![]() |
Naprawdę ładnie tam jest :drif: Calgon pisz dalej z mniejszymi przerwami :)
|
Cytat:
Za to z przyjemnością odwiedzę Combe Laval następnym razem :Thumbs_Up: Calgon, piszesz!:lukacz: |
po długim czasie wbijam i jakby w nagrodę taka relacja. piękne.
|
Calgon potrafisz tak zapętlić słowa ze zdjęciami, że ryj mi się cieszy... :Thumbs_Up:
|
7 Załącznik(ów)
Pierdu pierdu o kanionach a my tu gume zmienili i trza jechać dalej.
Wiadomo Cannes!!!! Gęba mi się ucieszyła mimo żem z lekka śmierdzący już widziałem te stada rozjuszonych na poły roznegliżowanych Francuzek krzyczących Voulez vous coucher avec moi ce soir-tyle rozumiem z tego podłego języka. Godziny jakoś szybko uciekały choć trasa pusta, kręta i pięknie wyasfaltowana. Jeśli się nie mylę to trasa ta była nazwana drogą Napoleona.Grupy mocno się podzieliły a niektórych ponosiła ułańska fantazja. Koniec końców zmęczeni stanęliśmy na jednym z rozdroży bo trzeba było podjąć jakieś decyzje.Wkradła się minimalna nerwowość. Tomek jako główny zaopatrzeniowiec wkurwił się ,że minęliśmy sklep(fakt faktem ,że w kraju Napoleona jak nie kupisz wcześniej to później masz problem.). Jara przerażała wizja betonowego Cannes, gdyż wiadomo lepiej czuje się w tajdze śpiąc w zaspie i łapiąc na badyl szczupaki. Ja parłem do przodu na zasadzie coś się wymyśli bo nie chciało mi się spać przy drodze na kamieniach.Sławek jak to Sławek śmiał się bo mu i tak wszystko jedno a Raf dyplomatycznie próbował jednoczyć grupę. Wizje były różne, ale padło na Cannes nocą. Wpadliśmy z lekka oszołomieni i szukamy downtown. Latamy, upał masakra mimo późnej godziny. Tłumiki dają znać tak,że każdy już wie: Z tymi Panami nie warto zaczynać. Dopadamy jakiś sklep.Ceny nie były masakryczne a prowadzący ten bajzel Algierczyk bardziej skupiał się na meczu piłkarskim niż na klientach. Sławek był zaszokowany moją płynną angielszczyzną i nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to ,że koleś po prostu przytakiwał na wszystko co mu się powiedziało. Tak się rozwinąłem ,że już byliśmy kumplami po 5 minutach.Tłumacze chłopakom ,że własnie mi powiedział jakoby w okolicy było dużo tanich noclegów.Wszystkie są otwarte itd dalej.Byłem już tak podjarany ,że mało nie wszedłem na jakiś dialekt arabski. Mój frreeeend napieprza te swoje oui, oui ,ja sratatata a on oui, oui ! Coś mnie tknęło przy najważniejszym zakupie żeby zrobic test. Bieremy ze Sławkiem winka i pytamy grzecznie -wytrawne? -oui!!! -dobre? -oui!! -to lepsze? -oui!!! -Sławek pokaż mu te co na początku -słodkie? oui!!! -Sławciu pierdolnąć mu teraz czy jak wyjdziemy. -Daj mu spokój dobrze Ci szło. -Dobra weź wszystkie poniżej 6 euro i nie słuchamy tego Pana. Ruszyliśmy w miasto i patrolując bujaliśmy się po centrum. Obejrzeliśmy zlot jachtów zza płotu i napatoczył się koleś na Gsie,który wskazał miejsce na camping ,który znajdował się kawałek za Cannes. Noclegu na dziko próżno szukać w tej okolicy.To tak dla potomnych. Około 22 negocjujemy już cenę na campingu o przyjemnie brzmiącej nazwie Agay-Soleil. Camping nad brzegiem morza co prawda był zamknięty, ale jak to bywa strażnik motocyklista wpuszcza swoich i do kasy zaprasza rano. Jest prośba abyśmy tylko zachowywali się w miarę cicho na co wszyscy zgodnie odpowiadamy -OUI ,OUI, OUI!!!!!!!!!!!!!!! Ciężki dzień dał się we znaki!! Wina otwieraliśmy jedno po drugim.Raf jak zwykle gotował a ja zdecydowałem się wyciągnąć weka na specjalną okazje. Upał straszny także namioty porozbijane na słowo honoru.Dużo wina i nogi młodej francuzki z sąsiedniego namiotu utrudniały sen. Podział jasny, spać byle dalej od Sławka.Poziom ciśnienia akustycznego wytwarzanego przez jego nozdrza jest porównywalny ze startem samolotu Concord skoro mowa o Francji. Sprawa zakończyła się tak. i tak.... W nocy budzi mnie Raf. -Calgon, Calgon nie mogę spać słyszysz jak Sławek chrapie. -Co Ty gadasz? Wysuwam łeb z namiotu trochę wieje wiatr. Rozglądam się łapiąc ostrość. Sławek leży jak widać a nad nim stoi Germaniec. -O kurwa ,ale jaja Raf Ładuję łeb do namiotu -Ten od czerwonego VW stoi nad Sławkiem -On zadzwoni po karetkę mówie Ci ! I słychac rwane hrrrrrrrrrrrrr hrrrrrrrrrrrr hrrrrrrrrrrrr. -Ta, prędzej go ukatrupi,bo ja na jego miejscu bym tak zrobił:-)))))))))) -Dobra idę nim potrząchnąć- powiedziałem wyciągając zatyczki do uszu Sławek zareagował jak zwykle czyli mrucząc przez sen i olał system przewracając się na drugi bok. Tak zastał nas piękny poranek. Środa 12 IX |
No Calgon przy tym twoim bełkocie okazuje się, że nasz wyjazd był całkiem fajny ;)
|
Fajnie się czyta.
Calgon Twój humor powala :) |
Calgon doprowadzasz mnie do płaczu twoimi historiami... Rewelacja. A tak wogole ( bo jestem początkujący) to spotykacie się na jakieś piwko regularnie gdzieś w waszym miasteczku?
|
Po takim wypadzie to pewnie umawiaja sie na wino i przychodza do knajpy w beretach, koszulkach w paski i obwieszeni cebula :hehehe:
|
"René, now, hold me. Kiss me. Crush your lips with my lips." :haha2:
A serio, kolega Slawek (z opisu to przerywane hrrrr na bezdech nocny wyglada) powinien pogadac z dobrym laryngologiem i moze sobie fundnac albo aparat na zeby albo operacje. I dla niego i dla otoczenia. :Thumbs_Up: |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:07. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.