![]() |
Stopniowanie napięcia masz Pan opanowane do perfekcji ;) ale ciekawi mnie w którym roku opowieść zostanie zakończona? obstawiam 2021 :)
|
To piękny dzień na szarżę – rzekłem siadając punktualnie o 8 na ławce w widokiem na senny o tej godzinie rynek. Jedząc śniadanie nasłuchiwałem nadciągającej kawalerii.
https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/DSC06662.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-3...0/DSC06664.JPG Po 15 minutach bezowocnego oczekiwania na odgłos podków na bruku postanowiłem przyspieszyć spotkanie, wychodząc naprzeciw rumakom. W końcu nastąpiło spotkanie w deszczu. Ku mnie pędziło ok. 15 koni! 15 ledwo zipiących koni, 15 mechanicznych ledwo zipiących koni. 15 mechanicznych ledwo zipiących koni zamkniętych w silniczku małego motorka z wielkim chłopem na grzbiecie. Gumiaki, dżinsowa katana i słomkowy kapelusz jeźdźca również niespecjalnie budowały obraz całości. Jeździec w przelocie krzyknął, że jedzie zatankować i zniknął za rogiem popierdując silniczkiem. Zanim mój mózg przeanalizował to co zobaczył, zatankowany jeździec wrócił, usadził mnie sobie za plecami i pocisnął w nieznane. Nieznane znajdowało się ok. 2 kilometry za miastem za skrzyżowaniu gdzie z tego co zrozumiałem mam czekać na konie. Po kolejnych 30 minutach podczas których zapoznałem się z amerykańską motoryzacją usłyszałem upragniony dźwięk kopyt. https://lh5.googleusercontent.com/-O...0/DSC06666.JPG 2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku, przy odrobinie dobrej woli mogły by uchodzić za… Może inaczej. 2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku przy ogromniej ilości dobrej woli i wyobraźni mogłyby uchodzić za konie. Postanawiając niczemu się nie dziwić zasiadłem na moim rumaku, który jak się okazało w miejscu, gdzie każdy szanujący się koń ma na tyle ciała, żeby jeździec mógł go ścisnąć kolanami bądź łydkami, postanowił tego ciała nie mieć, wprawiając tym samym jeźdźca w stan głębokiej zadumy. Wisienką na torcie pozbawienia mnie dumy był sznurek jednym końcem przywiązany do uzdy mojego rumaka a drugim do siodła mojej przewodniczki. https://lh5.googleusercontent.com/-C...0/DSC06679.JPG No nic, za tą cenę i za to co wg folderów widzianych w mieście zaraz zobaczę warto przełknąć tą smętna pigułę. Ruszyliśmy a to już nie byle jaki sukces biorąc pod uwagę dane wyjściowe. Kierunek również nie odbiegał od założeń jednak zwrot już tak. Te wymarzone przeze mnie góry i rzeki pokonywane przez konie z folderów zaczęły niepokojąco się oddalać. Zbyt byłem jednak pochłonięty walką o utrzymanie mniej więcej pionowej pozycji na mym wierzchowcu żeby zaprzątać sobie głowę takimi detalami. https://lh4.googleusercontent.com/-5...0/DSC06672.JPG No i tak dreptaliśmy sobie podziwiając takie sobie widoczki aż do chwili kiedy Pani przewodnik zaordynowała kłus. Kłus przyprawił mnie o chwilowy atak paniki kiedy zdałem sobie sprawę, że zaraz obkręce się na rumaku o 180 stopni i będę wyglądał jak ten Pan na zdjęciu, z tym, ze w kolumbijskiej wersji to koń byłby na górze https://lh5.googleusercontent.com/-q...rse_Prague.jpg Po chwili udało mi się jednak przystosować do warunków lokalnych i kolejne kłusy przebiegały bez większych sensacji, zwłaszcza, że 10 sekundowy kłus to był szczyt kondycyjnych możliwości mojego rumaka. Widoki również nie do konca pokrywały się z oczekiwaniami. https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/DSC06670.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-s...0/DSC06678.JPG Wobec braków w rzeczywistości odpaliłem machinę wyobraźni. Machina niestety miała chyba silniczek z motorka, który mnie wiózł rano bo zamiast być niczym Murat pod Pruską Iławą czy lekka brygada pod Balaklawą , przed oczyma duszy mojej uporczywie stał ten oto obraz -No nic, życie jest nowelą, przynajmniej jest tanio – wymamrotałem do siebie po godzinie, wręczając mojej przewodniczce 5’cio tysięczny banknot. Widząc to co jej podałem kobita zrobiła wielkie oczy i coś zaczęła mi tłumaczyć a widząc tępotę w moich oczach, wyciągnęła karteczkę i napisała na niej 5 i coś za dużo zer. Jakbym nie kombinował to na karteczce jak byk stało 50 000 czyli ok. 100zł. Tym razem to ja zaprezentowałem piękny wytrzeszcz i jeszcze piękniejszy hiszpański - „Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!!„ Chwilę to trwało, targi były zacięte, padła lawina argumentów, choć te moje argumenty jakoś dziwnie zawsze brzmiały: „ Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!! „ Efekt: Przewodniczka – Ja 50 000 – 0 Pani chyba była zadowolona https://lh5.googleusercontent.com/-a...0/DSC06674.JPG Na początku czułem się oszukany, dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że po prostu jak prawdziwy Helmut wykupiłem sobie indywidualną wycieczkę, zamiast pójść do biura i wykupić o wiele wiele tańszy wyjazd w zorganizowanej grupie. Wniosek: Było się uczyć języków. Było minęło, teraz czas w góry!!! |
No nareszcie Czosnkowy :lukacz: Tylko nie każ nam czekać kolejnego roku na kontynuację. ;)
Coś mnie jeszcze nurtuje: Cytat:
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Ty patrz, a ja wyszedłem od kary... :p
|
Skoro nie spełniłem się jako jeździec to przynajmniej jako jako alpinista dumnie zaprezentuję polską szkołę wspinaczkową. Zgarniam Sylwie, z kawiarni i tako rzeczę do dziewczyny:
- Widzisz ten biały punkt na szczycie góry? Otóż szczęście się dziś do Ciebie uśmiechnęło, ponieważ nie dalej jak za godzinę będziesz stamtąd podziwiać wspaniałe widoki. -Ale... - Nic się nie martw, w 1/3 góry stoi jakaś figura, tam odpoczniemy, choć oczywiście nie będzie takiej potrzeby. Ruszyliśmy dziarsko, zwłaszcza, że pogoda sprzyjała, Słońce schowało się za chmurami więc nie straszne nam oparzenia. W dodatku przed wyjściem zaaplikowaliśmy sobie soki ze świeżo wyciskanych owoców, których nazwy nie mówiły nic, za to smak rekompensował nasza ignorancję. https://lh4.googleusercontent.com/-c...0/DSC06684.JPG Nie warto się rozpisywać o przebiegu marszu. Powiem tylko, że do figury jak się okazało Jezusa dopełzliśmy na czworaka z płucami na plecach. Dolegliwość ta zwie się kondycją komputerową. Żeby było weselej zaczął padać deszcz sprawiając, że skała po której szliśmy zamieniła się w wielką krokiew. https://lh3.googleusercontent.com/-L...0/DSC06695.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-D...0/DSC06690.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-Z...0/DSC06698.JPG W obecności Jezusa zweryfikowaliśmy nasze plany ataku szczytowego i skupiliśmy się na widoku https://lh4.googleusercontent.com/--...0/DSC06696.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-f...0/DSC06719.JPG Jako, że nadal padało a droga powrotna prowadziła po wyślizganej skale, było niezwykle zabawnie https://lh3.googleusercontent.com/-3...0/DSC06715.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-g...0/DSC06718.JPG A w dodatku mocno historycznie https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/DSC06724.JPG Jako ciekawostkę dodam, że słońce świetnie sobie radzi zza chmur, co sprawiło, że na tym wyjeździe 4 razy schodziła mi skóra z ryja. Sylwia okazała się bardziej pancerna. Jeszcze tylko obiad o nazwie bandeja paisa, piwko wieczorem na rynku, poczytanie nekrologów i spać. https://lh5.googleusercontent.com/-l...0/DSC03504.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/DSC06727.JPG |
Mercedes Castillo-kurcze zajebiście,chyba tak zacznę się przedstawiać!
Czosnku kontynuujcie! |
Dzisiaj kierujemy się dalej na północ do miasteczka San Gil, którego atrakcja o nazwie "dupy mrówek" szczególnie nas zaintrygowała. Pod tą tajemnicza nazwą kryją się....dupy mrówek, które w lokalnej odmianie są szczególnie dorodne i zapewne smakują jak kurczak, choć spotkaliśmy się z opinią, że smakują dokładnie tak jak sugeruje to nazwa. Tego niestety nie sprawdziliśmy, ponieważ jak się okazało, to nie sezon na mrówcze dupy.
Zanim jednak dotarliśmy do San Gil zaliczyliśmy śniadanie z małym szantażystą (nie wiedzieć czemu przyciągałem wszystkie możliwe psy i koty, które kazały się czochrać) https://lh3.googleusercontent.com/-m...0/DSC03510.JPG Piękną górską drogą dojechaliśmy do stacji przesiadkowej gdzie polska motoryzacja ma się świetnie. https://lh3.googleusercontent.com/-d...0/DSC06738.JPG Oprócz nas na autobus do San Gil czekało kilku turystów z Francji, Anglii i chyba Hiszpanii. Po przyjeździe okazało się ,że nie ma miejsca dla wszystkich i 2 osoby muszą zostać. Patrzymy na turystów a ci jacyś tacy wystraszeni, coś mruczą i pchają się do autobusu. Postanawiamy poczekac na następny autobus. Zostaje z nami kierowca busa, który nas tutaj dowiózł. Z tego co zrozumieliśmy facet poczeka z nami aż przyjedzie kolejny autobus, ot tak, żebyśmy wsiedli do właściwego. Jakby tego było mało, w momencie kiedy musi już jechać i nie może z nami poczekać, przekazuje nas pod opiekę kobiecie, która też czeka na transport. https://lh3.googleusercontent.com/--...0/DSC06739.JPG Powstaje coraz większa przepaść pomiędzy tym co się czytało o oglądało o Kolumbii a tym z czym się spotykamy. W autobusie do którego w końcu wsiadamy również spotykamy się z niesamowitą uprzejmością, ludzie są weseli i mili dla siebie łącznie z kierowcą, który cały czas szczerzy zęby w uśmiechu. Piękne widoki za oknem dopełniają całości. W San Gil meldujemy się w hostelu w stylu kolonialnym, prowadzonym przez człowieka, który miał dziewczynę z Polski. https://lh3.googleusercontent.com/-T...0/DSC06780.JPG San Gil samo w sobie nie jest nadzwyczajne, traktujemy je jako bazę wypadową, co nie zmienia faktu, że włóczymy się po miasteczku ile wlezie. https://lh6.googleusercontent.com/-f...0/DSC06743.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-0...0/DSC06747.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-E...0/DSC06760.JPG Od rynku odchodzą ulice, które pną się w górę pod kątem chyba 40 stopni. https://lh3.googleusercontent.com/-W...0/DSC06741.JPG https://lh6.googleusercontent.com/--...0/DSC06742.JPG Wieczorem na rynku trwa świąteczna impreza, są ozdoby, występy lokalnych hip-hopowców, stragany itd itp. Kupujemy siatkę owoców, idziemy jedną ze stromych uliczek w górę gdzie z widokiem na miasto jemy owoce. https://lh5.googleusercontent.com/-1...0/DSC06773.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-o...0/DSC06767.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-p...0/DSC06769.JPG Owoc po prawej jest dosyć ciekawy. Z wyglądy przypomina szyszkę, w środku z wyglądu i konsystencji żabi skrzek a z smaku nie przypomina niczego. W nocy wracamy do hostelu, gdzie unosi się piękny zapach zbliżony do bzu. Źródłem zapachu jest niepozorny kwiatek rosnący przy drzwiach naszego pokoju, który podobnie jak nasze maciejki ożywa wieczorami. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:18. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.