![]() |
Nie, Afryka :)
Dakar za rok moze dwa lata, wszystko uzaleznione bedzie od biletow. Afri bedzie pod wyprawy przygotowana, a Dakar (lub inny gs) do latania po miescie itp. Oczywiscie Afryczka tez polansowac sie wyjade czesto, nie mniej Afryka po zakupie bedzie szykowana na biezaco pod wyprawy. Mam pare juz kierunkow jakie chce zrobic w przyszlym roku: Ukraina, moze Petra kolo wrzesnia, i Białoruś - odszukać wioskę mojego ojca. |
Szacun. Trzyma kciuki Stary. Zawsze wspieram "pasję". Bez tego życie jest tylko codziennym zjadaniem posiłków.
|
Cytat:
|
Panowie co to za dygresje? To jest kawalek poswiecony zajebistej podrozy, facet pojechal na wschod i poludnie, troche pisze dla siebie ale i troche dla potomnych. 7greg i ramires: spadac z watku bo jako moderator zrobie z wami porzadek. Autor niech zas pisze w spokoju a docenion bedzie...
|
Dawaj dalej Greg - nie po to dzisiaj do roboty przylazłem, żeby nie mieć na czym oka zawiesić ;)
P.S. Kot przerobił GSa na supermoto? Bo piszesz, że miał 17" z przodu zamiast 19"? :haha2: Zdruf! :hello: |
Cytat:
|
Cytat:
|
Również wiernie śledzę i czekam na dalszy ciąg opowieści. Robota nie zając...:)
|
Greg piszesz i do tego piszesz fajnie. To się bardzo dobrze czyta. Foty są ekstra. A brak komentarzy... i dobrze!!! Jak ukończysz relacje posypią sie laury :)
Spokojnie, bez pospiechu daj codziennie po kawałku żurnala bo wyjazd był na prawdę wydażeniem. Dzida i do przodu!!! |
Spławik, co Ty robisz przy kompie ?? Wiesz gdzie masz być !!
|
Co nie czytają?? Ja czytam!! Bardzo fajnie opisujesz tą wyprawę, czekam na wiecej...
pozdro Maćka |
Dawaj Greg resztę...
|
Cytat:
A foty miod - czym robiłes ? Powershotem g9? Takie relacje to nakręcają :Thumbs_Up: człowieka aż się chce czytac |
Cytat:
|
Cytat:
|
7Greg, wszyscy na chwilę wstrzymali oddech widząc, że się rozkręcasz, a ty juz czekasz na oklaski (?). Dawaj chłopie do końca (może być na raty) i nie zapomnij o wskazówkach dla tych co pójdą po twoim tropie :)
|
co nie czyta, co nie czyta, chcesz w ryj? ;)
biore browara i czekam na dalsza cześć... Ale ciekawe, ze mozna mieć tak skrajne odczucia o Ukrainie. moze bylem za krotko? moze widzialem jedyne perełki? Twoja relacja zacheca do ominięcia Krymu szerokim łukiem, a to taka wschodnia meekka motocyklowa trochę. Czyzby zupelnie nieuzasadniona? |
Dobra, dobra. Już przestańcie bo się rozkleję. Wczoraj bylem ostro na bani i się rozczuliłem nad samym sobą :)
Bo w ogóle to ja fajny chłopak jestem :D :D Fotki - G9 |
Cytat:
co to jakaś gra wstępna ??? |
ROSJA Po zejściu z promu wiedzieliśmy, że do Soczi nie dojedziemy. Było już po 17, a jeszcze musieliśmy przesunąć godzinę do przodu. W miarę szybka odprawa, ubezpieczenie, czasowy import motocykli, policja, celnicy i już tniemy po rosyjskich drogach. Zupełnie przyzwoitych, żeby nie powiedzieć bardzo dobrych :) 5 km dalej kontrola. Gruby policjant aż czekał, żeby udowodnić nam, że czegoś nie mamy i będziemy musieli zapłacić kasiorę. Paszport, dowód rejestracyjny, prawo jazdy, międzynarodowe prawo jazdy, ubezpieczenie, pozwolenia na wjazd motocykla itp. Wszystko mamy i szczerzymy zęby mając go w dupie. Musiał nas puścić choć zadowolony nie był :-) Lecimy dalej. Wjeżdżamy do Noworosyjska. Super miasto, ładnie utrzymane a dookoła super widoki. Na prawo Morze Czarne i plaże na lewo naprawdę wysokie góry, na ścianach których widać wyjeżdżone trasy. Widać, że tam też mają miłośników błota. Generalnie bardzo fajne miasto, ale nie dla nas. Musimy jechać dalej. Kilka kilometrów i stop. Jedziemy 100km/h na 70km/h. Poliaki ?? pyta. Poliaki, mówimy. No za szybko i takie tam. Wyciąga te swoje arkusze i stara się być bardzo groźny. Wiadomo o co chodzi. Postanawiam chwilę "powalczyć" o stawkę. Klękam przed samochodem, gdzie za kierownicą siedzi jego kolega i wrzeszczę; "kamandir, dawaj, strielaj. u nas nie mnożka diengów" Gapi się na mnie zdziwiony ale widzę lekki uśmiech. Wychodzi i mówi; "te poliak, wódka jest ?? " Daliśmy mu 0,5 Nemirofa za 12 zł i pojechaliśmy dalej. Zrobiło się już ciemno i czas było coś do spanka szukać. Byliśmy w Gelendziku. Pierwszy motel i wygląda ok. Cena 40$ ale motocykle muszą stać na ulicy. Rezygnujemy. Jedziemy do centrum. Okazało się, że to spore miasto o charakterze turystycznym. Plaże, pijane dresy, pełno lasek itp. Są też kwatery prywatne. Na pierwszej kobita mnie zobaczyła w stroju moto to wywaliła gały i trzasnęła drzwiami. Potem nikt nie chciał nas na jedną noc. No trudno pojechaliśmy dalej. Po godzinie restauracja z jakimś motelem. "Wy kto ??" pyta pani. "Ruskie??" Ja na to, że poliaki. Nie ma miejsc, tylko dla ruskich. Myślę co za cholera. Podjeżdża patrol. Pytam o hotel. Za 50 km jest wiocha i tam jest. Ok, walimy dalej. Dojeżdżamy koło północy. Super miejsce z fajnym barem, basenem i piwkiem. Płacimy 50$ i już mamy miejscówę. Pijemy po 2 piwka, oglądamy jakiś mecz i do wyra. Rano wstajemy, papu i kierunek Soczi. Droga super, fajne zakręty, góry i lasy. Jedyny minus to masa samochodów. Jedziemy więc prawie cały czas środkiem i koło 13 jesteśmy w Soczi. U ruskich co ciekawe cała masa samochodów z UK. Widać mają pozwolenie na jazdę z "inną" kierownicą :) Dużo też luksusowych jeepów. Najmodniejszym jest Toyota Land Cruiser Prado. Wygląda jak model sprzed lat ale to same nówki. Generalnie widać, że w Rosji mieszkają bogaci ludzie. Ostatni, popularny kawał w Rosji. Dwóch rusków jedzie do Paryża. Przewodniczka oprowadza po najlepszych miejscach a na koniec zabiera ich do Wersalu. Oglądają ten Wersal a po wyjściu przewodniczka pyta. I jak ?? No, skromnie ale czysto :D Szukamy portu morskiego gdzie wstępnie jestem umówiony z kapitanem promu do Poti w Gruzji. Przed wyjazdem się dowiedziałem, że to tylko prom pasażerski i nie zabiera żadnych pojazdów. Pomyślałem, że Polak potrafi i się dogadam na miejscu. Kłopot z tymi promami jest taki, że nie prowadzą sprzedaży i rezerwacji przez internet ani telefon. Bilety są sprzedawane w dniu kiedy odpływa prom. A kiedy odpływa ??; Kiedy przypłynie to i odpłynie. I taka z nimi rozmowa. Znajduję kasę od promu Soczi-Poti. Zamknięta i wisi kartka, że wszystkie bilety sprzedane. Lekko się zaniepokoiłem. Odnajduję "statek" i już nawet nie szukałem kapitana. Na trasie Soczi - Poti kursuje taki trochę większy kajak na pokład którego ludzie schodzą po prawie pionowym trapie i do środka wchodzą przez coś co jest wielkości dziury w budzie dla psa. Żadnej opcji na wpakowanie motocykla. Czas uruchomić plan B. Prom z Soczi do Trabzonu w Turcji. Jest poniedziałek a wcześniej wiedziałem, że prom kursuje we wtorki i piątki. No chyba, że się spóźni :) Odnajduję kasę do Turcji i pani mówi, że prom płynie dziś o 16. Jak to dziś? dziś nie wtorek. To prom z piątku. 3 dni spóźnienia. Patrzę na zegarek 14. Super, czas na papu odpoczynek i na prom. http://tarcu.com/Preview/00387.jpg Kupujemy bilety. 300$ osoba+moto. Pytam o której mamy być na odprawie. Pani mówi "przyjdźcie o 15 do mnie to powiem o której prom odpływa". Jak to o której, mówię. O 16. A pani, że niekoniecznie bo może później albo jutro. Ostatecznie pani powiedziała, że o 18. Godzinkę wcześniej się melduję przed bramą i naciskam ciecia, że już czas. http://tarcu.com/Preview/00388.jpg Cieć był bardzo ważny i gada, że czas to będzie wtedy kiedy on o tym powie. O 18 się irytuję bo myślę, że prom popłynie bez nas. Ale inni czekają też więc myślę, że wszystkich nie zostawi. O 18.30 cieć otwiera bramę i nas wpuszcza. Policja, celnicy, papierki, a po co, a na co, karta migracyjna itp. O 19.30 podjeżdżamy do promu. http://tarcu.com/Preview/00389.jpg Pytam celnika o której prom odpływa? Jak wszyscy wejdą to odpłynie. Ot taka demokracja. Ludzie decydują o wypłynięciu a nie jakiś tam rozkład. Na promie nawalona obsługa próbuje mocować motocykle. Robimy to sami :) http://tarcu.com/Preview/00390.jpg Wypłynęliśmy o 20.30. Kajuta to coś czego nie da się opisać. Bez kibla, prysznica i klimy. W środku temperatura ze 40 stopni. Idę do jakiegoś menago i pytam gdzie mój prysznic, bo widziałem, że inne kabiny go mają. Gość mówi, że to kabiny DeLux. Że też pani w Soczi nie spytała czy chcemy DeLux. No cóż, poszedłem po prysznic gdzie się kąpałem z podejrzanymi typami. Idziemy do restauracji. A tu jak za PRL-u. Bar a w nim pusto. Mówimy - 2 piwka. Nie prowadzimy alkoholu. Turcy nie piją alkoholu, przynajmniej oficjalnie, i nic tu nie kupimy. Sięgamy do naszych zapasów gdzie walimy butlę Danielsa i wcinamy pasztet. Pozostali grają w karty i warcaby. Dziwni ludzie :) Gdy butla się skończyła, poszliśmy spać. Spaliśmy przy otwartych drzwiach, narażając się na morderstwo ze strony tubylców. O 7 rano dobiliśmy do Turcji. Szybka jazda z wizami, policja, celnicy. Niestety czasowy wwóz pojazdu był dłuższym tematem. Wszyscy mają czas, piją te swoje zasrane herbatki, ktoś wchodzi, przerwa, buziaki, gadulec. Trochę się irytujemy. Pan mówi, że nie nerwowo. Zdążymy. Jeszcze na koniec jakaś superważna pieczęć od superważnego urzędasa i możemy jechać. Do granicy z Gruzją w Sarpie mamy ze 200km. Droga elegancka, 2 pasy, lecimy bez żadnych problemów. Po 2 godzinkach jazdy meldujemy się na granicy gruzińskiej. http://tarcu.com/Preview/00391.jpg |
Cytat:
|
To ja się tylko wetnę żeby nie było - czytam. Odfajkuj mnie na liscie czytajacych!
|
A jednak idzie na raty :) Miałem smaka na dwa kraje na raz. Nigdy nie byłem na Ukrainie ale z opowiadań to widzę, że nic się nie zmieniło..
Cytat:
" Life is not measured by number of breaths we take, but the moments that take our breath away" I to chyba powinno być nasze motto. Pozdrawiam wszystkich miłośników życia bardziej świadomego:p |
Czytam z wypiekami na twarzy ale się nie odzywam, żebyś nie gadał, że cię dołuję.
Fajnie się czyta o miejscach w których się było. Za tą budką na ostatnim zdjęciu sikaliśmy z Andrzejem... Dawaj dalej i nie cedź tak.... |
dawaj Greg.nie rob tyle przerw.jestes swiezo po urlopie wiec powinienes tryskac energia.kazesz na siebie czekac jak baba.pisz a ja czekam przed kompem...
|
7greg, jakiej firmy masz siedzenie w moto? czy to nie Bagster?
|
Cytat:
To mój wzór :D A wykonanie MarioMoto |
I juz? Wiecej dzis nie bedzie? Pisze goscinnnie z kompa goscia co o 7 musi byc w robocie wiec juz spi. POzdrowka ze Swidnicy.
Sambor |
I ja, i ja... :) dopisuję się do listy "wiernych czytelników". Fajnie piszesz :Thumbs_Up:, gratulacje. Po każdej części, czeka się z niecierpliwością na następną... Myślałeś żeby opublikować gdzieś tą relację???? Nasza nowa gazetka na rynku (bez reklam) byłaby chyba idealnym miejscem ;).
Pozdr i, nie chcę poganiać, ale.... cdn mile widziany :umowa:. Pozdr |
Chwilowo jadę ze Spławikiem chlać na Hel.
Do poniedziałku mnie nie będzie. |
Cytat:
|
7Greg, to teraz przegiąłeś na maxa ...
chcesz powiedzieć, że do poniedziałku będziemy bez dalszej części? mimo wszystko miłego wypadu ps. Greg, obcykaj prosze dla mnie kuferek od Spławika. Dostał Maxie nowa a mi sie przydadzą zdjęcia juz z zamontowanych. |
Cytat:
|
JareG, wez laptopa ze sobą albo jakis kupon na kafejke internetowa, aby 7Greg mógł dalej pisać :D
|
noo.po pijaku mozna sobie wiecej szczegolow przypomniec,no i sie szybciej pisze..hehe..
|
GRUZJA Granicę gruzińską pokonujemy w miarę sprawnie. Turcy się cieszą po wygranym meczu a po stronie gruzińskiej panowie w czerwonych koszulach wydają się bardziej przyjaźni. Na granicy ogólnie panuje straszny tłok. Do przejścia jest tylko jeden wąski pas po którym jadą wszyscy. Motocykle, samochody i tiry. Zasada jest taka; stawiasz pojazd w kolejce i latasz po okienkach. My ją nieco zmieniamy. Pchamy się między ścianą i tirami do okienek i tam wszystko załatwiamy. Trochę kolejkowicze pokrzykują ale z uśmiechem na ustach mamy ich w dupie i robimy swoje. Gruzini wklejają karteczkę z nr rejestracyjnym do paszportu i stawiają na nim pieczęć, że pojazd wjechał. Tak przynajmniej sądzę :D Potem w wielkiej księdze zapisują wszystkie dane używając liter całkowicie mi nieznanych. To coś jak chiński tylko bardziej okrągły :) Wymieniamy kasę i po godzinie, już w Gruzji popijamy piwko. Czasu nie ma więc tniemy dalej. Batumi ach Batumi jak śpiewały Filipinki okazało się zwykłym komunistycznym miastem. Nie było tam nawet fajnej plaży. Zaprzyjaźniony Gruzin z którym jechaliśmy z Rosji rzekł, że fajne plaże są kawałek dalej w Kobuleti. Pojechaliśmy i nawet zażyłem kąpieli. Na temat samej plaży nie będę pisał :haha2: Generalnie regeneracja nastąpiła. Zjedliśmy co nieco, wypiliśmy kolejne piwko i pojechaliśmy dalej. Staraliśmy się trzymać żółtych dróg, przecież byłem Afryczką :) A trzeba wiedzieć, że drogi czerwone w Gruzji to jak u nas żółte, żółte jak u nas wsiowe, cienkie czerwone to hmmm, górskie szlaki w Beskidach, a czerwonych przerywanych po prostu nie ma :D Lecimy przez Ozurgeti żółtą pokręconą i dziurawą drogą do Kutaisi. Już wiem czemu tu jest lepszy motocykl enduro niż szosowy. Dojeżdżamy wieczorkiem do Kutaisi i żądamy od taksówkarza aby nas zawiózł do najlepszego hotelu. Płacimy 5 Lari czy co oni tam mają i dojeżdżamy. Fajna brama wjazdowa, dziedziniec z kamienia, jakaś fontanna marmurowa na środku. Muza gra w restauracji i dwupiętrowy hotel. Generalnie bardzo przyjemnie. Cena też, coś koło 40$. Tylko pani w recepcji nie udało mi się rozweselić. Chodziła jakaś taka poważna i smutna. A młoda była. I nic. Nawet potem gdy byłem już nawalony, więc poziom moich wypowiedzi bardzo wzrósł, pani była niewzruszona. Może mąż ją lał ?? Jak mawiają w krajach arabskich "lej żonę swą co rano, a już ona będzie wiedziała za co". Tak czy siak rozbebeszyliśmy się w pokojach i zeszliśmy do restauracji na rozpoznanie. Trafiliśmy na wesele. Nie będę szczegółowo się rozpisywał ale było "grubo" :D Nie pozwolono nam wejść do środka, ale za to sporo ludzi wychodziło do nas. Około północy nawet orkiestra ze środka specjalnie dla nas zagrała jakąś pieśń patriotyczną. Najbardziej przyjacielski okazał się ochroniarz, który był tam jakimś lokalnym wodzem. http://tarcu.com/Preview/00367.jpg Nigdzie nie musieliśmy chodzić, za to wszystko przychodziło do nas. http://tarcu.com/Preview/00368.jpg Był nawet zagorzały fan piłki nożnej... http://tarcu.com/Preview/00369.jpg który tłumaczył nam zawiłości gry w grupach. Na foto grupa w której grali Polacy. http://tarcu.com/Preview/00370.jpg Uwierzyłem mu na słowo. Następnego dnia postanowiliśmy eksplorować gruzińskie dziurawe drogi. Wymyśliłem sobie, że pojedziemy żółtą drogą do Lentekhi a potem czerwoną przerywaną do miejscowości Mestia. Jak mawiają lokalesi tam w Gruzji jest najpiękniej. Potem powrót, który jeszcze nie był opracowany, w kierunku Tbilisi. O jak bardzo się myliłem w swoich planach wiem tylko ja :) W Lentekhi po przejechaniu 80 km byliśmy o 14. Gruzja ma najgorsze drogi na świecie. Żeby to chociaż był szuter albo błoto. Z jakąś prędkością można by jechać. To natomiast był asfalt z przeogromnymi dziurami. Dziur było zdecydowanie więcej niż asfaltu. Musieliśmy je omijać inaczej pewnie wrócilibyśmy na kwadratowych kołach. http://tarcu.com/Preview/00371.jpg Wspomnę jeszcze o krowach chowających się w całkowicie ciemnych tunelach. http://tarcu.com/Preview/00372.jpg W Lentekhi pytamy się gdzie nasza przerywana czerwona droga. Gość mówi, że do Mesti to trzeba się wrócić do Kutaisi i tam inną żółtą atakować. Mówię, że chyba "pan nie zrozumiał". Tu jest mapa i chcemy jechać tędy. A szto eta ?? pyta pokazując na czerwoną kreskę. Eta daraga mówię. Czerez gory ?? Da, potakuję. Podobno jego tata kiedyś tędy jechał. Na przełęczy jest 3559m i teraz się nie da. Mówię mu, że my z Polski a słów "nie da się" nie znamy. Ruszamy. Najpierw wyjazd z miejscowości... http://tarcu.com/Preview/00373.jpg zupełnie ok. Kilka stromych podjazdów - daliśmy radę. Ostatnie gospodarstwa w górach, gdzie dzieci były ostatni raz na dole chyba przy porodzie. Jednym słowem - egzotyka. Droga się kończy. Znaczy można jechać na przód (kiedyś tam wrócę na quadzie i zdobędę tę przełęcz) ale tylko na czuja. Na gpsie ujechaliśmy ze 4km. Do przełączy ze 20km. No i jeszcze zjazd. Godzina 16. A do Tbilisi ze 300km. Podejmujemy smutną decyzję o odwrocie. Do Kutaisi dojeżdżamy około 20. Ostatnie 200km to Tbilisi walimy jakąś lepszą, mało dziurawą drogą. W centrum Tbilisi znajdujemy nocleg. 50$ za noc. Jak na stolicę cena dobra. Jeszcze mała wizyta w okolicy, gdzie Zbychu w spożywczaku wypija dwa szybkie kielonki wódy. Ot taka forma poczęstunku. Z lekka zjebani po całym dniu przygód koło północy walimy się spać. Rano, bez kuferków, w dobrych nastrojach zjadamy śniadanko i ciśniemy Drogą Wojenną do Kazbegi. Pogoda śliczna, droga również. To chyba najlepsza droga w Gruzji. http://tarcu.com/Preview/00374.jpg Widoki prześliczne. http://tarcu.com/Preview/00375.jpg Po drodze spotykamy rodaków, którym to rozwalił się KTM. Uszczelka pod głowicą. Coś tam wspólnie radzimy, niestety wieczorem na małe spotkanie nie mieli czasu. Mieli już ustalone, że KTM na busie pojedzie do Batumi a stamtąd promem do Odessy. Troszkę im opowiadam o możliwościach i nieprzewidywalności ukraińskich promów, ale co mają zrobić. Potem okazało się, że miałem sporo racji. http://tarcu.com/Preview/00376.jpg W Kazbegi muszę się zatankować. Na szanowanej stacji pracuje dziadzia, który ma dystrybutor z dwoma wężami. Z lewej super 98 z prawej normal 95. Grzecznie prosimy o 95. Dziadzie, że da da i haraszo i z miną mędrca i mi i Zbychowi i tak wlał super. Na nic słowa protestu. To jest haroszaja benzina i paka. http://tarcu.com/Preview/00377.jpg http://tarcu.com/Preview/00378.jpg Wjeżdżamy na górę do kościoła. Żaden opis tego nie odda. Miałeś rację Andrzej, po prostu pięknie. http://tarcu.com/Preview/00379.jpg http://tarcu.com/Preview/00380.jpg Znajdujemy jakieś dziury i wracamy do Tbilisi. Napotykamy powszechną technikę budowania mostów w Gruzji. ] http://tarcu.com/Preview/00381.jpg Następnego dnia obieramy kierunek na Armenię. Po drodze w planie jest Monastyr Dejwida Gareji. To wykuta w skale świątynia. Może nie super okazała ale myślę, że warta obejrzenia. Droga do niej prowadzi 15 kilometrowym szutrem więc było przyjemnie. http://tarcu.com/Preview/00382.jpg Na miejscu widoki i sam monastyr są niezapomniane. http://tarcu.com/Preview/00383.jpg http://tarcu.com/Preview/00384.jpg http://tarcu.com/Preview/00385.jpg Wchodzę trochę na górkę aby rozkoszować się widokami. Pięknie. Czas wracać do ludzi. Szutróweczką do żółtej i po 2 godzinach dojeżdżamy do granicy armeńskiej. http://tarcu.com/Preview/00386.jpg |
:lukacz: bajka
chce więcej! :) |
Ciekaw jestem co wy tam kosztowaliście z tego czarnego kanisterka z czerwonym koreczkiem.Jesteś podobny po tym do tego gruzińskiego ochroniarza. :chleje::kumbaya::chleje::zdrufko::vis::convulsion :
Gratuluję wspaniałych fotek.Czekam na dalszy ciąg. |
Cytat:
|
Pieeeeknie!!! Ja Cie, pięknie!!!! Mam nadzieje ze ty, 7Greg, tez bedziesz tak cierpial jak ja teraz czytajac naszą relacje!
|
Ale jak cierpiał ?? Staram się jak mogę. A mam też inne obowiązki :D
No i poza tym jak byłaby od razu całość komu by się chciało czytać. A tak tę parę słów do piwka łatwiej się czyta :) |
no i dramaturgia jest! Bede cierpliwie czekał.
|
ARMENIA Na granicy armeńskiej byliśmy chyba najbardziej olewani ze wszystkich granic. Pierw wiza. Czekamy do okienka, nikogo nie ma, potem przychodzi ważniak, czekamy, kawka, herbatka, gadulec i takie tam. W końcu płacimy kasę i gość wkleja wizę. Potem idziemy do jakiegoś szeryfa dajemy mu paszporty, a on każe czekać. Jak długo? pytamy. Czekać i nie gadać. Ciepło jak cholera, z lekka się rozbieramy coś tam pijemy i czekamy. Po pół godzinie stwierdzamy, że czas do akcji. Zerkamy do pokoju, pusty, paszporty leżą. Gdzie szeryf? Chodzimy po innych okienkach i pytamy. Okazało się, że szeryf to naczelnik i nikt mu nie podskoczy. Prosimy okienkowych o pomoc, a oni, że tylko naczelnik i basta. W końcu go znajdujemy, siedzi z kimś, gada i pije herbatkę :mur: Ponaglamy go w ostry sposób, niestety bez rezultatu. Pytam się znacząco - w czym problem ?? Odpowiada, że jest problem i będziemy dużo płacić. Hmmm, myślę, że ktoś chce nas tu po prostu w huja zrobić i tyle. Piszę smsa do kumpla, który był w Armenii w maju, o co kaman? Dostaję wiadomość, że oprócz wizy jeszcze trzeba zapłacić podatek drogowy, jakieś ubezpieczenie i import pojazdu. Coś ponad 100$. Dużo myślę no ale naciągnąć już się nie dam. :) Mija kolejne 30min. Chcę zapłacić już te 100$ i jechać, a nie bez sensu czekać. Przestawiamy znowu zegarki. Między Polską a Armenią jest 3 godziny różnicy. Dzień jakoś szybko spyla. Idę do naczelnika i mówię, do roboty, nie ma czasu. Zirytował się, ja zresztą też. Mówię, że jak nie ma komu robić to ja zrobię. Coś tam gada i każe czekać. Siadamy i znowu czekamy. Podjeżdżają dwa mercedesy. Wysiadają jakieś karki i ważniaki. Naczelnik podbiega, odbiera od nich jakieś paszporty, lata, stempluje, wykrzykuje. Są równi i równiejsi, myślę. Ale karki nam nie straszne :D Widzę, że przechodzą powoli do kawkowania, myślę zaatakuję znowu. I w tym momencie, ktoś woła. Motocykliści do pokoju. Myślę, albo zastrzelą albo w końcu ktoś się wziął do roboty. Wchodzimy do pokoju a tam....... jeden z ważniaków z Merca. Okazał się być szefem wszystkich szefów. Był chyba ze Szczecina :) Oddaje paszporty i każe jechać. Ale jak to, ale co to, myślę. Biorę paszporty i odchodzimy. Zbychu mówi, a ubezpieczenie, podatek? Mówię, szef kazał to jedziemy. Wsiadamy i odjeżdżamy. Na wyjeździe z granicy ostatnia kontrola. Policjant pyta, a darożnyj? To chyba ubezpieczenie. Mówię, że Szef kazał jechać i dla motocykli nie nada. Aha, jak kazał to jechać. I tym sposobem wjechaliśmy do Armenii za cenę wizy. Rzut oka na mapę i planujemy nocleg w miejscowości Vanadzor. Droga i widoki jakie nam się ukazały nie mają sobie równych. Co tam Gruzja, co tam Chorwacja czy Albania. Po prostu niesamowite. Wjazd z Gruzji do Armenii przez Sadakhlo jest po prostu odlotowy. Polecam ten rejon jako armeński priorytet. W centrum Vanadzora znajdujemy wielgachny hotel z czynnym jednym piętrem. Reszta jest nieużywana. W całym hotelu były może z 3 pokoje zajęte. Pani recepcjonistka, lat 60 śpi w jakimś pokoju. Budzę ją i mówię, że chcę pokój. Da, da, haraszo. Pyta czy ma być z łazienką, da, czy z telewizorem, da, czy z ciepłą wodą, da. Ok, to lux pokój za 30$. Bierzemy go na dwa dni. A co, stać nas, bogatym wszystko wolno. Pytam o restaurację, pani kieruje mnie do lokalnego spożywczaka i doradza, że ugotujemy i zjemy sobie w pokoju. No cóż, co kraj to obyczaj. Idziemy w kimę. Następnego dnia chcę zaliczyć jakieś góry i jezioro Sevan. To chyba jedyny park krajobrazowy w tym pięknym kraju. Rono kuszamy w nomierze i wypadamy na szlak. Dość szybko odnajduję cienką czerwoną drogę (tym razem już nie przerywaną) z Margahovit do Meghradzor. Na mapie zachęcająco wyglądające cyfry 3101m. Pytam lokalesów jak do Meghradzoru? No... nada jechać dalej, żółtą, dookoła i takie tam. Tłumaczę, że my przez góry. Przez góry? Ale po co? Po co, po co? Po to! Jak jechać? Coś tam tłumaczy, że ciężko, że wczoraj padało itp. Odnajdujemy ścieżkę i ciśniemy. Po prostu rewelacja, nie będę się tu rozpływał tylko nakazuję zapakować dupy na motocykle i jechać. http://tarcu.com/Preview/00351.jpg http://tarcu.com/Preview/00352.jpg http://tarcu.com/Preview/00353.jpg http://tarcu.com/Preview/00354.jpg Po dwóch godzinkach z małymi przygodami jesteśmy na górze. http://tarcu.com/Preview/00355.jpg Napotykamy na szczycie chałupę z której wyłażą ludzie, obok latają owce i krowy, i patrzą na nas jak na prawdziwych kosmitów. Nie wiem jak oni tam żyją? Pewnie szczęśliwie. Chwila odpoczynku i lecimy w dół. http://tarcu.com/Preview/00356.jpg Zjazd był dłuższy ale mniej stromy. Na końcu napotykamy na rzekę i postanawiamy troszkę się pomoczyć. Wiem, wiem Rambo. Dla tej głębokości nawet byś motocykla nie odpalał :D http://tarcu.com/Preview/00357.jpg Przejechałem raz, a potem GS na środku zdechł i milczy. No cóż, wlazłem do wody i go wyciągamy. Nie chce palić, potem prycha, dymi, co za motór? myślę. Postanowiłem, że w czasie kiedy BMW będzie dochodziło do siebie pokręcę się jeszcze po wodzie :D GS doszedł do żywych i Zbychu jeszcze ze 2 razy przejechał. Zrobiła się pora obiadowa, więc szukamy jakiegoś sklepu. Jest i to nawet duży. Jakiś supermarket. Wchodzę kupuję co tam trzeba. Wychodzę...GS na centralce a Zbychu mówi źle. Woda w oleju. Patrzę przez okienko kontrolne i faktycznie. "Mleko" w oleju. Podobny temat miał KTM w Gruzji. Uszczelka pod głowicą i papa. Zbychu mi uświadamia, że GS jest chłodzony powietrzem. No tak, dupa ze mnie. Oglądam tę maszynę z lewa, prawa dołu i góry. No nic. Żadnych wycieków, wcieków, pęknięć itp. Dochodzę do wniosku, mam nadzieję że słusznego, że podczas "nurkowania" :D woda się dostała do silnika. Tylko którędy? Dedukuję, że przez korek oleju. U Zbycha jest na kluczyk, więc może są tam jakieś nieszczelności. Wnioskuję, że pewno kropla, dwie czy ileś tam się dostało i zabieliło olej. Decyduję, jedziemy dalej. Po 50km te parę kropel musi odparować a olej wróci do normy. Każe obserwować temperaturę silnika i czy silnik aby nie robi się słabszy. Moja teoria, nie wiem czy słuszna, ale zadziałała. po 50km olej wrócił do łask. Kierujemy się, zamiast do domu, w kierunku jeziora Sevan. Dookoła jest 200 km. Lecimy stronę zachodnią na południe. Droga po prostu boska. Równy asfalt, piękne widoki i masa zakrętów. Zjeżdżamy trochę na plażę, pojeździć po piasku. http://tarcu.com/Preview/00358.jpg http://tarcu.com/Preview/00359.jpg Druga strona jeziora ma gorszą drogę, ale ogólnie jest ok. W świadomości mam, że kilka kilometrów obok, za górami, jest Azerbejdżan. Przyjdzie czas i na niego :) http://tarcu.com/Preview/00360.jpg Wracamy do hotelu, gdzie parkujemy na strzeżonym, koło recepcji :D http://tarcu.com/Preview/00361.jpg Następnego dnia w planie jest przelot, a właściwie początek przelotu przez Turcję do Syrii. Musimy się wrócić do Gruzji, bo między Armenią a Turcją stosunki, delikatnie mówiąc, nie są najlepsze. W hotelu przy napojach pewien Ormianin opowiedział nam wiele ciekawych rzeczy, które zmieniły mój punkt widzenia na ten kraj. Jak i na Turcję. Opowiadał o zasięgu terytorialnym, kiedyś zajmowała pół Turcji i Syrii, o tureckich czystkach etnicznych, gdzie Turcy wymordowali 1,5 mln Ormian. Dowiedziałem się, że Armenia to najstarsze chrześcijańskie państwo na świecie. Polecam poczytać http://pl.wikipedia.org/wiki/Armenia wiele rzeczy w głowie się prostuje :D Trochę to inne niż ta papka z TV. No ale dość tej historii. Wracamy do Gruzji. Cofamy zegarek. I potem wjazd do Turcji. I znowu cofamy zegarek. Ale dzień się wydłużył :D Uwaga dla jadących trasą Gruzja, Armenia lub odwrotnie :) Granica w Bavrze, mimo że na mapie jest to piękna gruba czerwona droga jest po prostu straszna. Samo przejście jak przejście. Ale po stronie gruzińskiej jest 20 km chyba najgorszej drogi w Gruzji, która to ma najgorsze drogi na świecie. Omijajcie to miejsce. Choć wielkiego wyboru nie ma. Po południu dojeżdżamy do granicy Tureckiej w miejscowości Posof. Granica typowo wojskowa, druty, zasieki, może i pod prądem. Wojsko z karabinami itp. Wyczuwa się, że granica Armeńska jest niedaleko i że coś jest na rzeczy. Po godzince marudzenia jesteśmy w Turcji. |
:lukacz: miodzio :)
dzieki za kolejną relację o wielki :D |
Zaj................. zazdroszczę wam
|
Pięknie napisane...
W temacie dróg - jak byś przeczytał mojego posta z poprzedniego forum to byś wiedział, że ustanowiłem nagrodę w postaci skrzynki wódki za dojechanie do miejscowości Shatila ( przy granicy z Czeczenią; 80-100 km na I i II biegu ). Widząc Twoją zawziętość myślę że byś dojechał ale niestety fotek z Shatili nie ma. Przekraczaliśmy z Andrew wspomniane przejście Gru-Arm i myślę, że trafiłeś na tego samego samego naczelnika - motocyklistę którego my mieliśmy obcykanego przez naszych przyjaciół z Tibilisi. Stąd cudowne przyspieszenie procedur. Nam jednak też zajęło to ze 2 godz. |
Niemniej Twoje odczucie że jest to przejście na którym mają Cię w dupie też mieliśmy. Pomimo pomocy naczelnika po Gruzińskiej stronie, zdazyliśmy pójść i załatwić spanie w hotelu pareset metrów od przejścia, rozpakować się i kiedy wróciliśmy procedura jeszcze trwała...
|
Cytat:
|
Nie przypominam sobie dodakowej kwoty 100$ a myslę że by7m pamiętał. Płaciliśmy tylko za wizę, ale jak pisał Lewar mielismy wsparcie. Gruziński naczelnik wykonał telefon na strone Ormiańska i nam się wydawało że to juz. Niestety, po stronie Armenii wszyscy mieli czas. Teraz jednak okazuje sie ze wsparcie było warte 100$... no no czego jeszcze dowiemy sie o wyjeżdzie sprzed roku...
|
fajnie,fajnie.widze ze nie tylko o jezdzie mozna sie rozpisywac,hehe...czekam na dalszy ciag!
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.