![]() |
Szacun, wypad mega, tez kiedys bym sie zapuscil w te rejony :)
|
Naginamy.
Ruszamy o 6.00 . Przed wyjazdem przychodzi no nas sąsiad biwakujący z kamperze dopytuje o nową afrę bo sam zamówił starą z Japonii i właśnie czeka na dostawę. Miło się gaworzy ale czas ruszać. Startujemy, ledwo ruszyliśmy i od razu zonk. Z naprzeciwka mija nas policja, jadę pierwszy i już wiem że za szybko. Z nadzieją patrzę w lusterko czy może pojadą.dalej. Niestety nie, zawracają. Kurwa mać, będzie przejebane. 114 km można 100. Chłopie nie wygłupiaj się załatwimy temat. Co proponujesz? Przypominam sobie że mam w camelbaku skitrane scyzoryki kupione w Rossmanie. Żeby nie było to szwajcarski Victorionox. Wrzucam policjantom, którzy długo kontemplują czy aby nie kitajskie więc tłumaczę że tu napisane switzerland że oryginalne i że sam mam taki, wyciągam z kieszeni i pokazuję. Już widzę że się dogadamy ale kasa, kasa, kasa. Chłopie kasy nie mamy , płacimy kartami, nie mamy gotówki itp. Nie mogę się z dziadami dogadać i idę.porozmawiać z chłopakami. Jednocześnie przypominam sobie rady naszych tirowców coby dać 1000 Tenge w razie draki. Mamy tylko 2000 , szlag, niech będzie. Podchodzę na cwaniaka daję 2000 Tenge i mówię że to wszystko i odjeżdżamy. Przeszło, możemy jechać dalej ale już.sporo czasu stracone choć.dopiero mamy się.przekonać ile czasu jeszcze stracimy na spotkania z policjantami i ile jeszcze kasy będzie nas to kosztować. Gonimy dalej. Idzie w miarę gładko do czasu. Znów spotkanie z policją i znów prędkość. Tym razem przekonuję policjantów że my druzja i żeby nas puścili że od tygodnia w drodze itp. Udaje się. Stoimy i zakładamy kaski. W końcu jeden na nas patrzy i dopytuje czy padarak jakiś mamy dla nich. No żesz kurwa, Nynek ma jeszcze 2 setki wiśniówki, biorę i daję w prezencie. Lecimy dalej, ujechaliśmy może z 5 kilometrów, ciągła linia, zakaz wyprzedzania a przede mną.TIR. Nerwa mam bo już mnóstwo czasu stracone na użeranie się z policją.więc biorę.go pod górę. Za górką stop, policja i to tajniacy z kamerami. Ja pierdolę, nie mam już siły. Sprawa jest trudna a policjanci sztywni jakby kołek połknęli. Mandat w abstrakcyjnej kwocie i zabranie prawa jazdy na rok. W końcu po pół godzinie targów, wkurwieni na maxa załatwiamy sprawę ale niestety nie bezkosztowo. Nie mam ochoty już prowadzić i proszę chłopaków niech ktoś mnie zmieni na przedzie bo mam pecha. Dojeżdżamy w końcu do Almaty. Stajemy przy sklepie i zaczepiają nas kazachscy podróżnicy plecakowi jadący autostopem. Mówią że widzieli nas wczoraj w Astanie i zastanawiali się.dokąd jedziemy. Szczęka mi opada jak to w Astanie to ponad 1200 km, jak wam się udało tu dotrzeć? Jechali całą noc stopem i spotkaliśmy się.w Almatach. Pomagają mi dogadać się w sklepie bo goście coś.po rusku nie kumają. Pijemy razem wodę i życzymy sobie szczęścia w dalszej podróży. Jesteśmy w Almatach i mamy dotrzeć do kanionu Szaryńskiego, celu naszej dojazdówki. najpierw jeszcze trzeba się.przebić przez miasto, które jest koszmarnie zakorkowane, a temperatura powietrza sięga 40 stopni, asfaltu chyba z 80. Gotujemy się, jest dramatycznie, należy pamiętać że tu nikt miejsca motocykliście nie zrobi , nie są przyzwyczajeni a nie chcemy na chama się.wpychać.Trochę to niebezpieczne a dużo aut zjeżdża na pobocze bowiem w Kazachstanie dość powszechny jest system wzajemnych podwózek. Trudno to nazwać autostopem bowiem ludzie po prostu stoją przy jedni i co chwila ktoś zjeżdża aby zapytać dokąd chcą jechać. Samo miasto jest przepięknie położone, górują nad nim ośnieżone szczyty. Widok jest niesamowity. Jesteśmy na wylotówce więc zatrzymuję się przy busie z arbuzami. muszę uspokoić nerwy po spotkaniach z policją i mieć świadomość że wieczorem wrzucę arbuza. Takie moje zboczenie. Trzymamy się.przepisów w zabudowanym 60 poza 100 z tym że cały czas zabudowany. Idzie jak po grudzie. Robi się.ciemno. Nie wiemy czy zjechać w krzaki czy pogonić dalej. Mamy już ponad 700 km zrobione a do celu jeszcze ok 100. Decydujemy się.jechać. Jazda po ciemku a Kazachstanie to niezbyt dobry pomysł. Nie polecam. Ostatnie 70 km robimy już w ciemnościach. Michał odjeżdża a ja jadę jak emeryt. Po ciemku źle widzę i zdecydowanie lepiej jedzie mi się.jak mam kogoś bezpośrednio przed sobą. W końcu Michał zwalnia i proszę go aby „miał na mnie oko” i nie odjeżdżał daleko. Wszyscy są wykończeni ale nie ma gdzie się zatrzymać. W końcu znajdujemy zjazd, widzę łąkę a na niej konie. Stajemy i rozbijamy się. Jesteśmy u wlotu do kanionu. Pachnie kosmicznie w oddali widać szalejącą burzę ale nas omija. Walą.pioruny jest chłodnawo ale na szczęście sucho. Jesteśmy wykończeni zrobiliśmy ok 850 km. Szybko wrzucamy posiłek do tego arbuz i idziemy spać. Udało się.osiągnąć zakładany cel. Od jutra już nie gnamy, mamy zamiar zwiedzić rano kanion i wjechać do Kirgistanu przejściem w okolicach Karkary. To jakieś 130 km i kolejne 200 do miejscówki nad Issyk Kul gdzie zaplanowany mamy całodzienny biwak i regenerację sił po wyczerpującej dojazdówce. Zakładamy że wczesnym popołudniem uda nam się w dniu jutrzejszym leniuchować nad kirgiskim "morzem". http://i.imgur.com/Dkgyo9T.jpg |
Kanion Szaryński - Issyk Kul
Wstajemy rano, jest zimno i wieje choć słonecznie. Wstaję o 4.30 choć dziś już nie musimy nigdzie gonić ale z przyzwyczajenia. Budzę chłopaków, nie mamy co jeść więc postanawiamy zwiedzić szaryński i udać się na śniadanie do jakiegoś kafe. Chłopaki wstają ale nadciągają czarne chmury i zrywa się wiatr. Będzie burza to pewne więc szczęście że nie złożyliśmy namiotów bo na tej patelni nie mielibyśmy schronienia. Chowamy się do namiotów aby przeczekać burzę. Trwa może z 10 minut i jest bardzo intensywna po czym wszystko się uspokaja i wychodzi słońce. Pakujemy się i jedziemy w kierunku kanionu. To jakieś kilka kilometrów od naszego obozu. Dojeżdżamy do szlabanu, wpisujemy się w knigę, płacimy za wjazd i wyrażamy akceptację zasad panujących w kanionie. Sam kanion jest piękny ale niestety nie mamy czasu aby zejść na dół. Objeżdżamy go na motocyklach, zatrzymując się i robiąc pamiątkowe zdjęcia. Spędzamy tam koło godziny i ruszamy dalej w kierunku granicy. http://i.imgur.com/YTIDRuQ.jpg http://i.imgur.com/lQdRN7n.jpg http://i.imgur.com/rRjzdC8.jpg http://i.imgur.com/o24RMuR.jpg http://i.imgur.com/rSf2IcU.jpg http://i.imgur.com/q9AQKCL.jpg http://i.imgur.com/ZLQzRPN.jpg Droga jest ciekawa i to miłe urozmaicenie po pustkowiach stepu. Jedzie się bardzo przyjemnie jest chłodnawo ale nie zimno. http://i.imgur.com/scLlO4B.jpg Zatrzymujemy się w ostatniej wiosce przed granicą, jemy lody i się.nawadniamy. Jest zielono i jakoś tak inaczej. Zaraz Kirgistan. No nie takie zaraz trzeba jeszcze przebić się krętą drogą przez przełęcz a potem trochę kilometrów szutrówką. Spotykamy Niemca na GSie jadącego w przeciwnym kierunku. Widać już przejście graniczne. Rozmawiamy chwilę wymieniając doświadczenia. Gość jedzie sam a na wyposażeniu beemy cały katalog touratecha. Widać.że gość jest doświadczonym podróżnikiem. W zeszłym roku był w Pamirze w tym tylko Kirgistan miał zaplanowany. Właśnie wraca. Jedziemy dalej, lokalesi lecą tą wyrypą osiemdziesiątką , masakra. Po chwili spotykamy rowerzystów z Francji laska z kolesiem podróżują od pół roku (skąd ludzie mają na to czas i pieniądze??). Pytamy o warunki w Pamirze i dowiadujemy się że oni byli tam w kwietniu i śniegu już nie było. Nie ma problemów z paliwem a droga jest przejezdna. To dobre wiadomości. Przy okazji wymieniamy się.kasą dajemy im kazachskie Tenge a oni nam kirgiskie somy oraz 2 karty telefoniczne. Podrzucają nam fajną traskę od Song Kul do Jalabadu. Wspominają że jest prawie w całości szutrowa z zajebistymi widokami i super przełęczami. Zaznaczamy ślad na mapie coby nie zapomnieć o tej drodze. http://i.imgur.com/3eiUDLX.jpg Miło się gada ale pora w drogę bo chcemy dojechać nad Issyk Kul i rozbić.tam naszą bazę na jutro. Planujemy jutrzejszy dzień poświęcić na ogarnięcie i przejrzenie sprzętu oraz luzowanie nad jeziorkiem. Granica przebiega wyjątkowo sprawnie. Kazachowie jeszcze jakieś formalności przeprowadzają a Kirgizi na zupełnym luzie sprawdzają paszporty i każą jechać. Lecimy dalej. Granica od strony Kirgiskiej. http://i.imgur.com/ffW51Mu.jpg Nagle jakby świat się zmienił. Z księżyca trafiliśmy do raju. Jest cudowanie zielono, świeci słonko, płyną rzeczki i potoki. Jest pięknie. Mamy jakieś 40 kilometrów szutrem do asfaltówki wokół Issyk Kul. Po kilkunastu kilosach spotykamy wesołą bandę motocyklistów kazachskich wracających ze zlotu motocyklowego w Biszkeku. Fajne chłopaki, pogadaliśmy chwilę, wspólne fotki i lecimy dalej. http://i.imgur.com/MPviKyx.jpg http://i.imgur.com/pKlyjZP.jpg http://i.imgur.com/LQIOnVq.jpg http://i.imgur.com/02JLtFq.jpg Dojeżdżamy do czarnego, droga zajebista, lecimy sobie spokojnie bez napinki do Karakuł. W tyle masyw Tien Szan. http://i.imgur.com/Fyx8FEZ.jpg Zatrzymujemy się.po drodze i wymieniamy kasę aby w końcu porządnie się najeść. Zamawiamy żarło i w oczekiwaniu gadam z chłopakami którzy zlecieli się oglądać motocykle. Po chwili dociera do knajpy laska no rowerze. Ma obłęd w oczach i niespokojnie się.rozgląda. Prosi aby zamówić jej coś do jedzenia bo nie ogarnia menu. To Węgierka która łamaną angielszczyzną tłumaczy skąd się tu wzięła i dokąd zmierza. Nic nie mam do rowerzystów ale z tą coś było nie tak. Chyba za długa izolacja połączona z barierą językową. Mam dla niej duży szacunek że bez znajomości języka porwała się.na taki wypad. Dojeżdżamy do Karakuł, wymieniamy więcej kasy bo w Kirgistanie płatność kartą jest możliwa gdzieniegdzie ale z reguły terminal ma problem z połączeniem z siecią więc bezpieczniej będzie mieć cash. Zbliżamy się.do jeziora, jest wielkie i przepięknie położone pomiędzy dwoma łańcuchami górskimi. W końcu jesteśmy na tyle blisko że zjeżdżamy z czarnego i szukamy miejsca na nocleg. Za pierwszym podejściem udaje się.znaleść dogodne miejsce na biwak. Rozpakowujemy się i nagle jak z pod ziemi wyrasta dwóch Kirgizów. Witają się pytają skąd i dokąd jedziemy, życzą powodzenia, miłego wypoczynku i odchodzą. Spoko. Dziś pijemy wódkę, trzeba oblać dotarcie do Kirgistanu. Na każdego przypada litrowy browar oraz flaszka na spółę. Wystarczy, jesteśmy tak zmęczeni że więcej alkoholu mogłoby nas zabić. Postanawiamy jutro poleniuchować , nie wstajemy skoro świt, w końcu dzień luzu. http://i.imgur.com/07RXHk9.jpg http://i.imgur.com/DOeKek5.jpg http://i.imgur.com/vMxOz6U.jpg Nasze "ognisko" http://i.imgur.com/wiwiXhH.jpg I "jeziorko" |
Fajnie się czyta, możesz od czasu do czasu puścić linka z trasą zaznaczoną na mapie gdzie i którędy wędrowaliście?!
|
Z grubsza nasza trasa dojazdowa do Issyk Kul wyglądała tak
https://www.google.pl/maps/dir/Brze%...782102!1m0!3e0 |
Wqurviające jest to łapówkarstwo policyjantów ale nie mam właściwie nic przeciwko temu, pomaga rowiązać wiele problemów. Tylko czemu oni tak się cenią, w takiej Indonezji to glina zadowala się 10tyś. rupii czyli jakieś 3,5zł. No jak już bardzo mocno przegięte to razy dwa, ale kuźwa 20$ to prawie 80zł. toż to rozbój w biały dzień.
A jak się spisały bambosze w newAT? |
Masz rację ale z drugiej strony nasze przewinienia były ewidentne. Nikt nie wymusił na nas łapówki za jakieś fantazje. To raczej my musieliśmy się ratować i uzyskać jak najniższy wymiar kary.
Jechałem na K60. Dotychczas zrobiłem na nich jakieś 17kkm. Przód wyząbkowany, tył kwadratowy ale dały radę. Zdjąłem ale na moje oko jeszcze przynajmniej 5k będę w stanie na nich zrobić więc leżakują w garażu. W czwartek robimy Bieszczady z opcją ukraińską i teraz AT stoi na TKC80. |
Gonimy dalej.
Wstajemy rano, śniadanko na spokojnie. Nynek coś gmera przy Viaderku bo coś.z ładowaniem znów nie halo. My z Michałem wsiadamy na Tenerkę i walimy na shopping. Kupujemy owoce, lepioszki i podstawowe produkty spożywczy + wodę. Oczywiście kupujemy również charakterystyczne kirgiskie nakrycie głowy - kołpak. Wracamy , kąpiemy się w ISSYK KUL. No woda jest rześka a słońce pali niemiłosiernie. Prędko zakładam koszulkę.po wyjściu z wody, niestety bez rękawów co skutkuje czerwoną opalenizną rednecka. Nynek też się spalił. Niestety nasza niespokojna natura daje znać o sobie i ok 14 postanawiamy zwinąć obóz i przejechać.na spokojnie te 250 km jakie mamy do Song Kul. Po drodze mijamy jakieś mauzoleum czy coś takiego. Z góry na obiekt patrzy jakoś posąg. http://i.imgur.com/Onx8rV9.jpg http://i.imgur.com/djEkww0.jpg Lecimy, droga jest zajebista równiuteńki asfalt. Gonimy bez napinki i dojeżdżamy do szutrówki, która prowadzi już bezpośrednio do jeziora. Jest późne popołudnie a tu kurczę ponad 60 km szutru. Myślę 2 godziny na bidę a nie wiemy co po drodze. Przebijamy się przez przełęcz jest już szarówka. Przełęcz ma ponad 3000 m jest zimno. Droga ogólnie jest dobra, tubylcy śmigają osobówkami. http://i.imgur.com/W09ICWs.jpg http://i.imgur.com/ydqC8Tv.jpg http://i.imgur.com/M5Anr2P.jpg Droga dojazdowa do jeziora. W końcu zjeżdżamy na drugą stronę niestety jeziora nie widać już zbyt dobrze. Szukamy dojazdu do wody i podjeżdżamy do pobliskiej jurty. Pani mówi że prosto nie przejedziemy do jeziora bo tam jest błoto i musimy kierować się na prawo. Którędy? Przez rzekę. Co? Jest ciemno i nie wiemy jaką głębokość ma potok ale mały Kirgiz z pewnością wieloletniego przewodnika staje przy brzegu i pokazuje mi drogę w poprzek brodu. Jak mnie wypuszczasz i utonę.gówniarzu to znajdę cię i zabiję. Jadę , rady małego doskonałe przejeżdżam bez zamoczenia butów. Chłopaki gonią za mną. Jedziemy już w zasadzie po ciemku, zostało niewiele światła a droga biegnie wzdłuż jeziora i jakoś nie ma w planach się do niego zbliżyć. Chcieliśmy rozbić namioty nad jeziorem ale na chłodno oceniam że będzie to problematyczne , brzeg jest pofałdowany jakby zaorany a w przypadku załatwienia potrzeb fizjologicznych mamy problem bo jesteśmy wystawieni na widok wszystkich wokół a jurt jest tam mnóstwo. W końcu podjeżdżam do jednej z nich chcąc zapytać czy można się rozbić obok jurty bo widzę że mają kibel i będzie bardziej komfortowo. Od razu dostaję pytanie od młodej dziewczyny która wyszła się przywitać czy nie chcemy spać w jurcie. Pytam chłopaków choć widzę że niepotrzebnie jest chyba z 5 stopni jesteśmy zmarznięci i głodni. 700 somów od łba w tym kolacja i śniadanie czyli jakieś 10$. Nigdy nie spaliśmy w jurcie bierzemy. Ojciec Asel (tak miała na imię nasza gospodyni) odpala piec w jurcie, będziemy mieć ciepło, generator dostarcza prądu , jemy kolację w jurcie gospodarzy robimy zdjęcia i rozmawiamy. Asiel rozkłada nam materace i szykujemy się do snu. Przed snem po kielonku wódeczki i do wyrek. http://i.imgur.com/0y2BNXx.jpg Nasi gospodarze. Asel z ojcem. http://i.imgur.com/xarbJS7.jpg . I reszta rodziny. http://i.imgur.com/zF4iucI.jpg http://i.imgur.com/Gge2Ysz.jpg http://i.imgur.com/dVsZOgR.jpg http://i.imgur.com/Z72smxG.jpg http://i.imgur.com/CcST2Bv.jpg http://i.imgur.com/s6rIVEa.jpg http://i.imgur.com/qy5Ifcp.jpg |
Dotarliście do północnego czy południowego brzegu jeziora?,wydaje mi się że południowego
|
W sumie to objechaliśmy je dookoła ale o tym później.;)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:37. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.