na tablicy a nie za nią :confused: https://i.postimg.cc/FHXQWgML/IMG-5133.jpg A droga dziś długa i wyjątkowo nudna a to że gorąco to już nawet nie wspominam. Polewanie się butelką wody pomaga na chwilę. Przydałoby się w całości porządnie namoczyć. Łukasz chyba czytał mi w myślach bo gdy tylko pojawiła się rzeka, natychmiast do niej zjechał. Choć brzeg nie zachęcał to wszyscy wskoczyliśmy do wody po chwilę ochłody. Dopiero tak namoczeni, z pozamykaną wentylacją, mieliśmy przez jakąś godzinę komfort termiczny. https://i.postimg.cc/W46p6ftz/IMG-5148.jpg https://i.postimg.cc/bYMPbjLL/IMG-5151.jpg https://i.postimg.cc/kMhJcSMQ/IMG-5134.jpg https://i.postimg.cc/ydyPKBxK/IMG-2063.jpg Przez Kozyłordą przymusowa pauza w pełnym słońcu. Łukasz łapie kapcia z przodu. Po jakimś czasie zatrzymuje się koło nas policja. Poinformowali, że jeżeli potrzebujemy pomocy to niedaleko jest miasto no ale niestety kapcia trzeba naprawić tu i teraz. Po policji zatrzymało się dwóch facetów z wypasionego nowego kombajna. (foty brak) https://i.postimg.cc/Kzp20XbG/IMG-5155.jpg Po ogarnięciu kapcia jedziemy dalej. W Kozyłordzie zatrzymujemy się na stacji. Tam dochodzi do ,,małego" nieporozumienia. Podczas gdy tankuje mnie pracownik stacji oznajmiam Bartkowi, że chyba jest coś nie tak. Albo nie skasowali licznika albo Trampek spalił bardzo dużo. Totalnie popierdzieliły mi się przejechane dziś kilometry i w zasadzie nikt nie wiedział ile dziś przejechaliśmy i kiedy tankowaliśmy. Niepotrzebnie narobiliśmy rabanu na stacji, nikt nie wiedział o co chodzi, z nikim się nie mogliśmy dogadać. Ostatecznie wyszło na to, że umknęło mi jedno tankowanie. Zwaliłam sprawę na upał :haha2: Zaraz za stacją była duża wypasiona knajpa. Zostaliśmy tam na obiad. Piłam tam chyba najlepszy kwas na wyjeździe. https://i.postimg.cc/02DNyQx7/IMG-5164.jpg Mniej więcej w połowie drogi między Kozyłordą a Turkiestanem decydujemy się na nocleg w stepie. Niestety ciężko nam znaleźć odpowiednie miejsce ponieważ wzdłuż drogi przebiega akurat linia kolejowa więc pewnie budził by nas przejazd pociągów. Kawałek dalej zaś zaczynają się wioseczki. Znajdujemy mały skrawek wśród stepowych krzaczków i rozbijamy się. Powoli robi się między nami nerwowo jeśli chodzi o ustalanie porannego wstawania i wyjazdu. Jedni by chcieli dłużej pospać a drudzy chcieliby dojechać w końcu do Kirgistanu. Ustalanie typu o 6:00 pobudka o 7:00 wyjazd jak do tej pory nie sprawdziło się. Jeszcze się nie udało punktualnie ruszyć więc tym razem wspólnymi siłami uzgadniamy, że o 6:00 wyjazd a każdy wstaje na tyle wcześniej na ile potrzebuje czasu. Zobaczymy rano jak to wyjdzie ;) Przejechane ok 540 km |
Kurde coś długo Wam się zeszło...9 dni i dopiero za Kyzyłordą...?
Co prawda mieliście trochę awarii, ale czy były jeszcze jakieś inne przyczyny? pozdrawiam trolik |
Cytat:
Pierwszy to w Uralsku późno rozbiliśmy obóz a drugi to teraz szukanie spawacza rano. Ale ogólnie to dyscyplina siedziała. Umawialiśmy się na 7 wyjazd a realnie zawsze schodziło z 30-40 minut dłużej. I tak się zbierało. Ja mogę jechać od wschodu do zachodu z słońca z krótkimi przerwami na tankowanie, nawodnienie i zszamanie. Moim celem było dojechanie do Kirgistanu w 7 dni i spędzenie dużo więcej czasu w Kirgistanie czy Tadżykistanie i jest to spokojnie to zrobienia(wiem, bo w tyle wróciłam) Ale nie dla każdego jest to wykonalne i nie każdy się czuje na siłach tyle jechać. Grunt to tak się dobrać by wszystkim pasowały pewne zasady a to jest już trudniejsza sztuka. |
Przepraszam , że wrzucam swoje trzy grosze.
Problemem było także tempo jazdy. Ja chciałem jechać szybciej , reszta nie mogła, nie chciała... Zatankować dwa motocykle , a pięć w realiach wschodu to też duża strata czasu, a to smarowanie łańcucha, sraczka, zakupy, picie , foto , siku... Generalnie ekipa totalnie niezgrana. Nigdy więcej takich wyjazdów w niesprawdzonej i tak dużej ekipie... Dwóch, trzech to max i tylko z ludźmi których dobrze się zna. Ekipa dość spora= więcej problemów, nie tylko technicznych. Wszyscy wróciliśmy cali, to najważniejsze, bogatsi o nowe doświadczenia , wspomnienia. Oczywiście było warto i nie żałuję, jednak w takiej formie nigdy więcej. |
Cytat:
Skoro dołączyłeś do ekipy to sądziłam, że to zaakceptowałeś. |
Wyjazd dużą grupą to totalnie inna bajka niż małą.
Temat wielokrotnie wałkowany. :) Każdy musi sam doświadczyć obu opcji, a potem wybrać co mu bardziej pasuje. Jak dla mnie to MAŁA, MALUŚKA, MALUSIENKA, TYCI TYCI jest jak najbardziej OK. :) |
Fajna relacja - czyta się.
Myślę że niejasności powinniście wyjaśniać miedzy sobą - publiczne pranie źle wygląda. Z drugiej strony zawsze jak się jedzie z obcymi sobie ludźmi to wychodzą mniejsze lub większe kwiatki. Nie mniej każdy powinien dbać o każdego skoro się podjęło wspólnej jazdy a prędkości dostosowywać do najwolniejszego a tym bardziej do tego kto jest organizatorem. Czekam na kolejne odcinki. |
Cytat:
Pojechaliśmy-> wróciliśmy cali, a niektórzy mieli mniej szczęścia. Było zajebiście, reszta niech nam zazdrości ;) To trzeba przeżyć na własnej skórze. Warto ! |
Cytat:
|
My straciliśmy dzień na na naprawę awarii (w tym dniu zrobiliśmy ok 300 km) i można śmiało założyć że kolejny poszedł w plecy w ramach kontaktów z kazachską policją. Problemem nie było tempo bo jechaliśmy ok 100-110 km/h lecz dyscyplina. Jak wdrożyliśmy plan awaryjny czyli wyjazd o 6.00 to bez problemów robiliśmy do południa tyle co wy w cały dzień (ok 500 km). Najważniejsze że wyjazd się udał. Zawsze to nauka przed kolejnym wypadem. Ja dowiedziałem się jednego. 30 dni na taki wyjazd to o 30 za mało.
|
Na sam Kirgistan 3 tygodnie to mało.
Ja zrobiłem dwa razy dojazdówki i się wyleczyłem. Widzisz głównie asfalt wku....ając się, że nie masz czasu na zobaczenie ciekawych rzeczy, które mijasz. Na dojazdówkę zdecydowałbym się mając 2-3 miesiące wolnego, ale to mi na razie nie grozi. :( |
Wtorek 14.08.2018
Noc minęła mi średnio dobrze. Z pobliskiej wioski w środku nocy rozbrzmiewały kazachskie hity ale też odgłosy bydła przechadzającego się gdzieś w pobliżu wybudzało mnie ze snu. Budzik zadzwonił nadzwyczaj szybko choć słońce jeszcze chwilę się skrywało. Nie ma, że boli- zaczynamy się zbierać. Marek jak zwykle już zwarty i gotowy, my z Bartkiem zwijamy bambetle w kilkanaście minut. Słońce powolutku rozjaśnia niebo a ja ukradkiem spoglądam w zegarek. Jakoś bardzo mnie nie dziwi, że znowu mamy opóźnienie ale też trochę się cieszę, bo dziś to tylko 10 minut. Jest z sukces a sukcesów należy się cieszyć :) Ruszamy. Dziś jest ten dzień. W końcu wjedziemy do Kirgistanu.:drif: https://i.postimg.cc/MH7YWfYV/IMG-5203.jpg https://i.postimg.cc/ZYHBhL8j/IMG-5208.jpg https://i.postimg.cc/LXRXcqhr/IMG-5212.jpg Dzień drogi. Ciągle jedziemy zatrzymując się tylko na tankowanie. Z racji Afryki jadącej bez pompy czasem te postoje są trochę częściej. Marek miał bardzo dużo bagażu. W pierwszej chwili myślałam, że to on będzie się najdłużej grzebał na wyjeździe ( Marek, przepraszam za taką pierwszą myśl) ale okazało się, że to najlepiej zorganizowana osoba. Mimo ilości bagażu i dwóch kanisterków pakował i rozpakowywał się najsprawniej. Człowiek się napić nie zdążył a Marek już był zatankowany i spakowany :) https://i.postimg.cc/vHjmQ2c7/IMG-5223.jpg W porze obiadowej zatrzymujemy się w przydrożnej knajpce na szamanko. Na tym wyjeździe starałam się pilnować aby nie jeździć z pustym żołądkiem ponieważ moje poprzednie wyjazdy potrafiłam robić na głodniaka. Nie jadłam nic całe dnie, ewentualnie skąpe śniadanie a czasem obiad. Nie było to dla mnie problemem nie jeść cały dzień, nie czułam głodu. Niestety mściło się to potem na moim zdrowiu. Także podczas tego wyjazdu staram się jeść, przegryzać coś podczas pauz i co najważniejsze dużo pić. Spore obawy miałam też co do wschodniego jedzenia ponieważ nie przepadam za mięsem. Na szczęścia okazało się, że nie był to duży problem bo zawsze znalazło się coś dla wybrednych. Na zdjęciu mój ulubiony obiad. Mięso oczywiście oddałam małżowi :D https://i.postimg.cc/zBvR3bS4/IMG-5185.jpg https://i.postimg.cc/YqY8tZSY/IMG-5187.jpg Lecimy dalej, jesteśmy już coraz bliżej granicy. Pech chciał, że Łukasz łapie kapcia. Zaś stajemy na poboczu, w pełnym słońcu. Ubieramy czapki, polewamy się wodą. Robię mały obchód po poboczu a następnie wracam i chowam się przed słońcem pod osłoną z kurtek. https://i.postimg.cc/3Rd85gYf/IMG-5243.jpg https://i.postimg.cc/cH2ssrJx/IMG-5234.jpg https://i.postimg.cc/0y2hB98c/IMG-5245.jpg Trochę trwało naprawienie usterki ponieważ to znowu było przednie koło. Bartek sugeruje zabezpieczanie opony od wewnątrz oraz felgi coby się kapeć nie powtórzył. Gdy koło znów na miejscu zbieramy się dalej. Po ujechaniu około 20 km zaczynam macać się po biodrach. Ewidentnie czegoś mi brakuje. KURŁA!!! :mur: Zatrzymuje Bartka. Kompletnie nie wiem jak mu to powiedzieć, żeby nie był zły. No chyba się nie da tak. Informuje, że w miejscu postoju zostawiłam nerkę. Ściągnęłam ją z siebie i położyłam przy tylnym kole (patrz fotkę wyżej). W nerce było wszystko. Dolary, paszport, inne dokumenty. Bartek nadzwyczaj spokojnie poinstruował mnie, że mam jechać dalej zatrzymać chłopaków a on wróci poszukać. Bałam się przeogromnie, że tych dokumentów już nie będzie i wyjazd będzie skończony. Trzeba będzie dzwonić po ambasadach, policjach i ogarniać to wszystko. Bałam się, że Bartek nie trafi na miejsce postoju albo z powrotem do nas. (Zazwyczaj jeśli nie prowadzi to nie zwraca uwagi na drogę , zjazdy czy rozjazdy a tam akurat były rozjazdy) Dołączam do chłopaków. Tyle szczęścia, że akurat było trochę cienia. Chłopaki odpoczywają a ja wyglądam co chwilę za Bartkiem. Niecierpliwie się strasznie. W głowie już czarny scenariusz. https://i.postimg.cc/9Xb6t42r/IMG-20180814-154205.jpg https://i.postimg.cc/FzCntLFp/IMG-20180814-154208.jpg Nie wiem kompletnie jak to się stało. Jestem przybita i wściekła bo marudzę i narzekam cały wyjazd na wszystkie opóźnienia czy awarie a sama spowodowałam 1.5 godziną obsuwę.:mur: :mur::mur: Zdaje sobie sprawę, że po części to wina zmęczenia i doskwierającego upału ale kurcze taki błąd...:( Po jakimś czasie słyszę wydechy Tenerki. Bartek wrócił. Podchodzę do niego z nadzieją, że jest ok. Jest bardzo ok. Nerka leżała, tam gdzie ją zostawiłam. :Thumbs_Up: Wsiadamy na koń i lecimy. Czas się skurczył przez kapcia i moje gapiostwo ale nie jest źle. Powinniśmy dziś przekroczyć granicę. W oddali pojawiają się pierwsze góry. https://i.postimg.cc/fbVpM5Sd/IMG-5251.jpg https://i.postimg.cc/CLYKdnN5/IMG-2088.jpg https://i.postimg.cc/fLKrKP66/IMG-20180814-172625.jpg Mamy trzy opcje przekroczenia granicy. Google mówi, że tu: 42.608271, 71.178755 Kierujemy się więc na odpowiednią drogę ale postanawiamy spytać lokalnego kierowcy. Ten zaś informuje nas, że to przejście nie rabotajet. No to kierujemy się na Taraz. Miasto robi spore wrażenie. Jest bogato. Podjechaliśmy pod przejście graniczne tu: 42°47'44.8"N 71°24'11.7"E ale okazuje się, że to zostało zamknięte dzień przed nami. No to nawrotka i jedziemy na większe przejście między Grodikovo a Kenesh. Tam w końcu się udaje i grzecznie idziemy się zameldować. Po kirgiskiej już stronie od razu zaopatrujemy się w somy. Jako, że słońce już się schowało pędzimy szukać noclegu. Koło Kyzyl- Adyr jest jakieś jezioro więc postanawiamy tam poszukać szczęścia. Udaje się znaleźć spoko miejscówkę z dostępem do wody i z dala od drogi. Szamamy jeszcze arbuza na kolację, uzgadniamy jutrzejszy start. Chłopaki chcą jeszcze zrobić rano serwis łańcuchów więc ustalamy tak jak ostatnio. Każdy wstaje na tyle wcześniej na ile potrzebuje. Przejechane około 600 km |
Ja tam sie ciesze, mam lekture do wiosny jak nic :-) Swoja droga od ostatniego odcinka mija 11 dni :spac:
|
Cytat:
Przepraszam wszystkich wyczekujących, że się tak grzebię z tematem ale trochę mi się w życiu pozmieniało i stukanie w klawiaturę zeszło na drugi plan. Zwyczajnie brakuje mi chwilowo czasu a nie chcę też klepać od niechcenia. Obiecuje, że skończę relacje i skleje film choć na razie nawet nie obejrzałam zbytnio co się tam nagrało. :P Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
A mi się jeszcze coś przypomniało, taka mała rada ode mnie.
Każdemu wybierającemu się w długą trasę polecam zdjąć opony przed wyjazdem i dokładnie obejrzeć felgi. Moje dwa przednie kapcie były spowodowane utlenianiem się przedniej obręczy. Oponę ściągałem w tamtym roku i wszystko było OK,gruba dętka, opona z dużą ilością bieżnika... Podczas wyjazdu przy drugim kapciu znaleźliśmy przyczynę. I tu ogromne dzięki za pomoc Bartkowi i Markowi za usuwanie zadziorów z obręczy w tym okropnym upale. |
Cytat:
|
Ja to powiem szczerze jestem pełen podziwu za napieprzanie tych kaemów w dojazdówce - tak jak napisano wcześniej: zabiera to mnóstwo czasu i pewnie nie warto, ale dla mnie taki dojazd ma jeszcze jeden aspekt. Ja bym po prostu umarł przy takiej jeździe.
Moja wytrzymałość autostradowa na moto opiewa na dwie godziny /trzy max choc tyle nigdy nie jechałem/. Podziwiam ludzi, którzy piszą, że jednego dnia jebnęli 1200 po autobanach. Masakra. m |
Cytat:
Mam tak samo dlatego myślałam, że to nie dla mnie i nie dojadę tak daleko. Jednak ekscytacja wygrała i się udało. Jak sobie postanowię, że dojadę to dojadę. Nie było tak źle. Grunt to nauczyć się walczyć ze zmęczeniem, które pojawia się mimo wysypiania. Z moich obserwacji wyszło, że najbardziej mnie łapało jak był upał i było to zawsze po pierwszych dwóch godzinach jazdy. Później przechodziło i mogłam jechać i jechać. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
U mnie jest zgoła odmiennie, przez pierwsze 8h-10h jest ok, najgorsze są ostatnie 2 h do celu kiedy koncentracja spada i łatwo o wypadek...
|
Jazda przez Kazachstany jest wielce nużąca. Przez Rosję czy UA leci się dużo lepiej bo krajobraz się zmienia i coś się dzieje. W stepie nic się nie dzieje a jedyna atrakcja to Orzeł Stepowy lub wierbludy. Jeszcze jak widać trasę w navi gdzie jest 500 km do zakrętu to już się słabo robi.
|
Przejechałem tą trasę już 4 razy i mogę powiedzieć, że z pewnością smażenie tyłka i nuda to żadne przyjemności. Mnie motywują myśli o pięknym biwaku w stepie-dlatego wcześniej kończę jazdę i naprawdę staram się znaleźć zaj..ste na nocleg. Doznania z takiego biwaku rekompensują mi wszystkie niedogodności... do tego czasami mam fajnych współspaczy...:-)
https://lh3.googleusercontent.com/T8...w=w517-h689-no |
Środa 15.08.2018
Marzyłam marzyłam i sobie wymarzyłam. W końcu budzę się na kirgiskiej ziemi. :) Od razu lepiej się wstaje jak już człowiek jest tam gdzie pragnął być. Zwijamy obóz i lecimy po widoki. https://i.postimg.cc/wjzLgNHN/IMG-2094.jpg https://i.postimg.cc/NF0jfgFR/IMG-5298.jpg Po kilkunastu km zatrzymujemy się. Okazało się, że nie każdy zrobił poranny serwis jak się umawialiśmy. Ja też nie zrobiłam, bo sądziłam, że Bartek mi ogarnie łańcuch a ja sobie dłużej pośpię :haha2: Trochę się na siebie boczymy z tego powodu. https://i.postimg.cc/Dw5JhYxV/IMG-2124.jpg Łańcuchy naciągnięte więc lecimy dalej. Głowa kręci się dookoła non stop. Nie wiadomo gdzie tu patrzeć. Jest pięknie. Przepięknie. Zaliczamy też pierwszą przełęcz Otmok Pass o wysokości 3326m doświadczając przy okazji pierwszego osłabienia motocykli na gaźnikach. https://i.postimg.cc/g0Fg8jvq/IMG-5320.jpg https://i.postimg.cc/wv9F4r41/IMG-5333.jpg https://i.postimg.cc/HL5q5FRR/IMG-20180815-120945.jpg https://i.postimg.cc/rpmdwCHD/IMG-2145.jpg Jedziemy sobie tak szczęśliwi całkiem przyjemną drogą w górach aż tu nagle mijamy policję z radarem. Na szczęście nas nie zatrzymali więc lecimy dalej. Niespecjalnie zwracamy uwagę na ograniczenie prędkości ale też nie przekraczamy jej zbyt mocno. Ruch na drodze tez jest dość spory więc nie mamy nawet szans na szybki przelot. Za którymś z kolei zakrętem ponownie spotykamy radiowóz z radarem. No i niestety tym razem jesteśmy zatrzymani. Policjant nakazuje dwóm pierwszym rajderom się zatrzymać. Stanęliśmy wszyscy. Dwie pierwsze osoby zaprasza do siebie. Jako, że akurat tak wyszło, że to ja zaparkowałam zaraz za pierwszym motocyklem policjant niesłusznie pomyślał, że to ja jechałam druga. Mając przed oczami kolejny mandat(jeden zapłacił Bartek w Rosji) od razu przystępuje do wyjaśnienia, że to nie ja byłam druga. Policjant pozwolił mi odejść a zawołał do siebie Marcina. Łukasz z Marcinem zapłacili po 50$, mi powiedziano, że dziewuszka jest ok. Myśleliśmy, że jest już po problemie ale policjanci chyba wyczuli łatwy zarobek i zawołali do siebie jeszcze Bartka i Marka. Ci z kolei negocjowali i wynegocjowali po 25$ na głowę. Z posępnymi minami ale i z nauczką na przyszłość ruszamy tym razem dokładnie pilnując prędkości. Teraz już wiemy jakie są ograniczenia i sumiennie ich przestrzegamy. I wiemy też, że już więcej się nie zatrzymamy wszyscy na raz. Nad Toktogulem postanawiamy zrobić przerwę na kąpanie, pranie i odpoczynek. Jezioro choć sztuczne wygląda pięknie. Jedziemy bocznymi dróżkami szukając dostępu do wody. Droga się kończy małym gospodarstwem. Widząc wąską ścieżkę postanawiam pojechać na zwiady. Odnajduje miejsce, gdzie jest zejście do wody, można też postawić motocykle. Okazuje się, że będziemy mieć towarzyszy w postaci młodych Kirgizów. https://i.postimg.cc/G3YjRdYZ/P8157497.jpg https://i.postimg.cc/02RJ0Sz4/IMG-2150.jpg https://i.postimg.cc/653Fz8Fd/IMG-20180815-144155.jpg https://i.postimg.cc/9QcRvjtt/IMG-2158.jpg https://i.postimg.cc/yxrQ2T20/IMG-20180815-144510.jpg Wyprani, wykąpani i wypoczęci powoli wyjeżdżamy z miejscówki. Jadę powoli i ostrożnie ponieważ, w jednym miejscu było kilka kolein. Niestety chyba zbyt bardzo skoncentrowałam się by w jakąś nie wpaść i wpadam. Nauczona doświadczeniem staram się nie zostawić nogi pod motocyklem. Wystawiłam ja jak najdalej mając nadzieję, że po prostu zejdę zgrabnym skokiem z motocykla. Niestety. Wystawiona noga wpadła w drugą koleinę a upadający motocykl i tak zahaczył o buta. Wykręcam boleśnie nogę w kolanie.:mad: Przez moment zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ból był okropny i w całej mojej karierze urazów takiego mocnego jeszcze nie doświadczyłam. W jednej chwili skończyła się moje wymarzona podróż. Pomyślicie pewnie, że przesadzam ale to kolano operowane już miałam dwa razy. Jest słabe. Nie miałam też ortez bo stwierdziłam, że będą zbędne na turystycznym spokojnym wyjeździe. W czasie gdy obmyślałam już plan działania co począć z uszkodzonym kolanem tak daleko od domu Bartek zdążył rozłożyć swoja apteczkę i przygotować strzykawkę z lekiem przeciwbólowym. Dostaje zastrzyk w tyłek. Powoli schodzi ze mnie napięcie, próbuje wstać. Boli cholernie ale chyba nie jest tak źle. Karetki nie trzeba wzywać. https://i.postimg.cc/MKLPZdHL/IMG-5388.jpg Z pomocą wsiadam na Trampka. Nie jestem w stanie się podeprzeć na bolącej nodze ale udaje mi się jechać. Dojeżdżamy w okolice Uch-Terek i stajemy na obiad. Zrobiłam raptem kilkanaście kilometrów ale potrzebuje już przerwy. Pomocy przy parkowaniu też potrzebuje, ponieważ, nie jestem w stanie rozłożyć jedną nogą stopki bocznej. https://i.postimg.cc/gjSMZKDn/IMG-5395.jpg Chłopaki się posilają a ja wciąż myślę, co robić. Niby mogę w miarę jechać ale jest to mało komfortowe i w sumie bezpieczne też nie jest. Nie wiadomo, czy kolano przestanie boleć. Może by tak dojechać chociaż do Osz albo Sary-Tash i tam zostać na parę dni? Koniec rozmyślań bo trzeba jeszcze trochę podgonić dzisiaj. Wdrapuje się na Trampka i lecimy. Kawałek dalej Łukasz zjeżdża w szuter. Twierdzi, że tak go garmin prowadzi Sprawdzam szybko na maps.me i rzeczywiście jest droga. Skraca dość sporo czasu i kilometrów do Osz. Zaświecają mi się iskierki w oczach na widok szuterków w końcu tak długo wyczekiwanych. Na moment zapominam o mojej kontuzji i nie protestuje na zapytania czy wybieramy tą drogę. Bartek ma mniej entuzjazmu bo nie robiliśmy żadnych zakupów i wkrótce skończą się zapasy wody a to trochę mało rozsądne wjeżdżać w offa bez wody. Postanawiamy spróbować. Droga wygląda lajtowo więc powinnam sobie poradzić na siedząco( jazda na stojąco z tym kolanem nie wchodzi w grę). Początkowo nie możemy odnaleźć odpowiedniej drogi ale z czasem się to udaje. Jedzie się całkiem dobrze i widoki są cudne. Nic nie ma oprócz gór w oddali. https://i.postimg.cc/tCJvHLqP/IMG-5437.jpg Niestety z czasem zauważam, że Trampek zaczyna dziwnie pracować. Przerywa. Zatrzymuje się i sprawdzamy o co chodzi. Linka ssania się podwiesiła i zalało gaźniki. Słońce zaczyna się powoli chować więc decydujemy się zostać tu na nocleg. Na całe szczęście jest dostęp do wody i jak twierdzi lokalny pasterz woda się nadaje do spożycia. https://i.postimg.cc/LsYwfftm/IMG-5466.jpg https://i.postimg.cc/vBv2Qyx7/IMG-5458.jpg https://i.postimg.cc/NLvKb3bV/IMG-5465.jpg Smaruje na noc kolano maściami i mam nadzieję, że rano już będzie dobrze. Przejechane ok 320 km |
Auć! Nie dobrze!
Jak karzesz czekać na następny odcinek tak długo, to nam też kolana spuchną! Czyta się. |
2 Załącznik(ów)
Dojeżdżamy do Uch-Terek i stajemy na obiad. Zrobiłam raptem kilkanaście kilometrów ale potrzebuje już przerwy.
Pomocy przy parkowaniu też potrzebuje, ponieważ, nie jestem w stanie rozłożyć jedną nogą stopki bocznej. Załącznik 85252 Uch-Terek w zeszłym roku mieliśmy z kolegą wyżerkę z dwu wielkich wędzonych ryb i talerza świeżych pomidorów Załącznik 85253 |
Do tej pory mieliście więcej przygód niż my przez całą wyprawę... :-)
pozdrawiam trolik |
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
Asia widzę, że masz ładnie pomalowane paznokcie :)
Żonka sobie kiedyś pomalowała w Gruzji i był to klucz do wielu drzwi i do wielu flaszek. Raz ledwie wyszła z bazaru tak ją upoili. :D |
Cytat:
Niewątpliwie zrobione pazurki mają swoje zalety :D https://uploads.tapatalk-cdn.com/201...d83395d973.jpg Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.