![]() |
Cytat:
|
Czy do doliny Bartang wjeżdżasz tam i z powrotem ta samą drogą/wjazdem, czy jest droga przelotówka wjazd i wyjazd inną stroną?
|
http://www.wlasnadroga.pl/wp-content...3/pamir_99.jpg
Heniu, tak lecieliście? |
Tak jechaliśmy.
Od południa, czyli od miasta Rushan, nie ma wyboru, jest tylko jedna droga w kierunku Bartangu. Generalnie, jadąc od południa, nie ma możliwości popełniania pomyłki, czyli wjechania w złą drogę, ponieważ z tego kierunku zawsze jesteś na drodze głównej. Jadąc od północy , dojeżdża się do rozwidlenia dróg i tu trzeba wybrać właściwie. Pamięta, że w pewnym miejscu, już na końcówce trasy, za mostkiem był rozjazd. Według nas, lepsza droga biegła w prawo do góry i tam ruszyliśmy. Nie wiadomo skąd, dosłownie jak z pod ziemi, pojawił się tubylec i pokazuje nam, że żle jedziemy. Właściwa dróżka, biegła na wprost korytem rzeki po sporych kamiorachi i była słabo widoczna. Jadąc od południa, na końcu trasy jest coś w rodzaju delty. Kilka ujść, rozwidleń drogi dochodzących do M41 |
Dzień 15 Piątek 12.08.2016
W nocy, tak trochę przez sen, słyszałem jak deszcz uderza w ściany jurty, ale co tam, pada niech pada, przecież jesteśmy pod dachem. Kiedy obudziłem się rano, Max spał jeszcze smacznie, ale nikogo więcej w jurcie nie było, chłopaki spakowali się i opuścili jurtę bardzo dyskretnie. Już po pierwszym kroku czuję wodę pod stopą. Okazało się, że padający deszcz, spływał sobie strużkami po betonie pod jurtą Sprawdzam swoje rzeczy i to co pozostawiłem na środku jurty jest suche, ale niestety, kurtka, rękawiczki, kominiarka leżały pod ścianą, tam gdzie spływała deszczówka. Drugiej kurtki nie mam, więc będzie schła na mnie, ale kominiarkę i rękawiczki mam czym zastąpić. Rano jeszcze delikatnie pada, zobaczymy co będzie kiedy będziemy wyjeżdżać, czy deszczówki będą niezbędne ? https://lh3.googleusercontent.com/zZ...g=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/0a...M=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/ad...V=w868-h651-no W jadłodajni taki ruch, że musimy chwilę poczekać na wolny stolik, a wśród gości hotelowych, wyróżnia się spora grupa chińskich przodowników pracy na zagranicznej wycieczce. Na śniadanie dostajemy jajecznicę, czyli jajko sadzone, chleb, czaj i placki naleśnikowe z dżemem. Ja oczywiście, biorę dwie dokładki placków. https://lh3.googleusercontent.com/dF...S=w868-h651-no Nie spieszymy się z wyjazdem, mając nadzieję, że nisko wiszące deszczowe chmury powoli się rozejdą i deszczówki nie będą konieczne, tym bardziej, że temperatura jest dosyć niska, a nasze ubrania wilgotne. Szukamy stacji żeby zatankować. Ta naprzeciwko hotelu z dużymi beczkami na wierzchu, zamknięta. Kolejna na wylocie, brak paliwa, wracamy więc do Murgobu. W końcu, jest stacja, tzn. ZIŁ z beczką, z bańkami i butelkami, ale najważniejsze, że jest benzyna i nie trzeba będzie czekać dzień lub dwa na dostawę. Za 200 Somoni dostajemy 30 l i w ten sposób wydajemy całą tadżycką walutę. https://lh3.googleusercontent.com/HD...q=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/sL...7=w868-h651-no Lecimy. Widoki nie powalają. Czasem, ale naprawdę rzadko, warto sięgnąć po aparat. Temperatura niestety niska, a ciuchy nadal wilgotne w rezultacie, jest zimno. https://lh3.googleusercontent.com/F4...d=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Hs...x=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/T_...M=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/t6...c=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/4X...p=w868-h651-no W końcu dojeżdżamy do przełęczy Ak Bajtal. na wysokości 4655 m.npm. Tak naprawdę, to ta tablica nie stoi w najwyższym punkcie, do przełęczy trzeba jechać jeszcze około kilometra i wspiąć się jakieś 100 – 200 metrów wyżej. Poza tym, patrząc na różne zdjęcie, widać z tyłu inny krajobraz i znaczy to, że tablica jest co jakiś czas przestawiana w inne miejsce. Oklejamy tablicę naszymi naklejkami, pamiątkowe fotki i możemy jechać dalej. https://lh3.googleusercontent.com/6G...2=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/k6...g=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/nE...9=w868-h651-no To jest właściwa przełęcz. https://lh3.googleusercontent.com/IS...0=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Ck...Q=w868-h651-no Lecimy. Trochę kopczyków piaskowych z prawej, trochę pagórków skalnych z lewej, a gdzie ten PAMIR ? Nuuuuda. Czasem tylko, warto się zatrzymać i sięgnąć po aparat, a większość robi się z marszu, czyli w czasie jazdy. Dla mnie, były to jedyne, godne uwagi miejsca na M41 … nuuuuda co ? https://lh3.googleusercontent.com/F3...f=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/4l...P=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/or...u=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Z8...q=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Nd...M=w868-h651-no M41, ale bardziej Pamir Highway przemawia do wyobrażni wielu podróżników. Tam to na pewno musi być pięknie, bo przecież to tak daleko, bo to już prawie Chiny, bo tak długo trzeba jechać żeby dojechać. Tymczasem ja, szczerze mówiąc, jestem rozczarowany, powiem więcej – mocno rozczarowany. Może dlatego, że spodziewałem się właśnie czegoś bardziej egzotycznego, jakichś pięknych gór, szczytów, spektakularnych widoków. Przejechać 500 km, (mówię o samej M41) żeby znależć trzy miejsca godne sfotografowania , to trochę za mało. Sambor, zwracał mi uwagę, żeby przejechać trasę odwrotnie, czyli najpierw M41 od Karakol przez Murgob do Ruszan i tam dopiero wjechać na Bartang. Jednak Samborowi chodziło bardziej o sprawy techniczne, czyli ewentualny wysoki stan wód w dolnej części Bartangu, uniemożliwiający przejazd. Wtedy, łatwiej było by z powrotem wrócić na M41. Jednak, Sambor i tak miał rację. My, w pierwszej kolejności zjedliśmy pyszny deserek, a zupę zostawiliśmy na koniec, dlatego takie rozczarowanie, bo po Bartangu, Pamir Highway nie robi już większego wrażenia. Jest to moja, raczej mało obiektywna ocena, wynikająca z tego co do tej pory widzieliśmy i przeżyliśmy i nie musicie się nią sugerować przy planowaniu swoich wypraw. Zanim się obejrzeliśmy, już jesteśmy w Karakol. Nie zatrzymujemy się jadnak, pędzimy dalej, bo w planie mamy nocleg w Osz w naszym hotelu „De Luxe”. https://lh3.googleusercontent.com/xY...D=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/PJ..._=w868-h651-no Przed granicą, spotykamy grupę cyklistów i gościa na GS1200, chyba gdzieś z Holandii. Max jest bardziej w temacie, bo próbował nawiązać z nim kontakt, ale facet okazał się przemądrzałym bufonem, więc odpaliliśmy nasze sprzęty i odjechaliśmy, po prostu. https://lh3.googleusercontent.com/Qa...t=w868-h651-no Przejście Tadżyckie, bez historii. Lecimy, te ileś tam kilometrów po ziemi niczyjej do Kirgiskiego. https://lh3.googleusercontent.com/Il...b=w868-h651-no Tak całkiem nieobiektywnie mówiąc, to ten krótki odcinek ziemi niczyjej, jest o wiele ciekawszy niż pozostały Pamir Highway … przynajmniej dla mnie. https://lh3.googleusercontent.com/Gc...2=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/0c...M=w868-h651-no Kirgiskie. Pieczątka pogranicznika i podjeżdżamy pod znajomy budynek z wysokimi, metalowymi schodkami. Ponieważ, znowu wjeżdżamy w obszar Wschodniej Unii Celnej, musimy wypełnić „wremiennyj wwoz”, ale to nie jest dla nas niespodzianką. Zaskoczeni jesteśmy czymś innym. Celnik mówi nam, że musimy zapłacić 1000 Somoni podatku ekologicznego. Jak to ? Wjeżdżaliśmy do Kirgizji i nikt nie mówił o żadnym podatku eko, więc o co chodzi ? W takim razie, mieliśmy szczęście – mówi celnik, po czym wypisuje nam odpowiednie kwity i jesteśmy lżejsi o 1000 Somoni. https://lh3.googleusercontent.com/pj...8=w868-h651-no Lecimy. W Sary Tash, zajeżdżamy do znajomego hoteliku, gdzie spotykamy dwóch anglików na XT – ekach jadących na Bartang. Zjadamy Manty po 120 Somoni i lecimy dalej. https://lh3.googleusercontent.com/he...S=w868-h651-no Do Osz wjeżdżamy przed wieczorem, więc ze znalezieniem naszego hotelu „De Luxe” nie mamy problemu. Bierzemy pokój nr 35 z łazienką na korytarzu za 1300 Somoni. Temperatura w Osz wynosi 36 *, to spory kontrast z tym, co mieliśmy w górach. W pokoju mamy klimę, dlatego pomimo upału na zewnątrz, który nocą wcale nie ustępuje, będziemy mogli odpocząć i dobrze się wyspać przed dalszą drogą. https://lh3.googleusercontent.com/w6...8=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/6s...q=w868-h651-no Dystans 420 km Temperatura 8 – 36 * |
Tych tablic nie przestawiają. Po prostu najczęściej jest fotografowana druga, od strony Kirgistanu. Stad inny widok.
|
Czekamy niecierpliwie na ciąg dalszy relacji :)
|
:Thumbs_Up: fine Ride Report, thank you for the Pictures, great Inspiration for me
|
Cytat:
|
Echsz... Pięknie się to czyta...
|
Cytat:
|
Dzień 16 Sobota 13.08.2016
Śpimy długo, leniuchujemy, bo nigdzie nam się nie spieszy. Nasz główny cel został osiągnięty, byliśmy tam, gdzie chcieliśmy być i widzieliśmy to co było do zobaczenia. Czas mamy dobry, nie musimy się spinać, przed nami tylko długa, monotonna i nudna droga do domu, trochę ponad pięć tysięcy kilometrów. Co się jeszcze wydarzy ? A co miało by się wydarzyć, wszystko co najgorsze chyba za nami, trzeba tylko trochę uważać i będzie dobrze ⌠chyba. Jest cholernie gorąco. W kantorkach naprzeciwko hotelu wymieniam kolejne 50 $ ⌠jemy jakieś lekkie śniadanko i idziemy na bazar, ale taki prawdziwy, wschodni bazar. Żeby dojść do bazaru, należy po wyjściu z hotelu na ulicę Alisher Navoi, skierować się w prawo, czyli w dół. Po około 200 metrach, ulica przechodzi w wiadukt, a my schodzimy w dół i w prawo pod wiaduktem jesteśmy na bazarze. Po drodze na bazar, po prawej jest budka z lodami i napojami i lody mają tam naprawdę zarąbiste. Chodzimy, oglądamy, podziwiamy, fotografujemy i oczywiście kupujemy drobne pamiątki. https://lh3.googleusercontent.com/JL...v=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/6M...X=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/C5...3=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/ty...-=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Ku...w=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/so...D=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Zh...t=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/yN...Y=w868-h651-no W pewnym miejscu trafiamy na budkę z napojami, gdzie pani serwuje min. wspaniały koktajl mleczny. Są małe i duże pucharki, my oczywiście fundujemy sobie duże porcje, które delikatnym smakiem chłodzą nas w ten upalny dzień. Robimy kolejną rundę po bazarze, oglądamy, targujemy, kupujemy, a potem jeszcze raz wracamy po duży puchar smacznego koktajlu mlecznego. Wtedy jeszcze nie wiemy, nie podejrzewamy, nawet przez myśl nam nie przechodzi, jaki wpływ na naszą dalszą podróż będzie miał ten wspaniały koktajl. A będzie miał ⌠oj będzie. https://lh3.googleusercontent.com/Ib...D=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/wN...t=w868-h651-no Opuszczamy Osz o 12.30. Na wylocie tankujemy do pełna. W Kirgizji z tankowaniem nie ma takich problemów jak w Rosji czy Kazachstanie, ale właściwie nie ma możliwości płacenia kartą, tylko gotówka. E92 kosztuje 36.50, a E80 â 31.90 Somów. https://lh3.googleusercontent.com/R-...5=w868-h651-no Temperatura sięga już 38 stopni, jest cieplutko. Chłodzimy się co nieco kwasem z przydrożnej beczułki. https://lh3.googleusercontent.com/JC...S=w868-h651-no Lecimy przez Ozgon do Dżalalabad. https://lh3.googleusercontent.com/g9...g=w868-h651-no Kolejny przystanek na lody i zimne napoje. https://lh3.googleusercontent.com/7v...4=w868-h651-no W pewnym miejscu, Afryka Maxa nagle przestaje jechać. Jest problem ? To pompa nie podaje paliwa, ale taki problem, to nie problem. Obok nas, natychmiast, nie wiedzieć skąd, pojawia się gromadka dzieciaków. Kiedy Max wyciąga pompę, obok zatrzymuje się samochód, podchodzą do nas dwie dziewczyny i pozdrawiają po polsku. Okazuje się, że są katoliczkami z kościoła z Dzalalabadu i mają tam Polskiego księdza. Ofiarują nam medaliki i zapraszają do siebie, ale jesteśmy już daleko za Dzalalabadem, więc dziękujemy bardzo za zaproszenie. Może innym razem ? https://lh3.googleusercontent.com/kc...j=w868-h651-no Max czyści styki, a ja tymczasem idę do pobliskiego sklepu i wracam z arbuzem. Pompa naprawiona, Afryka gada, więc przenosimy się do cienia, na pobliski przystanek w czym chętnie pomagają nam dzieciaki. W zamian, wspólnie zjadamy soczystego arbuza. https://lh3.googleusercontent.com/br...R=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/9S...O=w868-h651-no Lecimy dalej. Koczkar Ata, Tasz Kumyr. https://lh3.googleusercontent.com/u1...p=w868-h651-no W Karakol, Max kupuje litr oliwy. Generalnie, na całej trasie z kupnem oleju nie było żadnego problemu. Prawie na każdej stacji, było wszystko co potrzebne dla samochodu i motocykla, również do dwusuwa. Oczywiście, poza Tajikistanem. https://lh3.googleusercontent.com/a3...j=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/wE...X=w868-h651-no Lecimy dalej. Słońce już zachodzi, kiedy okrążamy zbiornik Toktogul. Za Toktogul zrobiło się już całkiem ciemno i po ciemku, przelatujemy zjazd w kierunku Taldy Bulak, gdzie znajduje się nasza TiR â owa baza noclegowa. Wracamy kawałek i już jesteśmy na właściwej drodze. Jazda nocą po górskich serpentynach z naszymi przestawionymi światłami nie jest łatwa. Moje prawe oko świeci lekko w prawo i w górę, ale lewe jest ok, dlatego jadę pierwszy, a Max trzyma się mojego błotnika. W końcu spoza kolejnego zakrętu wyłania się nasza âbaza kosmicznaâ, wreszcie będziemy mogli coś zjeść, wziąć kąpiel i odpocząć. https://lh3.googleusercontent.com/eA...I=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/UP...I=w868-h651-no Dystans 530 km Temperatura 38* |
Cytat:
U nas były wspaniałe owoce z drzewa przy drodze.:mur: Potem dopiero wiadro węgla przyjęte doustnie ratowało sytuację. Coś mi się zdaje, że "przygoda" się zaczyna. |
Cytat:
W Gruzji miałem okazję zasmakować pysznego mleka krowiego.. wiadro węgla było mało! ;) Jazda na stojąca odpadała..;) |
A u mnie Sarajevo zamieniło się w srajewo po ichniejszych ćewapi. :D
|
Ale ... koktajl był naprawdę wyśmienity :mur:
|
Czyli tytułowe przekleństwo Bartangu to mega sraczka po koktajlu mlecznym uff, a myślałem że coś gorszego Was spotka ;)
|
Na bazie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że jest 5 etapów sraczki:
1. Po prostu Cię skręci, stawiasz kloca i po sprawie... 2. Sraczka do zastopowania węglem aktywnym lub smectą... 3. Sraczka do powstrzymania Xifaxanem... 4. Sraczka do powstrzymania Imodium... Imodium to taki lek-bomba atomowa: 3 tabletki z czego pierwsze bierze się 2 na dobę, a trzecią na następny dzień po klocku... Robi w jelitach armagedon... 5. Sraczka nie do powstrzymania... :) I tak oto wątek zaczął się robić gówniany... |
a ja znów z reguły mam na takich wyjazdach zatwardzenie , więc piję w takich miejscach mleko wodę i żrę co się da niegotowane i niemyte :haha2:
W Polsce zresztą też , za co dostaję od żony zjebkę Wynika że nie trzeba jeść zbyt czysto by się trochę uodpornić na bakterie |
Franz mam podobnie. Biorę na wyjazd Laktulozę, lub jak zapomniałem tego specyfiku, wypijam kefir, jak nie ma w sklepie to jogurt lub maślankę. Na te żywe kultury bakterii szybko przyjmuję piwo lub dwa. zazwyczaj działa.
|
Skoro jesteśmy przy temacie...
Są jeszcze sraczki rozróżniane kątem wyprzedzenia zapłonu. Przykładowo: Genialny sok pomarańczowy na rynku w Marakeszu. Więc dlaczego nie z lodem. To lód na rynku nie jest z filtrowanej odkażonej wody? Kąt wyprzedzenia zapłonu: 10 minut!!!! ||| Czas reakcji: 24h Leczenie: nifuroksazyd na sraczkę, marokańskie specjały na lepsze samopoczucie. Różnej maści sery góralskie dodawane do wszystkiego w Dormitorze. Kąt wyprzedzenia zapłonu: 3 godziny ||| Czas reakcji: 2 godziny Leczenie: długa kontemplacja Zupa cud na Maramureszu - czyli zabielane flaczki, Ciorba de Burta. Kąt wyprzedzenia zapłonu: 1 godzina ||| Czas reakcji: 15 minut Leczenie: druga porcja. W sumie jest to tak dobre, że warte chwili cierpienia :) Aha - tyle że ja laktozę to tak nie bardzo co tłumaczy sery i zabielane zupy. Udar słoneczny w Czarnogórze. Kąt wyprzedzenia zapłonu: 2 godziny ||| Czas reakcji: 3 dni, do tego wagon innych objawów w tym totalne osłabnięcie i wysoka gorączka. Leczenie: cień, chłód, woda, powolne dochodzenie do siebie. |
16 dni w trasie, na jakimś wypizdowie górnym dwie katoliczki mówiące po naszemu zapraszają do siebie a oni jadą dalej. No brak słów. :D
|
Przy zagorzałych katoliczkach cokolwiek więcej dopiero po ślubie :D
|
Aha, akurat :D
|
Różnie to bywa
|
Cytat:
kiedy jem (a zazwyczaj jem, bo lubię) coś takiego od razu łykam nifuroksazyd. na wszelki wypadek. szczególnie, że zazwyczaj stołuje się w miejscach gdzie tak super czysto to nie jest. mocne alko (jeżeli jest dostępne) przed snem też nie zaszkodzi ;) |
Cytat:
Choć na początku nie były to miłe wrazenia i stres ,że gdzieś w drodze powrotnej mi gardło poderżną ,ale póżniej los odpłacił miło. Coś w stylu wstyd opowiadać a miło wspominać :D Szkoda że trzeba było do domu wracać :mur: Do postu poniżej Wtedy byłem 10 lat młodszy niż dziś :-) |
Franz, co Ty pierdzielisz, jakby chłopaki wtedy szybciej nie wrócili to byś tam zszedł na zawał :D
|
Cytat:
|
Dzień 17 Niedziela 14.08.2016
Noc jednak nie była do końca spokojna. Coś jest ze mną nie tak, niby nic konkretnego, ale czuję się tak ogólnie rozbity, niewyrażny. W nocy musiałem kilka razy wstawać do kibelka, wszystko za mnie leci, sraczka po prostu. Rano jestem niewyspany, zmęczony i nic mi się nie chce. Chodzić, mówić, pakować, jeść też mi się nie chce. Schodzimy na śniadanie, ale na widok Kurdaków, zbiera mi się na zwrot. Wiem jednak, że muszę coś zjeść żeby nie opaść z sił, dlatego zamawiam coś rzadkiego, czyli soliankę. Połykam dwa stoperany, może pomoże. https://lh3.googleusercontent.com/nh...h=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/QS...5=w868-h651-no Z wiadomych względów, zdjęć będzie teraz znacznie mniej, chociaż, żałuję żeśmy tego lepiej nie udokumentowali. Co innego mam teraz w głowie. Max znosi moją torbę z piętra, pakujemy się, znowu kibelek i lecimy w kierunku granicy. Chatbazar, Talas, Kliuczewka, Kyzył Adyr, Kenesz przy granicy, po drodze kilka razy zatrzymujemy się w krzakach – wiadomo w jakim celu. Papier toaletowy, albo ręcznik papierowy jest teraz moim artykułem pierwszej potrzeby i mam go cały czas pod ręką, ale Max ma takie wilgotne chusteczki i one chyba lepiej się sprawdzają w tej … chmm … sytuacji. Granica Kirgiska. Ponieważ mam jeszcze sporo Kazachskiej waluty, wymieniam dodatkowo 50 $ za które dostaję 31500 Tenga. Potem podjeżdżamy prosto pod szlaban, omijając kolejkę osobówek i ciężarówek, nikt nic nie mówi, a ja czuję się coraz bardziej niewyrażnie. Odprawa Kirgiska bardzo sprawnie i bez problemów. Kazachska. Taki sam koszmar jak w tamtą stronę z tą różnicą, że teraz ja jestem w gorszym stanie fizycznym. To samo duszne pomieszczenie bez klimatyzacji, takie same dwie długie kolejki mrówek do odprawy. Temperatura na zewnątrz 40*, a wewnątrz nie ma czym oddychać. Stoimy. Krok do przodu … stoimy. Pół godziny … i dwa kroki do przodu … stoimy. Jest gorąco … jest duszno, nie ma czym oddychać. Czuję, że jestem coraz słabszy … zbiera mi się na wymioty ...byle nie rzygnąć …. Do okienka jeszcze pięć osób, czyli już blisko … może wytrzymam, wtedy celnik robi sobie przerwę … kur.. mać, nie wytrzymam chyba. Jednak stoję oparty o ścianę … kolejka ruszyła … już blisko, coraz bliżej … Przed nami jeszcze jedna osoba … Jest duszno … brakuje mi powietrza … pot pokrywa całe ciało … jest fajnie , tak błogo i … … budzę się na podłodze. Starsza pani która stała za mną, podtrzymuje moją głowę i ociera wilgotną ręką twarz. Wszyscy ludzie na sali, patrzą na mnie z politowaniem, ale w oczach Maxa widzę strach i panikę. Celnik podaje wodę mineralną, ktoś inny krzesło na którym mnie sadzają. Powoli wracam do siebie. Chyba zemdlałem. Ale to i tak nieżle – myślę sobie – dużo gorzej by było, gdybym się zes...ł. Celnik woła Maxa … Max bierze mój paszport i już po chwili jesteśmy odprawieni … kur... mać, nie trzeba było zemdleć godzinę wcześniej ? Jakiś czas siedzę jeszcze na krzesełku, po czym wychodzimy przed budynek i siadamy w cieniu, żeby odpocząć i przewentylować płuca świeżym, czterdziestostopniowym powietrzem. Wstaję, robię kilka kroków, chyba jest już dobrze, chyba będę mógł jechać. Jedziemy powoli, ale już po kilometrze skręcamy w polną dróżkę, bo widzimy nieopodal krzaki i mamy zamiar skryć się tam w cieniu i odpocząć. Natychmiast po zatrzymaniu biegnę w głąb krzaków; kupa, a właściwie woda, a potem ostre rzyganie śmierdzącym mięsem, nie wiem kozim czy baranim i zepsutymi jajkami. Bez wątpienia jestem zatruty, ale co jest przyczyną ? Może to być oczywiście mięso, ale bardziej prawdopodobne, wydaje mi się, że to te dwa duże, wspaniale smaczne koktajle mleczne zatruły mój organizm. Max robi herbatkę. Wypijam, połykając cały zapas węgla jaki mam, po czym rozkładamy się w cieniu i odpoczywamy. Nie możemy jednak leżeć zbyt długo, bo przed nami kawał drogi, zbieramy się więc i powoli jedziemy w kierunku Taraz. Przez miasto jedziemy bardzo spokojnie i do wielkiej bramy wszystko jest ok. https://lh3.googleusercontent.com/TB...O=w868-h651-no Potem lekko przyspieszamy i … zonk … jesteśmy w radarze. Mnie tam jest wszystko jedno, więc od razu kładę się w cieniu pod drzewem a Max negocjuje z policjantem. Słyszę, że już po chwili są kumplami, bo policjant co chwila do Maxa ... Luksz to, Lukasz tamto … Tradycyjnie, 10 $ załatwia sprawę i możemy jechać dalej, więc jedziemy. https://lh3.googleusercontent.com/GD...y=w868-h651-no Lecimy … tankowanie … lecimy. https://lh3.googleusercontent.com/iM...s=w868-h651-no Aisza Bibi, Teris, Szakpak Ata, Turar, Sastobe. Gdzieś przed Szymkentem … kolejny zonk, policja nie wiemy za co ... Max idzie negocjować i po chwili wraca … możemy jechać. Max załatwił sprawę całkiem niekonwencjonalnie, ale niech sam opowie jak to zrobił. Do Szymkentu wjeżdżamy przed zachodem słońca, temperatura jednak taka jak w południe, czyli zarąbiście gorąco. Max znalazł w nawigacji hotel, więc jedziemy go szukać, ale pod wskazaną lokalizacją nie ma żadnego hotelu. Rozglądamy się po okolicy i wtedy podjeżdża dwóch chłopaków samochodem. Pytają jaki mamy problem, a kiedy wyjaśniamy o co chodzi, prowadzą nas kilka ulic dalej do hotelu „ Dostyk '', czyli przyjaźń. 45 $ za dwie osoby, ale hotel ma cztery gwiazdki, a ja jestem słabiutki, więc w stepie spać nie będziemy. W oczach Maxa widzę strach, niepokój i obawę … co będzie dalej ? Jak to się skończy ? Czy damy, tzn. czy ja dam radę ? https://lh3.googleusercontent.com/yo...s=w868-h651-no Wewnątrz hotelu i w pokoju temperatura idealna, czyli w granicach 24* co w porównaniu z piekłem na zewnątrz, jest dla nas rajem. Mój stan raczej się nie poprawia, dlatego Max wyrusza po pomoc do recepcji, a ja tymczasem co robię ? To proste jest … siedzę w kibelku i medytuję. https://lh3.googleusercontent.com/5h...P=w868-h651-no Tak w ogóle, to od tej pory, Max będzie zajmował się całą logistyką. Będzie prowadził na drodze, wyszukiwał hotele, nosił moją torbę, gotował herbatkę i jajka na twardo, kupował różne smakołyki żebym tylko coś jadł, załatwiał lekarzy. Bez Maxa, chyba bym się tam zes..ł na amen. Jeszcze raz, wielkie dzięki za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Tymczasem zrobiło się już całkiem ciemno, jest po 22.00. Gdzieś po pół godzinie, słyszymy pukanie i do pokoju wchodzi młoda lekarka z asystentem. Pacjent do łóżka i zaczynamy. Co dolega ? Od kiedy ? Jakie objawy ? Czy i gdzie boli ? Potem badanie polegające na uciskaniu brzucha w różnych miejscach w poszukiwaniu bólu, ale bólu nie ma. Osłuchanie stetoskopem, pomiar ciśnienia i temperatury. Ciśnienie w normie, temperatura podwyższona. Diagnoza – zatrucie pokarmowe. Pani doktor wypisuje recepty, wyjaśnia jak stosować leki i wypełnia druk z moimi danymi. Miałem przygotowaną umowę ubezpieczeniową, ale okazało się, że moje ubezpieczenie jest zbędne i do bezpłatnego leczenia wystarczą tylko moje dane z paszportu. Super. Pani doktor, proponuje dodatkowo kroplówkę, tzn. trzeba by było zamówić, przyjechała by inna ekipa i za odpłatnością zaaplikowała kroplówkę. I co mam zrobić ? Kroplówka ? Może nie będzie potrzebna, może leki wystarczą ? Zobaczymy rano, czy po zażyciu mój stan się poprawi. Dziękujemy pani doktor. Max z receptą idzie na dół, szukać apteki, po chwili wraca jednak do pokoju, ponieważ wykupem leków zajmie się obsługa hotelu. Po jakimś czasie, znowu pukanie do drzwi i już mamy leki. Zażywam według wskazań lekarki i do łóżka. Trzeba odpoczywać, bo jesteśmy dopiero w Szymkencie, a tylko do Uralska mamy jeszcze 2 000 km i to przez morderczy step. Dystans 330 km Temperatura 40 * |
Czytałem już dziesiątki relacji na tym czy innym forum. Twoja jest zaje...ta:bow:naprawdę szacun. Od początku czytając czuję jak bym jechał z Wami.
Czekam, pewnie jak wielu tutaj, na kolejne odcinki . |
O kurka. Wiem co czułeś, przeżyłam zatrucie w Albanii.
Szacun wielki, mnie męczyło tylko wieczór i noc, na drugi dzień już samo osłabienie przez odwodnienie. No i ja nie przeżywałam tego w taki skwar. wytapatalkowano |
"Natychmiast po zatrzymaniu biegnę w głąb krzaków; kupa, a właściwie woda, a potem ostre rzyganie śmierdzącym mięsem, nie wiem kozim czy baranim i zepsutymi jajkami."
Chm....Przysiedziane przez tyle czasu w gorącu, jak zepsute to może dobrze, że sobie poszły? Tylko jak teraz zyć? :) |
Towarzyszu Henryku śmiało, opowiadajcie dalej, nie wstydźcie się..:D
|
Zdjęcia tylko ogranicz do krajobrazów.. Nie fotografuj "przekleństwa".
|
Hehe, obawiam się, że już po ptokach i że stosowne zdjęcia zostały zrobione. Zamieszczając następny odcinek niech koledzy dadzą ostrzeżenie, że materiał fotograficzny zawiera drastyczne sceny, oraz że czytelnicy wchodzą na własną odpowiedzialność..
|
Cytat:
O zdjęciach, wtedy naprawdę nie myślałem. Teraz, w domu na spokojnie, a w dodatku zdrowy, wiem, że wiele rzeczy można było zrobić inaczej, nie tylko dokumentację. |
Dzień 18 Poniedziałek 15.08 2016
Drugi dzień sraczki. Wstajemy póżno. Po zażyciu leków, czuję się jakby lepiej. Troszkę rzadziej zaglądam do kibelka, a i samopoczucie lepsze. Chyba będzie dobrze. Jeżeli ktoś jest ciekaw, co pani doktor mi zaordynowała, to już piszę. Paracetamol i Regidron Bio A i Regidron Bio B, przy czym, z Regidronu należy przygotować roztwór, rozpuszczając składnik A i B w przegotowanej wodzie i popijać systematycznie do ustąpienia objawów. Wskazane jest, żeby przygotowany roztwór, przechowywać w temperaturze 2 - 8 stopni. Nieżle, ale jak utrzymać taką temperaturę na stepie ? Jak mówiłem wcześniej, Max zajmuje się wszystkim, przynosi mi owoce, napoje, słodycze i kiedy ja odpoczywam w łóżku, on próbuje zorganizować nam transport kolejowy do Uralska. Wprawdzie jest to możliwe, ale taka operacja polega na zapakowaniu motocykla na dwie palety i kosztuje 240 $. Będziemy jechać na dwóch kołach. https://lh3.googleusercontent.com/bc...I=w868-h651-no Idziemy na śniadanie hotelowe i nawet z niezłym apetytem zjadam kilka potraw. Będzie dobrze. Zbieramy się powoli, naprawdę powoli, tak powoli, że opuszczamy hotel dopiero o godzinie 15. Zresztą, tak naprawdę, to nie bardzo mamy ochotę opuszczać chłodne wnętrza hotelowe, kiedy temperatura na zewnątrz przekracza 40 stopni, a po pewnym czasie dochodzi do 43 stopni. Po opuszczeniu hotelu, gorące powietrze zatyka i parzy w gardło, nie ma czym oddychać, czujesz się tak, jakbyś wszedł do gorącego piekarnika. Cóż jednak mamy robić ? Trzeba jechać dalej, bo przed nami jeszcze szmat drogi. Jechać … jakie to proste, wsiąść na motor i jechać. Okazuje się jednak, że dla mnie nie jest to tak oczywiste. Czemu ? Raczej nie będę tego dokładnie tłumaczył, powiem tylko, że najgorzej jest ze znalezieniem właściwej pozycji na siedzeniu, usadowienie się tak, żeby nie bolało. Potem tylko jechać, jechać nie wiercąc się za bardzo na siedzeniu. A ja nie wziąłem mojej baranicy, było by trochę przyjemniej. Lecimy więc … nic się nie dzieje … lecimy … temperatura 43* Jednak, nie jest ze mną tak dobrze, jak myślałem rano. W żołądku cały czas armagedon. Strach puścić bączka … nie wiesz czy już się zes...eś, czy jeszcze nie. Dobrze, że co jakiś czas przy trasie widzimy parkingi z kibelkiem … odwiedzamy wszystkie. Moje elektrolity w butelce mają paskudny smak i temperaturę znacznie wyższą niż zalecana, ale muszę być twardy, popijam przy każdej okazji, nawet w czasie jazdy. Stacja … tankujemy … wewnątrz przyjemny chłód od pracujących klimatyzatorów. Wprawdzie nie możemy tam zanocować, ale godzinna drzemka pod ścianą dobrze mi robi. Lecimy … https://lh3.googleusercontent.com/yN...X=w868-h651-no Dzisiaj dużo kilometrów nie zrobimy. Powoli robi się ciemno, Jesteśmy w okolicach Shieli, więc widząc duży budynek z napisem „gostinica”, zjeżdżamy bez wahania. https://lh3.googleusercontent.com/CY...T=w868-h651-no Hotel, raczej nie jest często odwiedzany, wygląda raczej na opuszczony, ale wcale nam to nie przeszkadza, ważne, że w pokoju jest sprawny klimatyzator. Włączamy go natychmiast, żeby wystudzić temperaturę w pokoju przed spaniem, a sami idziemy na kolację do lokalu obok. Ja zamawiam rosół z baraniny i dwa jajka na twardo, a potem kąpiel i do łóżeczka. Dystans 270 km. Temperatura 43 * |
"Jak mówiłem wcześniej, Max zajmuje się wszystkim, przynosi mi owoce, napoje, słodycze i kiedy ja odpoczywam w łóżku, on próbuje zorganizować nam transport kolejowy do Uralska."
Chm. Cukier jest pożywką dla bakterii. Zazwyczaj przy wszystkich wirusowych sprawach lekarze nie zalecają soków i słodyczy :) |
Się czepiasz jamcio. Pisz Henry, pisz
|
Cytat:
|
Nie lubi Cię :D
|
Cytat:
Ale jest to uzasadnione :umowa: |
Nie wywrotki, nie mandaty, nie odprawy celne, ale właśnie taka przygoda gastryczna zepsuła mi dobre wspomnienia z wyjazdu na dłuższy czas "po". Podczas tego wyjazdu, jadłem z nocnika, deski, starego dywanu, podłogi, asfaltu, zardzewiałego grila...i nic. Dopiero w Duszanbe pokusiłem się na pełny obiad w mega cywilizowanej restauracji. Na efekty nie czekałem długo i był to armagedon - jak wspomniał któryś z kolegów wcześniej.
Choć wolę nazwę "rzeźnia". Franz ma trochę racji, pisząc o budowaniu odporności. Myślę jednak, że takich sytuacji nie można w żaden sposób przewidzieć, ani się do nich przygotować-zbyt wiele czynników może mieć na to wpływ. Henry współczuję, ale nie ukrywam, że relację przepełnioną krwią, potem i...sraczką...czyta się dobrze;) |
Tak z ciekawości, szczepiliście się na coś?
Bez motocykla, namiotu, właściwie bez większości rzeczy podróż może dalej trwać w najlepsze ... ale coś takiego to faktycznie problem. Pech, po prostu. Jeden uważa i nic mu nie będzie a inny właśnie je z dywanu, deski, błotnika i nic |
Szczepienie chyba i tak przy zatruciu by nie pomogło. My szczepiliśmy się chyba na wszystko a i tak dopadła nas zemsta prezydenta. Aczkolwiek ja wpierdzielałem probiotyki 2 tygodni przed wyjazdem i w czasie całej podróży dopóki się nie kończyły i mogę powiedzieć że w zasadzie dolegliwości żołądkowo-sraczkowe przeszedłem bardzo łagodnie w porównaniu z tym co dopadło chłopaków. BTW podobno często występują takie akcje po pobycie na dużej wysokości do której organizm nie jest przyzwyczajony i może coś w tym jest. Do tego dochodzi osłabienie organizmu styranego podróżą i robi się słabo.
|
Cytat:
Można się oczywiście zabezpieczać na różne sposoby, ale czy będą skuteczne, nie dowiemy się, dopóki nas coś nie dopadnie, Myślę, że dobrym sposobem na odkażanie jest alkohol, ale my z Maxem obaj niepijący, więc nawet żeśmy o tym nie pomyśleli. Tym bardziej, że rok wcześniej, przejechaliśmy we trzech podobną trasę, jedliśmy różne rzeczy w różnych miejscach i nikomu nic nie było. Następnym razem, (jeżeli będzie) będę ostrożniejszy. |
W krajach południowych też mają na to lekarstwo. Nazywa się Rakija... :-)
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Jedyna sraka jaką miałem w Kirgistanie była właśnie po trefnej wódce nie ma zatem zasady. A co do szczepień to nawet na Słowację jadąc to żółtaczka i tężec.
|
Ja w tym roku w korytarzu Wakhanskim sie dowiedziałem, że można srać pod cisnieniem na odległość. Generalnie jestem dość odporny na problemy żołądkowe jednak jak Emek wyżej napisał zemscie prezydenta się nie oparłem. Najgorsze, że przez sraczke nocy nie przespałem, a wysokość spowodiwała że czułem sie tak jakbym tydzień nie spał i to było najgorsze. Nie mogłem blendy przeciwsłonecznej zasuwać bo zasypiałem w trakcie jazdy. Szczeście takie, że temperatury były niskie i udalo sie przeżyć. Takze Henry szacun, że byłeś w stanie w temperaturach kazaskich jechać na moto.
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:13. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.