![]() |
Wg mnie... to mapa spotu ma lekkie przesunięcie w stosunku do rzeczywistych współrzędnych :) i rzeczywiście są tam gdzie mieli być :)
|
czyli jednak z drugiej strony.... ciekawe ciekawe
|
Chyba jednak Afganistan:at: Granica jest za rzeką.
Mogę teraz z czystym sumieniem napisać. (wpier..... o Sambora myślę że nie dostanę). Od czasu do czasu stęskniony Izi wysłał smsa. Można by się teraz trochę cofnąć 05.08.2009 "Mamy jakiegoś pecha z przekroczeniem afgańskiej granicy. Zbliżają się u nich niedługo wybory.Co oczywiście skutkuje napierdalaniem się. Nie możemy nawet w konwoju jechać. Próbujemy innego przejścia, może będzie trochę spokojniej, tylko takie góry i taki teren, że zajmie nam to kilka dni. Przy przejeździe przez rzekę zaatakował nas wąż - gruby jak ręka. Tubylcy mówią, że przy ugryzieniu trzeba pić mocz. Sambor twierdzi, że mocz Iziego po schłodzeniu jest całkiem nie zły." 06.08.2009 "Jutro raczej się nie uda dojechać, ale pojutrze może...Ogólnie przejebane tu jest. Właśnie mamy kontrol wojskową. Mierzą do nas z broni. Granica to normalnie trzoda!! Wszyscy latają z bronią" "Teraz właśnie otoczyło na sześciu w..." Hm...cokolwiek to znaczy "Ogólnie jest spoko. Czasem żołnierze są posrani, zresztą my chyba też. Talibowie często do zamachów używają motocykli, tak że do punktów kontroli nie należy się szybko zbliżać, bo grozi seria z kałacha. Mój plasticzany Acerbisa zbiornik mógłby tego nie wytrzymać. Sambor zapłakałby się, gdyby przestrzelili butelki z moczem" 07.08.2009 "Jedziemy jakoś o własnych siłach. Zbieramy cyklicznie mocz do butelek, tak na wszelki wypadek. W sumie to do ciepłego też się da przyzwyczaić. Oby wacha z moczem się nie pojebała" "Okurwieć można z tym Afganistanem.Przez jedno przejście nas nie wpuścili, bo strzelanina i rozruchy. Kunduz prze który mieliśmy przejechać przejęli talibowie. Pojechaliśmy przez 3 dni na inne przejście i jest nadzieja że będzie ok. Stoimy pod ambasadą afgańską. Przejazd mają nam dać w poniedziałek, bo dziś już piątek i nic się nie załatwi. Chyba że mocz do butelki. Ciekawe jak by smakował po poczwórnej destylacji..." 11.08.2009 czyli dziś o 6.50 "Mamy wszystkie papiery, teraz talibskim sposobem atak na granicę!!!" |
o kurwa... nieźle
|
oj tak jak zrobiłem zbliżenie to są za rzeką i za granicą ... no to tylko szczęścia pozostaje życzyć !
|
Za rzeką jest post tadżycki jako pierwszy.
Znaczy to tyle, że są na granicy. A jak już są, to... wjadą:) Granica jest otwarta od 8.00 do 16.00 lub jak im się tam podoba akurat. |
chybabym się lekko posrał... jak by z kałacha celowali we mnie ...
zresztą grozy nadaj eteż tekst - >>oni też są posrani << nic gorszego niż lękliwy, zestresowany gość z odbezpieczonym kałachem ... szacun za odwagę :) |
poszli dalej
|
Na lakach pasly sie owce, kozy i jaki. Dopadla mnie choroba,
jeden dzien przelezalem goraczkujac w jurcie przeznaczonej dla gosci pod troskliwa opieka z-Wakh-szczonych Tadzykow. Po 6 dniach od wyruszenia z Sarhad-e Broghil (ostatnia wies, do ktorej prowadzi wybudowana przez Rosjan droga) dotarlem do pierwszej kirgizkiej osady - Khosch Goz. Hadzi Osman przyjal mnie zyczliwie, ale jak kazdy tutaj nie wierzyl, ze mam malo pieniedzy :> W nastepnych dniach czekalo mnie lokalne wesele, ktoremu towarzyszylo buzkashi z osniezonymi, pamirskimi szczytami w tle oraz pierwsza w zyciu powazna jazda konna, ktora przerodzila sie ostatecznie w dluzsza, dwutygodniowa eskapade. Straszliwie mi sie konne poruszanie sie spodobalo (rower wymieka!) i w pewnym momencie bardzo powaznie myslalem nad kupnem konia... Jednak fakt, ze nic o koniach nie wiedzialem i wyczerpaloby to do cna moj budzet, spowodowal, ze zdecydowalem sie tylko na wynajem. Kolejne dni stanowila wedrowka konna do Tegermansu - doslownie konca Afganistanu, wschodniego konca. Dalej byli juz tylko tadzyccy rozbojcy i chinskie kule z kalasznikowa, ktore mozna bylo zarobic w plecy... Wedrowalem z Kirgizem imieniem Samad, ktory byl uzalezniony od opium. Codzienny rytual zajmowal mu 4-5h i mial miejsce przed snem. Mimo nalogu (i wysokiej ceny swoich uslug) Samad sprawowal sie bardzo dobrze. Z ostatniej wioski w Afganistanie - Sajotuk - do druzyny dolaczyl Hadziboy. Teraz bylo nas trzech i moglismy stawic czola Tadzykom. Wlasnie, Tadzykom. To tutaj duzy problem - kradna bydlo (jednemu z poznanych przeze mnie Kirizow ukradli w ciagu roku 300 jakow, 10 koni i 5 wielbladow [tak, sa tu wielblady, bo mimo duzej ilosci wody Korytarz to pustynia, sa nawet malutkie diuny], o wartosci rynkowej okolo 150 000 dolarow) oraz napadaja na podroznych. Zolnierzy nie ma tu zadnych i trzeba bronic sie samemu. Bezpieczna druzyna liczy co najmniej 3 osoby i 2 karabiny. My mielismy 3 karabiny, bo nie chcialem byc bezbronny i obudzic sie pewnej nocy z lufa przystawiona do glowy... stracilem juz 2 aparaty foto i na stracenie trzeciego nie moglem sobie pozowlic :> W rezultacie przez 3 noce, bo tyle przebywalismy w strefie bezposredniego zagrozenia, spalem przytulony do karabinu. Nie byly to dobre noce. Sen byl przerywany, serce czasem walilo jak mlot, bron byl zimna, a ja bolesnie zdawalem sobie sprawe ze swojego braku umiejetnosci poslugiwania sie nia i zbyt malej ilosci miejsca w mojej trumnie by sie wyprostowac i przylozyc kolbe do barku, gdyby zaszla taka potrzeba... Na szczescie nie bylo potrzeby uzywania jej. Przynajmniej nie na Tadzykach. Hadziboy... Te info właśnie otrzymałem od kumpla, który jest obecnie w Afganie i zaliczył Korytarz (sporo konsultowalismy razem przed jego wjazdem, skoro udało mi się tam wczesniej wjechac bez przeszkód) Nie wiem czy do Iziego doszly moje smsy, myslę Robert, że warto chłopaków uprzedzić, choć pewnie dowiedzą się sami wszystkiego po drodze. |
Kumpel siedzi w Khandud, więc parę km bliżej Eszkaszem niż miejsce, z którego spot nadał ostatni sygnał o pozycji chłopaków.
Spotkał na swej drodze właściciela Aria Guesthose i teraz bawi w tym Khandud u jego znajomych. W Wakhanie i przyległych dolinach spędził ostatni m-c docierając do Wakhanu na... kupionym ośle. Jutro jedzie do Eszkaszem i kończy niesamowitą przygodę z korytarzem... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:53. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.