Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Będzie fajnie....czyli jak skopiemy niedźwidziom dupsko!! [2008] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=992)

Pastor 10.10.2008 15:48

Cytat:

Napisał Izi (Post 26983)
cd(może)n

cd(musi)n, bo w ryj!

Zdruf!
:hello:

puszek 11.10.2008 10:57

Izi wklejaj jakies fotki w tekst..od razu bedzie fajniej sie czytało....

Izi 11.10.2008 12:54

z tego co wiem to foty słabo się do czytania nadają,
Puchu marny jak chcesz jakieś foty fajne poołoglądać to se weź pismo co je twoja pani kupuje co rano, jakaś "Burde" czy "Elle"

P.S. Oprócz tego nie potrafię TU wklejać zdjęć, stare forum było lepsze:)

Bies13 11.10.2008 20:06

Najlepsza relacja jaką kiedykolwiek i gdziekolwiek przeczytałem! Po co foty?
Izi, Bracie !! Ty po prostu masz TALENT ! Zawsze mówiłem, że jesteś zdolny do WSZYSTKIEGO !!:oldman:
Nie każ nam czekać na ciąg dalszy. Pliiiiiiiz! No, chyba, że szykuje się kolejna najepka- to co innego.
Na marginesie: będziesz na Biesowisku ?
Pozdrawiam
Konrad

NaczelnyFilozof 11.10.2008 22:26

Cytat:

Napisał Izi (Post 27058)
z tego co wiem to foty słabo się do czytania nadają,
Puchu marny jak chcesz jakieś foty fajne poołoglądać to se weź pismo co je twoja pani kupuje co rano, jakaś "Burde" czy "Elle"

Toast za ludzi którzy umieją PRAWDZIWIE podróżować :zdrufko:

klanol 12.10.2008 11:20

ja tam lubię obrazki oglądnoć gdzyż słaby w mowie i piśmie jestem. dlategoż domagam się ilustracyji zacnych co by opis ten jałowy okrasić :)
a tak na marginesie to mam pierdolca na punkcie zdjęć więc zapodawaj! :D

ramires 12.10.2008 12:04

Cytat:

Napisał Izi (Post 27058)
z tego co wiem to foty słabo się do czytania nadają,
Puchu marny jak chcesz jakieś foty fajne poołoglądać to se weź pismo co je twoja pani kupuje co rano, jakaś "Burde" czy "Elle"

P.S. Oprócz tego nie potrafię TU wklejać zdjęć, stare forum było lepsze:)

http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=434

a po drugie zasada i sposób działania jest identyczny jak w starym, tutaj jest więcej opcji, z których możesz a nie musisz korzystać ... :)

Problem jak zwykle leży pomiędzy klawiaturą a oparciem krzesła :haha2:

Robert Movistar 13.10.2008 12:37

Jak z fotami, to tylko tak umiem

Dzień 2. Próba przejazdu. Przejechane 1243km.

Rano pobudka, pakowanko i wszyscy ruszamy do Brześcia-Terespola.
http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKSh...6/P7120022.JPG

Tam
jeszcze ma na nas czekać Wasilczuk z ekipą. No i kurna się zaczyna
TRZODA. W Siedlcach Robert wjeżdża w dupę pani z niebieskiego VW Polo
a że to blondynka, to się cyrk zaczyna i jazda bez trzymanki.
Oświadczenia, policja, teściowa, strat ocenianie (Mamy kurwa nie
jechać ja się pytam).

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SPMRi...6/100_3411.JPG

W końcu jakoś docieramy do granicy tam szybko
wymieniamy się zawieszeniami przednimi z Wasilczukiem, co by AT prosto
jechała, całusy, uściski, machanie zasmarkanymi chusteczkami, wałuwa
na drogę od Pawła vel Wasilczuka, bo niestety samogon który mieli cały
wytrąbili.
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKSr...6/P7120025.JPG
My na wschód (tam musi być jakaś cywilizacja) reszta na
zachód poza jednym Ervinem,

http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKSp...0/P7120024.JPG

który na południe jedzie, do Koszyc.
Dzięki wam dziewczyny i chłopaki za wszystko. Na granicy okazuje się,
że powinniśmy mieć wizy tranzytowe na wjazd do Białorusi. Podobno to
od nowego roku weszło w życie (Sambor masz w ryj). Nie stresujemy się
zbytnio to dopiero początek wycieczki i kupę czasu mamy. Pomyśleliśmy,
że szanowni celnicy do łapki coś chcieli. Po 3 godzinach negocjacji,
podchodów i czego tam jeszcze, mamy już wszystkie papierki, pieczątki
i na własne ryzyko chcemy jechać dalej (już tak kiedyś w Mołdawii
podróżowaliśmy jak wizy jeszcze obowiązywały i fajnie było), ale nagle
jedna nadgorliwa pani, (dlaczego to zawsze są kobiety) upiera się, i
na każdym załatwionym papierku, na każdej załatwionej z mozołem
pieczątce przybija nam inną z napisem „Anulowano" i do konsulatu
odsyła w sobotę. Wywiad z polskim celnikiem potwierdza jednak że
musimy mieć wizę tranzytową. Mamy nie jechać czy jak do cholery?
Rzucamy, więc monetą, reszka jedziemy dalej omijając Białoruś przez
Litwę, Łotwę, orzeł przez Ukrainę. Wypada orzeł, sms do Fuksa, który
zanabył AT od Pawła z Jasła i w Kijowie od pół roku mieszka, że niech
się dzisiaj szukuje na odwiedziny. Tak, więc DZIDA na Dorohusk, potem
Kijów, wbijamy się na 200 kilometrowy zamknięty i remontowany odcinek
drogi o 24.00. OFF-road nocą na Ukrainie to jest to. Docieramy do
Fuksa o 4.00 tam NAJEBKA i spać.

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKTC...0/P7130026.JPG

7Greg 13.10.2008 12:49

Po pierwsze primo foty umieszczasz pomiedzy znaczniki IMG a nie URL
o tak ;)

[IMG]http://picasaweb.google.com/robertxr...10599767582914[/IMG]

aby fota była widoczna pomiędzy znacznikami IMG musi być adres samej foty a nie strony html czy innego badziewia.

Zerknij tu: http://archiwum.africatwin.com.pl/in...orum=7&id=2630
Zaczynając od 4 postu Ramiresa

Ostatnio molestowałem Wiecznego i juz jest kozak ;)

Robert Movistar 13.10.2008 13:09

Dzięki, już wiem jak to działa:)

Robert Movistar 14.10.2008 10:35

Dzień 3. My w matuszce Rasiji. Przejechane 355km.

Pobudka z samego rana o 12.00 czasu Ukraina. Wyjazd 13.00. Szybkie pożegnanie z Fuksem. Ciepło jak zwykle. Wbiliśmy się znowu w 200 kilometrowy odcinek z zakazem wjazdu (te drogi coś jęczą, że na 2012 rok szykują czy jakoś tak). Odcinkami jedzie się jak po stole, żadnych zakrętów, aut tyle co miejscowi. Po drodze zatrzymuje nas policja na radar za przekroczenie prędkości. Dodatkowo próbuje nam wmówić (tu pokazuje nam mapę z 1997 roku z zaznaczoną na czerwono i zielono drogą. Czerwona to ta, którą jedziemy a nie powinniśmy, zielona to ta właściwa tyle że chyba ze 100 km trzeba by było nadrobić) że złamaliśmy wszystkie zasady ruchu. Jak Africą na Ukrainie można przekroczyć prędkość??? Po 15 minutach rozmowy, milicjant/policjant chciał nam dać w końcu pieniądze na jedzenie. Jako że ciągle zakazem jedziemy, dojeżdżamy do budowy mostu. Dwóch pracowników chcąc zarobić na browar, pomagają nam przewalić motocykle przez tory kolejowe. Docieramy do granicy UA-RUS tam spędzamy 4 godziny i jesteśmy w Rosji! Bez jakichkolwiek problemów, trwało to dłużej niż zwykle, gdyż nie mieliśmy żadnej ichniej waluty a tylko w takich chcieli opłaty żebyśmy uiszczali. Oczywiście musieliśmy też załatwić z jedną panią celnik wwóz motocykli (znów kobieta). „Wriemiennyj wwoz”jest wydawany standartowo na 2 tygodnie, ale my po małej bajerze i suvenirze w postaci exluzywnej wódki „Gorzkiej Żołądkowej” miętowej załatwiamy sobie wwóz na 1 miesiąc, chcieliśmy na 2 miesiące, ale krzyknęła nam 5000 rubli za dwóch. Po małych negocjacjach cena spadła do 2000 za, dwóch ale to i tak za dużo. Tłumaczyła, że niżej nie może zejść, bo musi się z koleżanką podzielić. Jako że ciemno się zaczęło robić śpimy zaraz za granicą w hotelu 1000 gwiazdkowym. Tak jak tam komary wpierniczały, to chyba nigdzie na tym wyjeździe. Tak nam się przynajmniej wydawało…..

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKTT...6/P7130032.JPG

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKTV...6/P7140033.JPG

Marcin SF 15.10.2008 00:40

i już ? I tyle na dzisiaj ? kce wiecej ;)

Robert Movistar 15.10.2008 13:10

Dzień 4. ALF. Przejechane 550km.
Rano pobudka, pakowanie i w drogę. Ruch spory, mijamy miasta obwodnicami, więc nie musimy się przez nie pchać. Przed Moskwą ruch robi się naprawdę duży. Raz trzy, raz cztery pasy w jedną stronę. W samym mieście jest już po 5 pasów. Mercedes S, to chyba jedno z najbardziej marnych aut jakie tam jeżdżą. Robią się korki, przez które się przeciskamy. Jedna obwodnica, potem druga, potem już Złote Kolco. Docieramy w końcu do Aleksa vel Alfa. Na jakiś czas zamieszkamy u niego.

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKTZ...0/P7150042.JPG

Na co dzień zajmuje się serwisowaniem motocykli. Ma Mercedesa Sprintera, a na nim warsztat. Czasem jeśli awaria jest poważniejsza, pakuje sprzęt na auto i przywozi do Moskwy. Na pytanie jak daleko wyjeżdża, odpowiada że blisko, maksymalnie 1 000 – 1 500 km.

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SPMR-...6/IMGP0537.JPG

Parkujemy moto. Alf mieszka 15 min z buta od Placu Czerwonego. Od jutra zaczniemy załatwiać wysyłkę nas i moto na Kamczatkę. My niby mamy bilety, moto niby też załatwione, za pomocą dwóch znajomych Koli i Andrieja, ale że w Rosji byliśmy już kilka razy wiemy, że to takie proste nie jest :)
Tu należałoby się cofnąć, o co najmniej 2 lata.
Jak poznałem Andrieja i Kolję. Zadzwonił do mnie Sqwer (www.sqwer.cz ) że jeden znajomy Rosjanin rozwalił się pod Rzymem jak wracał ze zlotu Varadero na Sycylii i trza go szybko ściągnąć do Rosji, bo wiza mu się kończy za trzy dni i mogą być problemy z opuszczeniem Unii Europejskiej. Bierzemy busa i dzida na zmianę non-stop do Rzymu tam najebka, pakowanko moto na pakę, koleś do kabiny i dzida na Brześć-Terespol. Tu to można by całą epopeję opisać jeszcze. Bo nas dwóch w busie + Andriej + za nami na moto jeden koleś na trampku drugi na Africy. Kola na Trampku zalicza jeszcze na austryjackiej autostradzie 300m spotkanie z tamtejszym asfaltem. Czasu coraz mniej, wizy się kończą i kupa innych problemów. Najważniejsze, że zdążyliśmy i wszystko się udało, a Andriej miał dług do odpracowania:)
Fakt że kontakt się urwał jak kiedyś telefon z namiarami zgubiłem, cholera nie tylko ten kontakt się urwał, ale powoli zaczynam wierzyć w przypadki. O co biega? W roku 2008 coś tam pomagałem przy organizacji zlotu w Kletnie, a zawsze informację o nim wieszam na czeskim forum AT ( http://www.africatwin.cz/prehled_akci.asp?stranka=2 )
Nagle telefon -”Cześć tu Andriej z Moskwy mogę przyjechać na zlot do Kletna znalazłem informacje na czeskiej stronie”
ja - „ sie głupio pytasz, dawaj”
Okazało się jednak, że coś tam w pracy nie wypaliło czy baba się na wyjazd nie zgodziła i nie dotarł. Ale kontakt odnowiony. Andriej od roku siedzi na Słowenii bo tam babę poznał.
Mija kilka dni mamy problemy z załatwieniem wysyłki motocykli z Moskwy. Dzwonię do niego czy nie zna kogoś kto nam pomóc, w końcu całe życie mieszkał w Moskwie. On, nie ma sprawy tu masz namiary do Kolji, ten co z Rzymu też jechał, dzwoń do niego wszystko załatwi. Kilka telefonów i maili do Moskwy i wszystko załatwione. Mamy tylko moto dostarczyć. Jest tylko jeden problem. Kiedy my dotrzemy do Moskwy Kolja na wakacjach będzie u Andrjeja na Słoweni, ale dostajemy namiary na Aleksa który nam wszystko załatwi i jakby co pomoże. I tak poznaliśmy Aleksa vel ALFA.
Tak naprawdę, jutro sądny dzień...

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKTX...0/P7140039.jpg

Robert Movistar 16.10.2008 10:18

Dzień 5. Ale jaja. Przejechane 45km na Szeremietiewo. Wtorek

Po zniszczeniu zapasów gorzkiej żołądkowej przywiezionych z kraju Kraka, rano start na Szeremietiewo, aby pozbyć się motocykli. My mamy lecieć dopiero za dwa dni. Na Szeremietiewo wyjechaliśmy o 10.00 wróciliśmy o 20.00 a miało być dwie godziny. Ale po kolei…

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SPMR9...6/IMGP0536.JPG
Ubogich to i w Moskwie trzeba wspierać

Wjeżdżamy na Cargo zdać moto i zaczynają się pomiary czy wejdą (chociaż wcześniej wszystko było ustalone i podane łącznie z wymiarami i wagami). Trwało to 15 min. Demontaż szyby, opony w karton, REWELACJA, tylko gdzie jest zonk…? Przecież to Rosja!:) Nie wiedzieli tylko że to obcokrajowcy będą wysyłać motocykle, tak że zaczyna się znany też z innych lat cyrk, tym bardziej że motocykle wysyłamy w całości, z paliwem olejami akumulatorem, a nie w żadnej paczce czy w skrzyni. Organizator wysyłki Siergiej mówi: - „Po co motocykle mają lecieć w środę do Pietropawłowska, jak tam nie ma składu celnego. Niech lecą z wami w czwartek”. My ok, jeszcze lepiej jak polecą tym samym samolotem co my. Zdajemy moto jedynie szyby i lusterka demontujemy i klemy od akumulatora odkręcamy to wszystko. Olej w silniku, paliwo w zbiorniku, aku w moto zostaje i nic nie rozbieramy aby w jakąkolwiek skrzynie pakować. No, motocykle zdane, po ważone pojedynczo, w całości z paczkami, bo dwie dodatkowo wysyłamy, w których są nasze szyby, opony, buzery i takie tam nie wygodnie rzeczy.
http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKTk...6/P7150048.JPG

http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SPMSJ...6/P7150056.JPG
Tyle ważyła Iziego drynda

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKTe...6/P7150043.JPG

http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKTn...0/P7150050.JPG

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKT0...6/P7150060.JPG

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKT_...6/P7150064.JPG

http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKTx...6/P7150058.JPG
Takie wynalazki też samolotem da się przewieść

Idziemy się rozliczyć i tak jak wcześniej myślałem zaczyna się jazda bez trzymanki. Cena wcześniej ustalona na X wynosi teraz Xx4. Dlaczego? Bo to, bo tamto, bo tak i już czyli zaczynają się negocjacje. Tu powinna powstać osobna opowieść:) Po 8h „negocjacji” straszenia, błagania, modłów, zaklęć, wyklęć i przekleństw, cena ustalona zostaje na poziomie Xx1,2 – jest to dla nas już do przyjęcia. Z taką kwotą liczyliśmy się od samego początku (bakszysz nada zapłacić). Fakt, że gdyby nie pomoc Alfa byłoby o wiele trudniej. Kwity wypisane, pieniądze przekazane, możemy iść spokojnie się od stresować – Gorzka Żołądkowa.

Robert Movistar 17.10.2008 13:28

Dzień 6. Diebosz. Przejechane 0km. Środa.

Mamy cały dzień wolny. Poświęcamy go na zwiedzanie tego pana co leży na placu czerwonym, pojeźdzenie metrem (we Wrocławiu tego nie ma), wymianę waluty, browarzenie, poogladanie lasek, też u nas nie spotykanych, a wieczorem spotkanie z Dieboszem z klubu padonki www.padonki.ru, którego poznaliśmy rok wcześniej na Mołdawii w Kiszyniowie na imprezie czaptera Mołdawia.
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKUD...0/P7160067.JPG

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKUH...0/P7160072.JPG

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKUK...6/P7160079.JPG

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKUM...0/P7160080.JPG

Generalnie będąc w zeszłym roku na wyjeździe, mieliśmy w planach odwiedzenie Kiszniowa, gdzie poznaliśmy Diebosza. Facet nadaje na tych samych falach co my, czyli najepka rulezzzz. Nie będę pisał o szczegółach bo dzieci mogą to czytać. W Kiszniowie spędziliśmy 3 dni. Było wtedy chyba zaćmienie słońca, bo ciemności nas nie opuszczały.

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/Rta9j...0/F1000010.JPG

http://lh3.ggpht.com/robertxrv/Rta9q...0/F1000015.JPG

http://lh5.ggpht.com/robertxrv/RtbBJ...0/F1030035.JPG

W Moskwie umówiliśmy się z Dieboszem gdzieś w centrum, w jakiejś knajpie, gdzie ponoć motocykliści przyjeżdżają. Ludzi było full, ale gęby Diebosza nie sposób nie rozpoznać. Deklujemy się na końcu sali, i tradycyjnie wjeżdża na stół spora ilość napitku.
http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKUO...6/P7160081.JPG

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKUS...6/P7160087.JPG

Wychodzimy ostatni, idziemy w stronę metra, co by się do Alfa dostać. Trza iść spać, bo jutro kolejny sądny dzień.

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKUU...0/P7160091.JPG

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKUZ...6/P7160101.JPG

http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKUd...0/P7160109.JPG

Robert Movistar 20.10.2008 13:36

Dzień 7. Lecimy Uraaaaaaaaaaaaa. Przeleciane....chyba z 9 tyś km. Czwartek

Zostawiamy u Alfa cały zapas Gorzkiej Żołądkowej bo ją bardzo polubił, latamy trochę skuterem po Moskwie i na Szeremietiewo bo o 16.10 wylot do PKC. Alf wiezie nas na lotnisko. Z centrum Moskwy na Szeremietiewo jest ponad 30 km. Po odprawie, na której skrupulatnie wszystkich sprawdzają, łącznie ze zdejmowaniem butów zasuwamy na odpowiednie wyjście, ludzie jarają gdzie się da. Schodzimy na dół do autobusu, który ma nas dowieść na płytę lotniska. Pchają się wszyscy, jak by miejsca im mieli zająć. Żeby wszystkich zabrać, autobus podjeżdża trzy razy.
Tu w samolotach i na odprawach jest bardzo fajnie, można mieć alkohol w szklanych butelkach którego nie zamykają w żadnych specjalnych pojemnikach. Kupujesz flachę, to na pokładzie wyciągasz i najebka, tak że na 10 tys metrów niezłą zabawę zaliczamy w samolocie. Koledze który siedział przed nami, wypijamy cały zapas whisky, on nam cały zapas żubrówki. Po wylądowaniu na kolegę czeka uaz z napisem milicja i go zabiera w eskorcie, nam się udaje. Obok nas siedzi starszy jegomość, który wraca z Moskwy do Pietropawłowska. Za dawnych czasów wysłali chłopa do wojska na Kamczatkę i jak większość z nich już tam został. Był u brata w odwiedzinach, nie widzieli się kilka lat. Jedni pasażerowie są ubrani zimowo, inni jak by z plaży wrócili. Szczególną uwagę przykuwają dwie dziewczyny w mini. Jak wchodziły schodami do samolotu, wszyscy faceci stojący jeszcze na dole mieli ciekawy widok. Zastanawiamy się jak tam pogoda i czy dryndy oby na pewno lecą naszym samolotem. Stare i zbutwiałe stewardessy wrażenia na nas nie robią. Najgorsze były małe znudzone i ryczące dzieci. Staraliśmy się usnąć.
Niestety, dwie miłe panie siedzą na końcu samolotu, a my na skrzydle. Najepka czyni cuda

Robert Movistar 27.10.2008 11:23

Dzień 8. Elizewo. Przejechane 0km. Chyba piątek
Lądujemy Ił-em 96 na Kamczatce (nie chcieli nam go sprzedać).
http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKUk...6/P7170126.JPG

Odpalamy GPS, żeby zobaczyć czy oby faktycznie to Kamczatka. No tak, to jednak to miejsce. Prostopadle do pasa którym lądowaliśmy nad naszymi głowami przelatuję MIGi29. Nikt na nas nie czeka, buuuuuuuu, ale to normalne, bo jak nas Łysol informuje u Saszy z powodu naszego przyjazdu jakieś spotkanie było i nikt się rano nie obudził. Idziemy po toboły, które wylądowały w małym pomieszczeniu. Każdy kto z taśmociągu bierze torbę, musi udowodnić panu przy wyjściu że to jego bagaż. No nic to, przestawiamy budziki o +11 godzin i idziemy spróbować odebrać motocykle, co z nami miały przylecieć. Pani na gruzowym terminalu informuje nas, aby przyjść za 2 godziny, bo dopiero wtedy rozładują samolot, idziemy do parku na przeciw lotniska i obserwujemy wyładunek, wypakowują, wypakowują, motocykli nie widać ludzie wsiadają samolot odlatuje idziemy do pani jeszcze raz. Okazuje się, że zapomnieli w Moskwie zapakować, akurat to mnie nie dziwi toż to Rosja a ja tu już nie pierwszy raz. Co z tym fantem zrobić? Pomyślimy później teraz trza siebie i bagaż przetransportować do PKC. Próbujemy dzwonić do Saszy, ale „telefon nie rabotajet”, no to do Łysola. On ich w końcu obudził (nie wiem jak) i daje znać że odbiorą nas z lotniska nam „nada rzdać”. W końcu jakoś wszyscy się spotykamy, Locha kolega Saszy idzie sprawdzić co z naszymi motocyklami. Uruchamiamy jeszcze w Moskwie Aleksa w tej sprawie i dzwonimy do Miedwiediewa, przecież tu tyle „miedwiedzi Kodiaków”. Kilka chwil oczekiwania i jest odpowiedź: będą jutro, pojutrze lub w ogóle kiedyś tam. A że ta odpowiedź nas satysfakcjonuje to na dzisiaj dajemy sobie spokój. Jedziemy do Saszy domu. Po drodze jakieś śniadane,

http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKVI...6/P7180139.JPG
http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKVE...6/P7180134.JPG

i szybkie zwiedzanie Pietropawłowka. Widać, że miasto żyje z oceanu. Wszędzie dźwigi portowe i wpływające do portów statki towarowe. Zresztą to jedyna droga, po za lotniczą dostania się na półwysep.
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKVG...0/P7180137.JPG
Jest sporo okrętów wojennych, łodzi podwodnych w zatoce. Na drugim brzegu jest małe miasteczko i port wojenny. Żeby się tam dostać, trzeba mieć specjalne zezwolenie. Locha mówi, że postara się je załatwić. Facet dostał od nasz ksywkę „reżyser” telefony grzały się w jego rękach, cały czas nawijał, coś załatwiał. Miasto szare, ruch spory, wszystkie auta to 4x4 od typowych terenówek, po Toyoty Yaris, czy Nissany Micra. Ale większość z nich, to marki u nas nie znane. Cholera wie co to za wynalazki. 99,9% aut ma kierownicę po prawej stronie, choć ruch lewostronny. Wszystko płynie z Japonii do Władywostoku, a potem do Pietropawłowska. Pogoda pochmurna, więc wulkanów za bardzo nie widać. Ale co tam, to dopiero początek wyjazdu. U Saszy szybkie jedzenie z menu typowo ichniejszym, czyli kraby, ryby, kawior.
http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKVc...6/P7180172.JPG
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKVe...6/P7180173.JPG

Po obiadku relaks w aqua parku. Woda cieplutka, prosto z gejzera, lato, jesień, zima basen czynny cały czas.
http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKVM...6/P7180153.JPG
http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKVQ...6/P7180159.JPG
Po drodze jedziemy do znajomego Saszy, który importuje z USA i Japonii motocykle, potem je sprzedaje. Ceny mają wariackie mimo że Japonia blisko. Średnio motocykle są droższe niż u nas o 10-20%. Zdarzają się często pojemności 400 cm3.
http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKVW...6/P7180166.JPG
Niebo zaczyna się przecierać i wyłaniają się powoli wulkany
http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKVX...6/P7180167.JPG

Dzień kończymy jak co dzień, hołd pewnym trzeba oddać. Jak tu „tiemno” szybko się robi, czyli najepka.

7Greg 27.10.2008 11:42

Bardzo ładne zdjęcie pod wodą :)

wieczny 27.10.2008 12:10

Moja ulubiona relacja :).

samul 27.10.2008 12:42

No zajebiscie!!! Teraz troche dzidy bedzie? Dla rownowagi? Bo najepka permanentna i trzoda takoz :D :D :D

podos 27.10.2008 14:39

Jakiej dzidy? Nawet nie odpalili sprzętów. Widzialem wczoraj zdjęcia i nie ma ani jednego z motocyklem....

Izi 27.10.2008 15:42

Dzidy ni ma bo motury nie doleciały, a my posiwieli czy popili, czy jakoś tak

P.S. Podos a ty już więcej tych zdjęć z gołymi babami nie oglądaj bo powiem wiesz komu :)

Robert Movistar 29.10.2008 10:14

Dzień 9. Tichy Okean (Ocean Spokojny). Przejchane 35km z Elizewa do garażu. Sobota.

Rano przejeżdża Kola co ma RD04 (to druga i zarazem ostatnia AT na Kamczatce). Był dwa lata temu motocyklem na Goblin Show. Na co dzień jeździ Subaru,
http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SMoX5...6/DSCF0863.JPG

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SMoXQ...6/DSC00058.JPG

z kierownicą po jedenej słusznej stronie, czyli prawej. Zabiera nas nad Ocean Spokojny. Tam kompu, kompu, czarna plaża, czarny piasek, mewy, ryby, wraki statków.
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKVh...0/P7190176.JPG

Ludzie rozbijają namioty, grilują. Całe nadbrzeże usiane jest opuszczonymi bunkrami po czasach zimnej wojny. Na zboczach gór, betonowe konstrukcje, gdzie niegdyś stały czołgi i działa strzegące ZSRR, dookoła łuski, ostrzelane ściany, oczywiście co można było zabrać ze sobą zabrano. Polscy złomiarze mieli by tutaj raj, wszędzie rozrzucony złom. Prowadzą tam wąskie, dziurawe ścieżki. Widać pierwsze ślady niedźwiedzi, w postaci gówien na ścieżkach, poprzewracanych krzaków i małych drzewek (których liczbę na Kamczatce ocenia się na ok. 20 tyś). Logistycznie budowa tego wszystkiego była wyzwaniem. Tam gdzie kończy się plaża a zaczynają pola uprawne, głębokie rowy utrudniające dodarcie obcym wojskom w głąb lądu.
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKVv...6/P7190201.JPG

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SPMRl...6/100_3483.JPG

Nagle telefon od Lochy- „Wracajcie są motocykle”. No to dzida na „gruzowyj terminal” do Jelizewa, który jak w Moskwie twierdzą że nie istnieje. Tam jak zawsze trochę jaj, czyli kasa. Pewnie za to, że byli łaskawi nam oddać motocykle. 2800 rubli, sami nie wiemy za co ale nada płacić i już. Po wyjeździe w terminalu powiększamy ilość Afric RD07 i RD04 o 100% na Kamczatce. Oglądamy dryndy, o dziwo są całe i nie uszkodzone.
http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKV6...6/P7190222.JPG

Tak że wszystko gra, Szybki montaż szyb, klem w aku, graty do Land Cruisera, co my go potem kupili, i w drogę do PKC. Odwiedzamy klub „Kwadratowe koło”.

http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SPMRp...6/100_3628.JPG

Chłopaki poczynili już 2 próby przejechania drogą lądową z Pietropawłowska do Magadanu. Okazuje się, że nie udane, więc kombinują trzecią. Poznajemy szefa, dostajemy filmy z wypraw, rozmawiamy o naszych planach przejazdu, wszędzie na ścianach mapy, zdjęcia. Mamy pomysł na przejazd z Kamczatki do Magadanu. Okazuje się że nasza trasa jest chyba najbardziej słuszną. Pokazujemy, co planujemy za 2-4 lata przejechać, teraz to rozpoznanie terenu. Opowiada gdzie w tym roku dojechali. Najlepsze są teksty w stylu „po dwóch tygodniach „jazdy”, tu się uśmiecha, pokonaliśmy 100km, taki teren, i musieliśmy się wycofać” i tym podobne. Z jednej strony Kamczatki góry, a z drugiej rzeki, dróg brak. Po powrocie do PKC, Sasza zabiera nas na statek, którym pływa. W porcie stoi również okręt ochrony wybrzeża.
http://lh3.ggpht.com/robertxrv/SLKV-...6/P7190228.JPG

Zdarzają się przypadki, gdy łodzie które łowią kraby w zakazanych miejscach, lub w czasie w którym nie można, zostają ostrzelane dla przykładu. Krypa na dno, ludzie na pokład. Najlepszy biznes jest na handlu kraba w Japonii. Wypływając na pół legalną robotę można nie źle zarobić, ale ryzykowne jest wtedy spotkanie właśnie z taką łajbą. Sasza pokazuje gdzie jego miejsce pracy, gdzie i jak sortuje się kraba.
http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SLKWE...0/P7190236.JPG
http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKWJ...6/P7190245.JPG
http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SLKWM...6/P7190247.JPG

Praca na łodzi trwa od 3 do 6 miesięcy. Dziennie po 12 godzin oddziela się nogi kraba od jego reszty i tak prze 3 lub 6 miesięcy…..Bierzemy kilka krabów do domu na kolację.
http://lh5.ggpht.com/robertxrv/SLKWV...6/P7190266.JPG

Będą krabowe specjały w różnych wydaniach.

http://lh4.ggpht.com/robertxrv/SPMRw...6/100_3526.JPG
http://lh6.ggpht.com/robertxrv/SPMRv...6/100_3519.JPG
Uwierzcie nam były…..Najpeka też…..

sambor1965 29.10.2008 23:04

Znalezione gdzies na forum...

Сегодня в ночь из Петропавловска-Камчатского параход "Фортуна" понесет на своем борту к берегам Владивостока две Африки и двух польских пилотов. Поездка в Магадан у них на этот год уже отменяется. Хотят побыть несколько дней в столице Приморья, сгонять в Находку, дальше от Сковородино на Тынду и по БАМу. Надеются с Северобайкальска попасть в Иркутск (я посоветовал ехать до Братска и там уже выходить на Тулун). Дальнейшие планы до Тюмени, потом южной дорогой на Самару, от туда либо через Саратов, либо через Пензу на Украину, там уже к себе на Родину.
Поляки парни настоящие Африканцы, подготовлены к полной автономке, неприхотливы и самостоятельны, имеют полный комплект всего, что нужно, а также не нужного, но на собственном опыте знаю, как помогает простое человеческое участие, общение, ну и само собой помощь в дороге.
Приморцы!!! Примите участие в польских покатушках по вашему краю. Они там будут несколько дней, хотят посмотреть, что есть интересного и в путь. Ну и остальные по пути следования кто хочет пообщаться, типа велком. Наставьте их на путь истинный.
Поляки коммуникабельные, водку пьют, при необходимости (и наличии) курят, ночуют в любых условиях, русским владеют, матерятся на понятных языках…
На территории России у них будут действовать номера +79147871569 и +79147871570 обоих зовут Роберт. За пределами дальнего востока у них уже будет роуминг, так что пишите лучше СМС. Их телефоны кириллицу принимают, но отвечают только латиницей. Пока будут идти до Владивостока, естественно будут без связи (около 5-6 дней).
Короче – две Африки, два поляка, два Роберта. Кто встретит, отпишитесь тут, самому интересно где они будут и что с ними.
Всем кто дочитал до конца, удачи и спасибо за внимание.

puszek 29.10.2008 23:30

Niezle wyniuchane... Poszukaj jeszcze w chinskim necie o waszej wyprawie na pustynie ...:haha2:

PawelZDR 30.10.2008 00:55

Cytat:

Napisał sambor1965 (Post 29376)
Znalezione gdzies na forum...

Сегодня в ночь из Петропавловска-Камчатского параход "Фортуна" понесет на своем борту к берегам Владивостока две Африки и двух польских пилотов. Поездка в Магадан у них на этот год уже отменяется. Хотят побыть несколько дней в столице Приморья, сгонять в Находку, дальше от Сковородино на Тынду и по БАМу. Надеются с Северобайкальска попасть в Иркутск (я посоветовал ехать до Братска и там уже выходить на Тулун). Дальнейшие планы до Тюмени, потом южной дорогой на Самару, от туда либо через Саратов, либо через Пензу на Украину, там уже к себе на Родину.
Поляки парни настоящие Африканцы, подготовлены к полной автономке, неприхотливы и самостоятельны, имеют полный комплект всего, что нужно, а также не нужного, но на собственном опыте знаю, как помогает простое человеческое участие, общение, ну и само собой помощь в дороге.
Приморцы!!! Примите участие в польских покатушках по вашему краю. Они там будут несколько дней, хотят посмотреть, что есть интересного и в путь. Ну и остальные по пути следования кто хочет пообщаться, типа велком. Наставьте их на путь истинный.
Поляки коммуникабельные, водку пьют, при необходимости (и наличии) курят, ночуют в любых условиях, русским владеют, матерятся на понятных языках…
На территории России у них будут действовать номера +79147871569 и +79147871570 обоих зовут Роберт. За пределами дальнего востока у них уже будет роуминг, так что пишите лучше СМС. Их телефоны кириллицу принимают, но отвечают только латиницей. Пока будут идти до Владивостока, естественно будут без связи (около 5-6 дней).
Короче – две Африки, два поляка, два Роберта. Кто встретит, отпишитесь тут, самому интересно где они будут и что с ними.
Всем кто дочитал до конца, удачи и спасибо за внимание.


Nawet wódkę piją i lulki palą dwa Robert-y:haha2::Thumbs_Up:

ENDRIUZET 30.10.2008 01:14

O Dżizus ... Kozacki Wypad :)

Robert Movistar 30.10.2008 18:10

Sambor, interesujące, gdzieś to wygrzebał???
Jest kilka nieścisłości. Oczywiście po zadeklowaniu się na "Fortunie" mieliśmy płynąć do Władywostoku, ale jak wiadomo Rosja zmienną jest.Tak więc Nachodki, Władywostoku, Tyndy i Bracka my nie widzieli. Ale za to jakie inne rzeczy.... BAM i owszem ale nie od tej strony.
Palenie i picie porzuciliśmy zaraz na statku, w drodze powrotnej nieśliśmy dobre słowo i nawracaliśmy Rosjan na Dzidę, Trzodę i Najepke.

Cytat:

Napisał sambor1965 (Post 29376)
Znalezione gdzies na forum...

Сегодня в ночь из Петропавловска-Камчатского параход "Фортуна" понесет на своем борту к берегам Владивостока две Африки и двух польских пилотов. Поездка в Магадан у них на этот год уже отменяется. Хотят побыть несколько дней в столице Приморья, сгонять в Находку, дальше от Сковородино на Тынду и по БАМу. Надеются с Северобайкальска попасть в Иркутск (я посоветовал ехать до Братска и там уже выходить на Тулун). Дальнейшие планы до Тюмени, потом южной дорогой на Самару, от туда либо через Саратов, либо через Пензу на Украину, там уже к себе на Родину.
Поляки парни настоящие Африканцы, подготовлены к полной автономке, неприхотливы и самостоятельны, имеют полный комплект всего, что нужно, а также не нужного, но на собственном опыте знаю, как помогает простое человеческое участие, общение, ну и само собой помощь в дороге.
Приморцы!!! Примите участие в польских покатушках по вашему краю. Они там будут несколько дней, хотят посмотреть, что есть интересного и в путь. Ну и остальные по пути следования кто хочет пообщаться, типа велком. Наставьте их на путь истинный.
Поляки коммуникабельные, водку пьют, при необходимости (и наличии) курят, ночуют в любых условиях, русским владеют, матерятся на понятных языках…
На территории России у них будут действовать номера +79147871569 и +79147871570 обоих зовут Роберт. За пределами дальнего востока у них уже будет роуминг, так что пишите лучше СМС. Их телефоны кириллицу принимают, но отвечают только латиницей. Пока будут идти до Владивостока, естественно будут без связи (около 5-6 дней).
Короче – две Африки, два поляка, два Роберта. Кто встретит, отпишитесь тут, самому интересно где они будут и что с ними.
Всем кто дочитал до конца, удачи и спасибо за внимание.


Robert Movistar 30.10.2008 20:38

Dzień 10. MIG-31-szy. Przejechane 306km. Niedziela.
Dzisiaj jakieś święto rybaka, u nich to tak jak u nas górnik. Jest tuningowisko, gorące źródła, lotnisko, helikopter, Mig31.

Pobudka i do Elizewa lecimy na imprezkę, którą nazwaliśmy tuningowiejsko. Kupa ludzi, kupa aut, kupa motocykli, kupa fajnych porozbieranych lasek, kupa japońskiego tuningu, kupa driftu, kupa dymu z palonych opon w ogóle kupa wszystkiego. Na początek dnia kontrola
http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...6/100_3532.JPG
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7200281.JPG
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7200282.JPG
http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7200283.JPG
http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7200289.JPG
Plan taki na dzisiaj taki, że pojedziemy dalej do Małek, gdzie są gorące źródła. Po drodze wpadamy do bazy Dimy, który jedzie z nami na Hondzie Dominator, pooglądać helikoptery i samoloty. Jest kapitanem jednego ze śmigłowców
http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/100_3601.JPG
http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7200320.JPG
(może jak nie będzie dowódcy to uda się polecieć), którym sprawdza gdzie spadł ostatnio wystrzelony pocisk. Czasem jak się Ruskim kierunki popierniczą i zatopią jakiś statek, Dima próbuje uratować rozbitków. Fajna robota, ruska armia strzela z samolotów lub okrętów wojennych na bliżej niezydentyfikowany poligon, a chłopak se lata i sprawdza gdzie pizgnął pocisk. Miejsca sporo, więc walą gdzie popadnie. Aby do lądowiska helikopterów dotrzeć, musieliśmy dwa razy przejechać przez lotnisko, na którym lądują MIGi, które też startują, tak że trza uważać. Zresztą jest to baza wojskowa. Gdy docieramy na miejsce przylatuje zgraja psów i dwóch żołnierzy. Znają Dimę więc nie strzelają do nas. Asfalt kończy się szybko, potem leśne dróżki, hopki, bagienka. Pełen luz. Próbujemy odpalić śmigłowiec, ale baterie ma chyba za słabe. Dima pokazuje co jest do czego. Potem oczywiście relaks w gorących źródłach w miejscowości Małki. (jakieś 100 km od PKC).
Po drodze posiłek w postaci pysznych bułeczek z różnycm farszem, a to z paróą, a to z mięsem, a to z grzybami i kapuchą. Schabowego niestety nie mieli...
http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/100_3612.JPG
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7200336.JPG
http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/P7200339.JPG

Zabieramy Gruszkówkę, którą Ervin nam dał gdy żegnał nas u Jarka. Życzył sobie tylko, żebyśmy nie wyżłopali jej za wcześnie, tylko i wyłącznie gdy będziemy już na Kamczatce. Jako że Ervin, to porządny chłop, zakopaliśmy ją gdzieś w bagażach chcąc dotrzymać słowa i jej nie wychlać. Na szczęście gdy byliśmy już u Saszy, znalazła się.
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7200349.JPG

Nie ma jazdy bez koniaczku moskiewskiego. Napitek rewelacyjny. Więc zaopatrzeni w dwa wykwintne trunki, suniemy nad gorące źródła. Moczymy dupska w wodach, gdzie są różne temeperatury. Większe, mniejsze rozlewiska wody, dostarczają niesamowitych wrażeń, szczególnie gdy jesteś po gruszkowym drinku i przez nieopatrzność wejdziesz do wody o temperaturze 50 st.! Rozwiązane mają to tak, że układają z rzecznych kamieni jakby ogrodzenie. Jeśli woda w danym miejscu ma być cieplejsza, średnica kałuży jest mniejsza, i wpada do niej mniej zimnej wody z górskiego strumienia. Jeśli ma być chłodniejsza, okręg jest większy i więcej zimniej wody wpływa.
http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7200351.JPG
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SP...0/P7200353.JPG
Trzeba uważać na miejsce wypływu gorącej wody, bo można nogi poparzyć. Dzień kończymy jak co dzień, czyli najepka.

Robert Movistar 03.11.2008 14:02

Dzień 11. Geotermoelektrownia. Przejechane 250km. Wycieki z zawieszenia i luzy na główce ramy.

Plan na dzisiaj zobaczyć wulkana i gejzera, bo do tej pory ciągle chmury wszystko zasłaniają i nic nie widzieliśmy jeszcze. Ale żeby zobaczyć, trzeba wyjechać z PKC, bo tam od oceanu cały czas chmury. Tak że z samego rana kupujemy śniadanie w formie Koniaku Moskiewskiego, kilku paczek fajek Ruski Styl naginamy do elektrowni geotermalnej (takie coś co moc gejzera na prąd lub ciepło zamienia) oraz na poligon wojskowy gdzie jest pustynia, ale z czarnym piaskiem taki nasz odpowiednik pustyni błędowskiej. Droga przezajebista, asfalt oczywiście skończył się zaraz za PKC widoki takie same.

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210358.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210364.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7210362.JPG

Droga na początku szeroka, szuterek, później robi się węziej. Niebo zaczyna być takie jak należy, czyli błękitne. Testujemy wszystkie patenty, jakie zastosowaliśmy. Coś jest nie tak z zawieszeniami, nie da się jechać więcej niż 90km/h. Okazuje się, że spod oringów wywala olej w lagach. Wieczorem zobaczymy o co biega. Mamy takie patenty Turatecha do podwyższania zawieszeń i to nie daje rady. Widoki nie z tej ziemi. Widać w oddali wulkan Mutnowski, z jego szczytu unosi się dym. Wjeżdzamy co raz wyżej.

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7210371.JPG

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210377.JPG

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7210378.JPG

Jest gorąco, więc w buzerach śmigamy. Gdy przejeżdzamy przez chmury, zaczyna być zimno i wilgotno. Po wyjeździe znów ciepło. Na dole widać chmury, przez które przejechaliśmy, dookoła zieleń, biel śniegu, jakieś fioletowe kwiaty, dymiące gejzery. Faktycznie nie na darmo nazwano Kamczatkę, krainą ognia i lodu. Grzejemy przez Mars, same kamienie i nic więcej. Testowali tu prototyp wszędołaza którego, potem chcieli wysłać na Marsa.

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210436.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210437.JPG

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7210438.JPG

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210407.JPG

Piękne widoki, piękna dolina dojazdowa i kilka po drodze przejazdowych też pięknych. Trochę dziczymy po okolicy i ichniej pustyni błędowskiej i na pustyni kamienistej też, ale to rzeźnia. Zatrzymujemy się pod elektrownią. Ochrona mówi, że przez zakład przejść się nie da, trzeba iść dookoła. Nie wiadomo o co chodzi. Z jednej strony idziesz po ubitym śniegu, zjeżdżamy na buzerach na dół, z drugiej strony słońce grzeje jak cholera, że ściągamy ciuchy.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210388.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210391.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210427.JPG

Ostatni odcinek do gejzerów już z buta trzeba pokonać. Słychać w oddali huk, jak gorąca i pod ciśnieniem para wywali z wnętrza ziemi. Czuć i widać siarkę osadzającą się na kamieniach. Większy zbiornik z wodą jest koloru prawie szmaragdowego, wali z niego jak by ktoś wysypał wywrotkę zgnitych jaj.

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210396.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210411.JPG
Za długo nie można w tym siedzieć, grozi utratą przytomności

Idziemy do motocykli już przez zakład. Ochrona nawet słowa nie powiedziała. Wracając do PKC Izi jeszcze zakopuje się w śniegu na amen. Z Saszą stwierdziliśmy że skoro Iziego nie ma, a przed chwilą był, to pewnie pojechał dalej przed nami. Jedziemy, jedziemy, a jego nie widać. Okazało się że pomógł wygrzebać dryndę przygodny niedźwiedź. Powrót do PKC. Wieczorem rozbieramy zawieszenia w obu africach, prostujemy je, poprawiamy łożyska w główce ramy, bo luzy się porobiły i zostawiamy do rana, bo oringi nada wymienić na inne. Nie wiadomo czy to lot na wysokości 10 tyś. metrów im zaszkodził czy górskie kamczackie powietrze, czy może Touratecha patenty nie nadają się do AT tylko do BMW czy Touratech nie dał takich jak potrzeba.

Robert Movistar 05.11.2008 15:22

Dzień 12. Gorące źródła. Przejechane 147km. Małki.
Rano Iziego Africa leży na ziemi, siedzenie rozdarte. Wieczorem stała na podnośniku, ale rano już nie.

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7210442.JPG

Jedziemy kupić właściwe Iziego oringi. Jeżdżąc po PKC wpadamy na lokalny bazar, zobaczyć co mają dobrego. Ryb i rybopodobnych stworzeń od cholery.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220443.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7220444.JPG

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7220447.JPG

Szybkie zakupy (wybór ogromny, od koloru do wyboru. Izi zastanawiał się w jakim kolorze sobie zakupić), montaż, pakowanie i walimy w interior (http://pl.wikipedia.org/wiki/Interior). Jeżdząc po PKC wpadamy na lokalny bazar, zobaczyć co mają dorego. Ryb i rybopodobnych stworzeń od cholery.
Plan taki, że nocujemy w Małkach, a na drugi dzień walimy do Esso, potem jeszcze dalej na północ. Do Małek dociera z nami Sasza z Krychą na RD07, Locha na Tenerze 600 z kolega na KLE 400 (taki japoński wynalazek), a wieczorem Dima na Tenerze 660 i Max na Vulkanie który wczoraj zakupił od Saszy. W Małkach już nie tradycyjnie Moskiewski Koniak, tylko wódeczka Zielona Marka i japońskie piwo Asahi (http://www.asahibeer.co.jp/english/). Rozbijamy namiot (jak się później okazało pierwszy i ostatni raz na wyjeździe), szykujemy żarełko, zapijamy tym co przywieźliśmy.

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220452.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220454.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220453.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220488.JPG

Dima chce nam pokazać ciekawe przeprawy w okolicy. Locha jedzie z nami, ale tylko do sklepu (znając go to po wódkę Zielona Marka). Z godzinę albo dwie kręcimy się po różnych wyspach i szuwarach. Wracając do bazy na NAJEPKE, widzimy że motocykl Lochy jeszcze stoi pod sklepem, a jakiś koleś wychodząc ze sklepu nas zatrzymuje, coś nie tak musi być. Stop, wpadamy do sklepu Locha cały we krwi trochę pobandażowany przez sprzedawcę. Trzyma na czole worek z lodem. Chciał zrobić bączka, ale niestety nie wyszedł. Okazało się że łeb, kolana i łokcie nie wytrzymały kontaktu z ichniejszym szutrem. Wieziemy go do naszej bazy. Sasza dzwoni do jakiegoś kolesia, żeby przyjechał i go zabrał, ale Locha twierdzi, że zostaje z nami. Po paru głębszych idzie do namiotu spać. Wieczorem przyjeżdża koleś, pakuje Lochę do auta i jedzie do PKC żeby medyk go obejrzał.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220496.JPG

A my tradycyjnie, taplamy się w wodzie, podrywamy miejscowe szczerbate piękności. Nie szło za dobrze, więc czołgamy się do namiotu spać. Od czasu do czasu słychać jakiegoś wychodzącego z namiotu kolesia, celem wydalenia zawartości z żołądka.

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7220495.JPG

wieczny 05.11.2008 15:44

Co IZI ma za soczewy :)?

Cement 05.11.2008 15:59

Nie chce przerywac przygod, ale po dluzszaj przerwie sobie fajnie poczytalem, nie wspominajac wspaniale zdjecia. Robson na prezydenta :)

monah 06.11.2008 19:18

eh...
ta ciezka rosyjska rzeczywistosc ))))))))
molodcy!

greton 07.11.2008 12:27

kontynuować, kontynuować... bo w ryj

Robert Movistar 07.11.2008 14:41

Dzień 13 Szwajcaria Kamczatki??? Przejechane 430km.
Przy 171 kilometrze pojawił się asfalt, w Miłkowie i zaraz znikł. Padł tripmaster, kierunki, obrotomierz.


Rano start do Esso. Dima nie jedzie, musi jakiś lot helikopterem wykonać i jakiś pocisk balistyczny znaleźć, Max też wraca prowadzi szkołe kjokuszinki czy jak to się nazywa i ma zajęcia. Locha już w nocy został wyekspediowany do PKC, aby go tam poskładali, reszta jedzie. Startujemy. 5km nawet nie przejechaliśmy gdy w KLE urywa się klema od akumulatora. Dalej z nami nie jedzie. Dzwoni po kumpli aby go ściągnęli do PKC. Izi pognał pierwszy, ja z Saszą jedziemy wolniej, jakieś 70 – 80 km/h. Droga raz lepsza, czyli bez dziur, raz gorsza z dziurami, tarką, zgubionymi kawałami drewna, które spadło z ciężarówek (dobrze że w dzień jedziemy, bo w nocy można się nie źle nadziać na leżący klocek). Jedziemy w odległości jeden od drugiego jakieś 800 m. Kurzy się strasznie. Co jakieś 40 km przejeżdża auto, co 20 km jakiś zakręt. Droga cały czas monotonna, ten sam krajobraz, czyli po jednej i po drugiej stronie las. Żadnego pobocza, tylko na krawędzi drogi usypane pryzmy szutru. Przed Miłkowem kontrola milicji, a w samym mieście jest jedyna stacja pomiędzy PKC a Kluczami. Jemy tam obiad. Zawsze Izi zamawiał żarcie, cały czas coś innego. Zawsze do obiadu zamawialiśmy sałatki. Mają ich setki, każda różna i każda tak samo dobra. Jak wyliczyliśmy do Esso zrobiliśmy z 600km z czego 32km asfaltem. Przy zjeździe do Esso zatrzymuje nas koleś jeepem. Gadka, szmatka, częstuje nas kwasem chlebowym. Kupujemy jeepa i podróżujemy jak Obi-Wan-Kenobi. Koleś mówi, że wczoraj w Esso na moście zastrzelili niedźwiedzia.

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7230499.JPG

Docieramy do Esso zwanego tu Szwajcarią Kamczatki, pewnie dlatego że nikt z ludzi tu mieszkających w Szwajcarii nigdy nie był. Meldujemy się u znajomego Saszy. Po zalogowaniu idziemy na basen, w którym woda przez cały rok ma min. 35 stopni, to też jest ogrzewane z wulkanów jak całe miasteczko, miejscowe dziewki próbują nas poderwać, ale jakaś dziwna u nich uroda i uzębienie mało kompletne. A, jadąc do Esso, poczyniliśmy małe zakupy żywnościowe. Na miejscu otwierając kufer z ciuchami stwierdzam, że na dziurach otworzył się pasztet, 1kg cukru w kostkach, jakaś wędlina i pomidor. Gulasz wygląd miał ciekawy, ale nikt nie chciał go jeść. Nauczony życiem i polityką logistyki Iziego, trzymałem tam śpiwór, karimatę, bluzę i klapki przeprawowe w technologii rejli. Tak że, chłopaki niezły ubaw mają jak to wszystko wyciągam i klnę pod nosem. Niestety, zjeść się tego nie da:) Pogoda dopisała, więc szybka przepierka i wsio było suche. Naprzeciwko domu w którym mieszkaliśmy jest jakiś dom spokojnej starości, czy coś takiego. Stałym stróżem naszym drynd jest wielki dziadek, który cały czas coś trajkotał pod nosem. Po ostatniej regulacji przedniego zawieszenia, luzuję łożysko w główce ramy, bo kiera ciężko chodziła. Tradycyjna najepka, przeciąga się do wczesnych godzin porannych co było brzemienne w skutkach.

Robert Movistar 13.11.2008 11:58

Dzień 14. Łoszadzie końmi zwane. Przejechane na moto 0km na koniach z 50km.

Rano okazuje się, że w nocy zakupiliśmy konie i umówiliśmy się na wycieczkę na nich nad jezioro Ikar. Co go na żadnej mapie znaleźć nie możemy. No cóż taki lajv. Pogoda super, konie gotowe (jak się jeździ koniem/na koniu?)

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7240513.JPG
Prawdziwy polski Dżon Łejn

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7240505.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7240510.JPG

Zaopatrujemy się w tubylczy spray przeciw komarom, przez nas zwanych sukinsynami. Owy spray jest o dziwo przez chwilę skuteczny oraz zestaw młodego turysty czyli moskiewski koniaczek w ilości wystarczającej. Zabieramy dwa plecaki, w których nie wiemy co się znajduje. I dzida w interior. Po kilku kilometrach, zjedzeniu kilku kilograma jagód, zobaczeniu kilku niedźwiedzich kup, kilku spektakularnych wyjebkek z konia wykonanych przez Iziego, (w końcu to jego pierwsza jazda na koniu), wyjaraniu paru blantów, wypiciu kilku koniaczków docieramy do jeziora.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7240511.JPG

W plecakach był garnek, ryby na uchę, przyprawy, talerze, łyżki i niespodzianka.... wódka:). Niebo robi się ciemne, zaczyna padać, więc zbieramy szybko chrust. Idę po wodę do jeziora. Sasza zabiera się za robienie zupy Uchy.

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7240518.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7240519.JPG

Padanie zamienia się w lanie i grzmienie, konie powiązane do drzew zaczynają wierzgać (ciekawe czy będzie środek lokomocji na powrót) a z gara nad ognichem coraz bardziej apetyczny zapach. Pojedli, popili moskiewskiego koniaku oczywiście, rozbiegane i przestraszone konie połapali i zabieramy się do powrotu.

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7240533.JPG

Tym razem skrót przez rzeczkę był. W Esso po powrocie odwiedzamy jeszcze muzeum Ewenków oraz tubylczych ludów na wymarciu, dostajemy skórę z odpowiednika naszego jelenia od pana co w tajdze żyje. Koleś je to co da mu tajga i tak samo się ubiera, ale to na osobną opowieść.

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7240543.JPG
Tutaj trzymali jedzenie. Wysoko, co by niedźwiedzie się nie dostały

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7240544.JPG

My jeszcze do sklepu, zapas wódki robimy na najepkę i nura do basenu. W nocy na moście gdzie strielali do kodiaka, chłopaki łapią z mostu ryby. Gapią się w szybki nurt, w rękach trzymają długie kije zakończone metalowym ostrzem. Nie wiem jakie i gdzie te ryby były, dyskusja między nimi była zacięta, ale ja żadnej ryby nie widziałem. A, no i mostu, który jako jedyne miejsce w Esso było oświetlone... dwiema lampami.

ENDRIUZET 13.11.2008 14:24

1 Załącznik(ów)
Revelka ... mucha nie siada ...

puszek 16.11.2008 11:02

No no ,że tez Izi nie dogadał sie z koniem.. Trzeba było mu dac troszke koniaczku..od razu by chodził płynniej...:oldman:

Robert Movistar 17.11.2008 10:18

Dzień15. Autonomiczny koriacki okręg. Przejechane 125km.

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7250549.JPG
Patriotyzm widać na każdym kroku

Wstajemy rano i stwierdzamy, że Sasza z całą ekipą jeszcze śpi. A że naszła nas ochota na pojedżawkę, to zaczynamy knuć. Odpalamy sprzęty i kierujemy się w stronę Anvagay. Wiktor, kolega Saszy mówił, że jadąc w tamtą stronę jest droga „traktornaja” która prowadzi do Ust-Huryzewo oraz Tigil, ale jest przerwany most i nikt tam latem nie jeździ. Postanawiamy spróbować.

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7250554.JPG

Przerwany most jest na początku drogi, jakby co wrócimy. Okazuje się że dla Afryk ten most taki straszny nie jest i pokonujemy prawie bez problemów. Na początku droga jest lekko błotnista i kamienista, pnie się w górę. Potem zaczyna się trochę piasku i ogromne jamy, które nas czasem zakrywają. Widać ślady niedźwiedzi. Gdyby popadał deszcz nie dało by rady jechać, ale na szczęście było sucho. Droga się czasem rozwidla, nie widać żadnych śladów jakichkolwiek pojazdów. Co trochę rozpadliny, wymyta przez deszcze droga. Dojeżdżamy do stacji trafo, przy której stoi mały domek. W ziemi jest zakopany kabel, który zimą jest kontrolowany przez pracowników. Takie domki są co około 20 km. Są w niej łóżka, jakiś stół, piec, trochę książek i starych gazet. Coś co pozwoli zabić nudę.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7250558.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7250561.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7250559.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7250570.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...6/P7250568.JPG
Jak by się komuś chciało sprawdzić gdzie jest ta chałupa, to współrzędne ma powyżej

To w nich śpią pracownicy, przesuwając się codziennie do następnego. Widoki cudne. Cisza, spokój, góry i doliny, kompletna dzicz. Przejeżdżamy tą drogą około 60 km. Można by jeszcze jechać ale zawracamy aby zdążyć przed nocą. Wieczorem w Esso oczywiście basen, integracja z tubylczą ludnością i najepka, która po naszym wyjeździe stała się w Esso tradycją.
Wjeżdżamy do Autonomicznego Koriackiego Okręgu i wracamy. Chłopaki z 4x4 jechali tu tydzień.

Elwood 17.11.2008 10:57

Chciałem poczekać do końca relacji ale się nie da:)
Piknie,... piknie:Thumbs_Up:

samul 18.11.2008 13:24

Łooooooo! Wot molojcy! A jacy uprzejmi, na prosbe o dzide zaraz zareagowali pozytywnie :D

Opisy pieeeekne jako i zdjecia. Zazdrosc dupe sciska.
Tylko przygotowania do takiego wyjazdu od wymiany watroby na nowa musial byh zaczac ;)

BRAVO!!!

Robert Movistar 18.11.2008 18:54

Samul, dzidowanie było i to nie złe. Fakt że czasem tylko 20 km dziennie jadąc BAMem, a czasem i 1000 dziennie jadąc federalką. Więc wszystko w swoim czasie;)
Opis jest jaki jest, nie ma się co porównywać z Podosem czy Lewarem.:brawo:
Codziennie staraliśmy się robić zapiski w dzienniku i tak po prawdzie to właśnie je przepisujemy żywcem na forum. A że jest to opis dzień po dniu, to czasem była tylko trzoda, czasem najpeka, a czasem dzida.

7Greg 18.11.2008 19:18

Cytat:

Napisał Robert Movistar (Post 32024)
Samul, dzidowanie było i to nie złe. Fakt że czasem tylko 20 km dziennie jadąc BAMem, a czasem i 1000 dziennie jadąc federalką. Więc wszystko w swoim czasie;)
Opis jest jaki jest, nie ma się co porównywać z Podosem czy Lewarem.:brawo:
Codziennie staraliśmy się robić zapiski w dzienniku i tak po prawdzie to właśnie je przepisujemy żywcem na forum. A że jest to opis dzień po dniu, to czasem była tylko trzoda, czasem najpeka, a czasem dzida.

Dla mnie bomba. Super się czyta ;) :Thumbs_Up::Thumbs_Up:

Elwood 18.11.2008 19:24

Bardzo fajnie się to czyta.

michoo 18.11.2008 21:28

Gratuluje powinniście faktycznie jakiś alboom wydać albo poradnik czy cuś

podos 18.11.2008 21:36

Dla mnie rewelka. Z humorem, bez ozdobnikow.
PS. Masz w ryj profilaktycznie.

Robert Movistar 19.11.2008 10:37

Dzień 16. Turbaza Matera. Przejechane 253km. Miał być Ust-Kamczacki jest Matera. 2 przeprawy przez rzeki po drodze. Matera baza oddycha, zajebista droga dojazdowa.

Jedziemy do Ust-Kamczacki. Żegnamy się z Wiktorem i jego rodziną.
http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7250585.JPG

Za Esso pierwszy raz od wyjazdu z Polski i przybycia na Kamczatkę, lekko zmoczyło nam dupsko. Izi postanawia skorzystać z najnowszej zdobyczy kamczackiej techniki i ubiera kondona w technologii rejli.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260586.JPG

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260600.JPG

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260603.JPG

Przez całą podróż ani razu nie padało (do tej pory). Sasza stwierdza, że pojedziemy do jego znajomych, którzy zaraz za miejscowością Klucze budują turbazę (baza turystyczna) Matera. Zaraz przed Kluczami jest jedna przeprawa promem przez rzekę. Gdy dojeżdżaliśmy do przeprawy zatrzymaliśmy się z Izim żeby poczekać na Saszę, który z racji że jechał z Krychą, to szło mu wolniej. Robimy coś do żarcia na przydrożnej polance. Patrzę, z tyłu kapeć. Odpompowałem powietrza, ale za chwilę zeszło. Więc chyba przebita. Podjechaliśmy do pierwszego „szynomontarzu” co by chociaż kompresor był. Po wyjęciu dętki, okazało się że jest cała. Złożyliśmy wszystko z powrotem i grało.

http://lh6.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260605.JPG

Przy przeprawie stoją duże ciężarówki, wyładowane jakimiś blokami betonowymi. Widać coś tam budują. Jedna ciężarówka może wjechać na prom. Motocykliści za bilet nie płacą (taki ukłon w stronę motonogów).

http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260589.JPG

Wjeżdżając na prom, częstujemy gościa który nas zagadał, browarem. Okazało się że kiedyś był w Polsce. Tak nas pokochał, że dostaliśmy na szczęście od niego po 100 rubli. Zjeżdżamy z promu, przejeżdżamy jakieś 20-30 km i skręcamy w piaszczystą niczym cement drogę, drogę której nie było na żadnej mapie. Zjazd w grawiejki prowadził ostro w dół. Lajtowo sobie odkręciłem przy zjeździe, a na dole już leżałem. Cementowy piasek szybko mnie zatrzymał. Okazuje się, że do Matery jest jakieś 50km. Mamy z Izim kostki, Sasza łyse szosówki i plecak w postaci Krystyny. Izi napierdala, ja jakoś do przodu, Sasza ruchem okracznym w żółwim tempie. W końcu u Iziego odezwało się współczucie, bierze Krystynę na swoje moto. Co rusz słychać jak Krystyna wrzesczy, bo Izi idzie bokami jak na żużlu. Po środku drogi na wymytej przez padający deszcz piaszczystej polanie, czekając na Szaszę widzimy świerze ślady miśka.
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260613.JPG

http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260595.JPG

O 18 docieramy na miejsce. Nie spodziewałbym się że w środku Kamczatki 50 km od jedynej głównej drogi jest taki kemping. Wita nas Aleks wręczając spray na komary i zaprasza na wyżerkę.
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260652.JPG

Kemping jest w budowie.
Co nie którzy mieszkają w zaadoptowanych cysternach, przerobionych na mieszkania.
http://lh3.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260657.JPG

Drewniane domki przypominają te z nowych europejskich kempingów. W środku kominek, ścieżki pomiędzy domkami wyłożone drewnianym chodnikiem. Jest kilka psów, które biegają wolno wokół kempingu, odstraszając przypadkowe niedźwiedzie. Aleks zabiera nas na łódkę motorową i płyniemy rzeką.
http://lh5.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...2/P7260643.JPG

http://lh4.ggpht.com/_JLH3xqC7Z14/SL...0/P7260618.JPG

Po drodze widać małe niedźwiedzie, które zażywają kąpieli na brzegu wyspy, jest mnóstwo ptaków które, ucztują jedząc niedawno padniętego wielkiego starego niedźwiedzia. Kompletna dzicz. Wieczorem idziemy do bani. Przyjechało kilkunastu znajomych Aleksa. Trzoda, nalepka, dzida chcemy wszystko na raz. Rozpasane dziewczyny powywracały nam motocykle (z tego wieczoru zdjęć nie zamieszczamy). Rano chcemy jechać z Izim do Ust-Kamczacki i dogadujemy się z Saszą, że my pojedziemy a on będzie czekał na nas już w Kluczach. Droga powrotna do głównej drogi, jak obliczył Sasza zajęłaby mu ok. 5 godzin. Bania, najebka i spać. Alex to starosłowianiec. Organizuje jakieś obrzędy, miesiąc ma 40 dni tydzień 9, Palią wielkie drewniane miecze i łażą po rozrzażonych węglach. Na plecach ma wydzierany jakiś kościół, świętych, krzyże na stopach, ale ogólnie wypić lubi, swój chłop.

7Greg 19.11.2008 10:42

Normalnie rewelacja. Ile Wy tam byliście. 6 miesięcy. Tyle tego, że nie idzie zliczyć ;) :)

Jarek 19.11.2008 10:53

e tam...nie więcej niz 1,5 miesiąca:):)- na dodatek Iziego po powrocie wyje..li z roboty:)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:57.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.