Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Kamyk z Bartangu, czyli Tian-Szań & Pamir solo. 7-20.VII 2017 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=30706)

Rychu72 15.12.2017 14:18

Cytat:

Napisał sneer (Post 561659)
Jak jadę sam, to skuteczność rośnie prawie dwukrotnie.

Najprawdziwsza prawda. :)
Jak jeździłem w dużych grupach to zwykle docieraliśmy do celu po nocy.

colles 15.12.2017 14:29

Cytat:

Napisał sneer (Post 561655)
Musisz mieć w sobie jakieś hektolitry frustracji, że Ci się wciąż chce trollować. Mi się nie chce, jak uporządkuję notatki i znajdę godzinkę to napiszę kolejny odcinek.

Im szybciej znajdziesz tą godzinkę tym lepiej :) czyta się!!

chemik 15.12.2017 14:34

Cytat:

Napisał sneer (Post 561655)
Mi się nie chce, jak uporządkuję notatki i znajdę godzinkę to napiszę kolejny odcinek.

Sneer, tego się trzymaj. Zawsze znajdzie się jakiś malkontent, który wie lepiej co powinieneś wtedy był zrobić i jak powinieneś się wtedy czuć. Macie różną filozofię podróżowania, uszanujcie Swoją odmienność (co Tobie wychodzi). El opisał Swoje spostrzeżenia, ale sposób w jaki to zrobił też był tym razem OK i to trzeba przyznać.
A Ty pisz, pokazuj zdjęcia, choć masz ich niewiele. Mnie tamte rejony strasznie ciągną, więc każdą relację chłonę. I wielu jest takich na Forum.

enduromaniak 15.12.2017 15:41

Solo
 
Brawo Sneer za podróż solo! Wrażenia dużo bardziej intensywne niż podczas jazdy w grupie. Człowiek głębiej wchodzi w interakcje z otoczeniem, tubylcami, poza tym szybciej poznaje samego siebie.
No i w razie w. możesz polegać tylko na sobie.


P.s. Solo wracałem z Mongolii w '06 i zrobiłem pustynne Maroko '09 i te dwie wyprawy najbardziej zapadły mi w pamięci.






http://www.globerider.pl

Adagiio 15.12.2017 16:04

Cytat:

Napisał redrobo (Post 561646)
Tuba

Ja za co innego podziwiam sneera.

Chłop nie ma pojęcia o jeździe w terenie w ogóle (!) a ciężka Afra na pewno nie jest tutaj ułatwieniem.
Przeanalizowałem sobie ten jego przejazd, bo mam od chuja fot z niego. Robiłem tę trasę dwukrotnie (dolina Rotszkala).

Bród, który tyle cierpienia zadał sneerowi, to strumyk. Gdyby zaliczył (sneer) choć jeden wyjazd z kolegami w trudniejszy teren w Polsce (przy tym kilka gleb, wyciągał moto z błota, ślizgał się po otoczakach itp.) radziłby sobie o niebo lepiej.
W tym brodzie jest wody po kostki (gdzieś tam do pół łydki) ale strach ma wielkie oczy.
Jednak prowadząc przez niego ciężką Afrę bez doświadczenia, możesz się upierdolić po pachy, a nie pachwiny.

Poza tym akurat tam, ma się wrażenie pustki i ogromnej przestrzeni, zwłaszcza przy ładnej pogodzie. Wczesnym popołudniem jest dość ponuro, bo to pora chmur. Łańcuch Szugnan z dominantami: Engelsem i Marksem rzuca tam na kolana.
Zdjęcia robione w Rotszkali są robione do tyłu. Ostatnie w miejscu, gdzie Engels aż kłuje po oczach widać, że na czym innym skupiony był sneer.

Działała wyobraźnia i droga, która w istocie jest prostym, skalnym szutrem, po którym większość z was zapierdalałaby w milczeniu, sneera zaczęła przytłaczać.

Ten mostek, gdyby go sneer robił w drugą mańkę, byłby o 80% łatwiejszy, bo od strony PH (do asfaltu z jakie 20m) jest prawie płaski najazd.
Swoje robiło zmęczenie. Do tego mostku sneer przejechał dokładnie 420km.
Tam, gdzie sneer glebił przed mostkiem, Podlasiacy nie odjęliby z manety nawet pół stopnia.

I to jest właśnie w tym wszystkim piękne.
Walka ze słabościami i pokonywanie trudności z przekraczaniem kolejnych granic, które potem sneer nazwie doświadczeniem.
To mi się podoba i za to szacunek.

Kiedyś wpuściłem czosnka w Bartang ale czosnek uczył się jeździć Afrą całe 5000km za nim wjechał w tę dolinę i musiał po drodze pokonać przełęcz Chaburabot z jej południowymi, wąskimi winklami i na drodze do Wanczu.

Gdybyś przejechał ten czosnkowy dystans, byłbyś w innym miejscu. Tego wam "dollarowcy" nie powiedzą. Powiedzą wam, na chuj się męczyć. Weźmiemy ci moto, w grupie będzie ci bezpieczniej, łatwiej.
A wy...? Nawet nie wiecie, ile tracicie.

Pewnie znowu pomyślisz, że Ci dojebałem.
Po tej Twojej interpunkcyjno-ortopgraficznej odpowiedzi przestałem Cie lubić, bo ten wątek nie o tym, ale o znajomości terenu, po którym się jedzie, jak najbardziej.
Tym niemniej usprawiedliwia Cie niejako fakt tego, co Ci tam w mózgu siedzi (jak wspomniałeś) a co ja nazywam brakiem orientacji w terenie.
Ta przypadłość potrafi niekiedy na piękne manowce sprowadzić, co w Twoim przypadku miało miejsce.

Zastanów się dwa razy, zanim odpowiesz. Zasadniczo nie obchodzi mnie to, bo nie tylko do Ciebie adresowany był ten post.

Brod:

http://i63.tinypic.com/33o05tu.jpg
Taka ja miałem perspektywę robiąc go pierwszy raz.

http://i67.tinypic.com/2epolro.jpg
A taką Ty.

Dlatego tak często oglądałeś się za siebie.

Mostek:



A tu, jak się jedzie o właściwej porze...
http://i68.tinypic.com/2pra7g6.jpg
...5 lat później i ma farta z wieczora.

http://i68.tinypic.com/nzlqag.jpg

Albo...
http://i63.tinypic.com/b626u1.jpg
...wczesnym rankiem.

P.S.
Pozdrawiam podpierdalaczy
El

Ci których nazywasz podpierdalaczami to osoby, które nie chcą trolla na forum. Nie chcą czytać chamskich i wulgarnych tekstów obrażających innych. Gówno ci do tego którędy jadą, jak pokonują przeszkody i z jakim trudnościami i słabościami mierzą się na swoich wyjazdach.
Ludzie zniechęcają się do pisania relacji przez twój wredny ryj, który wkładasz w ich relacje chcąc im udowadniać że są parówami a troll jest najlepszy. Jesteś tu nie chciany i wypierdalaj z forum.

Gończy 15.12.2017 16:29

No nie znowu kolejna fajna relacja zamieni się w gównoburze. Przenieście animozje poza forum. Ja na serio lubię czytać o waszych dalekich podróżach, szczególnie w taką gównianą zimę. Jest koniec roku, każdy może chodzić zdenerwowany. Czasem warto się wstrzymać od komentarzy.
Sorry za offtop ale się nie mogłem powstrzymać. Sneer dawaj dalej. Czyta się.

enduromaniak 15.12.2017 17:38

Sneer, dobrze piszesz. Piękne foty, czym robisz?

Czy jak drugi raz miałbyś przejechać tą samą trasę w podobnych okolicznościach to nie chciałbyś lżejszego moto?

bukowski 15.12.2017 19:38

Zdjęcia robię sony rx-100 II. To mały kompakt z jasnym obiektywem. Prawie wszystkie zdjęcia robione w trybie HDR najczęściej +-6EV.
Czy pojechałbym czymś lżejszym? Dla samej jazdy na pewno, ale z drugiej strony...jak jedziesz sam, to jednak starasz się nie kozaczyć. Większość mojej podróży to były spokojne szutry i asfalty. Afryka, szczególnie w wersji NAT, daje dużo komfortu: bezawaryjność, ładowność i moc. Szła na każdej benzynie dostępnej po drodze (łącznie z 78), nie marudziła na dużych wysokościach, ergonomia tego motocykla w tego typu podróży jest niesamowita. Możliwości zawiasu kończyły się tylko na wspomnianych falach M41 przy prędkościach powyżej 100 km/h. Jazda na stojąco bez problemu, długie godziny w siodle bez żadnego bólu czy zmęczenia, grzane minetki włączałem częściej niż zimą w Polsce. Bez problemu zapakowałem się z sakwy i rolkę razem z namiotem trójką, żarciem, maneżką, narzędziami i ciuchami na 3 tygodnie (na tyle pierwotnie miałem jechać...) i nie miałem wrażenia, że ciężko czy nieporęcznie.
Sądzę, że jadąc lc640 czy huską t610 mniej umęczyłbym się w rzekach czy trudnych podjazdach i na pewno miał więcej radochy z szutrów, ale per saldo, patrząc przez pryzmat samotnej dwutygodniowej włóczęgi i 7000 km, wybrałbym chyba NAT.

bukowski 15.12.2017 20:51

3 Załącznik(ów)
Murgab - Sary Tash

Kolejny dzień w ogóle nie był spektakularny, chociaż dzień zakończył się późno...i nieoczekiwanie.
Z Murgab kopnąłem się na południe, żeby chociaż rzucić okiem na korytarz Wakhański. Muszę oddać sprawiedliwość Elowi, że to właśnie jego historia o wyprawie ciągnęła mnie w to miejsce. Pojechałem przez księżycowy krajobraz, w mokrych po poprzednim dniu butach. Pogoda zrobiła się paskudna, wiatr, chmury, co chwilę zacinało zimnym deszczem. Temperatura spadła do jakichś 10 stopni, buty nie schły. Gdy już dojeżdżałem do końca drogi (liczyłem, że kończy się tylko na mapie...), zobaczyłem wojskową toyotę.
- A ty kuda?
- Na ekskursju - odpowiadam z uśmiechem.
Ale szwejkowi nie było do śmiechu. Obejrzał dokumenty, pokazał mi palcem, żebym zjechał na lewo. Zjechałem, on bardziej na lewo, jeszcze...gdy już stałem w przeciwną stronę, oddał mi paszport i wizę, popatrzył groźnie i coś tam mruknął. Zrozumiałem, że mam wracać. Próbowałem coś tam ponegocjować, ale nie było dyskusji. No to pojechałem.

Załącznik 85328

Potem połykałem kolejne kilometry. Pogoda wciąż paskudna, choć czasem wychodziło słońce, to przez większą część drogi pizgało złem. Rang-kul mijam bez zatrzymywania się, i tak niewiele widać. Przy Kara-kol przejaśnia się na moment, na zdjęciu widać mniej więcej warunki, w których jechałem kilka godzin. Nie przeszkadza mi to być szczęśliwym jak balon, od którego oderwał się sznurek.

Granicę przejeżdżam bez problemów, tym razem tadżycki pogranicznik był bardzo miły, pytał gdzie byłem, znalazła się herbatka z prądem, także w ciepłej od rozgrzanej kozy dyżurce spędziłem dobrą godzinę, zanim wymawiając się późną porą ruszyłem dalej. Jedynymi gośćmi na granicy w tym czasie byli Polacy w wynajętym busie 4x4, jadący z Kirgistanu. Połykam kilometry; nie ma czym się zachwycać, więc pogrążam się w myślach. Myślę o przyjacielu, tym od kamyka.
- Tylko mi nie umieraj - mówiłem gdy ogarniało mnie zwątpienie, czy tym razem się wygrzebie...za każdym razem, gdy choroba wygrywała, zbywała moje gderanie, że nie tym razem, że tyle ma jeszcze do zrobienia.
Późnym popołudniem trochę sponiewierany docieram do Sary Tash i tego dnia odpuszczam. Kupuję koniaczek Kirgistan, wchodzę do śpiwora, wyciągam książkę i postanawiam się pogrzac. Hotel Tatina rozpieszcza rustykalnym stylem umywalki z najnowszym systemem wentylacji oraz zaskakuje toaletą, do której dochodzi się po owczym gównie w stajence.

Załącznik 85329

Tego dnia zresztą gówno towarzyszy mi bez przerwy: świeże, zleżałe i to z pieców. Wszyscy palą, bo zimno.
Potem jest ciekawie. Najpierw pomagam jakimś australijczykom kupić ubrania. Przyjechali z Indii i marzną, nikt ich nie rozumie. Wsiadam z nimi do terenówki i próbujemy znaleźć jakiś sklep z ubraniami. Po godzinie jest sukces.
Potem, słyszę ojczysty język - para z Polski na rowerach szuka noclegu. Pogoda paskudna.

Załącznik 85330

Rozmawiamy chwilę, wybierają jednak inny hotel. To ja z powrotem do śpiworka, Kirgistan się kończy, litery na kundelku rozjeżdżają, przysypiam. Już późno. Okno zaparowane, nic nie widzę, postanawiam spać. Ale zamykam oczy i słyszę...afrykę. Chwilę kombinuję...pewnie Polacy. Wstaję. Jacyś półtomni ludzie, rumiani, zmoczeni.
Mallory z żoną i jeszcze ktoś*. Zdaje się, że ledwie przejechali przez tą pieprzoną chmurę, którą widać na zdjęciu. W nocy. Chapeau bas.

* w sumie długo rozmawialiśmy i głupio mi, że nie pamiętam...

Mieciek 15.12.2017 21:26

Zeszłej zimy ulubiona lektura to była relacja Henrego, tej zimy jest to Twoja.
Dziękuje bardzo.
Mam nadzieje ze kiedyś będę miał czas, fundusze oraz jaja żeby tam pojechać.
Szacuneczek.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:35.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.