Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Mauretania 2019, czyli w oczach piach, w zębach piach, w stringach piach (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=35529)

Tomas_XRV 27.08.2019 22:38

Pieknie Huska tańczy w tym piachu. Filtry powietrza pewnie codziennie myte.

Rychu72 28.08.2019 07:59

Tak jak pisałem to przy tych temperaturach w amorach skrętu musiała być woda, bo mój też nie robił.

Wiem, że coś miał grzebane z airboxem, bo ponoć oryginalny to kicha, ale nie pamiętam, żeby choć raz wymieniał filtr. :)


Moja ulubiona fotka pt. Tsunami

Mały człowiek i Wielka Sahara. :)

https://lh3.googleusercontent.com/VB...=w3000-h989-no

Rychu72 28.08.2019 10:05

VII dzień

Dzisiaj Oko Sahary

Wstajemy i oglądam w lusterku "radosny" pyszczek szczęściarza. Nie wiele brakowało, a bym mógłby być dublerem Jacka Sparrowa z Piratów z Karaibów.

https://lh3.googleusercontent.com/Bj...w2330-h1446-no

Nauczka na przyszłość. Teraz wożę przezroczyste okulary, bo wymiana szybki na przezroczystą za bardzo skomplikowana w terenie, gdy nie ma czasu.

Po śniadaniu widzimy jakieś 100 m od nas jadącego pickaupa. Zatrzymuje się i z środka wychodzi trzech gości. Amerykanie jechali do Chinguetti, czyli do miasteczka, gdzie piliśmy kawę poprzedniego dnia. Rozmawiamy trochę. Standardowo skąd i dokąd. Pytają, czy nie gorąco w tych buciorach i ochraniaczach. Współczują, bo im w aucie z klimatyzacją jest za gorąco. Piątka i lecą dalej.

Ustalamy z Neno, że kawałek jedzie z nami, a potem my lecimy zrobić rundę wokół oka Sahary. Mamy spotkać się w południe przy suchym korycie rzeki na popas.

Rano dopiero widzimy, że długo jeszcze byśmy walczyli z tymi kępkami.

Po mało przyjemnych kępkach jedziemy pięknymi wydmami w kierunku Oudane. Do tego miejscami dużo kamieni, gdzie glebię próbując jechać między nimi, a nie w głębokich koleinach.

https://lh3.googleusercontent.com/VY...w2169-h1446-no

W pewnym momencie za szybko najeżdżam na jedną stromą wydmę i słyszę ostre jebnięcie z zawieszenia. Silnik zakasłał i zgasł. Próbuję parę razy odpalić i cisza.

https://lh3.googleusercontent.com/oL...w1928-h1446-no

No to sobie myślę, że jednak jestem kolejnym pechowcem/szczęśliwcem. Widzę siebie w marzeniach, jak siedzę sobie w wannie pełnej zimnego piwa i puszczam bąki dla większej piany na trzy palce. :drif:
Intensywnie myślę, co mogło polec i przypomniało mi się, że raz miałem taki przypadek, jeszcze w Polsce, po wjechaniu w sporą dziurę przy dużej prędkości. Rozbieram boczki, ściągam kanapę. Patrzę na moduł i BINGO!!! Widzę luźną wtyczkę. Mimo zatrzasku wyskoczyła. Mocniej dociskam, słyszę klik i próbuję odpalić. Odpala za pierwszym razem. Uffff …… i kur…a nie będzie zimnego piwka na plaży. :mur::mur::mur:

Słońce pali okrutnie, więc się sprężam, bo wszyscy się już pewnie zagotowali. Zakładam parę trytek, żeby nie było więcej takich sensacji, składam wszystko do kupy i jedziemy dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/SC...w2169-h1446-no

Piasek w miarę twardy i jedzie się epicko. Żeglujemy na żółtym morzu raz w górę, raz w dół. To jest ta pustynia z moich snów. Właśnie spełniam swoje marzenia. Najchętniej odkręciłbym na maksa, ale jest duże ryzyko, że któraś z wydm może się nagle skończyć. Trzeba uważać, bo powierzchnie pomiędzy wydmami są pokryte dużymi kamieniami. Słońce tak napieprza, że nie widać konturów, tylko jedną żółtą plamę.

https://lh3.googleusercontent.com/5A...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/hA...w3000-h1358-no

Wpadamy do miasteczka.
https://lh3.googleusercontent.com/kg...w2571-h1447-no

Oczywiście posterunek i zostawiamy fiszki.

Z Oudane lecimy dalej po tracku. Jest niemiłosiernie gorąco. Najpierw pokonujemy dróżkę po kamieniach wielkości pięści. Telepie, że plomby powypadały. Potem mamy kamienie i piach. Co rusz jakieś gleby. Tempo słabe, ale i dobrze, bo jest czas poczuć miejsce. Dużo przejazdów przez suche rzeki, gdzie zostaje wrzucić dwójkę i odkręcić na maksa. Odcinkami jest tylko wąska dróżka z sypkim piachem i koleinami, a poza nią pobocze z kamieni jak telewizory. Wyboru nie ma i trzeba się męczyć na drodze.

Oko Sahary najlepiej chyba oglądać z satelity, bo z poziomu ziemi to ciężko coś zobaczyć.

https://lh3.googleusercontent.com/v8...=w1134-h761-no

Taka sytuacja.
Przejeżdżamy przez suche koryto. Andrzej chce to zrobić rozpędem. Glebi, a moto przyciska mu nogę. Lecą niemiłosierne kurwy. Wojtek zeskakuje z husky i pędząc zaaferowany na pomoc do Andrzeja wskakuje na DRkę. Lecą jeszcze większe kurwy. Prawie położyłem się ze śmiechu. Tak to jest jak mózgi zlasowane przez upał. :D

https://lh3.googleusercontent.com/v5...w2571-h1447-no

https://lh3.googleusercontent.com/d5...w2571-h1447-no

Żar leje się z nieba. Znajdujemy dużą akację i pakujemy się do ażurowego cienia. Nauczeni wcześniej nie wjeżdżamy pod koronę, bo guma bankowa.

https://lh3.googleusercontent.com/_u...w2571-h1447-no

Lecimy dalej do miejsca przy suchym korycie rzeki, gdzie umówiliśmy się z Neno. Teren płaski i w miarę twardy. Można odkręcić, ale trzeba wypatrywać niewielkich suchych rowów, bo fikołek bankowy.

https://lh3.googleusercontent.com/Ys...w2571-h1447-no

Docieramy, ale nikogo nie ma. Trochę jeżdżę między wydmami w poszukiwaniu pickupa. Nie ma. Za to pojawiają się piękności z pobliskich namiotów. Szybko rozkładają kramik i próbują coś nam sprzedać. Mają ciekawe kamyczki, jakieś wielbłądy z starego klapka, rzemyczki itp. Kupujemy parę drobiazgów.

https://lh3.googleusercontent.com/t-...w1085-h1446-no

Jak już zakupiłem jakiś drobiazg i czekałem na kolegów podeszła jedna dziewczyna i dała mi płaski łupek z wzorem jakby po uderzeniu pioruna. Mówię, że nie chcę, a ona mi dalej go wciska do ręki. No to pytam za ile, ale ona nie chce nic. Po chwili pokazuje na twarz i mówi „face”. Do dzisiaj nie wiem o co jej chodziło, ale domyślam się, że mój face był mało wyjściowy, bo od ponad tygodnia nie goliłem się.

https://lh3.googleusercontent.com/_H...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/Qh...w1085-h1446-no

Czekamy dalej na Neno. Ktoś wpada na pomysł sprawdzenia telefonu satelitarnego. Jest SMS, że porządnie wkleił się jakieś 10 km koryta rzeki i żebyśmy zorganizowali jakieś auto do wyciągnięcia. Są koordynaty. Sprawdzamy i widzimy, że lekko nie będzie.

Jedziemy suchym korytem rzeki jakieś 25 km do Oudane szukać pomocy. Przed samym miastem wyskakuję za zakola, a tam tama. Stoję i patrzę jak ciele. :) Pierwsza myśl to jak tam wrzucić motory (efekt upału).
Rozglądam się i widzę, że z boku tamy jest trochę śladów. Odkręcam i z prędkością 2 km/h, wiosłując nogami wdrapuję się na brzeg, objeżdżam tamę i pakuję się z powrotem do koryta. Chłopaki widząc co robię pakują się na brzeg z rozpędu. Docieram do pierwszych palm przy mieście i czekam na resztę w cieniu.

Jesteśmy w Oudane, kluczymy uliczkami i właściwie pomoc znajduje nas. Szybko udaje się dogadać z Lady in Red ( jak to śpiewał Chris de Burgh za czasów mojej świeżości) :D



w Nissanie na sterydach.

https://lh3.googleusercontent.com/wv...w1645-h1446-no

Jako jedna z nie wielu spotkanych tubylców mówi po angielsku, co jest zbawienne.
No to jedziemy i widzę, że podąża w odwrotnym kierunku niż powinna.

https://lh3.googleusercontent.com/G0...w2571-h1447-no

Mówię, żeby zawracała, ale jedziemy do jakiejś chatki i tam kupujemy paliwo. Lady macha do mnie. Wysiadam i …….. kurwaaaaaa….. nogi wpadają mi pod auto i lecę na pysk prosto w piach. Zapomniałem, że progi są na wysokości pasa. :D
Lady in Red prosi mnie, żebym wlał, bo nie dźwignie 20 litrowego baniaka. Wlew mam prawie na wysokości oczu. Leję i co chwilę rozbryzgi lądują na mojej facjacie…. ja pierdole. :mur::mur::mur:
Nissan wygląda na pamiątkę z dawnego Dakaru. Ma na kokpicie systemy pompowania i spuszczania powietrza i jakieś inne rzeczy z rajdówek. Nie widzę klatki bezpieczeństwa, ale mogli wyciąć, żeby nie wozić dodatkowych kilogramów …. albo sprzedać. :) Dodatkowo jest przystosowany dla niepełnosprawnych, bo ma gaz w manetce. Coś dla motocyklistów, którzy przesiedli się do auta.
Jedziemy jeszcze po pomagierów. Do auta pakuje się 3 gości, ale LiR wygania najmłodszego do pilnowania jej zajazdu. Za chwile lady, drąc się w niebogłosy, wygania pozostałych, żeby spuścić powietrze z opon, po łopaty i liny. Widać, że ona tutaj rządzi, bo faceci latają jak poparzeni i nie próbują nawet dyskutować.

Między czasie proponuje, żeby zanocować u niej, ale ma trochę chore ceny więc odpowiadam wymijająco, że zobaczymy po powrocie.

Zajmuję jedno z dwóch siedzeń, bo z tył tylko podłoga i jedziemy. Nie ma drogi, więc ustawiam gps na „prowadź bezpośrednio”.

https://lh3.googleusercontent.com/aH...w2571-h1447-no

Kluczymy między wydmami, zakopujemy się, więc lady idzie do tył, a za kierę wchodzi jeden z pomagierów. Wcześniej wypuszcza jeszcze trochę powietrza z opon. Oczywiście sterowanie z kabiny nie działa.

Aby złapać przyczepność podkładają pod opony suche trawy. Działa to perfekcyjnie.

Cały czas nawiguję pokazując w którym kierunku jechać. Kluczymy i objeżdżamy duże wydmy, bo nawet ten potwór wymięka na grząskim piachu. Teren zmusza nas do wielokrotnego podążania w przeciwnym kierunku. Po ponad godzinie widzimy z daleka białego pickupa, ale aby dojechać do niego musimy zrobić duży łuk.
Jesteśmy i miejscowi nie próbują nawet do niego podjechać. Biorą się za odkopywanie. Trochę jestem rozczarowany, bo myślałem, że szarpną i po robocie. Pozostaje zaufać ich doświadczeniu.

https://lh3.googleusercontent.com/6v...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/SE...w2573-h1446-no

Co chwile, nie wiadomo skąd pojawiają się tubylcy. Dookoła tylko wydmy, a tu jacyś dwaj chłopcy ok. 10 lat, jakaś babcia lat 70 ….. a przynajmniej tak wyglądała. Wszyscy kopią łącznie z babcią mimo, że nie prosiliśmy.

https://lh3.googleusercontent.com/HQ...w2573-h1446-no

Po pół godzinie próba wyjechania, jedna, druga i trzecia z sukcesem. Neno prosi, żeby miejscowy wsiadł do pickupa i jechał do Oudane za Patrolem.
Gość chyba nie umiał obsługiwać manualnej skrzyni biegów, bo startował z piątki. Po szybkim instruktażu wszyscy do aut i jedziemy.

Żeby nie było za słodko, to w Nissanie zabrakło paliwa. Lady in Red nie przewidziała, że jej potwór spali 1 litr na km. Jeden z pomagierów postanowił poprosić o paliwo allaha. :)

https://lh3.googleusercontent.com/YK...w2573-h1446-no

Na szczęście Neno ma dużo ropy na pace i daje jej 20 litrów. Zalewamy, ale Nissan nie chce zapalić, bo zapowietrzony. Pomagierzy coś tam pompują i widać, że to mają już opanowane.
Mam już kryzys i nie wyobrażam sobie brania go na pych. Walczą z 15 minut i w końcu odpala. Ufffff.

Ujeżdżamy może ze 150 m i nie widzimy w lusterkach pickupa. Gość wkleił. Na nowo robota. Po półgodzinie tym razem Neno prowadzi, ale znowu gdzieś grzęźnie. Noc już zapadła, a my w dupie. Odkopujemy i kombinujemy jak się wydostać. Udało się.

https://lh3.googleusercontent.com/BL...w2573-h1446-no

Wracamy do Oudane. Cały czas patrzę w lusterko, czy widać jeszcze światła Neno. Żeby nie zaliczyć kolejnej wklejki kierowca Nissana ostro ciśnie. Tym razem siedzę z tył na podłodze. W pewnym momencie czuję, że lecimy przez grzbiet wydmy. Walę w dach, a bańki z wodą latają po kabinie. Czuję, że siedzę w kałuży. :vis: Najważniejsze, że dalej jedziemy.

Widać, że wszyscy mają dosyć tego dnia. Po ponad godzinie docieramy do celu.

Po drodze myślę, gdzie poszła ta babcia i dwóch małolatów. Ciemno, a dookoła tylko wydmy. :dizzy:

Chłopaki międzyczasie zorganizowali nocleg w zajeździe, ale nie w tym od Lady in Red. Na posterunku zostawili wiadomość i w miasteczku wszyscy już widzieli, gdzie nas kierować, więc docieramy bez problemu. Rozliczamy się z LiR trochę się przepychając, bo ustalona cena wzrosła.

Jem to co chłopaki wcześniej zamówili, czyli coś w rodzaju leczo, ale z wkładką z wielbłąda. Nie podchodzi mi i jem same warzywa. Wyjebany jestem okrutnie, ale trzeba zrobić pranie, bo następna okazja będzie za tydzień. Biorę od Wojtka rolkę i mam fajną miskę. Piorę i szukam dziury w materacu, bo już czuję gnaty po każdej nocy na glebie. Co chwilę krzyczę do obsługi, żeby włączyli hydrofor, bo woda ledwo kapie i ani się wykąpać, ani zrobić prania. :mad:

Pokój to jakieś pomieszczenie gospodarcze bez okien z tylko dwoma łóżkami. Mam to w dupie, bo jak na razie to były tylko namioty.

https://lh3.googleusercontent.com/1G...w2169-h1446-no

Rotoś i w kimę.


walther_white 28.08.2019 16:29

Z odcinka na odcinek coraz większa szkoła przetrwania, czekamy co będzie dalej...

Molek 29.08.2019 00:21

Dobry odcinek !

Rychu72 29.08.2019 08:03

A to nawet nie połowa ;)

Vlad Palinka 30.08.2019 00:01

super, akcja się rozwija;)

Luti 30.08.2019 01:00

Szacunek. Za foto-dokumentacje.

tyran 30.08.2019 21:36

Dobrze się czyta i ogląda!

Rychu72 02.09.2019 08:36

1 Załącznik(ów)
VIII dzień

Dzisiaj Fort Saganne

Jemy w zajeździe śniadanie i zbieramy z sznurków pranie. Obsługa musiała się zdziwić rano, bo trochę tego wisiało. Powietrze tak suche, że pewnie o północy można było już ściągać.

Na niebie dużo chmur i temperatura znośniejsza.

Dzisiaj trochę odpoczynku od piachu, bo jedziemy cały dzień tarką. Droga upierdliwa do granic możliwości. Jak zwykle kombinuję z różnymi prędkościami, żeby nie odczuwać telepania. Boję się, że DRynda w końcu się rozleci. :mur:

Niektórzy po piachu nie napompowali kół i robimy gumy.

Niby tylko 150 km, ale usuwanie gum i innych dupereli zajmuje nam prawie cały dzień.
U Andrzeja coś zaczęło dzwonić na wybojach. Jeździmy, słuchamy i nie możemy nic namierzyć. Coś jakby podskakiwała duża podkładka. W Polsce okaże się, że poległo jedno z łożysk w kiwaczce.

https://lh3.googleusercontent.com/i-...w2571-h1447-no

Mi znowu puściło mocowanie tłumika. Kolejna prowizorka.

https://lh3.googleusercontent.com/du...w2573-h1446-no

To samo u Łukasza. Dodatkowo ma pęknięty przedni błotnik. W sumie to nie wiadomo, czy tarka, czy któraś z gleb była przyczyną.

https://lh3.googleusercontent.com/Sb...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/7P...w2573-h1446-no

Pogięte felgi już nie robią wrażenia.

Załącznik 90301

Jak na początku był dumny z produktu Bayerische Motoren Werke, to teraz trochę mniej. :D

Jest takie zapylenie, że ja pierwszy i Andrzej drugi gubimy pozostałych chłopaków. Skapneliśmy się dopiero po 10 km, że nikt za nami nie jedzie. Nawrotka i po 10 km widzimy, że gumę robią. :)

Po południu docieramy do pięknego kanionu i zjeżdżamy serpentyną o nawierzchni piaskowej, gdzie będziemy nocować w pięknie położonych ruinach fortu. Na początku strach, bo zwykle na piachu trzeba szybko. Tutaj trzeba bardzo ostrożnie i powoli.

https://lh3.googleusercontent.com/wf...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/FY...w2169-h1446-no

Trochę autopromocji :D

https://lh3.googleusercontent.com/1y...w2169-h1446-no

Jest trochę czasu więc bierzemy się na naprawy, wymianę filtra powietrza i inne drobiazgi.

https://lh3.googleusercontent.com/-E...w2573-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/Dm...=w813-h1446-no

Neno ma na pace cudowną skrzynkę, lepiej zaopatrzoną od Castoramy. Co potrzeba to się znajduje. :)

https://lh3.googleusercontent.com/0o...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/_9...w2573-h1446-no

Andrzej dalej szuka dzwońca :)

https://lh3.googleusercontent.com/Ot...w2169-h1446-no

Dobrze, że zrobiłem materac poprzedniej nocy, bo dzisiaj na tych kamieniach bym nie pospał. :)
Mamy duży konar palmy, który dobrze się pali, więc będzie grillowany kurczak.

https://lh3.googleusercontent.com/tk...w2169-h1446-no

Każdy zakończony dzień w pełnym składzie należy świętować, więc nie wahamy się użyć rotosia w większych ilościach. :)

https://lh3.googleusercontent.com/Sv...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/7i...w2169-h1446-no

W nocy słyszymy, że leci helikopter. Chyba nas zauważył, bo przeleciał jeszcze kilka razy dość nisko nad nami. Żadnego ostrzału nie było, więc pakujemy się do namiotów i w kimę. :spac::spac::spac:

Żeby było jeszcze ciekawiej to w nocy chwilę pada. :dizzy:


Hall 03.09.2019 09:32

Czytam Twoją relację i rysuje mi się obraz surowej, ostrej i trudnej przeprawy! Zwiedzając stronę Przez Swiat miałem zupełnie inne wyobrażenie. Pisz więcej! Coraz bardziej się przekonuje że te kierunki to będą także moje kierunki, kiedyś, może za 2 lata...

Rychu72 03.09.2019 14:52

Tak jak piszesz. Romantyzmu było mało. Najbardziej waleczny wyjazd z wszystkich innych na jakich byłem. Trudno mi do czegokolwiek go przyrównać.

To miejsce bardzo się różni od tego co wcześniej doświadczyłem na poprzednich wyjazdach.
W północnej części Mauretanii jest trochę jak na innej planecie. Do cywilizacji daleko, miejscowych mało, a turystów prawie wogóle.

To miejsce, gdzie wyjdą z człowieka i z sprzętu wszelkie słabości. Łatwo zrozumieć dlaczego sporo Dakarowców odpadało w części mauretańskiej.

Na tym etapie zaczynają się pytania typu "a dużo będzie piasku?" :confused: Czuć, że wszyscy już mają go po dziurki w nosie.
Krótka i konkretna odpowiedź Neno powoduje, że to pytanie padło pierwszy i ostatni raz.

Odpowiedź: Mauretania to prawie sam piasek.

https://lh3.googleusercontent.com/Fo...S=w850-h847-no


https://lh3.googleusercontent.com/Db...w1315-h1446-no

Mało pocieszające, ale zapłaciłeś to się baw, jak to mawialiśmy. :)

Rychu72 04.09.2019 13:44

Jest tam specjalna rasa osłów, która skubie sobie piasek zamiast trawy. ;)

https://lh3.googleusercontent.com/8b...w2573-h1446-no

Rychu72 05.09.2019 09:07

IX dzień - półmetek

W stronę Tidjikjiy

Wstajemy, jemy, dostajemy tracki i jedziemy.

https://lh3.googleusercontent.com/W-...w2169-h1446-no

Początek dzisiejszej trasy jeden z najpiękniejszy jakim jechałem.

https://lh3.googleusercontent.com/gA...w2169-h1446-no

Jedziemy wolno kanionem i cieszymy oczy widoczkami. Bajka.



Czasami duże kamerdolce, czasami piach w korytach, czasami fajny szuterek. Widoki powodują zwiększenie ruchu rotacyjnego szyi. Brakuje mi tu tylko Winetou i Lemoniadowego Joe obrzucających się wyzwiskami z dwóch stron kanionu. :) Kto nie żył w czasach czeskich westernów to sobie wygoogluje. :D

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...01250bc5_k.jpgG1941315 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Przejeżdżamy przez dużą ilość suchych koryt. Chciałbym zobaczyć to miejsce jak są pełne.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...b240088d_k.jpgG1981325 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Chyba niektórzy mają kiepski dzień po wczorajszym rotosiu, bo listonoszują pokonując koryta.
Nabyłem już trochę doświadczenia, które mówi mi, że:
- lekiem na całe zło jest prędkość, prędkość i jeszcze raz prędkość,
- kto odpuszcza gaz ten przegrywa,
- jak motor tańczy to trzeba mu dotrzymać towarzystwa, a nie walczyć z nim.
Na filmie od ok. 5 minuty będzie widać zastosowanie tych zasad.

Przy jednym z koryt muszę zwolnić, bo widzę, że Andrzej walczy z piachem. W końcu odjeżdża, a ja glebie...... właściwie moto glebi...... ,więc ta gleba się nie liczy. :)

Wyjeżdżając z kanionu na chwilę pochylamy się nad Witkową XT660R, bo prund znikł. Przeglądamy bezpieczniki i okazało się, że ten od modułu padł. Do końca wyjazdu sytuacja powtarza się kilka razy, ale dramatu nie ma, bo mamy bezpieczniki.

https://lh3.googleusercontent.com/bq...w2573-h1446-no

Jedziemy tak ok. 80 km. Między czasie akacje przypominają o swoim istnieniu i robimy gumy.

Łukasz jak zwykle preferuje pozycję horyzontalną..... ale kto mu zabroni :)

https://lh3.googleusercontent.com/67...w2573-h1446-no


Wyjeżdżamy na znany już nam szuterek i jedziemy na przełęcz, gdzie jak nigdy Pan Officer wypytuje nas jak na przesłuchaniu skąd i dokąd.
Pokazuje mu na gps, bo liczę, że się pogubi i odpuści. :)


[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...30659a08_k.jpgG2121424 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Za przełęczą skręcamy na południe.

Droga na zmianę kamienista i piaskowa. Po drodze mamy pięknie położoną wioskę w dolinie. Malownicze chatki i palmy. Wygląda jak oaza, ale nie znaleźliśmy wody. Patrząc później na zdjęcia zrobione z góry widzę, że chyba byłoby nawet gdzie się wykąpać.

https://lh3.googleusercontent.com/NV...w2169-h1446-no

Zjeżdżamy do wioski Mhaireth. Po drodze dużo dzieciaków.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...d2f4e307_k.jpgG2192045 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Próbując nie zakopać się w bardzo miałkim piachu staram się nie tracić prędkości. W wąskiej dróżce muszę stanąć, bo jedzie kilka pickapów, a nie chce się w nie wpakować w ferworze walki. W środku turyści, co w tej części Mauretanii to rzadkość.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...5f55772f_k.jpgG2222070 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Stają i puszczają nas, bo pewnie boją się, że zaraz ktoś wpakuje się w nich. :)
Po chwili widzę w lusterkach, że jadę sam. Staję i czekam. Dojechał Witek. Nadciągają dzieciaki i każde chce prezent. Już dawno wszystko rozdałem. Udaję, że rozumiem tylko po angielsku i dla świętego spokoju pokazuje gdzieś za siebie mówiąc "€žkadu"€. Zadziałało i dzieciaki lecą dalej. :D

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...88d40d08_k.jpgG2222087 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Po 5 minutach wszyscy się zbieramy. Okazało się, że chłopaki zaliczyli parę gleb. Próbujemy wyjechać z wioski klucząc po wąskich uliczkach. Wyjazd jest ostro w górę na szczyt góry. Wyjazd jest o nawierzchni betonowej, bo po kopnym piachu to raczej nie dałoby się przy takim nachyleniu wyjechać z dolinki. Zaraz za betonem luźny piach i głębokie koleiny gdzie odrazu się zakopuję. Chłopaki pomagają.

https://lh3.googleusercontent.com/nV...w2152-h1446-no

Lecimy jeszcze kawałek i wskakujemy na asfalt ...... taki, że można się zakopać, czy wyglebić. Przejście asfalt/piasek/asfalt niemiło wytrąca z równowagi. Jak zwykle prędkość działa perfekcyjnie.

https://lh3.googleusercontent.com/jT...w2169-h1446-no

Wydmy atakują z każdej strony i rozkładają się na asfalcie.

https://lh3.googleusercontent.com/HS...w2169-h1446-no

Porobione są objazdy po pustyni, ale osobówki mają problem z przejechaniem.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...2e04a63b_k.jpgG2412179 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Wjeżdżamy w suche koryto rzeki i jedziemy do waypointu, gdzie umówiliśmy się z Neno.

Czekamy z pół godziny. Ewa szybko przygotowuje obiad i myślimy, co dalej. Temperatura taka, że mózg się lasuje. Leżąc w cieniu człowiek ma dosyć.
Jedna z propozycji to zapakować się paliwem, wodą, sprzętem kampingowym, jedzeniem i jazda pustynią w stronę południa. Może to zająć 2-3 dni i szansa na pomoc jest słaba, bo w niektóre miejsca samochód nie dojedzie. Zostaje tylko helikopter.
Rok wcześniej z tego odcinka ściągnęło chłopaków wojsko, bo brakło im paliwa i wody. Chyba w Świecie Motocykli był artykuł o tym i to całkiem niedawno.
Dotychczas nie mieliśmy dnia odpoczynku. Zmęczenie i temperatura powoduje, że odpuszczamy. :( Teraz trochę żałuję.

Po objedzie wykopujemy Neno, bo wkleił. :)

https://lh3.googleusercontent.com/19...w1928-h1446-no

Decydujemy się na chwilę odpoczynku na drodze, czego nie było dane nam zaznać.
Droga jest chwilami asfaltowa, chwilami szutrowa w budowie, a chwilami asfaltowa pokryta wydmami.
Dużo grząskich objazdów i co chwilę kopiemy się i glebimy.

https://lh3.googleusercontent.com/3j...w1928-h1446-no

Po jakimś czasie w końcu spotykamy spychacze i ekipy usuwające wydmy. Robota gorsza niż u nas ze śniegiem. Przy jednej z wydm przejeżdżam bokiem, a chłopaki pakują się na nią. Grzęzną po osie, a próbując się wydostać zakopują się coraz bardziej w bardzo sypkim piasku. Sytuacja się powtarza. Skarpy z drugiej strony wydmy są wysokie i strome. Na szczęście na wydmie pracuje spychacz i widzi jak żuczki się odkopują. Robi nam łychą łagodny zjazd. Wyciągamy się po kolei. :)

Jedziemy jeszcze trochę fajną szutrówką.
Jak nigdzie za zakrętu wyłania się nam trochę zieleni. Nie widzieliśmy takich rzeczy od 10 dni więc cieszymy oczy.

https://lh3.googleusercontent.com/LC...w2169-h1446-no

Słońce powoli zachodzi, więc skręcamy z drogi w pustynię i szukamy noclegu z wydmą.

https://lh3.googleusercontent.com/w5...w2169-h1446-no

Kolacja, rotoś i w śpiwór.

Za radą fachowców ściszyłem muzę :)
Mało asfaltu, więc wiatru nie słychać. ;)


Rychu72 18.09.2019 10:44

X dzień

Dzisiaj planujemy dojechać do Tidijkji. Mamy luz, bo lecimy kawałek asfalto - pustynią.

"Odśnieżanie" pełną parą. :D

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...df7a32a6_k.jpgG2512211 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...924b4292_k.jpgG2512214 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Po drodze mamy do zobaczenia wrak z dawnego Dakaru. Niby 5 km od głównej drogi, ale teren sprawia, że jesteśmy tam dopiero po pół godzinie. Wrak jak wrak ogołocony z wszystkiego co można było zdemontować. Zostały jakieś słabe ślady po naklejkach mocy. :) Wrażenia nie zrobił.

https://lh3.googleusercontent.com/1h...w1928-h1446-no

Między czasie ktoś musi zmniejszyć ciśnienie jelitowe, więc chowam się w "cieniu" :)

https://lh3.googleusercontent.com/dm...w2169-h1446-no

Wracamy do głównej drogi i ciśniemy do miasta.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...e5c01a8c_k.jpgG2712296 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...2e6b0a79_k.jpgG2582247 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Między czasie orientuję się, że gdzieś znikła wieżyczka od amortyzatora skrętu. Ciekawe kiedy, bo jak jechaliśmy po piachu to nic nie czułem, żeby jechało się inaczej. Może już taki dobry jestem. :D
W drodze powrotnej od wraku miałem glebę, więc może wtedy poległa.

W jakimś przydrożnym miasteczku jest checkpoint na którym Andrzej i Witek nie zatrzymują się, a reszta dla poszanowania władzy staje przed znakiem STOP.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...b9a45b45_k.jpgG2752322 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Czekamy chwilę i wychodzi gość. Coś się rzuca do mnie po francusku o to, że dwóch pojechało. Udaję, że nie wiem o co chodzi i mówię mu po angielsku, że ich nie znam. Teraz on nie rozumie. W końcu zabiera od nas fiszki i odpuszcza temat.
Jeszcze zdarza nam się olać znak STOP, bo nie chcemy czekać i gotować się na słońcu. Potem dostajemy opierdol na kolejnym checkpoincie.

Po drodze zatrzymują nas lokalesi i chcą sprzedać suweniry. Kupujemy drobiazgi. Bierzemy też znalezioną oponę ..... a nuż się przyda. :D

https://lh3.googleusercontent.com/gZ...w2169-h1446-no

Na bardzo zaśmieconych obrzeżach miasta nagle DRka krztusi się i staje. Widzę, że wężyk od podciśnienia płaski jak naleśnik ( pewnie od temperatury ), więc myślę, że zaworek się zamknął, bo podciśnienie znikło. Trochę go formuję palcami, ale nie wiele to daje. Przerzucam zawór na PRI i jadę dalej. Doganiamy chłopaków na stacji benzynowej. Większość się tankuje a, że mam duży bak i „zapewne” full paliwa to odpuszczam (błąd!!!!!).

Lecimy kawałek w stronę wschodu do Tichit. DRka znowu gaśnie i zapala kilka razy. O …uj chodzi? Podczas przerwy na obiad wymieniam filtr paliwa, bo stary już mocno zasyfiony i może to on nie puszcza już wystarczającą ilość paliwa.

https://lh3.googleusercontent.com/3A...w2169-h1446-no

Wszystko chodzi tip top. Jedziemy dalej i po 2 km znowu gaśnie. Jest już późne popołudnie, więc mówię Neno, że muszę się dokładnie przyglądnąć, co jest nie tak. Znajdujemy miejsce na nocleg i rozpoczynam rozbiórkę.

Odkręcam bak i podnoszę. Zaparłem się, bo myślałem, że będzie ciężki, a on frunie do góry, bo ku.....wa pusty. Przyczyna postojów znaleziona. :)
Jak stawiałem na nóżkę to przelewało się z jednej komory baku do drugiej i na chwilę miałem paliwo. :mur::mur::mur:

Postanawiam odtworzyć wieżyczkę amorka skrętu. Jako, że robiłem ją sam w garażu to zastosowałem prosty patent. Trochę było rozbierania, bo trzeba było zdemontować, kierownicę i amorek.
Andrzej robił za imadło. :)

https://lh3.googleusercontent.com/us...w2169-h1446-no

Z wszystkomającej skrzynki Neno wziąłem śrubę twardości 10.8, uciąłem łepek, górę z okrągłego zrobiłem w prostokąt, tak, aby weszło w ramię amorka i gotowe. :)

https://lh3.googleusercontent.com/hR...w1928-h1446-no

Planujemy kolejny dzień i chcemy pojechać kawałek w na wschód w stronę Tichit. Początkowo w planie było dojechanie do Nemy (800 km), ale musielibyśmy wziąć kolejne auto z przewodnikiem i dodatkowym paliwem. Liczymy dni i ewidentnie zabraknie kilku, żeby zdążyć na samolot. Poza tym to przydałoby się wcześniej parę dni odpoczynku ....... najlepiej w szczelnej zamrażarce. :)

https://lh3.googleusercontent.com/ov...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/hM...w2169-h1446-no

Kolacja, rotoś i w kimę

Film wkrótce. ;)

A tak poza tym to ktoś jeszcze czyta? :confused::confused::confused:

Cezar3 18.09.2019 11:00

Czyta się :)

GregoryS 18.09.2019 11:10

czyta czyta ! Nie spac, pisac ! :D

zimny 18.09.2019 11:21

A ja celowo... NIE CZYTAM! Czekam aż rychu skończy i siądę, przeczytam od deski do deski całość :D:Thumbs_Up:

Bekas 18.09.2019 11:31

Ja czytam na bieżąco i ciągle czekam na nowe odcinki :)

Tomas_XRV 18.09.2019 11:40

Pewnie że się czyta. Po takim wyjezdzie to już nie ma piachu który może zaskoczyć :)

Gończy 18.09.2019 13:29

Wyjazd w pytkę. Czytam i zazdraszczam.

tyran 18.09.2019 16:36

Chłonę jak gąbka! :)

turas 18.09.2019 17:31

Nie wiem dlaczego, ale dopiero dzisiaj wpadłem na Twoją relację.
Piszesz tak zajebiście, że zacząłem czytać do południa i jednym tchem doszedłem do tego momentu.
Ale to robi wrażenie...!

Rychu72 19.09.2019 08:12

Tak było cicho w wątku, że poczułem się samotny i nieczytany :)

Robiąc film zauważyłem, że z pewnymi fotami powaliłem chronologię. Parę fotek powinno być w dniu X zamiast IX. Zapewne będziecie wiedzieć z którymi.

Ech .... alzheimer dopomina się o swoje :D

Zaległy film z dnia X. ;)


Many Bugs 19.09.2019 12:07

Czyta się, czyta i ogląda, fajnie że dołożyłeś trochę tego mięsa brzmienia silnika, wyprawa cudna

Rychu72 23.09.2019 09:00

XI dzień
Śniadanie, pakowanie i ruszamy na wschód.

Nie mamy tracka i jedziemy na czuja byle na wschód. Już na początku gubimy się z Neno, bo wyjeżdża pierwszy, a my parę minut później. Szukamy po śladach, ale jest ich dużo i nie wiadomo które są Neno. Gdzieś nas wypatrzył i dogonił. Ustalamy, że będziemy jechali za nim.

https://lh3.googleusercontent.com/YT...w2169-h1446-no

Jedzie się kiepsko. Jedynka, dwójka, jedynka, dwójka …… nie da rady tak jechać, bo za mała prędkość, tańczymy i glebimy. Trochę rozglądamy się po okolicy i decydujemy, że zawracamy i jedziemy do Tidjikji, a potem na południe w stronę Kiffy.

https://lh3.googleusercontent.com/EP...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/LS...w2169-h1446-no

Po drodze Łukasz, mistrz jazdy horyzontalnej uczy nas jak prawidłowo glebić, żeby było widowiskowo. :D

https://lh3.googleusercontent.com/X5...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/Sy...w2239-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/L2...w2169-h1446-no

Na stacji dostajemy tracki na kolejny odcinek i jedziemy na południe w stronę Kiffy. Niby tylko dwieście pięćdziesiąt kilometrów, ale teren i żar z nieba taki, że jesteśmy w Kiffie dopiero na trzeci dzień.

Żeby dać jakąś rozrywkę miejscowym Andrzej bawi się motorami w domino. Cztery z pięciu leżą. :D.

https://lh3.googleusercontent.com/QK...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/tg...w2573-h1446-no

Na szczęście strat niewiele. Ostatni, który oparł się o murek miał połamany boczek.

Między czasie dorywa nas jakiś gostek z żandarmerii i spisuje wszystkie paszporty i wizy. Trochę mnie to już wkurza, bo co chwile fiszki, albo spisywanie, które długo trwa. Niejednokrotnie chłopaki mnie uspakajają, bo na check pointach kłócę się z gośćmi, że to nienormalne. Czasami, co parę kilometrów był check point, a to policja, a to żandarmeria, a to wojsko i na każdym chcą fiszkę. Jakby nie mogli wszyscy być na jednym. :mur::mur::mur:

Robimy parę kilometrów asfaltem i wjeżdżamy w pustynie. Dużo miałkiego piachu i miejscami kamieni. Po paru km widzę, że szyba mi odpada. Efekt domina na stacji. Trytka szybko załatwia sprawę.
Po drodze piach, kamienie, płyty skalne i wioski z milionem dzieci.

https://lh3.googleusercontent.com/sX...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/v1...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/v7...w2169-h1446-no

Upał i walka z piaskiem daje w dupę.

https://lh3.googleusercontent.com/cD...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/Q8...w2934-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ze...w2396-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/th...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/eQ...w2974-h1446-no

Stajemy przy dużych głazach dających cień. Za jakiś czas dojeżdża Neno z Ewą, która wyciąga zimną Kinder beer niespodziankę. Robimy łomżing i jest już fajnie.


Po drodze robimy popas.

https://lh3.googleusercontent.com/Af...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/WC...w2169-h1446-no

Jak zwykle ktoś zawsze wyjdzie za wydmy. :)

https://lh3.googleusercontent.com/4B...w2169-h1446-no

Jedziemy do zachodu słońca. Jak zwykle rozbijamy się gdzieś na pustyni.

https://lh3.googleusercontent.com/iE...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/HM...w2566-h1446-no

Kolacja, rotoś i w kimę.



sagittariush 23.09.2019 12:22

No Rychu! Wciąga ta Twoja opowieść.
http://africatwin.com.pl/picture.php...pictureid=2148

Rychu72 23.09.2019 12:53

No chyba nie bardzo, bo za dużego "tłumu" w tle nie ma. ;) :D

turas 23.09.2019 13:50

Wszyscy czekają w napięciu na kolejny odcinek :D

sagittariush 23.09.2019 15:46

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 652404)
No chyba nie bardzo, bo za dużego "tłumu" w tle nie ma. ;) :D

Może wrzuć jakąś zajawkę na FB

Rychu72 24.09.2019 07:47

Miałem na myśli ten "tłum" na fotce ;)

sagittariush 24.09.2019 13:01

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 652539)
Miałem na myśli ten "tłum" na fotce ;)

W Siedlisku brakowało koksowników podczas prezentacji. Zostali tylko twardziele :)

Rychu72 25.09.2019 09:49

XII dzień

Tradycyjnie rano śniadanie. :)

https://lh3.googleusercontent.com/E2...w2169-h1446-no

Jedziemy dalej przez pustynię w stronę Kiffy. Krajobraz często się zmienia. Trochę płaskiego, trochę gór, trochę wydm i więcej drzew. Miejscami więcej wiosek. Będzie widać na filmie.

https://lh3.googleusercontent.com/5n...w2169-h1446-no

Na jednym z postojów Witek orientuje się, że pękła rama na wysokości bagażnika. Trochę dziwne, bo rury są o dużych przekrojach i metalowe. :dizzy: Cały czas woził zapasowe paliwo, więc subframe dostawał po dupie. Pospawamy w Kiffie, a tymczasowo prowizorka z pasów. W sumie pasy tak trzymają, że olewy temat będąc następnego dnia w Kiffie.

https://lh3.googleusercontent.com/nZ...w1928-h1446-no

W oddali widzimy duże wydmy i mamy nadzieję, że pojedziemy gdzieś bokiem. Track prowadzi nas najpierw w suche koryto, gdzie widzimy stada kóz i pasterzy. Wskazują nam kierunek, gdzie jest "droga".

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...ddba25af_k.jpgG3272589 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...32850b00_k.jpgG3272590 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Walka niemiłosierna, bo jedziemy po sypkim piachu i pod górę. :vis:

Wyjeżdżamy na dwie głębokie koleiny i pniemy się wyżej i wyżej. Co chwilę trzeba stanąć, zebrać się i ostudzić moto. BMW powiedziało pas i się zsikało. Zaworek w korku chłodnicy zrobił piękną fontannę. :vis: Czekamy, aż ostygnie i pniemy się dalej w górę.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...f03f8445_k.jpg20190326_192757 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Prowadzę peleton i mimo pełnego odkręcenia manetki prędkość przy samym szczycie wydmy prawie zerowa. Robię manewr w prawo, bo chcę znowu się napędzić i walę w dół, za sekundę znowu walę w górę na szczyt mniejszej wydmy, a za szczytem ściana po której znowu pakuję się w dół i z manetką odkręconą do końca znowu do góry. Jestem za szczytem dużej wydmy. UFFF (szkoda, że nie włączyłem kamery, bo był fajny rollercaster :)

Staję i idę z buta szukać reszty. Widzę Wojtka i Łukasza. Witka i Andrzeja nie ma, ale słyszę, że walczą, gdzieś za wydmą. Odkopuję Wojtka, a za chwilę znowu odkopuję Wojtka. Za dużo mocy. :mur::mur::mur:

Jest południe i z 100 stopni. Morale niskie, ale nikt się nie poddaje. Łukasz próbuje dojechać do Wojtka i glebi. Pod bumą plama czegoś czarnego. Oby nie uszczelka pod głowicą. :mur: Stawiamy i oglądamy skąd leci. Wszystko zalepione piachem i nic nie widać. Sprawdzamy co to wyleciało i wygląda na płyn z chłodnicy. Żadna kontrolka nie świeci, a w chłodnicy płyn jest. Dużo nie wyleciało, więc powinno być ok. Witek i Andrzej dojechali. Wyciągamy Wojtka, a potem Łukasza i resztę.

https://lh3.googleusercontent.com/Gg...w2245-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ft...w2464-h1446-no

Opracowujemy plan jak ma dojechać do miejsca, gdzie dojechałem za szczytem wydmy. Chłopaki decydują się jechać trochę dookoła, bo wydma którą zjechałem była stroma.

Między czasie ku mojemu zdziwieniu widzę, że Isuzu też wdrapało się na szczyt. :dizzy: Byłem pewny, że pojedzie inną drogą, bo jak omawialiśm rano tracka to Neno miał obawy przed tą drogą, która mogła spowodować, że przy szczycie wydmy Isuzu stoczy się na dół.

Po prawie godzinnej walce na odcinku 50 m przejeżdżamy najwyższy punkt.

https://lh3.googleusercontent.com/M8...w2169-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ti...w2589-h1446-no

Trochę się dowartościowałem, bo leciwy kierownik na leciwym sprzęcie zrobił ten fragment bez pomocy. :)

https://lh3.googleusercontent.com/bF...w2169-h1446-no

Po tej walce reszta to już pestka i jedziemy do zachodu słońca.

https://lh3.googleusercontent.com/w2...w2169-h1446-no

Za jedną z wiosek stajemy w cieniu pod akacją trochę odetchnąć . Patrzę na Garmina i widzę, że track robi duży łuk. Jakbyśmy pojechali po cięciwie tego łuku to mamy sporo zaoszczędzonych kilometrów. Mówię o tym chłopakom i wszyscy są za. Z drugiej strony myślę sobie, że pewnie nie bez powodu ktoś tak wytyczył tracka i możemy wpakować się w niezły kanał.
O tym chłopakom już nie mówię. :D

Jadę pierwszy, wypatruję najlepszej trasy, odkrywam nową drogę ...... bajka ..... swoboda przestrzenna i własna kreatywność, a nie po tracku jak na smyczy.
Był to jeden z najfajnieszych odcinków jakim jechaliśmy. (film od ok. 9 min.)

Bajka, ale do czasu.

Prawie już dojeżdżamy do tracka od zachodu. Ja dalej na szpicy cisnę po niewielkich wydmach i nagle widzę, że nie widzę ciągu dalszego wydmy za szczytem. Jestem tak rozpędzony, że nie mam szans na wyhamowanie ...... no i lecę w dół po prawie pionowej ścianie. Na szczęście wydma miała z jakieś 5-6 m wysokości i na dole był łagodny koniec. Ufffffff ...... adrenalina wycieka mi z uszów. Taki minus prowadzenia. :(
Pozostali kombinują jak bokami zjechać po łagodniejszym nachyleniu, trochę glebią, a ja stoję i staram się opanować telepanie rąk i kolan. :dizzy:

Neno jechał za nami i widział nasze ślady i wieczorem przy kolacji pytał, który to zjechał po tej stromej wydmie, bo widział tylko jeden ślad. :D

Koło 17.00 stajemy i rozglądam się za jakimś miejscem na nocleg. Jest chłodniej i chłopaki chcą jeszcze jechać godzinę. W sumie moglibyśmy dzisiaj dojechać do Kiffy, ale lepiej nocować na pustyni, bo mamy spokój od miejscowych.
Miejscami jest płasko i twardo, że można cisnąć ponad setkę. Zaliczone parę dziur i zagłębień studzą zapędy do odkręcania manetki. :vis:

Znajdujemy miejsce na namioty i staramy się zdzwonić z Neno. Po ok. 2 godzinach widzimy w ciemności łunę świateł daleko na pustyni. Statek matka dotarł. :)

Sił dzisiaj mało więc kolacja, rotoś i w kimę.


Novy 25.09.2019 11:04

Ten rotoś w rotopaxie to jakaś niekończąca się historia albo odnawialne źródełko. Dzień w dzień pite i nadal jest... :confused: :D :haha2:

Rychu72 25.09.2019 11:33

Gdyby to był inny rodzaj wyjazdu to pewnie już go by nie było. ;)

Z tego co pamiętam, to organizator aż za dobrze się przygotował do wyjazdu i gdybyśmy chcieli to spożyć to codziennie rano musiałby zwłoki wrzucać na moto. :D

W tych warunkach takie z nas pijoki były, że wiele litrów wróciło do kraju. :)

jochen 25.09.2019 13:02

Czyli codziennie po naparstku?:D
Dawaj dalej, pomimo Twoich obaw, potwierdzam że się czyta i niecierpliwie czeka na kolejne odcinki:Thumbs_Up:

Rychu72 25.09.2019 14:15

Mi starczały 2-3 setki, żeby odpłynąć w objęcia Morfeusza. Do odkażenia wystarczało :)
Zmęczenie robiło swoje. ;)

jochen 25.09.2019 16:10

Ano tak, czyli po prostu zastosowanie medyczne, a nie rozrywkowe :)

Rychu72 26.09.2019 07:53

Bo o zdrówko trzeba dbać, a wszelkich pokus i rozrywek unikać ;) :D

tyran 26.09.2019 17:40

Cztery setki też dla zdrowotności!
;)

jochen 27.09.2019 12:51

Tak tak, zdrowia nigdy za dużo! :D

przemo77390 27.09.2019 13:28

Że stary poczciwy sprzęt daje radę to jestem pod wrażeniem.

GregoryS 27.09.2019 14:32

Cytat:

Napisał przemo77390 (Post 653006)
Że stary poczciwy sprzęt daje radę

Mysle ze to wlasnie "z tego powodu" niz "pomimo ze" :)

Rychu72 28.09.2019 18:35

Tu się potwierdzają legendy o trwałości DRyndy. Co najlepsze w tym motorze to prosty i bezawaryjny silnik. Resztę trzeba zrobić pod siebie.
Obie ponad dwudziestoletnie DRki przejechały bez większych problemów.

Jakiś czas temu chodziła mi po głowie XRka, ale już nie szukam miodu w dupie i zostaje DRka. :)

midro 28.09.2019 21:09

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 653130)
Tu się potwierdzają legendy o trwałości DRyndy. Co najlepsze w tym motorze to prosty i bezawaryjny silnik. Resztę trzeba zrobić pod siebie.
Obie ponad dwudziestoletnie DRki przejechały bez większych problemów.

Jakiś czas temu chodziła mi po głowie XRka, ale już nie szukam miodu w dupie i zostaje DRka. :)

Jako ponad dziesięcioletni użytkownik Dr650 potwierdzam.....moja Dr zawsze wracała na własnych kołach do domu. Dr650 SE jest ulepszoną, w sumie całkiem inną-nową Dr-ką, następcą Dr650 Re 1995r. którą posiadam około dziesięciu lat, i o swojej też złego słowa powiedzieć nie mogę, pomimo tego iż wiele negatywnych opinii krąży w necie, wśród użytkowników tego modelu. Moim zdaniem wszystko zależy od tego w jakim stanie się kupi i czy systematycznie, rygorystycznie przestrzega się interwałów serwisowych. Jak ktoś pilnuje górnego poziomu oleju, to śmiało można jeździć z maksymalnie odkręconą manetką i nic złego się nie dzieje.

https://youtu.be/VJMYMC4jxKM

Ale... zawsze gdzieś z tyłu głowy mam tą myśl " Królowa jest tylko jedna":at::drif:

Rychu72 30.09.2019 09:10

7 Załącznik(ów)
Dzień XIII
Śniadanie, pakowanie i ruszamy dalej pustynią w stronę Kiffy.
Dzisiaj rozpoczynamy tranzyt do granicy i dla zyskania czasu głównie asfaltem z wyskokami w ciekawsze miejsca na pustyni.

W sumie po paru kilometrach jesteśmy już na asfalcie i widzimy w oddali miasto. Obrzeża jak zwykle to jeden wielki śmietnik ciągnący się kilometrami.

Załącznik 91607

Miasto jedne z większych w Mauretanii, ale cywilizacyjnie stanęło gdzieś w zeszłym milenium. Zabudowa w większości parterowa. Dużo sklepików, straganów, rzemieślników. Istny MerolLand. Większość samochodów to Mercedesy. Potem Toyoty i trochę Peougotów.

Załącznik 91608


Umówiliśmy się z Neno, że spotkamy się w mieście na stacji, która leży na traku (czekaliśmy na niewłaściwej :vis: ).

Załącznik 91609

Te superhiper nowoczesne dystrybutory stanowczo nie pasują do reszty. :confused:

Długo czekamy, więc jeden jedzie szukać benzyny, bo na tej co czekamy brak. Znalazł i żeby się nie pogubić z Nenem jedziemy grupami tankować.

Załącznik 91610

Jadąc na stację spotykamy Neno i ustalamy punkt, gdzie się spotkamy na trasie. Wracamy po chłopaków i jedziemy wszyscy tankować. Jak zwykle Wojtka tankowanie jest najciekawsze przez filtry siatkowe. Zwykle pierwszy litr ląduje na ziemi zanim operator bańki lub pistoletu nie nauczy się wolnego lania.



Jedziemy na zachód. Po drodze wiele miasteczek.

Załącznik 91611

Czekamy przy drodze na Neno, żeby zrobić jakiś popas. Jazda po rozgrzanym asfalcie nie daje za dużo ulgi. Mam wrażenie, jest goręcej niż na piasku. W umówionym punkcie jest parę małych drzewek, które nie dają za dużo cienia, a jest makabrycznie gorąco. :vis: Lobbuję, za zmianą miejsca na co niechętnie reszta przystaje, bo się już porozbierała. Neno dobija do nas i parę kilometrów dalej znajduję potężną akację, gdzie mógłbym przesiedzieć w cieniu parę dni. :)

Po obiedzie Neno odpala swój pojazd i okrutnie kopci na czarno. Pewnie znowu wtryski. Ledwo co wyjeżdża pod lekką górkę na drogę. Szczęście w nieszczęściu, że to dopiero teraz na asfalcie, a nie wcześniej na pustyni.

Czuć, że to główna droga, bo dużo miasteczek, wiosek i samochodów. Miasteczka niczym nie różnią się od siebie. Główna droga i przy niej sklepy i manufaktury. Zatrzymujemy się co jakiś czas przy sklepach i stacjach benzynowych, gdzie są lodówki.

https://lh3.googleusercontent.com/Oj...w2169-h1446-no

Zaraz przy drodze widzę z kilkanaście sztuk padniętych krów w różnym stanie rozkładu. Już tak długo leżą i tak są wysuszone, że nawet nie śmierdzą (minuta 7.30).

Dojeżdżamy do Sangrave i odbijamy w boczną drogę. Szukamy miejscówki na namioty.

Załącznik 91613

Przy próbie zrzucenia balastu odkrywam, że niedaleko mamy sąsiadkę. Może będzie Łaciate. :)

Załącznik 91612

Jak zwykle nie rozkładam tropiku, bo i po co na Saharze. Zrobiłem to jednak w nocy jak zaczęło mi kapać na pyszczek.



Kolacja, rotoś i do śpiwora.



midro 30.09.2019 13:00

Śledzę od początku relacje z wyprawy :Thumbs_Up:, z tego co widać w relacji wyprawa wymagająca dla sprzętu i człowieka. W takich sytuacjach czasami człowiek poznaje samego siebie.
Jedno co mnie boli, to jak widzę te sterty śmieci przed wjazdem do każdej miejscowości. Kiedyś widziałem coś podobnego nad brzegiem morza śródziemnego, tony śmieci przy stromym klifie, u nas w kraju też nie jest lepiej, w każdym lasku gdzieś śmieci, butelki, kiedyś tego nie było.

Rychu72 30.09.2019 14:10

Wyprawa to trochę za dużo powiedziane, bo dla mnie to trochę grubsza rzecz, która zmierza w nieznane i coś odkrywa nowego. ;)
Fakt faktem, że wszyscy uczestnicy i wszystkie sprzęty poznały swoje słabe strony. :)

Co do śmieci to nie widziałem tam ani jednej śmieciarki. Pewnie nie ma tam żadnych służb, ani wysypiska skoro to tak wygląda prawie w całym kraju.

Rychu72 01.10.2019 09:28

Ostatnio trafiłem na YT na vlog chińczyka, który jechał przez afrykę na AT RD07. Fajnie pokazuje w tym odcinku coś co mnie bardzo irytowało, czyli checkpointy ....... w dużych ilościach. :vis:



Załapaliśmy się do jego filmu przy 4.14 minucie. :)

Przez jakiś czas towarzyszy mu para z Anglii na NAT i narzekają, że silnik nie ma mocy przez kiepskie paliwo. W tym czasie AT jedzie bez zająknięcia. :) Chyba nowa Afryka nie jest stworzona do Afryki. :(

W paru odcinkach chińczyk narzeka na temperaturę 50 stopni, czyli to co nas wykańczało prawie każdego dnia tyle, że na piachu. :mur:

Rychu72 02.10.2019 10:57

XIV

Jedziemy szukać krokodyli :)


Od głównej drogi do krokodyli jest ok. 100 km z czego 80 asfaltem robiliśmy godzinę i 20 offem robiliśmy ponad godzinę. Neno nie był tam jeszcze, więc daje nam bardzo uproszczonego tracka z wskazaniem na pytanie miejscowych o drogę.

https://lh3.googleusercontent.com/_I...w2169-h1446-no


https://lh3.googleusercontent.com/6a...w2169-h1446-no

Z lewej Economy Class, z prawej Buissnes Class :)

https://lh3.googleusercontent.com/SZ...w2169-h1446-no

Jak zwykle przed i za miastem wysypisko :(

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...8826da5e_k.jpgG3502691 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Dojeżdżamy do wsi z lasem palmowym. Czuć wilgoć w powietrzu. Ciężej się oddycha. Jest nawet błoto. Musi być gdzieś woda, bo krokodyle ponoć lubią wodę. Pytamy miejscowego, gdzie jechać. Pierwszy odpowiada 5 km w tamtą stronę – pokazując gdzieś na pustynię.
Stajemy w cieniu palm, bo w bumie wyskoczył jakiś wężyk i Łukaszowi spaliny walą w twarz. Wojtek decyduje się zostać z Łukaszem i pomóc mu ogarnąć temat.

Ogólnie czuć, że większość ma krokodyle głęboko w dupie. :D

Po drodze nie widzę za sobą Andrzeja. Zatrzymuję się i Witek mówi, że postanowił pomóc Łukaszowi i Wojtkowi. :D



Jedziemy i co chwile pytamy po wioskach.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...8d714ddb_k.jpgG4083155 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Droga to w większości koleiny piaskowe, czyli jakaś masakra i niesamowita walka. Co chwile tłumy dzieciaków robią wszystko, żeby nas zatrzymać.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...cd6da46e_k.jpgG4083196 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Raz nawet czymś dostałem. Po drodze cztery razy leżę, co ostatnio było rzadkością. Dookoła pełno akacji, więc spodziewam się, że zaraz ktoś złapie gumę. Wilgoć i upał to nie zbyt dobre połączenie. Ciężko się oddycha. Zaczynam myśleć, czy nie odpuścić i nie wracać do asfaltu. Z drugiej strony pewnie już nigdy tu nie zawitam, więc…..

Z 5 km zrobiło się 20, ale dojechaliśmy suchym korytem rzeki. Piękne miejsce z stojącą wodą i skałami. W sumie to pierwszy raz w Mauretanii widzimy otwarty zbiornik z wodą...... albo większą kałużę.

https://lh3.googleusercontent.com/oC...w2571-h1447-no


Nie widać krokodyli, ale jak podjeżdżaliśmy to coś uciekło z plaży do wody. Czekamy chwilę, bo widać bańki powietrza wydobywające się z głębiny.
Po śladach wnioskuję, że czasami wychodzą na brzeg ......zjeść jakiegoś turystę. :D

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...0975de7d_k.jpgIMG_4550 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Żałuję, że nie możemy posiedzieć trochę dłużej. A najlepiej zanocować, gdzieś w pobliżu ..... na tyle daleko, żeby nie obudzić się z krokodylem w śpiworze. :)

Jeden się wynurzył i za chwilę drugi. Małe jakieś. :(
Wprawne oko dostrzeże głowę krokodyla prawie na środku fotki.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...12665316_k.jpg20190328_122907 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Wygooglowałem coś w necie, żeby przynajmniej wiedzieć co nas ominęło. Jak widać to bywa tam czasami więcej wody.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...c9db896e_b.jpgKrokodyle by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...94b1e9cb_b.jpgCrocodile 1 — kopia by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Wracamy, bo chłopaki zaraz będą nas szukać. Ile można robić 5 km. :D Witek po drodze łapie gumę na akacji, ale nie stajemy, bo byśmy padli robiąc gumę w tym żarze. Daje mi swoją rolkę dla odciążenia moto. Rolka tak ciężka, że czuję, jakbym jechał z pasażerem. :mur: Dojeżdżamy po pół godzinie do lasu palmowego. Chłopaki właśnie skończyli robotę z bumą i faktycznie niepokoili się, że nas tyle nie ma. To teraz robota z gumą. :vis:

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...2dabc214_k.jpg20190328_134200 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Wyjeżdżamy na główną drogę i od razu pakujemy się do sklepiku na coś z lodówki. Obojętnie, byle zimne. Okoliczne dzieciaki ściągają tłumnie.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...d511bb58_k.jpgIMG_4578 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Witek dostrzega jednego z zapaleniem spojówek i chce dać jakiejś kobiecie krople, które wziął z Polski.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...0443132d_k.jpg20190328_152502 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Przez pół godziny próbujemy wytłumaczyć jak ma dawkować, ale widać, że nic nie rozumie patrząc nieufnie. Odpalamy gogle translatora i też kicha, bo nikt tam nie czyta. Przez chwilę zostaje miejscowym lekarzem, bo chłopaki pokazują na mnie i mówią „doktore”. Za chwilę przychodzi kolejna kobieta z dziewczynką z zapaleniem spojówek. Urządzam kalambury i pokazuję na słońce, potem na buteleczkę z lekiem licząc po francusku ile kropel na dobę. Widać, że sklepikarz coś zrozumiał, ale co dalej było to nie wiem. Musimy dalej jechać.


Jedziemy w stronę Alak, bo tam mamy wypasioną metę, czyli hotel z trzema gwiazdkami i ......... dużą zawartością karaluchów. :vis:

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...399dfc0c_k.jpg20190329_081713 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Po drodze dużo miasteczek. Ruch spory, nie to co na północy. Wiele samochodów zostawia cztery ślady. Ramy krzywe, że przód jedzie swoim pasem, a tył już na drugim. :D Upał powoduje, że zatrzymujemy się przy sklepikach i wykupujemy wszystko, co z lodówki. Mają utarg miesiąca.

Po wbiciu do hotelu morduję wszystkie karaluchy i szybko bierzemy się za pranie, żeby do rana wyschło.

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...5d5d541f_k.jpg20190329_082753 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

[IMG]https://live.staticflickr.com/65535/...0af43d3d_k.jpg20190329_050800 by Ryszard Nieczypor, on Flickr[/IMG]

Jest WIFI i po dwóch tygodniach milczenia w końcu mogę pogadać z żonką. :) Na video rozmowie pokazuje mojego faca niegolonego od wyjazdu z domu. Takiego mnie nie widziała od wspólnych 20 lat :D

Wieczorem decydujemy, że jutro rano wyjeżdżamy ok. 7.00, żeby nie jechać w upale. Są głosy przeciw, ale demokratycznie większość wygrywa. :umowa:

Smartfonowa kolacja (każdy korzystał z okazji i jedząc klikał z żoną, czy tam z kochanką), rotoś i w kimę.

Jakoś w łóżku nie swojo i nie mogę zasnąć …… pustynia przywołuje. :)



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:43.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.