Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Laweciarstwo na Balkanach. (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=20553)

sowizdrzal 03.04.2014 19:15

1 Załącznik(ów)
Taaaa.... Jacek, tekst: ,,biwak - wersja cygańska'' rządzi :)
No i przyznaj się, że jak skończyłeś kamerować, to się z nami w końcu napiłeś ;)
-------------------------
A biwak wyskoczył nam - po sromotnym odwrocie z granicy, na której ,,WOPiści'' nie
wiadomo czy brali więcej kasy od rządu, czy od zbrojnych grup w Shishtavec - tu:

Navaja 04.04.2014 09:34

Fajna relacja. Pisać, pisać proszę, nie ociągać się. :D
Co było ostatecznie przyczyną, że nie wjechaliście przez to przejście dla lokalesów koło Shishtavec? Czytając post Hansa już Was widziałem na albańskiej ziemi.

hans 04.04.2014 10:13

"...No i przyznaj się, że jak skończyłeś kamerować, to się z nami w końcu napiłeś ..." - jasne, że się nawodniłem wewnętrznie. A deszcz dokończył nawadnianie zewnętrzne ; )

"...Co było ostatecznie przyczyną, że nie wjechaliście przez to przejście dla lokalesów koło Shishtavec? ..." - przyczyną był brak potwierdzenia wjazdu na terytorium Albanii w paszportach. Bez tego, każda kontrola drogowa - że o wyjeździe z AL nie wspomnę - mogła by zakończyć się sporym kłopotem. Bo formalnie rzecz biorąc, było by to nielegalne przekroczenie granicy.

Navaja 04.04.2014 10:39

Cytat:

Napisał hans (Post 372231)

"...Co było ostatecznie przyczyną, że nie wjechaliście przez to przejście dla lokalesów koło Shishtavec? ..." - przyczyną był brak potwierdzenia wjazdu na terytorium Albanii w paszportach. Bez tego, każda kontrola drogowa - że o wyjeździe z AL nie wspomnę - mogła by zakończyć się sporym kłopotem. Bo formalnie rzecz biorąc, było by to nielegalne przekroczenie granicy.

Aha. Dzięki za info.
Ale równie dobrze wjeżdżając przy Kukes mogliście nie dostać pieczątek, bo był burdel, tłok itd.
Nie zawsze na granicy stemplują paszport.
No ale piszcie proszę dalej, bo ciekawość żżera. :D

sowizdrzal 04.04.2014 12:13

20 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Navaja (Post 372237)
Aha. Dzięki za info.
Ale równie dobrze wjeżdżając przy Kukes mogliście nie dostać pieczątek, bo był burdel, tłok itd.
Nie zawsze na granicy stemplują paszport.
No ale piszcie proszę dalej, bo ciekawość żżera. :D

No akurat strach przed formalnościami nie doskwierał nam tak bardzo jak wizja otarcia się o jakieś
uzbrojone grupy. Nie tylko ja słyszałem o tym, że tam ,,rosną narkotyki''... W coś takiego pakować
się nie zamierzaliśmy. Nawet biwak zakładaliśmy godzinkę później niż zwykle, bo chcieliśmy przejechać
poza rejon wioski Kolesjan, za którą już miało być bezpiecznie....

EDIT:
A następnego dnia było jak zwykle, czyli niezwykle :)
Przynajmniej do południowej kawy gdzieś gdzie diabeł mówi dobranoc...

sowizdrzal 08.04.2014 16:29

Południowa kawa wypadła nam w tym samym momencie, kiedy po pochmurnym poranku słoneczko zaczęło znów
spoglądać na ziemię. Snuliśmy się leniwie na południe doliną rzeki Drini i Zi, wzdłuż drogi SH31 oddzielającej rejony
Kukes od Dibres (takie tamtejsze województwa), kiedy ujrzeliśmy wioskę trochę większą niż kilka domów; ,,trochę
większą'' znaczy, że była w niej jeszcze szkoła i knajpka. Miejscowość nazywa się chyba Zali-Dardhe. Weszliśmy
do knajpki, coraz mniejszą uwagę zwracając na to, że Cleo zwraca na siebie coraz większą uwagę ;) Do dziś nie
jestem pewien, czy nie byliśmy zbyt lekkomyślni, bo właściciel widząc turystów z Kobietą Enduro w składzie wyglądał
na conajmniej zakłopotanego. Przydzielił nam osobny stolik, w pomieszczeniu oddzielonym od reszty sali, za kawę
nie chciał nawet zapłaty i choć z pewnością nie był niemiły czy nachalny, to zachowywał się tak jakby chciał,
abyśmy w miarę szybko stamtąd wyszli... No cóż, co kraj to obyczaj.

Do motocykli zleciały się wioskowe dzieciaki, ale my, napojeni kawą i słońcem, ruszylismy dalej, pomimo ich radosnych
pokrzykiwań. Ślady w Garminku prowadziły nas nieomylnie do wioski Fushe Lure, z ktorej chcieliśmy wyskoczyć
do tamtejszych zjawiskowych polodowcowych jeziorek. Minęlismy skrzyżowanie dróg SH31 i 34, 31 poleciała dalej doliną
do Peshkopi, a my odbiliśmy na północny zachód, pnąc się coraz intensywniej w górę. Droga szbko traciła na jakości,
znów zaczęły się mozolne podjazdy na jedynce... Za to widoki coraz piękniejsze, jesteśmy przecież w górach przekraczających
2000 m npm. Przełęcz oddzielająca dolinę Fushe Lure w końcu zdobyta, stamtąd już powoli, dużo lepszą drogą zjeżdżamy
do wsi, a nawet dość sporego miasteczka, jak się później okazało (ok. 2 tys. mieszkańców, w lokalnej szkole uczy się ponoć
przeszło setka dzieci). Tam przy chipsach i małym piffku ustalamy plany na resztę dnia. Niestety, deszcz ma zamiar wrócić
w te strony, więc atak na jeziorka Lure może się okazać kłopotliwie mokry :) Podjeżdżamy nawet pod pierwsze jeziorko -
bardzo ładne, choć bez mgły byłoby je pewnie widac lepiej. Zjeżdżamy już w deszczu z powrotem do Fushe Lure i postanawiamy
zalogować się w tamtejszym niedrogim hotelu. Przy kawce dosiada się do nas lokalny nauczyciel angielskiego (jak się później okazuje
- jeden z nielicznych reprezentantów mniejszości katolickiej w tym miejscu) i proponuje gościnę w swoim ,,gesthałzie''. Jacek leci
obadać klimaty - są dość... rustykalne, gesthałz to z trudem zaadaptowana do warunków mieszkalnych stara stodoła - ale decydujemy
się za te kilka euro przespać deszcz pod dachem i wziąć prysznic. Zjadamy smażoną rybkę na obiad, gospodarz częstuje nas rakiją, robi
się błogo, sennie, za oknem ciemno, deszcz.... rzeczy się suszą, telefony ładują, powoli odpływamy... W tym momencie w całym
budynku gaśnie światło, a spod dachu dobiegają dziwne trzaski... CDN.

sowizdrzal 09.04.2014 09:13

11 Załącznik(ów)
Nie zdążyłem wczoraj wkleić fotek, ale zobaczcie - mam nadzieję, że będą dobrze ilustrować ten fragment relacji.

hans 09.04.2014 19:11

Tak właśnie było...

Ów dzień zaczął się ładnie, choć cokolwiek lekko mgliście, ale słońce z czasem przebiło mleczną woalkę mgły i radośnie zaczęło wygrzewać nasze schodzone już i - poza Cleo - niemłode już kości...

Było nietrudniej niż zwykle, co nie znaczy że łatwo. Za to obłędnie pięknie:

http://i969.photobucket.com/albums/a...ps6a1ef788.jpg

A na przełęczy to już całkiem piknie było:

http://i969.photobucket.com/albums/a...ps3f0d65db.jpg

http://i969.photobucket.com/albums/a...psa3d8d383.jpg




Po krótkim odpoczynku w Fushe Lure - jak już było pisane atakujem jeziorka, niestety zaczyna padać, co:
a) psuje widoki
b) wzmiankowanego ataku nie ułatwia ; )

http://i969.photobucket.com/albums/a...ps9dd22315.jpg

http://i969.photobucket.com/albums/a...ps057953eb.jpg

http://i969.photobucket.com/albums/a...psea1d1cd1.jpg

http://i969.photobucket.com/albums/a...psef81a265.jpg

http://i969.photobucket.com/albums/a...psc7b9f493.jpg

Jako, że leje już całkiem konkretnie i nie zanosi się na to, że przestanie, wracamy na dół i po opisanych już perturbacyjach logujemy się w "gesthausie". Ma być to nasza pierwsza noc pod dachem od początku wyjazdu. Chcemy się wyspać w cieple i - przede wszystkim - wysuszyć rzeczy.
Chata ma kształt litery L - śpimy w krótkim boku, a w długim właściciel rozpala tzw. kozę coby rzeczy podeschły...
I właściwie już mamy iść spać, kiedy gaśnie światło. W sumie jak w górach w Albanii o 22.30 gaśnie światło, to znak, że trzeba iść spać, a nie robić doktorat czemu zgasło... :)
Więc poszliśmy jednak robić ten doktorat. ;)

Bezpieczniki całe, ale takie jakby światło ze strychu przebija. Podniesienie klapy na strych gwałtownie i brutalnie zmienia nastrój przedsennej sielanki. Palimy się....palimy się? KUTWA PALIMY SIĘ!!!!!!!!!! Ogień jest nad nami, jest na strychu całej chaty. 3-2-1 akcja!
Paulina zostaje wypchnięta na zewnątrz z zakazem wstępu, ma łapać to, co my przez drzwi wywalimy (okna są zakratowane). Faceci (Enduro Faceci znaczy się) usiłują ratować rzeczy. Z sypialni idzie łatwiej bo bliżej. Z pomieszczenia z piecykiem jest gorzej, bo i dym i ogień i strach, że to się zaraz zawali. I faktycznie zawaliło się, jakie 2 minuty po ostatnim wejściu. Rzeczy wywalamy jak leci na kupę, w dym, deszcz, ciemność i zbierający się tłum.





Decyzja jest jedna - spadamy stąd. Natychmiast. Nie zostaniemy tu ani sekundy dłużej, dla własnego bezpieczeństwa. W końcu jesteśmy tu Obcy, a wszystko złe co jest zawsze winą Obcych, nie wiemy co było by za godzinę, dwie, rano...

Zaczynam odbierać złe nastroje lokalsów.

Odjeżdżamy w noc, góry i deszcz, byle dalej.

Poranek.....

http://i969.photobucket.com/albums/a...psea404a1d.jpg

http://i969.photobucket.com/albums/a...psfc29565c.jpg


cedeen.

miroslaw123 09.04.2014 20:46

:Sarcastic: czekamy na słoneczko;)

Orzep 09.04.2014 21:09

...przygoda nie lada z tym pożarem!!!
Zapewne wasz "desant", w oczach Ichnich wygladał na - WINNI ;)

Pozdro Orzep


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:13.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.