Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   [Alpy Zachodnie, 2020] Jak nieszczęśliwe złożenie przypadków, w zakochanie się obróciło (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=38790)

luk2asz 20.01.2021 21:46

Sorki za wcinke. Da się objechać te tereny na Transalpie, Tenerce i NAT. Wiem bo to zrobiłem, a do wielkoludów nie należę :-)

Wysłane z mojego SM-G980F przy użyciu Tapatalka

zylek 21.01.2021 00:11

Na południe, na południe
 
10 Załącznik(ów)
Na wstępie dziękuję za dobre słowa. Niestety na tygodniu trzeba w ciągu dnia jakieś głupoty robić, więc czas ograniczony. Z drugiej strony, pisanie pomaga mi zwalczać Zimowa Depresję Motocyklisty, więc ooo...

Piątek 24.07 wita mnie mieszaną pogodą. Trochę chmur, trochę słońca. Na śniadanie wrzucam owsiankę z zestawu rezerwowego jedzenia liofilizowanego. Dygresja: nie jestem fanem, ale jedzenie liofilizowane nie raz już mi się przydało w sytuacji awaryjnej. Dnia poprzedniego dla przykładu zgubiłem kolację wraz ze śniadaniem. Zabieram 3-4 paczki. Tym razem w zestawie wylądowała owsianka od polskiego Lyo z owocami. Byłem zaskoczony, naprawdę dobra, no i nie jadłem owsianki już kilka lat.
Trasa z tego dnia wygląda tak.

Załącznik 103494

Powoli rutyna, czyli zbieram biwak, biorę prysznic, napełniam pralkę tonego halika (copyright by Emek) i wio. Na chwilę żegnam się z szutrami i asfaltem transferuję się w oklice Perosa Argentina. Drogi od głównych do bocznych, wszystkie przyjmene. Ruch nie wielki. Można pocisnąć. Jednak to co naprawdę się nie nudzi w tej okolicy, to szutry. Gdzieniegdzie napotykam pozostałości po aktywności armi w tym regionie. Ten, Forte Serre Marie, wydaje się być ciągle terenem wojskowym, ale wojaków na miejscu nie stwierdzam.

Załącznik 103485

Po drodze co jakiś czas się zatrzymuję, żeby wymienić wodę w pralce, napić się i napełnić butelkę. Na źródełka można się natknąć co kilka/-naście km, a w wyższych partiach, bez problemu ze strumienia można ciągnąć, więc wody nie trzeba ze sobą na zaś wiele wozić.

Załącznik 103496

Bliżej 13 sytuacja pogodowa nieubłagalnie przechyla się w niewłaściwym kierunku. Najpierw wjeżdżam w chmury,

Załącznik 103487

by za godzinkę doświadczyć dość wartkiego deszczu. Nie zwalnia on wszak, z dobrego humoru kierownika i uczestnika wycieczki w jednej osobie.

Załącznik 103497

Jako, że pora już nawet za późna jak na obiad, parkuję przed restauracją hotelową w Torre Pellice, która wg ustaleń wujka google jest jedynym otwartym miejscem o tej porze, w tej mieścinie. Wszystko niby wygląda ok, ale jedzenie jakieś takie bleee.
Dygresja: statystycznie, częściej zdarza się mi wtopa w restauracji niż w zwykłej tratorii/pizerii. Podobnie miałem w Oulx, gdzie na kolację odwiedziłem restaurację. Dziwne. Powinno być zgoła odwrotnie, nie!?
Czekam aż przestanie trochę padać. Rozjaśnia się chwilę przed 16, posiedziałem, pogadałem ze znajomymi, którzy w międzyczasie pytali a gdzie pojechałem. Fajne takie pogaduszki, łączą mnie z niechcianą rzeczywistością i naprawdę doceniam swoje obecne położenie :D.
Motam się trochę ze znalezieniem drogi powrotnej na ślad TET i chyba pierwszy raz przejeżdżam świadomie na zakazie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że szukałem z 15 min objazdu bez zakazu, ale poległem. Na szczęście bez konsekwencji. Druga część dnia jest zgoła odmienna pogodowo. Zostawiam za sobą chmury, deszcz i muszę zmierzyć się z Włoską rzeczywistością.

Załącznik 103489

Przej#!@$e, ledwo daję radę :D Pewnie dlatego czas leci jak z bicza i szybko robi się po 17 a najbliższa trasa, tak na oko, do 19-20 powadzi przez środek niczego. Oczywiście będąc w mieście, nie zrobiłem zakupów. Szybka konsultacja z uznanym wujem i znajduję market w pobliżu. Okazuje się być otwarty chyba we wszystkie dni tygodnia ... ale w piątek nie. Pogodzony z faktem, że skonsumuję, drugi dzień z rzędu, żarcie z wora, ruszam dalej i nieopodal napotykam restaurację. W zasadzie na ostatnich metrach asfaltu. Miejsce nazywa się Parco Montano i wygląda na zamknięte, na co dobitnie wskazują krzesła postawione na stołach. Stwierdzam, podjadę bliżej, a może ...? W momencie jak stoję przednim kołem prawie w drzwiach przybytku, wylatuje Włoch i próbuje przekrzyczeć silnik. Zrozumiałem tyle: bla, bla,bla, bla bla. Bum,bum,bum. Bla, bla parking. Ostatni wyraz, wsparty gestem ręką ze wskazaniem na parking przy głównej drodze, dobitnie wskazuje co należy zrobić. Wycofuje się na parking, ale ani myślę odpuścić. Może salami z chlebem uda się nabyć, a jak los da to może jakieś piwko albo wino się znajdzie. Bar w środku wygląda tak.

Załącznik 103490

Za pomocą mieszanki angielskiego i niemieckiego, przy czym gość odpowiada po francusku albo włosku, dochodzimy do porozumienia. Z początku szło w las bo chciał robić kanapki, ale jest kawał salami, ser owczy, tu na trop naprowadził mnie za pomocą dźwiękonaśladownictwa, no i czerwone wino. Woła mnie jeszcze na zaplecze, żeby zapytać ile chcę wina, wskazując na dwie półlitrowe butelki pet. Kiwam głową, ze będzie ok i już wiem, że jadę dokąd się da, bo poranek może nie być lekki. Szynkarz zawija jedzenie w torbę papierową i całość waży chwilę w ręce. Moment jak z filmu. Przewija mi się przez głowę: pewnie ze 20 albo może 30 będzie winszował, ale myślę co tam, więc cały czas szczerzę się jak głupi do sera! W sumie adekwatnie do sytuacji :D Zapada wyrok ... 9 ojrków. Czad. Jedzenia jest na 2a dni. Więcej bym w supermarkecie zapłacił, a wszystko okazuje się wyśmienitej jakości. Salami jest nie w pełni dojrzałe, z bardzo dużych kawałków mięsa w kiszce. Wino pyszne i takiż sam ser.
Dalsza droga, to dość szorstka droga górska pomiędzy pastwiskami. Gdzieniegdzie widzę przyczepy albo tamtejsze "bacówki". Jest koniec dnia i nawet psy nie mają ochoty na gonienie za mną z zamiarem odgryzienia kończymy. W pewnym momencie wjeżdżam na teren kamieniołomu. Widzę zjazd na wyrobisko i zaraz podjazd po drugiej stronie, oba dość strome. Na przeciwnej flance stoją robotnicy, widać zwijają się. Chwilę myślę, ale machają rękami przyjaźnie, żeby jechać, więc przejeżdżam. Wyobrażam sobie, że wcześniej mogliby nie być tacy spolegliwi, bo krajobraz wskazuje, że kruszą materiał materiałami wybuchowymi.
Po dłuższej chwili chwili dojeżdżam do hotelu, który wygląda jak resort narciarski w remoncie. Miejsce nazywa się Rocce Bianche, i z parkingu oferuje spektakularny widok na dolinę. Zdjęcie niestety nie oddaje piękna tego miejsca.

Załącznik 103491

Kontent, popełniam jeszcze samojebkę, no bo z flagą i w ogóle ...

Załącznik 103492

Wyjazd z tego miejsca jest dziwny. Znaki wskazują, że droga jest zamknięta dla motocykli, więc stoję, pewnie z rozdziawioną japą, pod znakiem który jest bardzo wysoko. Na 100% wyglądałem jak dziecko, przed pomnikiem samolotu :confused: Dostrzega to lokales w pandzie, i pokazuje żeby jechać. Kciukiem w górę dziękuję a on pozdrawia ręką.
Około 19:00 prawie decyduję się na biwak na dzikusa.

Załącznik 103493

Choć miejsce jest piękne, niestety nie ma nigdzie w około wody. Dodatkowo jest dopiero 19 a przecież wiozę litr czerwonego. Rezygnuję i jadę dalej. Dzień kończę około 21 na na campingu w Paesana. Po rozłożeniu się, słyszę polskie głosy. Chłopaki przyjechali wspinać się. Mają w srocz sprzętu wspinaczkowego i tyle żarcia liofilizowanego, że chyba planują zostać na miesiąc. Już cieszę się na wieczorną biesiadę, niestety panowie twierdzą, że muszą się kłaść, bo jutro rano ruszają w góry. Zwiedzony, odkrywam jak pyszne wino sprzedał mi szynkarz, co wymiernie poprawia mi nastrój. Idę :spac:

Gończy 21.01.2021 12:34

Co to się z tymi wspinaczami porobiło. Widzę, że banan z gęby nie schodzi i o to chodzi. Super relacja.:Thumbs_Up:

zylek 24.01.2021 18:17

przyzwolenie na nirwanę
 
15 Załącznik(ów)
W Sobotę 25.07 budzę się koło 8 rano. Napotkani na kempingu wspinacze, prawie już spakowani ale jeszcze nie ruszyli. Znowu czekam, aż wyschną rzeczy, uprane dnia poprzedniego. Wszystko dość długo schnie, bo powietrze jest bardzo wilgotne, po obfitych opadach dnia poprzedniego. Ruszam koło 10:00. Ślad z tego dnia wygląda tak.

Załącznik 103573

Jeszcze muszę tylko zatankować. Historia z brakiem możliwości nabycia pysznej benzynki, powtarza się tego dnia. Trochę się kręcę i w końcu tankuję. Przy okazji spotykam w barze sporą grupę włochów napierających po TET w przeciwną stronę, niż ja. Pytam jak droga na południe, oni mnie jak na północy. W sumie z poprzedniego dnia to tylko jeden odcinek był trudniejszy. Nie opodal kamieniołomu, napotkałem trochę większych kamieni na spadku. Pokazuję im video z tego odcinka na telefonie. De facto w tym miejscu udało mi się odkręcić lusterko gałęzią, co udokumentowałem na filmie.



Coś tam szumią pomiędzy sobą. Dziękują i żegnamy się, a ja delektuję się kawą. Na ślad wracam koło 10:30. Prowadzi mnie głównie przez lasy. Z rzadka napotykam małe brody albo kaskady, które napełniły się po wczorajszych opadach.

Załącznik 103582

Dygresja: przyzwolenie we Włoszech na jazdę w offie na moto, jest widoczne a czasem można się spotkać z namacalnymi oznakami afirmacji tych aktywności.

Załącznik 103575

Jednocześnie panuje kultura na szlakach. 4x4 puszczają motki, wszyscy zwalniają przy pieszych, żeby nie kurzyć i starają się nie straszyć koni. Bardzo mnie się to podoba.
Pierwszą połowę dnia spędzam jadąc przez lasy, od czasu do czasu napotykając miejsca zapomniane przez ludzi.

Załącznik 103576

Załącznik 103583

Koło 13:30 zatrzymuję się przy kapliczce San Bernardo Comba Albetta na odpoczynek i małą przekąskę. Jest tam też jakby schronisko.

Załącznik 103578

W środku ktoś zostawił pół flaszki czerwonego z kartką, żeby się częstować. Nie korzystam, ale miłe to. Jest też ciekawa tablica/kartka. Na zdjęciu młody chłopak. Tłumaczenie google mówi mniej więcej tyle, że jazda po górach pozwala mu doznać wolności i trzymać się z daleka od barów. Jest jeszcze napisane, że jak wraca do domu czuje się zrąbany i szczęśliwy. Piękne, rozumiem to! Rozumie to moje ciało.
Widok jest nieustająco piękny.

Załącznik 103579

Trasa dalej prowadzi mnie na Colle di Gilba.

Załącznik 103580

Załącznik 103584

Na miejscu kilka terenówek. Dwóch gości na trialach odpoczywa. Jakaś grupka gra w kule na drodze. Totalny relaks. Trochę mi się udziela i kładę się w cieniu kapliczki na trawie. Chyba nawet oko mi się zamyka na chwilę, bo notuję znienacka że pykło 20min.
Koło 15:00, zatrzymuję się w restauracji kempingowej Campeggio Cianabie na obiad. Dużo lokalesów. Jedzenie bardzo dobre. Słońce grzeje, ludzie z kempingu cieszą się basenem, a ja cieszę oczy widokiem i widokiem :drif:
Tego dnia zaliczam jeszcze strzał elektrycznym pastuchem w plecy w następujących okolicznościach. Zatrzymuję się, przed pastuchem poprowadzonym w poprzek drogi, żeby krowiszcze nie zwiały. Zamierzam odpiąć przejechać i zapiąć grzecznie za sobą. Przy zsiadaniu z motonga, noga zsuwa mi się w bruzdę, tracę równowagę i pstryk ... kawy już nie potrzebuję.
Koło 18 wjeżdżam na Colle Bicocca. Widoki oszałamiają.

Załącznik 103585

Jest i gdzie pojeździć, z czego z radością korzystam.

Załącznik 103586

Czuję już niemal symbiozę z Huśką i pozwalam sobie na coraz więcej. Dzień powoli kończy się. W pięknym świetle natykam się jeszcze na kościółek, który dobitnie sygnalizuje swoją obecność wieżą. Tak jakby się starał, żeby o nim nie zapomniano.

Załącznik 103587

Jest przepiękny, a popołudniowe światło tylko podkreśla jego urodę.

Załącznik 103588

Widok z tego miejsca równie urzekający.

Załącznik 103589

Dzień kończę o 21 na kempingu przy drodze Camping Park Valle Maira.

Załącznik 103590

Osiągnąłem w tydzień błogostan. Colle Bicocca jawi mi się najpiękniejszym miejscem, które zobaczyłem tego dnia. Oferuje takie widoki, że zatrzymywałem się co chwilę, żeby pstryknąć lub zwyczajnie popodziwiać. Cieszę się tym co zobaczyłem i perspektywą pozostania na drodze, jeszcze przez kilka dni. Idę :spac:

skarp 24.01.2021 20:52

Opowieść rodem z klasyka "a może by tak rzucić wszystko i wyjechać w bieszczady". Gratuluję, super wypad.

qbaRD07 25.01.2021 21:33

Pięknie, super się czyta i ogląda.

zylek 26.07.2021 00:39

11 Załącznik(ów)
W Niedzielę 27.07 ruszam niespiesznie, koło 10. Bo najpierw śniadanie, suszę jeszcze pranie, składam obóz. Po 11 wjeżdżam na Colle Fauniera.

Załącznik 108266

Załącznik 108267

Pięknie i ja ucieszony, do czasu…

Załącznik 108268

Koło 14:00 małżowina wysyła SMSa. Zatrzymuje się, czytam. Tylko krótkie pytanie, o której będę w domu, bo ona z latoroślą przedziera się przez wrogie terytorium między Odrą a Renem. Chwilę myśle… czytam jeszcze raz. No tak, wyraźnie oczekiwanie że dziś będę w chacie. Jak to się stało…!? Odtwarzam w myślach cały ciąg zdarzeń i dość szybko następuje kłapnięcie ręką w moją czołówinkę.
Po obsuwie z motocyklem, szefa poinformowałem,że dwa dni później będę, ale mgr domowego nie. No trudno. Słowo się nie rzekło, trzeba napierać do domu. Sprawdzam nawigację, ponad 550km. Jak pominę autostrady włoskie to koło 22 dobiję do chaty. Od teraz prawy nadgarstek zablokowany w pozycji 120km/h. odpuszczam go tylko w przerwach na tankowanie i co mniej więcej godzinę żeby cyknąć fotkę jak się zmienia krajobraz :at:

Załącznik 108277
Gorąco na równinach. Temperatura lekko przebija trzydziestkę.

Załącznik 108278

Załącznik 108271

Załącznik 108272

Załącznik 108273

Załącznik 108274

Załącznik 108279
Około 22:30 kupuje dwa czy trzy piwka na lokalnej stacji.

Załącznik 108280
Metzeler 6 days nawet się nie stopił w tym żarze na asfalcie.

Podsumowanie, trochę ponad tydzień i prawie 3kkm. Dupa boli sowicie po sprincie do domu. Małżowina zadowolona, bo dojechałem przed nią. Bardzo ją kocham, ale mam nową miłość, nawet dwie.
- Huska ujęła mnie do żywego. W terenie daje radę a na autostradzie można trzymać 120 bez problemu. Wybaczam jej wszystkie początkowe nieporozumienia.
-Alpy zachodnie, cudowne trasy szutrowe z przełęczami na ponad 2 a czasem blisko 3k m n.p.m. zapierają dech w piersiach, nie raz :p. Ludzie wyluzowani. Łatwo z nimi odnaleźć dialog, mimo nieznajomości języka. Jedyne czego żałuję, to że tak późno się tu wybrałem. Ale podobno dojrzała miłość smakuje lepiej :-) zawitam tu pewnie jeszcze nie raz, nie dwa ….

Melon 26.07.2021 00:55

:Thumbs_Up: fajne foty

zylek 25.12.2021 21:32

EPILOG: Powroty w miejsca które ...
 
19 Załącznik(ów)
Zgodnie z tytułem wątku, zakochałem się w Alpach Zachodnich. Z mojego miejsca codziennej niedoli, oddalone są o zaledwie kilka godzin jazdy. Dzięki temu, wykorzystując wydłużone weekendy. zawitałem tam w rok od opisanego wyjazdu jeszcze dwukrotnie. Raz we wrześniu'20 i kolejny w lipcu'21 (wyjazd na stella alpina). Przy okazji poznałem cudnych ludzi i zobaczyłem miejsca które wcześniej pominąłem. Jako, że napisałem już wszystko co chciałem napisać o tym miejscu, zostawię kilka zdjęć z pozdrowieniem i nadzieją, że włoski pęd aby dorównać w regulacjach Niemcom i Austriakom nie zmieni tego miejsca zanadto.

Wrzesień'20

Załącznik 112393

Załącznik 112384

Załącznik 112385

Załącznik 112386

Załącznik 112387

Załącznik 112388

Załącznik 112389

Załącznik 112390

Załącznik 112391

Załącznik 112392

Lipiec'21

Załącznik 112394

Załącznik 112395

Załącznik 112396

Załącznik 112397

Załącznik 112398

Załącznik 112399

Załącznik 112400

Załącznik 112401

Załącznik 112402

luk2asz 25.12.2021 23:52

Oj, Stella Alpina, taki zlocik co poznałem dobrego kompana. A później ten odłożony wyjazd co nie doszedł do skutku w maju. Też z tym dobrym kompanem, tym razem we wrześniu.
Dzięki 😀

Wysłane z mojego SM-G980F przy użyciu Tapatalka


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:57.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.