![]() |
Bałkan trip, prawie solo. [Sierpień 2011]
Planować nie umim i nie lubim. Więc nie jestem w stanie ułożyć sobie gryplanu dużo wcześniej. A jak dorzucić do tego wzorcową wręcz Wagę, to już wogóle...:D
Tak więc wyjazd bałkański chodził mi po głowie już drugi rok. W 2010 jednak wygrał Złombol turecki. W tym roku nic ciekawszego się nie urodziło, więc stwierdziłem, że atakujemy Montenegro i Albanię na spontana, bo to w końcu Ewropa. No właśnie, atakujemy. :rolleyes: Drugi rok z rzędu mieliśmy jechać we 3 tszodowników z WTA pod chwytliwą nazwą: "Młodzi&świezi prodżekt 2010/2011 na kościach seszyn Bałkany". I ponownie, jak rok wcześniej, reszta składu się wysypała niedługo przed wyjazdem (student nie ma kasy, lotnik czasu... :Sarcastic:). I stanąłem przed dwiema opcjami: jechać solo i się troche ograniczać, co do tras i trudności szwędaczki, czy dobić do kogoś/znaleźć towarzysza niedoli. Tak się złożyło, że znajomy trampkarz był w identycznej sytuacji. No właśnie, trampkarz...ale na Tigerze 955i, którego ledwo co kupił. :dizzy: Tym sposobem jedno z założeń wyjazdu (offfffffffff...) legło w gruzach. Cóż począć, lepiej pojechać tak niż wcale... :p Pierwszy kontakt nastąpił 23.07. Rozpoczęły się ustalenia. Padło, że ruszamy tuż przed "Wniebowzięciem Najświętszej Maryi Panny" (czy jakimś innym Bożym Ciałem :p), coby trochę dłużej pobyć na obczyźnie: wyjazd czwartek 11.08 return ok.28.08=18dni, chyba styknie.:) Mamy 3tyg na zebranie się do kupy. Luuuzik. Toż to Ewropa i syfilizacja. :D Ok. 3 sierpnia ustawiliśmy się na pewniaka, złożyłem wniosek o urlop i już czułem wyjazd na karku. Motóra przygotowywać nie musiałem zbytnio. Oliwa, synchro, nowe świeczki, szosówki, dorobić dyszę do olejarki i miał być koniec. :rolleyes: Niestety, jak zwykle przy takich okazjach, wyszło coś jeszcze. A mianowicie po 18tkm napęd się chyba chciał ze mną pożegnać (zmieniany rok wcześniej przed wyjazdem na Złombola :dizzy:). Istniało spore rydzyko, że nie dożyje końca tripu, więc sensowniejszym było go wymienić zawczasu. 5stówek poszłooo (dzięki Rambąk za szybką akcję ;) ). W Tigerze okazało się podobnie, więc mamy remis. :D Dzień przed wyjazdem motór jest gotowy. W między czasie ogarniam resztę tematów. Gdzieś tam wcześniej czytając różne relacje, lookając po mapach i gadając ze znajomymi, powstał zarys trasy, a w sumie pkt pośrednie "trzeba zobaczyć". W sumie trasy jakoś mocno nie ustalaliśmy, trochu spontan. Jakąś mapę papierową nabyłem, jakąś wziąłem z domu, kupiłem Larka 35AT, Rambąk mi dograł mapki i jakoś sobie poradzimy. Do tego Barańsky był już w tych rejonach, więc coś tam wie. Spotkaliśmy się w "2kółkach", mapę pooglądalim, coś tam ustalilim. No i przyszło do zweryfikowania wizji dojazdu: Ja: no wiesz, jadę podwyższoną Afrą, w kasku z goglami (bo ciepło będzie), nie chcę ekspresówek ani ałtobana, jak najbardziej bokiem. Baran: nie no stary, dajemy jak najszybciej na miejsce coby w sobotę już dupska w Adriatyku moczyć Ja: no dobra, ale nie chcę zapi..dalać na umór, możemy jechać długo, ale nie na siłę, bez napinki. Baran: no dobra, to lecimy do 140, bez autostrad. Ja: nie ma opcji, 110-120, więcej nie lubię i nie chcę. Baran: daj mi chociaż 130 Ja: ...(bęęęędzie ciężko). No dobra, 120, max. 130, ale bez nudnych ekspresówek. Tak to właśnie jest gdy zestawisz 100konną, szosową maszynkę z poczciwą Afrą, na której wolę lecieć offem niż ekspresem. :dizzy: Padło hasło: "będziem snorklować, więc organizuj płetwy i maskę". Płetwy gdzieś kiedyś miałem...ale gdzie?? Przetrząsnąłem mieszkanie, chałupę u matki, najgłębsze pokłady pamięci...i nic. Jak to babcia mawia: "diabeł ogonem nakrył".:mur: No nic, trza nabyć nowe, w końcu ciekawa opcja może być. No to teraz w środku sezonu znajdź tu w parę dni płetwy na mą skromną nóżkę (48-49), które mnie nie zrujnują finansowo. Z pomocą, jak zwykle, przyszedł Decathlon. :) Zamówiłem jeszcze szybkę do deflektora, co by mi na przelotach łba nie urwało (dzięki wd60 :) ). No i jest dobrze, na 3 dni przed wyjazdem mam wszystko...upsss. Prawie wszystko. Kończy mi się OC i nie mam zielonej karty. No to jeszcze szybkie sprawdzenie warunków u obecnego ubezpieczyciela i konkurencji. Oj się :at: po mieście za tym. W końcu szybkie wypowiedzenie jednej polisy i zawarcie nowej + ZK. Jeszcze tylko na szybko wyrobić EKUZ i dorobić szybki do popękanych lusterek (mogą się przydać :D). Ekuz od ręki, a lusterka jutro rano. No dobra przed wyjazdem zajrzę. Jeszcze się "tylko" spakować. Cel: jak najmniej tobołów, wykonanie: 40l w centralnym, skompresowany worek na kanapę, mały tankbag i plecak z camelbagiem. W sumie mam to co potrzeba, zbędnych kilogramów nie odnotowałem. :) Jest nieźle i późno. Spać bo z rańca przygoda wzywa. Zawsze wszystko na ostatnią chwilę... :oldman: Ufff, jutro wyjazd...:blues: :drif: :at: :) |
6 Załącznik(ów)
Dzień pierwszy, godzina zero
Poranne wstanie, szybkie objuczenie krówki, no i dziiida. Szybki lot po lusterka i o 8:30 jestem u Barana pod blokiem. Załącznik 25689 W między czasie wynika "problemik". Tygrysek gubi płyn chłodniczy, a my lecimy w ciepłość. :vis: Więc zabieramy się za grzebanie Załącznik 25690 Po ładnych kilku godzinach i wywaleniu termostatu, udało się bezpiecznie uruchomić Angola i można było ruszyć. Byliśmy już mocno opóźnieni, więc plan był tylko na opuszczenie kraju. Wybiliśmy się na Słowację, po ciemaku szukaliśmy noclegu z navi w Żilinie i dopiero przy którymś z rzędu namiarze się udało. Wszędzie nie ma miejsc lub coś w ten deseń. Nawet cały akademik ponoć zajęty (środek wakacji, czwartek :haha2:). Śpimy w ubytownicy na tyłach salonu BeMWe (ale motków nie mają), za całkiem sensowną kasę z motórami pod oknem recepcji. Załącznik 25691 Rano szybkie żarło, pakowanie i dzida dalej. Słowacja to nuuuuda.... Załącznik 25695 Węgry też... Omijamy płatne drogi i co bardziej uczęszczane, przynajmniej próbujemy. :) Załącznik 25692 Z Pecs napieramy na Chorwację. Granica w D. Mihojlac idzie zwinnie Croatia na chwilę Załącznik 25693 Dalej żółtą kierujemy się na BiH. Trochu nawi nas poniewiera przed granicą w Slavonskim Brodzie (zamiast na most, to prowadzi nas przez osiedla dołem, żeby od boku i tak na ten sam most wjechać :dizzy: ). Pchamy się w korku przed granicą, między furami, ludźmi, rowerami, chodnikami, trawnikami, aż dobijamy tuż przed szlaban. Wreszcie jakaś inność. Zaczyna się. :) Jesteśmy w Bośni. |
Dajesz "maleńki", dajesz...:D
|
Zawsze wiedziałem że stolica to inny świat ale żeby Boże Ciało w sierpniu??:haha2:
Czekamy na więcej, bierz się do pisania! |
Oj tam, oj tam. Blisko byłem.:p
Wjechaliśmy do Bośni. W sumie dużo się nie zmieniło, nawet pieczątki w paszporcie nie przybili. :Sarcastic: Naginamy dalej, gdyż mamy plan dotrzeć do Mostaru w dniu dzisiejszym (a to prawie tałzen kilosów ze Słowacji). W Bośni zaczyna się ściemniać i mamy pewne rozterki czy jechać dalej. Ale Ędóro nie pęka, podobno. :D Tylko te nieoświetlone traktory na zakrętach i ciężarówy jakoś nie dają spokoju. :oldman: Stacja pod Żenicą, tankujemy bośniacką wachę, nawet udaje się zapłacić kartą, ale tylko za paliwo, bo napoje czy żarcie już tylko gotówką. :mur: Pakujemy się na motóry i dalej. Ujeżdżamy z 500m i na jezdnię wyłazi policmajster z lizakiem. Kurczaki, nawet się nie zdążyłem rozpędzić. :dizzy: Dokumenty, okazanie wyniku na suszarce (80/50), wypisanie kwitka na...uwaga...35 DM. No i zaczęły się schodki. - Płatne na miejscu - może być ojro lub $, bo my jeszcze Marek nie mamy. - o to kolega pojedzie na stację i wymieni - ok. a ile to te 35DM? - weźmie 20ojro i będzie dobrze. - ok. Pojechał. Daleko nie miał. :) A ja stoję i się gapię na gwiazdy, bo gadka się nie klei. Poza tym lekko wku...rzony jestem na siebie. Na szczęście kwota mała wyszła, więc luz (na Słowacji za taką akcję 2 lata temu chcieli nie 20, a 200ojro :vis:) Próbowałem fotkę im zrobić z biodra, ale coś nie wyszło. :Sarcastic: Baran wrócił z kasą (a mógł uciec i zdefraudować :p). A Pan Władza: - wsiadajcie na motóry, jedziemy na posterunek. No to atmosfera zgęstniała. My się gapimy na siebie: noc, Bośnia, jakieś zadupie i Policja co nas chce na "posterunek" wieźć...trochę to śmierdzi...tymbardziej, że przez 10min jak stali ze mną (winnym) nie powiedzieli ani słowa. Niestety moje dokumenty cały czas trzymali, więc wyjścia nie mamy. Pakujemy się i dzida za radiolką na bombach, a utrzymać się wcale łatwo nie było. Skręty w prawo z lewego pasa, przejeżdżanie na czerwonym i takie tam, a my grzecznie, jak te barany na rzeź, za nimi. Noc, ale w mieście życie trwa w najlepsze, w końcu łykend się zaczyna. Tak nas zakręcili po mieście, że sami byśmy nie wyjechali. Ale w końcu fucktycznie widzimy komisariat. Stajemy przed wejściem i idziemy za nimi do środka. A tam babka bierze papiry i wypisuje kolejne. Okazuje się, że nie mogą brać "do łapy", więc musi to przyjąć ktoś kwitkiem na posterunku. Kwota wzrasta o 1 DM, więc wychodzi ok. 18ojro. Płacimy, bierzemy papiry i chcemy jechać. Tylko jak? Wyszedł policmajster i mówi, że nas odprowadzi na rogatki. Ledwo zdążyłem kask założyć, a ten już na kogutach odjeżdża. No to dzida za nim. Oczywiście pojechał inną drogą. :dizzy: Za miastem nas puszcza. Jesteśmy dobre 1,5h w plecy. No to lecim dalej. M5 na Sarajevo. Lecimy, już spokojniej (groźba Smerfów i czarna noc). Droga miała być autostradą na stolicę, a jest...wybitą szutrówką, z dołami, wybojami, grubym żwirem i kurzem po nocy. Ale fajnie jest, nareszcie jakiś offik, ja się cieszę pod kaskiem i odkręcam trochę. :D Późno, więc i pusto, ale droga się wije to na lewo to na prawo, górką, dołkiem, autostrada ędóro. :) Nagle atakuje nas nowiutki, szeroki asfalt i tak przez kilkanaście km, aż pod Sarajewo. Bramki, płatne 2DM za przejazd. Tyle to można płacić. :) Do tej pory jechało się spoko. Wypadamy za Sarajevem na E75. Mamy jeszcze stówkę do Mostaru. Tak blisko, a tak daleko. Zaczyna się fajna jazda, tzn. fajna by była za dnia i z większą percepcją otoczenia. Jadę trochę na autopilocie, tzn. patrzę ale nie widzę, zaczynam słabo ogarniać co się dzieje (na szczęście się mało dzieje). Jedziemy za BeMWe X5 po krętej drodze w kanionie jakiejś rzeki. Pewnie jest pięknie i wogóle, ale niestety po nocy, to widać, że jest ciemno. :Sarcastic: Autopilot przejmuje władzę, nie wiem co się dzieje, jestem padnięty na ryło. :spac: Nagle resztką świadomości dostrzegam napis Motel, ale zanim zatrybiłem, że można by się przekimać przejechaliśmy ze 2km. Pobocze, "szybka" ustawka i odwrót. Motelik przyjazny, choć cena już mniej. Ale dalej nie powinniśmy jechać, bo nie ogarniamy. 900km nawinięte tego dnia. Przy mapach padam w objęcia Morfeusza. Mostar jutro z rana zdobędziemy, nie jest źle, bez napinki. :) I od następnego odcinka wkroczymy ze zdjęciami. ;) |
Majki - pisarz z Ciebie pełną gębą ! Nie znałam Cię z tej strony :D. Pisz, pisz. Fajnie się czyta :Thumbs_Up:, a z lekkim wyprzedzeniem wiem, że będzie baaaardzo ciekawie.
|
22 Załącznik(ów)
Rano wstajemy, motóry stoją grzecznie pod parasolami na tarasie, między grillem a stolikami. Jakieś poranne życie trwa na tarasie, śniadania, kawy, gazetki, a my wcinamy zapasy z kufrów. ;) Niestety drogą, pustą wczoraj, jadą już tabuny puszek i ciężarówek. Pakowanko i na koń.
Droga jest fajna, w wąwozie rzeki, kręta, o dobrym ancfalcie. Się jedzie. Załącznik 25740 Pierwsze tunele Załącznik 25741 Dobijamy do Mostaru. Trochę pokręciliśmy się po uliczkach i parkujemy tuż obok nazwotwórczego mostu. Nawet fajny jest. Tylko czemu tych ludziów tak dużo? :mad: Załącznik 25742 Tłumy widać też po wyślizganych stopniach na moście czy też powierzchni uliczek wokół. Załącznik 25743 Załącznik 25744 Załącznik 25745 Jako, że jesteśmy w byłej Jugosławii: Załącznik 25746 Schodzę na dół, nad rzekę. Nagle mostek się okazał kawałem mostu i bardziej mi się spodobał. Załącznik 25748 Ale człowiek by się chętnie wykąpał w tej rzeczce, czysta, chłodna, a upał coraz "lepszy". Załącznik 25747 zrobiliśmy jeszcze małe zakupki giftowo-żarciowe. Napilim się, podjedlim i dzida. Na Chorwację, ale znowu tylko na moment. Odbijamy na Trebinje, coby nie jechać Magistralą w Chorwacji (sezon w pełni, będzie tłum). Nagle Baran odbija w jakąś boczną dróżkę i nagina do przodu. Myślałem, że postój czy co, a on leci dalej. Orientuję się, że jedziemy na Neum, jedyne bośniackie miasto nad Adriatykiem. Droga kręęęta, wąziutka, pnie się przez jałowy krajobraz. Na szczęście nic tędy nie jeździ, a to trochę dziwne, biorąc pod uwagę środek sierpnia i pogodę. Załącznik 25749 Załącznik 25750 Robimy sobie postój na chwilę. Wszystko ładnie pięknie... Załącznik 25751 ...dopóki nie zaglądamy za skarpę: Załącznik 25752 No cóż, trza stąd spadać. Załącznik 25753 Załącznik 25754 No i mamy Chorwację. Załącznik 25755 Uciekamy w dróżkę równoległa do wybrzeża. Jest fajne, widoki, pusto, kręto. Się jedzie. Załącznik 25756 Mały postój z widokiem Załącznik 25757 A ja skacząc po okolicznych skałkach wygrzebuję coś takiego: Załącznik 25758 Więcej już z asfaltu nie schodzę.:eek: Załącznik 25759 Załącznik 25760 Lecimy dalej, na Montenegro. Niestety kontrolka rezerwy sygnalizuję iż musimy polookać stacji i nakarmić krówkę. Spadamy z bocznych dróżek na główną magistralę na Dubrovnik. Tam musi być stacja. Do Dubrovnika ponad 30km, a stacji ani jednej nie widać. Taaa, syfilizacja, tylko penziony, apartmani, hotele, wieeelkie hotele i dziki tłum puszek,ciężarówek, skuterów. Walimy na ciągłych, bo przerywanej nie ma wcale. Masaaakra. :mur: W końcu jest miasto. A rezerwa już wrzeszczy o paliwo. Załącznik 25761 Wbijamy w dół w poszukiwaniu stacji, nawi oczywiście strzela jakieś fochy i cały czas karze zawracać. Się wkurzam, wypatruję stacje z góry i wio po paliwo. Opuszczamy ten zgiełk i walimy na Herceg Novi. Czarnagóra wzywa. :) |
Czarnogóra
15 Załącznik(ów)
W Chorwacji była masakra?? No to się zdziwiłem. Korek się zaczynał nie daleko za granicą (której nawet nie pamiętam, więc poszło zwinnie :D). Ale taki korek stojący, wiatraki chodzą, wali gorącem po paszczach, a droga dalej wąska. Walimy cały czas pod prąd licząc, że ten z naprzeciwka zjedzie i nie będzie wielkim autokarem na zakręcie. :rolleyes: Jakoś się przedzieramy przez Herceg Novi, asfalt trochę śliski w mieście, więc bez szaleństw.
Dalej miało być luźniej, miało... Slalom gigant ciąg dalszy, :Sun: dopala, asfalt oddaje. Dla mnie za ciepło. Ja wolę w góry, mniej ludziów, chłodniej, fajniej. Jedziemy na Tivat, liznąć Bokę Kotorską. Ze względu na wszystko pakujemy się na promik płynący przez cieśninę Zatoki (całe 1,5ojro można odżałować, zamiast naginać jakieś 50km dookoła, co i tak uczynimy później ;) ) Załącznik 25762 Zatoka wygląda kusząco :drif: Załącznik 25763 A wszędzie na brzegach prężą się ciałka :D Załącznik 25764 Musimy się jeszcze przebić przez Budvę i dobijamy do Petrovac na Moru. Wjeżdżamy w miasteczko, w miarę spokojnie, dzikich tłumów nie widać. Na dziś koniec jazdy. Okazuję się, że Baran był tam rok wcześniej i mu się podobało, więc wraca. Szukamy stancji na parę dni. Nagabywaczy sporo, ale cena jedna, za duża. Ostatecznie bierzemy pierwszą ofertę od dziewczyny, która bardzo dobrze nawija po angielsku i nie jest sztywną pensjonarką. :D Przeżyjemy te 20ojro/noc. Przynajmniej jest klima, TV, duuuże wyra i miejsce na motóry. Rozpaczkowanie, sprzęt do pływania i atak na morze o zachodzie słońca. Chwilę się pluskamy, ale po ciemaku traci to sens. W związku i na okoliczność robimy szybki trip na miasto (po zmroku tłumy wylegają, więc jest tłoczno), uzupełnić zapasy i spadamy odpoczywać. :D Następny dzień przeznaczamy na leniucha. Połowę dnia pływamy w Adriatyku i moczymy dupska. Jest dobrze. :blues: Baran się nie mógł oprzeć i bierze do płetw dużą butlę browca. Załącznik 25765 Obaj bierzemy swoje wypasione, podwodne aparaty i idziemy eksplorować co się ukrywa pod powierzchnią wody. Załącznik 25766 A nawet się dzieje Załącznik 25768 Załącznik 25769 Załącznik 25776 Załącznik 25774 Odpływamy od głównej plaży i znajdujemy mała, niedostępną z lądu plażyczkę Załącznik 25770 Formacje skalne są świetne Załącznik 25771 Załącznik 25772 Jaskinie też są Załącznik 25775 Mi się podoba walka światła z mrokiem u wejścia do jaskini Załącznik 25773 Czy też zachowanie bąbelków powietrza pod wodą :D Załącznik 25767 Gdy zaczynamy wyglądać jak duże rodzynki, stwierdzamy, że można opuścić to mokre środowisko. No właśnie, tylko co robić potem?? Gorąc się leje z nieba, żwirku na plaży, chodników, no zewsząd, a cienia niet. Spadamy do chaty, tam przynajmniej klima działa.:cool: Obmyślam plan na jutro i się byczę do woli. :D A niedziela mija niespiesznie. Jesteśmy na Bałkanach. :) Co do naszych wypasionych sprzętów podwodnych. Za 2stówki kupiłem przed wyjazdem Kodaka c123 (odporny na to co motocykliście się zdarza-woda, kurz, upadki). Baran miał odpornego Casio za grubszą kasę. Zgadnijcie, który wytrzymał testy podwodne? :D Ogólnie fajna maszynka, może szałowej jakości nie ma, ale wytrzymał nurkowania, obijania na kamieniach, szlifa na moto i dalej działa. Dla mnie sukces. ;) I jest kilka razy lżejszy od lustra, które wyciągałem tylko jak była wyższa potrzeba. |
Boka Kotorska
21 Załącznik(ów)
Poniedziałek, ruch turystyczny może być mniejszy, więc decydujemy się na atak na Zatokę Kotorską i Kotor. Pakujemy się na lekko, ja jadę jednak w ochraniaczach, a Baran tylko krótkie spodenki i koszulka. Jak kto woli. Ja się przynajmniej nie boję składać w winkle i cisnąć w mieście. :D
Walimy na Kotor tunelem Załącznik 25777 Jak już docieramy na miejsce to oczom naszym ukazuję się taki oto widok, dokładnie tuż obok głownej bramy do starego miasta. SZACUN, jednak można. :Thumbs_Up: Załącznik 25778 Parkujemy machiny, obok kilku skuterów i 2 bodaj włoskich trampków. Zbędne rzeczy zostają przypięte pajączkiem do motóra (kask, zbroja, nakolanniki) i ta też je zastajemy po powrocie :Thumbs_Up:. Jest git. :) Atakujemy twierdzę kotorską. Załącznik 25779 Załącznik 25780 Wstupenka kupiona, więc idziemy. Jest 10 rano, a z nieba już leję się żar. Dobrze, że jeszcze nie całe zbocze jest w :Sun:. Na górę dostajemy się dość szybko (20min), mijając po drodze całe tabuny sapiących amerykańców z wielkiego wycieczkowca "zaparkowanego" w porcie. Załącznik 25781 Na górze jest fajnie, są widoczki, są jakieś ruinki i coś wieje, Załącznik 25782 Załącznik 25783 Załącznik 25784 ale jest jakiś niedosyt... W tle, za murami widzę cały czas ścieżkę pnącą się duuużo wyżej, na najbliższe szczyty. Zaczynamy obczajać jak się tam dostać.... Załącznik 25785 I jest opcja, przez zakazy wstępu, trochę po murze, trochę przez chaszcze, boczkiem i znajdujemy niewielką dziurę w murze. I jesteśmy po drugiej stronie zgiełku. Załącznik 25786 A tam kilka domków, jakiś kościółek i resztki zabudowań. Załącznik 25787 A do tego wszystkiego prowadzi bardzo fajna, pozawijana dróżka, btw. na motórze by było niezłe wyzwanie (duże, luźne kamienie, progi itp), ale pewnie by się dało. ;) Pniemy się szybko w górę, a upał chyba dopiero rozpala w piecu. :vis: Załącznik 25788 Już mieliśmy nadzieję na ratunek... Załącznik 25789 Ale niestety źródełko było suche na wiór :( Załącznik 25790 Nie ma co, naginamy dalej, wody musi starczyć. Droga się wije do góry zawijasami i coś końca nie widać. Ale jest dobrze. :) Załącznik 25791 W końcu jest szczycik, dalej droga się obniża i wchodzi w lasek, żeby potem wyjść na kolejny szczyt, zapewne na skraju parku Lovcen. Załącznik 25792 Po przedarciu się przez rozpadliny i duże głazy... Załącznik 25794 można się powylegiwać na skraju skały z pięknym wju, będąc smaganym przyjemnym wiatrem po przegrzanym cielsku. Ale bym wtedy chętnie wskoczył do rzeczki/jeziora/morza czegokolwiek mokrego. :drif: Panoramka zajefajna, chłonąłem krajobraz dłuższą chwilę. Było warto się zmachać (od twierdzy ok.2h na górę). :Thumbs_Up: Załącznik 25793 No to teraz się trzeba zmotywować i ruszyć zwłoki spowrotem na dół. Zawsze mnie wtedy nurtuję: "po co człowiek włazi na góry? Żeby potem z nich złazić".:mur: Upał wysysa do sucha, kamienie pod stopami latają na boki, a tu jeszcze kawał drogi. Załącznik 25797 Znowu ruinki i wszechobecne kozy Załącznik 25795 Jak się zgramoliliśmy na dół (ok. 1,5h zejścia) to ledwo człapaliśmy. Kierunek: najbliższy sklep, duuuużo zimnego do picia i może coś lekkiego na ząb, bo padniemy nieuchronnie. I tak człapiemy po obrzeżach starego miasta w Kotorze i coś sklepu nie widać. JEST, duży, KLIMATYZOWANY, dziiida. :drif: Aż się nie chciało wychodzić. Stwierdziłem, że trzeba się wbić nad płynący obok strumyk i zamoczyć choćby nogi, opłukać ryło i kark. Tylko jak tam zleźć, jak strumyk płynie w korycie o wysokich murach? No co, my nie zejdziemy?? :D I po chwili już zalegaliśmy na chłodnych kamieniach nad mocno rześką wodą. :) Ale był czilałcik :D Załącznik 25796 Jak bym miał teraz wybierać, to bym olał tą całą twierdzę i poszedł od razu na górę na tyłach. Widoki, lepsze, twierdza też lepiej z tej perspektywy wyglądała. Poza tym ja lubię wysokość. :) |
Cytat:
|
...jest środek nocy, ja w pracy i poczytałbym jeszcze... Majki, bardzo fajnie idzie Tobie pisanie...czekam na c.d :drif:
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
turbo relacja. :Thumbs_Up:czekam na cd.
|
Majki dawaj, dawaj, nie udawaj, że masz tyle roboty.
|
Fajne klimaty są na Bałkanach - sam byłem w tym roku w czerwcu :) Czekam na opis Albanii i Czarnogóry - tam najbardziej mi się podobało.
|
O boże znowu ta Czarnogóra... :mur:
:p;):D |
Cytat:
A co z tą Czarnogóra nie tak ? Mają i góry i morze i nie jedzie z nad morza w góry 10 h jak w PL ;) Ludzie mili, uczynni aż miło tam wracać. |
No jak to co...
Daleko, gorąco, brudno :haha2: |
Starzejesz się chyba rambo i marudzisz ;) Wiem, że MNE to nie Gruzja ale plusy swoje ma.
|
:p Słabo się znamy kolego ;)
Kiedyś na tym forum Czarnogóra była nie lada wyczynem. Ale do dziś jest miejscem którego nie można nie odwiedzić :) Spajki dawaj dawaj, wiecej foteeeeeek :at: |
Boka Kotorska
27 Załącznik(ów)
Jak już żeśmy odzyskali odrobinę sił witalnych przystąpiliśmy do realizacji reszty dzisiejszego planu. Objazd Zatoki. :drif: Gramolimy się na wygrzane w słońcu motóry i opuszczamy zatłoczony parking dla 2kółek.
Lecimy wzdłuż wybrzeża po super ciasnej drodze Załącznik 25924 gdzie zabezpieczenie pobocza podnosi na duchu... Załącznik 25925 a słupki dodają otuchy... Załącznik 25926 a wszechobecność pieszych i "plażowiczów" nie stważa zagrożenia... Załącznik 25927 Ogólnie jest czad, poginam oporowo, łykam kolejne puszki i podziwiam widoki Załącznik 25928 Załącznik 25933 Motórem jest fajnie, ale puszką już mniej. Mijanki na milimetry i uciekanie w każda możliwą dziurę przy drodze Załącznik 25929 Załącznik 25930 Później już nawet nie ma gdzie uciekać Załącznik 25931 Wpadamy do portu, żeby się znowu przepłynąć promem. :bow: ;) Kolejka fest, a my oczywiście podbijamy na początek. I tak przecież nie zajmiemy miejsca dla puszek. :D Coś długa ta kolejka i się nie rusza. Okazuję się, że z promu który podbił niedawno nie może zjechać autokar, klinuję się między rampą promu a nabrzeżem. Ludzie się krzątają, coś tam podkładają pod koła i lipa. Po kilkunastu minutach jakoś się udaje i możemy się zadekować. Wbijamy się na promik, a za nami się ładuje jakiś GSiarz z kuframi. Nie jest zbyt komunikatywny, a my też jakoś się nie pchamy do nowej znajomości. :p Więc tylko płyniemy, mimo, że kilka minut to fajna opcja. :) Załącznik 25932 Zanim prom się zatrzymał wbijamy się znowu na przód, aby po zjeździe na ląd uciec przed puszkami i autokarami. ;) Kierujemy się dalej wzdłuż brzegu i odbijamy na miejscowość Morinj, aby wbić się trochę wyżej i polookać na zatokę z drugiej strony. [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=E65&daddr=42.5100071,18.667574+to:42.53 1718,18.6996815+to:E65&hl=pl&sll=42.488808,18.7172 7&sspn=0.155193,0.308647&geocode=FUDihwId0fccAQ%3B FbemiAIdNtgcASkNjLJp_jZMEzFSxF2J5GWqbQ%3BFYb7iAIdo VUdASkLIUS2ETZMEzFYcdKapPqAjQ%3BFeONiAIdn0EdAQ&vps rc=0&mra=dme&mrsp=3&sz=12&via=1,2&t=m&z=12 [/MAP] Droga o nowiutkim asfalcie i równie nowych tunelach Załącznik 25889 pnie się fajnie do góry. :) Załącznik 25890 Na górze odbijamy w boczną drogę wiodącą na dół. I napotykamy na... duży krążek sera :D Załącznik 25891 W sumie logiczne, bo kto będzie ostrzeliwał ser. :haha2: Mały lansik na tle tego czego w MNE najwięcej Załącznik 25892 Widoki przednie :) Załącznik 25893 Spadamy na dół, a droga robi się dróżką na jeden samochód (trzeba będzie do tego przywyknąć, bo przez resztę wyjazdu będzie to standard międzynarodowy :dizzy:) Załącznik 25894 Załącznik 25895 Na dole znowu wpadamy w tłumy puszek jadąc na Kotor. My niestety za nimi, bo wyprzedać prawie nie ma jak. Jakieś wysepki na zatoce. ;) Załącznik 25896 Tankowanko w Kotorze. I tu mała dygresja. W całej Czarnogórze cena paliwa jest ta sama (1,34-1,36ojro), na każdej stacji, w każdym miejscu. W BiH podobnie, tylko taniej. Ciekawe doświadczenie. Uciekamy z Kotoru i uderzamy na Park Narodowy Lovcen. Na górę wiedzie zajefajna droga [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=E65&daddr=42.42206,18.76036+to:42.3954, 18.80658+to:Nieznana+droga&hl=pl&ll=42.41091,18.78 8853&spn=0.077693,0.154324&sll=42.408375,18.793144 &sspn=0.077696,0.154324&geocode=FfRVhwIdnmoeAQ%3BF SxPhwIdqEIeASndt9kTADNMEzGAmuEZJ3TiDg%3BFQjnhgIdNP ceASntsNZryjJMEzG1PjrQQyKHHw%3BFQjnhgIdNPceAQ&vpsr c=6&mra=mrv&via=1,2&t=m&z=13[/MAP] Załącznik 25897 zakręcona jak świński ogon, ostro pod górę Załącznik 25898 z widokami :eek: Załącznik 25899 Im wyżej tym lepiej Załącznik 25900 Załącznik 25901 Załącznik 25902 I jeszcze ten zachód słońca. Jak romantycznie :hehehe: Załącznik 25903 Załącznik 25904 Ostatni rzut oka (i obiektywu) na Zatokę Załącznik 25905 I lecimy do Parku. Niestety się ściemniło szybko, ale i tak było przednio. Park jest super, dróżka wiedzie przez środek PN, u podnóża gór, kręto, spokojnie, można by się tam powyżywać, bo były też drogi szutrowe. Trasa świetna, trochę szkoda, że po zmierzchu, ale i tak jest dobrze. Dzień pełen wrażeń. :dizzy: |
Jedziemy na Cetinje, lekko kluczymy w parku, ale w końcu się odnajdujemy. Mijamy fajnie położone na skraju parku domki i rezydencje. Jest dobrze. :)
Za Cetinje spadamy w malutką ścieżkę, która ma nas wyprowadzić na Petrovac. :rolleyes: Wąąąąsko, cieeeemno i kręęęęto, oł jeeaaa. :at: Kręcimy lewo-prawo-lewo i staramy się utrzymać na ancfalcie. Adrenalinka trzyma, a do noclegu jeszcze kilkadziesiąt km. Naginamy. Nagle trafiamy na jakąś puszkę. Jest nieźle, znaczy się coś tu jeździ, więc pewnie jedzie do cywilizacji. Podczepiamy się (bo wyprzedzić i tak nie ma jak :p) i połykamy kolejne, kręte odcinki. W końcu wypadamy na główniejszą drogę, ale z równie fajnymi winklami (tylko szybszymi) i widokiem na rozświetlone wybrzeże. Cel blisko. Ciemno, późno, trochę zmęczeni, więc i fotek nie ma. :( [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=Trasa+2&daddr=42.2671915,18.9992703+to: Nieznana+droga&hl=pl&ll=42.313878,18.928757&spn=0. 311251,0.617294&sll=42.332662,18.92189&sspn=0.3111 58,0.617294&geocode=FYIDhAId7SwhAQ%3BFTfyhAId5uchA Sl7ODodCNpNEzE_x4oz-fqv9g%3BFWrVhgIdKD8fAQ&vpsrc=6&mra=dvme&mrsp=1&sz= 11&via=1&t=m&z=11[/MAP] Dzień udany, wyjeździłem się, połaziłem po górkach i napatrzyłem się. :Thumbs_Up: W sumie brakowało kąpieli w czymś mokrym (niestety ten brak się jeszcze powtórzy nie raz), ale nie można mieć wszystkiego. Ostatnia noc w Petrovac. Jutro wyginamy w GÓRY, nareszcieeee. :D No to się będzie działo...:drif: |
Pojechałeś Majki z tymi "landszaftami" :drif: Super!!!! Czekam na c.d :)
|
:)
Dziś coś wrzucę jeszcze, ale to późniejsze dziś. Teraz spadam w kimę. |
ech, Majki...robiłem tą trasę tylko trochę z drugiej strony(od Kotoru do Budvy i dalej do Cetinje i Niksica a stamtąd na Durmitor:)- ale zdaje się że Ty wcześniej (ja w pierwszym tyg września)
trasy zajebiste...w samym Lovcen też:):) pzdr, czekam na cd:) |
Miło popatrzeć na znajome drogi i widoki :)
|
Ech.. opiedolił by człowiek talerz kalmarów albo pljeskavicę :drif:
|
Super Majki się czyta i ogląda. Czekam na cd.:drif:
Swoją drogą kiedyś szef się mnie zapytał: Janusz, lubisz ciepłe piwo i spocone kobiety? Odparłem zdziwiony że NIE. On na to: To urlop dostaniesz w zimie. :mur: |
Cytat:
Pamiętam samoobsługowy bar przy plaży w Petrovac. Za 1,2-1,5 ojro dostajesz bułę z kotletem i resztę sobie sam dokładasz wedle uznania. Big Mac to przy tym pikuś, Pan Pikuś. :hehehe: Zaraz spróbuję skrobnąć cedeka...piątek w pracy ;) |
w LIDLU jakiś czas temu widziałem, jakby komuś jeszcze zachciało sie powspominać
|
Żabljak atak
10 Załącznik(ów)
Zwijamy się rano w średnim tempie, na zewnątrz już się robi parówa. Właścicielka przybytku w którym zabawiliśmy 3 noce, wymienia się namiarami z Baranem i ostrzega, że tego dnia ma być ponad 40stopni :fool2:, więc uważać na siebie i duuużo pić.
Paczkujemy się na motóry i ruszamy. Dziś atakujemy góry, nareszcie, bo to wybrzeże mi się znudziło. :p Na dzieńdobry nawi prowadzi nas w jakąś ślepą uliczkę, na końcu której Baran... :haha2: Załącznik 25945 Nawrotka i już jedziemy w dobrą stronę. Odbijamy w drogę, którą wczoraj zjeżdżaliśmy na powrocie. Pięęęękne serpentynki. którymi można ominąć płatny tunel na Podgoricę. Tak więc zmierzamy na stolicę. Nasłuchałem się jak to jest strasznie zagmatwane, jak ciężko się przebić, jak to strasznie jeżdżą autochtoni, no wogóle omijać i uciekać. :dizzy: Ale skoro w Stambule przeżyłem to przecież w takiej Podgoricy też damy radę. ;) No cóż nawi nas wyciągnie z góófna, jakby co. :rolleyes: Po przejechaniu gór wpadamy na E65/E80, główną drogę na północ przez stolicę MNE. Ruch tragiczny, upał daje się we znaki, droga ciasna. :( Niestety innej drogi nie namierzamy. :mur: [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=Petrovac,+Budva,+Crna+Gora&daddr=42.213 04,19.00939+to:E65&hl=pl&ll=42.228009,19.033127&sp n=0.172108,0.264702&sll=42.329362,19.176979&sspn=0 .171832,0.264702&geocode=FXQBhAIdJAohASmZ32JhLtZNE zETyjOFOuk13A%3BFbAehAIdbg8iASkzY5V8I9hNEzFlQ8_p5s oS8w%3BFdgHhgIdJkslAQ&vpsrc=6&mra=ls&via=1&t=h&z=1 2[/MAP] Przejeżdżamy przez Skadarsko Jezero. Prezentuję się majestatycznie, tuż obok drogi (ale o tym później ;) ). Załącznik 25946 Załącznik 25947 Droga jest nuuudna i męcząca, więc czymś się trzeba zając :cool: Załącznik 25948 No i jest, Podgorica na horyzoncie. Spinamy poślady i dzida w oko szatana. :at: Rondka, śliski asfalt, tył zalicza slajdy, gorzej, że przód też się mało pewnie prowadzi. No to trochę spokojniej. Tak czekam kiedy nastąpi ta apokalipsa, gdzie ten horror...i się doczekać nie mogę. Widocznie dziś puszczają inny film w kinie Podgorica. :spac: Nuuuuda, miasto jak miasto. Niiiic ciekawego się nie dzieje. Przebijamy się na wprost główną drogą i po nie zbyt długiej chwili jesteśmy za miastem. Widzimy pożar lasu na szczytach (nie ostatni raz). Załącznik 25949 My też płoniemy wewnątrz i na zewnątrz. Chyba fucktycznie jest te 40stopni. :mur: Woda w camelbagu szybko znika, mimo, że wcale chłodna nie jest. Dobrze, że jeszcze mokra. Jedziemy sobie, łykamy kolejne puszki i naginamy w te góry. Baran jedzie pierwszy (był bardziej wyrywny przy wyprzedzaniu), a ja mam gpsa. Widzę, że coś zwalnia i się kręci po pasie. Nie wiem o co kaman, więc wychylam się lekko zza samochodu za którym jadę i widzę.....policmajstra z lizakiem, który na mój widok wyłazi na środek jezdni i mi macha lizakiem. Aaaa to temu zwolnił. :mur: Oczywiście musiałem się wychylić na podwójnej ciagłej. :mur: :mur: :mur: Nosz kurfa, znowu mnie :stop:, nawet jak nie jadę pierwszy?? :vis: Pobocze, dokumenty do "szychy" w radiowozie. Koleś nic a nic nie gada po innemu. Coś tam marudzi o jakiejś dużej kwocie (kwoty rozpoznajemy po zakupach w sklepach :p). My mówimy, że za dużo, że to nie było specjalnie, że ja nie wyprzedzałem, że my nie rozumieć. A on nic, twarz pokerzysty i coś tam brzdąka pod nosem. No nic, Baran dzwoni do Hubiego, on gada po serbsku, to może się dogada. Gość bierze niechętnie słuchawkę, coś tam znowu brzdąka do słuchawki i oddaje. Hubi mówi, że nic nie ponimaju. :Sarcastic: Przechodzimy do ataku. Baran proponuje 50ojro (mandat na jakieś 200 :vis:). Koleś coś tam brzdąka znowu niewzruszony. Pokazuje palcem w dół. ZA MAŁO?? No chyba żartujesz!! 50ojro, za mało!?!?! Ty chciwa cholero....:mad: Tak się pultamy dłuższą chwilę jak ryby w sieci. Wyciągamy w końcu portfele i wyjmujemy banknoty, żeby pokazać, że dużo więcej nie mamy. Koleś bierze 25 ojro, pokazuje palcem na mnie i Barana i mówi ok. :eek: To nie było za mało, tylko za DUŻO. :dizzy: A my głupie pipy nie załapaliśmy.:mur: Pakujemy się na moto i spadamy dalej. Chyba jest za ciepło, tak to napewno wina upału. :p Wpadamy w kanion rzeki Morača. Jest zajefajny i wiedzie przez niego główna trasa. Załącznik 25950 I robi się fajnie, mimo, że ruch spory. Załącznik 25951 Załącznik 25952 Fajne kumulacje tuneli :Thumbs_Up: Załącznik 25953 Ogólnie kanionik bardzo zacny, wysokie, prawie pionowe ściany (nie mieści mi się cały w kadrze ;)) , rzeczka w dole, tunele. Czadzik. :Thumbs_Up: :) Załącznik 25954 cdn |
13 Załącznik(ów)
Wylatujemy z kanionu i się trochę wypłaszcza, ale nie ochładza.
Załącznik 26023 Stajemy w cieniu odsapnąć odrobinę. Tiry szumią na drodze, okolica nie za ciekawa, więc zwijamy się jak tylko Baran zrzucił balast. ;) Jedziemy na Kolasin. Droga wije się serpentynami do góry co i rusz wpadając w tunele. Jest coraz fajniej. :drif: Załącznik 26024 Tankowanko pod Kolasin, coś zimnego do picia i jedziem. W Mojkovac odbijamy w lewo i wpadamy w kanion Tary. Załącznik 26026 Fajna droga, pusta i można się zamyślić Załącznik 26025 Dojeżdżamy do słynnego mostu nad Tarą, biorącego udział np. w "Działach Nawarony". Załącznik 26027 Załącznik 26028 Robi skubany wrażenie Załącznik 26029 Załącznik 26033 Widoki na dolinę Tary też są fajne Załącznik 26030 Załącznik 26031 A wysokość można ocenić dopiero jak się coś rzuci do rzeki. Kamyk leci z 10sekund. Trafiłem w wodę dopiero przy 3 rzucie, nieźle znosi. No i ta turkusowa woda! :bow: Załącznik 26032 Przeszliśmy most, pooglądaliśmy widoki i stragany z tandetą, wróciliśmy do motórów i zwijamy się dalej wspinać się po serpentynach pod Durmitor. :drif: Odcinek od mostu w stronę Żabljaka jest też niczego sobie. Wogóle jak narazie traski są przednie. :Thumbs_Up: Wyjeżdżamy na górę, się wypłaszcza, pojawiają się domki i kwatery, sporo samochodów. Zaczynamy poszukiwania lokum, bo na horyzoncie coś wisi i grzmi.:cold: Załącznik 26034 Dojeżdżamy do Żabljaka, podjeżdżamy do jakiś pokoi gościnnych (prawie każdy dom oferuje noclegi). Pytamy o możliwości i ceny. Właścicielka pokazuję klitkę z jednym łóżkiem małżeńskim za 15E od łba za noc. Noł łej, nie będę spał z facetem w jednym łóżku i za to płacił. :umowa: Normalny pokój 20E. Spadamy dalej. Następne lokum, dwie młode dziewczyny, dobrze gadają po angielsku, pokazują pokój, niestety cena taka sama. Chcę czegoś tańszego, w końcu to góry. Wychodzimy i idziemy z buta szukać. Nagle jakaś babka do nas biegnie i coś woła. Okazuję się, że ma domek do wynajęcia. Oglądamy, jest łazienka, kuchnia, jadalnia, spora sypialnia z dwoma OSOBNYMI wyrami + drugie pietro. W domku jesteśmy tylko my. Mi pasi. Pytamy o cenę. 8E/noc/osobę. :eek:. BIERZEMY i to na 3 dni z góry!! Pakujemy motóry na tarasik (wjazd trochu stromy, po trawie i sporym progu, ale dajemy radę i stoimy pod samymi drzwiami wejściowymi), wrzucamy bety do środka i zaczyna padać. Pierwszy i jedyny deszczyk na tym wyjeździe. ;) Załącznik 26035 [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=E65&daddr=43.1423527,19.2959647+to:Niez nana+droga&hl=pl&sll=42.831667,19.242554&sspn=1.23 4692,2.469177&geocode=FaI3iAIdUJcmAQ%3BFdBMkgId3G4 mASn9Rz3JPERNEzHxoeXPe1Oy0g%3BFR1_kgIdqMIjAQ&vpsrc =0&mra=mru&via=1&t=h&z=9[/MAP] Wreszcie jesteśmy w górach... :Thumbs_Up: |
Cytat:
|
Góóóry
7 Załącznik(ów)
Pada nie całą godzinę. Baran nie wytrzymał i poszedł na miasto w deszczu, Ja stwierdziłem, że zostaję. Chciałem odsapnąć, w deszczu mi się nie chciało łazić i chciałem też posiedzieć chwilę bez towarzystwa. Pojawiają się napięcia, przynajmniej u mnie.
Miejscówka jest fajna, pokoik też, wyro wygodne. :) Siedzę sam, słucham muzy, jestem w górach, jest ok. ;) Przestaje padać i wrócił Baran. Zbieram się i idę na miasto. Żabljak jest nie duży, jest market, mała stacja paliw, poczta, bank, jakieś knajpki, sklepiki. Taki klimat podgórski. Dużo ludzików z plecakami, trochę "odszczepieńców" z dredami. Ogólnie nie jest źle. Namierzam Tourist Info i idę popytać o możliwości szwędaczki. W środku młoda dziewczyna, dobrze mówiąca po anglijsku. Rzucam hasło: "jeden dzień, dwóch facetów chcących się zmęczyć w górach, szlak przynajmniej średnio trudny". Dostaję krótką odpowiedź: "Bobotov Kuk: najwyższy szczyt MNE, szlak średnio trudny, można podjechać na przełęcz, a z niej na szczyt są 3 godzinki dobrego marszu". Biorę to. :D Oglądam mapki i robię fotki, coś tam jeszcze dopytuję i się ewakuuję. Jeszcze zakupy i wracam na stancję. Barana niet, dostaję smsa, że jest gdzieś w okolicy i patrzy na góry. Siedzę, coś tam przeżuwam i studiuję mapkę przed jutrzejszym dniem. Będzie trochę wysiłku, ale lubię to. Prawdziwe góry, 2523m.n.p.m. :D Wraca Baran, mówi, że góry są jednak "ostrzejsze" niż Tatry i że może być trudno. Nakreślam mu to czego się dowiedziałem i jak by wyglądał plan na jutro. Przytakuje. Więc idziemy jutro w góry. :Thumbs_Up: Załącznik 26091 Rano się zbieramy, po raz pierwszy jadę w samych bojówkach i kurtce. Adrenalinka się już ujawnia. Do przełęczy mamy jakieś 10-12km, więc luzik. Niepokoi mnie trochę pogoda, wisi mgła i jest chłodno. Wyjeżdżając zaglądam jeszcze do IT, looknąć na mapę (na jedno wyjście nie opłaca mi się kupować mapy za 5E :p) i zapytać o pogodę: "jak wczoraj, raczej słońce, ale deszcz też możliwy". :dizzy: No cóż, góry, wszystko jest możliwe. ;) Baran w tym czasie się gubi, bo wygiął dzidę, zamiast poczekać przy IT. Wraca i jedziemy. Wjeżdżamy do PN Durmitor. :D Napotykamy parę na motórach z Węgier. Coś się ociągają, więc ich łykamy. Droga wąska, coraz bardziej kręta idzie w górę. Mgła trochę ogranicza widoki. Zatrzymujemy się przy jeziorku. Załącznik 26092 Załącznik 26093 Po kilkunastu minutach dojeżdżamy do Przełęczy Sedlo 1907m. Parkujemy motóry na żwirku. Rozglądamy się po okolicy i szykujemy się do wyjścia. Podjeżdżają dwie bety na austryjackich balach. Zjeżdżają na pobocze obok nas i słyszę grzmotnięcie. Bawarskie cycki leżą na boku, a kierownik obok na glebie. Baran biegnie pomóc, a ja robię fotkę. :D Nie mogłem się powstrzymać. :hehehe: Zapewne hamowanie przednim heblem na żwirku. Załącznik 26094 Atakuję nas koleś z biletami wstępu do Parku. Ulaznica kosztuje 2E, luzik. Nie ma żadnej budki, koleś siedzi w prywatnym samochodzie. Jak się ogarnąłem, to spakowałem kask do kufra i przepakowałem się na wyjście. Wtedy Baran wypalił z pytaniem czy nie zmieściłbym w kufrze jeszcze jego kurki moto, bo nie ma co z nią zrobić, a nie chce, żeby zmokła. Oczywiście jak mu rano mówiłem, żeby wziął swój kufer, stwierdził, że nie potrzeba, a kask schowa w worek foliowy. :dizzy: Akurat mój kask zajmuje cały kufer. Tym oto sposobem sam sobie dorzucił zbędnego ciężaru. :Thumbs_Down: Ruszamy i już po chwili mgła się rozwiewa, robi się zajefajnie z widooookiem na okolicę. :drif: Załącznik 26095 Załącznik 26096 Resztki mgły skrywają ostatki tajemnic Załącznik 26097 ... |
10 Załącznik(ów)
Idziemy szlakiem, ostro pod górę.
Załącznik 26122 Wchodzimy w wąski przesmyk na pierwszą przełęcz Załącznik 26123 Stromo, nawet bardzo, momentami idę na czworaka i wcale się nie muszę do przodu pochylać.:) W pewnym momencie jest 2metrowa pionowa ścianka, na i tak w miarę pionowym podejściu. ;) Znajduję drogę, wspinam się i czekam na Barana, obmyślając jak dalej się wdrapywać tamtędy. Słyszę nagle jęk paniki: "co ja mam zrobić, przecież nie miało być tak trudno". No to się zaczyna... Załącznik 26124 Pokazuję mu którędy wejść, ale dalej coś sobie nie radzi. Mówi, że się musi pozbyć plecaka, bo go przeważy. Ok. Wciągam plecak ekspanderem i już czuję dlaczego miałby go przeważyć. Waży kilka ładnych kilo (dwie kurtki, 2x1,5 wody i jakiś tam zbędny balast jeszcze :dizzy:). Biorę jego plecak i wyłażę z nim na przełęcz. Nie ogarniam po co mu tyle rzeczy, ale na szczęście nie ja to będę nosi, mam nadzieję. :p Ja mam mały plecaczek z camelbagiem, trochę żarcia i kurtkę do tego przypiętą, no i 0,75 wody w kieszeni w bojówkach. Wsio. Idzie mi się dobrze, mimo, że w górach dawno nie byłem. ;) Formacje skalne zajefajne, a ich różnorodność też niczego sobie. :) Załącznik 26125 Krajobraz coraz bardziej surowy, dużo luźnych, sporych kamulców. Załącznik 26126 Załącznik 26127 Po 1,5h lajtowego marszu dochodzimy do znaku na szczyt. Jeszcze drugie tyle. Załącznik 26128 Widać go już od jakiegoś czasu. Przypatrując się podejściu widzę trochę małych, ruchomych punkcików na zboczu. Już widzę którędy będziemy iść. Chwilę to zajmie. Co do szlaków, to są znakowane białą kropką w czerwonym kółku. Sęk w tym, że wszystkie szlaki mają ten sam znak. :dizzy: Czasem znaki są słabiej widoczne (z boku na kamieniu,zarośnięte), a ścieżki się rozchodzą w różne strony. Przeważnie jednak na skrzyżowaniu szlaków są strzałki na obiekt docelowy, więc można się odnaleźć całkiem dobrze. :Thumbs_Up: Łapiemy oddech i atak. Załącznik 26129 Z każdym metrem widoki są coraz lepsze Załącznik 26130 Załącznik 26131 Dochodzę na przełęcz przed szczytem. Ludzie siedzą, odpoczywają lub szykują się do ostatniego podejścia. Widzę rodzinkę z ok. 12letnim dzieciakiem. Słyszę mowę ojczystą, więc zagajam jak daleko na szczyt. W odpowiedzi słyszę, "że już tylko kawałek, końcówka trochę ostrzejsza, ale do wejścia". Mówi mi to ok. 40-50 letni facet w trampkach, z żoną i dzieckiem. Lajcik, myślałem, że będzie trudniej. :D |
Bobotov Kuk
16 Załącznik(ów)
5 min na przełęczy i ruszam dalej. Nie chcę się wychłodzić i wypadać z rytmu. ;) Baran gdzieś tam za mną zmierza.
Najpierw żwirowe osuwisko, później przechodzi w wąską ścieżkę po zboczu. Ruch jest, ale nie za duży. Załącznik 26132 Chmury się fajnie przelewają przez skały Załącznik 26133 W pewnym momencie ścieżka przechodzi w skalne półeczki idące po grani na sam szczyt. Załącznik 26134 Czuję dreszczyk i fajny strzał adrenaliny. Atakuję bez zastanowienia. :D Fajne podejście, trzeba każdy krok obmyślać. :cool: Jak jestem już na ścianie, dochodzi Baran i słyszę kolejny lament: "ja tam nie idę, się zabić można, bez zabezpieczeń? Przecież to niebezpieczne itp." Odpowiadam, ze jest lajcik i można spokojnie iść. Baran dalej swoje. Stwierdzam, że nic na siłe, ale ja idę, a on niech robi co chce. Ta osoba w niebieskim to starsza Pani, oczywiście Polka, która schodziła z góry. Więc luuuzik. :D Proszę Panią, żeby przekazała koledze, że da się tam wejść bez problemu. Później słyszę tylko jak odmawia. :oldman: Załącznik 26135 Cóż, włażę sam. :) Załącznik 26136 No i jest...najwyższy szczyt Czarnogóry, wyżej już w tym kraju nie wlezę. :rolleyes: Załącznik 26138 Jest skrzynka z księgą pamiątkową i pieczątką. Załącznik 26137 Dokonuję stosownego wpisu o wyższości afrykanerów nad transalpowcami :hehehe:, przybijam pieczątkę na bilecie i podziwiam widoki. :D Załącznik 26141 Załącznik 26140 Na szczyt dochodzi grupka Słowaków, których widziałem na przełęczy pod szczytem. Słyszę jak mówią o Polaku co siedzi pod szczytem i nie chce wejść. :haha2: Załącznik 26139 Siedzę na szczycie, wcinam wafelka, zagryzam jabłkiem, myślę o różnych rzeczach, patrzę na okolicę i się czilałtuję. Bez napinki, dobre motto. ;) :Thumbs_Up: Załącznik 26149 Załącznik 26150 Załącznik 26151 Widoki są tylko na jedną stronę, bo z drugiej przelewa się chmura. Na szczęście aparat ma samowyzwalacz, żeby sobie zrobić fotkę na szczycie. :) Załącznik 26152 Po jakiś 30min, mokra chmura przelewa się w końcu przez szczyt, więc trzeba się zwijać. Zejście idzie mi dużo szybciej i jakoś tak na luzie pełnym, skaczę jak kozica. :cool: Szybko doganiam Słowaków, którzy ruszyli kilka minut wcześniej :D Załącznik 26153 Załącznik 26154 Na przełęczy widzę Barana, mijam go i informuję, że idę na dół... |
Ten Baran to jakaś wysokogórska odmiana gatunku ;)
Czarnogórska :p |
No właśnie niezbyt wysokogórska, raczej nizinno-pagórkowa. :p
|
No właśnie, a się na tygrysa rzuca :p :D
|
Ano :hehehe:
|
No pięknie Panie, pięknie...aż żal patrzeć,że się zima za oknem robi.
|
Fajne wejście.
Jak właziłem na Mitikas ( najwyższa w Grecji ) też końcowe paredziesiąt metrów trzeba było się czepiać prawie pionowej skały. Na szczycie również księga była. |
10 Załącznik(ów)
Znowu mi się pojawia myśl: "po co się włazi na góry...:Sarcastic:"
W dół się idzie szybko, pewnie dlatego, że mam długie nogi. :D Doganiam i wyprzedzam większość osób, które ruszyły sporo wcześniej. ;) Na dole już wcześniej mnie intrygowały resztki zostawione na skale...czy to specjalnie czy przypadkiem??:rolleyes: Ale nie sprawdzałem czy smaczne, jakby co... ;) Załącznik 26165 Idziemy dalej w stronę motórów zostawionych na przełęczy. Załącznik 26166 Ostatni rzut oka na Bobotova, fajna górka Załącznik 26167 Skały jak czesane grzebieniem Załącznik 26168 Po drodze korzystam jeszcze z bardzo rześkiego źródełka w skale. Ożywcza woda ląduje w butelkach, na karku i paszczy. Mniodnie. :) Baransky nagina dalej nie czekając. Widzę już przełęcz i motóry. Jeszcze tylko ostatnie, strome zejście i koniec łażenia po górach. :( Załącznik 26169 Załącznik 26170 Załącznik 26171 Po dotarciu na "parking" zrzucam buty i skarpety i łażę na bosaka po "alpejskiej" łączce. Stopy są mi wdzięczne. ;) Załącznik 26172 Dochodzi Baran, którego wyprzedziłem na ostatnim zejściu. Siada niedaleko. Tak siedzimy chwilę, a potem pyta co planuję dalej? Odpowiadam, że narazie jest czilałt w :Sun:, a potem się zobaczy, bo dzień jeszcze młody (ok. 17). Po kolejnej chwili stwierdza, że wraca do Żabljaka i może pojedzie nad Czarne Jezioro. Oddaję klucz i nie zatrzymuję. Kontempluję dzisiejszy dzień w spokoju. :cool: Szlak był taki jak go dziewczyna w IT opisywała, dość trudny, ale bez przesady. Zajął mi ok. 3h w górę i jakieś 2h w dół. Jak dla mnie bomba. :) Na koniec trzaskam jeszcze mała sesyjkę Afry u progu szlaku. Załącznik 26173 Załącznik 26174 No i to jeszcze nie koniec mojego dnia. Ale o tym później. :) |
Cytat:
u grzebiesz w bombie....:vis: fajna relacja wiec nie ociągaj się plisssssss:Thumbs_Up: |
Cytat:
W tamtej chwili też byłem wyżej niż przedstawiciel TA. :D Następna część się szykuje. Ale może mi to chwilę zająć. ;) |
Durmitor po raz pierwszy
8 Załącznik(ów)
Tak sobie leżę na trawce, patrzę na góry, słońce przygrzewa. Fajnie jest. Ale ile można tak leżeć? :p Przecież jestem w Durmitorze, wachę mam, czas też, no i chęci się znajdą. :D Po jakiś 20min się zbieram. Płoszę z lekka turystów i wyginam dzidę w głąb parku. :at:
Załącznik 26190 Asfalt dobry, kręci się strasznie. :drif: Połykam kolejne kilometry, łeb mi się mało nie ukręci od tych widoków, a tu jeszcze trzeba patrzyć pod koło i w dal co się dzieje na trasie, bo ciasna dosyć mocno. :dizzy: Załącznik 26191 Na szczęście o tej porze ruch nie jest za duży, ale ślepe winkle na skraju skarpy wymuszają czujność. :umowa: Załącznik 26192 Na drodze potrafi też być piach, żwirek, kamienie, odchody, właściciele odchodów... Załącznik 26193 Ale nic to, jedzie się wyśmienicie. Chłonę całym sobą okolicę i normalnie zbieram szczękę z gleby niemal za każdym zakrętem :drif: :bow: :Thumbs_Up: Załącznik 26194 Tak sobie jadę, cykam fotki, to i pomyślałem, że nakręcę filmik. A tu zdziwko. Bakterie w aparacie się kończą definitywnie. No przecież nie odpuszczę takiej okazji: Durmitor przy zachodzącym słońcu, prawie bez turystów, no i jeszcze jadę na lekko. ;) Mapa w łapę i patrzę gdzie by tu zanabyć prund w paluszkach. Oczywiście w tej okolicy prawie nic nie ma. Widzę miasteczko Trsa tuż przy parku, na mojej trasie. No to naginamy. Tam musi być choćby kiosk. :rolleyes: Wyjechałem z Parku, górki się kończą, ale łeb się nadal kręci niemal dookoła, aż ciężko się na drodze skoncentrować. :dizzy: Mijam jakieś pojedyncze domki, czasem jest ogłoszenie o sprzedaży sera, jakiś inwentarz żywy się plącze. Jest Trsa. W mieścince są ze trzy domki i jakaś knajpka, ale sklepu nie namierzam.:Sarcastic: Przed knajpką stoi kilka motórów (LC8, R12gs), kilka terenowych Landków, jakieś kłady. Szybka ocena sytuacji i wyginam dalej, pojadę do Plużine na dole. Tam na pewno będzie sklep. Co z tego, że to kolejnych kilka km dalej. Jest piknie. :) Naginam dalej, bo słońce już zaczyna się zbliżać do horyzontu. Dziiida. :D Teren wchodzi w las i zaczyna się obniżać, wracają serpentynki. Nagle zaczynają się też tunele. Załącznik 26195 No i znowu mnie widoki rozwaliły na łopatki. :bow: Droga kręta jak świński ogon, tunele wykute w skale na zboczu góry, widok na jezioro Pivskie w dole. No normalnie jestem w raju. :eek: Banan na pysku chyba mi się kończy gdzieś przy potylicy. :D Zjeżdżam na poziom jeziora, wyjeżdżam z tunelu i atakuję Plużine. Od przełeczy Sedlo minęło jakieś 38km, ale jakich kilometrów. :dizzy: Sklepik, biorę bakterie, coś do picia i coś słodkiego. Jest super. Ludzie się dziwnie patrzą, wychodzą ze sklepów, nie wiem o co kaman, bo wyglądam całkiem normalnie. :rolleyes: I nawet starałem się tszody nie robić w mieście, a to, że się trochę spieszę i jestem nabuzowany energią to co innego. :d Hopsa z krawężnika i dziiiida spowrotem. Bakterie załadowane, można nagrywać. ;) Jeszcze tylko rzut okiem na Pivsko Jezero Załącznik 26196 Na wprost, na/w górze widać gdzie się będę za chwilę wspinał :drif: Załącznik 26197 i znowu wpadam w tunel na górę. :Thumbs_Up: :at: :drif: Nawrotki w tunelach, w zupełnej ciemnicy, jak się wpadało ze słońca to NIC nie było widać, normalnie czarna d.....ziura, a tu trzeba po winklu jechać. :eek: I te skrzyżowania w tunelach, normalnie czaaaad. :Thumbs_Up: :) Wyjeżdżam znowu na górę. Naginam w stronę Durmitoru. Ruch już prawie żaden, no i bardzo dobrze. :D Doganiam przed Parkiem 3 terenówki z turystami. Cięęężko było ich wyprzedzić, mimo, że próbowali mi robić miejsce. Jak się udało, to uciekłem kawałek i zrobiłem szybki postój na włączenie aparatu. No to teraz się zacznie (trochę długie te filmiki, ale nawet nie mogłem ich obciąć, bo nie było z czego :rolleyes:). Jakość szałowa nie jest (musiałem je skompresować, bo trochę dużo ważyły i bym je uploadował chyba tydzień :(), ale jak na aparat za 200zł to jest cacy. ;) Nagrałem praktycznie cały przejazd przez Durmitor. Leciałem oporowo (max ponad 80km/h), teraz już była tylko koncentracja na drodze. :at: Samochodów prawie nie było i dobrze, bo czasami przeginałem.:oldman: Na szczęście dobrze widać trasę w dal, więc można za wczasu zobaczyć co się zbliża, przeważnie. :rolleyes: Widziałem samochody, które wypadły z trasy, ale jakoś mnie to nie ostudziło. :p Do Żabljaka dojechałem po ciemaku. Nawet mi nie przeszkadzała wizja spotkania z Baranem... Dzień był szałowy, byłem tak naładowany energią, że aż mnie nosiło. Usiedzieć nie mogłem. Wlazłem na najwyższy szczyt MNE, a potem jechałem najlepszą trasą jaką w życiu na motórze pokonałem. Jak narazie THE BEST. :drif: :D :bow: :Thumbs_Up: :blues: :eek: :at: [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=Nieznana+droga&daddr=43.125,19.10955+to :43.1801773,18.9268857+to:Nieznana+droga&hl=pl&ll= 43.146088,18.983688&spn=0.339165,0.529404&sll=43.1 2805,19.038277&sspn=0.169633,0.264702&geocode=FVOM kgIdwrwjAQ%3BFQgJkgIdrpYjASl_O5UJkT5NEzF0ZM6Bg22zC Q%3BFZHgkgIdJc0gASmhq-6r9CNNEzHtQyjRI6Yj9Q%3BFUV9kgIdeIofAQ&vpsrc=6&mra= dpe&mrsp=1&sz=12&via=1,2&t=m&z=11[/MAP] A dalej będzie tylko lepiej. ;) |
:lukacz:
|
Cytat:
Dobrze zapodajesz. Nie rozleniwiaj sie jak Lena! :D |
Dzięki za przygotowywanie tej relacji dla nas.
Bardzo fajnie się czyta! Nie ociągaj sie zbytnio:) PS. Niejednokrotnie, miedzy wierszami można wyczytać, że raczej kiepsko się dobraliście na wspólny wyjazd:mur: No cóż, bywa... "Nawet mi nie przeszkadzała wizja spotkania z Baranem..." Edit: Zbyt długo ociągałem się z odpowiedzią i niezauważyłem powyższego postu |
Ano da się odczuć :o
Nie wiem co gorsze. Dobry kompan i zły moto Czy dobre moto i zły kompan :dizzy: |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:19. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.