Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=11743)

skoczek82 12.09.2012 10:04

Stopniowanie napięcia masz Pan opanowane do perfekcji ;) ale ciekawi mnie w którym roku opowieść zostanie zakończona? obstawiam 2021 :)

czosnek 29.12.2012 00:46

To piękny dzień na szarżę – rzekłem siadając punktualnie o 8 na ławce w widokiem na senny o tej godzinie rynek. Jedząc śniadanie nasłuchiwałem nadciągającej kawalerii.

https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/DSC06662.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-3...0/DSC06664.JPG

Po 15 minutach bezowocnego oczekiwania na odgłos podków na bruku postanowiłem przyspieszyć spotkanie, wychodząc naprzeciw rumakom.
W końcu nastąpiło spotkanie w deszczu.
Ku mnie pędziło ok. 15 koni! 15 ledwo zipiących koni, 15 mechanicznych ledwo zipiących koni.
15 mechanicznych ledwo zipiących koni zamkniętych w silniczku małego motorka z wielkim chłopem na grzbiecie.
Gumiaki, dżinsowa katana i słomkowy kapelusz jeźdźca również niespecjalnie budowały obraz całości.

Jeździec w przelocie krzyknął, że jedzie zatankować i zniknął za rogiem popierdując silniczkiem.
Zanim mój mózg przeanalizował to co zobaczył, zatankowany jeździec wrócił, usadził mnie sobie za plecami i pocisnął w nieznane.

Nieznane znajdowało się ok. 2 kilometry za miastem za skrzyżowaniu gdzie z tego co zrozumiałem mam czekać na konie.

Po kolejnych 30 minutach podczas których zapoznałem się z amerykańską
motoryzacją usłyszałem upragniony dźwięk kopyt.

https://lh5.googleusercontent.com/-O...0/DSC06666.JPG

2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku, przy odrobinie dobrej woli mogły by uchodzić za… Może inaczej.
2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku przy ogromniej ilości dobrej woli i wyobraźni mogłyby uchodzić za konie.

Postanawiając niczemu się nie dziwić zasiadłem na moim rumaku, który jak się okazało w miejscu,
gdzie każdy szanujący się koń ma na tyle ciała, żeby jeździec mógł go ścisnąć kolanami bądź łydkami, postanowił tego ciała nie mieć,
wprawiając tym samym jeźdźca w stan głębokiej zadumy.

Wisienką na torcie pozbawienia mnie dumy był sznurek jednym końcem
przywiązany do uzdy mojego rumaka a drugim do siodła mojej przewodniczki.

https://lh5.googleusercontent.com/-C...0/DSC06679.JPG

No nic, za tą cenę i za to co wg folderów widzianych w mieście zaraz zobaczę warto przełknąć tą smętna pigułę.

Ruszyliśmy a to już nie byle jaki sukces biorąc pod uwagę dane wyjściowe. Kierunek również nie odbiegał od założeń jednak zwrot już tak.
Te wymarzone przeze mnie góry i rzeki pokonywane przez konie z folderów zaczęły niepokojąco się oddalać.
Zbyt byłem jednak pochłonięty walką o utrzymanie mniej więcej pionowej pozycji na mym wierzchowcu żeby zaprzątać sobie głowę takimi detalami.

https://lh4.googleusercontent.com/-5...0/DSC06672.JPG

No i tak dreptaliśmy sobie podziwiając takie sobie widoczki aż do chwili kiedy Pani przewodnik zaordynowała kłus.
Kłus przyprawił mnie o chwilowy atak paniki kiedy zdałem sobie sprawę, że zaraz obkręce się na rumaku o 180 stopni i będę wyglądał jak ten Pan na zdjęciu,
z tym, ze w kolumbijskiej wersji to koń byłby na górze

https://lh5.googleusercontent.com/-q...rse_Prague.jpg

Po chwili udało mi się jednak przystosować do warunków lokalnych i kolejne kłusy przebiegały bez większych sensacji,
zwłaszcza, że 10 sekundowy kłus to był szczyt kondycyjnych możliwości mojego rumaka.
Widoki również nie do konca pokrywały się z
oczekiwaniami.

https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/DSC06670.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-s...0/DSC06678.JPG



Wobec braków w rzeczywistości odpaliłem machinę wyobraźni.
Machina niestety miała chyba silniczek z motorka, który mnie wiózł rano bo
zamiast być niczym Murat pod Pruską Iławą czy lekka brygada pod Balaklawą
, przed oczyma duszy mojej uporczywie stał ten oto obraz


-No nic, życie jest nowelą, przynajmniej jest tanio – wymamrotałem do siebie po godzinie,
wręczając mojej przewodniczce 5’cio tysięczny banknot.
Widząc to co jej podałem kobita zrobiła wielkie oczy i coś zaczęła mi tłumaczyć a widząc tępotę w moich oczach,
wyciągnęła karteczkę i napisała na niej 5 i coś za dużo zer. Jakbym nie kombinował to na karteczce jak byk stało 50 000 czyli ok. 100zł.
Tym razem to ja zaprezentowałem piękny wytrzeszcz i jeszcze piękniejszy hiszpański - „Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!!„

Chwilę to trwało, targi były zacięte, padła lawina argumentów, choć te moje argumenty jakoś dziwnie zawsze brzmiały: „ Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!! „

Efekt: Przewodniczka – Ja 50 000 – 0

Pani chyba była zadowolona

https://lh5.googleusercontent.com/-a...0/DSC06674.JPG


Na początku czułem się oszukany, dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że po prostu jak prawdziwy Helmut wykupiłem sobie indywidualną wycieczkę,
zamiast pójść do biura i wykupić o wiele wiele tańszy wyjazd w zorganizowanej grupie. Wniosek: Było się uczyć języków.

Było minęło, teraz czas w góry!!!

majki 02.01.2013 11:51

No nareszcie Czosnkowy :lukacz: Tylko nie każ nam czekać kolejnego roku na kontynuację. ;)

Coś mnie jeszcze nurtuje:
Cytat:

Napisał czosnek (Post 279761)
rzekłam siadając punktualnie o 8 na ławce w widokiem na senny o tej godzinie rynek. Jedząc śniadanie nasłuchiwałem

? :D

czosnek 02.01.2013 11:56

Cytat:

Napisał majki (Post 280391)

Coś mnie jeszcze nurtuje:

? :D

Rano miewam kryzysy tożsamości ;)

samul 02.01.2013 22:34

Cytat:

Napisał majki (Post 280391)
No nareszcie Czosnkowy :lukacz: Tylko nie karz nam czekać kolejnego roku na kontynuację. ;)

Coś mnie jeszcze nurtuje:

? :D

Przyganiał kocioł garnkowi! Każ, od kazać, przez Ż sie pisze :p

majki 02.01.2013 23:29

Ty patrz, a ja wyszedłem od kary... :p

czosnek 12.01.2013 01:35

Skoro nie spełniłem się jako jeździec to przynajmniej jako jako alpinista dumnie zaprezentuję polską szkołę wspinaczkową. Zgarniam Sylwie, z kawiarni i tako rzeczę do dziewczyny:

- Widzisz ten biały punkt na szczycie góry? Otóż szczęście się dziś do Ciebie uśmiechnęło, ponieważ nie dalej jak za godzinę będziesz stamtąd podziwiać wspaniałe widoki.
-Ale...
- Nic się nie martw, w 1/3 góry stoi jakaś figura, tam odpoczniemy, choć oczywiście nie będzie takiej potrzeby.

Ruszyliśmy dziarsko, zwłaszcza, że pogoda sprzyjała, Słońce schowało się za chmurami więc nie straszne nam oparzenia. W dodatku przed wyjściem zaaplikowaliśmy sobie soki ze świeżo wyciskanych owoców, których nazwy nie mówiły nic, za to smak rekompensował nasza ignorancję.

https://lh4.googleusercontent.com/-c...0/DSC06684.JPG

Nie warto się rozpisywać o przebiegu marszu. Powiem tylko, że do figury jak się okazało Jezusa dopełzliśmy na czworaka z płucami na plecach.
Dolegliwość ta zwie się kondycją komputerową. Żeby było weselej zaczął padać deszcz sprawiając, że skała po której szliśmy zamieniła się w wielką krokiew.

https://lh3.googleusercontent.com/-L...0/DSC06695.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-D...0/DSC06690.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Z...0/DSC06698.JPG

W obecności Jezusa zweryfikowaliśmy nasze plany ataku szczytowego i skupiliśmy się na widoku

https://lh4.googleusercontent.com/--...0/DSC06696.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-f...0/DSC06719.JPG

Jako, że nadal padało a droga powrotna prowadziła po wyślizganej skale, było niezwykle zabawnie

https://lh3.googleusercontent.com/-3...0/DSC06715.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-g...0/DSC06718.JPG

A w dodatku mocno historycznie

https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/DSC06724.JPG

Jako ciekawostkę dodam, że słońce świetnie sobie radzi zza chmur, co sprawiło, że na tym wyjeździe 4 razy schodziła mi skóra z ryja. Sylwia okazała się bardziej pancerna.

Jeszcze tylko obiad o nazwie bandeja paisa, piwko wieczorem na rynku, poczytanie nekrologów i spać.

https://lh5.googleusercontent.com/-l...0/DSC03504.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/DSC06727.JPG

calgon 12.01.2013 02:36

Mercedes Castillo-kurcze zajebiście,chyba tak zacznę się przedstawiać!

Czosnku kontynuujcie!

czosnek 12.01.2013 02:50

Dzisiaj kierujemy się dalej na północ do miasteczka San Gil, którego atrakcja o nazwie "dupy mrówek" szczególnie nas zaintrygowała. Pod tą tajemnicza nazwą kryją się....dupy mrówek, które w lokalnej odmianie są szczególnie dorodne i zapewne smakują jak kurczak, choć spotkaliśmy się z opinią, że smakują dokładnie tak jak sugeruje to nazwa. Tego niestety nie sprawdziliśmy, ponieważ jak się okazało, to nie sezon na mrówcze dupy.
Zanim jednak dotarliśmy do San Gil zaliczyliśmy śniadanie z małym szantażystą (nie wiedzieć czemu przyciągałem wszystkie możliwe psy i koty, które kazały się czochrać)
https://lh3.googleusercontent.com/-m...0/DSC03510.JPG

Piękną górską drogą dojechaliśmy do stacji przesiadkowej gdzie polska motoryzacja ma się świetnie.

https://lh3.googleusercontent.com/-d...0/DSC06738.JPG

Oprócz nas na autobus do San Gil czekało kilku turystów z Francji, Anglii i chyba Hiszpanii. Po przyjeździe okazało się ,że nie ma miejsca dla wszystkich i 2 osoby muszą zostać. Patrzymy na turystów a ci jacyś tacy wystraszeni, coś mruczą i pchają się do autobusu. Postanawiamy poczekac na następny autobus. Zostaje z nami kierowca busa, który nas tutaj dowiózł. Z tego co zrozumieliśmy facet poczeka z nami aż przyjedzie kolejny autobus, ot tak, żebyśmy wsiedli do właściwego. Jakby tego było mało, w momencie kiedy musi już jechać i nie może z nami poczekać, przekazuje nas pod opiekę kobiecie, która też czeka na transport.

https://lh3.googleusercontent.com/--...0/DSC06739.JPG

Powstaje coraz większa przepaść pomiędzy tym co się czytało o oglądało o Kolumbii a tym z czym się spotykamy. W autobusie do którego w końcu wsiadamy również spotykamy się z niesamowitą uprzejmością, ludzie są weseli i mili dla siebie łącznie z kierowcą, który cały czas szczerzy zęby w uśmiechu. Piękne widoki za oknem dopełniają całości.


W San Gil meldujemy się w hostelu w stylu kolonialnym, prowadzonym przez człowieka, który miał dziewczynę z Polski.

https://lh3.googleusercontent.com/-T...0/DSC06780.JPG

San Gil samo w sobie nie jest nadzwyczajne, traktujemy je jako bazę wypadową, co nie zmienia faktu, że włóczymy się po miasteczku ile wlezie.

https://lh6.googleusercontent.com/-f...0/DSC06743.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-0...0/DSC06747.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-E...0/DSC06760.JPG



Od rynku odchodzą ulice, które pną się w górę pod kątem chyba 40 stopni.

https://lh3.googleusercontent.com/-W...0/DSC06741.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/--...0/DSC06742.JPG

Wieczorem na rynku trwa świąteczna impreza, są ozdoby, występy lokalnych hip-hopowców, stragany itd itp. Kupujemy siatkę owoców, idziemy jedną ze stromych uliczek w górę gdzie z widokiem na miasto jemy owoce.

https://lh5.googleusercontent.com/-1...0/DSC06773.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-o...0/DSC06767.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-p...0/DSC06769.JPG

Owoc po prawej jest dosyć ciekawy. Z wyglądy przypomina szyszkę, w środku z wyglądu i konsystencji żabi skrzek a z smaku nie przypomina niczego.

W nocy wracamy do hostelu, gdzie unosi się piękny zapach zbliżony do bzu. Źródłem zapachu jest niepozorny kwiatek rosnący przy drzwiach naszego pokoju, który podobnie jak nasze maciejki ożywa wieczorami.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:18.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.