Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   DLACZEGO KIRGIZ SCHODZI Z KONIA? Czyli Leszcz Adventure Team w wielkiej wyprawie badawczej do Azji centralnej (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=3783)

RAVkopytko 06.11.2009 02:36

i ja Projekt już skończony?

etiamsi 07.11.2009 12:01

Wszystkim niecierpliwym polecam dzisiejszy dodatek "Podróże" do Dziennika Polskiego :)

lena 07.11.2009 12:16

CZOSNEK - jak mawiają szacowni koledzy: "MASZ W RYJ". Przestań się droczyć i dawaj dalej. Jak typowy facet - podpuści, rozochoci i ...zostawi. Nieładnie!

wieczny 07.11.2009 12:36

Wklejają we fotoszopie swoje Afryki na zdjęcia Sambora. Trochę to trwa, wyrozumiałości.

czosnek 07.11.2009 20:11

12 Załącznik(ów)
Dzień ósmy
Załącznik 8370

Rano przy dość parszywej pogodzie zajeżdżamy na granicę gdzie wita na taki oto widok.
Przed autobusem w błocie w dwu szeregu stoją milczący pasażerowie a przed nimi paląc papierosa leniwie spaceruje strażnik z kałachem wiszącym na ramieniu. W swej chorej wyobraźni zastanawiam się, czy zdołamy uciec w momencie kiedy zacznie się egzekucja pasażerów.

Egzekucja jednak się nie odbyła (przynajmniej podczas naszego tam pobytu) wobec tego podjechaliśmy do odprawy. Młody pogranicznik jakoś nie czuje bijącego od nas ducha przygody (dzięki Bogu nie czuje tez bijącego od nas ducha „niewidziałemmydłaijestemz tegodumny”) i twierdzi, że dalece przyjemniejsze jest leżenie z czajem przed telewizorem.
Nie komentujemy tej jawnej ignorancji i po załatwieniu formalności jedziemy do Uzbeków.
Zanim jednak to uczyniliśmy odbyliśmy pogawędkę z pewnym Uzbekiem, który to podjechał na granicę Transitem na…. Nowosądeckich blachach.


A teraz drodzy Państwo wkraczamy Kafkowski świat.<o></o>

Miejsce akcji:<o></o>

Głęboki step. Pośrodku błotnistej mazi stoi 5 blaszanych baraków, pomiędzy którymi drepta kilkanaście osób, każdy trzymając kurczowo w ręce przynajmniej jeden urzędowy druk. <o></o>

- Dzień dobry<o></o>
- Dobry. Paszporty proszę. No tak w zasadzie wszystko w porządku, lecz aby mogli panowie wjechać do kraju U należy przejść wnikliwe badania lekarskie, gdyż jak panowie zapewne wiedzą niewidzialne gołym okiem mikroby mogą siać ogromne spustoszenie w śród narodu U a na to nasz troskliwy rząd pozwolić sobie nie może. Więc rozumieją panowie, że nasza sprawna służba medyczna musi poddać panów wnikliwym badaniom na obecność chorobotwórczych dro-bno-ust-ro-jów. <o>

</o> Proszę oto druk urzędowy, którego, Ostrzegam! Należy strzec jak oka w głowie. Z tym oto drukiem proszę skierować się do drugiego budynku na prawo, gdzie odbędzie się badanie lekarskie. <o>

</o> A i B wziąwszy druk od urzędnika 1 posłusznie zapukali do drzwi służby medycznej i po usłyszeniu dobiegającego zza drzwi przyzwolenia weszli do środka. W na wpół zaciemnionym pomieszczeniu za starym drewnianym biurkiem w oparach tytoniowego dymu siedział Naczelny lekarz. <o>

</o> - Dzień dobry, pierwszy odezwał się B zakłócając tym samym nabożną ciszę należną temu miejscu. <o>

</o> W odpowiedzi rozległ się pełny powagi i autorytetu pomruk po którym ponownie zaległa cisza przerywana tylko, ordynarnym w tych warunkach bzyczeniem muchy.<o>

</o> Druki są? Rozległo się po chwili zza dymnej zasłony.<o></o>

A i B posłusznie podali otrzymane formularze. <o></o>

Tak hmmm tak tak…w rzeczy samej – Naczelny lekarz prowadził ze sobą naukową dysputę w sprawie stojących przed nim przypadków. Tym czasem ukryta głęboko w ścianach skomplikowana aparatura medyczna musiała prześwietlić na wskroś A i B gdyż naczelny lekarz nie tracąc czasu na rozmowę z pacjentami, którzy i tak nie pojęliby zawiłości medycyny Przybił na dostarczonych formularzach swą medyczną pieczęć.
<o></o>
Budynek nr 1 – rzucił krótko na koniec naczelny lekarz, po czym ponownie rozmył sie wśród dymu <o>

</o> A i B skłoniwszy się pełni szacunku dla tej instytucji wyszli z gabinetu w poszukiwaniu budynku nr 1.<o>

</o> W budynku nr 1. Zapracowany urzędnik niższego stopnia wręczył im po egzemplarzu kolejnego ważnego druku kierując ich od razu do okienka znajdującego się w nieoznaczonym budynku, w którym znajdował się kserograf. <o>

</o> Kserograf jako szalenie skomplikowana maszyneria wymaga osobnego budynku, w którym może przebywać tylko wykwalifikowany personel uprawniony do jego obsługi. Budynek kserografu dobrze strzeżony ze względu na swą zawartość pełni także funkcję kantora wymiany walut. <o>

</o> Przez wąskie okienko w budynku kserografu A i B wsunęli otrzymane druki wraz z paszportami. Z głębi rozległ się szum świadczący o rozruchu maszynerii i po dłuższej chwili z okienka wysunęła się ręka obsługi ze świeżo wykonanymi kopiami dokumentów.
Płacąc ustalona sumę za wykonanie kopii oraz za podpis na druku A i B powrócili do budynku nr 1.<o></o>

Zapracowany urzędnik przejrzał dokładnie przyniesione druki. Wiedział, że druki te trafią za chwilę do najważniejszego urzędnika z budynku nr 2 więc nie mógł pozwolić sobie na przeoczenie jakiejkolwiek pomyłki w wypełnionym przez A i B formularzu. <o>

</o> Budynek nr 2 mieścił w sobie tylko jeden gabinet. Gabinet urzędnika najwyższej rangi obsługującego Pieczęć. Już pierwsze spojrzenie na urzędnika uświadamiało, że jest to człowiek cieszący się ogromnym autorytetem pozostałych urzędników. Potężny ten człowiek z sumiastym wąsem zasiadał za wielkim biurkiem, które oprócz fotela stanowił jedyne wyposażenie biura. <o>

</o> Najwyższy urzędnik łaskawie skinął głową w kierunku A i B przyzwalając tym samym na podejście do biurka. <o>

</o> A i B delikatnie położyli na biurku urzędowe formularze. Najwyższy urzędnik otworzył powoli szufladę biurka skąd bardzo ostrożnie wyciągnął wielki stempel, atrybut jego stanowiska. <o>
</o> Z namaszczeniem położył stempel na gąbce, świeżo nasączonej tuszem po czym z nieukrywaną dumą przyłożył stempel do druków.<o>

</o> - Budynek nr 3. Powiedział łagodnie najwyższy urzędnik, z satysfakcją przyglądając się idealnemu odciskowi pieczęci na formularzach.<o></o>
<o></o>
W budynku nr 3. Za wielką księgą zasiadał starszy urzędnik obok, którego za zydelku przysiadł młody urzędnik uczący się fachu od bardziej doświadczonego kolegi. Praktykant ten miał przed sobą mniejszy zeszyt, w którym zapisywał skrupulatnie wszystko co podyktował mu jego mentor. A i B wręczywszy starszemu urzędnikowi dokumenty cierpliwie czekali aż młody urzędnik staranną kaligrafią wpisze w zeszyt wszelkie dane dotyczące A i B. <o>

</o> Nierozważnie myśląc, że to już wszystkie formalności A i B skierowali się w kierunku motocykli lecz szybko zostali poinformowani przez wstrząśniętego takim zaniedbaniem urzędnika o konieczności udania się do jeszcze jednego budynku w celu dopełnienia ostatniej formalności.

Naprawiwszy swój karygodny błąd A i B zasiedli na motocykle. Ujechawszy 10 m zostali ponownie zatrzymani przez urzędnika zajmującego się przeszukiwanie bagaży na wypadek prób przemytu towarów zakazanych w kraju U. <o>

</o> Po dokładnym przeszukaniu bagaży, urzędnik wręczył po małym druczku, który to druczek został odebrany przez kolejnego urzędnika stojącego na straży szlabanu. <o>

</o> Tym samym A i B zawitali do kraju U.<o></o>
<o>

</o> Podczas całego tego cyrku ponownie spotkaliśmy się z ekipą Central Azja Team z Drawska.

Tym razem było o wiele więcej czasu na rozmowy. Niestety nas gonił termin wizy tranzytowej oni natomiast mieli tygodniową wizę turystyczną więc pożegnaliśmy się przy baraku nr. 3 po czym ruszyliśmy w drogę.

Przed wyruszeniem wymieniliśmy jeszcze pieniądze w granicznym kantorze. To dopiero był interes. Za 1 banknot 100 dolarowy dostaliśmy 2 grube pliki banknotów. Łącznie 180 000 sommoni przy czym najwyższy nominał to 1000 sommoni. Czując się niezwykle ważni ruszyliśmy dziarsko aby szastać kasą jak na prawdziwych krezusów przystało.

Załącznik 8371
Ciężkie jest życie lokalnego dzianego macho bo oto przed nami droga do Nukus wzdłuż linii klejowej. Na mapie wygląda to mniej więcej tak. Nic nic, granica, nic, nic, nic, tak jakby coś..ale gdzie tam.. nic. Nic ,nic Nukus.<o>

</o> O dziwo tuż za granicą wita nas nowiutki asfalt. Niestety radość ze 120 km/h trwa jakies 5 kilometrów, po których wjeżdżamy w piękne błoto.

Załącznik 8360
<o></o>
Niewesoło. Przed nami kupa kilometrów, mało czasu a jechać się za bardzo nie da bo motocykle tańcują na błocie aż miło. <o>

</o> Przebijamy się na żwirowe pobocze i przez jakiś czas jedzie się całkiem dobrze. Niestety po czasie na poboczu pojawiają się zwały żwiru przygotowanego budowy drogi. Przez pewien czas jakoś je omijamy lecz robi się to niebezpieczne gdyż kupy żwiru zasłaniają prawie cale pobocze a wąski przejazd jest tuż nad głębokim rowem. Chcąc nie chcąc wracamy w bloto.

Załącznik 8361
<o></o>
Na szczęście po chwili robi się troszkę lepiej więc troszkę przyspieszamy. Po 20 km asfalt, który znów kończy się po 5 km błotem. Po czym znów asfalt i znów błoto. I tak jedziemy sobie radośnie drogą prostą jak drut. Tym samym dowiadujemy się po co robi się zakręty w stepie. Gdyby nie dziury byłaby spora szansa na zaśnięcie z nudów więc może to celowy zabieg drogowy hmmm.. w każdym Razie tutaj postawiono na dziury jako budzik. Pierwszy zakręt pokonaliśmy z dreszczykiem emocji po przejechaniu 233 km w linii prostej.<o>

</o> Krajobraz, może ze względu na niedawny deszcz dość paskudny i ponury.
Załącznik 8362
Zatrzymujemy się w przydrożnym barze szczerze zdziwieni jego obecnością na tym kompletnym odludziu.
Załącznik 8363
Jemy sobie płow, kiedy pod bar podjeżdża nexia wypchana młodymi Uzbekami. <o>

</o> W ten sposób poznajemy Żorę. Żora jest kierowcą przewożącym pracowników z Szoczi do Nukus. Facet jest nadpobudliwy. Przez 5 minut nie usiedzi w miejscu. Biega, coś tam krzyczy, siada, je, krzyczy, biegnie, przebiera się, krzyczy. Albert !! Bartek!!! Gdzie jedziecieee ????!!! - do Chiwy. Charaszo!!!! Ja z Chiwy!!!! Pojedziecie za mną skrótem!!!!! 140 motory pójdą???!!! - No pójdą ale tu strach więc może 120? – piszczymy. 120!!! Charaszooo!!!!!<o>

</o> Dolewamy benzyny z kanistrów siadamy na motocykle po czym zobaczyliśmy chmurę dymu spod nexii i tyle Żorę widzieli. <o>

</o> Ciśniemy na ile odwaga pozwala ale gdzie tam, Żora już w nadświetlnej.
Na szczęście jedziemy już asfalto-dziurą więc tempo nawet niezłe. <o></o>

Po ok. 20 km widzimy rajdową nexię stojącą na poboczu a załogę grzebiącą w bagażniku . Albert!!!! Bartek!!!! Wsio charrrrrraszo!!!!!! Jedźcie dalej!!!! Dogonię was!!!! No w to to akurat ani przez moment nie wątpimy. <o></o>

Krajobraz się zmienia. Błotnisty step przechodzi w półpustynie.

Załącznik 8364
W pewnym momencie po lewej stronie zauważamy dolinę. Zgodnie z mapą jest to ślad po wysychającym morzu aralskim. W dali na horyzoncie widzimy jakieś wysokie budynki. Wyglądają jak nowoczesne drapacze chmur, które kiedyś były z widokiem na morze. No i kup sobie człowieku drogi apartament nad morzem. Echhh..

Załącznik 8369
Okazuje się, że drapacze chmur to opuszczona fabryka. Zajeżdżamy na stację benzynową. Obrazek jak z postnuklearnych wizji. Pustynia, stary wskazówkowy dystrybutor, obok którego na sznurku wisi czaszka psa czy podobnego stwora. Martwa cisza przerywana tylko skrzypieniem zardzewiałem bramy poruszanej wiatrem. <o>

</o> Gdy kończymy tankowanie. W chmurze pyłu na pełnej lufie mija nas Żora. Tak jest zajęty rozwijaniem prędkości (a może akurat biega po samochodzie) , że nas nie zauważa i po chwili znika za horyzontem. <o>

</o> Po krótkim odcinku konczy się asfalt a zaczyna piękny szuter. Do tego wiatr zawiewa piaskiem z wydm na drogę tworząc piaskowe smugi. Napawamy się tym odcinkiem czując się jak na rajdzie Berlin – Samarkanda.

Załącznik 8366
Jadę za Bartkiem. W pewnym momencie widzę kamień wielkości dużej śliwki wylatujący w zwolnionym tempie spod tylnego koła Afryki Bartka. Z tępym zainteresowaniem podziwiam piękną paraboliczną trajektorię lotu kamienia, który nie doczekawszy się uniku z mojej strony wali prosto w szybę kasku. Uvex enduro po raz pierwszy na tym wyjeździe udowadnia swą pancerność.
Załącznik 8365
<o></o>
Dojeżdżamy do Nukus gdzie zaczyna się zieleń oraz wschodnia architektura. Oczarował nas cmentarz
Załącznik 8367
<o></o>
W Nukus starym zwyczajem błądzimy przez co prawie wjeżdżamy do Turkmenistanu, kiedy w końcu trafiamy na właściwą drogę w kierunku na Chiwę zapada już zmrok. <o>

</o> Po drodze jemy przepysznego amura i powoli rozglądamy się za miejscem na rozbicie namiotów. Przejeżdżamy przez most pontonowy na Amu darji po czym zjeżdżamy nad wodę poszukać noclegu. Wjeżdzamy w jakieś mało przyjemne miejsce. Podczas odwrotu Bartek chcąc sprawdzić jedno miejsce zjeżdża nad wodę zakopując się całkowicie w piachu przy próbie wyjazdu pod górę. Jest późno, jesteśmy zmęczeni a tu trzeba wypychać to bydle. Po pierwszej próbie nażarłem się piachu i ogólnie bardziej przypominałem piaskowego dziadka niż hmm…mnie.

Załącznik 8368
<o></o>
Druga próba w postaci wzięcia na hol skończyła się urwanie holu i paniczną obroną przed lotem drugiej Afryki do rowu. <o></o>
Trzecia próba w formie odkopania i zepchnięcia Afryki aby ponownie zaatakować z rozbiegu zakończyła się w końcu sukcesem. <o>

</o> Podczas dalszej drogi na Chiwę podejmujemy kolejną rozpaczliwą próbę znalezienia biwaku spełniającego nasze ą ę wymagania. Wjeżdżamy w jakieś sady. Na dzień dobry przepychamy Motocykle przez rów wykopany w poprzek drogi przy okazji kładąc jedną Afrykę a następnie wjeżdżamy w jakąś dziwną okolice z opuszczonymi domami. Przy okazji dzienny dystans złowieszczo pokazuje 666 kilometrów. Spluwamy szybko przez lewe ramię… następnym razem stanę trochę bardziej z boku za Bartkiem. Śpiewamy od tyłu coś z repertuaru Wioletty Villas i uciekamy na asfalt.

I tak właśnie szukając noclegu dojechaliśmy do Chiwy a że była 2 w nocy to nawet nie protestowaliśmy gdy zatrzymała się koło nas taxówka z wesołymi Paniami każącymi jechać za sobą. Jak się jednak okazało wyciągana na prędce brylantyna do włosów i sygnety okazały się zbędne bo Panie były pracownicami hotelu. Nie mając już siły na nic, zapłaciliśmy 20 $ za dwóch i poczłapaliśmy do pokoju. Pokój nas onieśmielił swą czystą pościelą, klimatyzacją, jednorazowymi szczoteczkami do zębów, mydłem, pastą do zębów itp. Do tego sprawił, że nasz poziom twardzielstwa dramatycznie poleciał na pysk. Chlipiąc cichutko zasnęliśmy wtuleni w czystą poduszeczkę.<o></o>

czosnek 07.11.2009 20:15

Proszę wybaczyć takie przestoje ale naprawdę chwilowo mam wielki kryzys czasowy i tak sobie skrobie po kilka zdań

matjas 07.11.2009 21:52

aaaaaaaaaaaaaaaaa... jakie pyszniutkie. jak tak czytam to Twoje pisanie to mysle ze moglbys rownie dobrze nam napisac o przejezdzie na trasie Krakow > Wieliczka i tez gryzlbym pazury.
pisz nam bo piszesz pieknie.

zdrv
matjas

lena 07.11.2009 23:50

Wybaczam, skrob dalej, bo wiele osób na to czeka.Fajnie się czyta. Pozdrawiam.

majki 09.11.2009 01:14

Zajebiaszczo napisane, poprostu super. Masz przechlapane chłopie, już się nie wykręcisz! ;)

Zoltan 09.11.2009 10:03

No, jak Lena Ci wybaczyła, to my maluczkie nie mamy nic do gadania ;) Wszystko zostało Ci wybaczone :haha2:

Swiat Kafki piękny :Thumbs_Up:


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:00.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.