![]() |
1 Załącznik(ów)
Dzień siódmy: Rescue Team
Poprzedniego wieczora udało nam się uruchomić satelitę, pogadaliśmy i z Kajmanem i z Puszkiem, i umówiliśmy się wszyscy następnego dnia w Zagorze. To wprawdzie wymagało pewnej modyfikacji naszego planu ale nie wielkiej bo zamiast jechać pustynią do Taugonite to pojechaliśmy pustynią do Zagory. Tam mieliśmy podjąć decyzje co dalej. Rano przyjechał nasz dobry znajomy i załadował Norbiego na pakę defendera.( tym razem pickup) http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0788.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0794.JPG Pojechaliśmy wszyscy razem. Miało to swoje dobre strony bo goście pokazali nam świetny objazd wyschniętego koryta rzeki Rheris która „rozlana na 6-7 km jest piaskową mordęgą źle wspominaną przez wszystkich znanych nam podróżników. W tym roku na nasze szczęście rzeka była wyschnięta, – ale wystarczy przypomnieć sobie relację Pawła z Jasła , który zastał tu totalną powódź – i cały teren był nieprzejezdny. A to też był kwiecień. Teraz na szczęście tylko piach. (W załączniku link objazdu na garmina w formacie .gda Załącznik 14831) Objazd był świetny – koryto było wąskie, a dojazdy nie tak rozjeżdżone jak wspomniany odcinek. Trochę trzeba było oczywiście powalczyć na piachu, ale nie było tragedii. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0803.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0804.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0806.JPG Dalsza droga wiodła po typowej tutaj hamadzie – piasku bardzo mało , dużo szutru kamieni i skalistych wzniesień. Bardzo mało roślinności i 30 stopniowy upał. Super jazda, istny raj do motocykla typu Afryka. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0814.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0816.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0819.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0830.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0854.JPG Po drodze zaskoczyła nas konieczności przekręcenia na rezerwę – a GPS pokazywał 100km do Zagory i to w linii prostej. Oznaczało to ze wcześniejsze kalkulacje dotyczące długości tego odcinka były błędne i jadąc do Tagounite wszyscy byśmy utknęli bez siana. A jest możliwość tankowania tuż za rzeką Rheris w miejscowości Tafraoute z której należy skorzystać. Myślmy się tylko napili zimnej koli w oberży Lac Maider. Tak więc pozornie nieżywy KTM uratował wszystkim Afrykom dupę, oddając całe pozostałe paliwo. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0859.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0861.JPG Paweł złapał jeszcze kapcia, z którym sprawnie sobie sprawnie poradziliśmy (dzięki ci, elektryczny kompresorku, mój miły przyjacielu). Wreszcie jakiś mały sukces. 4:1 dla Maroko. Zerwał się wiatr, piasek zaczął się przemieszczać w poziomie – na szczęście okalające góry nie pozwoliły mu się zbytnio rozpędzić http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0868.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0872.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03503.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0856.JPG Do Zagory dojechaliśmy wczesnym popołudniem – i zaraz udaliśmy się w poszukiwaniu Puszka, Kajmana i Norbiego. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TI...0/IMG_0888.JPG Puszka znaleźliśmy w warsztacie - Mohameda Gordito - lokalnego mechesa od samochodów terenowych. Miał nawet flagę ktma – ale ani jednej części, i wiedzy chyba też żadnej. Dobrze chociaż, że w cenie transportu mieliśmy pomieszczenie i narzędzia, w którym mogliśmy się przeorganizować. Pomysłów było kilka – od wypożyczenia motocykli w Bikerschoice w Quarzazate poprzez pożyczenie samochodu terenowego i kontynuacji trasy tymiże. Po kilku telefonach i rozmowach, dzipy wypożyczają tylko z kierowcą, a KTMa 990 mają tylko jednego, dopiero w piątek, no i za 160 euro dziennie. Dodatkowo cena dżipa wzrosła dwukrotnie jak powiedzielismy jaką chcemy jechać trasą. Oba pomysły upadły więc. Pozostała jeszcze kwestia transportu uszkodzonych motocykli do Tangeru – 900 km stąd. Wszędzie stawki ok. 0,5€ za kilometr wiec tam i nazad wychodzi znowu astronomiczna kwota. Nasz gospodarz proponuje wyspawanie przyczepy, na dwa motocykle – na osi Renault Traffic. Przyczepa nie będzie miała żadnych papierów, co nie stanowi problemu w Maroko – natomiast nierealne wydaje się zabranie tej przyczepy dalej na prom i do Europy. Trzeba będzie wziąć pod uwagę konieczność jej porzucenia w Tangerze. Koszt produkcji przyczepy sięga cen nowej w Polsce, ale ciągle jest to tańsze niż stawki transportowe proponowane przez lokalną mafię. Umówili się czy co? Decydujemy się na produkcje przyczepy. Będzie to trwało 3 dni. Mamy wiec czas, aby zrealizować dalszą cześć planu – czyli kontynuować track pustynny z Tagounite do Foum Zguid. Zanim to zrobimy postanawiamy z dwóch Afryk zrobić jedną – czyli przekładkę zawszenia z Puszkowozu do Afryki Michała. Sytuację komplikuje fakt, iż Pussy ma cały przód od KTM950. Wykonuję wiec telefon do przyjaciela, (czyli Iziego) aby dowiedzieć się z jakim problemami się spotkamy. Ich lista nie jest długa więc zabieramy się równolegle za oba motocykle. Jedyną komplikacją są oryginalne łożyska u michała vs stożkowe u Puszka, wiec wybijamy bieżnie i przekładamy całość. Stacyjka idzie na trytkach do oryginalnej kostki, no trudno będzie miał różne kluczyki… Prędkościomierza nie będzie. Reszta działa. Po 4 godzinach mamy jedną sprawną Afrykę a drugą jakby coraz mniej. Sędzia anuluje trzeciego gola dla Maroko (był ze spalonego) – 3:2 dla nich. Jedziemy do hotelu. 70 dirhamów nocleg w obskurnym pokoiku z lazienką. Kolacja (tez okolo 70 dirhamow) i lulu. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03455.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03451.JPG Stan budzika: 1369 km, Przebieg 166 km Nastepny odcinek(klik) |
nie wiem czemu tak szybko to czytam :P
już czuję niedosyt :( |
Dawajcie dalej bo to jest jak narkotyk. Jestem na głodzie :drif: :D
|
Całe szczęście, że prom się popsuł i naczepa jeszce nie przypłynęła.. Bo naprawdę nie wiem, jak bym się od tej lektury oderwał. A tak- udało sie wchłonąć na raz :)
Dawaj Podos dalej, bo jak nie to w ryj :D |
Ja też tak chcę :bow::brawo::drif:
|
Cytat:
|
Cytat:
|
sorry chłopy, coś mi sie pokitrało... poprawiam.
:) Cytat:
|
Cytat:
Cytat:
|
Przejazd przez wyschniętą rzekę Rheris
Nie nadążam w twórczości za chłopakami :)
http://www.youtube.com/watch?v=VGAEeIyy6YA <code style="white-space: nowrap;"><code></code></code><code style="white-space: nowrap;"><code></code></code><code style="white-space: nowrap;"><code> </code></code> <object width="640" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/VGAEeIyy6YA?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/VGAEeIyy6YA?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> |
Klonowanie Puszkolota
Mały przeszczep Królowej !!! ;)
http://www.youtube.com/watch?v=JiLPui1GrWE <object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/JiLPui1GrWE?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/JiLPui1GrWE?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object> |
czy mówiłem już wam, że jesteście zajebiści,
trza pojechać do Afryki i założyć naprawczy kram kokos |
Operacja Pustynna Burza
Życzę każdemu takiej ekipy na wyjeździe !!! :-)
http://www.youtube.com/watch?v=QNiwZU0yATg <object width="660" height="525"> <embed src="http://www.youtube.com/v/QNiwZU0yATg?fs=1&hl=pl_PL&border=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="660" height="525"></object> |
Ojojoj panie Norbercie - nawet Pan relację wyprzedziłeś swoim filimikiem:)
Skoro tak - proszę, oto następny dzień. |
Dzień ósmy: Piaskowe Piekiełko
Pozostała kwestia, co robimy z naszymi chłopakami bez motocykli. Żal się nam biedaków zrobiło, już i tak byli przybici nieplanowanymi wydatkami i stratą sprzętów a tu jeszcze perspektywa kiblowania w Zagorze. Kiepska atrakcja. Decydujemy się, że zabieramy ich na pasażerów na wycieczkę do wydm Chegagga koło Mhamid. Modyfikujemy trochę załadunek – Waldek bierze mój worek, ja biorę Puszka, do Pawła wskakuje Norbi. Uśmiech wraca nam na twarze – znów jesteśmy w podróży. I plan jakoś strasznie nie ucierpiał – O dziwo mamy tylko jeden dzień w plecy. Z Kajmanem umówiliśmy się w Tagounite – on już spędził jedną noc na pustyni, podczas gdy my walczyliśmy z motorkami. Szybkim asfaltem przelecieliśmy ponownie na pustynię pokonując skaliste przedgórze (raczej przedpustynie). http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0893.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0895.JPG Na bardzo przyzwoitej nowej stacji napełniliśmy baki i spotkaliśmy się z Kajmanem. Już za nim pojechaliśmy na skraj wydm. A tam istna masakra! Zerwała się burza pisakowa, widoczność kilkadziesiąt metrów – piasek leci w poziomie, gorący wiatr potęguje efekt grozy. Decydujemy się przeczekać w ostatniej knajpie. http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03519.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03565.JPG Oczekując na poprawę pogody definitywnie rozstajemy się z zacinającymi się linkami ssania w motocyklu Waldka – jego spalanie wyraźnie odbiega od wszystkich – a świece czarne jak smoła. Wyciągamy linki, końcówki wkładamy w gaźnik, uszczelniamy i wkręcamy same trzpienie. Koniec tematu. 3:3 Mamy remis! Jemy obiad, pogoda niestety się nie poprawia. Paweł z Michałem odpalają GPSy i jadą na godzinny rekonesans polatać po piasku. Wracają po godzinie, zmęczeni, ale gęby im się śmieją. Mówią, że bez GPSa –nie ma szans, nic nie widać na kilka metrów a kilku metrowe wydmy zasypują drogę. Nie wiadomo czy przejedzie samochód. Niezbyt podbudowani tymi opisami czekamy do czwartej licząc na uspokojenie się wiatru. Nic takiego nie następuje, więc decydujemy się (niejednogłośnie) jechać. Tym razem szyk zwarty, jeden za drugim w niedużych odstępach, auto zamyka szyk i zbiera trupy. Musimy tym razem zapalić światła, żeby nikt nam nie zginął w tumanie piachu. Ruszamy. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0897.JPG Ubita „umowna” droga początkowo jedzie miedzy wydmami potem piach wdziera się bezpośrednio na naszą trasę, Piaskowe hopki wymagają skupienia koncentracji i techniki, w dodatku mamy pasażerów. Ile się da - jedziemy, czasem udaje się przelecieć przez wydmę, czasem leżymy, czy zakopiemy się. Ale jedziemy, cztery motocykle i auto jak jedna drużyna – jak jeden organizm. Wszyscy czujemy otaczającą nas grozę i nikt nie ma najmniejszej ochoty zostać sam. Warunki podłoża tak się pogarszają ze muszę wysadzić puszka do samochodu. A raczej na samochód – stoją z Norbim na tylnim zderzaku Patrola, trzymając się bagażnika dachowego. W pełnym rynsztunku motocyklowym. http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0898.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0901.JPG Po kilkunastu kilometrach piachy Mhamid przemieniają się w typową kamienistą hamadę, co skutkuje diametralną poprawą pogody – zasadniczo niebo jest błękitne i jest pięknie, wiatr jakby ustał, a piach nie zasłania słońca – Jest przepięknie. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03570.JPG Znów szeroka równina pokryta drobnym kamieniem, po którym można jechać całą szerokością równiny! Burza piaskowa pokonana. Ale widać, że nie zawsze wszystkim się udaje: http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0933.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0923.JPG Stajemy, aby dać upust emocjom jazdy w burzy piaskowej, – choć początkowe emocje tłumiły przyjemność z jazdy – teraz wszyscy są zachwyceni tą niecodzienną przygodą. Ależ była jazda! Zjeżdżamy z trasy, którą mamy wyznaczoną na GPS – wydmy są nieco na uboczu trasy MS7 opisywanej przez Chris Scotta – a szkoda, bo łatwo je ominąć a warto tam sprędzić czas. Trzeba jednak pamiętać, że ten odcinek trasy (obok MS7) jest bardzo wymagający technicznie -wydmy i piaskowe koleiny. Jedziemy kawałek po szutrowej drodze by za chwilę zrobić kolejny przystanek przy berberyjskiej osadzie. Natychmiast jesteśmy otoczeni ciekawskimi dziećmi, każde ma oczywiście coś do sprzedania. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0909.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0918.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03599.JPG Po kolejnych kilkunastu kilometrach wiemy, że znowu zbliżamy się do wydm – widoczność się pogarsza, znowu zaczyna rzucać piaskiem – ale teraz to już bułka z masłem, po napięciu związanym z burzą piaskową nie ma już śladu, wydurniamy się. http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TI...A/IMG_0944.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TI...U/IMG_0945.JPG Wreszcie, w oddali widać na horyzoncie wypiętrzenia wydm Erg Chegagga. Pod światło zachodzącego słońca przesłoniętego pędzącym z wiatrem piaskiem wyglądają złowrogo. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03624.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03633.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03634.JPG Jedziemy na siagę w kierunku wydm – mając tylko waypiont do berberyjskiej osady namiotowej, który dał nam przy obiedzie jakiś uczynny arab. Zbliża się zmierzch, pora się sprężać. Na skraju Erg Chegagga jest kilka takich osad, jednakże okolica nie przypomina w niczym cywilizowanego Erg Chebbi , do którego można właściwie dojechać asfaltem. Tu jest nieporównanie bardziej dziko i o dziwo dwa razy drożej. Pierwsza napotkana osada chciała nas skasować na 400 dirhamów od głowy z obiadem. Przy 140 dirhamach w hotelu w Zagorze spanie w namiotach musi być niewątpliwie rzadką atrakcją! Oburzeni jedziemy dalej wzdłuż Ergu, wiedząc ze i tak będziemy musieli się zgodzić na jakąś bandycką cenę – zwłaszcza, że się ściemnia. I tak dojechaliśmy tuż przed zachodem słońca do właściwego miasteczka namiotowego wg naszego namiaru. Po krótkich negocjacjach uzgodniliśmy stawkę 300 dirhamów - choć lepszą niż w namiotach obok – i tak pozostanie najdroższym noclegiem w Maroko. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03639.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0959.JPG Zanim słońce zaszło za najwyższą wydmę (też pewnie ze 150m npm) postanowiliśmy jeszcze trochę podziczyć. Przez chwilę była nawet fajna jazda, ale zmęczenie jednak dało się wszystkim we znaki, bo każdy po bardziej lub mniej widowiskowej glebie dawał sobie spokój z jazdą. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0968.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0967.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0978.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0998.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1008.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03669.JPG Najbardziej spektakularną glebę zaliczył Waldek, który uwierzył zbytnio w swoje umiejętności i jechał wzdłuż pięknego garbu wydmy. O tej: http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0954.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0978.JPG Z niewiadomych do dziś przyczyn skręcił nagle o 90stopni i skoczył z trzymetrowej prawie pionowej ściany wydmy na poziome klepisko pokryte tylko kępami wielbłądziej trawy. Efektowny lot na przednie koło spowodował złożenie się zawiechy do końca, a właściciel walnął betami w motor, spadł nogami z podnóżków ale twardo nie puścił kierownicy. Kurczowo ją trzymając w sposób niekontrolowany odkręcił manetkę i ciągnąc nogi z motocyklem wykonał parę komicznych skoków po kopkach wielbłądziej trawy. Nie wiem jak tego dokonał, ale zwolnił, ustał i nie przewrócił się. Za to pięknie rozwalił sobie ryja o szybę, która weszła między uchyloną szybkę i szczękę kasku waląc go w nasadę zębów i kiereszując dziąsła… Rzut karny dla Maroko – niewykorzystany. A ja stałem z rozdziawioną gębą i aparatem w dłoni – z wrażenia nic nie uwieczniłem… http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1007.JPG Co za szczęście, że stało się to teraz, już po spotkaniu z Kajmanem – będzie sobie zaraz mógł odkażać i znieczulać rany – gdyż wreszcie, po czterech dniach rozłąki mamy nieograniczony dostęp do zapasów naszej wódki!!! A nie mówiłem, żeby wszystkie najważniejsze rzeczy mieć ze sobą na motocyklu!!! http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1015.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03683.JPG Stan budzika: 1361 km, Przebieg 158 km Następny odcinek (klik) |
:drif: nic więcej nie napiszę...
|
Super relacja,
Czekamy dalej. |
"Gdy szlachta się bawi pieniądz nie gra roli."
Lub jak kto woli: "Jak się bawić to się bawić drzwi wyjebać, nowe wstawić". Zazdroszczę :). |
Cytat:
Poza tym dziękuję za opis, bo poza bólem w pewnej części ciała i smakiem owiewki w gębie, to niewiele z tego co się wtedy stało pamiętałem;) |
Relacja zajebiaszcza i mam pytanko jak często czyściliście filtry powietrza .
|
Jak przeczytałem żeś przy glebie oberwał owiewką w twarz to...to się jakoś nie miło zrobiło. Dobrze że jest dobrze.
|
Cytat:
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_0757.JPG |
jak się zatrze :P
Puszek możesz wrzucić filmik jak mi szyba nos rozwaliła, najlepiej z zasuniętą szybą zawsze ochroni. relacja rewela :) |
Ja wyminiłem filtr dopiero po powrocie - był tak zaj...y że można było palcem ściągać błotko z niego - ale .. od wewnątrz był czyściutki - czyli nic nie przepuścił - KN
|
ja nie czyscielem w ogóle. papier Honda.
|
Noo Pany- jak dla mnie KO w drugiej rundzie. Po prostu coś kapitalnego. Nie mogę się pozbierać po Waszej relacji. Gratki.
|
Wspaniala relacja! ale jak mnie zona dzis zabije, to bedzie na was, bo forum czytam zamiast pralki szukac na necie :haha2:
|
Samul zdrowiej pranie w lapkach zrobic;)
|
kurde, coś się konkurencja rozkręca - pora przypomnieć o sobie :) A moze i montażysci filmowi coś od siebie dodadzą?
|
Dzień dziewiąty: Żegnaj pustynio.
Wieczorna kolacja obfitowała w ciekawe kulturalne wydarzenia – głównie za sprawą czterodniowej abstynencji. W efekcie, umówiony na szóstą rano wielbłąd z powodu awarii swojego poganiacza nie mógł zanieść mnie na swym grzbiecie na pustynny wschód słońca. Pozostali też mieli różne awarie, więc wybrałem się na własnych nogach. Wziąłem azymut na najwyższą w okolicy wydmę i rozpocząłem wspinaczkę. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1106.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1110.JPG Słońce – w miarę wschodzenia, rzucało coraz to inne światło na wydmy zapewniając niezapomniane wrażenia estetyczne. Nawet brak wielbłąda zdawał się już tak nie doskwierać. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1067.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1069.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1081.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1078.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1084.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1096.JPG Gdy słonce podniosło się już na tyle, że wydmy nie dawały już takich długich cieni i zrobiło się gorąco, zszedłem do obozowiska. Sennie jeszcze bardzo było, większość przewracała się dopiero w śpiworach. Obozowisko miało swoją wymurowana łazienkę z bieżącą wodą – realizowaną ze zbiornika wyniesionego na pobliską wydmę. Woda śmierdziała jak nieszczęście, mycie ograniczyłem więc do niezbędnego minimum. Zbieramy się w końcu na śniadaniu, jak zwykle tradycyjnym (kawa, herbata miętowa, chleb, dżem) Dziś jakoś największe wzięcie miała „whisky berber” – herbata miętowa, napój bez którego Berberowie chyba by nie przeżyli. Celebrowanie rozlewania to cały rytuał, polegający na nalaniu pierwszego kubka, przelaniu go ponownie do czajniczka (dla lepszego pomieszania cukru) a potem kolejno nalewanie z wysoka do szklaneczek. Im wyżej, tym lepiej – co dobrze świadczy o nalewającym. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...2/IMG_1019.JPG Leniwie zaczęliśmy się zbierać. Należało jadąc wzdłuż wydm dojechać s powrotem do tracku MS7 biegnącego już po hamadzie u podstawy wzniesień widocznych na horyzoncie. Nie chcieliśmy się cofać – wiec pojechaliśmy naprzód po umownej drodze wg mapy GPS. Trasa wzdłuż wydm miała około 20km i była cholernie trudna, co rusz zanikała pod piachem, wkoło rozjeżdżone dżipami zdradliwe koleiny, co chwilę hopka. Co gorsza Waldek po wczorajszym dzwonie usztywnił się i jazda po piachu wybitnie mu nie szła. Dzida nie idzie w parze z odchyleniem się do tyłu, jazda jest zachowawcza, gaz ujmowany w nieodpowiednim momencie – całość coraz częściej kończy się glebą. Jest wyraźnie zmęczony i zły, i ten nastrój udziela się również nam. Na domiar złego, w środku niczego jego Afryka staje i nie chce zapalić. Szybka diagnoza polegająca na odpięciu wężyka z pompy i pokręceniu rozrusznikiem wskazuje na awarię pompy – usuwamy ją szybko przecierając nadpalone styki papierem ściernym. Afra odpala i walczymy dalej z piachem. Zatem mamy wreszcie prowadzenie. Polska : Maroko 4:3 W końcu Waldka ponosi na pełnym gazie wypada z piachu na „twarde”, koło łapie przyczepność, motocyklem zarzuca na bok i gleba, po której Waldek wije się z bólu trzymając za nogę. Motocykl przewracając się walnął go gmolem tuż nad kostką. Waldek dochodzi do siebie, w tym czasie reanimujemy filtr powietrza w motocyklu Pawła. Wysypujemy z niego kilo piasku – w motocykl wyraźnie odzyskuje wigor. 5:3 dla nas! Waldek chce jechać dalej, po 100 metrach piach się kończy, droga skręca w kierunku gór i po twardym skuterku gładko dojeżdżamy do właściwej trasy. Zabrakło tak niewiele… Rentgen w Polsce wykazał złamanie kości strzałkowej i 4 tygodnie gipsu. Sędzia zalicza bramkę ze karnego dla Maroko. Maroko nas goni, ale ciągle mamy przewagę. 5:4. Dalej kamienisto szutrowa droga biegnie po rozległej wyżynie, tu i ówdzie wyrasta charakterystyczny skalny pagórek. Jest gorąco, ale jedzie się fajnie. Mijamy też ogromne wyschnięte jezioro Iriki, po równym jak stół zaschniętej na beton powierzchni zasuwamy ponad stówkę, chwilę się tam bawimy. http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03798.JPG Do Foum Zguid dojeżdżamy wczesnym popołudniem. Z ogromną przyjemnością witamy równy asfalt, nieźle dostaliśmy w tyłek. Zanami zostają piaski pustyni i niezapomniane wrażenia ostatnich dni. Mamy niezły bilans: w stratach ludzkich (dwie złamane nogi), w stratach sprzętu (dwa uziemione motocykle) i tylko dzięki w usuwaniu awarii wynik jest jaki jest… Właściciele uszkodzonych sprzętów są biedniejsi o 1650 €, perspektywę kosztownych napraw w kraju, zepsute wakacje, zepsute humory. Właściciele zepsutych nóg mają zepsute humory i zepsute nogi. Reszta ma zepsute humory z powodu zepsutych humorów, zepsutych nóg i zepsutych sprzętów kolegów. Tylko pustynia się chichra, a lokalsi mają zapewniony byt na wiele miesięcy. Podsumowując – pustynia jest piękna i groźna. Ekstaza jeźdźca zaślepia zmysły, jazda po piasku wymaga jazdy szybkiej – co w połączeniu z brakiem umiejętności i zmęczeniem po kolejnym dźwiganiu motocykla czy trudnym ukształtowaniem terenu (wydmy) łatwo kończy się glebą czasem mniej szczęśliwą. Sprawne, przeglądnięte i przygotowane motocykle odwdzięczają się bezawaryjnością, te niesprawdzone (zwłaszcza po zimowych przeróbkach i nieobjeżdżonych patentach) bezlitośnie rozprawiają się z właścicielem. Jazda po piachu nie ma nic wspólnego z jazda po kamienistych szutrach i wymaga specjalnego ćwiczenia i ciągłego doskonalenia. (wystarczy pustynia błędowska kilka razy i wskazówki kolegów) Tankujemy Afryki na stacji o swojsko brzmiącej nazwie, potem zamawiamy szaszłyki i omlety, sok z pomarańczy, sałatki. Likwidujemy też awarię linki ssania u Pawła – podwyższona kierownica, przedłużone lagi i spięte trytką linki ssania z linkami sprzęgła powodują niekontrolowane otwieranie się ssania podczas jazdy, słabsza moc i większe spalanie. 6:4 dla Polski! http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1138.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1145.JPG Teraz czeka nas powrót do Zagory – tym razem wiedzie trasą równoległą do MS7 ale oddzieloną od niej masywem górskim. Doliną biegnie tam rzekomo wygodna i szybka droga szutrowa opisana przez Chrisa jako MS5. I faktycznie to szeroka szutrówa – jakby przygotowana do lania asfaltu. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1165.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03938.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1160.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03945.JPG Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów jest obiecujące – zakładamy pokonanie tej trasy w dwie godziny. Ni stąd ni zowąd dobra droga się kończy i zaczyna się fatalny kamienisty odcinek ścieżki bez mała. Przez wiele kilometrów jedziemy na 1 i drugim biegu, w dodatku z wiatrem gorącym, co powoduje niwelujące działanie wiatraka. Nam też gorąco jak nieszczęście. Żeby schłodzić motocykle, zatrzymujemy się i stajemy pod wiatr, wtedy jest szansa na przerwanie ciągłej pracy wiatraka. Wertepy ciągną się i ciągną – mamy tego serdecznie dość. Dwie godziny upływają bardzo szybko. Kurzy się nie miłosiernie… http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04037.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03969.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC03977.JPG Spotykamy jakiś turystów – mówią, że z Zagory jadą już czwartą godzinę… No ładnie…. W końcu, dojeżdżamy znów do dobrego odcinka drogi w budowie – tutaj naprawdę będzie szybko asfalt – bo to już wywalcowana utwardzona szutrówka biegnąca po nasypie. Znowu można jechać szybko. Do Zagory dojeżdżamy o zmroku – po 4,5h jazdy. Paweł odkrywa rozbity reflektor. A wiec te kratki i plexi to nie tylko lans… Wypruwamy lampy od Puszka: Powiększamy przewagę 7:4 dla Polski. Tłum ryczy i wiwatuje! Pozostaje nam decyzja, co dalej z chłopakami bez motocykli. W zasadzie klarowała się ona nam w głowach podczas ostatnich dwóch dni – po łatwych odcinkach da się jechać we dwójkę. Po trudnych przesiadka na zderzak Patrola. Nadmiar bagażu na dach auta. Możemy się też zamieniać za kierownicą – słowem da się jechać. Chłopaki coś tam oponują, że nam psują wyjazd, ze nie możemy sobie podziczyć – ale nie chcemy o tym słyszeć. FIAM da na m później da to puchar Fairplay. Szybkie przepakowanie, kontrola stanu zaawansowania budowy naszej przyczepy i uzgodnienie finalnej daty jej odbioru. Jest ciemno, mamy już naprawdę serdecznie dość, ale chcemy dociągnąć się jeszcze kilkadziesiąt kilometrów dalej, bo kolejny dzień zapowiada się naprawdę długi. Modyfikuję plan i zamiast drogą przez góry (MS2) do Nekob jedziemy tam szybką wygodną drogą asfaltową. Ten kawałek asfaltu chcę jeszcze zrobić dziś wieczorem. Ujeżdżamy niecałe 40 km i w miasteczku Tinouline zapytany o nocleg chłopak prowadzi nas do Gite d’etap – kameralnego hoteliku na uboczu. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04049.JPG Zamawiamy obiad i shiszę – zresztą po paliwo do niej musze pojechać z lokalsem do miasta. W oparach jabłkowego dymu przewijają nam się obrazy z ostatnich wyczerpujących, ale jakże pięknych dni na pustyni. Pora na zmianę otoczenia. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1170.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1174.JPG Stan budzika: 1622 km, Przebieg 261 km Następny odcinek (klik) |
Yeah!
pustynia ma swój charakter. Po 10 godzinach pracy w koleinach wielkich ciężarówek, człowiekowi wydaje się że to już koniec wszystkiego - życia i bólu. Potem nadchodzi następny dzień, a ty żyjesz, ból tępieje,podnosisz żelastwo, z obowiązku coś zjesz. Trzeba pilnować wody, pić dużo - tak trzeba. Potem wracasz, jest pięknie zielono, chłodna woda. Tęsknota za pustynią dopada z nienacka. Dziwna sprawa... |
Dzięki za świetne opisy , w październiku mam zamiar wyrównać nasze rachunki z Marokiem , nie ukrywam że tym razem idziemy na łatwiznę i jedziemy samochodem .
PozdrawiaM |
Bardzo ciekawa relacja.
Jak widać Afryka Afryk nie lubi, a jeszcze bardziej mechanicznych pomarańczy i je eliminuje. Pozdrawiam |
co tu dużo mówić - rewelacja :)
|
Dziękuję, bardzo mi się podoba, ale żeby tak słodko nie było, czekam na jeszcze.
|
Cytat:
|
Dogmaty Podosa
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!! 3. O goretexie: Tylko GORE-TEX 4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów 5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu. 6. Lista im. podoska Załącznik 10655 7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem. Może dogmat nr 8, np o innej marce motocykli?! :-D Studio video w rozsypce, przykro mi to stwierdzić, o nasz Mentorze?! |
Cytat:
|
Dzień dziesiąty: Wrota Atlasu Wysokiego
Raniutko wstajemy, nawet udaje się Marioli pstryknąć wschód słońca, szybkie śniadanko, tradycyjne troczenie wielbłądów i znów wlecimy wygodnym asfaltem wzdłuż doliny rzeki Draa (Oued Draâ) – najdłuższej, liczącej 1150km rzeki Maroka. Jej źródła mają swój początek gdzieś w Atlasie wysokim – a ten jest właśnie naszym celem. Etap górski zaplanowany jest w Nekob, skąd górską szutrówka – opisana przez Chrisa jako MH4. Szeroka dolina usiana jest wprost palmami daktylowymi – tworzącymi tutaj istne morze zieleni – miła zmiana po ostatnich kilku dniach na pustyni. Przy drodze lokalni handlarze sprzedają paczkowane daktyle – a ponieważ jestem ich fanem – kupujemy z puszkiem po kilka paczek. Znaczy najpierw ja przepłacam (i tak płacąc jedną trzecią zaproponowanej ceny) a potem puszek u następnego sprzedawcy kupuje z 1/10. Daktyle jeszcze nieraz uratują nam „d” - stanowią dobry substytut słodyczy, mając niezaprzeczalną zaletę – nie rozpuszczają się. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04049.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04055.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1188.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1192.JPG Daleko nie ujechaliśmy, zniknął Missyou, czekamy chwilę i wracamy. Na poboczu stoi Michał i Kajman – elegancki gwóźdź – wbity centralnie w tylnią oponę Afryki uniemożliwia dalsza jazdę. Kleimy, pompujemy kompresorem z auta (śmierć pompkom ręcznym!) i śmigamy dalej. 8:4 dla Polski – nie oddamy już prowadzenia. http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...2/DSC04068.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04066.JPG Wiemy gdzie są wszyscy właściciele dużych motocykli enduro innych marek. Poruszają się właśnie szybkimi asfaltami łączącymi ciekawe miejsca Maroka. Też fajnie, choć inaczej. 90 km znika jak z bicza trzasł, dojeżdżamy do Nekob, gdzie kończy się dla nas asfalt prowadzący dalej do Rissani i Merzougi, skręcamy na północ w stronę widocznego na horyzoncie pasma górskiego Atlasu Wysokiego. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1199.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1218.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1207.JPG Na jedziemy początku równiną kilka kilometrów, ale im bardziej w głąb tym bardziej droga zaczyna kręcić i wspinać się wyżej i wyżej by po chwili zgruntować kilkaset metrów na dno urokliwej doliny. Tradycyjnie przy wodzie palmy i każdy płaski teren wykorzystany na rolnictwo – nic się nie marnuje w tym surowym klimacie. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1226.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1231.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1236.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04205.JPG Droga wspina się coraz wyżej, po chwili otwiera się w szeroki płaskowyż urozmaicony basztami skalnymi i zamknięty na horyzoncie wierzchołkami gór. I w takiej scenerii znajduje się surowa knajpka ulepiona z gliny – bardzo przyjemny klimat – zwłaszcza, że pora na kawę wydaje się być idealna. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1271.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1261.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04241.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1265.JPG Przy okazji Michałowi schodzi powietrze z przedniego koła – więc mamy dodatkowy pretekst na przerwę w Bab Nali Cafe. Przy okazji okazuje się, że felga 950ki jest wykonana z jakiegoś badziewnego materiału i cała jest jakaś taka pogięta – dziwne jak na motocykl przeznaczony do ostrej jazdy po kamieniach… Tak czy inaczej 9:4 dla nas. http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1264.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...2/IMG_1284.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1276.JPG Przy okazji dokonujemy usprawnienia „miejsc dachowych” przeciągając pas transportowy przy bagażniku dachowym. W ten sposób stojąc na zderzaku i trzymając się poprzeczki mamy dodatkowy punkt podparcia, i to dla dwóch osób. Już nas Kajman tak łatwo nie wysadzi z siodła, co zdaje się robić od wjazdu w teren. http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...2/IMG_1300.JPGhttp://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04334.JPG Po kawie – rozpoczynamy mozolną wspinaczkę na przelęcz Tizi-N-Tazazert (2307 m npm). Nie ma mowy o jeździe w dwójkę – chłopaki dawno już siedzą na zderzaku Patrola, a my walczymy na podjazdach. Miejscami droga jest wyrąbana w litej skale, nierówna jak diabli skaczemy motocyklami z kamienia na kamień, ze skały na skałę, a w koło oszałamiające widoki. Moim zdaniem, jest to jedna z najładniejszych dróg górskich, jakimi kiedykolwiek w życiu jechałem. I jedna z najtrudniejszych. (Pomijając błotne offroady i niezdobywalne śliskie pagórki). Świetna motocyklowa jazda, otaczająca sceneria, przepiękna pogoda i świetna widoczność stawiają MH4 w czołówce adventure’owych dróg – chyba niedocenianych. Jazda przeładowanym motocyklem z pasażerem nie będzie przyjemnością, motocykl będzie dobijał miską na każdej nierówności i nieźle oberwie zawieszenie. Na pewno da się, w końcu to droga przejezdna dla samochodów, (choć zdecydowanie terenowych) i lekkie crossy będą się raczej nudzić. Dla mnie full wypas! http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1314.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1316.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1318.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1319.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1327.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04290.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04319.JPG Przed wyjazdem z Polski na Google Earth, w okolicach przełęczy, wypatrzyłem ciekawe formacje skalne – w mocno innych kolorach - ciekaw byłem ich w naturze – rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania. http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1344.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1350.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1355.JPG Przed samą przełęczy znajduje się mała knajpka i kramik z ogromną ilości skamielin i ręcznie wykonanej biżuterii oraz ozdóbek metalowych – postanowiłem zabezpieczyć się tutaj w prezenty dla moich dziewczyn, zwłaszcza ze wybór był duży i szpeja fajne i tanie (oczywiście po długich negocjacjach) http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1357.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1358.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1363.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1367.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1364.JPG Ostatnia wspinaczka, na samą przełęcz, wiedzie po najbardziej hardcorowym odcinku trasy, to właśnie tutaj drogę wyrąbano w skalistym podłożu, a podjazdy na jedynce zdawały się być pokonywane ostatnim tchnieniem mocy Afryk. Ciągłe lawirowanie między skałami nie wchodziło w grę, trzeba było odkręcić i przelecieć wierzchem. Dość straszne to było - a upadek – raczej bolałby. A widoki wkoło – powalały na kolana – popołudniowe słońce dodawało wszystkiemu bajecznej scenerii. http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1380.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04357.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04364.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1389.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1393.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1396.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1411.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1414.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04368.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04418.JPG Po drugiej stronie przełęczy znacznie spokojniejszy zjazd przez Ikniouin do Tinerhiru, można było swobodnie odetchnąć po trudach wspinaczki – dodatkowo widoki znów zachwycały. Po popołudniowe słońce rzuca niesamowite cienie, to najlepszy zdjęciowo czas… http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1455.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1451.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1458.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1463.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/DSC04454.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1487.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...2/IMG_1503.JPGhttp://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...2/IMG_1495.JPG Waldek zgłasza jeszcze pęknięty stelaż mocowania lamp – bliższe oględziny wykazują, iż przód trzyma się na 4 śrubkach owiewki i kablach – całość chodzi góra- dół. Mocujemy na dużych trytkach, żeby choć trochę usztywnić konstrukcję. Jeszcze kilkadziesiąt km wertepów przed nami. Późnym popołudniem meldujemy się w Tinerhir, sporym mieście u wlotu słynnego wąwozu Dades, który jest naszym celem. Meldujemy się w pokoikach przy polu namiotowym, na samym wjeździe do miasteczka. Nasz lokal nie serwuje żarcia – więc po rozpakowaniu sprzętów jedziemy na poszukiwanie knajpy. Jesteśmy głodni jak nieszczęście – cały dzień na daktylach, tylko o kawie – marzymy o jakimś wielkim żarciu. O piwie nie marzymy, nie piliśmy do od 10 dni i straciliśmy już nadzieję. Waldek natomiast zrywa się w poszukiwaniu spawacza – spotykamy się wieczorem na sutej kolacji w mieście. Awaria usunięta – moto zaspawane na amen. 10:4 dla naszych. Kolacja w miejscowej knajpie dla lokalsów Essada Restaurant– w okolicach ichniego ryneczku-centrum – jest godna polecenia – dużo i dobrze, ale ceny na pewno inne dla lokalsów a inne dla turystów. Co zrobić, taki kraj… Zamykając oczy widzę umykające pod przedniego koła kamienie, są ich setki… http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_...0/IMG_1530.JPG Stan budzika: 1804 km, Przebieg 182 km Następny odcinek (klik) |
Już nie będę pisał kolejnych pochlebstw co do znakomitej wycieczki, dodam tylko że ta relacja mnie przekonała do wypadu w tamte rejony (choć w planie była też Tunezja) tej zimy.
|
Cytat:
PS: koledzy co byli w tunezji rok wczesniej zeznali ze przy Maroko, Tunezja to nuda. Nie wiem, mnie byłem - tylko powtarzam Ale chyba im sie góry spodobały... |
Cytat:
Znalazłszy sympatycznych arabów bardzo chętnych do „bezinteresownej” pomocy - bo wytłumaczyć o co mi chodzi bez znajomości francuskiego naprawdę łatwo nie było, wtoczyłem motocykl do zagraconego ponad wszelką miarę garażu. Po chwili, z ciemnego kąta ( oświetlenie garażu stanowiła jedna żarówka, na moje oko jakieś 25W) spawacz zaczął wytaczać butle z tlenem i acetylenem. Oczyma wyobraźni zobaczyłem moją Afrykę po takim spawaniu... -Stop! Yyyy... No gas, no... Wiesz, takie bzzzz, bzzz- bzycząc i przykładając wyprostowany palec do miejsca uszkodzenia próbowałem wytłumaczyć, że lepiej będzie pospawać elektrycznie. - Oh, yes, yes... – spawacz gazowy nie kryjąc niezadowolenia ( kurde, kasa miała być!) schował butle. Po około półgodzinie i przepchaniu motorka do drugiego garażu pojawił się spawacz elektryczny. Popatrzał, podumał, pokiwał głową dając do zrozumienia, że wie o co biega wziął się go roboty. - Moment. Eeee... Protection, mask...you know – kreśląc w powietrzu przed twarzą prostokąt próbowałem mu przypomnieć o użyciu maski do spawania. - Ach, no tak- z kontekstu wywnioskowałem że mógł powiedzieć coś takiego, choć równie dobrze mogło to znaczyć: wal się białasie, udając zmieszanego postukał się w czoło i założył... okulary przeciwsłoneczne Ech, szczęśliwy naród PIP-y nie znający. Ale spaw nie powiem, gniotsa nie łamiotsa... |
wiec trza się francuza uczyć :)
a dlaczego nie gazowy spaw ? nie kumam |
Cytat:
a co do spawania gazowego: w tym miejscu, to wiesz jest w ku...e róznych wiązek kabli tak tych fabrycznych jak i podorabianych ( do gps, do gniazda zapalniczki, grzanych manetek i do cholera wie czego jeszcze) i do tego jeszcze jakieś linki, to wszystko w starciu z płomieniem palnika i bliżej nieznanymi umiejętnościami spawacza mogłyby kiepsko wypaść. Łuk elektryczny daje wysoką temperaturę ale jednak skoncentrowaną, ale trzeba pamiętac o wcześniejszym wypięciu akumulatora bo ten z kolei nie lubi za dużych prądów. |
teraz pojaśniłeś :), a aku to tez nie wiedziałem do pamietnej rozmowy z Podosem i Kubą, pewnie bym nie pomyslał, dobrze wiedzieć
dzięki :) |
Akurat samo aku to ma w pompie spawanie. Ale warto je odłączyć w celu odcięcia zasilania innych urządzeń. Choć znam fachowców, co całe życie łatają tłumiki w samochodach bez rozłączania czegokolwiek .
|
A Ewan nie rozłączał :)
Wiesz Podosku, chyba mnie namowiles na to Maroko. Jade! |
Cytat:
|
Cytat:
Jest oczywiście inne wyjście. Można założyć, że akumulator ma to wszystko w pompie... Przy tej opcji proponuję jednak wcześniej zasięgnąć wiedzy co do warunków i możliwości dostaw części przez firmy spedycyjne. No, chyba że jest się McGregor'em...;) |
no nie wiem, jak spawalismy kidyś tarpana to aku wybuchło jak bomba a pijany jak bela spawacz zalał się krwią i padł. My oczywiscie zwialismy.
Wiec coś jest na rzeczy. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:17. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.