![]() |
Napiszę, napiszę. Od czwartku urlop więc więcej czasu będzie.
|
dzień 5
Poranek - czas wstać - zjeść coś i się zwijać w drogę, głowy ciężkie po wczorajszym wieczorze...
Standardowo śniadanie: jajecznica z 6 jajek i Rashers'y - czyli plastry bekonu... - polecam na biwaki - małe to to, na grila można wrzucić, do jajecznicy,,, i dzięki temu, że słone nie trzeba wozić soli ze sobą... Jedząc jajecznice - uzgodniliśmy, że jedziemy na północ - zobaczyć miejsce, w którym oficjalnie rozpoczęło się Long Way Down z McGregorem, tym drugim kolesiem i ich ekipą... Zwijamy namioty, sprzątamy pobojowisko po wczorajszej imprezie i niemrawo wyruszamy w trasę... Jest już po 13... Pierwszy widoczek... Jedziemy lightowo... https://lh5.googleusercontent.com/-g...1_15-14-56.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-J...1_15-17-34.jpg Często zatrzymujemy się i robimy lanserskie zdjęcia... Most Caolas Cumhann Za mostem zatrzymujemy się, oczywiście zdjęcia... https://lh5.googleusercontent.com/-Z...1_15-46-14.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-A...1_15-49-23.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-k...1_15-49-56.jpg Banditos "schodzi na kolano" https://lh3.googleusercontent.com/-a...-50-29-001.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-H...1_15-50-32.jpghttps://lh4.googleusercontent.com/-P...1_15-57-13.jpghttps://lh6.googleusercontent.com/-N...-57-13-002.jpg A potem "na koło" https://lh4.googleusercontent.com/-_...-52-32-001.jpghttps://lh5.googleusercontent.com/-i...1_15-52-50.jpg Na parking po jakimś czasie zajeżdża niemiec na takiej ło wydumce: https://lh5.googleusercontent.com/--...1_15-44-42.jpghttps://lh4.googleusercontent.com/-3...1_15-45-05.jpg Jedziemy dalej - znów widoczki, wąskie dróżki z zatoczkami do mijania się - coraz mniej cywilizacji... https://lh3.googleusercontent.com/-8...05-13-2012.jpghttps://lh4.googleusercontent.com/-w...1_17-46-54.jpghttps://lh6.googleusercontent.com/-v...58-21-2012.jpg Chłopaki się śmieją z mojej suszarki do skarpet - ale fakt - wiszące po obu stronach skarpety, falujące na wietrze podczas jazdy musiały wyglądać śmiesznie... Dojeżdżamy na północ - droga A838 wspina się na płaskowyż - na którym przez kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów nie spotykamy ani jednej osady... Temperatura spada do ok. 12stopni, niebo zasnute jest nisko wiszącymi chmurami, wieje wiatr... - niestety nie mogę znaleść nic na temat tego domu - było coś o nim w nawigacji - jakiś punkt przy drodze - więc pewnie coś ciekawego... - opuszczony dom - przy drodze A838... Równolegle do tej drogi ciągnie się stara droga - którą postanowiliśmy pojechać... - troche błota, kilka przepraw przez rowy, - fajna zabawa... - lekki poślizg przedniego koła - Tymon się podpiera prawą nogą i czuje jak mu się coś nadrywa w okolicach kolana... - reszte wyjazdu miałem problemy z chodzeniem - ale na szczęście przeszło... (jak ogarne się to będą filmiki z tego i innych dni) Około 22 dojeżdżamy do Johns O'Groats - miejsca skąd Evan McGregor i Charley Boorman rozpoczeli Long Way Down... - szukaliśmy charakterystycznych kierunkowskazów - ale nic nie znaleźliśmy - a przy okazji sami się pogubiliśmy... - chłopaki gdzieś zamarudzili, ja nie popatrzyłem w lusterko i okazało się, że jestem sam... Po jakimś czasie się odnaleźliśmy i zaprowadziłem grupę na fajną miejscówkę :D "Znaków nie ma - ale i tak jest Zaj#?*$çie" https://lh3.googleusercontent.com/-f...1_21-31-29.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-3...1_21-38-30.jpg Long Way Down zaczyna się w Johns O'Groat - chłopaki mówią, że jest to najbardziej wysunięty na północ skrawek Wielkiej Brytanii... Patrzymy sobie na mapę... - fakt - jest daleko wysunięty na północ... ALE... Jest coś co się nazywa Dunnet Head... i to jest właśnie najbardziej wysunięty na północ skrawek Wielkiej Brytanii (nie licząc wysp) - co robimy? - jedziemy tam - może tam będą znaki których szukamy... Znaków znów nie ma... ale też jest... Fajnie - jest latarnia... jest kamienna tablica... Robimy zdjęcia https://lh4.googleusercontent.com/-t...1_22-21-24.jpghttps://lh5.googleusercontent.com/-6...1_22-21-58.jpghttps://lh5.googleusercontent.com/-m...1_22-24-59.jpg Jest już 22:30 - cały czas jasno - czas zacząć szukać miejscówki na nocleg... Był lekki stres - ale znaleźliśmy w końcu miejsce przy jakiś starych budynkach(chyba pozostałości jakiś wojskowych fortyfikacji czy cuś...) Namioty rozbite, grill rozpalony - zaczyna padać... - pierwszy deszcz na tym wyjeździe... temperatura w okolicach 4stopni... :) Zakładamy co się da i grillujemy... - budynek osłania nas przed wiatrem i większymi opadami... Około 3kładziemy się spać - niebo na północy prawie całą noc było jasne... Całą noc padało i było zimno... Podsumowanie dnia: Start: ok.13 Stop: ok. 23 Kilometry: wg Tripmaster'ów: 320km wg googla: 290km Nasza trasa: |
Nie zmieściłem się przed TyMoNem więc szybko coś napiszę. Otóż moja przygoda ze Szkocją zaczęła się się w środę a więc 4 dni po TyMoNie, Banditosie i Robinie. Pierwszy plan był teki, że we wtorek zjawię się u Zenona (Zeneon dzięki za zaproszenie mimo że nie skorzystałem) a w środę rano złapię chłopaków gdzieś na trasie, ale po przemyśleniach przyjąłem opcję środową. Moja droga nie należała do najprzyjemniejszych bo 7h na autostradzie nie można uznać za udane szczególnie w momencie kiedy pana deszcz a buty zaczynają wpuszczać wodę. Niestety o mało nie stałem się ofiarą małej ilości stacji benzynowych i po dłuższej jeździe na rezerwie trochę zacząłem się obawiać przymusowego postoju gdzieś... Ale jak po deszczu zawsze przychodzi słońce tak na mojej drodze (no może trochę z boku) pojawiła się petrol station. Co prawda z najdroższą benzyną jaką kiedykolwiek tankowałem, ale nie ma co wybrzydzać. Wtedy byłem naprawdę szczęśliwy. Zanim dojechałem do miejsca spotkania wyszło słońce i zaczęły się widoki, a ja tankowałem nawet jak miałem jeszcze pół zbiornika. Na miejsce dojechałem ok 15min przed resztą grupy.
|
Dzień 6
1 Załącznik(ów)
Dzień 6 to już po części "powroty" - zdobyliśmy północ - dalej tylko wyspy, wiatr, pewnie i deszcz...
Wstajemy wcześnie z rana - padało całą noc - zimno było - jak przestało padać - szybko się zerwaliśmy aby zwinąć cały majdan - nawet nie pamiętam czy coś jedliśmy... Namioty na chwile spuszczone ze śledzi - szaleją... Obóz zwinięty - kunie przygotowane do drogi - POJECHALI! Kierunek: Południe... wschodnim wybrzeżem. Dunnet Head po raz drugi - tym razem w promieniach słońca Pojechaliśmy. Z Dunnet Head do John O'Groats, potem Wick i inne mieściny i dojechaliśmy do Inverness. Po drodze była armata A w Inverness popas i Pizza, kebab i inne przysmaki z tradycyjnej kuchni szkockiej. Pojedli?, Popili? - to.... kima... :D Jedziemy dalej! Szybko w kierunku Loch Ness od południowej strony w dół jeziora... Spektakularna gleba przy zawracaniu Tymona (jedna z wielu podczas tego i innych wyjazdów) - połamany uchwyt od GoPro, pierwsze rysy na stelażu od MertaSpecialParts, wbity prawy ciężarek na kierownicy blokuje mi gaz... Loch Ness nie robi na mnie wrażenia - chyba przez tą glebę - humor mi się popsuł - w planach było pływanie w jeziorze ale sobie dałem na luz... (jeszcze bym się utopił albo zjadłby mnie Nessie ;) ) Udało się jednego potwora uchwycić na zdjęciu Africus XRV'us Lochness'us: W drodze do Fort Agustus: I teraz sie wydało dlaczego moje Heidenau K60-Scout tak szybko zeszło... Głupawka z nadmiaru przejechanych kilometrów...A to wszystko przez Banditosa... Highland Cows - polowałem na nie cały wyjazd - widziałem setki świetnych zdjęć tych pięknych krówek - i też chciałem sam takie ło zrobić... - niestety jak się trafiły to daleko za płotem :/ Na mapie wypatrzyłem ciekawą nazwę - tak jakby nam Czarnuchom bliską: "Loch Affric" - od razu wiedziałem, że będzie to wspaniałe miejsce... Po drodze - znaleźliśmy otwarty las - więc czas na Tszode leśną:(okolice punktu "M"na mapce) Klimaciarska fota zrobiona przez Banditosa - o dziwo nie przyciął nic - kadr w miare dobry... W czasie jak Robin bookował sobie prom - my (Banditos, Paweł i ja )znaleźliśmy kałużę (jak mali chłopcy - im bardziej głęboka tym lepsza!)... Mądruję się o kadrowaniu a sam nie jestem najlepszejszy w tej sztuce :D Kąpiel błotna: Afryki po kąpieli błotnej - od razu im się oczka uśmiechają... Po lesie dojechaliśmy nad rzekę (chyba się nazywa Affric (jeśli Glen to rzeka)) https://lh4.googleusercontent.com/-8..._22_18-001.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-i...6_01_22_20.jpg Plan był aby się tam gdzieś w okolicy rozbić na dziko... Ale zaatakowały nas meszki... Więc uciekliśmy na kemping w okolicy Cannich (tak jakby na kempingach nie było meszek...)(punkt "N" na mapce.) Podsumowanie: Start: ok. 8 rano!! Stop: ok. 22 Przejechane kilometry: wg google: 340kmNasza trasa: |
Cytat:
http://en.wikipedia.org/wiki/Bothy Cytat:
A w dolynie rzeka bywa. Pozdrawiam Zenon |
Cytat:
|
Cytat:
|
dzień 7
Wstajemy rano - wczorajsza - pożegnalna impreza (przerwana przez pana kempingowego) daje się we znaki...
Robin już spakowany na konia - dziś wraca do domu - na mniejszą wyspę zwaną Irlandią... Pożegnalne zdjęcia: https://lh3.googleusercontent.com/-F...2-11_33_12.jpghttps://lh3.googleusercontent.com/-Y...2-11_34_37.jpg My standardowo, na luzie i w bałaganie gotujemy poranną strawę... Jedząc patrzymy na mapę i planujemy - zaplanowaliśmy pokazać Pawłowi Applecross - więc tam dziś jedziemy! Zwijanie obozu, pakowanie i w drogę... Po drodze fajne widoczki: Kalendarz 2013? ;) https://lh5.googleusercontent.com/-F...2-16_45_45.jpghttps://lh5.googleusercontent.com/-g...2-16_46_48.jpg Tu już przed samym Applecross: https://lh4.googleusercontent.com/-7...2-17_27_30.jpghttps://lh5.googleusercontent.com/-c...2-17_28_02.jpg Czas jechać! Przejazd z Applecross (pkt. G na mapie) do Ardarroch (pkt.H) Na miejscu Robinowej gleby zdjęcie pamiątkowe (i chyba jedyne na tym odcinku): I jedziemy dalej... Banditos pokazuje jak kocha swoją Olgę: Znów zwiedzamy zamek Eilean Donan - tym razem wchodzimy na wysepkę - bo pana od opłat już nie ma :D Po drodze na wyznaczony z rana biwak szukamy sklepu... Kupujemy też pierwsza i ostatnią na wyjeździe szkocką whisky :) w celu kulturalnej degustacji :) Nie znam się - ale WHYTE&MACKAY mi przypasiło :) - zeszła nad wyraz szybko - chłopakom też chyba przypasiła... Dojeżdżamy na miejsce wyznaczonego biwaku - pod Fort William w drodze na wyciąg narciarski po prawej strony głównej drogi znajdujemy las... Namioty rozstawione - AKCJA! Jak zawsze na biwaku - bałagan, grill i najepka... I późniejsze jej efekty: Troll leśny: https://lh6.googleusercontent.com/-X...3-02_19_55.jpghttps://lh3.googleusercontent.com/-T...3-02_20_38.jpg Podsumowanie: Start: ok. 13 Stop: ok. 21 Przejechane kilometry: wg google: 325kmNasza trasa dnia 7 |
dzień 8 - pościg na południe
Dzień 8 szwędaczki po szkocji był ostatnim dniem który spędziliśmy razem.
Był to też dzień który wieczorem na biwaku oceniliśmy jako bezsensowny...(ale o tym zaraz...) Na nocleg rozłożyliśmy się pod Fort William - blisko centrum górskiego - przy którym zimą jest wyciąg narciarski a latem wyciąg i trasa downhill'owa. Wybrane miejsce wydawało się dość ustronne... Jednak z rana obudziła nas czworonożna bestia grasująca w resztkach naszej kolacji - libacji... A raczej obudziło nas wołanie właścicielki bestii - która na próżno starała się uratować resztki naszego grill'a... Okazało się, że się rozłożyliśmy przy dość ruchliwej ścieżce leśnej - miejscu porannych spacerów z psami, przejażdżek na rowerach czy innych joging'ów... Niczym się nie przejmując sporządziłem śniadanie (znów jajka i inne bekony). Z okazji, że ruch się robił coraz większy szybko zwinęliśmy obóz i postanowiliśmy podjechać do naszego znajomego już Mac donalda na kawkę - gdzie opracujemy trasę na dziś. Z okazji, że to była Niedziela - spotkaliśmy tam wielu motocyklistów - dużo plastików i innych armatur - była jednak też grupa na motocyklach ADV z Norwegii - a z nimi RD04 :) Przy kawce oglądaliśmy mapę - nie było pomysłu - "wszystko już w tej Szkocji widzieliśmy"... Postanowiliśmy zacząć odwrót - kierować się na południe - tam - wpadł nam w oko półwysep Kintyre - znany min. z piosenki Paul'a Mccartney'a pt. Mull Of Kintyre. Szybkie wyznaczenie trasy, ostatnie łyki kawy i w drogę... Po 3godzinach pałowania 130-140km/h dotarliśmy na półwysep: Po następnej godzinie dojechaliśmy na jego północny cypel (Southend). https://lh4.googleusercontent.com/-j..._17_00-001.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-0...6_03_17_00.jpg Półwysep tak samo nudny jak wyżej zapodany hicior McCartney'a... Odwrót - lecimy na północ - zahaczając o TakeAway z chińczykiem i ichnym Fish&Chips. Pochłaniając (tak byliśmy głodni, że inaczej tego nie mogę nazwać) fastfooda zdecydowaliśmy, że walimy do oporu na Glasgow - coby na następny dzień z rana się rozjechać każdy w swoją stronę... Jest misja - Z Campbeltown do Glasgow jest ponad 200km... godzina późna(ok.18) - niby nic ale riderzy już zmęczeni... Na konia i lecimy - Ile się da - jak szybko się da... Po drodze przystanek na sikanie i głupie zdjęcie: ;) W okolicach 21:30 zajeżdżamy na przydrożny parking w okolicach Duck Bay na jeziorze Lomond (ok 30km od Glasgow). Rozstawianie namiotów. Szybka kolacja (resztki z chińczyka). Zdjęcia Afryczek na tle zachodzącego na różowo słońca. I spać... - zmęczenie odebrało nam chęci na jakiekolwiek imprezy pożegnalne... Dzień - mało atrakcyjny - jechaliśmy na siłę, nie zobaczyliśmy nic ciekawego, zmęczenie po ponad tygodniu jeżdżenia dawało mi się we znaki (człowiek jednak nie przyzwyczajony... psychicznie) humor już nie dopisywał... Półwysep Kintyre powinniśmy sobie darować a w zamian nawiedzić ponownie Zenona i wprosić się na wycieczkę po Edynburgu... Podsumowanie: Start: ok. 14 Stop: ok. 23 Przejechane kilometry: wg google: 432kmNasza trasa: http://www.webpagescreenshot.info/i/...01222722pm.png |
W koncu leniu zabrales sie do pisania;)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:46. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.