Pawel_z_Jasla |
05.10.2012 13:30 |
Drugi rok na adv 1150 i zawsze z przyjściem jesiennych chłodów pojawiają się te same kłopoty: po tygodniowych negocjacjach z rodziną dostaję upragnione pół godziny „bez dozoru”. Godzina ubierania gadżetów, przypinania frędzli, sznurowania klubowej kamizelki, pastowania kozaków, polerowania orzeszka, stawiania grzywy na cukrze, uzupełniania brakujących fragmentów tatuaży /znowu zeszły podczas mycia/, i wreszcie idę do garażu. Garaż mam wolnostojący kilkanaście metrów od chaty więc podróż w pełnym rynsztunku wymaga wysiłku ale cóż się nie robi dla 30 minut wolności. Otwieram wrota a tam ZONK – maszyna okurzona a chromy matowe. Zdejmuję to co chwile wcześniej ubrałem i biorę się za mycie, pastowanie, polerowanie, głaskanie i inne czary. Około 17.00 jestem już gotowy, tzn. mogę się znowu przyzwoicie odziać i sprzęt wyprowadzić. Już niemal witam się z gąską a tu kolejny problem, szkodnik auto tak zaparkował, że ani rusz motocyklem się nie zmieszczę bez zjeżdżania z kostki na mokrą trawę. Jak to zrobić ?? zaraz za krawężnikiem jest nieco błota więc i opony pobrudzę, cóż trzeba znowu niepierd… do domu, brać klucze, odpalić i przestawić szkodnikowy katamaran. Nie dość, że pot już na dupie czuję to jeszcze frędzle z kurtki drzwiami przytrząsnąłem i dwa odpadły – jakaś masakra. No ale jest sukces, dosiadam rumaka, przekręcam kluczyk, naciskam starter i …. Cisza jak makiem zasiał, nawet nie piąknie !! Przypominam sobie od razu wszystkie ostrzeżenia i zdjęcia z tematu „dlaczego lubię/nie lubię BMW”. Trzykrotnie w lewo krowę obchodzę, próbując dopasować stan faktyczny do deklarowanych na forum awarii bydlęcia. Wał kurw… jak na złość cały, nic nie cieknie, oliwa na dnie bo na dnie ale jeszcze w okienku się pokazuje /mimo, iż ostatnio dolewał pewnie z 2000 km. wstecz/, sprzęgło i skrzynia wydają się działać, wszystko błyszczy – w końcu polerowałem, a to bydle i tak nie chce gadać. Ja się tam na mechanice nie znam więc dzwonie po kumpla, który z powodu braku czasu próbuje mi pomóc jedynie via telefonik. Po godzinie wspólnego diagnozowania i szczegółowych oględzin zauważam, że pomimo przekręcenia kluczyka kontrolki się nie zapaliły. Noooo !! to już wiem, rok temu w listopadzie tuż przed samym wyjazdem na Sycylie też badziew zagadać nie chciał. Ponownie wprowadzam sprzęta do garażu i o 19.30 ładowarka z lidla, zielonym światłem informuje o pełnym naładowaniu baterii, pełen sukces !! auta syna już nie ma – gdzieś w między czasie pojechał, więc motocykl postanawiam odpalić w garażu i z pełna pompą wstrzelić się prosto w furtkę. Otwieram drzwi, siadam, odkręcam manete i jak w coś nie zapierdole… aż sąsiad wybiegł z domu /zaraz obok są tory i chłop pewnie myślał, że się pociąg wykoleił/. Tym razem diagnozę stawiam szybko – wyjechałem z oświetlonego garażu prosto w czarna dupę, kurw… !! zapomniałem, że mamy już październik i po 19.00 zmrok zapada a Ja blendy od wakacji w N-103 nie poniosłem. Wzrok do ciemności się przyzwyczaja, szacuje straty: Beemka niby cała choć znowu wymaga dopieszczenia bo się na złość w tą mokrą trawę i błoto za krawężnikiem wyjeba… za to kosz na śmieci pięknie strzaskany /w co drugi piątek wywożą a małżonka uczynna jest i chciała śmieciarzom ułatwić, więc kosz aż pod bramkę podsunęła/. Mam to wszystko w dupie !! na dziś już się i tak mocno najeździłem !! jeszcze tylko 59 minut rozbierania i po wyprawie. Panie i Panowie, Gs1150 to totalny badziew – mnie się przez dwa lata już drugi raz na jesień akumulator rozładował i to taki jeszcze fabryczny - oryginalny z niebieską naklejką BMW !! podobnie jak i cały motocykl z 2004 roku. Jak radzicie ?? wymienić już ten akumulator ?? czy jeszcze poczekać ?? – w końcu mam ładowarkę z Lidla. Najlepsze na koniec – taki konkurs ogłaszam: ile razy musiałem powtórzyć opisaną procedurę aby na trasie garaż/bramka przez dwa sezony dobić coś pod 20 tkm. ?? Chcąc ułatwić podam, iż od drzwi garażowych do wspomnianej furtki brukarze 3 h. i 27 minut, kostkę na szerokości 3,85 metra układali. Zwycięzca otrzyma te dwa frędzle, które mi drzwi szkodnikowego katamarana urwały. POZDRAWIAM:at:
Ps.
Gdybym planował w przyszłości wyjazd za furtkę, to z uwagi na bezawaryjność zabrał bym AT ale na takiej trasie jak wczoraj żadne pęknięte wały i inne elektroniczne awarie mi niestraszne. Jestem, byłem i będę „czarnuchem” ale nie ortodoksyjnym ;)
A wracając do tematu Gs 1250 to motorek niczego sobie - mnie się podoba. Raczej na 100% będzie wersja ADV na szprychach i nieco innym zestrojeniem oraz dedykowanymi jej wodotryskami.
|