![]() |
Transfogaraszan oraz Transalpina i multi cujka ewrydeja [Maj 2012]
1 Załącznik(ów)
Ponieważ na każdym zebraniu jest taka sytuacja ,że ktoś musi zacząć,
główny Basior czyli ja zaplanował wyjazd na południe! Padło hasło Rumunia. Cele standardowe, ale w doborowym towarzystwie! Skład wyklarował się sam! Od Lewej Mariusz Maniek I ,który na chrzciny dostał motorynkę. Sławek, którego nie trzeba przedstawiać czyli dzik dolnośląski. Calgon, którego Rumuni traktowali jak swojego Mariusz Maniek II-Giejesiarz przerobiony na Afrykanera w 100% w dodatku mechanik z którym nie bałbym się popsuć promu kosmicznego. Wojtek który mówi dużo mniej ode mnie, ale za to działa i zawsze jest przygotowany do każdej sytuacji.(no prawie każdej, ale o tym później) |
no dawaj dalej, boś się za bardzo nie rozpisał ;)
|
Sławek podobno masz mine jak surokatka muszę sprawdzić szto eta.
Czosnek jak możesz wrzuć watek do "trochę dalej" bo po Tokaju już jestem:-) |
I co? Tyle? Koniec?
|
Cytat:
Pojechali, spali na dywanie, jedli cebulę i pomidory. Calgon jest głównym basiorem co znaczy, że zorganizowali konkurs na największy brzuch i Calgon wygrał;) Takie żarty:) Pisz Calgonie Pisz! |
:lukacz:
|
pewnie była jakaś mapa...potem kolejna butelka i się chłopaki rozmarzyli ...;-)
rano nastał dzień...ból głowy...a za oknem znajomy widok :dizzy: "Był sobie król i królowa....to juz jest bajki połowa. Potem przyjechał goniec ..i na tym bajki KONIEC" |
.... zrobiłeś tylko jedną fotkę !
Trza Calgona pochwalić za organizację i rolę Basiora . Rumuński perfect :Thumbs_Up: |
Cała wyprawa napisana prawie jednym zdaniem. Brawo Calgon:D
|
Bujac sie dopiero zdjecia otrzymałem! zaczynam od jutra;-)
|
jest jutro czyli dziś :D
:lukacz: |
A tu pustooooooooooo..................
|
Cytując klasyka:
"Calgon...w ryja???" |
Calgon, jeszcze nic nie napisałeś a już masz 1000 odsłon :D
|
4 Załącznik(ów)
Jak to zwykle bywa perturbacje z wyjazdem trwały do ostatnich minut.
Gdy już dogadałem się z Mariuszem(bmw) co do godziny czyli zaraz po pracy, drugiemu Mariuszowi(aprilia) wypadł jakiś kurs do innej mieściny i miał spore spóźnienie. Dogadaliśmy się, że my pojedziemy sobie spokojnie we dwóch a on nas dogoni. Sytuacja była na tyle prosta, że mieliśmy ustalone miejsce noclegu niedaleko Myślenic. Umówiłem się z Mariuszem na stacji paliw przy wylocie z Wrocka.Czekał na mnie chwile a było bardzo gorąco. Podejrzewam ,że pływał już w swoich ciuchach. Widząc GS zapakowanego w 3 kufry i worek oraz tankbag zapytałem czy aby na pewno jedziemy do Rumunii? Wyglądało mi to na miesięczny wypad do Mongolii sądząc po pakunkach. Szybciorem ustaliliśmy aby nie pchać się na nielubianą przez nas autostrade A4 i ruszymy przez Grodków na Głuchołazy czyli przejście z Czechami. Droga pusta słońce wali cóż chcieć więcej.Piątek po pracy i perspektywa wolnego motocyklowego tygodnia to jest to. Przemieszczając się bocznymi drogami wzdłuż rosnącego rzepaku dotarliśmy do granicy. Kierunek obraliśmy na Cieszyn czyli po drodze trochę górek.Meldując się wieczorkiem w Myślenicach zaczęliśmy dzwonić. Rafał u którego mieliśmy zanocować już znudzony oczekiwaniem przygasił grila i czekał na nas zniecierpliwiony. Drugi Mariusz dysponujący swoją Aprilią objuczoną jak wielbłąd nie odbierał telefonu. Pomyślałem, że pędzi autostradą A4 gdyż wyjechał 4godziny po nas. Rafał jak zwykle przywitał nas bardzo gościnnie i udzielił ostatnich wskazówek co do naszych Rumuńskich planów. W końcu wpadł do nas zziajany Mariusz.Wypijając trzy karniaki pożalił się ,że miał przygodę. Pędząc do nas a czas miał niezły poczuł swąd. Nie możliwe aby dochodził z mojego motocykla pomyślał. Jednak uświadamiając sobie rozmowę ze mną dzień wcześniej oblany zimnym potem zjechał na stację spodziewając się pióropusza ognia na swojej dupie. Rozmowa wyglądała tak. -Maniek te sakwy są moim zdaniem za blisko tłumików nie sądzisz? -Człowieku to są carbonowe Akrapowicze one się nie grzeją dotknij. -I co ?pewnie nawet takich na oczy wcześniej nie widziałeś. -Dobra ok jak tam chcesz tylko pozapinaj dobrze ten czamadan bo wieziesz moja karimate:-))) Efekt był taki że Maniuś zjeżdżając na Shella modlił się aby mieli gaśnice. Karbon jednak się nagrzał :-)))))))))))) Dobrze, że nic się nie stało.Szkody poza sakwami to przytopione kalesony na stałe do torby. Najbardziej jednak Maniusiowi było żal jego najlepszych bokserek, które przyjarały się w idealnym miejscu. Na sam koniec dorwaliśmy się do komputera przeglądając pogodę w Rumuńskich górach.My byliśmy dobrej myśli, Rafał natomiast traktował to lekkim uśmiechem. |
:d :d
|
kurde leżę i kwiczę ze śmiechu :haha2:
no tak, strażaka to zawsze trzeba mieć w pobliżu :Thumbs_Up: |
Ta brązowa plama na bokserkach to od ognia??:haha2:;)
|
4 Załącznik(ów)
Drugi dzień zaczął się skąpany w słońcu.Śniadanko i ostatnie poprawki w maszynach. Trytytki i takie tam różne dziwne rzeczy.
Kurs na Krościenko nad Dunajcem.Okolica piękna do, której zawsze miło się wraca.Pieniński Park Narodowy i widoczne z daleka ośnieżone Słowackie szczyty przypomniały, że jedziemy w góry. Według naszego planu noc chcieliśmy spędzić już w Rumunii także podziwianie widoków zostawiliśmy na później. Trasa z granicy na Keźmarok to sieć zakrętów położonych w górach.Istna bajka, praktycznie cały czas zakręt las, zakręt las. Przejechaliśmy niezbyt duży odcinek a byliśmy nieźle zmęczeni tymi winklami. W między czasie dzwonił Wojtek, który wyruszył z Lubaczowa i z którym mieliśmy spotkać się gdzieś w Rumunii. Cały czas trzymaliśmy się dróg żółtych czyli drugorzędnych. W ten sposób dojechaliśmy do granicy Węgierskiej, która przekroczyliśmy w Aggtelek. |
3 Załącznik(ów)
Chwila do namysłu i padło hasło Tokaj.
Kompanów nie trzeba było namawiać. Obok nazwy Eger to druga mieścina ,która kojarzyła nam się z Madziarami.Im bliżej celu tym więcej rosnących pól z winoroślami. Słońce paliło najmocniej jak dotąd w tym roku.Same miasteczko położone jest u stóp wulkanicznej góry Tokaj i można zobaczyć wielu turystów w tym również Polaków chcących zakosztować tutejszych specjałów. Mijaliśmy okazałe winiarnie z restauracjami.Chwile się rozmarzyłem nad wizytą w takim przybytku.Dobre żarcie picie winka z beczek w winnicy. To mogłoby być ciekawe.No ale cóż... Pyrkając powoli biegiem patrolowym oglądaliśmy zabudowania natrafiając na miejsce dla nas odpowiednie. Polska flaga obok węgierskiej zmobilizowała nas do zakupów u właściciela. Kupiliśmy ok. 12 litrów magicznego trunku i jakoś nikt nie marudził, że nie ma miejsca na motocyklu. |
1 Załącznik(ów)
Czas uciekał jak szalony także wszyscy chcieli już być w Rumunii.
Jakoś dziwnie się stało, że nikt nie posiadał papierowej mapy Węgier. Ja miałem Rumunie,Maniek Czechy i Słowację. Nasze nawigacje były schowane i dokładnych oraz świeżych map nie miały.Miały być użyte w razie czego. Czego? Tego sami nie wiedzieliśmy. Do granicy zostało ok 100-150km.Zdecydowaliśmy się przekroczyć ja ok 30 km. poniżej Satu Mare jadąc na miasteczko Carei. Jeszcze na terenie Węgier podejmowaliśmy również jakieś idiotyczne próby montażu gps na cyferblacie afryki. Zupełnie niepotrzebnie i nie wiadomo po co. Gdy już znaleźliśmy się w północnej Rumunii wyraźnie dało się odczuć biedę.W szczególności odnosząc się do części południowej. Jest to moje subiektywne odczucie i opierałam się na tym co zobaczyłem a nie przeczytałem. W tej części więcej ludzi, jeśli w ogóle rozmawia w jakimś obcym języku to mówi po niemiecku.(pewnie mieli okazje dorabiać u naszych zach. sąsiadów). Z młodzieżą np. w części środkowej bez problemu można porozumieć się po angielsku. Ciekawe, że im bardziej na południe tym więcej było stacji benzynowych na ,których mogliśmy zapłacić kartą. Robiła się szarówka i rozkładając moja mape Rumunii zaproponowałem ,że spróbujemy znaleźć jakieś miejsce do spania w okolicach dość dużego jeziora w miejscowości Andrid. Po drodze trafiliśmy jakiś zamkniety camping, którego własciciel jednak nie chciał otworzyć. Sam Andrid okazał dzuirą w d... pośrodku niczego. Jeziora tam dawno nie było tylko pola i rozlewiska. Standardowo po dziurawych drogach ganiały pieski oraz większe zwierzaki. W tym samym czasie Wojtek dotarł do Satu Mare i powoli wypytywał nas o nocleg. Przed nami rozpościerała się nocka w tzw. Wietnamie na polu. Koledzy przemianowali nazwę miejsca na Android i delikatnie ciągnęli ze mnie i mojej mapy łacha. |
:lukacz:. Ech, przynajmniej se poczytam i poślinię się bo być z wami nie mogłem.
Dawaj dalej:Thumbs_Up:. |
3 Załącznik(ów)
Wojtka nie ma i nie odzywa się od jakiegoś czasu a my stoimy na polnym zakręcie na którym mija nas co jakiś czas zbłąkany traktor.
Zapalam światła co by w nas nie wjechał. Maniek GS proponuje już powoli rozbijanie namiotu w polu za drzewkami. Ja zaczynam się zastanawiać jak znajdzie nas Wojtek. W końcu zatrzymuje się obok nas jakaś Dacia.Wersja pewnie tylko na Rumunie o czym świadczą zielone LEDy jako obrysówki. Właściciel kieruje nas na miejscowość Tasnad. Podobno tam mamy znaleźć jakiś nocleg. Pisze Wojtkowi gdzie zmierzamy. U Wojtka w tym czasie czarna seria. Wojtuś łapie pierwszą gumę. Ciężko go jednak zniechęcić do czegokolwiek i jest nieźle przygotowany także nawet w trudnych sytuacjach nie traci humoru. Narzekał coś później na Mitasa, ale ja kompletnie się z tym nie zgadzałem. Generalnie my szukaliśmy noclegu a on walczył z przebitymi kołami. Nie był osamotniony bo zapoznał nowych kolegów....:-)))) Nam w końcu udało się znaleźć miasteczko w którym mieliśmy znaleźć nocleg. Po drodze odwiedziliśmy przydrożny rumuński bar w którym wypiliśmy po małym piwie. Mariusze cały czas śmiejąc się z mojej mapy zakupili na stacji benzynowej po nowiutkiej mapie Rumunii. To był dobry ruch jak się okazało w przeciągu dalszej wyprawy. Gdy naszym oczom ukazały się hotele i pensjonaty byłem pewien, że coś znajdziemy. |
2 Załącznik(ów)
Nie myliłem się.Na jakimś rondzie miejscowa policja zrobiła kontrole gdyż mnogość różnego rodzaju aut marki Dacia podświetlonych na różne sposoby poddana była szczegółowej kontroli.
Podejrzewaliśmy, że odbywały się tam nielegalne wyścigi co najmniej jak w Szybcy i Wściekli. Nie zastanawiając się pierwszy podjechałem do przedstawicieli władz aby nie budząc podejrzeń zapytać o drogę. Panowie chętnie wskazali drogę a ja nie ściągając kasku miałem w pamięci nasze małe piwko. Mieścina była jakimś letniskiem po którym przechadzało się wiele młodzieży co chwile pokazując na hondę panowie unosili kciuk do góry mówiąc very good. Poczułem się trochę lepiej gdyż miałem w głowie komentarz Polaka ,który widząc mnie i Mańka na stacji benzynowej zapytał czy mój motocykl dojedzie do Rumunii bo ten bmw to na pewno. Szybkie negocjacje i okazało się, że nigdzie nie ma miejsc, ale recepcjonista zna gdzieś tam kogoś i nas przenocują. Wylądowaliśmy w apartamentach jakiejś starszej Pani która skasowała nas 70 zł za 4 osoby i pomogła zabezpieczyć maszyny. Wojtek w tym czasie eksplorował wszystkie okoliczne dziury w czym skutecznie pomagał mu jego garmin. Czekając na Wojtasa niektórzy po tak ciężkim dniu skutecznie oddali się Tokajowi. Wojtek w linii prostej miał do nas jakieś 30 km co nie przeszkodziło mu zrobić 150, ale w końcu szczęśliwie dotarł i kompanija zwiększyła się do 4 osób. |
4 Załącznik(ów)
Poranek był wspaniały.Piękne słońce coś blisko 30 stopni.
Wyspani i bez efektów ubocznych spożycia Tokaju chętnie zaczęliśmy pakowanie i planowanie trasy. Wpadł do nas na chwile jeszcze sąsiad właścicielki u którego szanowna Pani kazała zaparkować motory. Coś tam pobełkotał i pomocnica w dość podeszłym wieku łaziła za mną mówiąc w rodzimym języku różne rzeczy. Nic a nic nie qumałem o co tej Pani chodzi.Panowie jednak mocno się poruszyli gdy otworzyła usta i powtarzała szokolada ,szokolada. Nie muszę komentować jaki stos dwuznaczności wytaczał się z ust kolegów. -Calgon dawaj nie krępuj się ona chce w czekoladę. Czułem przez skórę, że trzeba się ewakuować. Zlitował się Wojtek proponując swoją tabliczkę.Otworzył tankbag a tu zonk. Pani dostała na czekoladę parę Lei i uwolniłem się. Ruszyliśmy ostro przed siebie.Ja zarekwirowałem jedną z aktualnych map i pomyślałem dość tych asfaltów trzeba korzystać z tego po co tu przyjechaliśmy. Nasze zdziwienie dopełnił fakt ,że raptem 10 km od miejscowości w której nocowaliśmy pojawiły się piękne polany i pełno miejscówek na spokojny i przyjemny nocleg na łonie natury. Szuterki nastroiły mnie megapozytywnie.Prędkości na budziku pokazywały trzy cyferki.Brak zwierzaków i aut na trasie pozwalał korzystać z całej szerokości drogi. Było sucho także trochę zaczęło się kurzyć i zachowywaliśmy odstępy między sobą. Wiedziałem, że klan enduro jest wniebowzięty,martwiłem się tylko co powie Mariusz na swoim nakedzie. On jednak szybko rozwiał moje wątpliwości. Ruszyliśmy w kierunku Poiana-Horea, który polecił nam Raf. Góry Apuseni to były pierwsze miejscówki w których zasmakowaliśmy Rumunii takiej, której oczekiwaliśmy. |
3 Załącznik(ów)
Na krówki mimo wszystko trzeba uważać tym bardziej ,że mają dość luźne podejście do wszystkiego co dzieje się wokoło.
Drogi białe to było to co nasze motocykle lubią najbardziej.Tego dnia zrobiliśmy 300 km prawie nie dotykając asfaltu. Jakoś nie po drodze nam było do jaskiń i zamków.Myślę,że te różne ciekawe miejsca muszą jeszcze poczekać. Tydzień to tyle co nic. Miejsce na nocleg znaleźliśmy była to przepiękna polanka niedaleko kopalni Rosia Montana. Doczytałem że w owej kopalni miało być wydobywane złoto, ale wydobycie mogło przyczynić się do bomby ekologicznej i kopalnie zamknięto. Trochę dziwne bo my słyszeliśmy jakieś grzmoty przypominające wybuchy. Hit wieczoru miał jednak dopiero nadejść. |
:D:brawo::webers:
|
Cytat:
|
Calgon relacja pierwsza liga ,tylko czybkość spożądzania jak jazda po rumunskich drogach...
|
4 Załącznik(ów)
Kiedy ja oraz Mariusz bmw wjechaliśmy już na górę miasteczka do jakiegoś zalesionego terenu, drugi Maniek na swojej aprilii ociągał się znacznie.
Wojtek jechał za nim także sądziłem, że dobiją zaraz na górę. Chłopaków nie było chwilę, ale zaraz gdzieś w dole słychać było strzały niczym z armaty w twierdzy kłodzkiej. -Maniek słyszysz ten lans Mańka? -No pewnie daje w te swoje akrapowicze przed turystkami. Zdziwienie nas ogarnęło jak aprilia tuono podjechała po cichutku a Maniek trzymał w ręku triumfalnie flaszkę z żółtawym płynem. -Co w sklepie się zatrzymaliście? -Coś ty kupił bimber ?co tak mało? -Jaki bimber wąchaj! benzyna czy ropa? -Co Ciebie pogrzało? gdzie Wojtas? -No chyba diesela zalał? -Co kur.... -No trzeba podjechać do niego bo strzela jak z działa. Calgon emergency rusza na pomoc! O to co zastałem na miejscu Nie to, że nie przejmowałem się losem kolegi ,ale już wiedziałem, że wieczór będzie udany-przygoda to przygoda Wojtas tak się rozgrzał offem ,że pomylił pistolety. -Skąd masz wiaderko zapytałem -dziadek zza płotu dał -spoko mam line olej ten środek drogi mamy miejscówkę na spanie tam pokombinujemy -Holowałeś motocykl? -Nie ,ale Misza holował podobno z nad morza to my pod górkę parę kilometrów damy radę. Wojtek w geście dobroczynności oddał Panu wiaderko pełne mixu benzyny i diesla a ja pozdrowiłem z uśmiechem jego oraz jego Dacie tłumacząc, że to w zasadzie jest mieszanka. On jednak nie chciał słuchać i pomachał podróżnikom. Zaholowaliśmy afrykę odpierając głupie spojrzenia tubylców jednocześnie udając ,że to takie warsztaty holownicze i nic się nie stało. Gdy Wojtek rozpakował swoje manele ja podjechałem jeszcze szlakiem ku górze znajdując konkretne miejsce do spania. Zabraliśmy się za uruchomienie sprzęta z naciskiem na ŚMY! Wojtek pozował przy maszynie My chwyciliśmy za narzędzia.. |
Episod część I
(Widzów proszę o wyrozumiałość za wrodzoną głupotę-reżyser) Episod część II Episod część III Episod część IV |
No Calgon z tej strony Cię nie znałam - samiec Alfa vel Byk-przewodnik :), jednak wycieczki z Gregiem procentują :D:).
Ja zaś czekam na inny motyw - Wojtek po powrocie krzyczał przez sen : "Calgon , ubierz majtki !" Musiałeś wywrzeć wieeelkie wrażenie!:)Niestety, o poranku nie udało mi się ustalić o co chodzi. |
Episod część I
Calgon a dużo tych epizodów jeszcze będzie? :confused: |
zaktualizowałem bo prędkość mojego netu to przerosła.
|
Calgon - kocham Cię :)
|
Znowu kurw... piłeś zawsze mówisz mi to jak jesteś pijany
Otworzyłbyś się na trzeźwo:-))))))))))))) ps.Ilu z nas już to kiedyś słyszało.. |
Filmy super ekstra odlotowe :haha2:
|
3 Załącznik(ów)
Gdy już naprawiłem motocykl pozostało nam wjechać ostro pod górę na znaleziony wcześniej nocleg.
Pomyślałem, że jak tutaj ta aprilia nie padnie to już będzie z nami do końca szalała w terenie. Po osiągnięciu celu zostałem zmuszony do zbierania drzewa na ognisko a reszta okopywała miejscówkę co by nie puścić łąki z dymem. Pracami kierował Wojtek bo miał coś na kształt łyżki z łopatą. Po tak ciężkim dniu zasłużyliśmy na wino z Tokaju. Każdy rozłożył karimatę patrzył w gwiazdy a ,że nie chciało nam się podawać butelki to każdy miał swoją. Towarzystwo zrobiło się sentymentalne szczególnie, że niebo było gwiaździste i leżąc liczyliśmy te wozy,radiowozy i inne drogi mleczne. Jeden przypomniał sobie, że ostatni raz spał pod gołym niebem w 1949 nad morzem. Drugi trzaskał fotki planetom i chwalił się zdjęciami na których tylko on coś widział. Trzeci pisał smsy. Ja natomiast napisałem mały tomik wierszy o przyrodzie i wzdychałem mówiąc sobie jak tu pięknie. Żar z ogniska i ciepła noc sprawiła, że posnęliśmy nie wiedząc kiedy i kto pierwszy. |
Pięknie.
Coś jeszcze naprawiłeś?:D |
Ty Calgon to jesteś trochę taką duszą artystyczą (jak by to rumpel określił)
|
raf Ty to sie narażasz, Kędziorek mial dusze artystyczną
Calgon ale powiem ze Ty to człowiek orkiestra, Naprawiasz moto, prowadzisz grupe, nawigujesz robisz foty i filmy i jeszcze piszesz wiersze ;) |
Cytat:
|
7 Załącznik(ów)
Pobudka w tak urokliwym miejscu była nader przyjemna.
Jedni znaleźli kawałek strumienia i postanowili się umyć inni natomiast pozostali bardziej afrykanerscy niż ich motocykle. Wojtek na koniec wjechał sobie na najwyższą górkę pokazując kto tu rządzi i walnął pamiątkową fotkę. Cel na dzisiaj to było zdobyć Urdele.Przez cały czas rodziło się pytanie- Uda się czy się nie uda? Wszyscy byli dobrej myśli gdyż słońce waliło jak szalone i w myślach ten śnieg topniał i topniał. Jeszcze szybkie tankowanie.Wojtek z pokorą poczekał na obsługę stacji. Jak to komentowałem można się domyślać po minie kolegi w lusterku. Wiedziałem, że Transalpina jest wyasfaltowana także dojazd staraliśmy się pokonać szutrami. Niejednokrotnie się pogubiliśmy ale, oczywiście nikomu to nie przeszkadzało bo dzięki temu było jeszcze fajniej. Miejscowa architektura prowokowała do zaobozowania, ale przecież wzywała nas droga bo było południe. Wjazd zaczęliśmy od strony północnej i powiem szczerze początek jakoś mnie nie porwał.Droga wiodła przez las w którym walało się pełno gałęzi i pniaków. Zakręty owszem i były, ale ze względu na prace prowadzone przy budowie zbytnie wykładanie się groziło przewrotką. Asfalt co jakiś czas przerywany był betonowo-żwirowym pasem, który na pewno nie nastroi dobrze posiadaczy szybszych sprzętów. Rumunia już wcześniej urzekła nas swoim krajobrazem także oczekiwania rosły. Po drodze minęliśmy prawdopodobnie Cyncia i nie zatrzymaliśmy się za co jeszcze raz przepraszam. Dojeżdżając do skrzyżowania na którym odbija się na jezioro Vidra stwierdziliśmy, że oczekujemy czegoś więcej. Droga 67C pnie się jednak dalej w górę i było to można wyraźnie odczuć po spadku temperatury i łatach śniegu na poboczu. Pojawiły się też pierwsze widoki i humory zaczęły się poprawiać. |
5 Załącznik(ów)
Zorientowaliśmy się, że całkiem prosto to nie będzie.No, ale cóż takie drobne przeciwności tylko nas podkręciły.
Trzeba się asekurować wiadomo:-) Gdy zobaczyliśmy zjeżdżającego z góry kolesia na szlifierce wszystkim nam się zdawało, że przejazd będzie luźny. Widoczki, przepiękne pogoda jeszcze bardziej.Mimo, że przechodnie wmawiali nam, że dalej się nie da brnęliśmy dalej i dalej. |
2 Załącznik(ów)
Są okoliczności, których niestety nie da się przeskoczyć.
Byliśmy zadowoleni, Wojtek jednak chodził i kombinował.... Wojciech policzył, że wpychając maszynki za kilka godzin będziemy po drugiej stronie. Zaczęliśmy od pierwszego motocykla. Mokry śnieg szybko ostudził nasze zapędy a jeszcze bardziej zrobiła to grupa turystów która drałowała z buta z drugiej strony. Mimo, że unosili kciuki ku górze zdali nam relację co sie dzieje za pierwszym szczytem. |
Ale, że co? Afryka nie wjedzie ? :umowa:
|
4 Załącznik(ów)
Pozostało nam poopalać sie trochę i zjechać w dół.Enduro nie pęka i zgodnie stwierdziliśmy,że góra obroniła się z jednej strony to padnie z drugiej.
Zjeżdżając z góry pozazdrościłem kolegom przemierzającym stepy Azji i także zdobyłem swoje trofeum ,które koledzy przymocowali do mojego stelaża. Szacun na mieście i miny innych bajkerów bezcenne. Od tej pory budziłem podziw i grozę.Wszak irbis tudzież inny dziki zwierz zdobi nie każdą ścianę a co dopiero motocykl. Wracając wszyscy jechaliśmy dużo śmielej lecz nikt nie pomyślał, że coraz bardziej robi się krucho z paliwem. Mieliśmy tankować z drugiej strony na wysokości Ranca. Zadecydowaliśmy,że śpimy pod namiotem a najbardziej odpowiednim miejscem wydawało się być jezioro Vidra. Po drodze spotkaliśmy dwóch motocyklistów ,ktorych serdecznie pozdrowiliśmy,ja nawet zatrzymałem się na krótką wymianę zdań. -Siema wjeżdżaliście Transalpiną na Urdele -Nie my tylko turystycznie.. -Aha O co chodzi sobie myślę?(Może nie wiedzieli o czym mówię albo seplenię) Wsiedli na swoje maszyny dodam turystyczne enduro i odjechali... Nie dopisuje nic więcej co by nie wzbudzać zbędnych podniet. Jezioro wydawało się być duże, ale nigdzie nie zauważaliśmy zjazdu w miejsce nadające się na nocleg. Kontrolki rezerwy zaczęły zapalać się jak głupie.W końcu na oparach czterech motocykli znaleźliśmy miejsce na biwak. Minęliśmy jakieś opuszczone ośrodki wczasowe,które pewnie kiedyś kwitły i przynosiły spore zyski.Stan lustra wody utrzymywał się nisko.Nie mam pojęcia czy taka pora roku czy ze względu na to, że woda spływa gdzie indziej życie tam zamarło. Nam to oczywiście nie przeszkadzało a brak towarzystwa był wskazany. Wracając do ilości paliwa zdecydowaliśmy się podzielić na dwie grupy. Gs i Aprilia zostały rąbać drzewo i rozpalać ognisko a afryki jako wielbłądy pojechały po benzynę. Stacja była ok 20 km za górami. |
Cytat:
|
Fajnie się czyta i ogląda, dawać dalej :Thumbs_Up:
|
3 Załącznik(ów)
Ruszyłem za Wojtkiem.No i Wojtuś pokazał pazury.Te same sprzęty te same opony. Wojtuś całą wycieczkę trzymał się ostatni a na tych oesach odwalił mnie sporo.Bez bagaży folgowaliśmy naprawdę ostro.
Niestety nie miałem na co zrzucić i musiałem pokłonić się przed nim. Tak, tak przecież my faceci nigdy ze sobą nie rywalizujemy... Dojeżdżamy do wskazanej stacji a tu ZONK.! Stacja zamknięta. "ładny hu... panno Basiu pomyślałem" -zlewamy paliwo na jednego sprzęta? -Nie ma sensu próbujemy dojechać. Luk na mape i mamy 50 km do najbliższego miasta. "Lecim na Szczecin". Wyszło,że dojechaliśmy na jakiś oparach i udało się zatankować. Zadowoleni ruszyliśmy na zakupy. Jak zwykle najwięcej miejsca zajmowały w kufrach towary pierwszej potrzeby a powrót do kolegów odbywał się po ciemku czego nie polecam w Rumunii. Istne Zoo biega po drogach.Światła w RD 04 się do tego nie nadają. Tak wiem kolego Wieczny może zapgrejduje kiedyś te od Żuka albo Stara. Ostatni zakręt prze jeziorem i jakby powiedział Deptul w ciemnym tunelu. "Ja w prawo a Afra w lewo to znowu ja kontruje Afra w prawo ja w lewo" Efekt leże:-) Tym razem Błażusiak nie dał rady. Wojtek poleciał a ja kontroluje czy flaszki całe i ciągnę z pleców niczym Pudzian, że niby nic się nie stało. Dojeżdżamy do znudzonych chłopaków i rozpalonego ogniska... Uffffff Zaczęło się robić zimno. Góry to góry i Maniek wyciągnął zakamuflowaną flachę.Żar ogniska suszył buciory i wprowadził nas w błogostan. Następnie upiekliśmy kiełbasy dziwnej proweniencji przypominające w smaku coś między mamutem a osłem. Najważniejsze ,że jedzenie było rumuńskie, lokalne i smaczne . Nikt nie narzekał a uszy się trzęsły Pogadaliśmy jeszcze trochę o planach na kolejny dzień i nadszedł czas snu.Jako,że nie za bardzo chciało mi się rozkładać namiotu wprosiłem się do Mariusza. Nie mogłem wybrzydzać także dopiero nad ranem zwróciłem mu uwagę, że świszcze jak świstak.(jakaś nie znana mi odmiana chrapania). Zwymyślał mnie jednak w półśnie i zaakceptowałem ten stan rzeczy. Wychodząc z namiotu zauważyłem,że na motocyklach osadził się szron, który ustępował wraz z promieniami porannego słońca. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:45. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.