Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Wypad na AT (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=649)

7Greg 17.07.2008 14:15

TURCJA

Turcja była traktowana przez nas jako kraj głównie tranzytowy. Nie mieliśmy już czasu na echy i achy. Niemniej jednak w Turcji byliśmy :)
Po wjechaniu postanowiliśmy przejechać max ze 2 godzinki i szukać spanka. Niestety deszczobicie popsuło nasz plan i zjechaliśmy do jakiejś przydrożnej nory z napisem "hotel".

Turcja to chyba jedyny kraj gdzie nie ma żadnego problemu z wymianą waluty. Można ją po prostu wymieniać na stacjach benzynowych. Nie trzeba latać jak kot z pęcherzem za jakimiś bankami czy kantorami.
Następnego dnia wstajemy. Pogoda pochmurna ale nie pada. Cel to miejscowość Diyarbakir położona 100km do granicy syryjskiej. Do przejechania 600km gór na wysokości 1800-2200m npm. Temperatura spada do 5 stopni ale droga to rekompensuje. Widoki, zakręty i takie tam.

Na którejś stacji benzynowej spoglądam na moją oponę i już wiem, że do domu na niej nie dojadę. Nie wspomnę o swobodnej jeździe po dziurach i błotach. Moja opona nie ma jeszcze przejechanych 3 tys a już wcięło ją ponad połowę. Gruzja stała się rzeźnikiem opon.
Jakoś tak mam, że zawsze na wyjazdach muszę zmieniać opony. Co jest ze mną nie tak ??

Dojeżdżamy do Erzurum gdzie zapada decyzja, że coś trzeba wymyślić. Plan jest taki, że objedziemy jeszcze arabów i w drodze powrotnej w Turcji musimy coś mieć. Padło na Adanę. Syria, Jordania i Liban mają eleganckie asfalty, które niewiele rujnują ogumienie. Turcja zamiast drogi to ma papier ścierny :D
Opony ma nam wystarczyć na arabskie pustynie i ich łagodne asfalty. Oczywiście do przejechania jeszcze zostało kilkaset kilometrów po Turcji.

Szybkie konsultacje z polską stroną odnośnie wysyłki opon z kraju uświadamiają nam, że koszt przesyłki lotniczej do Adany w cenie 700-900 zł za jedną oponę to drogo. Oczywiście dochodzi jeszcze koszt samej opony.

Znajduję w Erzurum jakiś serwis Michelina gdzie po kilkunastu minutach znajduje się człowiek mówiący jako tako po angielsku i w dodatku jest szefem tego przybytku. Tłumaczę nasze komplikacje i że potrzeba nam 2 sztuk TKC80. Chłop był bardzo przychylny, dzwoni po tej swojej miejscowości do warsztatów i szuka. Nikt nie ma motocyklowych a jak już coś się znalazło to jakaś padaka od czopka. Pytam go o Continentala, na co uzyskuję odpowiedź, że to tylko w Istambule. Biorę się do netu. Ja szukam, on tłumaczy z Tureckiego. Strona Conti jest tak hujowa, że nic tam nie można znaleźć. Jakiś telefon do germańców gdzie można o coś pytać. Szefo mówi, że jest jakaś firma w Turcji która ma prawie wszystko. Dzwonimy. Mają wszystko oprócz motocyklowych. Ale tam znajdujemy gościa, który zna gościa, który być może zna kogoś kto nam pomoże. Cały łańcuszek telefonów aż wreszcie po drugiej stronie pojawia się Emre.
Do you speak English? Pytam. Yes, odpowiada mi płynna a nie jakaś tam turecka angielszczyzna :) Bóg był z nami :)

Wyłuszczam sprawę i Emre odpowiada, że no problem w dniu w którym wyznaczymy w Adanie będą czekały na nas 2 oponki TKC80 w cenie niższej niż w Polsce. Potwierdzam to kilka razy bo może jednak językowe niuanse mnie zgubiły. Ale nie, wszystko się zgadza. Odkładam słuchawkę nie do końca wierząc w to co się stało. Piszę do Emre smsa ze wszystkimi rozmiarami, datami i cenami pytając się czy all is ok? Emre potwierdza, że tak.

Rozmawiając z Emre kilka dni później okazał się on jakimś szefem, menago czy innym ważniakiem Continentala na Turcję. Stwierdził, że w razie potrzeby może w ciągu 3 dni dostarczyć dowolnego Conti w dowolne miejsce Turcji.
Wyraził zgodę na umieszczenie wizytówki na forum co czynię.

http://tarcu.com/Preview/00343.jpg

Najlepiej dzwonić do niego na komórę lub pisać smsa. Kierunkowy do Turcji to 90. Więc numer do niego to +905335689791. Mam nadzieję, że komuś tym telefonem kiedyś dupę uratuję :D



Wyjeżdżamy z Erzurum w dobrych humorach. Aż się chce gdzieś poszutrować. Długo nie trzeba czekać. Raz ciach i już mkniemy po czerwonej ziemi.

http://tarcu.com/Preview/00344.jpg

Jak zwykle rewelka. Tniemy z góry i pod górę. Przecinamy jakieś zbocza, rzeczki i kanały. Pięknie :D

Najgorsze do jazdy okazują się drogi, które pokryte są luźnymi kamieniami wielkości pięści. Przednie koło lata jak głupie a tylne nie ma gdzie się zaczepić i buksuje po tych kamlotach. To takie moje prywatne odczucie. Może po prostu wystarczy dać pizdę ogień i po sprawie? Niech lepsi się wypowiedzą.

W pewnym momencie GS traci pierdolnik do przełączania biegów.

http://tarcu.com/Preview/00345.jpg

Uznajemy, że dość zabawy. Czas wydorośleć i naprawić sprzęta. Zjeżdżamy do jakiejś wiochy. Szukamy śruby fi 8 albo 10 z dwiema nakrętkami. Patrzę sklep w którym widzę jakieś narzędzia. Gość ani be ani me ani kukuryku po angielsku. W ruch idą ręce oraz język migowy. Śruuuuba mówię. Aaaa uśmiecha się, myślę git. Przynosi kłódkę. Co to jest? pytam. Śruba mówię. Aaaa i przynosi zawias. No dobra nic tu po nas. Trzeba znaleźć warsztat. Po chwili stoimy na warsztacie. Szast prast, 20 minut i już jedziemy z naprawionym pierdolnikiem. Gość nie wziął nic za naprawę. Szacun dla niego :oldman:

Do Diyarbakir mamy 150 km. Nigdzie już nie zbaczamy tylko walimy drogą.
Około 50km od celu wjeżdżamy na przełęcz. Na jej szczycie po drugiej stronie droga mocno i bez żadnego skrętu schodzi w dół. Przed nami całkowite i nagłe wypłaszczenie terenu. Ani jednego pagórka. Nic. Po prostu nagle za górami zaczęła się pustynia. Niesamowity widok. Dojeżdżamy do hotelu już po zmroku. A zmrok w tamtych rejonach jest około 19-20. Walimy do centrum, a co tam, stać nas :) Znajdujemy fajne, klimatyzowane spanko z garażem przy jakiejś hotelowej kuchni czy pralni. Jeszcze dobrze nie zleźliśmy z motocykli przychodzi koleś i pyta czy mówimy po angielsku? Da, a o co chodzi. Jak się ucieszył. Mówi, że on chce nas po mieście oprowadzić, poopowiadać, popytać i w ogóle wszystko :) No, ok mówimy. 30 min na prysznice i rozpakowanie i będziemy. Myślałem, że pójdzie w cholerę, ale on wiernie czekał. I dobrze.

Jednak wieczorne dysputy z lokalesami, nawet mimo zmęczenia, są wspaniałe.
Opowiadał, że te rejony w większości zamieszkują Kurdowie którzy kiedyś byli w Armenii. W ogóle nie czują się Turkami. Studiuje w Istambule i przyjechał na wakacje do rodziców. Zaprowadził nas do miejsca gdzie pół miasta wieczorem przychodzi na herbatki i występy. Co oni cholera mają z tym piciem? Piwa szukaliśmy ze 2 godziny. W końcu gdzieś potajemnie dostaliśmy spod lady.

Pojedliśmy, popiliśmy, pogadaliśmy. Ogólnie wypas.

http://tarcu.com/Preview/00346.jpg

http://tarcu.com/Preview/00347.jpg

http://tarcu.com/Preview/00348.jpg

http://tarcu.com/Preview/00349.jpg

Ten gość koło mnie ma 55 lat. 10 dzieci i kochankę. Mówił o sobie Casanova :D

Chciał nam opchnąć jakieś dywany, ale grzecznie odmówiliśmy :)

Po kilku godzinach żegnamy się z naszym Kurdyjskim przyjacielem Tanerem i idziemy do hotelu. W końcu jutro nie lada wyzwanie - granica syryjska.

Stamtąd kilkadziesiąt kilometrów do Iraku. Poczekam, aż amerykanie wyjadą i śmignę to razem z Azerbejdżanem :D

http://tarcu.com/Preview/00350.jpg

Reasumując. Wschodnia Turcja jest wspaniała. To nie to co obesrane kurorty w zachodniej części. Każdy myśli, że jak pojechał opalać się do Antali czy Alani to był w Turcji. Gówno prawda. Podobnie jak się jest na opalaniu w Egipcie, Tunezji czy Maroko. Jedyne co można uczciwie powiedzieć to, że się było w jakimś kraju, w hotelu z kiepskim żarciem. było ciepło i był basen. to wszystko.

We wschodniej Turcji, poza walorami widokowymi, można zobaczyć to co najpiękniejsze. Lokalesów. Czego Wam i sobie życzę :)

Następnego dnia rano byliśmy na granicy Syryjskiej.....

Gradient 17.07.2008 14:27

Ooooo.Turcja jest super!!! Niewiele wiem o tym kraju i faktycznie kojarzy mi się raczej z biurem podróży. Rozumiem,że chciałeś napisać,że zachodnia Turcja jest do dupy a nie wschodnia. EXTRA reportaż!!! More!!!

Michasso 17.07.2008 14:53

Yep, szczera prawda. Tylko na zachodzie widzą tobie tylko sposób na dorwanie się do szmalu, tną tak niemiłosiernie, że ciągle trzeba uważać. Widzę, że to już niejeden przypadek na wschodzie, że ktoś coś robi za darmo (w moim wypadku była to dzwignia od tylnego hamulca, czyli druga strona:) ). Poza tym (nie wiem jak z wami), ale na każdej stacji benzynowej proponują herbatę i czasami coś do jedzenia (byłem częstowany niezliczoną ilość razy, pomimo tego że nie zostawiłem u nich ani grosza, nawet za paliwo). Szkoda Greg, że nie zajechaliście do Ani- ormiańskie miasto złupione przez Turków, do niedawna strzeżone przez wojsko z kałachami, coś niesamowitego.

7Greg 17.07.2008 15:32

Cytat:

Napisał Gradient (Post 15814)
Ooooo.Turcja jest super!!! Niewiele wiem o tym kraju i faktycznie kojarzy mi się raczej z biurem podróży. Rozumiem,że chciałeś napisać,że zachodnia Turcja jest do dupy a nie wschodnia. EXTRA reportaż!!! More!!!

Co za spostrzegawczość :D
Poprawiłem

JareG 17.07.2008 16:07

Cytat:

Napisał 7greg (Post 15823)
Co za spostrzegawczość :D
Poprawiłem

Ja tam jakos 'na oryginale' zajarzylem o co biega.. byl tam jakis blad w tekscie? :D:D

7Greg 21.07.2008 17:20

SYRIA


Na granicy syryjskiej byłem odpowiednio nabuzowany gdyż każdorazowe płacenie za wjazd 100$ nie za bardzo mi się uśmiechało. Postanowiłem być twardy na tyle, żeby nie płacić albo przynajmniej wiedzieć za co.

Ale po kolei. Granica jak granica. Tylko ludzie pokrzykują nieco głośniej, a właściwie to na wszystko i wszystkich drą swoje mordy. Ot taki sposób komunikacji. Pierwsza kontrola, dokąd i po co, potem druga paszportowa i w końcu jakiś naczalnik każe postawić motki z boku i udać się w wir biurokracji.

Na pierwszy ogień ubezpieczenie. Ważne jest 30 dni i kosztuje coś koło 30$.
Wygląda to tak

http://tarcu.com/Preview/00334.jpg

Ważne jest to, że nie będziemy musieli więcej za nie płacić przy następnym wjeździe do Syrii. A planowanych wjazdów mamy trzy. W miarę bezboleśnie gość wypisuje kwity i po 30 minutkach jesteśmy ubezpieczeni :)

Idziemy do policjanta wbić pieczątki do paszportów. Pierw "custom" odpowiada. Ale my nie mamy nic do oclenia. "Custom" i nie gadać.

Idziemy i pierwsze pytanie: "czy macie triptik?" Jaki triptik? Normalny, macie triptik czy nie? Nooo, nie mamy. To idźcie do banku i zapłaćcie 100$ za triptik.

A więc jednak. Za wjazd trzeba płacić 100$. Upewniam się, że za każdym naszym wjazdem trzeba będzie płacić 100$. Ale o co chodzi. Walczę jak lew. Przecież teraz już będę miał ten pieprzony triptik. Zapłacę za niego 100 baksów! Nie szkodzi. Za każdym wjazdem trzeba płacić za wypisanie dokumentu który zastępuje triptik i basta.
Ten najdroższy dokument wygląda tak:

http://tarcu.com/Preview/00335.jpg

No ale gdybym miał triptik to bym nie płacił? Pytam. Tak. To dlaczego go nie mam i co to do cholery jest ten triptik ?? Po pół godzinie dyskusji w róznych językach okazuje się, że tajemniczy triptik to nic innego jak CPD.

TUTAJ Chomik się przy nim napocił :D

Mając CPD przy wjeździe płaci się 10$. Jeżeli ktoś zamierza kilka razy przekraczać granicę syryjską warto to przekalkulować.
Jeszcze jedna uwaga. Za obesrany triptik można płacić tylko w jednej walucie. Albo w dolarach albo w funtach. Tych syryjskich. Przy ostatnim wjeździe miałem 50 dolców w funtach i chciałem drugie tyle dołożyć w dolarach. Nie dało rady. Wypisują jakiś ważny kwit który musi być opłacony jedną walutą.

Wszędzie ze ścian patrzy na nas dumna twarz ichniego wodza i jego tatusia. Sterty jakiś bezsensownych akt, papierów i innej egzotyki. Przypomniały mi się dawne nasze granice.

Po załatwieniu triptiku lecimy do policji, gdzie ważny generał z pagonami wszystko sprawdza i stempluje. We wszystkich krajach arabskich sporym ułatwieniem dla nas było specjalne okienko dla innostrańców. Obok w okienkach straszny tłok a przy naszym max 2-3 osoby.

Jeszcze kontrola ostateczna czy nikt wcześniej nie popełnił jakiegoś babola i pijemy syryjską coca-colę. Całość trwała 3 godziny.

Walimy na stację zatankować. Po tureckiej benzynce ze 6,50zł syryjska za 2 zeta jest miłą niespodzianką.
Plan na dziś to Dayr az Zor. Do przejechania 300km. Spokojnie i bez nerwów przemieszczamy pustynię. Czasem sobie ją nawet zwiedzamy :D

http://tarcu.com/Preview/00336.jpg

Dojeżdżamy do miasta. Stoję na moście i patrzę na rzekę, którą tylko znałem z opowiadań na lekcji geografii. To Eufrat. Dumny jestem z siebie :)

Znajdujemy hotel w centrum i idziemy wszamać jakąś syryjską szarmę lub jak kto woli sharmę. Dostajemy szybkiej sraczki więc wracamy do hotelu. Spijamy kilka piw i grzecznie lulu.

Następnego dnia cel to granica z Jordanią. Do obejrzenia kilka tematów więc nie ma co się ociągać. Wyjeżdżamy i po jakimś czasie jesteśmy w Palmirze.
Mnóstwo staroci na rozległym terenie. Wjeżdżam motocyklem i oglądam wszystko z siodła. Nikt mnie nie przegania, nawet widziałem tubylców co na swoich piździkach wożą turystów. Ogólnie bardzo przyjemnie choć temperatura już ponad 40 stopni.

http://tarcu.com/Preview/00337.jpg

http://tarcu.com/Preview/00338.jpg

Powyżej ruin jest cytadela. Włażę i widok jest imponujący.

http://tarcu.com/Preview/00339.jpg

40 minut jeżdżenio-zwiedzania mi wystarcza. Ciśniemy dalej do Damaszku. Cały czas znaki nas informują, że Irak jest tuż, tuż.

http://tarcu.com/Preview/00340.jpg

Droga jak droga. Pustynia jak pustynia. Lecimy bez przeszkód. Po drodze zatrzymujemy się w Cafe Bagdad na zimną wodę, choć gość koniecznie chciał nam zapodać gorącą herbatę.

http://tarcu.com/Preview/00341.jpg

Dojeżdżamy do Damaszku. Istny koszmar. Nie tylko komunikacyjny bo do tego już się przyzwyczailiśmy. Wszędobylski syf, zero oznaczeń na drogach, szarość i płacz. Pewno w Damaszku jest wiele ciekawych zabytków, meczetów i innych rzeczy, ale po godzinie miotania się mamy to w dupie. Jedziemy w kierunku Jordanii. Do niespodziewanych rzeczy, które spotkały nas w Damaszku należały zakupy na targu z owocami.
Podchodzę i ładuję kilka brzoskwiń, śliwek i biorę dwie puszki czegoś do picia. Pytam ile. Uśmiech się i mówi, że nic. Dziękuję nam, że u niego kupujemy i życzy nam szerokiej drogi. W syryjskich warunkach to rzadkość. To raczej biedny naród, który przycina gdzie tylko może. Zwłaszcza turystów.

Dojeżdżamy na granicę. Szybka odprawa wyjazdowa i już tablica nas informuje, że jesteśmy w Jordanii.

http://tarcu.com/Preview/00342.jpg

Podczas planowania podróży do Jordanii zdecydowanie polecam każdemu nocleg na granicy pomiędzy Syrią i Jordanią. Znajduje tam się mega wypasiony hotel ze sklepem wolnocłowym. Koszt hotelu to 34$ a koszt nawalenia się dwóch osób nie przekroczył 15$.

Następnego dnia w dobrych humorach wjeżdżamy do Jordanii.

JareG 21.07.2008 18:56

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16221)
(..)
Idziemy i pierwsze pytanie: "czy macie triptik?" Jaki triptik? Normalny, macie triptik czy nie? Nooo, nie mamy. To idźcie do banku i zapłaćcie 100$ za triptik.
(..)
Podczas planowania podróży do Jordanii zdecydowanie polecam każdemu nocleg na granicy pomiędzy Syrią i Jordanią. Znajduje tam się mega wypasiony hotel ze sklepem wolnocłowym. Koszt hotelu to 34$ a koszt nawalenia się dwóch osób nie przekroczył 15$.

No to mozna powiedziec, ze w/w triptik w pewnym sensie Ci sie zwrocil.. w PL zeby sie nawalic we dwoch to i 200$ moze byc malo ;):D:D

Cytat:

Następnego dnia w dobrych humorach wjeżdżamy do Jordanii.
Jak kiedys skonczysz bajke inaczej, to czytelnicy beda mocno zawiedzeni.. moze nawet jakas mala palpitacja sie przytrafi.. :D

Gradient 21.07.2008 19:19

"w PL zeby sie nawalic we dwoch to i 200$ moze byc malo ;):D:D" To co wy pijecie do jasnej anielki.

JareG 21.07.2008 19:33

Cytat:

Napisał Gradient (Post 16228)
"w PL zeby sie nawalic we dwoch to i 200$ moze byc malo ;):D:D" To co wy pijecie do jasnej anielki.

Nie napisalem, ze to jest jakas norma.
Osobiscie jesli juz pije jakies mocniejsze % to jest czysta wóda. Ale gdyby zamiast polskiej wódy uzyc jakiegos zamorskiego soku ze skarpet, to ~200 zeta moze peknac.. i zauwaz, ze Greg pisal o nawaleniu sie w hotelu (co prawda ze sklepem wolnoclowym) - w PL to nie jest tani sposob, wrecz przeciwnie :D:D

G3d 21.07.2008 21:15

No popatrz: 200$ to nawet nie wiem czy starczy na mandat dla 1 osoby za zaklocanie, picie w miejscu publicznym i ew. dewastacje :P

7Greg 21.07.2008 21:26

Widzę, że wątek alkoholowy mocno się rozwija. Gdybym wiedział to z namaszczeniem opisywał bym każdy znamienity łyk piwa :D

JareG 21.07.2008 22:03

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16245)
Widzę, że wątek alkoholowy mocno się rozwija. Gdybym wiedział to z namaszczeniem opisywał bym każdy znamienity łyk piwa :D

Przeciez motocyklisci nie pija :D:D;)

chomik 21.07.2008 22:48

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16245)
Widzę, że wątek alkoholowy mocno się rozwija. Gdybym wiedział to z namaszczeniem opisywał bym każdy znamienity łyk piwa :D

Ty nie ściemniaj tylko dawaj dalej :)

7Greg 21.07.2008 23:18

Toż napisałem się dzisiaj. Opuszki mnie bolą :)

JareG 21.07.2008 23:20

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16284)
Opuszki mnie bolą :)

Pieprzyc opuszki! :D

chomik 21.07.2008 23:23

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16284)
Toż napisałem się dzisiaj. Opuszki mnie bolą :)

Kurna, Księżniczka je... :mur:

chomik 21.07.2008 23:24

Cytat:

Napisał JareG (Post 16285)
Pieprzyc opuszki! :D

albo O Puszki :haha2:

JareG 21.07.2008 23:30

Cytat:

Napisał chomik (Post 16287)
albo O Puszki :haha2:

O Puszki to jeszcze pol biedy, ale od nich blisko do O Puszka.. :D
.. a ze ja normalnej orientacyi jestem, to sie zastrzegam, ze nic nieprawomyslnego nie mialem na mysli piszac o pieprzeniu.. :D:haha2:

Wracajac do meritum: Greg, do roboty.. mozesz pisac palcami.. eee... opuszkami.. od nog :D:D

puszek 22.07.2008 00:05

opuszki
 
ostrzegam ,że jestem kudłaty:confused:

Pastor 22.07.2008 08:38

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16221)
W syryjskich warunkach to rzadkość. To raczej biedny naród, który przycina gdzie tylko może. Zwłaszcza turystów.

Eee... wcale tak nie jest. No może tylko w tych baaardzo turystycznych miejscach gdzie ich turyści zdązyli zepsuć, ale na zadupiach lokalsi są super. Wiele razy proponowali nam nocleg, albo częstowali tym co mieli. Tak po ludzku - bezinteresownie. Ja tam bardzo miło wspominam syryjczyków :)
:hello:

7Greg 22.07.2008 08:47

Lokalesi wszędzie są fajni. Nawet w Niemczech :) Tutaj jednak miało to miejsce w stolicy. Generalnie mimo czasem niezadowolenia jestem bardzo zadowolony :D :D

puntek 22.07.2008 09:48

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16317)
Czy ktoś to kurwa w ogóle ktoś czyta ??

Oj czyta czyta i ma wypieki na twarzy :) !!!!!!!!!!!!!

Pastor 22.07.2008 10:04

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16317)
Lokalesi wszędzie są fajni. Nawet w Niemczech :) Tutaj jednak miało to miejsce w stolicy. Generalnie mimo czasem niezadowolenia jestem bardzo zadowolony :D :D

No... Damaszek ma swój klimat. Podobnież to najstarsze stale zamieszkałe miejsce na ziemi. Już od 7000 lat ludzie tam syfią i miejscami to widać :D
Ale jak sobie np. przypomnę smak tych placków:
http://lh5.ggpht.com/Pastor100GS/R5W...I/P5130314.JPG
to mam odrazu gębe pełną śliny :drif: Próbowałes może?
Meczet Umajjadów też był zajebisty. Tylko dzielnica chrześcijańska nas wcurwiła - przez 3 godziny szukaliśmy browca :Sarcastic:
Ale za to mieliśmy tam wypaśny nocleg w hotelu - na korytarzu na ostatnim piętrze za 10 zł od łba, a portier całą noc pilnował maszyn ;) Był to jedyny nocleg w hotelu jaki mieliśmy przez 4 tygodnie.
Ech. Miło powspomniać ;)
Dawaj dalej :)
Zdrowia!
:hello:

Franz 22.07.2008 10:22

Cytat:

Napisał Lewar (Post 15730)
Pięknie napisane...
W temacie dróg - jak byś przeczytał mojego posta z poprzedniego forum to byś wiedział, że ustanowiłem nagrodę w postaci skrzynki wódki za dojechanie do miejscowości Shatila ( przy granicy z Czeczenią; 80-100 km na I i II biegu ). Widząc Twoją zawziętość myślę że byś dojechał ale niestety fotek z Shatili nie ma.
Przekraczaliśmy z Andrew wspomniane przejście Gru-Arm i myślę, że trafiłeś na tego samego samego naczelnika - motocyklistę którego my mieliśmy obcykanego przez naszych przyjaciół z Tibilisi. Stąd cudowne przyspieszenie procedur. Nam jednak też zajęło to ze 2 godz.

Lewar - ta nagroda to naprawdę czy pic na wodę fotomontaż.
Jeśli naprawdę - to przyjmuję zakład-nagrodę.
W którym miejscu mam te fotki zrobić?
Skrzynka wódki będzie dla wszystkich forumowiczów na zlocie
Będzie bal !!!!:dizzy:

7Greg 22.07.2008 10:57

JORDANIA


Granica bezboleśnie. 50$ ubezpieczenie, 15$ wiza, 30 minut z urzędasami mówiącymi po angielsku i już. Kołujemy po ziemi jordańskiej.
Nieco czyściej, na ulicach mniej trąbienia, ogólnie widać, że cywilizacja tu nieco przyspieszyła. Dzisiejszy cel to Aqaba. Samo południe Jordanii. Kilka kilometrów od Arabii Saudyjskiej. Ponieważ autostrady nas nie kręcą ustalamy, że na południe będziemy jechać przy granicy z Izraelem a wracać Drogą Królewską.

Zaczynają się kontrole wojskowe. Mimo, że Jordania podpisała pakt z Izraelem, że nie będą się bez sensu tłuc to czuje się, że coś jest na rzeczy. Kontrole miłe i sympatyczne. Skąd? Dokąd? OK jechać.

Po drodze wpadamy do Yerashu. Oglądam starocie i lecimy dalej.

http://tarcu.com/Preview/00312.jpg

W pewnym momencie dojeżdżamy do rozwidlenia dróg. W lewo Aqaba w prawo "Baptist Site". Podjeżdżam bliżej i w oddali widzę granicę.

http://tarcu.com/Preview/00313.jpg

Czas zawracać bo jeszcze wbiją mi pieczątkę do paszportu i nie będzie powrotu :)

Temperatura osiąga 45 stopni, gorąca jak diabli. Postanawiamy się wykąpać. Czasu jest opór bo Jordania to niewielki kraj. Przy drodze stoi wielka tablica z napisem "Amman Public Beach". No dobra, myślę, publiczna, pewnie będzie syf, ale na hotelową tak łatwo nie wejdziemy. Podjeżdżamy na parking.

http://tarcu.com/Preview/00314.jpg

Przebieram się, proszę gościa co otwiera bramę o zerknięcie na nasz dobytek i wchodzę na publiczną plażę. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

http://tarcu.com/Preview/00315.jpg

http://tarcu.com/Preview/00316.jpg

Same plusy. Czysto, pyszne jedzenie, do picia zimna woda, super baseny i zero niemieckich turystów. Po prostu bajka. Ech, gdyby tak wyglądały wszystkie plaże publiczne. Jak ktoś tam będzie to zdecydowanie polecam.

Po ochłonięciu w basenie postanawiam sprawdzić efekt wyporności Morza Martwego. Złażę z basenu nad morze.

http://tarcu.com/Preview/00317.jpg

To chyba najcieplejsze morze w jakimkolwiek się kąpałem. Woda jest po prostu
gorąca. Słona jak smok. Aż szczypie w język. W przewodniku wyczytuję, że średnie zasolenie to 35%.
Biorę się za tonięcie. Pionowo i poziomo, na brzuchu i na plecach, ręce w górze bez powietrza i nic. Nie da rady. Po prostu nie da rady. Wychodzę z wody w wielkiej zadumie. Patrz pan jaka ta fizyka jest ciekawa :D

Ponieważ skóra zaczyna mnie szczypać idę do słodkowodnych basenów.
Ogólnie miło spędzamy czas ale trzeba lecieć dalej.

Mkniemy sobie wzdłuż Morza Martwego a potem dalej wzdłuż granicy z Izraelem. Kontrole co 20 km. Koło godziny 18 dojeżdżamy do Aqaby.
Zbychu zarządza bunt na pokładzie. Jutro nie chce widzieć na oczy motocykla. Potrzebuje dnia przerwy. Ustalamy, że jutro ponurkujemy.
Zaczepiam gościa o sportowym wyglądzie. Włoska uroda, rysy kulturysty :D Pytam o dobry nurkowy klub. Bez wahania odpowiada, że tylko Royal Diving Club.
Tankujemy się i jedziemy 15km do hotelu. Po drodze mijamy tablicę, która informuje, że Arabia Saudyjska jest dosyć blisko.

http://tarcu.com/Preview/00318.jpg

Przed samym hotelem przechodzimy jeszcze jedną kontrolę i jesteśmy.

http://tarcu.com/Preview/00319.jpg

Rezerwujemy spanko na 2 dni. Dajemy hotelowemu boyowi 5$ za zatarganie naszych kufrów do pokoju i już po chwili pluskamy się w basenie.
Tego dnia grają Hiszpania i Rosja. Na ścianie hotelu, która służy za ekran, jest wyświetlany mecz. Walimy się na leżaki, wóda i piwo w dłoń i oglądamy jak Hiszpanie leją Ruskich :)

Następnego dnia nurkowanie. O 9 rano meldujemy się na stanowisku dowodzenia. Wypełniamy formularze i można nurkować.
Nurkowanie wygląda nieco inaczej niż w Egipcie. Tam zazwyczaj trzeba płynąć łódką daleko w morze. Tutaj busem jedziemy parę kilometrów i wchodzimy z plaży do wody. Rafa jest już 100 metrów od brzegu. Pierwsze nurkowanie oprócz typowych widoków w tamtych morzach ma atrakcję w postaci oglądania wraku statku, który znajduje się na głębokości 30m. Po południu dla odmiany oglądamy czołg :D

Przewodnik tłumaczy, że zarówno statek jak i czołg został na polecenie króla specjalnie zatopiony. Ot taki ukłon dla turystów. Naprawdę miło :)

Ponieważ nie robiliśmy zdjęć pod wodą to wklejam znalezione w necie.

http://www.diveaqaba.com/diving_files/tank2.jpg

a tu kilka fotek z zatapiania statku

http://www.diveaqaba.com/tec/shorouk.html

Podczas naszego nurkowania zrobiliśmy pranie. Znaczy hotelowa pani zrobiła. Byliśmy zregenerowani, najedzeni, napici i czyści. To jakby znowu wyjeżdżać z domu. Wieczorem robiliśmy to co zwykle :D

Następnego dnia rano wyjeżdżamy. Po dwóch godzinach dojeżdżamy do naszego noclegu. Znajdujemy przyjemny hotel z masażami turecko - jordańskimi. Niestety masować miał mnie facet więc podziękowałem :)
Przebieramy się w luźne ciuchy, płacimy 30$ od osoby i już jesteśmy.

http://tarcu.com/Preview/00320.jpg

Petra. Ruiny miasta Nabatejczyków. Dla ciekawskich:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Petra_(Jordania)

Są to ruiny inne niż zwykle. A właściwie samo dojście do nich i ich położenie jest niesamowite. Główna atrakcja to oczywiście pierwsza świątynia.

http://tarcu.com/Preview/00321.jpg

Choć samo dojście do niej jest chyba bardziej imponujące.

http://tarcu.com/Preview/00322.jpg

http://tarcu.com/Preview/00323.jpg

http://tarcu.com/Preview/00324.jpg

http://tarcu.com/Preview/00325.jpg

Dużo by opowiadać i opisywać. Naprawdę ładne miejsce. Jak ktoś będzie na pewno zajedzie. Jest to zresztą chyba największa atrakcja Jordanii.

Kierujemy się dalej. Zbaczamy trochę z ogólnie utartego szlaku i po chwili widzimy starożytne miasto z góry.

http://tarcu.com/Preview/00326.jpg

http://tarcu.com/Preview/00327.jpg

Dochodzimy do baru. Szybki obiad i do obejrzenia pozostała jeszcze górna świątynia.
Zbychu stwierdza, że już ją widział i nie idzie. No cóż taki lajf. Biorę nogi za pas i idę.

Po drodze mijam typowy tutaj widok

http://tarcu.com/Preview/00328.jpg

Niebawem jestem u celu.

http://tarcu.com/Preview/00329.jpg

Wiem, że można oglądać Petrę 3 dni. Można włazić w każdą dziurę i szukać natchnienia. Nam się nie chciało. Po 4 godzinach byliśmy w hotelu. Poszliśmy "na miasto" gdzie oddawaliśmy się naszym ulubionym czynnościom ;)

Następnego dnia wracamy do hotelu na granicy. Kierujemy się Drogą Królewską. Po drodze przejeżdżamy przez jordański wielki kanion.

http://tarcu.com/Preview/00330.jpg

http://tarcu.com/Preview/00331.jpg

Na wysokości Madaby zwrot w lewo i kierunek przez góry nad Morze Martwe.

http://tarcu.com/Preview/00332.jpg

http://tarcu.com/Preview/00333.jpg

Ponowna kąpiel w Amman Beach i wieczorkiem jesteśmy na granicy. Sklep wolnocłowy w hotelu wita nas z otwartymi rękami :D

A następnego dnia byliśmy już w Bejrucie :dizzy:

Lewar 22.07.2008 11:58

Cytat:

Napisał Franz (Post 16330)
Lewar - ta nagroda to naprawdę czy pic na wodę fotomontaż.
Jeśli naprawdę - to przyjmuję zakład-nagrodę.
W którym miejscu mam te fotki zrobić?
Skrzynka wódki będzie dla wszystkich forumowiczów na zlocie
Będzie bal !!!!:dizzy:

Ja poważny człowiek jestem, skrzynka to skrzynka.
Na zdjęciu mają być specyficzne domy kaukaskich górali Twój motocykl i Twoja niepowtarzalna facjata:oldman:

Lewar 22.07.2008 12:08

7greg, a nie obiło Ci sie o uszy, ze wstrefie wolnocłowej jaką jest Aqaba trzeba się zameldować? W sumie w necie są na ten temat sprzeczne informacje.
To wszystko dopiero przede mną. Jak mi sie chce jechać.... O Jezu.....

7Greg 22.07.2008 12:13

Cytat:

Napisał Lewar (Post 16349)
7greg, a nie obiło Ci sie o uszy, ze wstrefie wolnocłowej jaką jest Aqaba trzeba się zameldować? W sumie w necie są na ten temat sprzeczne informacje.
To wszystko dopiero przede mną. Jak mi sie chce jechać.... O Jezu.....

Jak wjeżdżaliśmy faktycznie parę kilometrów wcześniej było coś na kształt granicy z napisem, że to rejon wolnocłowy, Aqaba i takie tam.
Policjant, który nas kontrolował nic nie mówił, a my nie pytaliśmy. W hotelu też nikt nic nie mówił.

Gradient 22.07.2008 13:35

O ja pierdziu, ale foty!!!

ramires 22.07.2008 13:59

Teraz to dałeś czadu z tymi fotkami ... boskie

:lukacz:

Babel 22.07.2008 14:41

Cytat:

Napisał ramires (Post 16368)
Teraz to dałeś czadu z tymi fotkami ... boskie

:lukacz:

Teraz to już mi się wcale niechce pracowac .... tylko bym to oglądał i oglądał - miod poprostu miod z benzyną

DANDY 22.07.2008 18:06

płakać mi się chce ja też tak chce !!!!!
7greg nic tyko pozazdrościć wyprawa poprostu BOMBA !!
czekam na c.d.

felkowski 22.07.2008 20:22

No dobra ja też czytam z wypiekami na twarzy, gdyby kolana mi nie zatrzymały, szczęka walałaby się po trawniku. A w dodatku miałbym wielki dylemat czy biec po szczękę czy doczytać do końca. A, że na trzecim piętrze mieszkam to ani chybi któś by zajumał. A tak na szczęście tylko podłogę muszę powycierać bo slinię się strasznie przy otwartej gębie.
Tu odzywa się moja upierdliwość gdyż dopatruję się pewnej niekonsekwencji : Przy dzigitowaniu w stylu "Przy Kamandir strielaj" płakałem jak bóbr i przy kolejnym tekście "Idziemy i pierwsze pytanie: "czy macie triptik?" Jaki triptik? Normalny, macie triptik czy nie? Nooo, nie mamy. To idźcie do banku i zapłaćcie 100$ za triptik." Liczyłem na odpowiedż w stylu" Jasne, że mamy tylko taki nowy, lepszy, elektroniczny i nazywa się ..............tripmaster "
A tak na serio to lepiej nakręca jak te el sol

wieczny 23.07.2008 02:26

Ty... 7greg... gdzie Ty do cholery pracujesz, że możesz tyle jeździć i jest na to hajs :D? Pyta młody student, pomysłu na życie szuka :D...

7Greg 23.07.2008 09:25

Cytat:

Napisał wieczny (Post 16475)
Ty... 7greg... gdzie Ty do cholery pracujesz, że możesz tyle jeździć i jest na to hajs :D? Pyta młody student, pomysłu na życie szuka :D...

Jestem ambasadorem......na Jamajce :D

michoo 23.07.2008 09:36

No 7greg naprawdę czytam to i szczególnie oglądam z wypiekami na twarzy bomba :drif:

AdamB 23.07.2008 10:27

Zdjęcia naprawdę robią wrażenie, aż nie można się oderwać od tej lektury

Baster 23.07.2008 10:39

Super relacja ,gratulacje udanego wyjazdu ,tylko pozazdrościć...
Pozdrawiam

7Greg 23.07.2008 13:43

LIBAN

Po upojnej nocy na granicy syryjsko - jordańskiej, rano wyruszamy zdobywać Liban. Naszym celem jest miejscowość Tyr na samym południu Libanu, kilkanaście kilometrów od granicy z Izraelem. Dlaczego tam? Ano dlatego, że Liban to był jedyny kraj do którego aby dostać wizę trzeba mieć zarezerwowany hotel.
Gdy załatwiałem wizy to wlazłem na stronę http://www.lebanon-hotels.com/ i niezbyt długo szukając wybrałem hotel nad morzem. Właśnie w Tyr.

Liban to niewielkie państwo więc stwierdziłem czy to będzie tu czy tam nie ma żadnego znaczenia. Byle było nad morzem :D
Do przejechania około 250km więc liczyłem na obiadek i kąpiel w basenie już w hotelu. O jakże się myliłem :)

Jeszcze dobrze nie wyjechaliśmy z hotelu, po przejechaniu 2 km napotkaliśmy granicę syryjską. Wiedzieliśmy już co i jak więc poganiamy urzędasów w ich robocie. Ubezpieczenie mamy, triptik - płacimy 100$, pieczątka policji i już po 1,5 godzinie jesteśmy w Syrii.

Ponieważ jadąc od południa do Libanu, jedyne przejście jest na wysokości Damaszku więc musimy trochę się cofnąć. Albo jak mawia redaktor Szpakowski "cofnąć do tyłu" :D

Lecimy autostradą do Damaszku i w kierunku granicy libańskiej. Dojeżdżając do granicy pojawia się więcej wojska i patroli.
Na granicy w miarę nieźle. Ubezpieczenie 50$, wizę już mamy, kontrola paszportów i już. 30 minut i jesteśmy w Libanie.

Gdy wyjeżdżaliśmy z Libanu pogranicznik, który przeglądał mój paszport stwierdził, że jeżeli się przyjeżdża turystycznie do 30 dni to nie potrzeba wizy. Coś tam się wykupuje na granicy. Mówię, że w ambasadzie mówili inaczej. Dla tych co tam będą jechali polecam sprawdzić bo zawsze będzie taniej. Nie trzeba rezerwować hotelu, jeździć do ambasady no i płacić 35$

Jedziemy. Kilka kilometrów dalej Zbychu się zatrzymuje i coś tam pokazuje do tyłu. Niemożliwe, mówię. Tak, naprawdę. Tak? no to jedziemy. Cofamy się do tyłu :) 500 metrów i podjeżdżamy pod budę z pieczonymi kurczakami. Takie typowe, nasze kurczaki. Siadamy jak pany, bierzemy kuraka, picie, surówki i jemy. Płacimy 8$ i w końcu jemy normalne jedzenie. Nie jakieś tam naleśniki, oliwki, chałwa czy jajka na twardo. Jedynie kilka razy musiałem tłumaczyć, że do mojej wypasionej surówki składającej się z samej kapusty nie chcę żadnych sosów.

Po najedzeniu biorę mapę i wykreślam najkrótszą trasę do Tyr. około 80 kilometrów. Godzinka i jesteśmy. Asfalt jak z żurnala, zakręty, zero samochodów. Po bokach góry przypominające te z Sardynii czy Sycylii.

Po kilku kilometrach kontrola. Dokąd? Do Tyr. Po co? Do hotelu. Pokazuję rezerwację. Ok jechać. Rozkoszujemy się dalej widokami. 20 kilometrów kontrola. Po co, dokąd, skąd, ok jechać. Jesteśmy prawie w Marjiyun. Do Tyr mamy 30 km i następna kontrola. Gość ni słowa po angielsku. Passport, duka. Dajemy, coś tam gadają, mamroczą. Oddaje paszport i nawija po arabsku. Nic nie kumam, ale z jego miny widzę, że nie żartuje, a z ruchów rąk że dalej nie pojedziemy. Wracać. Pokazuję rezerwację, wizy, tłumaczę. Na nic. Nie mogę się dogadać.

Wsiadam na sprzęta i wracamy na poprzedni posterunek gdzie choć trochę mówili w lekko znanym mi języku. Niestety ni mogłem zrozumieć o co chodzi. Wykraczało to poza ich słownictwo. Zatrzymuje się jakiś lokales, który nam tłumaczy, że jesteśmy w strefie przygranicznej z Izraelem i do przejechania potrzebne są przepustki. Jakie przepustki? Nikt nam nic nie mówił. Ani w ambasadzie ani przy rezerwacji hotelu.
Przepustki można otrzymać u jakiegoś ważniaka w sztabie 10 kilometrów dalej. Jedziemy.
Pod sztabem ochrona, karabiny, groźne miny i zero angielskiego. Z generałem proszę, zagaduję ;) Ponieważ jest godzina 16 generała już nie ma. Znajduje się jakiś gość co nam tłumaczy, że potrzeba zezwoleń. Gdzieś tam wydzwania, pokrzykuje, jeszcze raz dzwoni. Bierze naszą rezerwację do hotelu, gdzieś idzie, wraca, dzwoni, pokrzykuje. I tak przez godzinę. Po godzinie mówi, że nie pojedziemy naszą drogą. Jest to teren zamknięty, a zezwolenia są wydawane mieszkańcom lub w jakiś szczególnych sytuacjach. Tłumaczę, ze nasza sytuacja jest szczególna. Jest godzina 17, mamy rezerwację a tam czeka basen i piwo. Niestety bez skutku. Pytam się którędy możemy jechać. Jedyna droga, którą możemy jechać to powrót na granicę, główną drogą do Bejrutu i potem wzdłuż morza główną drogą na południe. Patrzę na mapę i oczom nie wierzę. Przecież to prawie 200 kilometrów! Inną drogą nie dojedziemy. Szczerze mówiąc się wkurwiłem. Plany z basenami, obiadem się oddalały. Ale co robić. Wracamy i jedziemy drogą, którą możemy przejechać.

Dojeżdżamy do granicy i kierujemy się na Bejrut. Widziałem w życiu różne drogi, różne góry i różne mosty. Ale to co zobaczyłem na drodze do Bejrutu zobaczyłem pierwszy raz. Droga przebiegała przez takie tereny, przewyższenia, których chyba nigdzie nie ma. Z drogi w dół były chyba przepaście o głębokościach ponad kilometra. A wszystko to na czteropasmowej drodze z poprzyklejanymi do niej domami i ruchem ulicznym jak w Warszawie w godzinach szczytu. Jedyna różnica to taka, że u nas samochody w korku stoją a tam całe towarzystwo zapierdala 100 km/h. Coś niesamowitego.
Nie ma czasu na przerwę, brak koncentracji czy inne fochy. Trzeba jechać bo cię rozjadą. Trzeba przyznać, że mimo ogólnego chaosu przemieszczają się oni bardzo sprawnie i w swoich nieprzewidywalnych ruchach są dosyć przewidywalni :)

Dojeżdżamy do Bejrutu. Kolejny szok. Nie jest to typowa arabska stolica jak Kair czy Damaszek. Nie ma arabów z kurami pod pachami, dymiących starych klamotów na ulicach. Nawet kobity nie kryją się za chustami i szlafrokami tylko mają dżinsy i makijaż. Wygląda to jak normalne miasto. Ponieważ wszystko leży nad morzem stwierdziłem, że to jest chyba ta Hiszpania wschodu, której próżno szukać na Krymie.

http://tarcu.com/Preview/00296.jpg

http://tarcu.com/Preview/00297.jpg

http://tarcu.com/Preview/00298.jpg

http://tarcu.com/Preview/00299.jpg

No ale późno już więc kierunek - hotel. Jedziemy autostradą, żadnych kontroli, trochę spokojniej. Dojeżdżamy do miejscowości Sayda. 35 km od Tyr.

Kontrola.
Gość płynną angielszczyzną grzecznie mówi, że dalej nie pojedziemy. Zamarłem. Tłumaczę wszystko to co nas spotkało dzisiejszego dnia, wizy, rezerwacja, hotele, kilometry, plaża, basen i piwo. Odpowiada, że doskonale nas rozumie ale nie pojedziemy. Miasto jest objęte jakąś mega specjalną ochroną i tyle. Pytam się dlaczego wszyscy obok jadą? Jestem turystą nie terrorystą! wykrzykuję. Odpowiada, że do miasta mogą wjeżdżać wszystkie pojazdy oprócz motocykli. Czy to jakiś żart? pytam. Nie, odpowiada.

Odchodzę i chłonę myśli. O co chodzi. Jaja sobie ze mnie robi, czy co? Jak to, wszyscy mogą ale nie motocykliści, jakiś rasizm? A rowery? Rowery mogą.

Pytam się co mam zrobić. Mam hotel i takie tam. Mogę wziąć lawetę, która przewiezie mnie przez miasto. Ile to kilometrów? Pięć, odpowiada. Nie, to musi być żart.
Ale dwóch żołnierzy obok z AK47 sugeruje, że tu raczej nie ma mowy o żarcie. Pytam się skąd ta laweta i ile kosztuje. Lawety podobno jeżdżą na tej trasie bo przewożą też lokalne piździki. Żołnierz wychodzi na ulicę, cały ruch autostradowy robi stop i podjeżdża laweta. Ile? 20$. No nie, 20$ za 5 kilometrów, jutro powrót znowu 20$, wyjdzie drożej niż ten obsrany hotel.

Mówię, że nie chcę. Autostrada rusza dalej. Jest godzina 19. Baseny i kąpiele poszły w pizdu. Co robić? Coś we mnie pękło, zaciąłem się. Wstaję i mówię do gościa, że płacić nie będziemy, że mamy wszystkie dokumenty uprawniające do wjazdu do Libanu, że mamy rezerwację i chcemy kurwa jechać. Nie możemy odpowiada. W takim razie informuję go, że nie mamy już pieniędzy na kolejny hotel i śpimy tu na ulicy pod okiem jego AK47.

Chłop wpada w konsternację. Tłumaczy, że nie można tu, że mamy zabrać motocykle i cofnąć się przynajmniej 200m od punktu kontroli. Stwierdzam, że jestem głodny i zmęczony bez pieniędzy i humoru. Przekazuję moje stwierdzenie żołnierzowi i informuję go, że może mnie aresztować lub zastrzelić, bo ja się stąd nie ruszam.

Na jego twarzy widzę wyraźnie głupią minę. Odchodzi, bierze telefon.
Nie będę opisywał szczegółów naszych dalszych rozmów ale możecie wierzyć, że było interesująco. Po godzinie telefonowania podchodzi i grobowym głosem informuje, że za chwilę podjedzie wojskowy wóz za którym pojedziemy do sztabu, gdzie pogadamy z pułkownikiem. Myślę ok, będziemy spali na więziennej pryczy, zawsze to lepiej niż przy autostradzie :D

Po kilku minutach podjeżdża gazik z karabinem wielkości lufy od czołgu na dachu. Jedzie pod prąd i cały ruch na autostradzie robi stop. Groźny gość podchodzi i mówi "follow me", jeżeli zostaniemy z tyłu, albo ich wyprzedzimy to nas zastrzelą. Ruszamy. Gość na dachu obraca lufę i celuje mi w głowę.

Cholera, a jak afryczka zdechnie, pompa padnie, regulator zawiedzie. Zastrzelą i tyle. No ale trudno. Jak przygoda to przygoda ;)

Przejeżdżamy przez miasto, ludzi widzą tu pierwszy raz motocykl od lat. Po kilku minutach dojeżdżamy. Biorą paszporty i każą czekać. Po chwili wracają i mówią, że teraz to będziemy rozmawiać z kolonelem. Szykuję się na ostrą walkę.

Wchodzimy do biura. Klima chodzi, muzyczka gra i zza biurka podchodzi do nas chłop w koszulce, krótkich spodenkach i klapkach. Co to za kolonel? myślę.

Gość płynną angielszczyzną wita na serdecznie, przeprasza za zamieszanie i powstałą sytuację. Częstuje nas wodą i papierosami. Wygląda to trochę jak ostatni posiłek skazańca :)

Ale nie, pełna sympatia i kultura. Zrozumienie naszej sytuacji. Tłumaczę jeszcze raz wszystko od początku. Wizy, hotele, patrole, rezerwacje, baseny, plaże piwo. Zbiera to wszystko do kupy, kseruje każdą stronę w paszporcie, nawet moją trasę narysowaną na mapie. Kiedy w końcu się zaprzyjaźniliśmy pytam go o co chodzi z tymi motocyklami? Odpowiada, że 10 lat temu dwóch Palestyńczyków na motocyklu jechało przez miasto i z kałacha waliło do ludzi. Zabili wtedy sporo osób i od tej pory motocykle mają wstęp wzbroniony. Przecież z samochodu też można strzelać, mówię. Tak ale motocyklem łatwiej uciec.

Tłumaczy nam, że generalnie na południe od Bejrutu a już 100% od Saydy, czyli miasta gdzie jesteśmy można się poruszać tylko i wyłącznie na podstawie zezwoleń. I co my w ogóle tu robimy. Jak tu dojechaliśmy, zwłaszcza na motocyklach? Normalnie, odpowiadam.
Potwierdza rezerwację, dzwoni na posterunki, granicę i Bóg wie gdzie jeszcze. Z uśmiechem na ustach mówi, że zrobi dla nas wyjątek i nas puści.
Informuje nas o zagrożeniach wynikających z bliskości Izraela, nakazuje nie zbaczać z drogi.
Ustalamy, że wojsko nas zostawi za miastem i jutro jak będziemy wracać to z hotelu mam do niego zadzwonić i umówionym miejscu będzie czekał samochód, który nas będzie eskortował przez miasto.
Z uśmiechami na ustach się żegnamy i jedziemy dalej.
Po drodze mijamy sporo posterunków, ale wszyscy już o nas wiedzą. Jedziemy bez problemów. A co, bali się. W końcu zawsze mogłem zadzwonić do kolonela :D

O 21 lądujemy w hotelu. Z morza nici, z basenu też. Ale nic, myślę, warto było. Przygoda. Wypijamy po kilka browców i próbuję coś się dowiedzieć od właścicieli.

http://tarcu.com/Preview/00300.jpg

Jesteśmy u nich pierwszymi motocyklistami, pierwszymi Polakami. Opowiadam o przygodach z dzisiejszego dnia. Jesteśmy 14 kilometrów od granicy z Izraelem. Stacjonują tam wojska pokojowe, które pilnują tego bałaganu.

http://tarcu.com/Preview/00301.jpg

Pytam się, o co chodzi i po co się leją? Względy religijne? pytam. Nie, odpowiadają. Chodzi tylko i wyłącznie o ziemię. A kto napada na kogo? Izraelczycy na Liban. Przecież Liban nawet nie ma swojej armii, więc jak może na kogoś napaść, odpowiadają. Są tu tylko wojska pokojowe, które pilnują pokoju a nie napadają.
Raz na 3 lata są jakieś naloty z kierunku Izraela na Liban podczas których giną ludzie.
A czemu nie podpiszecie jakiegoś pokoju z nimi, jak Egipt czy Jordania? Bo Syria się nie zgadza. Syria? pytam zdziwiony, przecież to dużo biedniejsze państwo od Libanu. Ale jednak, są tam jakieś zależności, które nie są łatwe i pewnie długo się nie zmienią. Generalnie w tamtym rejonie Syria rządzi.

Następnego dnia po śniadanku pstrykam kilka fotek, tego co wczoraj straciliśmy.

http://tarcu.com/Preview/00302.jpg

http://tarcu.com/Preview/00303.jpg

Jedno jest pewne. Kiedyś tam jeszcze wrócę.

Kierujemy się na Bejrut. Dzwonię do pułkownika. W umówionym miejscu czeka wóz. Syrena policyjna i heja przez miasto. Samochody zjeżdżają na boki i kierowcy dość zdumieni na nas patrzą. Dojeżdżamy do rogatek. Miło się żegnamy i już bez przeszkód ciśniemy dalej.

Mijamy Bejrut

http://tarcu.com/Preview/00304.jpg

http://tarcu.com/Preview/00305.jpg

http://tarcu.com/Preview/00306.jpg

http://tarcu.com/Preview/00307.jpg

http://tarcu.com/Preview/00308.jpg

oraz jego okolice. Po co jechać do egipskiego syfu?

http://tarcu.com/Preview/00309.jpg

http://tarcu.com/Preview/00310.jpg

http://tarcu.com/Preview/00311.jpg

Powyżej Bejrutu żadnych kontroli. Prawdziwe kurorty, Hiszpania wschodu :D

Dojeżdżamy do granicy syryjskiej. Po dwóch wjazdach do Syrii to ja już na granicy mówię co i jak :D 45 min i już jestem w Syrii. Szast prast i wieczorkiem jesteśmy już w Turcji, gdzie śpimy w hotelu przy granicy.

A od następnego dnia rozpoczyna się kilkudniowy powrót. Coś tam jeszcze będzie do obejrzenia, ale generalnie już będziemy wracać.

Ola 23.07.2008 13:58

Po libańskiej części to już naprawdę chylę czoła :bow:. Zupełny odlot. Moje gratulacje i podziwiam upór.

chomik 23.07.2008 14:36

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16506)
dlatego, że Liban to był jedyny kraj do którego aby dostać wizę trzeba mieć zarezerwowany hotel.

Sudan też.....

Nooo Panie rewelka Liban :) jak będziesz wracał, kiedyś, to wracam z Tobą :)

cwajdek 23.07.2008 14:54

Super przygoda, mistrzowski wyjazd. Chyba każdy za nas marzy o czymś takim. GRATULACJE.

Ale czy Phnom Penh to nie stolica Kambodży ?:):dizzy:


http://tarcu.com/2008East/big/East%2...2016-55-27.jpg

Gradient 23.07.2008 17:12

To mi się najbardziej podobało:


"Z generałem proszę, zagaduję"

A tak w ogóle to Liban już tylko dla prawdziwych twardzieli.
Gratuluję uporu, odwagi i cierpliwości.

Michasso 23.07.2008 20:10

7Greg, to teraz już w ogóle zgłupiałem.. Załatwiać te wizy do Libanu, czy nie? Bo nawet jeśli nie są wymagane do 30 dni, to jednak się przydały..
Jak długo byliście na południu? Bo z tego co wiem, to jest jeszcze trochę do zobaczenia..

7Greg 23.07.2008 21:25

Cytat:

Napisał Michasso (Post 16561)
7Greg, to teraz już w ogóle zgłupiałem.. Załatwiać te wizy do Libanu, czy nie? Bo nawet jeśli nie są wymagane do 30 dni, to jednak się przydały..
Jak długo byliście na południu? Bo z tego co wiem, to jest jeszcze trochę do zobaczenia..


Wizy jak najbardziej w Polsce załatwiliśmy. O tym, że BYĆ MOŻE NIE TRZEBA dowiedziałem się przy WYJEŹDZIE na granicy. W Libanie byliśmy 2 dni. Na południu jest cala masa do obejrzenia tylko, że możesz tam po prostu nie dojechać.
Zadzwoń może do ambasady polskiej w Libanie. Najgorsze, że jak się okaże, że trzeba to już będzie pozamiatane.

felkowski 24.07.2008 18:47

Smutek
 
:confused:UUUUU to dzisiaj nie ma nowego odcinka ?? Szkoda, bo się specjanie wcześniej z fabryki urwałem. Wciąga to jak nie wiem co. Greg nie myślałeś o tym żeby to upublicznić ? :Thumbs_Up:

JareG 24.07.2008 19:30

Cytat:

Napisał felkowski (Post 16742)
:confused:UUUUU to dzisiaj nie ma nowego odcinka ??

No wlasnie, cos sie kolega greg opierd*** :D

7Greg 24.07.2008 20:16

Cytat:

Napisał felkowski (Post 16742)
:confused:UUUUU to dzisiaj nie ma nowego odcinka ?? Szkoda, bo się specjanie wcześniej z fabryki urwałem. Wciąga to jak nie wiem co. Greg nie myślałeś o tym żeby to upublicznić ? :Thumbs_Up:


Dzisiaj nie miałem weny. Bo ja artsta jestem i muszę mieć natchnienie :oldman:

Felek, jeżeli chcesz to upubliczniaj. Bierz i nawet nie płać :umowa:

Ronin 24.07.2008 20:20

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16762)
Bierz i nawet nie płać :umowa:

chyba, że przelewem;):beer2::zdrufko::friday:

giziu 24.07.2008 22:54

7greg
Wiesz co...szczena mi opadła na glebę. Jeszcze tak zajebistego opisu z wyjazdu nigdy nie czytałem, foty po prostu rewelacja.
Choć nie toleruje arabów po twoim opisie nabrałem chęci na wspólny wyjazd w tamtą cześć świata.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:41.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.