Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Trochę dalej ale krótko - czyli Stella Alpina A.D. 2023 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=44590)

Melon 04.08.2023 18:27

:Thumbs_Up::)

luk2asz 04.08.2023 18:58

22 Załącznik(ów)
Dolina i ośrodek narciarski wokoło
Załącznik 127109

Załącznik 127110

Załącznik 127111

Załącznik 127112

Załącznik 127113

Załącznik 127114

Załącznik 127115

Załącznik 127116




Po chwili dojeżdżamy na przełęcz Col de L’Iseran 2770. Jest to najwyższa przełęcz asfaltowa w Alpach. Niektórzy twierdzą, że miano najwyższej przełęczy nosi Col de la Bonette ale to nie prawda. Sama przełęcz Bonette ma 2715, dopiero droga dookoła szczytu Bonette leży ponad 2800 m.n.p.m. i przez to często jest postrzegana za najwyższą przełęcz w Europie. A tu klops to nie prawda 😊.

Załącznik 127117
Załącznik 127118
Załącznik 127128


Na przełęczy byłem w 2016 roku w zimie na desce. Jeździłem dosłownie po tych samych drogach na desce, co teraz na motocyklu. To fajne uczucie. Jeździłem też na lodowcu Grand Pisaillas – jeździłem bo po siedmiu latach zostały już tylko skały po nim. Grama lodu, masakra jakaś, to samo dzieje się w Szwajcarii, w Austrii, w całych Alpach. Tu kiedyś był lodowiec.
Załącznik 127119

Zostało trochę śniegu jeszcze na Grande Motte w Tignes ale to już 3656 metrów.
Załącznik 127125

Załącznik 127120
Załącznik 127121
Załącznik 127122
Załącznik 127123

Tu Val d'Isere dzisiaj
Załącznik 127124


A tu w 2016 roku jak byłem na desce. To samo miejsce robienia zdjęcia, a dwa zupełnie inne środki transportu.
Załącznik 127127


Załącznik 127126



Nie ma za bardzo czasu na podziwianie widoków, bo jak zwykle czasu mało ale też ludzi bardzo dużo. Jedziemy dalej, droga do Val d’Isere wiedzie pięknym trawersem, jest duża różnica wysokości ale mało zakrętów, więc można powoli turlać się w dół i podziwiać widoki.

Załącznik 127129
Załącznik 127130

luk2asz 04.08.2023 19:34

25 Załącznik(ów)
Samo Val d’Isere to nic ładnego, dużo apartamentowców i turystów. Dużo lepsze wrażenie na mnie robiło w zimie – jednak śnieżny klimat robił swoje . No i pomimo 1800 m.n.p.m robiło się już gorąco. Dlatego polecieliśmy dalej, niestety jeszcze niżej, a to oznaczało temperaturę powyżej 30. Mijamy po drodze Tignes i jezioro Lac du Chevril, a mi przychodzą na myśl wspomnienia z wyjazdu snowboardowego w to miejsce. Byłem tam tylko raz na desce ale dalej twierdzę, że to jedna z najlepszych zimowych miejscówek w Alpach – całkowicie inna niż austriackie Alpy czy Dolomity. Olbrzymie przestrzenie, ilości tras, wysokości na jakich się jeździ, to gwarantuje fun. O ile ma się pogodę jak ja miałem 😊.
No dobra ale schodzę na ziemię, a raczej na gorące siedzenie. Pozostaje nam do podjechania przedostatnia przełęcz w tym dniu – Petit Saint Bernard. I tu mnie Ropuch ma – drugi raz w tym wyjeździe musiałem mu odpowiedzieć : nie, nie byłem tu 😊. Tak naprawdę to jak Ropuch rzucił hasło Stelvio, to tak popatrzyłem na mapę i stwierdziłem, że to bez sensu jechać z Bardonecchi znowu autostradą na Turyn i Milan, trzeba coś urozmaicić. To wymyśliłem sobie, że mu pokażę L’Isoard, a sam zaliczę Małego Bernarda i doliną Aosty dojedziemy do Milano.
Ale zanim Mały Bernard został zdobyty to po drodze zaliczyliśmy uroczę miasteczko La Rosiere, która tworzy niewielki ( raptem 150 km tras) rejon narciarski wraz z włoską częścią przełeczy.


La Rosiere to po francusku chyba różyczka – no więc jak nas może witać ta miejscowość. Oczywiście piękne francuskie hostessy rzucają nam pod koła naszych lśniących motocykli tysiące płatków róż, w lśniących zębach trzymają dorodne róże, a swym skąpym strojem mówią – zapraszamy, zostań u nas 😊 .
Załącznik 127139


Kurde, chyba 30 stopni na 1600 m.n.p.m. przegrzało mi mózg w tym kasku 😊 , oni tylko i aż tylko położyli różowy asfalt i to wystarczyło żeby zrobić na nas wrażenie jakby stały tu właśnie te hostessy. Asfalt ten jest tylko z jednej strony i to od mało popularnego podjazdu od Le Mousselard. Trzeba przyznać że robi wrażenie.

Załącznik 127135

Załącznik 127131




Po drodze do "Różyczki"
Załącznik 127132

Załącznik 127136

Załącznik 127133



No dobra dość tych marzeń o hostessach. Szybki posiłek w postaci naleśników na przełęczy Petit Bernard, kilka fotek i zjeżdżamy do doliny Aosty.
Załącznik 127134

Załącznik 127137

Załącznik 127138





Zaraz za przełęczą daje się zauważyć bardzo szpiczasta „dymiąca” góra. Zauważamy ją razem z Ropuchem i wg. mnie to Mt Blanc. Ropuch był na nim i twierdzi, ze to całkiem inny kształt. No ale my zjeżdżamy do doliny Aosty, a to przecież stamtąd biegnie tulem pod Mt Blanc, więc nic dookoła wyższego nie ma. Po powrocie do domu nie dawało mi to spokoju, sprawdziłem i rzeczywiście z Małego Benarda widać Mt Blanc, inna perspektywa mogła mylić.

Jak już pisałem, zjechaliśmy do doliny Aosty i tu zaczęło się piekło. Pojechaliśmy w kierunku Aosty i Milanu, a że było już po południu, kilometrów jeszcze dużo przed nami, to cyk na autostradę i tranzyt w kierunku Mediolanu. Do momentu jazdy w tunelach, a jest ich tam sporo, było znośnie, nawet przyjemnie 25 stopni. No ale kiedyś tunele się musiały skończyć. Zaczęły się upały. 39 stopni Celsjusza, do tego potwornie gorący wiatr z każdej strony – masakra. Nie wiedziałem czy zasuwać wszystkie otwory wentylacyjne, czy zdejmować co miałem. Nawet nie wiedziałem, że spadek temperatury do 37 stopni spowoduje we mnie wrażenie ochłodzenia 😊. No trudno, jak to śpiewa Kazik, „inni mają jeszcze gorzej”. W tej części monotonnej wycieczki nic się nie dzieje, tylko upał, autostrada, wyprzedzające nas po drodze Pendolino, które przelatywało obok nas, tak jakbyśmy w miejscu stali. Dojeżdżamy pod Mediolan i znowu stosujemy metodę pokonania autostradowych bramek „na Ropucha” , czyli „boczkiem , boczkiem, żeby się nie ubrudzić”. Ciekawe czy przyjdzie jakiś bilecik za to od Włochów 😊. Na razie to mi bilecik od ALP przyszedł po wyjedzie na zlot TCP na Kaszubach 😊, to może już wyczerpałem limit kar na ten rok.
Na wysokości Mediolanu odbiliśmy w kierunku Mozy i jeziora Como i drogą wzdłuż jeziora pojechaliśmy w kierunku Bormio i ostatniej przełęczy tego dnia – Stelvio. Droga wzdłuż jeziora, pomimo że na mapie wygląda obiecująco, w rzeczywistości to rozczarowanie: tunel, tunel i jeszcze raz tunel. Tylko pomiędzy tunelami dostaję się do źrenicy ułamek widoku jeziora i wzgórz jakie je okalają. Niestety szybko zostają te widoki prześwietlone następnym tunelem i w pamięci nic nie zostaje. Dalej droga do Bormio to praktycznie sznur samochodów, które ciężko wyprzedzić, ponieważ z drugiej strony to samo, a wąsko jest bardzo.

Wczesnym wieczorem docieramy do Bormio, krótko szukaliśmy noclegu przez Booking ale zdecydowaliśmy, że gonimy na Stelvio. W bookingu był jakiś pokój w hotelu na samej przełęczy, więc stwierdziliśmy, że to fajna opcja.
Tu rozpoczyna się krótki epizod związany poniekąd ze Stella Alpina, jak już wspominałem Ropuch chciał zaliczyć ta przełęcz, ja nie protestowałem, a przy okazji podczas naszego wyjazdu na zlot, zaliczyliśmy miejsce pierwszego spotkania Stella Alpina – Passo Stelvio 2757 m.n.p.m.

Decyzja o wyjeździe na górę po godzinie 19 była strzałem w 10. Byłem na Stelvio kilka razy i zawsze zostawał mi w pamięci widok takich „Krupówek” albo Sukiennic. Mnóstwo ludzi, samochody, które wyglądały jak kramy – dużo obrazków, które kazały o tym miejscu mówić „przereklamowane”. Nie , nie jest ono przereklamowane, tak samo zresztą jak Grossglockner. One po prostu są łatwo dostępne i ludzi jest dużo. Ale nie o 20.00, bo o tej godzinie wyjechaliśmy na górę. Pusto, dosłownie pusto. Podjazd od Bormio, może ze trzy samochody , dwa motocykle. Na przełęczy cisza, tylko wiaterek. No i może Subaru Impreza WRX STI mocno po tuningu, w którym paliły się hamulce kiedy totarł na górę – ale w środku za pasażera siedziała atrakcyjna dziewczyna to nie ma się co dziwić, że się paliło.


W drodze na Stelvio od Bormio
Załącznik 127146

Załącznik 127140

Załącznik 127141

Załącznik 127142


A tu już klasyka. Naklejki zdzierają, bo już nie było by sensu tej tablicy.
Załącznik 127147
Załącznik 127143



No i na dół - pusto jak nigdy.
Załącznik 127144

Załącznik 127145




Okazuje się, że w hotelu który na bookingu miał wolne miejsca, w recepcji powiedziano, że OCUPATO , nic nie ma. Nie lubię takich akcji i nie chciałem klikać przez Booking pokoju – znaleźliśmy mały hotel na dole w miejscowości Sulda. Tym sposobem zjechaliśmy pustą drogą ze Stelvio w kierunku Merano.
Przed 21 byliśmy w Suldzie. Szybkie piwko na start, prysznic po 600 km w siodle i jedzenie. No właśnie, o tej porze ledwo co znajdujemy ostatnią czynną kuchnie - wskakuje włoska pizza i piwko.
W hotelu jeszcze wybłagaliśmy ostatnie piwko i lulu do łóżeczka.
Dzień był długi, rano jeszcze Coll de Sommeiller, po drodze Col de L’Iseran , a na koniec jeszcze Stelvio. Tylko te trzy przełęcze to 4000 metrów przewyższenia licząc Coll de Sommeiller od biwaku, bo gdyby dołożyć z Bardardonecchi to jeszcze tysiąc by doszedł. Dzień długi, upalny ale jakby mnie Ropuch zapytał czy bym to powtórzył, bez wahania bym odparł : spoko 😊


Piwko na start albo jak kto woli na koniec
Załącznik 127148
Załącznik 127149

Załącznik 127150

Wybłagane piwko w hotelu na koniec
Załącznik 127153


I Sulda nocą
Załącznik 127151
Załącznik 127152
Załącznik 127154


Cały męczący , gorący dzień
Załącznik 127188

luk2asz 04.08.2023 19:55

16 Załącznik(ów)
Po nocy przychodzi dzień, dla nas ostatni dzień. Nie wiem ile tych dni policzyć, bo ja wycieczkę rozpocząłem po 15 w środę, a dziś jest poniedziałek. Tak więc albo to piąty dzień albo piec i pół 😊. Nie ważne. Ważne, żeby liznąć znowu coś co tu jest, a nie szybko może się zdażyć z racji odległości jakie nas dzielą od domu.
Wstajemy jako pierwsi na śniadanie o 7.30. To dobra pora, bo do domu ponad 1100 km, a Ropuch nawet stówę więcej. Na śniadaniu spotykamy Polaka, alpinistę z Bielska. Jest już kilka dni w Alpach i dzisiaj atakował Ortler – najwyższy szczyt w Tyrolu Południowym.
My , a raczej ja mam w planach pokazać Ropuchowi też niemałą przełęcz bo 2509 m.n.p.m. Przełęcz graniczną pomiędzy Italią, a Austrią. Po włoskiej stronie to Passo Rombo, po austriackiej Timmelsjoch.


Startujemy z Suldy po ósmej i jest jeszcze rześko. Niestety im bliżej Meran, tym temperatura stawała się wyższa. W oddali widać tylko hektolitry wody jakie wydobywają się z armatek wodnych wprost na sady. Z daleka tworzy to swoistą aureolę nad drzewkami owocowymi. Tankujemy w Merano i zaczynamy wspinaczkę na przełęcz. Po drodze dostaję opieprz od strażnika miejskiego, że za szybko jadę i wyprzedzam, to samo dostaje kierowca Porsche, który zapieprzał też zdrowo. Ropuchowi się upiekło.
Docieramy na górę, znowu robimy zdjęcia do kolekcji tablic z nazwami przełęczy i rozpoczynamy ostatni etap drogi do domu.

Poranek w Suldzie i Ortler w tle.
Załącznik 127165


W drodze na Timmelsjoch
Załącznik 127166
Załącznik 127167
Załącznik 127168




To już Timmelsjoch lub Passo Rombo jak kto woli


Załącznik 127175

Załącznik 127176

Załącznik 127177

Załącznik 127178

Załącznik 127169

Załącznik 127170




Po drodze jeszcze opłata i zdjęcie z odbudowanym muzeum, co to się zjarało kilka lat temu, przeciskamy się już w upale przez Solden, w którym kręcili Bonda i dojeżdżamy do autostrady na Innsbruck.
Załącznik 127173

Załącznik 127174


Załącznik 127171

Załącznik 127172


Dobrze, że jechaliśmy na motocyklach. Korek w kierunku autostrady miał kilka kilometrów i tylko my zdecydowaliśmy się go omijać środkiem – inni motocykliści raczej stali. No cóż – Austria.


Dalej to już tylko autostrada. Tankowanie , jazda , tankowanie. MC DONALD’S na Rochlence, najbardziej obleganej stacji w Czechach i dalej jazda. Dwie krople deszczu koło Ostrawy ( olbrzymia burza nas goniła od Brna) i czas pożegnań na A1, na MOPie w Knurowie. Tam ja już A4, a Ropuch A1 do domu. O 21:56 zameldowałem się pod bramą.




To był następny „szybki przedłużony weekend”. Tak jak dwa lata temu poznałem na Stelli Zylka, super bezproblemowego gościa, z którym po trzech dniach znajomości pojechałem na Sardynię, tak w ten dłuższy weekend poznałem drugiego super bezproblemowego wariata. Mało tego, ma tak samą twardą dupę jak ja i może w tranzycie jechać od tankowania do tankowania. Nie wiem tylko czy wytrzymałby tyle co ja, bo ja mam większy zbiornik 😊 i robiłem pauzy wymuszone 😊.

A na poważnie Panowie, dziękuję za extra trochę daleki ale szybki wypad. Miło było wciągać nosem kurz za Zylkiem, co nie zdarza się często , bo to zwykle mi przypada rola prowadzącego. Miło było pokazać Ropuchowi kilka nowych miejsc. Tak wiem, to nie taki wyczyn pojechać w Alpy Francuskie i Piemont ale Ropuch szczerze dał do zrozumienia, że mu się podobało – a to daje satysfakcje. Po prostu chce się z takimi TYPAMI jeździć.
I pomyśleć, że Ropuch kupił tylko ode mnie rower😊

P.S. Taka mała statystyka mi się wyświetliła na liczniku – Ropucha bolała najbardziej liczba litrów ale chyba nie przeliczał przez średnią cenę w Europie 😊
Załącznik 127179



P.S. 2 . Na Stelli Alpinie byłem trzy razy w terminie zlotu oczywiście i powiem tak: jeśli ktoś będzie chętny na następny raz popełnić kilka tysięcy kilometrów w kilka dni to jestem chętny. Jeden warunek – pogoda must be.

P.S.3. Zdjęcie laski z różą w zębach zostało wygenerowane przez sztuczną inteligencje 😊


No ostatni dzień wyglądał tak

Załącznik 127187

kylo 04.08.2023 21:17

Zacnie:Thumbs_Up:

Ropuch 04.08.2023 21:59

1 Załącznik(ów)
Czuję się trochę wywołany do tablicy :)

Poznałem na tym forum wielu fantastycznych ludzi, kilku z nich jest naprawdę wyjątkowych; Czosnek, Calgon, Mirek, Rosomak, 7G, Robert Moviestar, Dubiel, Jacek Cieplucha, Kuba z Łodzi, Mirmil, Stara Gwardia (trudno tu wspomnieć wszystkich) i chyba do tej grupy powinienem też zaliczyć i Łukasza vel Johna z KrK :)
Dzięki Wam otworzyły mi się możliwości i powstały zajebiste wspomnienia, których jak wiadomo nie kupisz :)
Wyjazd spontan petarda, nikogo nie znałem - no, od Łukasza kupiłem co prawda tylko rower i to po taniości, Zylka poznałem w knajpie jak pił piwo i jadł pizzę...curva udało się FEST i nie żałuje ani jednej złotówki na przepaloną wachę, co w przypadku moich pejsów nie zdarza się zbyt często :)
WIELKI ukłon dla Was Panowie za chęci, otwartość, spontaniczność, szczerość, samą jazdę i widoki....dla tych, którzy odkładają swoje marzenia mówię tylko, że nie warto tego robić, życie jest zbyt krótkie - spontany są najfajniejsze :)

Dziękuje za zaufanie, jeśli tylko nadarzy się kolejna okazja, to nie mam szans się zawahać - to był zajebisty wyjazd, do następnego razu, wchodzę w to w ciemno !!!!

Wasze zdrowie Panowie :)

Załącznik 127194

matjas 04.08.2023 22:07

Ależ leracja piękna. Naprawdę miód!!!

luk2asz 04.08.2023 22:41

Cytat:

Napisał matjas (Post 825452)
Ależ leracja piękna. Naprawdę miód!!!

Matjas , dziękuję. Strasznie to dużo czasu zajmuje. Jestem teraz na wakacjach, przypiekło mnie wczoraj, to dzisiaj postanowiłem skończyć. I tak się hamowałem, bo wiem takie czytanie opisów może nudzić. Dzisiaj od 12 do 17 to pisałem, a mógłbym pisać więcej bo co zdanie to sobie coś przypominałem:-). W sumie to co rok gdzieś jeżdżę albo nawet dwa razy i już nie raz się nastwialem na napisanie czegoś. Tu było tylko 5 dni z czego intensywne 3 i było co pisać. A co dopiero taki tydzień lub więcej.

Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka

luk2asz 04.08.2023 22:43

Cytat:

Napisał Ropuch (Post 825448)



Wasze zdrowie Panowie :)



Załącznik 127194

Ropuszku szykuj cycatą babcie albo rower , jesteśmy umówieni:-)

Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka

Ropuch 04.08.2023 23:18

Cytat:

Napisał luk2asz (Post 825456)
Ropuszku szykuj cycatą babcie albo rower , jesteśmy umówieni:-)

Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka

3mam za słowo - jestem w blokach startowych jakby co w terminie 21 sierpnia do 1 września :)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:33.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.