Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Afryka Zachodnia - z Nordkapp do Przyladka Igielnego (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=45865)

Pawel_z_Jasla 25.04.2024 10:46

SUPER się czyta i ogląda:brawo:

Bohun 25.04.2024 11:54

Odpuszczanie, trzeba to sobie wytatuować chyba. Pisz Pan. Się czyta..:Thumbs_Up:

nabrU 25.04.2024 12:49

Super się czyta, dzięki :Thumbs_Up:

Cytat:

Napisał Piast (Post 851434)
Zacząłem już wcześniej brać leki przeciw malarii. Nie istnieje niestety żadna szczepionka zabezpieczająca przed chorobą.

Warto wspomnieć, że meflokina / lariam (czyli najpowszechniejsze leki antymalaryczne), nie dają też 100% zabezpieczenia przed malarią, a przy dłuższym używaniu mają dość poważne skutki uboczne.

chomik 25.04.2024 13:11

Ja tylko przypminam, że najlepszy, najdroższy Malarone w składzie to mieszanka Arechinu z Proquanilem czyli Paludrine i można to kupić 1/10 ceny niż Malarone. Malarone ma mniej skutków ubocznych niż Lariam.
Tańszym od Malarone jest także Falcimar.

Piast 25.04.2024 18:35

Brałem :):):)

Przez ponad półtora miesiąca. Falcimar.

Może to kwestia mojej adaptacji albo predyspozycji organizmu. Nie czułem żadnych dolegliwości. Wszystko było ok. Może badania coś pokażą? Póki co jest git.

Piast 25.04.2024 18:55

37 Załącznik(ów)
Jak dobrze pójdzie mogę być dzisiaj w Boke. A później już tylko spacerek do Conakry. Plan jest ok.

Oj zapomniałem. "This is Africa". :):):)

Sprawnie mi ta droga szła. Na tyle, że zostało mi kilkanaście, może nawet kilka kilometrów do granicy. Spoczko. Nawigacja coś zaczęła świrować i wpuszczała mnie w jakieś dziwne miejsca. Pytam lokalsów, jak do granicy? Chyba znają temat, bo owszem, chcieli mnie tam nawet przetransportować. Za kasę. Pojechałem dalej i pytam innych którędy do granicy. I oczywiście droga jest. Tutaj. Droga gruntowa. Tak mówi nawigacja. I wszystko pasuje nawet. To jadę. Granica powinna być za chwilę. Jedzie się fajnie. Gorąc, ale fajnie. Kilometry się przewijają a granicy nie ma. Nawigacja się wygłupia. Mówi: "Zawróć". I to nie jeden raz. Pytam tutejszych o immigration. "Tam zaraz będzie". Coś tu nie gra. Już dawno powinna być granica. Sprawdzam nawigację pod kątem tego, gdzie jestem? Ou nou! Jestem w zupełnie innym miejscu. Nawrotka. Tym razem zaciekawiło mnie co chce powiedzieć mi nawigacja. Trzymam się tego. Myślę, że nadrobiłem jakieś 60 km. Zeszło mi dość dużo czasu na tych poszukiwaniach. A tymczasem nawigacja znowu oszalała. Pokazuje mi skręt w prawo. Jaki skręt w prawo skoro są tu jakieś domy i za nimi jakieś krzaki. Owszem, jest też jakaś ścieżynka, ale to nie może być droga do granicy! O! Jakiś obładowany motorek tam wjechał. I drugi. To sprawdzam. Dokąd tak jadą?

Nawigacja wskoczyła precyzyjnie. Tych motorków pojawiło się więcej w jedną i drugą stronę. Nie dowierzałem. Wąska ścieżka. Gdzieś między krzaczorami. To jest droga do granicy? Umordowałem się tą jazdą. Był to test moich offroadowych umiejętności. Motocykl 300 kg z bagażem na tych wąskich ścieżkach wymaga dobrego prowadzenia. Szutry to pikuś przy takiej jeździe, gdzie trzeba na małych prędkościach trafiać w wąski ślad wyjechany przez inne motorki. Jechałem, żeby dojechać. Dojechałem wreszcie.

Punkt graniczny typu "Pod strzechą". W sumie to jaki ma tu być? Marmury? Klima? Na szczęście szybko poszło. Pytam
jeszcze o carnet. Dokument celny potwierdzający wywóz motocykla z Bissau. "A to tam dalej". Jadę zatem. Droga nie rozpieszcza. Jest gorąco. Już niefanie. Jestem wykończony samą jazdą i manewrami. Pojawił się następny posterunek. Dostałem pieczątkę w carnecie. Umęczony ruszyłem dalej. Po kilku kilometrach następny chceck. Tutaj powiedziałem sobie: "Stop!". Odpoczywam. Nie jadę dalej. Chłopaki z posterunki byli ok. Dali mi wodę. Matę, żebym mógł się położyć. I uderzyłem w regenerację. 30 minut drzemki zrobiło robotę. Wstałem i powiedziałem coś w stylu, że jadę dalej.
Tylko spojrzeli dziwnie.

"Promu nie ma".

Jak to? "Są tylko małe łódki". To ładnie. Wizja powrotu była bolesna. Dojechałem do rzeki i rzeczywiście. Prom może kiedyś tu był. Po przystani zostało wspomnienie. Są za to łódki. Liczę szybko patrząc na transport jednej z nich. Dwa motorki. Piątka ludzi. To będzie ponad 300kg. Nie wracam. Nie ma mowy. Chłopaki spojrzeli na mój motocykl. Ze spokojem zabrali się do ładowania. Łódka lekko się przechyliła i dała radę. Krótko to trwało I byłem na drugim brzegu. Następny kroczek za mną w drodze do Boke. Tylko jakie Boke dzisiaj? Jest po 17. Za moment zgaśnie światło tutaj. Ja zmęczony. Potrzebuję jakiegoś noclegu. Na hotel nie ma szans. Jedyna opcja to jakaś wioska. Może będą mieli studnię i wodę? Widziałem już w wyobraźni jak rozbijam namiot I rzucam się do środka.

Dojechałem do jakiejś wioski i zacząłem migowym mówić o co mi chodzi. I pstryk. W tym momencie zgasło światło w Afryce. Ciemność. W wiosce zrobiło się poruszenie. Ludzie zaczęli się schodzić. A jeden z tutejszych pokazał, żebym poszedł za nim. "Dorm". Prawie jak "dom". Skojarzenie miałem z dormitorium. Rzeczywiście. Był dom i dormitorium. Pokój, łóżko i nawet mogłem się umyć. Cudnie. I jeszcze mnie nakarmili. O rany! Jak bardzo tego właśnie potrzebowałem.

Zasnąłem w minutę.

nabrU 25.04.2024 19:48

Widzę, robi się już równikowo (kolor ziemi, który dobrze pamiętam i roślinność). Niedługo jak nic będzie o wilgotności :p

Czy mi umknęło czy nie pisałeś w jakim okresie (miesiąc / rok) jechałeś?

Piast 25.04.2024 22:48

Cytat:

Napisał nabrU (Post 851495)
Widzę, robi się już równikowo (kolor ziemi, który dobrze pamiętam i roślinność). Niedługo jak nic będzie o wilgotności :p

Czy mi umknęło czy nie pisałeś w jakim okresie (miesiąc / rok) jechałeś?


Pisałem, że właśnie wróciłem. Dwa tygodnie temu mniej więcej. To podróż z tego roku. W lutym wystartowałem.

Mallory 26.04.2024 10:34

Long Way Down.

Zapiera dech.

Piast 30.04.2024 17:00

7 Załącznik(ów)
Conakry. Teraz to już na pewno spoks dojadę.

Aha..This is… Tak. Już pamiętam. Na nic się nie nastawiam. Po proste chodzi o to, żeby się przesuwać. Tak na świeżo i z nowymi siłami off był duuużo łatwiejszy. I droga trochę lepsza też. Nawet na czwórce mogłem sobie jechać. Wyluzowałem. Ja tak, a off nie. Na żwirku wyjechało mi przegnie koło i gleba. Ja w całości. Moto chyba też. Czekałem na jakichś ziomków i pomoc. Nie podniosę 300kg. Trzeba było ćwiczyć martwy ciąg na siłce. Tutaj w Afryce ludzie pojawiają się nagle i nie wiadomo skąd. I jest człowiek. Dźwigamy to żelastwo i jest git. Odpalam. Wszystko działa. Silnik odpala. To jazda. Jedynka. Gdzie jest jedynka? Nie ma jedynki. A dokładnie, nie ma jak jej włączyć. Urwana dźwignią zmiany biegów. To jestem załatwiony. Jakaś część jednak została. Ruszyłem z trzeciego biegu i tak dobrnąłem do Boke. Lubię takie kraje gdzie nie ma nic. Jak nie ma to trzeba wytworzyć. Znalazłem. Może mechanika? Może ślusarza? A ten na spokojnie wziął się na naprawę. W stosie różnych gratów znalazł coś co mogło pasować. Szlifierka. Młotek. Śruba. Gotowe. To działa. Jadę dalej.

Do Conakry około 200km. Tylko ten gorąc. Masakra. Temperatura przekroczyła magiczne 40 stopni. Pomyślałem sobie, że może zrobię taki test. Pojadę bez kurtki. Tylko z ochraniaczami na sobie. To był zły pomysł. Powietrze w temperaturze wyższej od temperatury ciała po prostu zaczyna parzyć. Nic to nie daje. Wróciłem do znanego mi patentu. Zapiąłem kurtę na wszystkie zamki. Dziwne? Chodzi o to, żeby zablokować wymianę termiczną. Ciało 36,6. Powietrze 40. I jest jeszcze druga część. Wystarczyło się rozejrzeć. Tam! Przy jakimś straganie coś przepłukują w miskach. Mają wodę. Podszedłem i migowym powiedziałem: "Lej chłopie". Najpierw na głowę a później pod kurtkę. Na plecy i klatę. Sorry. Miejsce ma klatę. Od razu lepiej mi się zrobiło. I taką akcję powtarzałem co 50km.

Jestem w Conakry. I od razu mówię. To nie jest to miejsce na wakacje. Tu się nie jeździ. Tu się rusza i zatrzymuje. Ruch jest jakiś dramatyczny. W końcu dobiłem na moją miejscówkę. Nie ma prądu. Woda z wiadra. Ale…gospodarz jest spoko. Abdullay. Opowiedziałem mu o co chodzi z wizami do Nigerii i Liberii. I, że potrzebuję wyprać ciuchy. I jeszcze pieczątka w paszporcie do potwierdzenia wizy. Dużo się nazbierało. "Nie ma sprawy. Jutro to załatwimy. Pojedziemy moim samochodem". Abdullay, mój wybawco.

Jutro, czyli w poniedziałek zaczyna się cała operacja.

Regeneracja sił i logistyka.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:47.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.