![]() |
Wy przy takim zaduchu zamknęliście się szczelnie w namiocie.
Słychać było stękania i klapsy :rolleyes:..... ale brak snu biorę na siebie :D |
7 Załącznik(ów)
Dobra jedziem dalej.
Gdy już wstawaliśmy po kolei koniecznie trzeba było napić się kawy. Raf targał z Polski to żelastwo czyli kawiarkę i nie sposób było odmówić. Posmak w pysku po wczorajszej libacji nie był najlepszy dlatego dobiliśmy się jakimiś pasztetami i chińskimi zupkami. Słońce wstało razem z nami i w końcu mogliśmy się przyjrzeć naszemu campingowi.Ciasno, tłoczno nic szczególnego. Plaża bardzo blisko, ale wysłana jakimś żwirem koloru brudnego. Lazurowe wybrzeże pomyślałem- eee tam? Rosnące palmy i czyste niebo lepiej mnie nastrajały niż to żwirowisko. Człapiąc w przyciasnych klapkach kupionych na szybko w decathlonie troczyłem bagaże do motocykla.Reszta także jakoś powolnie, ale w końcu się zapakowała. Ledwo wyjechaliśmy na drogę prowadzącą do Cannes szybko zrozumieliśmy dlaczego wybrzeże zwą lazurowym. Piękny kolor morza i piękne widoki odwracały uwagę.Mijaliśmy dziesiątki okazałych domów umieszczonych na skałach z widokiem na horyzont. Smuciło mnie jednak to ,że wszystko to jest za wysokim płotem.Widać ,że właściciele bardzo chcą się odgrodzić od "zwykłych" ludzi. Szanuje cudzą własność i nie jestem typem człowieka, który przesadnie zazdrościł by drugiemu, że ma więcej i stać go na to czy tamto.Wszak Cannes to jedno z droższych miejsc w europie a pewnie i w świecie dlatego osiedla się tam finansowa elita.Złudne jednak były moje oczekiwania,że znajdziemy kawałek miejsca aby choć zjechać w dół zamoczyć nogę.Właściciele skutecznie odgrodzili sobie teren. Widoki rekompensowały jednak tą stratę. Piękne jachty oczywiście pojawiają się na wszystkich morzach, ale niektóre naprawdę przykuwały uwagę. Jadąc i podziwiając przejechaliśmy przez Cannes kierując się w stronę Nicei. |
6 Załącznik(ów)
Ze względu na tłok oraz kręte uliczki grupa nam się rozdzieliła.
Ustaliliśmy,że spotkamy się w Monaco.Jadąc z Tomkiem przez Niceę obiecałem sobie ,że kiedyś tam wrócę.Architektura tego miasta zrobiła na mnie ogromne wrażenie.Potężne domy z ogromnymi okiennicami a w tle palmy. Miejsca te nie są od siebie oddalone(18 km) także kręcąc się po ciasnych uliczkach momentalnie znaleźliśmy się w Monaco czyli w drugim po Watykanie najmniejszym państwie świata. Podczas gdy ja z Tomkiem podziwialiśmy widoki reszta grupy już zadomowiła się w najsłynniejszej dzielnicy czyli Monte Carlo.Problem z parkingiem jest tu normalnością także na bankiet pod kasynem nie dałoby rady się załapać. Pomijam fakt, że na tle żurnalowej ludności i turystów wyglądaliśmy jak ufoludki! Główni lanserzy jednak rozpoczęli sesję Łowcy przygód na Syberii nie kryli dezaprobaty:-))))))))) Honorowa runda i czas ruszać w stronę mniej zatłoczonej Italii.Pod kaskiem zacząłem nucić Felicita. Banan pod garnkiem z myślą o odhaczeniu tego miejsca i zaplanowanej kąpieli w rejonie San Remo dodał mi skrzydeł. Wyłem coś nieskładnie pod kaskiem bo taki ze mnie Al Bano jak z Jarka Romina Power, ale w końcu jakiś powiew wiatru przechodził przez ciuchy |
|
No i zrobił z nas Jarek "dziewczynki z kalendarza"... :lol19:
|
Cytat:
|
Żeby wam tylko woda sodowa nie uderzyła do głowy ;)
|
Monte Carlo to taki mały " raj na ziemi" a "otoczenie" kasyna robi niezłe wrażenie.:)
Podobno Karol Marks rozwinąl tam swoją koncepcję komunizmu...nie wiem wszak czy to prawda czy plotka...ale nie dziwię się- w takim klimacie obfitości niejeden zaduma się nad " równością i sprawiedliwością społeczną":D |
8 Załącznik(ów)
Temperatura powoli zaczyna spadać i zaczyna się ostry wiatr.Widać jak morze zaczyna się burzyć a na falach pojawiają się kolesie na deskach bez żagla.Widok niczym z australijskich plaż.
Jadąc wybrzeżem przez San Remo byłem zaskoczony starymi pięknymi domami oraz roślinnością. Taka wytworność połączona ze starą elegancją to chyba dobre słowo na określenie tej okolicy. Chciałoby się aż wypić browara i złożyć zmęczone dupsko pod palmą słuchając festiwalowej śpiewogry. Wszyscy marzyliśmy już o chłodnej wodzie to też pusta plaża i sztormik w okolicach Imperii nie stanowił problemu dla afrykańskich plażowiczów. Jak dzikusy zdzieraliśmy znienawidzone już trepy i mknąc po kłującym żwirze wskakiwaliśmy w odmęty. Ja oczywiście niczym Michael Phelps wypłynąłem najdalej i okazało się, że w rękach już nie ta moc a silnika pod dupą nie ma.Głupia mina do kolegów ,że wszystko jest ok a tu macham,macham a fale mnie zabierają. Nieźle się wystraszyłem i w momencie jak zziajany dopływałem do brzegu jedna z fal porwała galoty Sławka i Rafała. Naszym oczom ukazały się najpierw dwie syrenie dupy a następnie dwie jaszczurki.Nie wierzcie ich zapewnieniom jakoby były to Warany z Komodo . Trochę śmiechu,oraz po miętowym cukierku na orzeźwienie i czas w drogę. Jadąc na północ wszyscy kierowcy skuterów udowadniają nam, że do kamikadze nam daleko.Wyprzedzanie na czwartego w klapkach to standard. Jeden koleś na maxi skuterze Yamahy doznał chyba uczucia kando bo odwalał szczególnie atrakcyjne manewry mijając nas w sznurze jak pachołki. Zmęczeni całym dniem pełnym wrażeń trafiamy intuicyjnie na odludzie w pobliżu górskiej rzeki.Cisza i szum wody pozwoliły wyłączyć się od zgiełku miast i pojazdów a wcześniej zrobione zakupy pomogły w sprawnej i rozluźnionej atmosferze rozpalić ognisko. Wieczór spędziliśmy obrabiając dupę znajomym z FAT. |
Cytat:
...a jakby tak audiobooka zmontować z ostatnich "przepychanek" i na wyjazadach, wieczorową porą, słuchać tej poezji, popijając miejscowe nalewki? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.