Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=27849)

chrusja 06.01.2017 14:39

hmmm.. teraz wszystko jasne...
To nie szczęścia czy nie wiadomo czego zabrakło tylko konkretnej dezynfekcji organizmu po całym dniu jazdy.
To oczywiście żart,ale nie zazdroszczę wręcz szczerze współczuję..

jochen 06.01.2017 17:58

Abstynencja jest sporym utrudnieniem na wyjazdach tego typu. Gdy byłem na ten przykład w Egipcie, codziennie w bardzo sumienny sposób nasączałem organizm destylatami nabytymi drogą kupna w wolnocłówce na lotnisku. Żarłem przy tym wszystko jak leci. Współtowarzysze wycieczki, którzy ulegli przesądom dotyczącym spożywania, padali za to jak muchy pod ciosami zemsty faraona tracąc średnio po 2 dni pobytu zanim się posklejali Antinalem. A my z kumplem nawet nie zaliczylismy lekkiego bólu brzucha. :D

trolik1 06.01.2017 18:16

Gdzieś wyczytałem, że problemem nie są bakterie/ wirusy, ale olej bawełniany używany w tamtych rejonach do pichcenia posiłków. Olej ten nie jest zbyt dobrze tolerowany przez europejskie żołądki i stąd bierze się biegunka.
pozdrawiam trolik

henry 08.01.2017 11:10

Dzień 19 Wtorek 16.08.2016


Trzeci dzień sraczki.
W nocy, znowu kilka razy pobudka w celu oddania i uzupełnienia płynów.
Wstajemy o świcie. Ja praktycznie i tak mało śpię, więc lepiej jechać rano, kiedy temperatura jest całkiem znośna, czyli około 20 *.

Lecimy więc …

Po drodze posiłek w zajeżdzie … ja zamawiam zupkę, bo na widok mięsa robi mi się niedobrze … jak daleko pociągnę na zupkach i Regidronie ?

Dalej, to już tylko droga … droga … droga … no i piekielny upał.
Odnotowana dzisiaj temperatura, to 45*. Elektroniczny termometr ciągle miga i trudno zrobić wyrażne zdjęcie, ale zaręczam, że z przodu jest czwórka.

https://lh3.googleusercontent.com/M2...B=w868-h651-no

https://lh3.googleusercontent.com/_G...P=w489-h651-no

Nie wiem jak odbiera się taką wiadomość siedząc sobie przed monitorem, ale myślę, że całkiem obojętnie, a co tam, jakieś 20, 30 czy 45 stopni .
Dla nas, tam na stepie, gdzie jedynym cieniem jest twój własny, te 30 czy 45 stopni, robi ogromną różnicę.
Wszystko jest rozgrzane do czerwoności. Wszystko czego dotykasz, parzy. Otwarcie przyłbicy w czasie jazdy, nie tylko nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Gorące powietrze parzy twarz i gardło, uniemożliwia oddychanie.
Jazda w takich warunkach, strasznie męczy, tym bardziej, że na długich, prostych odcinkach nic się nie dzieje. Dosłownie nic. Pusty, płaski i szary step po horyzont. 100 kilometrów stepu, 200 kilometrów, 500 kilometrów i ciągle tak samo. Monotonia. Wypalanie paliwa.
Dłuuga, gorąca i męcząca nuuda.

Lecimy dalej … dalej i jeszcze dalej.
Talaptan … Tartogay … Birlestik … Kyzyłorda ...

Kolejne tankowanie z dłuższym odpoczynkiem w klimatyzowanym wnętrzu.
Tym razem stosujemy zmyślną technikę na obniżenie własnej temperatury.
Ciepłą wodą z butelki wiezionej na motocyklu, polewamy części naszej garderoby: kominiarkę, chustkę na szyję, koszulkę, rękawiczki.
Jest o wiele przyjemniej, bo powietrze w czasie jazdy wychładza wilgotną odzież, chłodząc przyjemnie nasze ciało. Oczywiście, do momentu kiedy wszystko nie wyschnie, a w tej temperaturze wysycha dosyć szybko.
Na kolejnym postoju powtarzamy operację i jedziemy dalej. Jest znośniej.
Poza oczywiście moim tyłkiem, który ma to wszystko w dupie, boli, piecze, buntuje się przy każdym ruchu, no i żołądkiem, gdzie ciągle jest kocioł, a falami przewala się armagedon.

Chagan … Akkum …

… Korkyt … Bajkonur … Kubek … Jangagazali … 120 km do Aralska.

https://lh3.googleusercontent.com/Co...v=w868-h651-no

Zjeżdżamy z M32 i wjeżdżamy w miasto. Max wynalazł hotel w mieście, ma to być największy hotel w Aralsku i nazywa się „Aralsk” oczywiście.
Jedziemy przez całe miasto, nawigacja pokazuje, że to tutaj, ale żadnej reklamy nie widzimy. Przed nami dwa kilkupiętrowe budynki, w tym jeden całkiem przyjemny. Ładna elewacja, kuta brama wjazdowa za którą widzimy szpalery drzew i krzewów ozdobnych – to chyba ten hotel.
Ja zostaję, Max idzie zaciągnąć języka. Po chwili wraca ze smutną miną, bo okazuje się, że prawo Murph,ego jednak działa i co ma być gorzej, to niechybnie będzie. Hotelem, nazwali trzypiętrowy, (na wschodzie czteropiętrowy) ohydny budynek obok. Już od frontu wyglądał nieciekawie, a od podwórka, na które wjeżdżamy, koszmarnie.

https://lh3.googleusercontent.com/Fq...k=w868-h651-no

Nie jesteśmy wymagający i kapryśni, nie musimy mieć w nazwie hotelu pięciu gwiazdek, wystarczą nam cztery ściany, kąt do spania, coś miękkiego pod głową, czasem namiot wystarczy. Tym bardziej, że nie mamy już sił, czasu i ochoty szukać innego lokum.
Wchodzimy do budynku po kilku pustakach. Pierwsze, brudne pomieszczenie, coś w rodzaju magazynu, hydroforni, kotłowni.
Drugie pomieszczenie to kantorek, magazyn z półkami, stołem i dwoma wąskimi łóżkami. Horrtel obsługują dwie panie, przepraszam, wiedzmy, na sam ich widok robi się straszno. Jedna z nich prasuje na stole, chyba pościel.
Przechodzimy do holu głównego, pustego i ponurego.
To raczej nie jest „Dostyk”.

https://lh3.googleusercontent.com/M_...d=w868-h651-no

Wchodzimy na pierwsze piętro. Znowu duży, pusty hol i długi korytarz i pokojami po prawej i tylko po prawej, bo po lewej są puste zdewastowane pomieszczenia. Wybieramy dowolny pokój, bo prawie wszystkie są wolne, tylko w jednym jakaś para z Australii podróżująca po Azji, siedzi w Aralu już czwarty dzień, czekając na naprawę Land Rovera.
Wszystkie pokoje są takie same, różnią się jedynie kolorem farby odłażącej od ścian w pokojach i kibelkach, bo to nie są łazienki.
Lokujemy się w pokoiku, ale mina Maxa mówi wszystko.
Koszmar, rezygnacja, załamka. Gdzie myśmy trafili.

https://lh3.googleusercontent.com/ND...P=w868-h651-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ik...j=w868-h651-no

Czuję się tu tak, jakbym przeniósł się w czasie jakieś sześćdziesiąt lat wstecz i za moment z pokoi wybiegnie młodzież komsomolska z czerwonymi chustami na szyi i zacznie śpiewać albo recytować hymny pochwalne na cześć wodza rewolucji oddając pokłon popiersiom, które powinny stać na każdym piętrze.
Albo, drzwi główne otworzą się na oścież i do środka wleje się fala radośnie uśmiechniętych robotników, wracających po całym dniu pracy z pól bawełny, gdzie właśnie pobili kolejny rekord wydajności, na cześć oczywiście, ukochanego wodza rewolucji.

Brak kwiatów w pokoju, niewłaściwie dobrany kolor ścian, brak ręczników i dywanów na podłogach, to jednak nie jest największy problem.
Większym problemem jest … a jakże, temperatura.
Pokoje oczywiście nie mają klimatyzacji, a na domiar złego, usytuowane są od strony południowej. To chyba mówi wszystko. Temperatura wewnątrz, około 30 stopni. Jest gorąco i duszno. Otwieramy okno, ale nie wiadomo, czy to lepiej czy raczej jeszcze gorzej.
Widzę jednak jeden plus w tej całej sytuacji … drzwi do kibelka w naszym pokoju się nie zamykają, odwiedzam więc w wiadomym celu inne pokoje, nie przeszkadzając Maxowi.
Dla mnie, ulokowanie się w pokoju to wszystko na co mnie stać, padam natychmiast na leżankę i chyba nawet zasypiam. Tymczasem Max, znowu musi zająć się sprawami bytowymi, czyli zaopatrzeniem i udaje się w tym celu na miasto.
Wracając, przynosi trochę smakołyków: chleb podobny do naszego, ser, pomidory, cytrynę, jogurty i jajka które zamieniamy na jajka na twardo.
Jem wszystkiego po trochu. Cytując takiego jednego „Nie chcem, ale muszem”, bo chociaż w dalszym ciągu wszystko ze mnie leci, to muszę jeść, żeby miało co lecieć i żeby mieć odrobinę sił, żeby jechać dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/cA...Z=w868-h651-no

Dalej, łatwo powiedzieć, ale kiedy patrzymy na mapę i widzimy te puste, gorące przestrzenie, kolejne 600 kilometrów i kolejne 600 i kolejne …
wtedy mamy jedno, skromne marzenie … być już w Charkowie, w „naszym” Audi z klimatyzacją. Ale do Charkowa jeszcze „tylko” 2400 km. Ile to etapów ? Ile dni jazdy ?

Dystans 600 km Temperatura 45*

Emek 08.01.2017 11:44

Czytając twoją opowieść Henry to cieszę że nas kłopoty żołądkowe dopadły powyżej 3000 mnpm w Tadżykistanie. Było chłodno i dzięki temu jakoś lepiej się znosiło te przygody. Już sama jazda w temperaturach powyżej 40 potwornie wykańcza a dokładając do tego twoje dolegliwości po prostu nie potrafię sobie wyobrazić co musiałeś przechodzić a twoja opowieść mimo, że szczegółowa nie oddaje realiów sytuacji, z którą musieliście się zmierzyć na miejscu i w tamtych warunkach. Szacun dla Maxa :bow:.

jamcio 08.01.2017 12:03

Od lat na wszelakie otarcia i pieczenia stosuję zwykłą mąkę ziemniaczaną. Naprawdę sprawdza się rewelacyjnie. Latem wszędzie ze mną jeździ. Chociaż czasem jest obawa, że celnik może ją potraktować jako biały proszek :)

Grzechu2012 08.01.2017 13:59

większość opowieści z wyjazdów to zachwyty nad okolicznościami przyrody oraz wspaniałości przygody, a tu Panie lipa, czytam i się zastanawiam czy dojedziecie bezpiecznie do domów ;)
W innych wątkach ślinie się na samą myśl o wyjeździe ale jak czytam ten wątek, to sorry ale chyba nie moje rejony i temperatury, +45 stopni :(
dupa odparzona na samą myśl hehe
Pięknie się czyta, zaglądam codziennie czy jest coś nowego w temacie :at:
takie prawdziwe 'hej przygodo' :dizzy:
sam nie wiem czy zazdrościć czy współczuć :D

rumpel 08.01.2017 14:16

Ja mam pyt z "innej beczki", jak Ci się sprawdziła nawigacja? Chodzi mi o urządzenie a nie mapy (oprogramowanie)

henry 08.01.2017 20:11

Cytat:

Napisał Grzechu2012 (Post 513443)
sam nie wiem czy zazdrościć czy współczuć :D

Najlepiej jedno i drugie :)

henry 08.01.2017 20:18

Cytat:

Napisał rumpel_adv (Post 513449)
Ja mam pyt z "innej beczki", jak Ci się sprawdziła nawigacja? Chodzi mi o urządzenie a nie mapy (oprogramowanie)

Jeżeli chodzi o szybkość, ergonomię, to wszystko jest ok.
Jedyne co mi się nie podoba, to czytelność ekranu. Kiedy nie ma słońca, czytelność jest dobra, ale w słońcu - słabiutko, trzeba ustawiać bokami żeby coś widzieć.

chankrymski 09.01.2017 17:22

Nawiązując do odparzania dupy, aby nie nastąpiło najlepsza jest skóra z barana. Sprawdzone w temperaturach 40 plus. (Albania, Turcja)... i koniecznie mokre ubrania. Najlepiej w całości...:D

Adam_M 09.01.2017 18:17

Z tego co kojarzę to Henry takiego barana ma, tylko chyba tym razem go nie zabrał :grin:

Tapnięte z Huawei P7

henry 09.01.2017 23:41

Barana mam, ale przecież mieliśmy jechać w Audi z klimą pod sam Pamir :D

czon 10.01.2017 22:51

Panowie Henry i Max, przeczytałem całość w dwie godziny. Byłem 11 razy po 6 tygodni w Mongolii, z czego prawie za każdym razem spędzałem 3-4 tyg. na koniu. Przeżywałem - wierzcie mi - wiele przygód, czasem bywało nie do końca miło, czy komfortowo, można by opwiadać bardzo długo, całymi dniami, lecz...Wasza podróż powaliła mnie na kolana - naprawdę wielki szacun!!

henry 10.01.2017 23:43

Dzięki kolego :)
Ale sam wiesz jak to jest. "Takich" przygód się nie planuje, one się dzieją i ty musisz je tylko przeżyć :D

northb 10.01.2017 23:47

Henry, powiedz mi jak to się stało że Ciebie na żyganie nie zebrało ;) Szacunek Panowie wspaniała wyprawa. Pozdrawiam serdecznie :)

henry 11.01.2017 19:35

Dzień 20 Środa 17.08.2016


Czwarty dzień sraczki.
Wstajemy o świcie, chociaż, trudno nazwać to wstawaniem, bo i trudno nazwać to co było w nocy spaniem. Męczarnia …
Temperatura w pokoju, nie spadła na tyle, żeby można było odpocząć. Całą noc było duszno i gorąco, a to za sprawą betonowych ścian budynku, które rozgrzane w ciągu dnia, nocą oddawały nagromadzone ciepło.
Teraz wiemy, że lepiej było by spędzić tę noc w stepie.
Przygotowuję mój koktajl z Regidronu, a dwie wiedzmy śpią jeszcze w swoim kantorku, kiedy my opuszczamy horrrtel.

https://lh3.googleusercontent.com/NM...-=w860-h645-no

Jedziemy przez całe miasto w kierunku M43. Już na wylocie z miasta zajeżdżamy na dużą stację zatankować, ale okazuje się, że paliwa nie ma i będzie może za dwie godziny. Wracamy więc do miasta, poszukać paliwa.
Nie możemy sobie pozwolić na jazdę z niepełnym bakiem, bo przed nami długi odcinek na którym stacji nie spotkamy. Do najbliższego miasta Karabutag mamy 390 km, a do Aktobe 620 km.
Jest kolejna stacja, podjeżdżamy. Ja tankuję pierwszy, bak do pełna i dwie bańki rezerwowe po pięć litrów. Kiedy Max podjeżdża pod dystrybutor i próbuje zatankować, okazuje się, że benzyna właśnie się skończyła. Pech to jest, czy jakaś inna cholera ? Na pierwszej stacji paliwa nie ma, na drugiej właśnie się skończyło … nie możemy przecież wyjechać z niepełnymi zbiornikami.
Jest jeszcze jakaś stacja w Aralsku ? Jest, jedziemy więc szukać kolejnej stacji.
Szukając, wracamy prawie pod nasz horrrtel „Aralsk”, ale najważniejsze, że jest paliwo.
Tankujemy ile się da i już spokojnie możemy jechać.
Wyjeżdżamy na M43 i lecimy w kierunku Aktobe. Ciepło … cieplej … gorąco, ale to nic nowego, tak ma być.
Kibelek i odpoczynek na kolejnym parkingu.

https://lh3.googleusercontent.com/Ci...C=w860-h645-no

Jedno z niewielu skrzyżowań z wiaduktem, a to oznacza CIEŃ i daje możliwość wytchnienia.

https://lh3.googleusercontent.com/C4...c=w860-h645-no

Lecimy … wypalamy paliwo … rezerwa … wypalam rezerwę … zalewam jedną bańkę i jadąc, z niepokojem wypatrujemy stacji. W końcu jest, jesteśmy uratowani. Podjeżdżamy i co się okazuje ? No oczywiście, nie ma paliwa !!!
Ale … może nie będzie tak źle, bo pan z obsługi stacji, mówi, że znajdziemy paliwo w wiosce obok, więc jedziemy.
Pytamy, szukamy i rzeczywiście … mają benzynę, trochę drożej niż na stacji, ale najważniejsze, że jest. Za 20 litrów płacimy 4 000 Tenge.

https://lh3.googleusercontent.com/jp...2=w860-h645-no

https://lh3.googleusercontent.com/fe...D=w860-h645-no

https://lh3.googleusercontent.com/H1...j=w860-h645-no

https://lh3.googleusercontent.com/Pq...v=w860-h645-no

Teraz już spokojni, że nie utkniemy gdzieś w stepie szerokim, możemy jechać dalej. Po 120 kilometrach, jest kolejna stacja, ale nawet nie wjeżdżamy, ponieważ na tym co mamy spokojnie dojedziemy do Aktobe.
Za Chromtau, krajobraz powoli się zmienia, wprawdzie dalej jesteśmy w stepie, ale obok drogi pojawiają się najpierw krzaki, potem pojedyncze drzewka, a z czasem regularny pas zieleni.

https://lh3.googleusercontent.com/a2...E=w860-h645-no

Dla mnie, takie zarośla przy drodze to komfort, bo w dowolnym momencie mogę skoczyć sobie w krzaki. Dupa boli okropnie, a siedzenie na siedzeniu jest męczarnią. Nie ma dobrego miejsca i pozycji, wszędzie jest źle.

Jesteśmy w Aktobe, jakoś się trzymam motocykla, ale sił coraz mniej.
Max wystukał jakiś hotel w nawigację i jedziemy szukać. Jesteśmy już we wskazanym miejscu, ale hotelu nie widzimy. Krążymy trochę po sąsiednich uliczkach, aż w końcu udaje nam się odnależć poszukiwany hotel.
Nie pamiętam nazwy, ale pamiętam, że kosztował 5 tys. Tenge od osoby.

https://lh3.googleusercontent.com/7u...P=w860-h645-no

https://lh3.googleusercontent.com/2U...Q=w860-h645-no

https://lh3.googleusercontent.com/kp...9=w860-h645-no

Warunki przyzwoite, wprawdzie w pokoju jest piekarnik, ale mamy nadzieję, że klima szybko sobie z tym poradzi.
Po wejściu do pokoju, natychmiast padam i to dosłownie, na podłogę.
Nie mam ani sił, ani ochoty robić cokolwiek, mam za to kryzys, w czwartym dniu sraczki. Widzę, że w Szymkencie popełniłem błąd, trzeba było przyjąć kroplówkę i odpocząć dzień lub nawet dwa, dzisiaj samopoczucie było by inne.
Kiedy ja rozkładam się na materacu na podłodze pod nadmuchem z klimatyzatora, Max, jak zwykle wyrusza na miasto po zaopatrzenie – co ja bym zrobił bez niego ? Wracając, przynosi jak zwykle torbę smakołyków – przetrwamy jakoś.
Max jest mocno zaniepokojony moim stanem zdrowia, a szczególnie tym, że praktycznie nie ma żadnej poprawy i coraz bardziej opadam z sił. Jak długo wytrzymam w takim stanie ? Po naradzie, ustalamy, że jutro wzywamy pomoc lekarską i zostajemy w hotelu na kolejną noc.


Dystans 620 km Temperatura 40 *

henry 11.01.2017 19:36

Cytat:

Napisał northb (Post 513802)
Henry, powiedz mi jak to się stało że Ciebie na żyganie nie zebrało ;) Szacunek Panowie wspaniała wyprawa. Pozdrawiam serdecznie :)

Powiem Ci, że nie bardzo rozumiem :confused:

northb 11.01.2017 19:54

Cytat:

Napisał henry (Post 513921)
Powiem Ci, że nie bardzo rozumiem :confused:

Przepraszam ....... pomyłka z mojej strony wybacz. Oczywiście że to było pytanie do Maxa :) Myślałem o czym innym a napisałem zupełnie coś innego. Przepraszam jeszcze raz.
Oczywiście kontekst mlecznego koktajlu.

tomajkAT 11.01.2017 20:19

Powinno jak już to z wszystkich otworów lecieć, wydaje się sensowne :D
Henry, dzięki za wysiłek włożony w zajebistą relację :)

henry 11.01.2017 20:56

Cytat:

Napisał northb (Post 513927)
Przepraszam ....... pomyłka z mojej strony wybacz. Oczywiście że to było pytanie do Maxa :) Myślałem o czym innym a napisałem zupełnie coś innego. Przepraszam jeszcze raz.
Oczywiście kontekst mlecznego koktajlu.

No tak. Ja wypiłem dwa puchary koktajlu, a Max jeden, jeżeli oczywiście to było przyczyną. Maxa nie ruszyło, mnie tak, dlaczego ?
Nie będę mówił o konkretach, ale Max zażywa regularnie jakiś lek, który prawdopodobnie uodparnia go na takie schorzenia.

henry 11.01.2017 21:01

Cytat:

Napisał tomajkAT (Post 513932)
Powinno jak już to z wszystkich otworów lecieć, wydaje się sensowne :D
Henry, dzięki za wysiłek włożony w zajebistą relację :)

Cieszę się, że się podoba :)
Ze wszystkich otworów mówisz ... wtedy chyba, nie było by tej relacji :D

northb 11.01.2017 21:09

A tak poważnie. jeżeli nie było wymiotów i jadłeś węgiel .... i taka "sraka" to trochę podejrzane. Wygląda na jakaś bakterie.

Evvil 13.01.2017 14:14

nie no bakterie to powinien nifuroksazyd załatwić chyba...

Nynek 13.01.2017 14:56

Cytat:

Napisał Evvil (Post 514241)
nie no bakterie to powinien nifuroksazyd załatwić chyba...

Mnie nifuroksazyd doprowadził w ciągu połowy dnia do jakiej takiej używalności . Następnym razem będę przyjmował prewencyjne dawki po spożyciu niepewnego żarcia.

TROJAN 13.01.2017 18:26

Taki zestaw potrafi uratować życie .... :vis:
Bez tego nigdzie się dalej nie ruszam

1.Nifuroxazyd 200 Hasco
2.Carbo Vp
3.Imodium Instant
4.Gastrolit
5.Alkochol .....czyli nocne znieczulanie floRRy bakteryjnej :dizzy: też działa :mur:

P.S.

Chłopaki super wypadzik :dizzy::bow: szaCóNecZek !!!!

henry 13.01.2017 18:35

I w ten oto sposób, zrobił nam się poradnik medyczny dla podróżnika motocyklowego :Thumbs_Up:

Mieciek 13.01.2017 22:17

Co do problemów gastrycznych to tak jak z wszystkim mozna sie uodpornić. Wiadomo nie na wszystko ale pewne problemy moga przebiegać łagodniej.
Z kumplem mamy lekką zajawkę na buskraft (survival to za duzo powiedziane) ale jedliśmy rózne dziwactwa od jadalnych roślin leśnych poprzez rozne pełzaki, surowe mięso, larwy, koniki polne itp. W Bułgari wywmysliliśmy sobie whiskey z lodem. Lód ze sklepu. Wszyscy pili i wszyscy chorowali poza mną i kumplem.

northb 14.01.2017 00:29

Jeżeli flora bakteryjna jelit jest bogata to nie ma problemu. W twoim wypadku (robactwo,larwy,kamienie i gruz) = bogata, w przypadku henrego nie, ponieważ "dobrze, zdrowo i po polsku" się odżywia. Złapał bakterie z cycka owcy czy tam innego wielbłąda, i problem dotyczył stricte jelita cienkiego. nifuroksazyd zrobił robotę, ale zmęczenie temp i ciągłe obciązenie fizyczno/psychiczne, a przede wszystkim brak polskiego żarła powodowały wydłużenie rekonwalescencji.

henry 15.01.2017 10:38

Dzień 21 Czwartek 18. 08. 2016


Piąty dzień sraczki.
Zaspaliśmy. Mieliśmy być na śniadaniu 0 8.00, a jest już 10.00
Schodzimy na dół, do hotelowej stołówki i ... problemu nie ma, musimy tylko trochę poczekać i pani przygotuje co trzeba. W międzyczasie rozmawiamy w recepcji o możliwości zamówienia pomocy lekarskiej. Pani bez wahania dzwoni na pogotowie. Mamy czekać, przyjadą.
Po śniadanku wracamy do pokoju, a już po piętnastu minutach pukanie do drzwi i do pokoju wchodzi dwóch ratowników pogotowia.
Standardowe pytania, potem badanie mojego brzucha i propozycja – jedziemy na pogotowie ? Oczywiście, jedziemy.
Zabieram paszport, moje ubezpieczenie i leki które dostałem w Szymkencie i pakujemy się do karetki. A w karetce oprócz leżanki … jakieś narzędzia budowlane, pojemniki z farbami, paczki itp.

https://lh3.googleusercontent.com/s4...T=w859-h644-no

Jedziemy … dosyć długo jedziemy … chyba gdzieś na drugi koniec miasta.
W końcu wjeżdżamy na jakieś podwórko, furtka w siatce i wchodzimy do budynku pogotowia.

https://lh3.googleusercontent.com/lA...t=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/u8...c=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/aE...H=w859-h644-no

Pokój zabiegowy, leżanka, biurko, komputer, w pokoju trzy panie ubrane na biało. Znowu standardowe pytania, a potem standardowe badania na leżance.
Robi to jedna z pań, chyba pielęgniarka. Po chwili, do pokoju wchodzi kolejna pani, trochę młodsza, ale ze stetoskopem na szyi, znaczy to, lekarka.
Znowu pytania i badanie mojego brzucha. Myślałem, że to już koniec badań, ale po jakimś czasie, do pokoju wchodzi kolejna pani doktor, chyba szefowa, sądząc po zachowaniu personelu.
I znowu to samo, czyli pytania i badanie mojego brzucha.
Pokazuje leki które dostałem. Regidron mam stosować dalej, a do tego pani doktor przepisuje jeszcze Pankrim i Ciprolet.

https://lh3.googleusercontent.com/-H...X=w483-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/4H...L=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/OR...6=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/HX...8=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/5e...3=w859-h644-no

Dostajemy receptę i rozpiskę, jak i co stosować. Pytam o kroplówkę, ale według pani doktor, nie ma takiej potrzeby, po zastosowaniu leków powinno być dobrze, a poza tym, na kroplówkę musiał bym zostać pięć dni w szpitalu – dziwne.
Pytam, czy potrzebne jest ubezpieczenie i znowu okazuje się, że wystarczy paszport z którego dane pani pielęgniarka wpisuje w swoje dokumenty.
Potem panie dzwonią po taksówkę dla nas, a nam każą czekać w poczekalni.
Po piętnastu minutach podjeżdża chyba Nexia, ale nie jest to Taxi, raczej mąż albo znajomy którejś z pań i jedziemy. Max mówi panu, że musimy wykupić receptę i wymienić dolary, więc pan jedzie tak, żeby po drodze była apteka i bank. Udaje się i jedno i drugie.
Kierowca troszkę kluczy w poszukiwaniu naszego hotelu, ale w końcu jesteśmy na miejscu. Za kurs płacimy 300 Tenge, czyli 3.75 zet.
W pokoju, najpierw Max przygotowuje jakiś posiłek po którym ja mogę przyjąć leki. Potem, nie pozostaje nam nic innego jak odpoczynek, więc pozostałą część dnia leżymy, śpimy, jemy i znów śpimy. Potrzebne nam to było.
Przed nocą, jeszcze długa kąpiel z moczeniem tyłka w ciepłej wodzie, co przynosi wyrażną ulgę. Podstawą jest jednak zatrzymanie biegunki i mam nadzieję, że nowe leki zadziałają i wreszcie ten koszmar się skończy.

https://lh3.googleusercontent.com/Im...v=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/8O...p=w859-h644-no


Dystans 0 km

Ypsi 15.01.2017 11:00

Widać każda chciała sobie Ciebie pomacać ;)

jamcio 15.01.2017 11:28

Zawsze to lepsze niż zaglądanie w tyłek albo co gorsza zaaplikowanie lewatywy :)

qbaRD07 16.01.2017 00:30

"Dystans 0 km"
A temperatura ??

;)

Tomas_XRV 16.01.2017 10:16

Tyle dni sraczka to musiało być męczące ja już bym miał schizę że wykituję z odwodnienia.

henry 16.01.2017 17:38

Cytat:

Napisał Tomas_XRV (Post 514554)
Tyle dni sraczka to musiało być męczące ja już bym miał schizę że wykituję z odwodnienia.

Sam nie wiem jak ja to wytrzymałem - sraczka, jazda, temperatura. Myślę jednak, że to te elektrolity z Regidronu utrzymały mnie przy życiu i nie pozwoliły całkiem się odwodnić.

Slavo 18.01.2017 20:46

Jednym słowem przesrane.W 2011 przejechaliśmy śladem "leszczy" Pamir i teraz wiem, że nagłe sranko w kukurydzy czy w "wielkiej kuwecie" to jedynie mała niedogodność patrząc na Twoje dolegliwości.Nas prawie ominęły problemy gastryczne.Fajnie się czyta i wraca do wspomnień.

henry 18.01.2017 21:26

Dzień 22 Piątek 19.08.2016


Huuurrra … nie mam sraczki … wreszcie puściło, po pięciu ciężkich dniach.
Noc minęła spokojnie. Jaki to komfort kiedy możesz spać spokojnie, nie musisz wstawać co chwilę do kibelka, nie musisz się obawiać że coś tam poleci bez kontroli, nie musisz myśleć tylko o jednym.
Życie znowu jest piękne, chce się żyć po prostu, ale po dobrze przespanej nocy, nie może być inaczej. Wyspani i wypoczęci, wstajemy o 5.00.
Zamawiamy śniadanie na 6.00, a w międzyczasie pakujemy nasze manele na motory, żeby po śniadaniu móc wystartować, nie tracąc czasu.
Na śniadanie zjadam cztery naleśniki, mam apetyt … jest dobrze.

https://lh3.googleusercontent.com/mP...2=w859-h644-no

Startujemy o świcie, temperatura idealna, jest rześko, jazda jest wreszcie przyjemnością.
Lecimy … Progress, Kobda, a potem długo, długo nic.

https://lh3.googleusercontent.com/Lv...8=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/Zc...p=w859-h644-no

Temperatura powoli, ale systematycznie rośnie i zanosi się na to, że wcale nie będzie tak przyjemnie jak nam się rano wydawało. Po kilku godzinach, jest już 30 * i ciągle rośnie, a my zbliżamy się do rzeki Ural.

https://lh3.googleusercontent.com/9c...c=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/-I...F=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/9C...D=w859-h644-no

Od Uralska do Engels, droga całkiem podłej jakości, ale po kazachskiej stronie jest remontowana, dlatego długimi odcinkami jedzie się po utwardzonych poboczach, raz po lewej, raz po prawej stronie.
Taskala, ostatnie miasteczko przed granicą. W budce z napisem „Strachowka”, resztki Tenge jakie mi zostały, wymieniam na Ruble.
Wydawało nam się, że zbliżając się do Rosji, temperatura będzie malała, a tymczasem jest całkiem odwrotnie, jest już 40 stopni i ciągle rośnie.
Granica kazachska, jest już 45*, ale przelatujemy dosyć szybko i bez problemów. Kawałek ziemi niczyjej i jesteśmy na rosyjskiej.
Mała kolejka, strażnik wpuszcza nas pod dach, tam można oddychać.
Chłopaki ze straży granicznej, mówią, że było 50* - masakra.
Pogranicznicy pilnują porządku, do okienka podchodzimy pojedynczo, paszport, wremiennyj wwoz, pieczątka i możemy jechać dalej.
Więc lecimy … jest przerażliwie gorąco, może bardziej niż na stepie.
Niewiele kilometrów dalej, tuż za rzeczką Bolszaja Chalykla jest małe skrzyżowanie, a tuż za nim, po lewej przy drodze, budka bar. Zjeżdżamy, ale przed barem nie ma choćby jednego drzewa, nie ma cienia, motory chyba nam się rozpuszczą w tym piekielnym słońcu.
Max idzie sprawdzić, czy w barze jest klima, inaczej nie wchodzimy.
Jest klima, jest dobrze. Wewnątrz kilka osób, dwóch chłopaków przy jednym stoliku, samotny facet w średnim wieku przy drugim. Zamawiamy kaszę z gulaszem, wreszcie coś bardziej europejskiego i jest całkiem dobre.
Po posiłku, siedzimy jeszcze jakiś czas, popijając damasznyj kompot, odpoczywając w przyjemnym chłodzie.
W pewnym momencie, samotny facet, nawiązuje kontakt. Na początek standardowe pytania; skąd, dokąd, po co, jak długo, czym, gdzie byli ?
W Tajikistanie na Bartangu. W Tajikistanie ? Ja jestem Tajikiem !

https://lh3.googleusercontent.com/Ez...o=w859-h644-no

I tu już pytania bardziej szczegółowe: gdzie konkretnie byli, co widzieli, czy się podobało, byli w Duszanbe ? Nie, w Duszanbe nie byli. A to szkoda, bo on mieszka w Duszanbe, ale zaprasza nas do siebie, kiedy znów kiedyś będziemy w Tajikistanie i podaje swój adres, ale w adresie wcale nie ma Duszanbe, tylko jakaś miejscowość i kołchoz nr.4.
Potem, jak to zwykle bywa w takich miejscach, schodzimy na tematy polityczno – historyczne. Ukraina, Krym. Ukraińcy sami są sobie winni, że chcieli do Europy, skoro skazani są na Rosję. Poza tym, jaki sens ma ich opór, skora Rosja może przykryć ich czapką, ot tak – pokazuje. Poza tym, to Rosjanie odzyskali tylko swoje tereny na których przecież i tak jest ich więcej niż Ukraińców.
A tak w ogóle, to cały świat powinien być wdzięczny Rosji po wsze czasy za wyzwolenie od okupacji Niemieckiej.
- Ale, przecież to Rosja napadła na Polskę w 39 roku razem z Niemcami – mówię.
- To nieprawda.
- A napaść Rosji na Polskę w 20 roku ? - A o tym to on nic nie wie.
- A napaść Rosji na Finlandię w 39 roku ? - O tym też nic nie wie.
- Ale Rosja jest potężna i z nikim nie musi się liczyć, może robić co chce.
Tak, ale ludzie są biedni, a Rosjanie nie mają nic co mogli by zaoferować światu.
Jak to, a ropa, gaz, no i przemysł wojenny.
No tak, to robi wrażenie.
Rozmawiamy jeszcze jakiś czas, a potem wychodzimy przed bar, bo Tajik chce obejrzeć nasze motory z wyposażeniem.

Lecimy … Ozinki, Demyas, Dergeczi, Erszow. Pogoda gwałtownie zmienia się na Europejską, naszą. Temperatura znowu komfortowa, czyli w okolicach dwudziestu kilku stopni. Jazda znowu jest przyjemnością.

https://lh3.googleusercontent.com/sz...T=w859-h644-no

Dzień powoli zbliża się do końca, więc powoli rozglądamy się za noclegiem, czyli hotelem, bo oczywiście na namiot nie mamy ochoty.
Tym razem, nie szukamy hotelu w nawigacji, liczymy, że wcześniej czy później znajdziemy coś przy trasie.
Mokrous, Puszkino, Titorenko, cały czas jedziemy E38, do Engels-a jednak nie wjeżdżamy. W Pridororznym skręcamy na północ i jedziemy do Szumeiki nad Wołgą, a tam, piękny (szczególnie wewnątrz) hotel Skazka, czyli Bajka.

https://lh3.googleusercontent.com/sJ...m=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/_Q...Y=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/8X...Z=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/cB...b=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/rY...j=w859-h644-no

Bierzemy pokoik za 1000 rubli od osoby.
Włączamy klimę, bierzemy kąpiel i udajemy się na dół do restauracji na kolację. Jest już póżno, ale cała obsługa cierpliwie na nas czeka.
Wewnętrzne dekoracje robią wrażenie, prawdziwa bajka.

https://lh3.googleusercontent.com/Qw...Q=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/GL...p=w859-h644-no

Pytamy co możemy zamówić, wszystko co jest w menu.
A rosół z mięsem można ? Można. Super, mam ochotę na rosołek, taki prawdziwy, wiejski rosołek. Nie wiem, czy spełni moje oczekiwania, ale zobaczymy. Najważniejsze, że mam apetyt, chce mi się jeść po prostu, a to dobry znak po pięciodniowej głodówce. Do rosołu setkę czystej.

https://lh3.googleusercontent.com/GX...Y=w859-h644-no

https://lh3.googleusercontent.com/Zi...R=w859-h644-no

Max zamawia rosół, sztukę pieczonego mięsa z frytkami i piwo.
Jak się później okazało, rosołek był naprawdę smaczny, dlatego najedzeni i zadowoleni wracamy do pokoju.
Mam nadzieję, że i dzisiejsza noc będzie spokojna, że będę mógł się wyspać.
Wszystko na to wskazuje, bo teraz jest na odwrót, tzn. że teraz od wczorajszego wieczoru nie byłem w kibelku.

Dystans 900 km Temperatura max. 45 – 50 *

nicek27 19.01.2017 00:34

Jak jest z napiwkami w takich krajach?:confused:



:)

henry 21.01.2017 22:26

Cytat:

Napisał nicek27 (Post 514998)
Jak jest z napiwkami w takich krajach?:confused:

:)

Nie zauważyłem :confused:



Dzień 23 Sobota 20.08.2016


Wstajemy wcześnie, wyspani i wypoczęci. Śniadanko zjadamy z wielkim apetytem i o 7.00 startujemy.
Dzisiaj chcemy dobić do naszej bazy, pod Charkowem na Ukrainie. Da się to zrobić, pod warunkiem, że nie będzie żadnych niespodzianek, chyba, że jakieś przyjemne.
Wołga to spora rzeka jest.

https://lh3.googleusercontent.com/e-...6=w868-h651-no

https://lh3.googleusercontent.com/lJ...c=w868-h651-no

Lecimy … i to nawet całkiem sprawnie. Tankowanie, jakiś napój, lód, kawa i lecimy dalej. Temperatura idealna – 28 *

https://lh3.googleusercontent.com/cs...4=w868-h651-no

Droga E38, ładna, równa, można grzać.
Kalininsk … Bałaszow ...Borisoglebsk … dobrze nam idzie.

https://lh3.googleusercontent.com/Z4...h=w868-h651-no

Anna … Woroneż … idzie nam bardzo dobrze, na tyle dobrze, że wjeżdżamy w miasto w poszukiwaniu … MacDonalda, a co już od dawna tęsknimy za „normalnym” jedzeniem. Krążymy dosyć długo, ale w końcu, gdzieś bliżej centrum, widzimy znajomy znak. Na parkingu komplet, a i w środku ciasno i jak dla mnie to dziwna sytuacja jest. Myślałem sobie, że „towarzysze radzieccy” nie będą wspierać wrogiego, amerykańskiego kapitału i nie będą objadać się niezdrowym, zachodnim jadłem. A tu nie … jedzą i to z wielką ochotą. Dziwny jest ten świat.
My też nie mamy żadnych zastrzeżeń do imperialistycznego jadła, dlatego objadamy się do syta i lecimy dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/gV...K=w868-h651-no

https://lh3.googleusercontent.com/KN...o=w868-h651-no

Gdzieś po drodze zatrzymujemy się „na siku” i Max pokazuje mi czerwoną i spuchniętą rękę. „Coś” w czasie jazdy dostało mu się pod rękaw i upierdzieliło go w lewy nadgarstek.

Parnyj … Gubkin … tempo trochę spadło, ale do Biełgorodu wjeżdżamy jeszcze przed nocą, a potem to już tylko dojazd do granicy.
Na stacji benzynowej przy granicy jesteśmy o 20.00, a to całkiem dobry wynik.

https://lh3.googleusercontent.com/jT...T=w868-h651-no

Wydajemy ostatnie ruble i wjeżdżamy na dobrze znajome nam przejście.
Stanowisk dużo, ale na każdym po kilka samochodów, więc ustawiamy się gdzieś w środku. Idzie wolno, ale powoli do przodu. Jak dobrze pójdzie, to za godzinę będziemy spać w swoim hotelu przy naszym Audi. WRESZCIE !!!
Kiedy mamy jeszcze trzy samochody do odprawy, podchodzi do nas celnik i prosi dokumenty. Jest dobrze, może nawet będziemy odprawieni poza kolejką ?
Celnik bierze nasze papiery i gdzieś idzie. Wraca po jakimś czasie i pyta co to jest za wpis we „wremiennym wwozie”. A cholera wie.
„Wremiennyj wwoz” pisany był na Kirgiskiej granicy i to tamten celnik coś tam wypisywał i nawet się podpisał, więc co my mamy do tego ? Każe przestawić nasze motory na bok i czekać, a sam zabiera papiery i znowu znika. Widzimy, że krąży z naszymi papierami od budki do budki. Czekamy długo. Kiedy w końcu do nas wraca, mówi, że jest problem i że musimy iść do naczelnika. Idziemy za nim do budynku głównego, korytarze, korytarze w końcu pokój naczelnika. Celnik wchodzi, my mamy poczekać. Czekamy … czekamy … czekamy, siadam se na podłodze … czekamy. W końcu celnik wychodzi, mamy iść za nim. Wracamy do motorów, mamy czekać, a on idzie do budki. Znowu chodzi od budki do budki z naszymi papierami. Czekamy … czekamy …
W końcu, gdzieś po trzech godzinach, bez słowa oddaje nasze papiery, możemy jechać. To znaczy, możemy włączyć się w kolejkę do celnika. Teraz poszło już szybko i jedziemy na przejście Ukraińskie.
Jak zwykle kolejka do odprawy i jak zwykle bałagan. Pojazdy stoją w różnych miejscach, a ludzie pchają się do okienka, tymczasem człowiek i pojazd powinni być pod okienkiem, żeby celnik je widział.
W końcu, jesteśmy pod okienkiem, ale motory dwa samochody z tyłu.
Max pierwszy. Celnik bierze papiery, ogląda, patrzy w komputer i pyta.
- A gdzie maszina i priczepka ? !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
SZOK ….... jaka priczepka kużwa.
- Ja mam tylko motocykl, samochodu i przyczepki nie ma.
Ale w komputerze jest napisane, że jest motor, maszina i priczepka.
Nie, jest tylko motor, maszina i priczepka zostały przecież na Ukrainie.
Jak to na Ukrainie, powinny być z nami.
Nie, zostały na Ukrainie.
Celnik wychodzi ze swojego kantorka i karze pokazać nasze pojazdy.
No tak, nie ma, łapie się za głowę. Wraca do kantorka, siada do komputera, to gdzie jest maszina i priczepka ?
Max tłumaczy wszystko po kolei, ludzie stoją, patrzą, słuchają …
Trwa to wszystko dosyć długo, celnik się miota, nie wie co z tym zrobić.
W końcu gdzieś dzwoni. Przychodzi jego kolega, razem patrzą w komputer, patrzą na nas, na nasze motory i dalej nic nie rozumieją.
Celnik znowu gdzieś dzwoni, jest wyrażnie zdenerwowany. Potem wychodzi na zewnątrz i mówi że mamy podjechać pod budynek w głębi do naczalnika.
Jedziemy więc. Wchodzimy do budynku, długi korytarz, pod drzwiami naczalnika mała kolejka, stajemy na końcu.
Z pokoju wychodzi celnik w mundurze i … zaprasza nas do środka.
Wchodzimy, a wewnątrz za biurkiem siedzi naczalnik, tzn. pani naczalnik i to w dodatku, młoda, a nawet bardzo młoda pani naczalnik.
Max zaczyna tłumaczyć po rusku, a pani naczalnik … dobra, dobra, możemy mówić po polsku. Łołł, miła niespodzianka w tym całym bałaganie.
Max z grubsza mówi jak jest sytuacja, ale pani naczalnik wiele nie trzeba tłumaczyć. Patrzy w komputer, prosi o nasze paszporty, pieczątka i mówi, możemy jechać, powodzenia. Jeszcze przy nas dzwoni do celnika który nas odprawiał i ostro go opier..... Dziękujemy i spokojnie się ulatniamy.
Jesteśmy mocno zmęczeni tym całym koszmarnym zamieszanie na jednej i drugiej granicy. Miało być szybko i sprawnie – przynajmniej tak nam się wydawało - mieliśmy już dawno odpoczywać w hotelowym łóżeczku, a tu masz – cztery godziny na granicy.
No ale, nic to, przecież na wschodzie musi być jakaś przygoda i to nie jedna, a najlepiej cała seria przygód. Liczyliśmy jednak na to, że limit przygód już nam się wyczerpał, że teraz to już tylko szybkie „chop” i będziemy w domu … na ale, nic to.
Wsiadamy na nasze „osiołki” i spokojnie kulamy się dziesięć kilometrów do motelu „Oczag” gdzie stoi nasza maszina.
Na miejsce docieramy trzydzieści minut po północy. Jesteśmy tak zmęczeni, że nie mamy sił i ochoty nawet na kąpiel.
Pakujemy się do naszego pokoiku na piętrze i padamy na pysk do łóżek.
Koniec … na dzisiaj wystarczy.

https://lh3.googleusercontent.com/_t...G=w868-h651-no

https://lh3.googleusercontent.com/fN...f=w868-h651-no

Dystans 860 km Temperatura 28 *

jochen 21.01.2017 23:59

No wreszcie! Bo już się zastanawiałem jakich środków perswazji użyć, żeby Cię zachęcić do kontynuacji wątku ;)

jamcio 22.01.2017 13:54

Piszcie szybko co Audi czy na parkingu jeszcze stoi czy nie.

henry 22.01.2017 15:19

Cytat:

Napisał jochen (Post 515367)
No wreszcie! Bo już się zastanawiałem jakich środków perswazji użyć, żeby Cię zachęcić do kontynuacji wątku ;)

Całkiem niepotrzebnie, przecież kolejne odcinki wrzucam regularnie w środy i niedziele.
A Audi ? Tego jeszcze by brakowało, żeby nam zajumali maszinu.

tomajkAT 22.01.2017 18:42

No nie dziw się, jak "PRZEKLEŃSTWO" to no hehe tylko SRAKAPAD? :D

qbaRD07 22.01.2017 21:37

Podziwiam, zazdroszcze i współczuję jednocześnie. Piękna wycieczka

Stawiam, że będzie jakaś akcja z lawetą.

Smierzu 22.01.2017 22:28

Henry jaki miałeś sprzęt fotograficzny ? bo jakość jest mega!

henry 23.01.2017 18:48

Aparat to Nikon Coolpix AW120.
Dla mnie, najważniejszym warunkiem był wewnętrzny obiektyw.
Dzięki temu, aparat jest bardzo wygodny i poręczny. Wożę go w zewnętrznej kieszeni kurtki, gdzie zawsze jest pod ręką. Prawie połowa moich zdjęć robiona była w ruchu w czasie jazdy, a jak widać, jakość jest całkiem niezła.

Smierzu 23.01.2017 18:57

Jakość niezła? jest genialna :Thumbs_Up:

jamcio 25.01.2017 09:15

Środa już :)

henry 25.01.2017 16:53

Cytat:

Napisał jamcio (Post 515847)
Środa już :)

Tak, ale niestety, nie zdążyłem przygotować kolejnego odcinka :Sarcastic:
Mam nadzieję, że znajdę trochę czasu i w tym tygodniu wrzucę ostatni już odcinek :)

trzykawki 25.01.2017 21:00

Cytat:

Napisał henry (Post 515935)
tak, ale niestety, nie zdążyłem przygotować kolejnego odcinka :sarcastic:
Mam nadzieję, że znajdę trochę czasu i w tym tygodniu wrzucę ostatni już odcinek :)



bana mu!!!!!!!😡😡


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:10.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.