Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Zostaw zimę w domu, czyli chilijski chillout [2012] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=12018)

jagna 03.03.2012 17:35

1 Załącznik(ów)
Stoimy.
Myślimy.
Patrzymy w niebo.
Błyska się i grzmi. :cold:
Na horyzoncie ewidentnie leje.
Patrzę na to, co leży na asfalcie i co ten asfalt przesunęło było. I nie bardzo sobie to umiem wyobrazić w akcji, mimo swojego zawodu i wykształcenia geologicznego. Ale z pewnością leci to szybko i znienacka. Więc w sumie najlepiej byłoby znaleźć się daleko stąd. Najlepiej w hostelu „Puripica” w San Pedro de Atacama.

Widzimy pick-upa, który próbuje jednak przedrzeć się na drugą stronę, dość daleko poniżej drogi. Hm. może jak im się uda to i nam? Ale widać, że ugrzęźli. Krzychu idzie obadać sytuację, lepiej nie zjeżdżać bez potrzeby w pustynne piachy na naszych szosowych oponach, bo i nas trzeba będzie ratować. Stoimy już z pół godziny i nie pojawił się żaden samochód. No bo i w sumie skąd, skoro ten odcinek Ruta 23 jest chwilowo odcięty z obu stron???

W pick-upie same babki:
https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/IMG_2019.JPG

jakoś się wydostały (może dzięki Krzychowi) i dojeżdżają do nas:
https://lh3.googleusercontent.com/-J...0/IMG_2034.JPG

To zdaje się Francuzki, ale dość dobrze znają okolice i mówią, że jest dróżka dookoła i wyjedziemy nią na asfalt w Toconao. Podobno dalej droga jest niezniszczona. No dobra. I tak chyba nie mamy innego wyjścia.

To jedziemy za nimi:
https://lh6.googleusercontent.com/-Z...0/IMG_2074.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-d...0/IMGP4360.JPG

Krzychu z poważną miną za kierownicą:
https://lh6.googleusercontent.com/-q...0/IMG_2081.JPG

A dookoła widoki z cyklu „raz na 20 lat” :
https://lh3.googleusercontent.com/-a...0/IMG_2086.JPG

(Zaczynamy do sprawy podchodzić z humorem i zastanawiamy się, które z nas tyle nagrzeszyło, że zdołało sprowadzić deszcz na Atacamę. Na pewno nie ja.)

W końcu, po jakiś 20 km jeżdżenia po zalanej pustyni, wybijamy się na asfalt. Też częściowo zalany. I pełny carabinieros, którzy usiłują ratować sytuację.

San Pedro de Atacama też wygląda ciekawie:
https://lh4.googleusercontent.com/-m...0/IMG_2134.JPG

Mam złośliwą satysfakcję, że upierałam się przy bukowaniu miejsc w hostelu. Jest ich tu mnóstwo, a na każdym wisi karteczka „ocupado” albo „full”. No cóż, jesteśmy w chilijskiej mekkce packpackersów… Nasz hostel (a w zasadzie hostal po chilijsku) jest poza „centrum”. Z zewnątrz wygląda tak, że Danie się wyrywa „Q..a, powiedz, że to nie tu”. Ale to jednak tu:
https://lh4.googleusercontent.com/-O...0/IMGP4369.JPG

Środek znacznie ładniejszy:
https://lh6.googleusercontent.com/-V...2/IMGP4370.JPG

i koniec końców okazuje się, że to będzie najfajniejsze miejsce (oprócz namiotu) jakie mieliśmy w Chile. W odróżnieniu od Santagio i Ariki nie jest prowadzony przez wiecznie pijanych/upalonych chłopaczków, tylko fajne starsze Indianki, które słowa nie znają po angielsku.

Mamy zadaszony taras, i fajną kuchnię. A panie nawet przejściówkę do gniazdka przynoszą ;)

Pokazują nam nasz pokój (do każdego wchodzi się bezpośrednio z patio) i tłumaczą: „Pada. Więc jest mokro. Więc do pokoju wlewa się woda i stoi na podłodze”. Patrzymy się z głupią miną na siebie. W końcu Krzychu mówi „Pada, więc jest woda w pokoju”.
I to będzie nasze hasło na następny tydzień. Pada, więc jest mokro. Jest przyczyna, jest skutek. Proste? Take it easy... :D
Jedno łóżko przeznaczamy zatem na bagaże, zostają nam dwa. Krzychu wdrapuje się na piętro, my z Daną na normalne. Właścicielka przynosi jeszcze krzesła, chyba żeby na nich stać, jak nas zaleje?

Wyciągamy ciepłe ciuchy, bo zimno i pada i idziemy na „miasto” przedzierając się przez kałuże. San Pedro de Atacama składa się w zasadzie wyłącznie z hosteli oraz knajp. Z trudem znajdujemy taki bar, w którym nie ma białych twarzy, ceratkowy, jak zwykle. Trochę kapie z sufitu, no ale… pada, to kapie, to przecież normalne.

Załącznik 29058

Z trudem docieramy z powrotem do hostelu, ciemno jak w d…ie i do tego kałuże na całą drogę.
Dana przykleja się do internetu, a my z Krzychem do białego wytrawnego. :chleje:
Na tarasie, pod dachem, z którego tylko troszkę pada.

W nocy słyszę przez sen odgłosy ulewy i krzątanie się właścicielek pod drzwiami. Rano wychodząc z pokoju zauważam pod drzwiami usypany wał z piasku. Pewnie dzięki niemu mamy jedynie 2 cm wody na podłodze, a nie 12…

cdn...

wilczyca 05.03.2012 23:15

1 Załącznik(ów)
:lukacz: w oczekiwaniu na ciąg dalszy...

Cytat:

Napisał jagna (Post 224253)

A oto typowe, rozczulające mnie wręcz, wyprawowe obozowisko: z jednej [tu akurat może nie do końca tak, jak na moto], małej sakwy wyciąga się olbrzymie pokłady różnych różności, które puchną i nagle potrafią udawać nawet bałagan! I co my tu mamy? Hm... na pierwszym planie jedyny, olbrzymie ważny i niezastąpiony w podróży: PAPIER TOALETOWY. Dalej: noże - pierwszy sztuciec... zaraz po nim łyżka. Kubeczki z serii - lekkie, nieparzące w ryja ;) I... zakitrana za skałką flaszka... z czymś procentowym. W tle namiocik, a w namiociku zapewne piasek...
:hehehe:

kiedy n.c.d.?

jagna 05.03.2012 23:17

Dzień 7, 12 luty

Wysypiamy się porządnie – no może nie wszyscy, bo dzielę z Daną pojedyncze łóżko…
Rano jakoś tak mało chilijsko się zrobiło – pada, pochmurnie, zimno… :cold:
Ale mamy kuchnię! Oraz kubki! I talerze! Łyżeczki! Ale będzie śniadanie eleganckie! To znaczy, ale będzie tuńczyk elegancki…

W planie mamy zaliczenie największych atrakcji okolic San Pedro, czyli gejzerów. Co prawda wszystkie wycieczki na nie startują o 4 rano, żeby być na miejscu o 6, ale… Do cholery nie będę wstawać o 4tej rano w czasie urlopu! nawet dla gejzera! Poza tym stwierdzamy, że o tej 6 rano na pewno będzie pełno stonki turystycznej, a tego nie lubimy.

Po drodze są jeszcze źródła termalne, gdzie można się kąpać. O – to brzmi bardzo urlopowo. Jedziemy zatem.
Ujechaliśmy jakieś 2 km…
https://lh6.googleusercontent.com/-P...2/IMGP4372.JPG

Można sobie tylko postać i podumać.
https://lh5.googleusercontent.com/-i...0/IMG_2201.JPG

i popatrzeć na rzekę na pustyni – widok w końcu nie za częsty…
https://lh5.googleusercontent.com/-X...0/IMG_2238.JPG
w miasteczku krążą carabinieros i inne służby, coś tam odpompowują i ogólnie usiłują ratować sytuację…

cóż, budownictwo w tych okolicach jakoś nie ma w priorytecie ochrony przed deszczem:
https://lh5.googleusercontent.com/-k...0/IMG_2188.JPG

Tak więc odpadły nam i gejzery, i termy, do których prowadzi ta sama szutrówka. No to jedziemy do kolejnej atrakcji „Valle de la Luna” czyli Doliny Księżycowej. To taki kawałek Atacamy udostępniony dla turystów. W sumie, to cała Atacama jest udostępniona. Tylko mało kto korzysta. W naszym hostelu jesteśmy (i tak jest w zasadzie wszędzie) jedyni z autem. Reszta przyjechała lokalnym pks-em i wykupuje wycieczki.
W jednym mają nad nami przewagę: mogą pks-em wjechać do Boliwii. My z autem nie… :mur:

Valle de la Luna jakieś takie cywilizowane jest. Bilety, kasa, pani w kasie… Co prawda tych biletów później nikt nie sprawdza, a szlaban się po prostu objeżdża…

Pani w kasie pokazuje na mapce doliny, które szlaki rozmyło i gdzie nie dojedziemy. Krzychu przy okazji pyta panienkę o stan innych dróg, poza doliną, może dałoby się dojechać do tych gejzerów od drugiej strony?

A panienka na to: „Al lado del rio? ... Hmmmm..... Si aca todas carreteras estan roto por aqua porque piensas que alli no estan destruido ...???”

w wolnym tłumaczeniu:
Drogi obok rzeki? ... hmmmm.... jeśli tutaj wszystkie drogi są pozrywane przez wodę to dlaczego tam miały by nie być???

No tak. Znów czysta latynoska logika. Pada deszcz, jest mokro… :D

Robi się pogoda i gorąco, przebieramy się szybko i jazda w tę dolinę!
„Krzychu, ja poprowadzę, ja, ja, dobraaa?” :drif:

https://lh6.googleusercontent.com/-0...0/IMGP4375.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-w...0/IMG_2263.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-y...0/IMG_2268.JPG

Nawet górka z piaskiem się trafia. Wdrapujemy się:
https://lh3.googleusercontent.com/-d...0/IMGP4394.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/IMGP4392.JPG

zostawiamy Nomade i idziemy kawałek pieszo:
https://lh6.googleusercontent.com/-M...0/IMG_2277.JPG

pięknie widoczne warstwy skalne, tu białe przewarstwienie gipsu:
https://lh3.googleusercontent.com/-l...0/IMG_2275.JPG

wdrapujemy się na szczyt, a tam wydma:
https://lh3.googleusercontent.com/-V...0/IMGP4411.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-j...0/IMGP4410.JPG

Dzieci zrobiły sobie piaskownicę:
https://lh3.googleusercontent.com/-l...0/IMG_2309.JPG

Na szczycie przewodnik, który usiłuje zainteresować swoją wycieczkę skałami.
https://lh3.googleusercontent.com/-m...2/IMG_2302.JPG

Krzychu tłumaczy z hiszpańskiego krótki wykład o datowaniu skał metodą termoluminescencji ;) ale po pięciu minutach i kilku Dany i moich uśmiechach przewodnik przechodzi na angielski ;) i tak nikt oprócz nas go nie słucha ;)
Słyszymy też, że są na Atacamie miejsca, w których NIGDY nie zanotowano ŻADNYCH opadów. Jakoś nie bardzo chce się wierzyć, wspominając wczorajszy dzień…

Podziwiamy widoczki:
https://lh4.googleusercontent.com/-0...0/IMGP4409.JPG

Złazimy i jedziemy dalej.
https://lh4.googleusercontent.com/-2...0/IMG_2334.JPG

Ostańce erozyjne o wdzięcznej nazwie „Tres Marias”
https://lh3.googleusercontent.com/-1...0/IMGP4415.JPG

Piękne kryształy gipsu (uprzejmie donoszę, że przywiozłam kilka, dopiero teraz czytam, że nie wolno było)
https://lh5.googleusercontent.com/-W...0/IMGP4418.JPG

Znów mamy salar, czyli płasko, a na powierzchni sól i gips.
https://lh6.googleusercontent.com/-_...0/IMGP4421.JPG

Paparazzi..
https://lh5.googleusercontent.com/-M...2/IMG_2348.JPG

jedziemy w bok do dawnych kopalni soli. Tam już nikt nie zagląda, pewnie z powodu jakości drogi do niej prowadzącej…
https://lh3.googleusercontent.com/-3...0/IMG_2415.JPG

resztki zabudowań:
https://lh4.googleusercontent.com/-c...0/IMG_2380.JPG

kolejne zdjęcie do folderu Suzuki:
https://lh4.googleusercontent.com/--...0/IMG_2414.JPG

(Znów uprzejmie donoszę: jeśli są jakieś ubytki w zawieszeniu auta, to właśnie stamtąd)

i wracamy na główną drogę:
https://lh3.googleusercontent.com/-i...0/IMG_2423.JPG

Krzychu stwierdza, że całe to Valle de la Luna jest dla tych co chcą zapłacić za to co można za darmo zobaczyć dookoła. Fakt. Jest piękne i na pewno warto. Ale to tylko maciupki wycinek Atacamy…

Znów robi się dziwnie:
https://lh4.googleusercontent.com/-W...0/IMGP4430.JPG

niektórzy się zakopują:
https://lh4.googleusercontent.com/-C...0/IMG_2435.JPG

zastanawiamy się nad akcją ratunkową, ale już nie trzeba:
https://lh6.googleusercontent.com/-g...0/IMG_2450.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/IMG_2442.JPG

w krzakach śmiga takie coś:
https://lh3.googleusercontent.com/-g...0/IMG_2430.JPG

No i w końcu pada. Wracamy do hostelu. Znów ciepłe ubrania i idziemy na miasto. Załapujemy się (wczoraj nie wyszło) do lokalnej kurczakowni na ostatniego kurczaka. Czekamy i obmyślamy plan działania. Trzeba zgubić ten deszcz w końcu!

https://lh5.googleusercontent.com/-O...0/IMG_2502.JPG

posileni ruszamy „w miasto”
https://lh6.googleusercontent.com/-L...0/IMGP4436.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-s...0/IMGP4437.JPG

główny zabytek, czyli kościół
https://lh6.googleusercontent.com/-Y...0/IMG_2228.JPG

wygląda (za przeproszeniem) jak obsrany, ale to efekt glinianych dachów. Oraz tego „raz na 20 lat” deszczu.

Lokalny bazar:
https://lh5.googleusercontent.com/-L...2/IMGP4433.JPG

Krzychu poncho nabywa. Nawet dwa.
https://lh3.googleusercontent.com/-3...2/IMG_2529.JPG

Dana i ja nabywamy wełniane czapki inkaskie, słynne dzięki naszemu premierowi;) ale bierzemy takie w barwach narodowych Chile. Po powrocie będą jak znalazł :mur:

Po pół godzinie już jesteśmy po przeciwnej stronie barykady, czyli za ladą.
https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/IMGP4435.JPG

Chilijczyk o boliwijsko-peruwiańskich korzeniach przegrywa nam właśnie muzykę z laptopa…

No i najważniejszy punkt dnia – wizyta w botelleria (czyta się botejeriija ) czyli sklepie z butelkami.
https://lh5.googleusercontent.com/-C...0/IMG_2542.JPG

Możemy wracać do hostelu!

Lokujemy się w recepcji z komputerem, przepłaszając prawie jakiegoś Niemca. Niemiec jak to Niemiec. Spokojny, grzeczny, miły i niepijący. Ale nie umie oprzeć się urokowi Dany i w końcu pozwala sobie nalać. I jest coraz bardziej rozmowny i nawet kilka dowcipów zna… W tym oczywiście o niemieckich samochodach w Polsce…

Po godzinie hiszpańsko-angielsko-niemieckiej konwersacji (Krzychu dopiero w okolicach trzeciej butelki ostatecznie przestawia się z hiszpańskiego na angielski, a ja wtrącam coraz więcej słówek niemieckich) Niemiec zradza, że w zasadzie jego babcia to spod Raciborza…
Aaaa – to wszystko tłumaczy. Dana nabija się z niego, że tylko dzięki polskim genom potrafi z nami pić ;)

Ja usiłuję przy kompie sklecić logicznego maila do Bliźniaka, który mi krzyczy przez smsa, że zawału przeze mnie dostanie, jak się w końcu nie odezwę. Niemiec się pyta – a co Agnes tak siedzi cicho? Na co Danę olśniło: a bo ona dla odmiany niemieckie geny ma…

Od czasu do czasu dzwoni telefon (siedzimy na recepcji) i pijaniutka Dana zaczyna go odbierać. Mamy nadzieję, że nie było to nic istotnego, z resztą (zgodnie z prawdą) Dana mówi wyraźnie do słuchawki: ”hostal ocupado”. Mniej pijany Krzychu odbiera w końcu słuchawkę i przestawia się na hiszpański. Dobrze, bo dzięki temu amerykańska Hinduska o niewymawialnym imieniu trafia jakoś do hostelu…
I dołącza do imprezy…

jagna 06.03.2012 00:15

Cytat:

Napisał wilczyca (Post 225415)
na pierwszym planie jedyny, olbrzymie ważny i niezastąpiony w podróży: PAPIER TOALETOWY.

Może to burżujstwo, ale zakupiliśmy 2 (DWIE!) rolki ręczników papierowych. I to owe właśnie widoczne są na zdjęciu.
Robiły za:
- ręczniki
- papier do wiadomych celów
- opakowanie ochronne dla okazów geologicznych

Od pewnego czasu uważam za jedyne, olbrzymie ważne i niezastąpione w podróży wilgotne chusteczki dla niemowląt...
Z tego co pamiętam, pod kanapą AT mieści się największe opakowanie :D

Paluch 06.03.2012 10:19

Cytat:

Napisał jagna (Post 225416)
wygląda (za przeproszeniem) jak obsrany, ale to efekt glinianych dachów. Oraz tego „raz na 20 lat” deszczu.

:D :brawo:

Franz 07.03.2012 16:39

Jagna zabierz całą ekipę z BMW ( no przynajmniej jej większą część )
Też tak chcę :D

jagna 07.03.2012 19:22

Cytat:

Napisał Franz (Post 225869)
Jagna zabierz całą ekipę z BMW ( no przynajmniej jej większą część )
Też tak chcę :D

No, hmmm, pewne plany są ;) ale nie chcę zapeszać ;)

Poza tym - w najnowszym, dzisiejszym numerze "Polityki" - całkiem fajny artykuł o Atacamie.

jagna 08.03.2012 18:42

Dzień 8, 13 luty

Rano w kuchni spotykam Niemca. Już całkowicie trzeźwego. I niemieckiego na 100%, polskie geny gdzieś wyparowały. Nasza konwersacja ogranicza się do „Is this your coffee?” oraz „Have a nice day”. Hmm. Chyba wolałam poprzednią wersję...

Dzień wcześniej zmieniamy zaplanowaną wcześniej strategię. Niestety nie ma szans na zwiedzanie największej na świecie kopalni odkrywkowej w Chuquicamata. Taki urok peak season – totalny brak miejsc.

Chuquicamata to największa (objętościowo) kopalnia odkrywkowa na świecie. Wydobywa się tu rudy miedzi. Położona na wysokości 3800 m n.p.m. kopalnia ma wymiary 4000x2500 m i jest głęboka na 900 m. Zawartość miedzi w skale to zaledwie 0,4%, ale daje to 600 000 t miedzi rocznie!

http://www.myupshare.com/wp-content/...uquicamata.jpg

Postanawiamy więc zrobić skok na koniec Chile, czyli do Ariki. Arica to najbarzdiej północne (czyli najcieplejsze) miasto w kraju i punkt wypadowy do Parku Narodowego Lauca, na którym nam zależy. To ok. 700 km, czyli niestety znów dzień spędzony w Suzuki … Bukujemy nocleg w hostelu, żeby móc jechać spokojnie do późna wieczór.

Wyjeżdżamy z ciągle pochmurnego San Pedro:
https://lh5.googleusercontent.com/-o...0/IMGP4442.JPG

mijając po drodze wojskowe ciężarówki, wyglądające na wojska inżynieryjne. Pewnie będą odbudowywać te zerwane drogi i mosty…

później robi się pogodniej:
https://lh5.googleusercontent.com/-B...0/IMGP4470.JPG


po jakiś 150 km dobijamy do starej znajomej czyli Ruta 5 (Panamericana) , tu już bardzo pustej. Czasem przez kwadrans nic nas nie mija…

https://lh6.googleusercontent.com/-Y...0/IMGP4445.JPG

Jest gorąco, sucho, cicho i pusto. Jestem już w stanie uwierzyć, że testowane tu roboty służące do wykrywania potencjalnego życia na Marsie, życia tu nie znalazły…

Niby brak przyrody – brak zielonego, ale dla mnie i tak jest pięknie. Zresztą - skały to też przyroda… Ja na skały, góry nie potrafię już patrzeć bez wyobrażania sobie ich historii. Jak powstawały, jak się fałdowały, jak przesuwał się po nich lodowiec, albo zalewało morze… Takie małe zboczenie zawodowe ;)

Przechodzimy kontrolę celną, do dziś nie bardzo rozumiem, cło w środku kraju (no dobra, na końcówce), w każdym razie jest trochę papierów, czekania itp.
Krzychu puchnie z dumy bo jeden z urzędników pyta, gdzie kończył iberystykę ;)

Jemy obiad w przydrożnym barze, obsługa jak na Chile wręcz ekspresowa, toaleta jak na Chile standardowa, czyli jak koniecznie nie musisz, to lepiej nie wchodz, i zasuwamy dalej.

Jesteśmy w regionie Tarapaca, gdzie jest sporo geoglifów, czyli naskalnych rysunków. Zjeżdżamy do Cerros Pintados, gdzie jest ich ponad 100.
https://lh3.googleusercontent.com/-p...0/IMG_2602.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-7...0/IMG_2612.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-3...0/IMG_2620.JPG

Geoglify to albo rowki wyżłobione w skale, albo po prostu usunięte kamienie. Niektóre bardzo stare, niektóre po kilkaset lat. Podobno zostawiali je nomadowie, pierwotne plemiona indiańskie, jako drogowskazy.

Przy okazji opuszczona (pewnie po wyczerpaniu się złoża saletry) wioska:
https://lh3.googleusercontent.com/-N...0/IMG_2634.JPG

Wjeżdżamy do rezerwatu Pampa del Tamarugal, gdzie zachował się pierwotny las, który podobno porastał kiedyś ten teren. To gatunek endemiczny, Prosopis tamarugo, które rośnie tylko tu. Gatunek odporny na suszę, z ogromnie długimi korzeniami i lubiący sól. Lasy wycięto w czasie gorączki wydobycia saletry, a teraz próbuje się odtwarzać…
https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/IMG_2647.JPG

Jakieś 50 km dalej dwie atrakcje turystyczne: Oficina Humberstone oraz Oficina Santa Laura. Czyli opuszczone około 50 lat temu miasta górnicze (znów saletra). W tym bardzo suchym klimacie wszystko zachowuje się w stanie prawie nienaruszonym…
https://lh6.googleusercontent.com/-9...0/IMGP4456.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-E...0/IMGP4464.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-g...0/IMG_2737.JPG

Krzychu stwierdza, że takie klimaty, to w byle wiosce na wschód od Wisły można znaleźć (Poznaniak jeden!):
https://lh4.googleusercontent.com/-N...0/IMG_2758.JPG

Lokalna rzeźba:
https://lh3.googleusercontent.com/-k...2/IMG_2709.JPG

Wyjeżdżając z parkingu przed Humberstone Krzychu przejeżdża przez podwójną ciągłą na oczach carabinieros, którzy ewidentnie na to polują. Krzychu udaje , że się pomylił i zawraca. Tyle, że musimy jednak przejechać koło carabinieros, innej drogi nie ma. Zjeżdżamy na bok, przeczekujemy, wsadzamy Danę za kierownicę (może policjant nie pozna, a jak zatrzyma , to Dana będzie udawać głupią). Dana nieco protestuje, że jest po 2 aviomarinach i chyba nie powinna prowadzić. Ja nie mogę , bo nie mam przecież prawa jazdy przy sobie. W końcu jedzie, przejeżdża, jest dobrze. Znaczy prawie dobrze, bo prowadzi trochę wężykiem ;)

Ostatni odcinek Panamericany, na północ od Iquique, jest dość mocny. Droga prowadzi najpierw południowym, a potem północnym zboczem ogromnej doliny. Po środku mieścina Cuya, prawie na 0 m n.p.m. Droga wisi sobie na zboczu, w dół jakieś 1500 m, barierek brak. I znów znaki : uwaga, sprawdź hamulce, będzie zjazd o długości 20 km. I drogi bezpieczeństwa dla ciężarówek, kończące się hałdą piachu.

Może tu widać ogrom tych gór, widok z Cuya:
https://lh5.googleusercontent.com/-x...0/IMG_2777.JPG

Tu akurat były barierki, rzadka sprawa ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-N...0/IMG_2784.JPG

160 KM naszej Nomade chyba akurat ma wolne, bo znów redukcja za redukcją. Na 4. Na 3. Na 2! I tak sobie powolutku jedziemy wyżej, i wyżej...

Krajobraz znów nieco księżycowy:
https://lh4.googleusercontent.com/-n...0/IMGP4478.JPG

Jesteśmy już 1980 km na północ od Santiago:
https://lh3.googleusercontent.com/-b...0/IMG_2787.JPG

Po drodze geoglify bardziej współczesne:
https://lh5.googleusercontent.com/-T...0/IMG_2834.JPG

I po ciemku już dobijamy do hostelu Doña Inez w Arice, prowadzonego przez Brytyjczyka. Dość klimatyczny, choć syf standardowy…

https://lh5.googleusercontent.com/-n...0/IMG_2847.JPG

Ale w środku fajne patio ze stoliczkami, bilardem itp.
Siadamy z winkiem i zaraz mamy towarzystwo niemiecko-fińsko-hiszpańskie ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-O...0/IMGP4482.JPG

cdn...

jagna 09.03.2012 19:12

Dzień 9, 14 luty

Kolejny poranek jest jakoś trudniejszy niż zwykle. Być może było to w skutek nieco większej ilości białego wytrawnego chilijskiego niż zwykle :dizzy:. Nie bardzo to wczoraj pamiętam… Kojarzę tylko Krzycha pochylającego się nad hamakiem, w którym tylko chwileczkę chciałam poleżeć, i jego pytanie: trafisz sama do łóżka czy trzeba cię zanieść?

Rano nieco pochmurne, ale tu podobno tak jest. W Arice, na 18° szerokości południowej (czyli strefa zwrotnikowo – równikowa) słońce wstaje o 8, zachodzi o 20, temperatura ok. 30°C cały rok. Pór roku w zasadzie brak.

Plany na dziś: Park Narodowy Lauca. Postępujemy dokładnie wbrew zaleceniom, bo chcemy zmieścić się w jednym dniu. A to oznacza przejazd od 0 m n.p.m. do 5000 m n.p.m. Oraz z powrotem. Oraz (podobno) murowaną chorobę wysokościową, czyli ból głowy, zawroty, omdlenia i rzyganie. :vis:
Nasze wczorajsze plany przejrzała jedna Niemka, lat na oko 50+, uroda typisch Deutsch. I oczywiście chce się dołączyć, na szczęście (jak to Niemka) słucha się zaleceń, czyli chce nocować gdzieś w połowie drogi, na 2000 m n.p.m. , czyli mamy ją „tylko” podrzucić.
Średnio nam się chce, ale coś nasza asertywność chyba już cierpi na chorobę wysokościową, bo nie umiemy odmówić.:mad:

Jesteśmy jakieś 5 km od granicy peruwiańskiej, ale wjechać nie możemy, grrrr…. :mur:
https://lh4.googleusercontent.com/-R...0/IMG_2867.JPG

No to ruszamy do PN Lauca, w nieco większym składzie niż zwykle, Ruta-11 ku granicy boliwijskiej. Cały czas pod górę. To droga do głównego przejścia granicznego z Boliwią, więc mnóstwo (jak na Chile) ciężarówek, głównie cystern z paliwem. Oni chyba całe paliwo do Boliwii tędy ciągną!

Nomade zaczyna dostawać zadyszki mniej więcej od 1500 m n.p.m. (cały czas się zastanawiam, czy to ten egzemplarz tak miał, czy to tak zawsze jest z benzyniakami :confused:), ale i tak jest tyle zakrętów, że szybko nie da się jechać.

Niestety:
https://lh4.googleusercontent.com/-T...0/IMGP4484.JPG

Deszcz znad Atacamy chyba przeniósł się tu:
https://lh3.googleusercontent.com/-j...0/IMGP4486.JPG

Szlag mnie trafia, bo jechaliśmy jakieś 700 km w jedną stronę, żeby zobaczyć jeden z piękniejszych kawałków Andów. Takich z roślinnością, śniegiem, wulkanami i lamami. No i widzę. Mgłę na szczytach widzę… :mur:

https://lh5.googleusercontent.com/-K...0/IMGP4487.JPG

Lamy pewnie też zobaczę, o takie, na obrazkach: :mur:
https://lh6.googleusercontent.com/-D...2/IMGP4508.JPG

Off topic: w Andach są 4 gatunki lamowatych: lama, guanaco, vicuña oraz alpaca. Tylko alpakę da się odróżnić, bo długowłosa)

No ślicznie jest:
https://lh6.googleusercontent.com/-u...0/IMG_2878.JPG

Kaktusy dziwne takie:
https://lh6.googleusercontent.com/--...0/IMG_2885.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Q...0/IMG_2868.JPG

Ale w końcu pojawia się zieleń, soczysta nawet. Pewnie jest tu przepięknie, jak nie ma mgły. Albo chmur…
https://lh5.googleusercontent.com/-l...0/IMGP4496.JPG

Widoki są niepowtarzalne:
https://lh3.googleusercontent.com/-y...0/IMG_2893.JPG

Czas na pamiątkowe zdjęcia. Z GÓRAMI W TLE.
https://lh5.googleusercontent.com/-u...0/IMGP4516.JPG

Jesteśmy już na 4000 m n.p.m. i po dwóch aspirynach (rozrzedzają krew i zapobiegają tej całej chorobie wysokościowej). Tak trochę kręci mi się w głowie, ale nie do końca jestem pewna, czy to skutek wysokości, czy raczej poprzedniego wieczoru. :dizzy:
To nasze wspólne zdjęcie jest z samowyzwalacza. Ustawiłam go na masce auta, nacisnęłam i podbiegłam 10 m do Dany i Krzycha. I prawie nie umarłam! Po prostu zabrakło mi tlenu! Czułam się jak po przebiegnięciu maratonu, a serce mało nie wyskoczyło. No dobra, rozumiem już te przestrogi…:cold:

Jest zimno. Bardzo zimno. Przydało się i wełniane poncho, i czapeczka wełniana i zimowe kurtki z Polski…

https://lh5.googleusercontent.com/-U...0/IMGP4500.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-f...0/IMG_2896.JPG

Widoki coraz okazalsze:
https://lh3.googleusercontent.com/-r...0/IMGP4501.JPG

Ale pniemy się w górę…
Koniec asfaltu, roboty drogowe. Wydrapali wszystko, nie mam pojęcia, jak te wielkie ciężarówki sobie na tym radziły…

https://lh5.googleusercontent.com/-Y...0/IMGP4504.JPG

W końcu pytamy jakiegoś majstra (Krzychu miał lekki problem, bo gość jakimś dialektem boliwijskim gadał) jak wygląda dalej. Otóż pada i wiszą chmury i generalnie nie widać nic. Super.

Byliśmy tu:
https://lh5.googleusercontent.com/-3...0/IMGP4507.JPG

Powoli mgły (a w zasadzie chmury) ograniczają widoczność do kilkunastu metrów. Chcieliśmy zobaczyć ośnieżone wulkany na granicy boliwijsko-chilijskiej i jezioro, ale zdaje się, że nie mamy na to najmniejszych szans. :mur: Wracamy, nie ma sensu pchać się wyżej. Trudno…

Jak już zjedziemy trochę niżej, gdzie mgły są rzadsze, to wyłania się taki widok:
https://lh4.googleusercontent.com/-l...0/IMG_2909.JPG

Vicuña jako żywo:
https://lh4.googleusercontent.com/-F...0/IMG_2910.JPG

Kolejne widoki są też fajne. Te kamienie leciały na naszych oczach. Ciekawe, czy odbiłyby się od karoserii, czy wleciały do środka? :confused:
https://lh5.googleusercontent.com/-u...0/IMGP4519.JPG

No i ciągle pada, choć słabo raczej:
https://lh3.googleusercontent.com/-p...0/IMGP4525.JPG

Po drodze zatrzymujemy się przy ruinach Pucary, czyli twierdzy, z czasów prekolumbijskich.
Tak w zasadzie z twierdzy zostało głównie ogrodzenie…
https://lh4.googleusercontent.com/-7...0/IMGP4527.JPG

Widoczność się zdecydowanie polepszyła:
https://lh6.googleusercontent.com/-d...640/IMG_2926.JPG

Ale temperatura jeszcze nie:
https://lh3.googleusercontent.com/-B...0/IMG_2925.JPG

W pewnej chwili Krzychu głośno myśli: „A tam na dole, pamiętacie, takie suche brody były. I cały czas pada. A jak one nie są już suche? I coś ciężarówki już nas nie mijają…”

No i wykrakał.

Pierwsza rzeczka, która postanowiła przepłynąć drogę: (lajcik zupełny…)
https://lh4.googleusercontent.com/-x...0/IMG_2932.JPG

Druga rzeczka:
https://lh4.googleusercontent.com/-m...0/IMG_2940.JPG

Usiłujemy sobie przypomnieć, ile takich „suchych brodów” po drodze było…

Trzecia rzeczka:
https://lh6.googleusercontent.com/-k...0/IMG_2942.JPG

Już wiemy, gdzie te ciężarówki utknęły. Czwarta rzeczka:
https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/IMG_2954.JPG

Ja się męczę za kierownica ;) a reszta sobie pstryka, co za czasy…
https://lh4.googleusercontent.com/-q...0/IMG_2952.JPG

Tu już mamy większy problem:
https://lh6.googleusercontent.com/-8...0/IMG_2958.JPG

Ale po namyśle chilijscy i boliwijscy kierowcy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.
https://lh3.googleusercontent.com/-7...0/IMG_2963.JPG

Po usunięciu większych głazów przejechała z trudem jedna terenówka, której powozie było potem dokładnie oglądane, i następnych chętnych zabrakło…
Sznureczek aut już długi po obu stronach, ale naciąga fachowa pomoc. Trzeba przyznać – szybka reakcja chilijskich służb drogowych…
https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/IMG_2977.JPG

Tym sposobem spędziliśmy kilka nieplanowanych, dodatkowych godzin na Ruta-11. Na koniec GPS nie wiedzieć dlaczego i po co każe nam zjechać w bok. (Rambo – tu jednak nie masz w ryja, do droga była przepiękna). Droga wije się górkami i dolinami, wąziutka i pusta. Na konie zjeżdżamy do doliny Azapa, gdzie (rzadkość nad rzadkości) są malutkie pola uprawne i sady.
https://lh5.googleusercontent.com/-v...0/IMGP4538.JPG

Już po ciemku (czyli około 8 wieczorem) lądujemy w hostelu, gdzie odkrywamy zapchany kibel. Zostawiamy ten problem pijaniutkiemu (podobnie jak wczoraj) właścicielowi i idziemy do miasta.
Arica taka trochę hotelowo – urlopowa jest i dziwimy się ludziom z hostelu, którzy siedzą tu tydzień. Co tu można robić?

Patrząc na komórkę uświadamiam sobie, że właśnie są walentynki. A tu nic… Widać są odporniejsi niż my na amerykańską „kulturę” masową…

Zjedliśmy lody, pospacerowaliśmy po plaży oraz nadmorskim bulwarze, posiedzieliśmy pod palemką i wróciliśmy do hostelu.

https://lh3.googleusercontent.com/--...0/IMGP4544.JPG

Dana postanowiła zmienić swoje plany i się od Krzycha i mnie odłączyć (dyskusji, jaką tym wywołała wolę publicznie nie przytaczać :mur:), żeby koniecznie spotkać się ze znajomym. Szuka teraz połączenia i miejsca, w którym moglibyśmy wsadzić ją w autobus.

Jakoś humory nam mniej dopisują i spędzamy ten jeden jedyny wieczór w czasie całego wyjazdu NA TRZEŹWO. To nie mogło się dobrze skończyć. Udało mi się zasnąć w okolicy 5 rano…

cdn.

jagna 11.03.2012 19:35

Dzień 10, 15 luty

Zaczynamy wracać. Jesteśmy w najdalszym punkcie trasy, czyli został tylko powrót. Mamy do lotniska jakieś 2100 km i 5 dni. I jeszcze trochę niezrealizowanych planów ;)

A plan na dziś: 500 km i dojechać pod Tocopilla (wym. Tokopija), skąd następnego dnia rano Dana ma autobus. Część trasy będzie już nam znana, ale do Iquique (wym. Ikike) nie ma innej trasy niż Ruta-5.
Znów przejeżdżamy zatem przez malowniczy Quebrada Camarones (wąwóz po naszemu). To jedno z niewielu miejsc, gdzie można żałować, że nie ma mgły. Bo jak jest, to jest PONIŻEJ drogi. Ale i tak widoki są z tych niesamowitych:
https://lh5.googleusercontent.com/-5...0/IMGP4549.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-D...0/IMG_3025.JPG

Szczególnie jak się podejdzie do krawędzi (bez barierki rzecz jasna) i spojrzy w dół. Tu jeszcze jeden kroczek do tyłu, i…
https://lh4.googleusercontent.com/-J...0/IMG_3026.JPG

Pamiątkowe zdjęcie z symbolem Panamericany. Nazwa sama w sobie pojawia się rzadko.
https://lh6.googleusercontent.com/-O...2/IMG_3031.JPG

Na dnie wąwozu Camarones zatrzymują nas carabinieros i dowiadujemy się, że przepaliła się żarówka świateł mijania. Policjanci jak zwykle mili i życzą dobrej drogi i radzą kupić gdzieś kiedyś żarówkę ;) Gdzieś i kiedyś może kupimy ;)

Teraz trzeba się wdrapać na południowe zbocze wąwozu i dalej jedziemy już po płaskowyżu. W okolicy Huary zbaczamy na nowiutką Ruta-15 żeby zobaczyć jeden z symboli północnego Chile : El Gigante de Atacama. To geoglif o wysokości prawie 90 m podobno przedstawiający szamana.

https://lh5.googleusercontent.com/-f...0/IMGP4553.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-9...0/IMG_3167.JPG

Dookoła znów kamienie i pustka Atacamy. A w tle Andy…
https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/IMG_3156.JPG

Czasem trochę piasku:
https://lh4.googleusercontent.com/-b...0/IMG_3159.JPG

A tu typowa antena przy pick-upie. Do jazdy po mieście spina się ją do skrzyni. Na początku się zastanawiałam, co za kabłąk z drutu wszyscy mają z tyłu ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-D...0/IMG_3076.JPG

Okolice Huary obfitują w małe trąby powietrzne. Gdzie nie spojrzeć, jest ich kilka:
https://lh6.googleusercontent.com/-m...0/IMG_3113.JPG

I znów zjeżdżamy na 0 m n.p.m., do miasta Iquique
https://lh6.googleusercontent.com/-B...0/IMG_3193.JPG

Miasto jak miasto, kolorowo, gorąco i tłoczno:
https://lh3.googleusercontent.com/-V...0/IMG_3205.JPG

Ale ma ładny rynek, zachowany z czasów, gdy miasto było ważnym ośrodkiem górniczym i wypływały stąd statki z saletrą. Najważniejszy zabytek Iquique, wieża zegarowa:
https://lh5.googleusercontent.com/-k...0/IMG_3256.JPG

Najładniejsze są jednak drewniane zabytkowe budynki:
https://lh5.googleusercontent.com/-J...0/IMGP4564.JPG

Czasem bajzel architektoniczny lepszy niż u nas:
https://lh4.googleusercontent.com/-F...0/IMGP4568.JPG

Tak kolonialnie jakoś:
https://lh4.googleusercontent.com/-e...0/IMGP4570.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-x...0/IMGP4573.JPG

Hmm. Była powódź, trąba powietrzna, ale naprawdę już starczy, dziękujemy…
https://lh4.googleusercontent.com/-t...2/IMGP4557.JPG

W Iquique wbijamy się na Ruta-1, równoległą do Panamericany, tyle, że biegnącą brzegiem Pacyfiku. Widoki – nie da się opisać. Po prawej ocean, którego fale z hukiem rozbijają się o skały, a z lewej szczyty górskie wznoszące się do 2000 m. W kategorii „droga, na której możesz zaślinić tapicerkę w samochodzie” zajmuje bardzo wysokie miejsce.
Tak troszeczkę może pokaże to ten filmik. Całe 20’




Z tym dniem będzie mi się kojarzył czołowy bard Chile – Alberto Plaza. Taki nasz swojski Krzysztof Krawczyk. Proszę o usprawiedliwienie – Nomade nie miało anteny i nie było radia… Musieliśmy zatem nabyć jakieś CD. Dana i Krzychu po konsultacjach z miejscowymi wybrali podobno najbardziej chilijskie z chilijskiego i tak oto mamy do wyboru albo ludową muzykę północnego Chile, albo słodko – romantycznego do bólu Alberto. Po przesłuchaniu każdej z nich jesteśmy pewni, że ta druga jednak jest lepsza ;) Ale tytuł jednej z piosenek „Perfecto bandido” – muszę się przyznać – mnie ujął… Roboczo przetłumaczyłam sobie na „słodki drań”

Na obiadek w formie empanady (czyli gorącego, smażonego pieroga z farszem) oraz melonów i arbuzów zatrzymujemy się po drodze

https://lh4.googleusercontent.com/-J...0/IMG_3039.JPG

Pod wieczór zaczynamy szukać miłej, zacisznej plaży odpowiedniej dla guerrilla camps. Może tu?
https://lh5.googleusercontent.com/-g...0/IMG_3302.JPG

Może trochę dalej?
https://lh4.googleusercontent.com/-C...0/IMGP4581.JPG

Ta będzie akurat:
https://lh5.googleusercontent.com/-n...0/IMGP4583.JPG

To nasz (przynajmniej tak nam się wydaje) ostatni wieczór razem, pięknie zachodzące słońce, więc robimy większą fotosesję:
https://lh4.googleusercontent.com/-9...0/IMGP4584.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-0...0/IMG_3339.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-R...0/IMG_3359.JPG

To zdjęcie mi chyba wyszło (no dobra, skromność nie jest moją dominującą cechą)
https://lh5.googleusercontent.com/--...0/IMGP4585.JPG

Kolejne zdjęcie do katalogu Suzuki:
https://lh4.googleusercontent.com/-e...0/IMGP4586.JPG

Rozbijamy nasz „partyzancki obóz”:
https://lh6.googleusercontent.com/-t...0/IMGP4588.JPG

Krzychu coś majstruje:
https://lh4.googleusercontent.com/-f...0/IMGP4592.JPG

a słoneczko zachodzi:
https://lh4.googleusercontent.com/-d...0/IMGP4593.JPG

Rozgwiazdę udało mi się w całości dowieźć do domu i dołączyła do mojej łazienkowej kolekcji muszli. Trochę świeża jeszcze była, więc nadal lekko podśmierduje zepsutą rybką ;) Krzychu znalazł drugą i obie lądują w samochodowym schowku. Lepiej go bez potrzeby nie otwierać ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-M...0/IMG_3444.JPG

Landszafcik totalny:
https://lh5.googleusercontent.com/-N...0/IMGP4605.JPG

Siedzimy do późna obok namiotów, obłędnie rozgwieżdżone niebo nad nami, w końcu ktoś mówi: po cholerę będziemy wchodzić do namiotów, jaki taki widok nad głową?

https://lh6.googleusercontent.com/-v.../IMGP4670a.jpg

Szybko wyciągamy karimaty i śpiwory, między skałami i namiotami prawie nie wieje i zasypiamy patrząc na gwiazdy. Szkoda tylko, że nigdy nie zdążę pomyśleć żadnego życzenia, jak spadają. A może… a może jest tak dobrze, że już nie potrzeba mieć innych życzeń?

cdn...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:27.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.