![]() |
Tak wygląda "pojednanie" z Ukraińcami. Najbardziej smutne jest to, że wśród Polaków, są tacy którzy uważają, że najlepiej zapomnieć o ludobójstwie na Wołyniu, żeby nie psuć stosunków z UA. Wstyd.
|
Dziękuję Navi za uwagę.
O iskierce w sercu, o tym do czego prowadzą relacje z Ofiarami Wołynia, o godności wynikającej z kodu kulturowego opowiada dr Lucyna Kulińska. Wywiad sprzed roku, ale wpisuje się w moje przygnębienie wynikające z zagrywek w bieżących sprawach kresowych. Opinia historyka, doktora nauk humanistycznych ze specjalnością nacjonalizmów i globalizacji https://youtu.be/ny4CJikVi8I A w ramach pracy domowej do obejrzenia polecany przez dr Kulińską, najnowszy film Katarzyny Underwood z muzyką Krzesimira Dębskiego Zmarłych pogrzebać https://youtu.be/uVVRccerdW0 |
https://wyborcza.pl/alehistoria/7,16...l#s=BoxOpImg13
Znalezione w sieci. |
Zadzwonił do mnie ze świątecznymi życzeniami wnuk kowala z Huty Pieniackiej. Prosił o przekazanie życzeń wszystkim, którzy tam zaglądają i mają w pamięci HP.
Dzielę się więc z Wami jajem, życząc spełnienia obietnicy Wielkiej Nocy. Dla mnie mistycyzm tych świąt to też sposób ich przeżywania na ziemiach, które Kresami stały się stosunkowo niedawno. Wincenty Pol, piewca Mohorta, rapsod rycerski z podania, wyrywki: „…Ze stepów Bohu więcej ku wschodowi Zwróciłem konie, na stepy dnieprowe, I pojeżdżałem szlakiem ku Dnieprowi, Kędy na kresach wojska narodowe… Był to akt wiary każdego szlachcica Na ukrainie, że już po Kościele Nie ma jak Hetman na rycerstwa czele, Że nic świętszego w Polsce jak granica! A strzec granicy – to rycerska sprawa! Więc też na kresach o to dbano mało, Co się tam z królem i na sejmach działo, Byle wojskowa nie cierpiała sława. …Gdy Wielki Tydzień w końcu już nadchodził, Mohort zazwyczaj wszystko załagodził; A kiedy Mękę Pańską zakonnicy Rozpamiętywać w końcu poczynali, Klęczał i Mohort tam, gdzie się kapnicy, Zakrywszy głowy, w skrusze biczowali. Aż w Wielki Czwartek znów był mundur wzięty, Gdy przystępował do spowiedzi świętéj… A choć post cały gdzieś w kąciku jadał, To w Wielki Czwartek, gdy mundur ubierze, Po prawej ręce Rektora zasiadał I w refektarzu jadł Pańską Wieczerzę. A po Wieczerzy, starym obyczajem, Na koń i do dom— komendę odebrał Przed rezurekcyą — i do ust nic nie brał. Póki się z nami nie podzielił jajem... Ktoby to myślał, ktoby się spodziewał, Że gdzieś za światem, w bodiakach czehryńskich, Że gdzieś, na kresach niegdyś ukraińskich Taki świat dzielny i uroczy bywał.” |
|
1 Załącznik(ów)
|
I ja się cieszę. Warto się ruszyć i pobyć choć chwilę wsród przyjaznych ludzi.
Kiedy wybrzmiały ostatnie słowa z filmiku i echem odbiły się od otaczających mnie sprzętów, porównałem swoje otoczenie i zgrzebną wołyńską chałupę... "Nie wracajcie ludzie! Tam śmierć..." Spojrzałem na klamkę, którą wyrwałem kiedyś tam z butwiejących drzwi zwalonego domu. Mimo upływu dziesiątek lat, nadal trwa poszukiwanie formy wyrazu dla niezagojonej rany. Trzeba jechać... W południe zmartwieje droga... |
1 Załącznik(ów)
Wołyńskie drogi są różne: liche asfalty, kocie łby, garbate gruntówki z łachami miałkiego piasku…Od lat nieremontowane, rozjeżdżone, zarastające lasem lub ginące w zieleni pól. Najpierw wymierają ludzie, obumierają ich siedliska znaczone dziczejącymi drzewami; drogi do nich umierają ostatnie. Nowi gospodarze omijają miejsca bolesne i niechętnie wracają do starych nazw. Wiedzą dobrze, dokąd jedziemy uprzejmie oferując studzienną wodę i krótką rozmowę jako chwilę odpoczynku. Na wspomnienie o celu naszego przyjazdu mówią, że to było dawno i po co grzebać w historii, ale jednocześnie niemal w każdej wiosce stoi zadbane upamiętnienie z powiewającą czerwono-czarną banderą i nazwiskami lokalnych bohaterów sprzed 80 lat. Coraz częściej cerkiew jest takim właśnie miejscem…
Dobrze, że są miejsca neutralne, np. kąpieliska- to tratwy ratunkowe w rozmowach i pytaniach o cel przyjazdu. Wtedy najpierw czuć ulgę i dumę przy wskazywaniu miejsca ale zaraz po tym wstyd ze stanu, w jakim się znajduje. Najczęściej to sterty butelek i plastykowych toreb. Markowych, europejskich. Ciekawe spostrzeżenia może mieć mój towarzysz- Renant. Czterokrotnie odwiedzał UA zimą a po raz pierwszy oglądał ja w bujnym rozkwicie. To ostatnie jakoś tak mi się tylko napisało, bo w rzeczywistości, mimo tej zieleni to stan szarej, smutnej rzeczywistości. Zbyszek może opisze swoje spostrzeżenia, ja swoje. Moim celem jest poznawanie kresowych miejsc tak chluby jak później ludzkiego cierpienia. Stronię od nowoczesnej infrastruktury i europejskiego zadęcia. Interesuje mnie ginący, wspaniały świat, a sposób jego zgonu jeszcze bardziej wyostrza zmysły. Szkoda czasu na rzeczywistość. Zauważyłem, że oddalam się od niej coraz częściej i chętniej. Termin naszego wyjazdu i wątek w jakim piszę zdradza jego cel. Wybór miejsc wynika z historycznej kolejności zdarzeń, a sposób dotarcia do nich zdecydował o nazwie, jaką mu nadamy już po powrocie: W zieleni ukrainy po pas Załącznik 108258 |
Kibicuje i czekam na dalszy ciąg.
|
:Thumbs_Up:
|
Pisz a może i nam się uda wyrwać z codziennego kieratu.
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
|
5 Załącznik(ów)
"Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary"
Załącznik 108287 Spojrzałem dzisiaj wieczorem na pas zimnej mgły unoszącej się nad okoliczną doliną łąk i uświadomiłem sobie, że dziś dzień świętej Anny. A jak wspominała moja Babcia- âod świętej Anki zimne wieczory i ranki... Załącznik 108285 Buszując na Wołyniu w okolicach Krzemieńca, nie mogłem sobie odmówić przyjemności i zajechaliśmy do żródeł św.Anny do Onyszkowiec. Miejsce urocze, chętnie odwiedzane dla kąpieli leczących duszę i ciało. Wywierzyska są widoczne pod cerkwią i zawierają duże ilości srebra i krzemu Z racji uzdrowień bezpłodności widać żarliwie modlące się kobiety przyjeżdżające z całej UA i nie tylko. Załącznik 108286 Oczyszczająca kąpiel jest sporym wyzwaniem, bo temperatura wody to tylko 4 stopnie tak latem jak zimą. Nieobce mi są zimowe kąpiele w przeręblu, ale wejście przy trzydziestu kilku do 4 to mocne przeżycie. Zwyczajowo trzykrotnie zanurzamy się razem z głową i... pozostaje wierzyć, że to pomoże na nasze bolączki. Po kąpieli zakonnice oferują herbatę, pierniki... Załącznik 108288 Załącznik 108289 Rześka kąpiel odmłodziła nas z lekka i świeże rżysko pod cerkwią wykorzystaliśmy na małe dzidowanko. To był miły przerywnik w naszej wędrówce. |
7 Załącznik(ów)
Moje opowiadanie dla łatwiejszego zrozumienia będzie według chronologii wydarzeń historycznych. Jechaliśmy według ustalonego wcześniej planu miejsc, niejako zbierając po drodze wszystko to, co założyliśmy.
Załącznik 108372 Za to wybór dróg był spontaniczny. W większości zły ich stan, jakoś tak uzupełniał klimat zapomnianych miejsc. Jednocześnie chyba jak nigdy, uświadomiłem sobie wielkość wołyńskiej przestrzeni, co przy zróżnicowanym terenie potęgowało izolację dawnych wsi i osiedli. Poruszając się pomiędzy nimi najkrótszą możliwą drogą, ulegaliśmy wrażeniu, że są to realne, stare drogi od ludzi do ludzi z czasów konia i furmanki. Napotykane stawy i brody służyły zapewne jako wodopoje, a ocienione leśne dukty dawały wytchnienie tak koniom, jak podróżnym. Upał dawał się we znaki. Kwas chlebowy z beczki najlepiej schładzał i nawadniał. Czego chcieć więcej w naszej drodze? Obecność Renanta gwarantowała pełnię odbioru. Ma wyobraźnię przestrzenną i czasową tak potrzebną do głębokich przeżyć naszej podróży. Ma cierpliwoć w szukaniu zatartych przez czas śladów, nie złości się gdy droga prowadzi donikąd i bezdroże wyrzuca gdzieś w nieoczekiwanym miejscu. Wycieczka sama w sobie nie gwarantowała przygód- musieliśmy na nie zapracować każdym kilometrem. Załącznik 108373 1. Włodzimierec to początek mojej narracji. Jesienią 1942 po kongresie OUN i podstępnym zwycięstwie „gorącej krwi” czyli frakcji baderowskiej- maski opadły i zapadła uchwała ”W związku z sukcesami bolszewików należy przyspieszyć likwidację Polaków, w pień wycinać, czysto polskie wsie palić”. Były do tego siły i środki: następowały masowe dezercje całych uzbrojonych oddziałów ukraińskich w służbie Niemiec. Również te szkolone do eksterminacji Żydów spełniły swoje zadanie. Po gwałtownej reakcji Niemców na próbę ogłoszenia ukraińskiego państwa ze stolicą we Lwowie i utratę zaufania entuzjazm współpracy ostygł, choć romans trwał nadal w ramach SS Galizien. W miarę narastających porażek Niemców w Rosji, skrajni nacjonaliści spod znaku tryzuba zaczęli szukać nowej narracji w historii. Wbrew faktom ogłosili światu walkę z hitlerowskim najeźdźcą i potrzebowali dowodów. Jednym z nich jest napad pierwszego oddziału UPA na posterunek żandarmerii we Włodzimiercu. Jak głosi napis na pomniku „pierwszy bój UPA” z niemieckim garnizonem. Data 7/8 luty 1943jest ważna, bo od tej pory odpowiedzialność za mordercze działania dotyczy strukturalnych sił zbrojnych UPA, oficjalnej armii powołanego państwa. Załącznik 108374 Zachowany budynek „garnizonu” i tablicy upamiętniającej: rzekomych 63 zabitych i kilkunastu rannych Niemców. 51.420083, 26.140028 W rzeczywistości zabito jednego Niemca i trzech Kozaków a sześciu wzięto do niewoli. Dowódcą owego bohaterskiego oddziału był Hryhorij Perehijniak- " Korobka”, przesiąkniety banderyzmem u samego źródła - wyrok za morderstwo polskiego sołtysa odsiadywał w jednej celi ze Stefanem Banderą skazanym za zabójstwo polskiego ministra spraw zagranicznych Pierackiego. Załącznik 108375 2. Parośla i mord na jej mieszkańcach nastąpił nazajutrz po bitwie we Włodzimiercu, 9lutego 1943. Odległość to ok dwadzieścia km. 51.330519, 26.206064 To początek krwawego szlaku sotni Korobki i początek „Rzezi Wołyńskiej”, zaklasyfikowanej jako ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem „Genocide atrox”. Ok 150 mieszkańców Parośli zarąbano siekierami. Wraz z nimi owych 6 Kozaków wziętych do niewoli. Przebieg wydarzeń znamy z relacji okaleczonych ocalałych Polaków jak i Żydów przechowywanych pod podłogą jednego z gospodarstw. Zachowanie mieszkańców Parośli zdradza niedowierzanie w możliwy czarny scenariusz. Mimo wcześniejszych przypadków śmierci Polaków na Polesiu Wołyńskim w okolicy panowało przekonanie o względnym bezpieczeństwie, wynikające z zasiedzenia od stuleci wśród ukraińskich sąsiadów: Polacy czuli się tu rdzenną ludnością- byli wżenieni w ukraińskie rodziny, wśród Ukraińców mieli przyjaciół... Niestety mordów dokonywały oddziały z odległych okolic Łucka i Lwowa. To tam ich nasilenie było największe, ale mieli związane ręce z racji swoistej „ochrony” przez niemieckie władze, którym zależało na spokoju na zapleczu działań wojennych. Polskie wsie bogato rozrzucone wśród wołyńskich lasów były bezbronne. Nasilenie mordów rozpoczęło się od napadów na wszystkie dwory szlacheckie i postępowało lawinowo ku zaskoczeniu wszystkich; w maju było to 68, a w czerwcu już 78 polskich wsi. W tym czasie okręg wołyński nie miał żadnych terenowych oddziałów partyzanckich AK. Znamienita była decyzja ówczesnego polskiego rządu na emigracji o podjęciu próby negocjacji z dowództwem najważniejszych sotni UPA. Załącznik 108376 3. Kustycze. Zatrzymujemy się w cieniu przydrożnych lip na dociągnięcie zluzowanego bagażu. Z domu obok wychodzi ciekawe przybyszów starsze małżeństwo. Proponują studzienną wodę i wypytują o cel. Nie śmiem mącić miłej atmosfery i pytam o jezioro. Faktycznie było świadkiem interesujących nas wydarzeń przed 78 laty. 51.072883, 24.436162 A potem - potem gdzieś w rowie wargi przytulę do ziemi... ...wszystkie swe bóle wypowiem ...wrosnę zielonym korzeniem. („Pole" Z. J. Rumel) Wielu polskich emisariuszy jacy zdecydowali się udać na rozmowy z banderowcami zasłużyło sobie na miano bohatera narodowego. Wybrałem do swojej opowieści postać utrwaloną w filmie „Wołyń”. Wybór Jana Rumla, by pertraktować z banderowcami był w pełni świadomy. Urodzony na Wołyniu w rodzinie z silnymi tradycjami niepodległościowymi. Był absolwentem słynnego Liceum Krzemienieckiego. Wielki miłośnik i spadkobierca kresowej tradycji Słowackiego, Goszczyńskiego i Malczewskiego, ostatni z romantycznej szkoły ukraińskiej w poezji polskiej. W wierszach pełnych legend stepów pogranicza wyrażał miłość do ziemi i folkloru swoich dwu ojczyzn: Polski i Ukrainy. Patriota i optymista mimo wielu dostrzeganych napięć. Załącznik 108377 Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę - Jedna grzebień bursztynu czesała we włos Druga rafy porohów piorąc koralowe Zawodziła na lirach dolę ślepą - los... Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym, Czerep drugą obijał - pijany jak trzos - Jedna boso garnęła smutek za błękitem - Druga kurem jej piała buntowniczych kos Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy - W warkocz krwisty plecionej jagodami ros - Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy - By serce rozdwojone płakało jak głos... („Dwie Matki" Z J. Rumel 1941) http://nawolyniu.pl/wiersze/index.htm Poeta z Pokolenia Kolumbów- od początku zaangażowany w konspiracyjną walkę o wolną Polskę. Był założycielem i komendantem wołyńskich Batalionów Chłopskich, wraz z siecią łączności, kolportażu i organizacji partyzanckich oddziałów samoobrony. Po nasileniu aktów ludobójstwa przyjechał tu w imieniu polskiego rządu na misję parlamentarną, prosząc atamanów UPA o życie dla tysięcy niewinnych kobiet i dzieci, lub czas na ich ewakuację. Bezbronny, wraz ze swoim adiutantem Krzysztofem Markiewiczem i woźnicą Witoldem Dobrowolskim został rozerwany końmi. Są przykładem, że największą ludzką wartością nie jest życie, ale miłość do innych ludzi. Poćwiartowane ciała zakopano w bezimiennej mogile w lesie w pobliżu jeziora. Tu droga była naszym celem. Był 10 lipca 1943. Dziś wiemy, że na następny dzień było już przygotowane apogeum Rzezi Wołyńskiej- Krwawa Niedziela. A kiedy go z wami nie będzie - Usypcie mu kurhan stepowy - Aby słyszał, jak burzan pieśń gędzie I wiatr stepem przewala się płowy... („Na śmierć poety” Z.J.Rumel) Załącznik 108379 |
Zawsze z uwagą czytam Twoje posty. Dzięki.
|
Serce się kraje jak się to czyta...
|
wielki szacunek dla Ciebie - ATomek
|
Dzięki Tomek. Czekam na więcej.
|
10 Załącznik(ów)
Załącznik 108399
Załącznik 108400 4. Kisielin 50.849722, 24.804472 Krwawa Niedziela swoją symbolikę zyskała znacznie później, a do szerszej świadomości dotarła dopiero wraz z sejmową uchwałą z 22 lipca 2016 roku, ustanawiającą 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczpospolitej Polskiej. Akcja mordowania Polaków w czasie niedzielnych nabożeństw w ok150 kościołach jednocześnie była możliwa dzięki wspomnianej wcześniej konsolidacji sił UPA. Zbrodniczymi metodami zmuszono do niej inne frakcje dotychczas niechętne krwawej eliminacji Polaków i w ogóle nacji innych niż ukraińska, skupionych na walce z partyzantką radziecką. Ujawnili się wtedy w niemal każdej ukraińskiej wiosce tajni współpracownicy terroru siłą zmuszający społeczność do udziału w bestialskim pochodzie. Było w nim miejsce dla kobiet, było w nim miejsce dla dzieci… Niepokornych Rusinów, mających rozeznanie w prawdzie i przyzwoitości, odmawiających udziału w mordach czekał ten sam los, co Polaków. Ich ilość szacuje się na ok 30tys ofiar. Niedzielna akcja z 11 lipca 1943 odsłania barbarzyński stan umysłu i nieliczenie się z klasyfikacją czynu, która kiedyś przecież musiała nastąpić. To pogarda w budowaniu fundamentów niezależnego państwa, zło w czystej postaci. To cała prawda o - jak to dziś Ukraińcy nazywają- Drugiej wojnie polsko ukraińskiej- nie dopowiedziana do dziś, mająca znaczący wpływ na nasze dzisiejsze relacje mimo upływu prawie 80lat Załącznik 108401 Załącznik 108402 Dziś ulegamy z Renantem potędze symbolu ruin kościoła dawnego miasteczka-Kisielina. Pisałem kiedyś o innym miasteczku z balastem wydarzeń Krwawej Niedzieli, o Porycku, ale mam coraz większą potrzebę odnalezienia pozostałych. Może kiedyś… Załącznik 108403 Załącznik 108404 Dziś przed Kisielinem stoi drogowskaz informujący o miejscu setek ofiar żydowskiego holokaustu z 1942. Pomnik znajduje się tuż za ruinami kościoła. Dziś słowo holokaust jednoznacznie kojarzymy z ofiarami żydowskimi, co jest zasługą polityki pamięci Żydów. Samowolnie pojawia się retoryczne pytanie, dlaczego żaden znak nie wskazuje miejsc holokaustu Polaków? Załącznik 108408 Dziś nasz dzień kończymy odpoczywając nad pobliskim jeziorem 50.846214, 24.791001 To pierwszy nocleg naszej wycieczki. Wspominamy kończący się pogodny dzień. Jest piątkowy wieczór i na kąpielisko zjeżdża okoliczna młodzież. Sklep w Kisielinie jest dla mnie jednym z najnędzniejszych, ale jest ser, makaron i ryba w tomacie. No i oczywiście piwo i beczka z kwasem! Załącznik 108405 Po kolacji kolejna, wyśmienita kąpiel. Jezioro płytkie, piaszczyste, woda jak podgrzewana. W sam raz dla starych, zdrożonych kości. Było tak ciepło, że nie opłacało się stawiać namiotów. Zrobiłem sobie legowisko pod drzewem, a Zbyszek wypróbował nowego tarpa. Wtedy zwiedziały się o nas komary… W trosce o spokojną noc, stawianie namiotów trwało chwilę. Rankiem kolejna kąpiel i jazda na głodniaka, bo pies nam pożarł przeznaczony na śniadanie chleb. Żółty ser z postem musiał wystarczyć na te kilkadziesiąt km. Miejsce znam z robionych na poczekaniu pierogów, ale dziś za wcześnie, jeszcze zamknięte i jemy pyszne czebureki. Załącznik 108406 Załącznik 108407 |
7 Załącznik(ów)
Załącznik 108419
5. Zasmyki 51.087736, 24.723542 Wraz z niedzielną pożogą, wśród polskiej ludności szybko rozeszła się tragiczna wiadomość, że parlamentariusze nie wrócili z rozmów. Ewakuacja stawała się bezcelowa, bo i pożoga przesuwając się na zachód odcinała drogę ucieczki. Pozostało szukać ratunku we wsiach dających możliwość obrony przed banderowskim żywiołem. Taką pierwszą wsią były Zasmyki, gdzie ok 20tys zgrupowanych okolicznych Polaków broniło życia tworząc Rzeczpospolitą Zasmycką. Załącznik 108413 Dopiero 19 stycznia 1944 roku napadu dokonali Niemcy, chcąc zlikwidować bazę partyzancką wobec zbliżającego się frontu. Powołana partyzancka samoobrona Zasmyk, wraz ze wspomagającymi oddziałami AK były zaczątkiem i trzonem legendarnej 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. To prawdziwy fenomen polskiej organizacji wojskowej w czasie wojny, prowadząca jednoczesne działania przeciwko banderowcom, Rosjanom i Niemcom Załącznik 108415 Załącznik 108416 Załącznik 108418 Bohaterstwo Zasmyk trwało również po wojnie. Mimo likwidacji wsi, zburzenia domów, kościoła, cmentarza, trwała pamięć grobów ofiar UPA i żołnierzy AK wypierających z Wołynia Niemców. Dzięki niej możliwe było utworzenia tego miejsca pamięci. Funkcjonuje jako cmentarz wojenny i tylko dzięki temu jakoś trwają tu symbole Polski Walczącej, czy AK, które są na UA zakazane. Załącznik 108414 Załącznik 108417 |
Smutek, bez promyków nadziei. Widziałbym Twoje opowiadania jako obowiązkową lekturę w szkole średniej.. Obyś żył jak najdłużej ATomku.
|
18 Załącznik(ów)
Załącznik 108435
Załącznik 108451 6. Przebraże (dziś Hajowe) 50.899722, 25.595000 Podobnie bohaterską wsią było Przebraże. Nie wiem, skąd ta nazwa, bo na starych mapach i w bazach miejscowości figuruje jako Przebrodź. Wspominałem wielokrotnie to miejsce, więc dziś pojedziemy dalej, choć miejsca, jakie spodziewam się zobaczyć dotyczą działań jego samoobrony. Wieś położona jest na równinie przeciętej rzeczką Konopielką. W zasadzie to trudno nazwać rzeczką cały system kanałów i mokradeł łączących się wzajemnie bez konkretnego ujścia. Przebrodź (bo w tym miejscu opisu ta stara nazw pasuje mi lepiej) od wschodu opierała się na potężnym masywie leśnym poprzecinanym podobnymi kanałami i bezdennymi wywierzyskami. Na starych mapach nosi to nazwę Wielki Las. Jednym słowem wystarczyło obsadzić kilka newralgicznych miejsc niewielkimi siłami, by wieś zamienić w niezdobytą twierdzę. I faktycznie Przebrodź- Przebraże taką pozostało do końca wojny mimo idących w setki szturmów i ataków tysięcznych sił upowców. Powstało wiele publikacji o obronie i obrońcach Przebraża wraz z opisem całego zaplecza: zaprowiantowania, uzbrojenia, służb itp. dla ok.20tys Polaków już od marca 1943.np książka Henryka Cybulskiego "Czerwone noce". Dzięki komendantowi samoobrony, por H.Cybulskiemu prowadzone były również udane ataki na okoliczne bazy UPA. Zawsze miałem ochotę zobaczyć ten Wielki Las od wschodniej strony wsi, o którym napotkane dzieci mówiły, że tam straszy. Raz nawet wjechałem w niego na kilkaset metrów ale tylko do pierwszej potężnej kałuży. Dziś byliśmy we dwóch i było to akurat w kierunku kolejnego miejsca z naszej listy Załącznik 108436 Załącznik 108452 Załącznik 108453 Załącznik 108445 Początkowo mocno piaszczysta droga obniżała się coraz bardziej i cieszyłem się, że podobno nie padało tu od półtora miesiąca. Na mapach oznaczona jako "ulica Niezależności". Wtedy nie rozumiałem, co ma wspólnego i z jednym i z drugim. Po kilku kilometrach wyjechaliśmy na widną polanę Załącznik 108437 Zapewne nikt już nie pamięta intencji w jakiej stanął ten krzyż. Domyśliłem się, że zbliżamy się do dawnej polskiej wsi Kolonia Józefin 50.906930, 25.642062 Nie spodziewałem się jednak, że w jej miejscu znajdę ukraińskie upamiętnienie z czasów obrony Przebraża. Treść tablicy wymowna:"Mieszkańcom okolicznych wsi, którzy zginęli z rąk rosyjsko-polskich okupantów". ??? Przecież stoimy w miejscu polskiej wsi. Jest 1943 więc to nadal teren II RP choć pod okupacją niemiecką. Załącznik 108438 Załącznik 108439 Załącznik 108440 Załącznik 108446 Jedziemy w kierunku dawnej Zofiówki. Wiem, że tym razem tylko przejedziemy obok, ale też wiem, że tam wrócę. Miejsce związane początkowo(1830) z Polakami, ale powoli stało się żydowskim stetlem Trochenbrod i jako takie w 1942 dokonało żywota. Jeszcze w 1943 służył jako baza wypadowa UPA, ale po wojnie całkowicie zniszczony. Jest tu sporo tajemnic do rozwiązania, a okolica piękna, choć droga uciążliwa. Najbardziej dają się we znaki ławice kopnego piachu, co w pełnym słońcu wykańcza. Po wielu leśnych zakrętach omijających moczary, wypadamy na otwarte łąki poprzecinane kolejną siecią kanałów. Drogo ginie w trawie, ale pojawiają się ludzie. Wielkie stado krów stłoczone w jeden organizm okupuje cień pod wielkim drzewem. Pod drugim, przy zastawionym stole posilają się ludzie. Chyba właściciele stada, bo widzę też na uboczu, w krzakach leżącego pastucha. Drogi jako takiej brak, ale wskazał kierunek, gdzie za jakiś kilometr ją znajdziemy. Bezkresne, porośnięte krzakami podmokłe łąki poprzecinane kanałami. Na brzegu jednego z nich płoszymy żurawie. Tuż nad naszymi głowami odlatują w swoją stronę, my łąkami w swoją... To był dla mnie najprzyjemniejszy moment wycieczki. Nieplanowe zwiedzanie dzikich zakątków o jakich dowiadujesz się dopiero je odnajdując. Jedno z tych miejsc, do których tęsknisz już kiedy odjeżdżasz. Jeszcze odwracasz głowę, żeby jak najwięcej zapamiętać z tej atmosfery, jeszcze patrzysz w lusterka. Nie zatrzymujesz się, bo twoja rola jechać. Załącznik 108442 Załącznik 108443 Załącznik 108444 Jeszcze tylko parę kilometrów kopnego piachu w lesie. Odpoczywając posilamy się jagodami. Już jest i pierwszy ślad drogi. Pewnie gdzieś obok jest wieś, ale nie natrafiamy na nią. Jedziemy drogą coraz szerszą i gładszą Załącznik 108447 Załącznik 108448 Załącznik 108449 Załącznik 108450 |
Tomku, czekam na ciąg dalszy, ale czekam też na chwilę kiedy usłyszę jak przewracam stronę czytając Twoje słowa.
|
9 Załącznik(ów)
Dziękuję wszystkim czytającym i oglądającym. Warto było pojechać, warto jest opisać.
Załącznik 108481 7. Janowa Dolina pomnik 50.922338, 26.245287 Pomnik odnaleźliśmy na granicy lasu, kilkaset metrów od zabudowań, w miejscu przedwojennej alei osiedla C. Stoi w miejscu pochówku ofiar napadu z 23 kwietnia 1943. To Wielki Piątek, czas świąt wielkanocnych. Tak naprawdę, to już w Wielki Czwartek należało zacząć krwawą robotę- naostrzyć siekiery i zająć stanowiska. Osądzić, wybiczować, obedrzeć z szat i ukrzyżować. Potem symbolicznie umyć ręce… Wzorcowe, nowoczesne osiedle mieszkalne robotników kamieniołomów bazaltu. Przedwojenna chluba rozwijającej się młodej IIRP. Pierwsze strzały padły tuż po północy. Dom po domu wrzucane granaty do izb odświętnie wymiecionych, do łóżek, gdzie umyte, wyspowiadane ciała leżały w świeżej pościeli, w świeżo wykrochmalonych koszulach. Zapach trotylu wymieszał się z zapachem świątecznych placków, które dochodziły ciepłem dogasających pieców. Przerażeni ludzie wybiegający w popłochu padali pod siekierą lub nożem, małe dziecko wystarczyło nabić na sztachetę. Odwrotu nie było: most na Horyniu spalony. Pochowani w piwnicach dusili się dymem palących się szaf i chodników, przywaleni płonącymi belkami daremnie wzywali pomocy. Nie oszczędzono szpitala, wynosząc wcześniej chorych Ukraińców. Odpór ogniem dawali jedynie mieszkańcy z osiedla C, gdzie domy były murowane. Niemiecki garnizon przeznaczony do ochrony kopalni milczał do momentu ataku na jego pozycje. Dziś w Janowej Dolinie stoją dwa pomniki. Pierwszy w formie wyniosłego krzyża- jak ten z Triduum Paschalnego Wielkiego Piątku- upamiętniający 600 polskich ofiar. Drugi w formie kamiennej tablicy, nisko na ziemi UPAmiętnia ukraińskich wyzwolicieli „spod polsko-niemieckiej okupacji Wołynia”. Dziś tego drugiego nie odnalazłem- trwają przebudowy dróg w miejscu, gdzie leżał. Patrząc na ich rozmach można się domyśleć, że i on pojawi się za jakiś czas w nowej formie. Załącznik 108482 Załącznik 108483 Załącznik 108484 Załącznik 108485 Krzyż odnalazłem z trudem, jest ledwie widoczny z drogi, dlatego podaję jego współrzędne. Odnalazłem go dopiero teraz, pomimo że byłem tam wielokrotnie. Później zawsze mi było wstyd, że był czas na zwiedzanie kamieniołomów, kąpiel w nich i odpoczynek, a nie znalazła się chwila na uczczenie grobu niewinnych ofiar. Tym razem, po jego znalezieniu kąpiel smakowała wybornie. Dzięki Zbyszek za pomoc w poszukiwaniach. Załącznik 108486 Załącznik 108489 Załącznik 108487 Załącznik 108488 |
.....
|
Brawo ATomku, pisz dalej proszę:Thumbs_Up:
|
12 Załącznik(ów)
Zwykle zimna woda kamieniołomów Janowej Doliny studzi emocje, ale nie tym razem…
Załącznik 108513 Ostrówki . 51.259880, 23.881182 „Miałem wtedy 13 lat..” https://tropicielehistorii.pl/zbrodn.../#.YQr4CUAwjIX Akcja oczyszczania Wołynia z „obcego elementu” przesuwała się na zachód. Zmiany zachodziły też w kierownictwie UPA: do władzy dochodzili coraz bardziej bezwzględni ideowcy. Metody pacyfikacji też były coraz bardziej przemyślane, aby pozostało jak najwięcej majątku do grabieży. Przykładem tego pacyfikacja Ostrówek i Woli Ostrowieckiej wsi niedaleko Lubomla- majątku Branickich nad Bugiem. Było po żniwach, kiedy we wsi pojawili się oficerowie UPA zwołujący ludność na wiejskie zebranie. Podstępnie zwołano mężczyzn do szkoły a kobiety, starców i dzieci do kościoła. Mężczyzn wyprowadzano po kilku i nad wykopanymi dołami zabijano siekierami i maczugami. Doły śmierci przygotowano w trzech gospodarstwach zamkniętych dookoła oborami, stodołami, szopami. Jamy po 100, 80 i 20 osób zasypano, ziemię ubito. Po pojawieniu się patrolu niemieckiego odstąpiono od podpalenia kościoła wraz z pozostałymi mieszkańcami Ostrówek i w kolumnie popędzono trzy km drogą obok cmentarza. Pod lasem kazano kłaść się na ziemi i strzelano. Następni kładli się tworząc coraz to większe koło. Tak zginęło 261 kolejnych ofiar, w tym około 150 dzieci. Zakopano ich po 3 dniach na Trupim Polu. Dokładny przebieg mordu znamy z relacji ocalałych, a liczbę ofiar z ekshumacji w 1992 i 2015. Wstrząsające, nie pozostawiające wątpliwości wyniki prac archeologów były omawiane przez ówczesnych prezydentów- Komorowskiego i Janukowycza, którzy deklarowali udział w uroczystościach pochówku wydobytych z dołów śmierci resztek ciał. Na deklaracjach się skończyło, choć Rada Ochrony Walk i Męczeństwa dostała zgodę UA na postawienie na grobie pomnika. W następnym, w2012 ukradziono z niego polskie godło i tak stoi do dziś. Prace archeologów burzą dzisiejszą narrację strony ukraińskiej co do przebiegu tzw. wydarzeń wojennych, wzajemnej walki Polaków i Ukraińców, relatywizowania ofiar 1:1 i skutkują zatrzymaniem dalszych prac. Niepochowane polskie ofiary stały się argumentem przetargowym polityków. A my sami coraz śmielej przechodzimy obok faktu nierozliczenia zbrodni i gloryfikowania oprawców. Jeśli jakieś miejsce Rzezi Wołyńskiej dotarło do naszej świadomości, to znaczy, że był ktoś zdeterminowany do kultywowania jego pamięci. Tutaj jest to Leon Popek, historyk archiwista, syn ocalałej z pogromu Ostrówek. Załącznik 108522 Załącznik 108514 Jedno z upamiętnień miejsca zbrodni mężczyzn. Niestety tablica wyrwana, tylko krzyż pośrodku pola góruje nad zielonością Załącznik 108745 Załącznik 108747 Załącznik 108515 Ze spalonego kościoła zostały się dwie okaleczone figury MB Załącznik 108516 Załącznik 108521 Załącznik 108517 Załącznik 108518 Załącznik 108519 Przejechaliśmy ze Zbyszkiem starymi drogami od miejsca, gdzie stał kościół aż hen, pod las Woli Ostrowieckiej w poszukiwaniu Trupiego Pola. Niestety bezskutecznie. Jest pretekst, żeby tam wrócić. Załącznik 108520 |
4 Załącznik(ów)
Wyjeżdżając z Ostrówek skierowaliśmy się w lewo w całkiem milutką drogę do Lubomla. Załącznik 108523 Załącznik 108524 Załącznik 108525 Załącznik 108526 Tam obejrzeliśmy barokowy kościół, przebudowany ze starego, ufundowanego jeszcze przez króla Jagiełłę. Świątynia ciągle czynna, wygląda jak wyspa i szaniec polskości. Popiliśmy kwasu i w drogę! |
Więcej nt ludobójstwa w Ostrówkach można przeczytać w książce Leona Popka
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/1147...ie-ludobojstwo |
ATomku wtrącę swoje trzy grosze jeśli nie masz nic przeciwko.
Leona znam od paru lat. Poznaliśmy się przy okazji jednej z prelekcji u nas w Puławach gdzie mogłem posłuchać również świadków tamtych czasów, którzy jako dzieci uciekali z palących się wsi. Leon co roku organizuje wyjazdy dla młodzieży na Wołyń aby zadbać o polskie zapomniane cmentarze. To bardzo sympatyczny i miły człowiek. Choć sam nigdy nie miałem okazji z nim pojechać udało mi się wykonać kilka kutych krzyży, które Leon postawił na cmentarzach na wschodzie. Śp. Andrzej Pityński, twórca m.in. słynnego Pomnika Katyńskiego w Stanach stworzył również pomnik upamiętniający Rzeź Wołyńską. Zrobił to aby przypomnieć o losach tych wszystkich zapomnianych, którzy leżą w bezimiennych, zapomnianych, zbiorowych mogiłach. Pomnik przekazany w 2016 roku do Polski przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce stoi do dziś w Polsce pośród magazynowych hal. Jest to monumentalna rzeźba, której nikt nie chce w imię "dobrych stosunków" z Ukrainą. Jak jednak można budować dobre stosunki z krajem, z którym olbrzymią krwawą zadrą tkwią tamte wydarzenia? Gdzie nacjonalizm ukraiński hołduje takim ludziom jak Bandera czy Szuchewycz? Nie można przecież niczego zbudować na piasku, na dodatek przesiąkniętym krwią tysięcy bezbronnych polskich kobiet i dzieci. Ja cały czas naiwnie w to pojednanie jednak wierzę, ale przykład musi pójść z góry. Jeśli Ukraina nie przyzna się, nie przeprosi i nie ukorzy, nie uzna UPA za organizację zbrodniczą na usługach nie tylko NKWD ale również Niemców, nie powinna liczyć na nic ze strony Polski. Byłem kilkakrotnie na Wołyniu i za każdym razem spotykałem się z tym o czym pisałeś. Jeśli temat schodził na wydarzenia historyczne zawsze słyszę: Co było to było, nie ma po co żyć historią, ważne co jest teraz i co będzie. Na szczęście nie trzeba tracić nadziei bo błyska światełko w tunelu. Gmina Jarocin na Podkarpaciu zgodziła się wreszcie przyjąć pomnik. Nie zrobił tego ani Przemyśl, ani Rzeszów czy Kraków albo Warszawa. Tego pomnika boi się prawie każdy. Zostanie on postawiony w Domostawie, w pobliżu powstającej trasy Via Carpatia, najprawdopodobniej tej jesieni albo na wiosnę. Andrzej Pityński urodził się niedaleko Jarocina bo w Ulanowie. Jego ostatnim marzeniem było odsłonięcie pomnika w Polsce. Rzeźbiarz zmarł jesienią 2020 roku. Jeśli rzeczywiście nic nagle nie stanie na przeszkodzie i gminie Jarocin uda się pomimo oporów z góry ten pomnik postawić, na pewno wybiorę się na jego odsłonięcie, szczególnie, że Jarocin to mój matecznik, wieś z której pochodził mój śp. ojciec, miejsce mocno naznaczone przez wojenną historię XX w. Trzymajcie się. |
Na pewno nie będzie to pomnik ZGODY, już to widzę. Ale może od niego się zacznie proces prostowania historii...
Chciałbym aby stanął tam gdzie piszesz. m |
Naszła mnie wcześniej taka refleksja po przejrzeniu zdjęć z tej relacji, zdjęć upamiętnień i śladów pozostałych po polskości tamtej ziemi, jak ogromną część stanowią krzyże, kapliczki i kościoły. Ja nie traktuję wybiórczo tego, co można fotografować chcąc utrwalać tu treści religijne. Szanuję ludzi, którzy- jak to ogólnie nazywała moja babcia- nie naprzykrzają się Panu Bogu. Ten przekaz to rzeczywisty stan. Polskość tam przetrwała przy kościele i na cmentarzu. Scheda setek lat obecności i wyborów. Wiara w symbole i przywiązanie do wartości z nich płynących.
W tym artystycznym przekazie mistrza Pityńskiego, w sylwetce Piastowskiego Orła jest w zasadzie tylko miejsce na krzyż. Ten prawdziwy krzyż- jako symbol narzędzia śmierci-symbolizuje dopiero pionowe drzewce wideł i -jako pozioma belka- dziecięce ciało w miejscu serca Królewskiego Ptaka. Co do pojednania, to mój pierwszy samotny, świadomy wyjazd na UA był do Zarwanicy, gdzie w 2002 była jego pierwsza próba. Myślałem, że taki będzie kierunek moich wyjazdów, ale później nie spotkałem go nigdzie. Za to stykałem się z coraz większą butą i historycznym zakłamaniem, które początkowo śmieszyło w swojej nieporadności aż osiągnęło stan groteskowy, czy jak ostatnio- niebezpieczny. Obserwuję eskalację widoczną tak w ustawach sejmowych, jak w codziennej praktyce na UA. To coś, czyli "prostowanie historii" trwa od 1991, czyli 30lat. Popatrzcie na enigmatyczne napisy na tych upamiętnieniach, jakie odwiedziłem. W Janowej Dolinie ukraiński wykonawca samowolnie, w ostatniej chwili zrezygnował z daty mordu. Stoi enigmatyczne "wiosną". Np w Hucie Pieniackiej napis na pomniku negocjowano ze stroną UA 6lat, a po jego wysadzeniu w powietrze odbudowali nam podobny, ale już pozbawiony wymownej treści itd. Dzieło Pityńskiego to pomnik upamiętnienia, nie zgody. |
Cytat:
Jest straszny i brutalny..prawie tak samo jak to, co się stało na Wołyniu. Zdania, czy w takiej formie powinien być wystawiony, będą zapewne podzielone. Pamięć też musimy umieć budować, na pewno na prawdzie, na pewno w dialogu, na pewno z wyczuciem. Pytanie czy kontrowersje pomogą czy nie. Nasze Państwo też nie odrabia swoich lekcji, co opisuje ATomek. Ja nie czuję się na siłach wypowiadać się, czy w takiej formie powinien stanąć. Ponowne podziękowania dla autora tematu za wpisy. Im starszy człowiek, tym bardziej historię chłonie i "odcedza" obecne politykowanie. |
Cytat:
|
13 Załącznik(ów)
No to zajrzyjmy, jak nasi sąsiedzi poszukują własnej tożsamości narodowej na południowym Wołyniu. Projekt funkcjonuje jako letni obóz szkoleniowy dla młodych.
https://www.google.com/maps/place/PA...8!4d25.9359444 Ale odwołują się też do kultury kozackiej. Odwiedziliśmy w okolicach Dubna, tuż za wsią Płoska, tzw „Kozacką redutę”. To , ogrodzony teren wśród pól z infrastrukturą piknikową. Centrum stanowi cerkiew i okrągły ziemny wał z krzyżami nagrobnymi. Intrygujące są kozackie twarze zastygłe w kamieniu Załącznik 108563 Załącznik 108564 Załącznik 108565 Załącznik 108566 Załącznik 108567 Załącznik 108568 Załącznik 108569 Załącznik 108570 Załącznik 108571 Słońce nisko, trzeba znaleźć kąt na noc. W planie mam niedaleką spokojną rzeczkę. Pamiętam, że za opał na ognisko służyły tam zaschnięte dziewanny. Ale dziś pojedziemy kilkaset metrów dalej i : Załącznik 108572 Załącznik 108573 To jak dotychczas mój najlepszy nocleg na dziko. Miejsce spotkania dwóch rzeczółek. Hierarchicznie, to Tartaczna wpada do Ikwy. Ta pierwsza chłodna, Ikwa większa i ciepła. W obydwu dno wyścielone piaskiem, woda po pas w miejscu spotkania, ale nurt tak silny, że płynąc na maxa pod prąd sukcesem jest stać w miejscu. W nocy totalna cisza. Rankiem pojawiła się babcia z wnuczkiem wypasając krowy. Dyskretnie poleciła młodemu, żeby zatrzymał stado na granicy krzaków, czekając, aż się niespiesznie się oporządzimy i wykąpiemy przed odjazdem. Babcia gaduła, opowiadała o córce w Polsce i motorowerze wnuczka, ot takie zabicie czasu z nieznajomymi. Była to miła pogawędka otwartych ludzi. Jedziemy wzdłuż Ikwy do Krzemieńca Załącznik 108574 Załącznik 108575 Tak organizacyjnie, to była nasz drugi nocleg tej wycieczki. 50.331959, 25.725279 Link do naszej drogi w ciągu pierwszych dwu dni wliczając dojazd do granicy https://goo.gl/maps/YNqJn9GcTcaQYho57 |
9 Załącznik(ów)
Załącznik 108578
Powoli zostawiamy wołyńskie lasy i pola, lokalne ślady naszej kultury i zaglądamy do Krzemieńca. Wielokrotnie z namaszczeniem wspominałem o jego roli, a w zasadzie roli ludzi, którzy to miasto tworzyli w szeroko rozumianym rozwoju Polski na przestrzeni stuleci. Największa chluba to kompleks klasztorny Jezuitów wraz z Liceum Krzemienieckim. Załącznik 108579 Załącznik 108580 W głównej panoramie miasta prym wiedzie kościół pw.św Ignacego Loyoli i patrona Polski-św. Stanisława. Jego historia jest odzwierciedleniem losów naszj Ojczyzny. Po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 i kasacie Jezuitów, kościół stracił rangę, został odebrany społeczności katolickiej i stał się cerkwią prawosławną. Polacy odzyskali go w 1920 roku. Po IIWŚ służył jako sala sportowa, a później jako skład mebli. Po powstaniu UA stał się cerkwią Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego a dziś jako taki prawdopodobnie wszedł w skład nowego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego. Z Krzemieńcem należy kojarzyć wielkie postaci: Kołłątaj, Czacki, Słowacki, ale i chociażby wspomniany w tej relacji Jan Rumel. Rozkwit, jaki się tu odbywał i stąd promieniował na ówczesny szeroki świat uzasadniał nazywanie Krzemieńca Wołyńskimi Atenami. Czytałem o tym, bywałem tu, ale dopiero tym razem, kiedy zajechaliśmy ze Zbyszkiem na krótkie zwiedzanie dotarła do mnie trafność porównania: Załącznik 108581 Załącznik 108582 Załącznik 108583. Załącznik 108584. Załącznik 108585 Załącznik 108586 Na horyzoncie odległe o 25km złote kopuły Ławry Poczajowskiej. Tam jedziemy malowniczym skrótem przez Sokołówkę. |
6 Załącznik(ów)
Teraz będzie przerwa w mojej relacji.
Zbyszek, mój towarzysz doli i niedoli. Dotychczas kilkakrotnie widział UA tylko zimą i nie rozumiał słowa "zielona". Rozsądny, przewidywalny, zachowawczy, pamiętający o pozostawionej w domu rodzinie....... dopóki nie siądzie na motur:D Załącznik 108609 Któż nie marzył o takim zdjęciu z w y p r a w y ? Czarnych nie ma swojego motocykla nigdy dość! Czując motocykl, pod przymkniętymi powiekami (czarnuch nigdy nie śpi) analizuje minione kilometry bezdroży, rozważa, dlaczego objechał tamtą kałużę z prawej, co by było gdyby na rozwidleniu pojechać jednak w lewo- tam były wyraźniejsze ślady, a w kolejnym piachu to wstanie i odkręci manetkę! Na max! I kałuża koniecznie środkiem! A w kolejnym sklepie z przemiłą ekspedientką (te z każdy dniem wyprawy są coraz ładniejsze) kupi flaszkę, zapłaci gotówą, jednym banknotem(bez reszty) włoży ją szerokim gestem za pazuchę i przy wieczornym ognisku, przy płonącym konarze :) będzie ją cedził z gwinta... zapomniałem o gwiazdach, ale to, że będą to rzecz oczywista! Tak! Nawet się nie umyje! A rano skropi swe ciało ostatnimi kroplami z butelki Johny Walker Black! RENANT brzmi twardo! Następnego dnia o świcie: Załącznik 108610 Załącznik 108611 Mówiłem: te drzwi wystarczy otworzyć! Załącznik 108612 Załącznik 108613 Załącznik 108614 Typowy czarnuch! Renant, z Tobą wszędzie! |
Kiedy znowu piwo. Wciąż pamietam w białej nasz piękny z zetem wieczór.
Tak czy siak czytam. Czekam kolejnych odcinków. |
Tomek, po takim opisie od razu poczułem się lepiej, tak trochę jak rasowy Czarnuch. Ja Cię prosiłem żebyś wspomniał tylko,że trochę szarżowałem w tych słonecznikach.
Ja też z Tobą mogę jechać wszędzie, było super. Dziękuję, za zorganizowanie całego wyjazdu i wyrozumiałość, że przez piachy "zostawiałem Cię w tyle dzidując bez opamiętania".Obiecuję popracować nad sobą. |
6 Załącznik(ów)
No to jedziemy dalej.
Poczajów. Załącznik 108731 Ławra Poczajowska jest drugą co do wielkości na UA, zaraz po Kijowskiej. Należy do Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Próby przejęcia przez nowo powstały kościół narodowy (Prawosławny Kościół Ukrainy) są nieskuteczne. co stanowi dziś, w czasie walki z Moskwą spory problem. Zwykli ludzie wychowani w tym obrządku nie widzą problemu, ale dla radykałów zwierzchność ta stoi ością w gardle jest plamą na honorze. To, co widać na powyższym zdjęciu, ten kompleks po prawej stronie, jest dobudowany już „na naszych oczach” i wyraźnie stylistycznie odstaje od starej części. Dzięki rozbudowie jest wygodny parking. Zachęceni przez ochroniarzy mijamy barierki i podjeżdżamy pod same schody. Zostawiamy wszystko na motocyklach i wchodzimy na krótkie zwiedzanie Załącznik 108732 Załącznik 108734 Załącznik 108733 Miejsce było otaczane czcią Matki Bożej już w XIIIw. Rok po Unii Brzeskiej łączącej w Rzeczpospolitej Obojga Narodów cerkiew prawosławną i kościół katolicki w jeden kościół unicki (dzisiejszy greckokatolicki), staraniem i funduszami właścicielki tych ziem, sędziny z Łucka Anny Hojskiej, w 1597 powstał klasztor. Centralnym punktem była cudami słynąca ikona, podarowana przez fundatorkę, a główna cerkwią został sobór Zaśnięcia Matki Bożej zbudowany przez Mikołaja Bazylego Potockiego. Kult Poczajowskiej Ikony ukoronowanej przez ówczesnego papieża promieniował wśród różnych obrządków na całą Rzeczpospolitą. Do 1833 administrował tu zakon Bazylianów, powstała większość jego budynków i miejsce zyskało status ławry. W czasie zaborów, po udziale Bazylianów w powstaniu listopadowym, carskim gestem ławrę przejęła Cerkiew Moskiewska i usunięto wszelkie oznaki polskości. Pozostał jedynie piękny, wyraźnie kształt budynków, co uszanowane było nawet za cara- dobudowano wówczas dzwonnicę zachowując stary, łaciński styl. Jakoś tym razem moją uwagę zwróciły dachy. Ich kształty i kolory zdradzały lata i styl. Złoto kontra wymowna zielona patyna… Załącznik 108735 Załącznik 108736 Ciekawym miejscem jest cerkiew w podziemiu- Pieczarna- z której można wejść przeciskając się przez mały otwór w skale do kamiennej groty pierwszych zakonników. Miłośnicy malarstwa mogą się nasycić oglądając bogactwo fresków i ikon. Dla zwiedzających cenną rzeczą jest klasztorna stołówka w sam raz dla nas na niedzielny obiad. Sprzed głównej cerkwi możemy podziwiać piękny, rozległy widok granicy Wołynia i Podola. Wypatrujemy Podkamień. |
Super :)
|
7 Załącznik(ów)
Załącznik 108737
Załącznik 108738 Kierujemy się do Podkamienia. Malownicze, polne drogi prowadzą nas od innej strony niż zwykle. Symbolem miejscowości jest ostaniec- fragment rafy koralowej dawnego Morza Sarmackiego Załącznik 108739 Załącznik 108740 Załącznik 108741 Załącznik 108743 Załącznik 108742 Na Podolu leży kamień, Na Podolu płacze kamień… |
19 Załącznik(ów)
Załącznik 108851
Załącznik 108852 Załącznik 108853 W podkamienieckim klasztorze trwa wielki remont. TRWA tak długo, że już rusztowania stały się zabytkiem samym w sobie i chyba nikt nie pamięta, jak wygląda bez tych rusztowań. Kiedyś tam spałem i mogłem podejrzeć prace wszystkich 3 pracowników, ich metody i coraz bardziej walące się ściany. Nie jakichś konserwatorów, tylko majstrów ze wsi. Najbardziej widoczna jest betonowa kostka, którą przykryto cały dziedziniec. Podczas tych prac po chamsku, koparką rozprawiono się z kilkusetletnimi pochówkami polskich zakonników. Wieki tradycji i pozostałości spuścizny narodowej, zabytki zintegrowane z miejscem. Po fali oburzenia historyków i konserwatora miałem nadzieję na cywilizowane rozwiązanie problemu… Dziś jednak trafiliśmy ze Zbyszkiem na stertę gruzu i taką oto odpowiedź na ową głośną falę oburzenia: Załącznik 108854 Załącznik 108855 Załącznik 108856 Załącznik 108873 Jeśli idea historycznych pochówków posługujących tu zakonników nie wpisuje się we współczesność, to dlaczego obok stawiane są nowe, sprzed kilku lat? Załącznik 108857 Obronny klasztor dominikanów na Górze Różańcowej stawiał czoło różnym armiom na przestrzeni wieków już od XIIIw i czasów pierwszego polskiego dominikanina św. Jacka Odrowąża. Dziś niszczone są wszelkie ozdoby symbolizujące przynależność do Polski, co jest groteskowe. Podolska Częstochowa… jakby nie można wprost, po ludzku przyjąć historycznych faktów. Umniejsza to w moich oczach elementarną wiarygodność dzisiejszej UA. Zbyt płynnie też przechodzi się w tym miejscu do współczesności. A gdzie wsiąknięta krew ok 600 ofiar podstępem zaszlachtowanych przez oddział tych samych oprawców co dwa tygodnie wcześniej w Hucie Pieniackiej? W większości byli to ocaleńcy z Wołynia i okolic, jacy już raz przeżyli swoją śmierć. W mordzie nie uczestniczyła ukraińska ludność z Podkamienia, w miarę możliwości udzielając pomocy Polakom. Wspominają, jako przez dwa dni rabowano i furmankami wywożono klasztorne mienie. Patrzę na dzisiejszą wrażliwość ludzi wypełniających cerkwie i kościoły wraz z całą neobanderowską symboliką i są mi coraz bardziej obcy. Ktoś głosuje, ktoś wybiera, ktoś uczestniczy w manifestacjach poparcia dawnych zbrodniarzy, w ustawodawstwie ich promującym. Sprzeciwu nie widać, ale to Polakom przypisuje się kurczowe trzymanie się polityki historycznej i ciągłe rozpamiętywanie historii. Dziś niedziela, nikt się nami nie interesuje, wkoło nie widać żywego ducha. Kolegów, którzy tu byli w tygodniu nie wpuszczono. Coraz bardziej dumnie prezentuje się tu spiżowa tabliczka w murze informująca o pomniku dziedzictwa kulturowego Ukrainy Załącznik 108858 Załącznik 108859 Krzyże, na których zatrzymał się martwy wzrok ofiar można poniewierać, ale wsiąknięta w kamienną podłogę polska krew nigdy nie wyparuje. Załącznik 108860 Załącznik 108865 Załącznik 108866 UPAmietnienie ofiar 1944 stoi nie na miejscu mordu, ale na cmentarzu na sąsiednim pagórku Różancowej Góry. 49.937504, 25.327863 Załącznik 108867 Załącznik 108868 Obrona ludzi schronionych w klasztorze była nie w smak atakującym; nie przyszli tu po swoją śmierć. Z potrzeby łatwego łupu część oddziału przeniosła się do odległej o 2km wioski Palikrowy. Polacy stanowili 75% jej mieszkańców, z czego część rodzin schroniła się wcześniej w Podkamieniu. Po otoczeniu i spędzeniu ludności na łąkę nad strumieniem, oddzielono Polaków i rozstrzelano z karabinów maszynowych. Potem oddział wrócił do Podkamienia. Tam po upozorowaniu ataku lotniczego i groźbie zbombardowania klasztoru Polacy poddali się, przepłacając to życiem. W miejscu śmierci 365 mieszkańców Palikrów i innych uciekinierów z Wołynia stoją dziś obok siebie 2 upamiętnienia. Jedno z nich, to z prawej, wystawił miejscowy Ukrainiec, jako zadośćuczynienie winy swojej matki, która weryfikowała Polaków. Załącznik 108874 Załącznik 108875 Pomnik ofiar znaleźliśmy na cmentarzu. Załącznik 108876 Załącznik 108877 Tu skończyła się nam ładna pogoda. Już jadąc malowniczą drogą wśród pól od cmentarza w Podkamieniu spadały pierwsze krople nie widzianego tu od miesiąca deszczu. Przeczekiwaliśmy nawałnicę chroniąc się pod stare lipy i przydrożne krzaki. Poruszając się małymi skokami odnaleźliśmy wszystko, co potrzeba nam było zobaczyć. Prawdziwa nawałnica zaskoczyła nas tuż przed stacją benzynową przed Podkamieniem. Trochę dalej i bylibyśmy bezbronni. Na stacji wspominaliśmy drogi przebyte dzięki dobrej pogodzie i z troską patrzyliśmy w stronę, dokąd się kierowaliśmy- Góry Woroniaki |
21 Załącznik(ów)
Załącznik 108881
Piękny łuk drogi w Łukawicy Załącznik 108882 Odpoczynek na Górze Werchobuskiej Woroniaki to masyw wzgórz ciągnących się od Złoczowa po Krzemieniec, stanowiąc odnogę Miodoborów. Osiągają do 450m wys i w całości stanowią pozostałości po starej rafie koralowej. Współtworzą charakterystyczny krajobraz Podola. Poprzecinana jarami i wądołami ziemia potęguje malowniczość, dzikość i niedostępność. Jest miejscem narodzin wielu rzek, przy czym każda ma wiele źródeł: Styr, Seret, Ikwa, Horyń i oczywiście Bug, nazywany tu Bugiem Zachodnim. Oczywiście zajeżdżamy. Nic tak nie gasi pragnienia, jak żywa woda! Załącznik 108883 Załącznik 108884 Załącznik 108891 Okolice bogate w wodę, minerały, bukowe, dębowe i lipowe lasy będące ostoją zwierzyny, powodowały ich zasiedlanie od niepamiętnych czasów. Z polskich rodów włodarzy tych ziem trzeba wymienić Koniecpolskich, Bielskich, Strzemboszów, Żółkiewskich, Sobieskich, Rzewuskich, Dzieduszyckich i choćby pozyskanych do „rodziny” Wiśniowieckich. Gniazdem rodowym tych ostatnich jest Biały Kamień nad Bugiem. W ruinach po zamkowych murach mieści się dziś boisko, a jedyną większą pozostałością po majątku rodziny naszego Króla Jeremiego Wiśniowieckiego jest ruina kościoła. Wiśniowiecki znany był z krwawej rozprawy z Kozakami w czasie ich buntu wobec Rzeczpospolitej, zyskując przydomek „Młota na Kozaków”. A w zasadzie tak sam nazywał swoją słynną karabelę. Nic dziwnego, że dziś go wielu zapomina. Jednak miejsce warte odwiedzenia z rangi miejsca jego urodzenia Załącznik 108885 Załącznik 108886 Załącznik 108887 Załącznik 108888 Załącznik 108889 Wszystkie chwyty dozwolone, by zaspokoić ciekawość- co jest w środku? Załącznik 108890 Załącznik 108892 Załącznik 108893 Kolejnym miejscem, które warto odwiedzić jest Usznia. Wzruszają mnie opuszczone kilkadziesiąt lat temu kościoły. Tokie ostańce rafy koralowej polskości. Zbyt solidnie zbudowane, żeby same poddały się warunkom; trzeba im pomóc w agonii wybijając szyby, dziurawiąc dach w miejscu łączenia więźby dachowej, utrącając rynny. Nad wejściem napis po polsku podgrzewa atmosferę Załącznik 108894 Załącznik 108895 Załącznik 108896 Czarno czerwone barwy integrują pobożnie odwiedzających cerkiew Załącznik 108897 stary polski cmentarz pod lasem odsłonięty z zieloności przez uczestników akcji Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia Załącznik 108901 po drodze ruina kaplicy w Kołtowie Załącznik 108898 Wersal wschodu- Podhorce Załącznik 108899 Załącznik 108900 Ostatnia prosta do Huty Pieniackiej |
9 Załącznik(ów)
Poczułem pewne znużenie, bo niektóre miejsca odwiedzamy kolejny raz.
Jeśli już jesteśmy w pobliżu, to chciałoby się zobaczyć jak najwięcej. To wyjazd Zbyszka. Może wspomni o jego okolicznościach, bo towarzyszy nam obydwu uczucie, że nie wiadomo kiedy znowu tam wrócimy. Oprócz miejsc nowych, których razem jesteśmy ciekawi, są te kluczowe, wokoło których kręcimy się w wybranym przez nas sposobie poznawania historii. Tej ogólnej i lokalnej, reprezentatywnej dla innych miejsc, których z racji ilości nie poznamy. Załącznik 108902 W tej relacji pominąłem chociażby Kupiczów. Wart wspomnienia ze względu na zamieszkiwanie go w większości przez Czechów, którzy w trudnym czasie banderowskich napaści opowiedzieli się za Polakami, przyjmując wielu do chronionego własną samoobroną miasteczka Umęczone Deraźne Załącznik 108910 Załącznik 108904 Załącznik 108905 Załącznik 108906 tajemniczy niemiecki pomnik w Werchobużu Załącznik 108907 niekompletna, tajemnicza kolumna, w miejscu, które dziś nic nie znaczy Załącznik 108911 Załącznik 108908 Nie opisałem dróg, którymi pobłądziliśmy, oślizłych mostków, wyczerpania w kopnych piachach, próchniejących przydrożnych krzyży, bez których to miejsce rozmyje się bezpowrotnie w czasie a błądzący duch nie będzie miał gdzie przysiąść, mijanych rzek, gdzie konie, krowy i dzieciarnia, każde w swojej porze szuka ochłody, zachwytu, kiedy wypadasz zza zakrętu na przestrzeloną słońcem polanę lub z pozoru zwyczajny krajobraz, który głęboko zapada w pamięć i wielu innych jakie składają się na ogólnikowe „udany wyjazd”. Załącznik 108909 Dziś śpimy w Hucie Pieniackiej |
Czytamy. Dzięki.
|
Pisz dalej Tomku.
|
19 Załącznik(ów)
Bardzo dziękuję za wszelką zachętę!
Załącznik 108941 Załącznik 108942 Polana wydała mi się inna niż zwykle. Bujna zieleń opanowała wszystko, oprócz drogi. W sam raz do tytułu naszego wyjazdu. Co mógł myśleć Zbyszek, który był tu zawsze zimą? Stare kapliczki, to jedyna pozostałość po wsi. Są nazwiska fundatorów, daty, sentencje.. zastanawia mnie, jak przetrwały te wszystkie pożary, rozbiórki domów, kościoła, niwelacje terenu, czasy komunizmu i te wszystkie starania, żeby pamięć umarła, a miejsce zniknęło z mapy? Zagadkowe też jest pojawienie się znaku- dwujęzycznej tablicy Huta Pieniacka na wjeździe na polanę Załącznik 108943 Załącznik 108944 Załącznik 108945 Załącznik 108946 Za to dawno rozwiązaną zagadką jest pojawienie się nowej kapliczki ideologii neobanderowskiej. Choć też z krzyżem, to znaczy tu co innego. Owoc współczesnego kultu wyzwolicieli tej ziemi spod polskiego krwawego panowania. Kultu ofiar polskiego reżimu i totalitaryzmu. Ofiar (cyt z tablicy) "bandyckiej AK" zrównanej z rosyjskim NKWD. I ofiar przybyło względem starej tablicy i odnieść można wrażenie, że to miejsce ich śmierci lub pochówku. Treść tablicy i samo miejsce jej instalacji, podobnie jak tablica "informacyjna" przy pomniku ofiar polskich mieszkańców od niemal roku jest oprotestowana przez polski IPN i MSZ Załącznik 108947 Załącznik 108948 Załącznik 108949 Szukamy ze Zbyszkiem prawdziwej historii miejsca. Była dobra okazja wybrać się do dawnej Huty Szklanej i zweryfikować zasłyszane informacje o śladach dawnego dworu. Załącznik 108950 Klasycznie na krzyżówce dróg kapliczka. Zbyszek wspominał, jak przewróconą zestawialiśmy kiedyś zimą. Dziś pojawił się nawet żelazny, kuty krzyż, odnaleziony pewnie obok- koślawy, byle jak wetknięty na miejsce. Niestety napisy zatarł czas Załącznik 108951 Załącznik 108952 Załącznik 108953 Załącznik 108954 Wyraźna aleja starych drzew sygnalizowała, że zbliżamy się do miejsca. Byłem tu kiedyś, ale nie przypuszczałem, że ten wzgórek to pozostałość po dworze. Wokoło walają się cegły i dachówki Załącznik 108955 Jak dwór, to i stawy. W końcu alei, na zakręcie odbija mocno zarośnięta ścieżka. Prowadzi groblą pomiędzy stawami, ale wzrok nie przebija się przez porastające brzegi wysokie chaszcze. Stawy zasila jedno ze źródeł Seretu. Na skarpie w pobliżu źródła odnalazłem kiedyś wrośniętą w ziemię, przewróconą kapliczkę, a w zasadzie pomnik ku pamięci dwóch par zaprzyjaźnionych małżeństw, spotykających się w tym romantycznym miejscu. Dziś zastaliśmy kapliczkę zestawioną i w miarę oczyszczoną. Nazwisko jednej z par jest jednym z tablicy zamordowanych w Hucie Pieniackiej Załącznik 108956 Załącznik 108957 W sumie to w Hucie Pieniackiej spędziliśmy dwie noce, które zregenerowały nasze siły minionych kilku dni. Powrót w kierunku Złoczowa to klasyka gatunku. Mimo, że deszcz, że dalej, to wybraliśmy malowniczą "drogę na Pereliski". Przy jeziorze Ponikwa jest czas na domknięcie wspomnień i ostatni rzut oka na wzgórza Woroniaków na horyzoncie- najbliższą okolicę Huty Pieniackiej Załącznik 108960 Załącznik 108961 |
Klasa Tomek. Chciałbym tam pojechać z Wami za rok. Z rzeką Bug też jestem silnie związany i mam wobec niej pewne plany.
|
12 Załącznik(ów)
Zostawiamy za sobą dziesiątki miejsc tragicznej historii. Dzięki ich dotknięciu stają się nam bliższe, łatwiej poznać sam przebieg wydarzeń, łatwiej je umieścić w czasie
i łatwiej powiązać w jedno. Ale wcale nie łatwiej zrozumieć. Nawet wręcz przeciwnie: poznane fakty z łatwością rozprawiają się z dzisiejszą narracją potomków morderców. Metod bestialstwa Genocide Atrox nic nie uzasadnia. Dobrze się stało, że w wielu miejscach byłem kolejny raz. Tylko wtedy pojawia się kontekst integralnej całości, kiedy wzrok nie pozostaje na tym co najbliższe, kiedy dostrzega okolicę i podąża dalej za las, za górę. Śladów do odnalezienia jest niewiele i trzeba włączyć inne zmysły. Piękny bezkres Wołynia w tym kontekście był przerażający: dookoła łuny, znikąd pomocy, a na drodze śmierć! W zasadzie to nie wykrzyknik na końcu, a kropka. Bo tak kończą cisi bezbronni. Pojawia się pytanie o pojawiające się tu kolejne odsłony tych samych miejsc. To moja droga, mój szlak pokutny, mój sposób przeżywania tragedii. Pojawiła się koncepcja opisania jej chronologicznie w celu jej zamknięcia, ale czuję, jak po raz kolejny wymyka mi się z tych ram, w których chciałem ją zamknąć. Co i rusz wracam do niej na wyrywki, bo serce żyje swoim życiem i podpowiada nowe scenariusze. Skupiam się na własnych przeżyciach. Choć to zabrzmi kontrowersyjnie, to w tym smutnym wątku nie odrzucam przygody i tego wszystkiego co niesie mój sposób podróżowania. Celem nadrzędnym jest wspomnienie miejsc i ludzi, którzy żyli w świecie dla mnie alternatywnym. Ten świat ma wiele zalet: jesteśmy młodsi, jest cicho mimo bitewnego zgiełku, wesela lub okrucieństwa, w przeszłości czas płynie wolniej, w przeszłości ślady ludzkiej bytności są integralne z przyrodą, przeszłość jest nienachalna. Ale niestety jest przewidywalna. Warto w niej rozpamiętywać, bo odkrycie jakiegoś faktu po latach może być ciekawsze od jego przeżywania na żywo. Czeka nas ze Zbyszkiem droga powrotna. Przedłużamy ją do granic możliwości. Myszkujemy jeszcze trochę w okolicach Złoczowa i kierujemy się ku Lwowowi. Dzisiejszy odcinek w zasadzie powinien pojawić się wczoraj, bo była rocznica najsłynniejszej bitwy z walk o Lwów z 17 sierpnia 1920, bitwy pod Zadwórzem. Załącznik 108971 Kierując się od przejazdu kolejowego widzieliśmy wąską ścieżkę na krawędzi wysokiego nasypu kolejowego wzdłuż torów, ale nie nadawała się na wjazd afryką i trampkiem. Wybrałem pierwszą jakąkolwiek przejezdną drogę w kierunku, ale nadal nie wiedzieliśmy, jak daleko. Droga skończyła się w sadzie z połamanymi drzewami owocujących wiśni- wynik ostatniej nawałnicy. Dobry gospodarz wskazał nam kierunek i potwierdził 2km. Niestety, wskazana droga kończyła się na wspomnianej ścieżce na nasypie. Śliska, wąsko i jeszcze pasące się kozy. Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten dojazd. Załącznik 108979 Załącznik 108972 Zadwórze jest miejscem bohaterów. Tablica z nazwą miejscowości umieszczona jest na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie jako wyraz wdzięczności poległym. Bitwa, choć przegrana, to odciągnęła i przejęła natarcie bolszewickiej konnicy Budionnego ratując Lwów. W walce brały udział Lwowskie Orlęta- ochotnicy niewprawieni w boju. Ich bohaterstwo do ostatniego naboju przeszło do historii jako Polskie Termopile. "Otoczeni przez wroga żołnierze nie poddali się nawet wtedy, kiedy zabrakło amunicji. Kapitan Zajączkowski o zmierzchu rozkazał pozostałym przy życiu ok. 30 żołnierzom wycofywanie się grupami do barszczowickiego lasu. W trakcie odwrotu nadleciały 3 sowieckie płatowce, które ostrzelały broniących się i wycofujących żołnierzy. Ostrzeliwani z broni maszynowej przez sowieckie samoloty, bezbronni, otoczeni przez Rosjan, walczyli jeszcze krótko na kolby w pobliżu budki dróżnika (budynek kolejowy nr 287). Orlęta lwowskie broniły się już tylko bagnetami, tocząc do wieczora krwawy bój. Ponosząc wielkie straty, ostrzeliwani przez ciężką artylerię. Sowieci, rozwścieczeni oporem Orląt, rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami. Zabitym odcinali głowy, ręce i nogi. Pozostali przy życiu ranni oficerowie ostatnimi nabojami odbierali sobie życie" Załącznik 108974 Załącznik 108975 Kult miejsca zaczął się już w pierwszych dniach niepodległej Polski. Wspomniany warszawski Grób Nieznanego Żołnierza powstał na bazie losowo wybranego poległego Obrońcy Lwowa, podobnie , jak kwatera Orląt na cm Łyczakowskim, gdzie spoczywa część z 318 poległych w bitwie pod Zadwórzem. Załącznik 108973 Załącznik 108976 Nowe, z pozornym rozmachem pobudowane upamiętnienie poraża niestarannością wykonania, ale jest, jak jest. Trzeba wracać. Od robotnika wykonującego naprawy dowiedzieliśmy się, że po deszczu to jedyna przejezdna droga, bo ta, koło kołchozu stanowi istne bagno. On skuterem tam nie przejeżdża, ale pokaże nam drogę do Lwowa, którą jeździ. To ok 25km Kieruje nas w gęste krzaki, "a dalej, pan, to już do torów i będzie elegancka kamienna droga" Załącznik 108977 Załącznik 108978 No to jedziemy. W krzakach walka ze 300m, bo świeżo po deszczu, ale dalej już coraz bardziej elegancko Załącznik 108980 Załącznik 108981 Załącznik 108982 |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:35. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.